Forum konie »

Kupno konia - dylematy

To się tylko tak łatwo mówi sprzedam , oddam w dzierżawę... Gorzej z wykonaniem.
Pauli musisz się dobrze zastanowić bo koń to niestety bardzo duże obciążenie jeżeli nie masz wsparcia finansowego rodziny ale da się! Chociaż czasem bywa trudno bo człowiek wiąże ledwo koniec z końcem , odmawia sobie wielu rzeczy to warto spełniać marzenia.Jak pisała Lostak wszystko się da i zawsze jest jakieś wyjście,i tak jak pisały Sierra i Dzionka miłośc do ukochanego , własnego konia potrafi góry przenosić, mobilizuje i nagle człowiek staje sie tak zaradny jak nigdy a jego doba wydaje sie nie mieć 24 h a 48 lub 72h. Trzymam kciuki 🙂
Ja z kolei marzę o własny czterokopytnym, jestem na tyle w dobrej sytuacji mam stadninę (na przeciwko domu notabene 🙂 ) rekreacyjną i zawsze można by było się dogadać żeby konia wstawić do stajni i za hotel płacić np. połowę. W tej kwestii jest ok, ale problemy się zaczynają przy rodzicach...🙁 Ja sama nie zarabiam, mam dopiero 15 lat, ale peniędzy mam na tyle żeby przynajmiej na 2 miesiące włącznie z 'pierdułkami' typu czapraki kantary itp. go utrzymać... Potem do akcji by musieli wkroczyć rodzice z pieniędzmi. Kiedyś istni przeiwnicy mojego pomysłu, dziś zaczynają się przełamywać i w sumie byłabym w stanie ich nakłonić do kupna. Nie ukrywam - chciałabym startować w zawodach, a jednak jechać na swoim koniu niż na szkółkowym jest o niebo lepiej i pewnie też bepieczniej, więcej zaufania do swojego. Mój problem polega na tym, że nie wiem czy nie jestem za młoda, doświadczenie mam bo pracuję jako wolntariusz w stadninie, ale z drugiej strony patrząc na inne np. 13-nasto letnie dziewczyny pomykające w zawodach  myślę, że czemu ja bym nie miała dać rady skoro one dają ❓   😎 .I w sumie nie wiem jak na to patrzeć, konia chciałabym bardzo, tak samo bardzo się chcę roziwijać w jeździectwie, a niestety w stajni rekreacyjnej wiele nie osiągnę. Myślałam też nad klubem jeździeckim z tym że najbliżzy jest 22km odemnie i byłabym tu uzależniona od rodziców, a Ci nie zawsze będą mieli czas by mnie zawieść, bliższe kluby są ale tzeba mieć swojeg konia żeby przynależeć do klubu. Jakie są wasze  opienie na mój temat ❓
Baltona- mam pytanie- czy któreś z rodziców korzysta z netu?
Mogłoby do nas zajrzeć? Pogadać?
Ja dużo rozmawiam z rodzicami nastolatek pragnących konia i :
a) znam ich argumenty /i rozumiem/
b) pięknie umiem przekonywać /na TAK i na NIE/
Ciekawa byłaby rozmowa z rodzicem.Nawet nie przypuszczacie jakie rodzic ma obawy.
Typu-jak kupić konia nastolatkowi,który nie umie zdążyć na czas do szkoły, nie radzi sobie ze sprzątaniem pokoju , nie opiekuje się domowym kotem  a sam tego kota wypłakał pod choinkę.
Typu- no i kupiliśmy konia /drogiego/ a nastolatkowi się odwidziało i teraz płacimy za pensjonat a koń stoi i mchem porósł.
Podyskutujmy o racjach rodziców.
Baltona- to oczywiście nie jest do Ciebie osobiście. :kwiatek:
ja mogę dodać od siebie, że bardzo ważne jest wsparcie rodziny.
jestem w trakcie zakupu emerytowanego konia, mam pieniadze na utrzymanie, odłoze sobie na nowiutki sprzęt, a mimo to mama deklaruje, ze caly sprzet dostane w prezencie na zakonczenie studiow. z ofery nie skorzystam, bo nie chcę żeby moim koniem musieli się martwić inni, ale cudnie wiedzieć, ze rodzina zawsze pomoże jak ja nie podołam  😍

Pauli będzie dobrze, choć na początku na pewno nie łatwo! ale jesteś inteligentna, sprawę przemyślałaś, nie porywasz się z motyką na słońce. i nie ma takiego problemu, którego nie dało by się rozwiązać. zawsze będziesz miała voltę do pomocy, gdyby coś się nagle sypnęło (tfu, tfu!). trzymam kciuki bardzo, bardzo mocno  😉

