Forum konie »

Kupno konia - dylematy

Averis, jasne, że chcieć to móc - pytanie jakim kosztem. No i jakie ma się plany na przyszłość i jakie możliwości...

Jeśli masz konia 20 minut od domu w niedrogiej stajence - luz blues.
Jeśli chcesz się bawić w choćby trochę ambitniejszą jazdę, do tego mieszkasz w dużym (drogim!) mieście, konia masz po przeciwnej stronie miasta niż pracę, dodatkowo uczysz się i chcesz mieć życie towarzyskie - wierz mi - jest CHOLERNIE ciężko 😉 I nie ze względu na to, że czemuś można nie podołać - nie - po prostu doba ma za mało godzin 😉

Poza tym trzeba pamiętać, że koń to nie tylko kupno. Koń to pensjonat, sprzęt, weterynarz, trener!, dojazdy!
Tej decyzji nie powinno się podejmować pochopnie - ot dlatego, że paczka osób z forum stwierdziła że "sobie poradzę bo chcieć to móc" 😉
Stajnię mam dosłownie naprzeciwko domu 😉 
Dzionka, ja mam jeszcze 9 miesięcy na jeżdżenie LL, kurcze, muszę zacząć od przyszłego tygodnia, bo potem to już śmierć i czarna rozpacz.
w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wpisać w wyszukiwarkę "koniec z jeździectwem" 👀
przypomnę tylko nieśmiało,ze pan Jacek Wierzchowiecki zaczął jeździć konno będąc już na studiach  😅
wrotki, tylko tu jest myk, czy jak sie ma 20 lat to można startować w L czy nie? Ja jestem już przypadkiem straconym, ale może dla innych jest jeszcze nadzieja?
nie dam odpowiedzi na to pytanie, bo nie będzie obiektywna...przypominam,ze ja w tym sezonie startowałem w L... 😡
Hmmm... ja się nawet do "Klubu początkujących WKKWistek w okolicach trzydziestki" nie nadam  😕 chyba, że specjalnie dla mnie zmienicie nazwę na przed i po 30  😀iabeł: (w końcu ważne jest to, jak się ktoś czuje, nie?)
W tym (no - przyszłym  😉 )roku raczej tylko LLki (ew. Lki) mykać będę. Właśnie kupiłam  💃 pierwszego w życiu konia! Dzieci już wiedzą, że prezenty pod choinką będą symboliczne  😕, ale tekst córki (przez telefon): "Mamo, ależ on galopuuuuje!  💘" - bezcenny.
Dzionka, ja mam jeszcze 9 miesięcy na jeżdżenie LL, kurcze, muszę zacząć od przyszłego tygodnia, bo potem to już śmierć i czarna rozpacz.

co prawda w swoim "dorosłym" ponownym debiucie na zawodach - mając 25 lat - wystartowałam na Akademickich MP,na powalających wysokościach konkursu dla studentów-amatorów,a potem startowałam już w L-kach,ale myślę Strzygo,że już przepadło...że możesz czekać tylko na swoje dzieci i chowac się czeluściach hali by nie wzbudzać pośmiewiska,że w TYM SZACOWNYM wieku zaczynasz starty...wstyd i hańba  🤬
Asia na Madrycie to tez niezły debiut,choc mimo wszystko koń kilka lat młodszy  🤣


halo - jako autorka wątku w którym pojawił się pomysł klubu poczatkujacych wkkwistek samowolnie znoszę ograniczenia maksymalnego wieku debiutu i serdecznie zapraszam do kącika amatora 🏇
Właśnie kupiłam  💃 pierwszego w życiu konia!


Gratulacje! 😀 

Napisz coś więcej o nim   🙂

I nie ma co się licytować wiekiem - ja kupiłam będąc dużo starszą ( ale nie duchem 😀).

Dla młodzieży ( dla mnie wszyscy  przed  30-tką) - zawsze można pierwszego kupić już doświadczonego w wieku ok 10-14 lat , potem będzie jeszcze czas na doświadczenia  na następnych. 🤣

Edit.

