Forum towarzyskie »

Muzykalne voltopiry i re-voltowicze :)

zaczęło się w wieku 6 lat zapisaniem do zerówki Szkoły Muzycznej
potem miałam iść tam do I klasy, uczyć się gry na skrzypcach, ale nie dało rady dopasować planu zajęć z normalną szkołą

w związku z zawieszeniem planów o Muzycznej 4 lata nauki gry na pianinie - ale to nie było moje powołanie, a może nauczyciel nie miał umiejetności dydaktycznych

później 4 lata nauki śpiewu - Tercet Wokalny, najpierw z koleżanką i kolegą, później z dwiema koleżankami, festiwale, nagrody, miały być nagrania, ale nie było żadnego z nas na to stać

W liceum, z bliżej niezrozumiałych teraz z perspektywy czasu powodów, przestałam dążyć do w pewnien sposób pojętego zawodostwa muzycznego. Przestałam chodzić na lekcje i zajęcia stricte muzyczne.
Brałam za to udział w akademiach, przedstawieniach jako recytator i jedna z głównych szkolnych solistek. Nie był to czas stracony, bo poznałam kilka cudownych osób z którymi razem muzykowliśmy, szukaliśmy różnych dróg. W liceum zaczęłam też grać na gitarze. Mistrzostwa nigdy nie osiągnęłam bo granie na instrumentach jak już wcześniej pisałam chyba nie jest dla mnie. Ale opanowałam grę na tyle, żeby móc się prezentować czy to w gronie znajomych czy na nieco większych imprezach. I liceum to także czas scholki przykościelnej, cudownych wyjazdów z tymi ludźmi, pieszych pielgrzymek kiedy śpiewało się całymi dniami, festiwali i festiwalików.

Po maturze, na pierwszych latach studiów zupełnie przestałam mieć do czynienia z muzyką. Dopiero na trzecim roku coś ruszyło na nowo, i to tak skutecznie, że spełniło się moje marzenie z dzieciństwa.
Zaczęłam pracę w chórze Teatru Muzycznego,  w którym spędziłam 3 sezony. Cudowna sprawa, spełnienia siebie - i muzyka i sztuka aktorska jednocześnie. Straszny dwór, Carmen, Księżniczka Czardasza, koncerty okolicznościowe, Gale, cykl Mozartowski - niesamowite wspomnienia. Ale niestety bajka się skończyła i musiałam zakończyć współpracę.

Teraz od ponad 2 lat znowu nie muzykuję. Brakuje mi tego strasznie. Mam nadzieję, że wkrótce znowu uda się wrócić do muzyki. Jak, gdzie i kiedy - nie mam pojęcia. Pewnie znowu życie czymś zaskoczy,
Owszem, miałam sprawdzany słuch , mam absoluta, jak to się mówi. I wbrew pozorom to nie jest rzadkośc. Według badań muzykoznawców przeprowadzanych na dzieciach ogromny ich odsetek rodzi się ze słuchem absolutnym, po czym w miarę "ucywilizowania" zdolnośc ta zanika. Sama znam sporo osób (a moze mam takie szczęście,ze ich spotykam), którzy słuchem absolutnym mogą się poszczycic.

Jak każdą umiejętnośc jednak wszystko trzeba szlifowac i pielęgnowac, zeby potrafic ją wykorzystac 😉 co tez robię, niestety nei w takim wymiarze, jak bym chciała😉


Ah..bycie muzykiem, to w PL ciężki kawałek chleba..neistety ;( dobrze,ze mieszkam w Niemczech  😎

jak byłam dzieckiem miało być pianino.
byłam chyba na 2 lekcjach, bo niestety pieniędzy nie było 🙁

myślę by do tego wrócić, ale tym razem wolałabym sama się uczyć i bawić się w granie dla przyjemności.

i gitara.
trochę grałam, potem kupiłam masakrycznie drogą gitarę by poderwać chłopaka ( skutecznie gdyż jest moim mężem ) i właściwie na niej prawie wcale nie grałam, bardziej mąż.
gram jak mnie najdzie ochota ( raz na kilka miesięcy ) ale musze być w domu sama - nikt nie ma prawa tego słuchać 🙂
ewentualnie szanty na mazurach ale muszę być nieźle wstawiona by się nie wstydzić 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się