Baltona na Twoim miejscu z zakupem czekałabym az trochę sie usamodzielnisz. widziałam po prostu masę 15-latek, które po roku nie znajdowały czasu na konia, bo nowe towarzystwo, bo imprezy, bo coś tam. kon w stajni stał sam, odwiedzany raz od wielkiego dzwonu. drogi kon, drogi sprzęt kurzył się w koncie.
pomyśl o dzierżawie, da Ci to przedsmal posiadania własnego konia, a w razie W, dzierżawę zawsze będziesz mogła zakończyć.
Baltona z kupnem konia poczekaj, nie chce wrzucać każdej nastolatki w jeden worek [ bo sama mam 16 lat] mimo to szlag mnie trafia jak przez 1 rok konik jest kochany itp itd a pozniej, kon stoi tygodniami brudny, niewybiegany,  gdzie wymówkami jest poprostu "szkoła, chłopak, choroba" tym bardziej jestes teraz w gimnazjum pójdziesz do LO jest multum nauki, nie chce nic mówic ale co prawda to prawda, nie kazda ale co 2 koń nastolatki jest poprostu u ciążeniem, pomyśl prędzej nad dzierżawą, bo koń jest obowiązkiem nie  na chwilę.
Baltona, skoro wujek ma stadninę naprzeciwko, to pewnie zgodzi się, żebyś jeździła na jednym z jego koni. Pewnie masz swojego ulubionego. Zaproponuj mu jazdę w zamian za pomoc, może zapytaj rodziców, czy by Ci nie przysponsorowali jakiegoś trenera. Nawet w koniach rekreacyjnych jest potencjał i zmieniają się one, jak mają swoich opiekunów, nawet jeżeli oprócz treningów chodzą godzinę czy dwie dziennie w rekreacji... Będzie korzyść dla Ciebie, korzyść dla konia i wujek nie będzie stratny.
Jak się wykażesz, to pewnie później rodzice Ci pomogą utrzymać własnego konia.
Tania ma dobry pomysł.
Ja swoje pierwsze konie miałam w gimnazjum. Rodzice mi kupili w pierwszej klasie klacz Wlkp, a na koniec trzeciej klasy doszedł walach folblutek.
Wszystko było super dopóki nie wpadłam w towarzystwo konskie, ktore startuje w klasach P, N i wyżej. Ja oczywiscie jeszcze wtedy nawet nie marzylam o takich wysokościach. Dla nich dobry koń to taki w który w swojej cenie ma cztery, a nawet pięć zer. Moje koniki kosztowały zaledwie pięć tysięcy, a cena mojego sprzętu byla przeciętna. Tak też mnie traktowali... z pogardą... Bylam zalamana... nie cieszyłam się z treningów... Bo ja trenowalam ze zwykłymi instruktorami, a oni z trenereami pierwsza klasa, ktorzy brali prawie stówke za trening... Moje siodlo kosztowało niecałe 1000zł, a ich ponad 3000zł. Potem rzuciłam to towarzystwo i zajęłam się sama sobą. Zadnych startów, intensywnie cwiczyłam. I wyszłam na prostą. Ale było ciężko... Jazda konna nie cieszyła mnie tak jak wtedy gdy nie mialam koni. Po liceum okazało się, ze trzeba wyjechać na studia przecież. Nie stać nas było na utrzymanie moich studiów i dwóch koni... Musialam je sprzedać. Łączyło to się z ogromnym bólem...
Na szczęście mialam możliwość opieki nad 5-letnią klaczą, ktorej wlaściciel nie mial czasu, by się nia zajmować. Jeździłam za darmo, sprzątałam w boksie. Mialam ją na wyłączność. Po studiach musiałam się z nią rozstać. Ona w Olsztynie, a ja za Bydgoszczą. Po studiach wylecialam do Irlandii do pracy. Zarobiłam trochę pieniążków. Gdy wróciłam do Polski odkupiłam klaczkę. Zyłam dosyć skromnie, bo dużą częśc pieniędzy przeznaczalam na konia. I pewnego dnia... Pasja zachorowala na trzeszczki. Specjalne kucie... zdjęcia Rtg... nie bylo mnie na to stać... Znowu musiałam sprzedać konia. znowu bol... znowu cierpienie.
Teraz juz wszystko wyszło na prostą. Zalożylam z przyjacielem spółkę. Mam stajnię... 9 koni. I stwierdzam, że... popelnialam za dużo błędów w przeszłości. Nie wiem, czy w ogóle powinnam mieć tamte koniki... Nie myślalam o tym, ze kiedyś wyjadę na studia i koszty bedą calkiem inne...
I rozumiem, że nie chodzi o koszt kupna konia, ale o utrzymanie...