Już poczytałam o koniu  🙂
Anaa A dlaczego tak się uparłaś, ze ktokolwiek podejmuje decyzje pod wpływem ludzi z forum i z pewnością nie ma pojęcia jak posiadanie konia wyhląda- nie trzeba chyba tak tego demonizować 😉? Co do zastrzeżeń odnoście małej ilości czasu- spytaj o to kujki 😉 Nikt nie mówi, ze nie jest ciężko, tylko to raczej normalne. Jak sie chce coś osiągnąć, to trzeba parę rzeczy poświecić. Chciałam tylko nieśmiało zauważyć, że jakiś czas już konia mam i jestem tych wszystkich wydatków świadoma- zwierzaka zawsze miałam minimum godzinę jazdy od domu. W dużym mieście też aktualnie mieszkam, więc wiem co nieco o utrzymaniu 😉 Na chwilę obecną mam konia przez 4 dni w tygodniu 350 km od siebie. Ale była to świadoma decyzja-jeśli mówimy już o poświęceniu. Na wakacjach zabieram go do siebie. I nie widzę problemu  :kwiatek:
Witam wszyskich bywalców tego forum. To będzie mój pierwszy post u Was, choć czytam Was już trochę czasu. Moja przygoda z końmi zaczęła się już dawno, bo około 15 lat temu. Jeździłam przez ten czas raczej rekreacyjnie. Zawsze marzyłam o własnym koniu, ale rodzice nie pozwalali mi mieć nawet psa. Trzy lata temu kupiłam na kredyt własne mieszkanie, mieszkam z chłopakiem. Drugim zakupem był oczywiście wymarzony pies. Marzenie o koniu zawsze było we mnie żywe. Ale te wszystkie wydatki na urządzenie mieszkania. Do tej pory nie miałam pojęcia ile kosztuje jedzenie czy np proszek do prania, bo w czasie studiów utrzymywali mnie rodzice. I stało się.... Znalazłam całkiem przez przypadek małą stajnie, bez hali i wygód ale tanią i z właścicielami dla których konie to pasja. Przez przypadek pojechałam do rolnika, który miał do sprzedania 2 i pół letniego wałaszka. Konik podszedł do mnie i oparł pysk na moim ramieniu po czym odszedł i stanął tak dumnie z tylnymi nogami wyciągniętymi do tyłu, że mało nie usiadłam z wrażenia. Mój chłopak powiedział "on sobie Ciebie wybrał". Po paru dniach koń był mój. Utrzymuję go sama (z chłopakiem)  jest czasem ciężko. Brak czasu i pieniędzy. Ale warto było, nigdy nie żałowałam tej decyzji. trzy dni przez które miałam podjąc decyzje o zakupie były strasznie długie, nie mogłam w nocy spać. Miliony czarnych myśli przelatywały przez moją głowę, ale mój chłopak bardzo mnie nawawiał, co było bardzo dziwne bo on wcale nie lubi koni  🤔wirek: , ale chyba widział jak bardzo Go chcę. Teraz mam tylko dylemat bo warto byłoby powiększyć naszą rodzinę i obawiam się czy z dzieckiem damy sobie radę, ale to już inna bajka. I wiecie co ostatnio kupiłam nawet swoją pierwszą (i pewnie przez Was nie ostatnią  :marze🙂 Ankę w kolorze Banana 💘.
misia997 wzruszyłam się.
Ja też tak w sercu myślę,że to koń nas wybiera.
:kwiatek:
Anaa A dlaczego tak się uparłaś, ze ktokolwiek podejmuje decyzje pod wpływem ludzi z forum i z pewnością nie ma pojęcia jak posiadanie konia wyhląda- nie trzeba chyba tak tego demonizować 😉? Co do zastrzeżeń odnoście małej ilości czasu- spytaj o to kujki 😉 Nikt nie mówi, ze nie jest ciężko, tylko to raczej normalne. Jak sie chce coś osiągnąć, to trzeba parę rzeczy poświecić. Chciałam tylko nieśmiało zauważyć, że jakiś czas już konia mam i jestem tych wszystkich wydatków świadoma- zwierzaka zawsze miałam minimum godzinę jazdy od domu. W dużym mieście też aktualnie mieszkam, więc wiem co nieco o utrzymaniu 😉 Na chwilę obecną mam konia przez 4 dni w tygodniu 350 km od siebie. Ale była to świadoma decyzja-jeśli mówimy już o poświęceniu. Na wakacjach zabieram go do siebie. I nie widzę problemu  :kwiatek:


