ademaro

Konto zarejstrowane: 21 listopada 2014

Najnowsze posty użytkownika:

Dzik Dzika Dzikiem pogania... czyli o co chodzi...
autor: ademaro dnia 19 stycznia 2019 o 00:58
Przeczytalam cala dyskusje i w sumie odczuwam takie skrajne emocje co do niektorych wpisow. Z kilkoma sie zgadzam, kilka jednak mnie przeraza.
Co do samych dzikow - w moich okolicach prawie nie wystepuja i poza dwoma czy trzema przemarszami rocznie kilku sztuk to praktycznie ich nie widuje. Takze osobiscie nic do nich nie mam. Ale wiem i widzialam jakie szkody czynia na lakach i polach rolnikow i nas koniarzy i przyznam, ze nie bylabym zachwycona, gdybym co rano zastala lake wywrocona do gory nogami.
Zdaje sobie sprawe ze dzikow jest zbyt duzo i trzeba regulowac ich liczbe odstrzalami i w sumie nie mam nic przeciwko. Ale wedlug mnie ASFu to raczej nie zwalczy.
Wielu jak sadze sie nie spodoba moj wpis. Mimo ze mam nieco ponad 40 lat wiec tak jakby jestem pokoleniem juz tej nowoczesnosci to jednak blizsze  mi sa czasy kiedy to w gospodarstwach mialo sie troche swinek, krowek, kur i konika i to byly lepsze czasy pod wzgledem wartosci produktow zywnosciowych. Jako ze niestety przyszlo mi mieszkac w strefie zapowietrzonej, wiec od dluzszego juz czasu swinki sobie uhodowac nie mozna a byla co roku na swieta wedlina z wlasnej swinki. I na poprzednie swieta BN  zakupilismy mieso w Tesco ( ktos tu pisal ze takie normy spelniaja ze niech sie wiesniaki ze swoja swinia schowaja) i to nie bylo mieso z promocji. Kielbase robilismy jak zawsze od dziesiecioleci, ten  sam przepis to samo wykonanie.  Nawet psy tego nie chcialy jesc. Mieso obrzydliwe jak kauczuk. W zyciu juz tego swinstwa nie kupie.
Nawet sikorki nie chca dziubac tej sloniny ze sklepu.
W tym roku pojechalismy w okolice wielkopolski. Tam znajomy swinki chowa na kartoflach i zbozu. Zaopatrzylismy sie i wreszcie zjedlismy normalnego kotleta. A z 3 kg sloniny dla sikorek zostaly tylko skorki. No i wisi ta z tesco juz od swiat. Praktycznie nie ruszona.
Nie wiem jak ludzie to mieso jedza. U mnie praktycznie zawsze bylo wlasne. Miesa sie duzo nie je no ale jednak w menu jest wpisane.
Cale szczescie mam jeszcze krowe wiec wlasne mleko, serek czy maslo i do tego jajka od wlasnych kur i rosol na wlasnej kaczce i jakos sie zyje. W koncu nie samym jedzeniem zyje czlowiek.
Szkoda tylko ze ten chleb trzeba jesc z pszenicy pryskanej 20 razy. Czasem upieczemy z wlasnej maki na zakwasie ale to jednak duzy koszt i  czasochlonne jest. Wiec sie je ten wypelniacz na spulchniaczach.
Jedzenie jakie sie dopuszcza dla ludzi nie spelnia zadnych norm. To jest wszystko smietnik zlozony z samych chemikalii - opryskow, antybiotykow, hormonow.
Jajka w sklepie czy na pewno sa zdrowe?  A skad i gdzie do naszych sklepow trafily jajka skazone salmonella.

To ze zywnosc jest taka a nie inna to wlacznie wina ludzi takich ktorzy walcza o to by istnialy tylko wielkie fermy po kilka tys zwierzat w kupie i wielkoobszarowe gospodarstwa. Faszerowanie swini by urosla w 3 miesiace. To nie jest naturalne i predzej czy pozniej odbije sie na naszym zdrowiu.
Ja chyba jednak jestem dziwna bo mleko ze sklepu w ogole mi nie smakuje. Ale wole byc dziwna. Bo skoro moje koty majac w misce karme whiskas zarowno mokra jak i sucha to wola najpierw wypic mleko prosto od krowy i same sie go domagaja no to chyba musi im smakowac. Zrobilam pare razy eksperyment i dalam im ze sklepu mleka i zaden nie zjadl. Popatrzyly sie na mnie jak na debila i poszly.
Ja lubie obserwowac zachowania zwierzat i mozna sie od nich wiele nauczyc.

Zgadzam sie z tym ze w wielu malych gospodarstwach panuje syf. Brudne zwierzeta i zaniedbane i czasem  trafi sie tak ze sie odechciewa od takiego rolnika cos kupic. Ale wielkie fermy to wielkie skupiska chorob zakaznych i zadna bioasekuracja nie uchroni w 100% tych zwierzat. Znam bardzo wielu hodowcow z okolicy ktorzy hodowali po 10 maksymalnie 20 swin i przez lata prawie nikt nie zglaszal o padlych swiniach. Na swoim przykladzie moge napisac ze jak pamietam to przez ponad 30 lat jak siegam pamiecia nie padla nam ani jedna swinia. A hodowalismy po 5 - 10 rocznie, nie duzo, bo gospodarstwo male i raczej dla wlasnych potrzeb, ale kiedys dalo sie z takiego gospodarstwa wyzyc i przy odrobinie wysilku mozna bylo jeszcze odlozyc kasy na gorsze czasy.  Bo byla jak nie swinka to cielak to byka sie odchowalo i za mleko i w kazdym miesiacu byl zastrzyk gotowki.
I swinia rosla ok 8 miesiecy do sprzedazy do ubojni i do 10 miesiecy dla siebie, ale mieso sie nie marnowalo nikt nie wyrzucal. A teraz kwitnie i smierdnie pod lada bo nie schodzi.
Po co ubijac tyle zierzat skoro nie jestesmy w stanie tego przejesc. Po co tyle hodowac. Kto na to pozwala by ubijac zwierzeta by potem ich mieso sie zepsulo. Wielkie fermy powinny byc zlikwidowane.
I jeszcze, nie wiem jak jest teraz, ale jak robilam staz w kurnikach to bylo pare lat temu, nie bede sie rozpisywac 3 kurniki, kury poupychane jak w karcerach, niestety byl to chow klatkowy. Smrod niemilosierny. Kury bez pior z golymi doopami.
I jeden kurnik sciolkowy. Wcale nie lepiej.
Sory wole jajko od chlopa przynajmniej kura slonce widzi i robaka dziubnie. Na szczescie mam swoje kury.
Proponuje jeszcze odwiedzic ferme hodowli indykow. Ale jak ktos ma slaby zoladek to gwarantuje sniadanie szybko oposci to pomieszczenie.
I na koniec przepraszam za brak polskich znakow. Niestety nie mam w telefonie.