capriola87 Myślę, że to nawet wcześniej ,niż po liceum, było wiadomo, że trzeba będzie wyjechać na studia 😉 Ja rozumiem, że czasami koszty utrzymania w innym mieście mogą nas przytłoczyć, ale żeby w ogóle nie brać ich pod uwagę? Nie potępiam takich decyzji, ani nic z tych rzeczy- po prostu ich nie rozumiem. Bo co innego nagła choroba konia, a co innego wyjazd na studia. To drugie raczej jest dość zaplanowanym działaniem.
Dokladnie myslę tak samo jak Ty. I wiem, ze to był moj wielki błąd. Moi rodzice nie znają się na koniach, kupili mi pierwszego konika z dnia na dzień. Potępiam takie zachowanie... wtedy jeszcze w ogole się nie zastanawiałam nad przyszłością. Liczyło się to co jest teraz. Mam konika i jest fajnie.
Dlatego moim zdaniem w tym wieku dobrym rozwiazaniem jest dzierżawa, albo ewentualnie opieka nad konikiem 🙂
Capriola, popieram...
od zawsze marzyłam o własnym ogonku ale rodzice nigdy mi nie kupili... dopiero z perspektywy czasu w zupełności ich rozumiem i w sumie dziękuję heh Sama obecnie też bym tak postąpiła 😉 to niestety wg mnie zwierzak dla osoby w pełni samodzielnej i dorosłej...
Ja przez długi, długi czas zastanawiałam się nad kupnem konia. Studia, własne mieszkanie, psy, a to na prawdę dużo kosztuje. Pracuję dorywczo udzielając korepetycji, dorabiając sobie na zagranicznych wyjazdach. Jednak pół roku temu zapragnęłam powrócić do jeździectwa. Odwiedziłam fajny okoliczny klubik, zaczęłam trenować skoki. O wyjazdach w teren mogłam pomarzyć, bo nie miał kto ze mną pojechać (trener miał swoje lata), a wiadomo samej mnie nikt nie puści. W domu zdarzyło się łezkę uronić wspominając mojego poprzedniego konia, bo przecież potrafię skakać, ale starty mnie nie bawią, w ogóle "wielki" sport nie jest dla mnie, a jak miałam swojego konia to robiłam co chciałam i jak chciałam. Jeździłam gdzie nas oczy poniosą i serce - a tego klubik mi nie da. I tak zapadła decyzja. Z wyborem konia też nie było łatwo, ale nie będę tu OT,bo o tym jest osobny Temat.

Przy kupnie konia rozsądek jest ważny, ale czasami trzeba posłuchać serca - ja gdybym tego nie uczyniła, nie byłabym tak szczęśliwa jak jestem teraz (już wkrótce z Rudym Stworem)
IMO jeśli nie ma się wsparcia Rodziny to może być bardzo bardzo ciężko. Chyba, że ma się świetną pracę, ew. bardzo duże perspektywy jeśli chodzi o zarabianie kasy.
Anaa Ja nie narzekam. Chcieć to móc- jak to mówią  😎
.
W takim razie poczekaj, uniezależnij się od rodziców. Odłóż pieniądze i wtedy myśl o kupnie konia. Bez solidnego zaplecza finansowego na czarną godzinę nie pakowałabym się w kupowanie koniska. A od rodziców też jakoś tak, no głupi byłoby mi brać na konia-ale to moje prywatne zdanie 😉.
Meee, rozejrzyj sie po forum - zobacz, ilu nas jest - studentow (dziennych/wieczorowych) pracujacych, utrzymujacych konia (i czesto siebie przynajmniej po czesci) edit: i jeszcze zycie towarzyskie mamy 😉. da sie. nie jest letko, ale da sie.
Nie chcę psuć optymistycznej atmosfery w tonie "chcieć to móc", ale chyba muszę.
Wszystkie tak namawiacie Pauli do kupna, twierdząc, że jakoś to będzie, itp. a tymczasem w życiu nie chodzi o to, żeby "jakoś było".