Zgadzam się w pełni z Averis.  "Nikt nie mówi, ze nie jest ciężko, tylko to raczej normalne. Jak sie chce coś osiągnąć, to trzeba parę rzeczy poświecić. " Cała prawda.
Ja 3 lata temu zakładając przydomowa stajnie wiedziałam z czym to się wiąże. Mam obecnie cztery konie którymi sama się zajmuje ( czasem pomaga mój tata gdy mnie nie ma).
Daje rade godzić ze sobą studia, prace, prowadzenie stajni a nawet życie towarzyskie. Wstawanie codziennie o 5 rano to norma. Poświęciłam naprawdę dużo ale niczego nie żałuje bo to była świadoma decyzja i tego właśnie chciałam. Chcieć to móc i to wszystko od nas zależy ile jesteśmy w stanie się poświecić.
Jeśli chcesz kupić konia, wiesz z czym to się wiąże, ile pieniędzy pochłania i ile czasu ale wiesz ze jest to Twoje marzenie i że dasz rade to nie ma co się zastanawiać bo marzenia trzeba spełniać . 🙂
halo moje serdecznie gratulacje!!!!!
wspaniale spelnic jakies swoje marzenie
i to jeszcze xx  💘 💘 💘  😁
Averis, Enii, - właśnie chodzi o to że często nie wiesz z czym to się wiąże. Nie zdajesz sobie do końca sprawy z tego jak życie może się potoczyć i jakie przeszkody rzucić pod nogi - zwykle zakłada się optymistyczną wersję zdarzeń 😉
Ja jak kupowałam konia to miał być zdrowy, mieszkać w pensjonacie za 500-600 pln i być wizytowany przez weta z okazji szczepień i kowala z okazji kucia 😉
Miało być pięknie, miały być zawody, miał być sport - mega szczęście i radość we wzorki - tylko życie trochę inaczej zdecydowało...

I nie chodzi mi o to, żeby kogoś jakoś specjalnie zniechęcać - tylko żeby się kilka razy zastanowił bo to naprawdę bardzo odpowiedzialna decyzja... bo "chcę" łatwo powiedzieć...
Kupujac konia warto sobie odpowiedziec chociazby na pytanie co zrobie jesli za miesiac kon na amen sypnie sie zdrowotnie (pomijam kwestie kosztow ewentualnego leczenia). Decydujac sie na zakup konia warto zaczac od:
- okreslenia celu
- proby przewidzenia sytuacji negatywnych i mozliwych wowczas wyjsc.

Co jesli Wasz wymarzony przyszlosciowy (np w sensie startow) kon odpadnie z gry.
A Wy nie jestescie krezusami i tak wychwalana zasada "chciec to moc" pozwoli Wam jedynie na przezycie i utrzymanie tejze w/w skarbonki ?
ZERO rozwoju.
Teraz moze starcza na klepanie tylka co jakis czas w rekreacji.
A w przyszlosci nawet na to nie styknie.