Ktoś tutaj porównał kupno konia do zajścia w ciążę. Porównanie jest o tyle trafne, że faktycznie, jak ktoś to zrobi, to często nie żałuje, nie wyobraża sobie potem życia bez tego wydarzenia, etc., ale do diabła- może gdyby decyzja zapadła np. 2 lata później, to byloby dla wszystkich lepiej! Dojrzałość, umiejętności, warunki finansowe pozwoliłyby uniknąć wielu kłopotów, albo lepiej sobie z nimi radzić

Za dużo widziałam dziewczyn wydających na konia 3/4 marnej pensji, które nie mają czasu przyjechać do stajni częściej niż 3 razy w tygodniu, a ich życie prywatne lezy i kwiczy. W takim systemie o postępach jeździeckich nie ma co myśleć (kasa jest na marny pensjonat, o trenerze nie ma co marzyć), pociecha z konia dorywcza, a oprocz niego na nic w życiu nie ma miejsca.

Pauli, a może zainwestuj odłożoną kasę w profesjonalne treningi, naucz się więcej, zdobądź doświadczenie jeździeckie, a za jakiś czas kup sobie faktycznie wymarzonego konia. Nie śpiesz się, perspektywa się zmienia w miarę rozszerzania horyzontów  😉

Ale to też nie byłyby codzienne treningi tylko np. raz w tygodniu, bo to - nie ukrywajmy, kosztuje
Sama utrzymuje swojego konia z marnej pensji minimalnej ( jak na razie) i też nie jest mi w sumie łatwo. Ale zaciskam zęby jak tylko mogę aby moja kobyła miała te minimum socjalne i od czasu do czasu jakiś nowy kantar.
A kupno to był totalny przypadek. Bo wcześniejszy handlarz po 3 miesiącach czajenia się ( mojego) nagle odmówił mi sprzedaż swojej  kobyłki. Powiedziałam dość gościu na mnie nie zarobisz. Nie wiem czy chciał mnie wkręcić w większe koszty,  bo papiery do podpisu zawiozłam mu 2 tyg wcześniej. Może sprawiałam wrażenie niepoważnej rozbrykanej panienki .... czy coś w tym stylu. Ale jak tylko usłyszałam - NIE to NIE.
Nie miałam ochoty bawić się  jakieś ceregiele czy podbijanie , opuszczanie ceny. Chciałam konia. Nie wyszło.
tego samego dnia w którym odmówiono mi sprzedaży poznałam przypadkiem moją kobyłkę - jako 11 miesięcznego źrebaka.
Powiedziałam właścicielowi  jednej ze stadnin- mam tyle i tyle....jeśli ma pan coś te tej cenie dla mnie  biorę konia jeśli nie to ja już nie zawracam głowy.
Znalazło się....
Stała taka mała , samotna w boksie..... weszłam obejrzałam. Wyszłam a ona za mną... ;] Stanęłam a ona mi wsadziła nos pod pachę.  Wtedy była już krótka piłka:
- Dziś jest poniedziałek w środę jestem po konia.
Deal
Bez żadnych ceregieli , dodatków czy innych ukrytych niezdrowych przygód podpisaliśmy wstępną umowę- miałam sprawdzić sobie konia przez 30 dni. Po miesiącu podpisaliśmy stałe papiery i tak siedzi to moje małe gniade szczęście ze mną już półtora roku i nie ma dnia żebym nie dziękowała szczęściu za moją księżniczkę.
😅 😅 😁

edith: dodam jeszcze że  kilka osób dokucza mi z tego powodu że moja kobyła jest ni dla mnie - bo niby w wieku 2 lat 4 miesięcy jak koń ma 150 w kłębie to już BANKOWO nie urośnie.
Dla mnie najważniejsze żeby mój koń mnie rozumiał a ja mojego konia. Reszta przyjdzie sama. A Kucem szetlandzkim raczej nie  będzie.  Ważne żeby była zdrowa
miotła Pauli jest dorosła-ma zaplecze finansowe na czarną godzinę, ma pracę, ma chęci. Skoro podjęła taką a nie inna decyzje, to znaczy, że do niej dojrzała -swój rozum ma. Nikt jej do kupna kopytnego nie zmusza- pokazujemy tylko, że da się to wszystko pogodzić. Ja za to widziałam sporo dziewczyn, które mają konia, pracują, studiują dziennie i mają życie towarzyskie. Czego to dowodzi? Ze jedni sobie radzą lepiej, inni gorzej. Ot, życie.
Baltona, o gad, a co to za wstyd zaczynac przygode ze sportem w wieku 20 lat? o.0 niektorzy w tym wieku zaczynaja jezdzic!
dziwne jest dla mnei to co piszesz... chyba faktycznie nie powinnas miec jeszcze wlasnego konia...

Averis wlasnie! zapomnialam, poza praca koniem i studiami chlopa mam i przyjaciolki! lece edytowac posta, dopisze - zeby nie bylo - punkt 4: zycie towarzyskie  🏇
kujka Witaj w klubie ludzi z Pozakonnym Życiem Towarzyskim  😎
uuu Baltona, uważaj, bo będziesz miała w bęcki od Klubu Początkujących WKKWistek Koło Trzydziestki...
Ludzie w wieku 20 lat na prawdę jeszcze są w stanie się ruszać, a na LL limitu wieku nie ma.
Baltona Lepiej  chyba późno, niż wcale, hm 😉? Niektórzy nigdy nie dostają swojej szansy i dużo by dali, by być na Twoim miejscu- doceń to.
Czytam Wasze wypowiedzi i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że się da.

Obecnie chodzę do liceum, z moimi Chłopakami jestem już ponad 4 lata. I choć absolutnie nie żałuję, że dostałam je od rodziców i je mam, to dziś porządnie zastanowiłabym się nad zakupem kolejnego konia. Z pewnością byłby to duży koń, nie kucyk, z możliwościami sportowymi. Starałabym się też żyć ze świadomością, że kiedyś go sprzedam.
I choć wiele osób pewnie podniesie krzyk, nie zamierzam sprzedać swoich Chłopców. Wiem, że są w życiu różne sytuacje, ale mam wspaniałych rodziców i mam nadzieję, że jeśli podwinie mi się noga, to pomogą mi w trudnej sytuacji.
Bardzo jednak boję się studiów, możliwe, że wyjadę do innego miasta, oczywiście wezmę konie ze sobą. Będę też potrzebować dużego konia, by móc dalej się rozwijać. Chcę z jeździectwem wiązać swoją przyszłość i pracę, bo po prostu nie widzę się w innym zawodzie. Boję się, że nie będzie mnie stać na utrzymanie trzech koni i godne życie. Ale patrząc na niektórych próbuję sobie wmówić, że się da. Bo po prostu nie widzę innego wyjścia...
no tak, w wieku 20 lat należy położyc się w trumnie i czekać az nas robaki zeżrą  🤣

z moich obserwacji osoby z forum startujące w zawodach to przede wszsytkim osoby po 20 i radzą sobie bardzo dobrze! jasne, fajnie jest zacząc wcześnie, ale nie kazdy ma na to sznase. a 'starszy' wiek w zaden sposob nie przeszkadza w startach, ani w rozwoju jeździeckim. jedyna przeszkodą jest brak chęci, bo na brak finansów zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie 🙂
Tak, macie całkowitą rację 🙂

Ale ja jestem takim typem, któremu trzeba wszystko wbić do głowy i jeszcze poprzeć dobrymi argumentami 😁
Ale za to Wam serdecznie dziękuję :kwiatek:

No i w sumie wychodzi na to, że teraz  trzeba ciężko pracować, żeby później zbierać swoje owoce.... Co mam na myśli - żeby teraz jeździć i dążyć do perfekcji, a później zajmować dobre miejsca. 🙂
o mamo;] ja zaczęłam w ogóle wsiadać mając lat prawie 20... no to już dla mnie żadnej szansy nie ma;P

w tej chwili bym się na kupno nie zdecydowała, ale możliwe, ze ta sytuacja się zmieni za kilka miesięcy. Zarabiam na rodzinę, psa, konia, studiuję dziennie i jakoś żyję. Trzeba się liczyć z tym, że wyśpimy się po śmierci. Ja mam dodatkowy bonus w postaci kilku kilogramów mniej;] Stać mnie chwilowo i czasowo wyrabiam tylko na współdzierżawę, ale też chyba nie porwałabym się od razu po wyjściu z rekreacyjnej zapadłej dziury na pełną opiekę nad własnym kopytnym gdyby tych przeszkód nie było. Plan kupna jest, oszczędności się powoli pomnażają i czekają na tego jedynego i na moje większe doświadczenie. 
Kurde, jak mogę jeździć LL w wieku 23 (!!!) lat? Wstyd, chyba nauczę moją 7-letnią kuzynkę jeździć i niech ona pyka te LLki na moim koniu, a ja będę tylko dostojnie siedzieć na trybunach z kocykiem na kolanach i "balkonikiem" pod ręką  😁
Dzionka, ja mam jeszcze 9 miesięcy na jeżdżenie LL, kurcze, muszę zacząć od przyszłego tygodnia, bo potem to już śmierć i czarna rozpacz.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się