Coz, z perspektywy czasu NIE zdecydowalabym sie na kupno konia mimo, ze sytuacja finansowa byla co najmniej zadowalajaca.
Jak tak sobie pomysle jak bardzo moglabym sie rozwinac (jezdziecko), gdybym na tenze rozwoj u instruktora/ trenera z jego konmi wykladala ok 1000 zl miesiecznie (obecnie miesieczne +/- koszty utrzymania konia), to ... chyba jednak nie bede o tym za duzo myslala  😉
W pełni zgadzam się z Aną. Można sobie zakładać to i owo, a i tak będzie w większości przypadków inaczej. I łatwo mówić, tak jak Averis, że chcieć to móc, jak się utrzymuje konika do kochania w małej stajence, a zwłaszcza jak jest jeszcze niezajeżdżóny i lata tylko po łące. Chcieć to nie zawsze móc, jak chce się mieć halę, jeździć z trenerem i ogółem bawić się w ambitną rekreację, a nie daj Boże sport  😁 Ja też planowałam mniejsze koszty, pewnie co najmniej 2 razy niższe, a mój koń, tfu tfu, nie chorował i nie kulał (poza podbiciem, więc drobnostka), więc wolę nie myśleć ile bym wydała gdyby trzeba go było leczyć. Mój koń miał nie być kuty, mój instruktor miał kosztować 25 zł za trening, czapraki miały być z Decathlonu, pensjonat za 600 zł, siodło za 700 zł (tutaj to mnie śmiech pusty ogarnia po ostatnim zakupie nowego silver stara  😂 ) i w ogóle po kosztach. Jaaasne, wystarczy, że w tym miesiącu postanowiłam ogolić konia: golenie: 100 zł, plus zakup 3 derek za łącznie 500 zł, to daje mi dodatkowe 600 zł do kosztów za grudzień. I tak jest ze wszystkim, jak chce się jeździć na zawody i jeszcze wyglądać, to w ogóle masakra.
Nie patrzyłabym na to zbyt optymistycznie. Gdyby nie moi rodzice i ich przychylny stosunek nie kupiłabym konia, bo jazda w tereny wokół domowej stajenki za 400 zł mnie nie bawi. Ale co kto lubi 🙂
Koń to obowiązek na wiele lat i nikt chyba nie jest w stanie przewidzieć jak będą toczyły się losy. Życie czasem toczy się własnym torem i pod górkę. Ja nie mam wsparcia finansowego od rodziców, choć konia lubią. Ale ich zdanie jest takie, że jak brakuje mi kasy na konia to powinnam go sprzedać i tyle.
Druga rzecz to marzenia a realia. Miał być koń zdrów a jest rencista. Tylko zniżek nie ma.

I choć już tyle lat się "męczę" z moim futrem, choć pracuję po kilkanaście godzin by utrzymać go to i tak nie żałuję. To jest jak choroba, poprostu sposób na życie.
Nie patrzyłabym na to zbyt optymistycznie. Gdyby nie moi rodzice i ich przychylny stosunek nie kupiłabym konia, bo jazda w tereny wokół domowej stajenki za 400 zł mnie nie bawi. Ale co kto lubi 🙂


No właśnie - co kto lubi 🙂 Ja np. nie muszę mieć stajni z halą, choć oświetlona ujeżdżalnia by się przydała.
Na wsparcie rodziców jestem zdecydowanie za stara, sprzęt mam w zasadzie skompletowany (łącznie z Silver Starem 😉, na treningi w bardzo przystępnej cenie z zaufaną osobą też mogę liczyć.  I dylematów coraz mniej.
Ale rzeczywiście warto przemyśleć wyjścia awaryjne - ja np. mogę w sytuacji awaryjnej przechować konia koło domu. Gdyby nie to, dylematów byłoby znacznie więcej, bo mnie z wiekiem bardzo się wyobraźnia rozwinęła - nie tylko w kierunku optymistycznych scenariuszy.
JA nie wiem czy juz kiedykolwiek zdecyduje sie na kupno konia...
historia z Zajem byla opisywana chyba z milin razy ale może nie czytałaś, chodzi mi o samą końcówkę naszego wspólnego życia.
W ciagu jednej chwili całe niebo nad nami sie zachmurzyło i nie było innej rady jak sprzedać ukochanego zwierzaka
Zaszłam w ciąze co za tym szło musiałam zrezygnować z pracy w stajni ( co za tym idzie utrzymanie konia wzrosło), praca męża stanęła pod znakiem zapytania a musieliśmy wtedy myśleć przede wszytskim o tym maluchu który wkrótce miał przyjść na świat...
serce mi pękało jak wystawiałam ogłoszenia, za każdym razem jak dzwonili ludzie i wypytywali, łzy mi ciekły gdy przyjeżdżali go oglądać ale byłam świadoma tego że nie bede mogla wybiera czy zapłacić za pensjonat czy nakarmić i ubrac dziecko.....
jedno co zrobiłam to skutecznie odstraszałam i pozbywałam sie klientów którzy mi sie nie podobali, u których mialam podejrzenia ze Zair bedzie mial źle.
Przeczekałam aż zjawiła sie osoba u której od razu wyczulam ze Siwy będzie miał raj, sprytnie obniżyłam dla nich cene i kon odjechał... nie myliłam sie ma wszystko a przede wszytskim kochająca go i dbającą o niego rodzinę :kwiatek:
Płakałam, wyłam ale teraz wiem ze to była najlepsza decyzja jaka mogłam podjąc i nie żałuje

NIe dlugo po tym sytuacja sie odmieniła mąż dostał b. dobra prace wszystko zapowiadalo sie kolorowo, wtedy zaczelo mnie bolec ze mogla przetrzymać i nie sprzedawac Siwego bo teraz nie ma juz szans na odzyskanie go... chcac zapewnic pustke zdecydowalismy sie na kupno konia...
okazjonalnie udalo sie kupic 2 z czego 1 odrazu przeznaczony byl na sprzedaz....
Została Corrida, jednak po urodzeniu dziecka zaczeły sie jego problemy zdrowotne co za tym idzie dodatkowe wydadki...wcale nie male wydatki.
Do tego ja po operacji nie moglam jezdzic, osoby ktore oferowaly ze zajma sie koniem zmienily zdanie.. kon stal nic nie robil a przeżerał mase pieniędzy ktore byly potrzebne na lekarstwa, specjalne mleko itp dla dziecka...
do tego jakis nawał niepowodzen, najpierw naprawa auta(3 tys) potem wypadek samochodowy meza, znowu kupa kasy w naprawe auta jeszcze wyszla nie fajna sytuacja i tez bylismy w plecy kolejne 4 tys
Decyzja sprzedaz nie byla to dla mnie trudna decyzja o tyle ze malo co mialam z koniem do czynienia, w ciazy nawet wiecej niz po porodzie...

teraz teoretycznie mgoe jezdzic i co z tego jezeli i tak nie ma kiedy..
te historie nauczyły mnie tego ze w życiu moze wydarzyc sie wszystko, niejestes w stanie tego przewidziec ale mimo wszytsko z marzen rezygnowac nie mozna, zycie jest krotkie i odkladanie spelniania ich na kazdy kolejny dzien jest błędem.
jezeli jestes swiadoma, obowiazku, wydaktow to tak jak mowisz najpierw wydzierzaw i wtedy zdecyduj

napisalm to zeby zobrazowac jak roznie bywa, chociaz wydaje nam sie ze bedzie kolorowo 🤬
Zairko, nie wiem, czy to do mnie było, ale odpiszę 🙂
Konia już dzierżawiłam i znam koszty (finansowe i nie tylko). W sytuacji podobnej do Twojej - z różnych względów - nie będę. Nie mam nikogo na utrzymaniu oprócz siebie - co jednak ułatwia sytuację, bo moje decyzje dotykają tylko mnie.  I wyrzeczenia ponoszę sama. Jedynym niebezpieczeństwem jest ewentualna utrata pracy albo moja nagła choroba  - to się oczywiście może zdarzyć, ale w żaden sposób tego nie przewidzę. Oczywiście zawsze coś może pójść źle - dlatego konieczne są wyjścia awaryjne.
izydorex  :kwiatek: to nie do Ciebie 😉 do Pauli 🙂
a ja już nie mam dylematu z kupnem konia - wiem że sobie już konia nie kupię i tyle 😉
ja mam tak samo jak afhata . już się do tej myśli pozwoli przyzwyczajam, bo to nie ma co się nad sobą użalać. dla mnie problemem nie jest utrzymanie konia (nawet w jednej z najbardziej drogich okołowarszawskich stajni), treningi za grubą kasę, czy start w ogólnopolskich po całej polsce rozrzuconych. problemem jest samo konia kupienie...bo koń dla mnie to koszt najbardziej optymistycznie 50tysięcy (jakbym chciała zza wschodniej granicy przywieźć), a w realiach polskich (bez ruszania tyłka) 80-100tysięcy. to się nazywa dopiero kłopot, bo skąd na raz tyle wziąć. 🤔wirek:
izydorex  :kwiatek: to nie do Ciebie 😉 do Pauli 🙂


ufff, bo właśnie jestem po rozmowie z wetem i po 10.01 badamy zwierzę 😉
christine za 50(oczywiscie mysle ze tu mowa o sportowcu) to jak sie cud wydarzy,chyba ze mlodziak,wtedy prawdopodobnie uda sie znalezc 🙂
ja nie kupie, bo mam za wysoką poprzeczkę, jeżdże obecnie na bardzo dobrych koniach i nawet na jednego z nich nie byłoby mnie stać(przy obecnych zarobkach) przez najbliższe 20/30 lat a moze i więcej kupić na własność 😵
no chyba że wygram w totka, ale że podchodzę do sprawy realnie - to nie będzie i już.
i wiem że jak zrezygnuje z tej pracy - to automatycznie zrezygnuje z całego jeździectwa
jeżdżenie na tuptusiu żeby sobie pojeździć mnie nie zadawala, niektórym wystarczy że posiadają jakiegokoklwiek konia, co z tego że krzywy, kulawy czy jaki tam, co z tego że wsiadą na niego raz na 2 tygodnie - ale jest ich i kochają go ponad wszystko i są najszczęśliwsi na świecie i takie ich świete prawo, szanuje ich decyzje, ale ja chciałabym inaczej😉
salto piccolo przejedź się za wschodnią granicę to konie 6-8letnie chodzące po 130-140 da się znaleźć za te 50tysięcy. konie zadziwiająca tanie, ale dobre. tylko to jak wszędzie trzeba wiedzieć gdzie szukać. bo znajomy, znajomego 😉
Ja również czytam Wasze komentarze w tym wątku i jeszce bardziej umacniam się w decyzji, że się, da ale również nie żałuję tego, że jeszcze konia nie mam. Obecnie studiuję, konno jeżdżę już od paru dobrych lat i w gimnazjum baardzo marzyłam o własnym koniu. Wiedziałam, że rodzice niezwiązani z jeździectwem raczej się nei zgodzą, tym bardziej, że wcześniej często zmieniałam hobby nudząc się po jakimś czasie. Ale pewnie wtedy w wieku 12-23 gdyby tylko rodzice sie zgodzili miałabym konia. Ale na pewno z tamtą wiedzą i umiejętnościami musiałabym zdecydować się na starszego doświadczonego konia, który pewnie po kilku latach nie dawałby mi już szans rozwoju. Zatem okres gimnazjum przetrwałam jeżdżąc na koniach klubowych, zaczynając starty w zawodach, potem przyszło liceum.

I powiem Wam, że w liceum nawet nie myślałam o swoim koniu, owszem bardzo dobrze gospodarowałam sobie czas i starczało go i na naukę i na treningi i na starty, ale nie odważyłabym się wtedy podjąć dezycję o kupnie konia nie wiedząć gdzie pójdę na studia, ile czasu zajmie mi nauka na nich i jak moje życie będzie wyglądać, dlatego starałam się jak najwięcej nauczyć i wykorzystać konie, na których dane mi było jeździć

Obecnie studiuję i nadal robię wszystko by znaleźć czas na treningi. Udaje się to i powiem szczerze, że więcej rzeczy jestem w stanie zrobić gdy mam napięty grafik (zajęcia-trening-spacer z psem-nauka) niz gdybym całe popołudnie siedziała w domu i pół czasu zajęłoby mi zbieranie się aby zacząć coś sensownego robić. Akurat trafiła mi się tak dobra sytuacja, że mogę jeździć na nie swoim koniu i mieć go praktycznie tylko do swojej dyspozycji i staram się wykorzystać obecną sytuację jak najlepiej.

Po co to wszystko opisałam, a mianowicie po to, że patrząc z perspektywy czasu obecnie ciesze sie, że nie kupiłam konia mając te 12 czy 13 lat, teraz na pewno wiem duużo więcej, umiem dużo więcej, teraz kupując konia wiedziałabym na co zwrócić uwagę, czego od niego oczekuje, mogłabym pokusić się o jakiegoś młodszego wymagającego więcej pracy i prawidłowego szkolenia. Wtedy nie miałabym pojęcia pod kątem jakiej dyscypliny chciałabym konia, a przecież to podstawa jeśli chce się startować, dzisiaj wiem dużo więcej i mam nadzieję, że ta wiedza się w przyszłości przyda🙂 Dlatego obecnie mam jeszcze kilka planów sportowych, które chciałabym zrealizować z koniem, na którym obecnie jeżdżę bo na pewno możemy jeszcze razem progresować i iśc do przodu, gdy rzeczywiście poczuję, że już stoimy w miejscu pewnie będzie trzeba pomyśleć o swoim czteroopytnym, ale do tego momentu jeszcze parę lat upłynie.

Na pewni gdybym od początku miała swojego konia progres jeździecki byłby lepszy, tzn teoretycznie pewnie szybciej bym się wszystkiego uczyła, szybciej odnosiła sukcesy na zawodach ale mimo to  nie żałuję, bo doceniam jak dużo dała mi jazda od samego początku na bardzo różnych koniach i na tych lepszych i na gorszych na leniwych i tych zbyt idących do przodu. Myślę, że dzięki temu mogłam się dużo nauczyć poznając tak różne konie i jeszcze lepiej wiedzieć jakie cechy chciałabym, by miał mój przyszły koń.
może trochę późno piszę, ale...
od dwóch tygodni chodzę i nie wiem co zrobic...

moja sytuacja była taka.
mam prawie 18 lat. namawiałam na konia od bardzo dawna... nie jeżdżę jakoś tam sportowo. nie kręci mnie to. ja lubie miec przyjaciela, chciałabym miec konia z którym cwiczyłabym natural, na którym mogłabym pojezdzic w terenie, poskakac i zrelaksowac się.
raz się zawiodłam, ale nie o to chodzi. po prostu najpierw naobiecywali, a potem nagle powiedzieli :NIE!
Ale ostatnio wszystko było już ustalone. Tato miał na pensjonat płacic, mama miała mi dolozyc 3000 resztę miałam. Miałam na konia i na rok z góry za pensjonat i siodło itp. oczywiscie nie te najlepsze, ale te z niższej półki...
Nawet zadzwoniłam już, że kupuję konia i co? I wszystko było już super, ale dopiero potem dotarło do mnie, że czy ja naprawdę jestem gotowa. Owszem jest to moje marzenie! Mogę wyrzec się wielu rzeczy, nie muszę chodzic na imprezy (z reszta nie chodzę bo nie lubię) nie muszę miec super ciuchów i wgl. Ale... jednak była chwila zwątpienia... bo co na studiach? co z tego, że zaplanowałam to? ale przecież tak naprawdę to nie wiadomo, gdzie się dostanę?! a jeżeli tato straci pracę? teraz jeszcze robię prawo jazdy, bo muszę jakoś dojeżdżac do konia, ale i tak dużo mi pomogą rodzice, a skąd wezmę pieniążki na paliwo? na utrzymanie samochodu o ile będę go miała, bo niby dziadkowie mi obiecali ich, ale jak będzie nie wiem...
Czuję, że bardzo pragnę konia... Brak mi go w każdej chwili, kiedy siedzę w domu nic nie robiąc a mogłabym ten czas spożytkowac z koniem, ale... co będzie dalej... Nie chcę kupowac konia, wiedząc, że będę go musiała sprzedac... Tym bardziej, że to ma byc przyjaciel, a nie koń sportowy...Odwołałam wszystko, ale poczułam tylko chwilową ulgę... Potem znów zaczęło mnie dręczyc, że popełniłam wielki błąd... Teraz jestem załamana. Nie wiem, co mam robic. Wiem, że chciec to móc, ale... po prostu nie chcę skrzywidzic i konia i siebie... Potrzebuję pocieszenia i jakiś perspektyw na przyszłośc. Czy na studiach i po studiach jest czas na konia? Czy uważacie, że lepiej to odłożyc? Wiem, zdania są podzielone. A jednak podziwiam tych, którzy na razie odmawiają sobie kupna konia. Chciałabym tak jak wy... Byc tego pewna, a nie jestem...
Vaqueros bardzo mądre podejście  :kwiatek: chociaż dziwi mnie to, że 'siedzisz w domu nic nie robiąc a mogłabyś ten czas spożytkować z koniem'. Mam rozumieć, że teraz w ogóle nie jeździsz?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się