Kacik jezdzca zawodowego

W sumie mamy wszystko tu, oprocz tematu dla tych zarabiajacych na zycie jazda. Mnie interesuje, kto z was, jak ja, pracuje jezdzac konie innych ludzi? Obojetnie czy ujezdzenie, czy skoki, wazne, ze zajmujecie sie treningiem koni sportowych. 🙂  🏇

W sumie sa dobre i zle strony takiej pracy. Konie przychodza i odchodza, nie zawsze lubimy te, ktore jezdzic musimy. Czasem te konie rozwijaja sie w calkiem innym kierunku, niz wlasciciele sobie wymarzyli, czasem klienci przyjezdzaja o 18😲0 i trzeba do nocy konie pokazywac itd itp

Piszcie  😀


Uściśliłam trochę tytuł, żeby po kilku stronach nie pisali tu wszyscy, którzy co jakiś czas na konia wsiadają a nie chce im się pierwszeg posta czytać 😉 D.
Ja sobie tak dorabiam (ujezdzenie), aczkolwiek glownie to jeszcze rodzinka mnie utrzymuje. W tej chwili mam przewe przymusowa, i nie wiem czy potem wracac do tego czy nie. Glownie dlatego ze w PL jest dosyc ciezko o taka prace, sa srednio płatne w wiekszosci, podaz wielka  popyt duzo mniejszy..  Generalnie boje sie cale swoje zycie zwiazac z taka praca ze po prostu sie kiedys jak bedzie maz/dzieciak to sie nie utrzymam 😡  W skokach chyba łatwiej o taka prace.
Na samym poczatku przyzwyczajalam sie do tych koni, zal mi bylo jak szly na sprzedaz, ale dosyc szybko to mineło, az nadspodziewanie.  Wiekszosc koni lubiłam, choc bylo kilka ktore skrycie chciałam zeby te cholery ktos wreszcie kupil 😁 
ushia   It's a kind o'magic
11 stycznia 2009 16:01
Anka, pamietam z volty ze mialas swego rodzaju kryzys zwiazany z praca i to mnie wlasnie nurtuje - czy fakt, ze jest to Twoja praca nie zabija przyjemnosci?
Anka, ja mam takie pytanie czysto techniczne, mam nadzieję, że mogę tutaj zapytać... pracujesz w niemczech, więc zapewne mówisz po niemiecku? są stajnie, w których znajomość niemieckiego nie jest konieczna, jeśli zna się angielski? zawsze mnie to nurtowało... 😡
Kucyk - sa takie stajnie. W wiekszych stajniach jest sporo ludzi z roznych panstw i wtedy wszyscy porozumiewaja sie w jezyku angielskim. Zazwyczaj nie ma wiekszego problemu jesli  nie znasz niemieckiego.
Z mojego doświadczenia wynika, że sport wykonywany zawodowo, to zupełnie coś innego niż sport "amatorski", mimo że często jest wykonywany na niegorszym poziomie. Ale jest to taka sama praca jak składanie telewizorów w fabryce lub praca w biurze reklamy lub bycie prezenterką w TV. Ot praca. Nie ma sentymentów, nie ma skrupulatnego przygotowania konia (sprzętu, w zależności od dyscypliny sportowej), nie ma, przede wszystkim WYBORU!  😕 Pracodawcę, sponsora nie interesuje czy te zawody, ten sprzęt ci odpowiada czy nie. Jest to właśnie praca. Tak jak osoba roznosząca gazety nie może sobie wybrać czy będzie roznosić "SuperExpres" czy "Twój Styl". Miałam okazję spróbować. I wiem, że to nie dla mnie.  🙄
Lets-go- i tu Ci powiem, że nie we wszystkich przypadkach, miałam okazję pracować u właśnie jeźdźca jeżdżącego zawodowo, i miał On wpływ na to jakie konie kupowali pracodawcy, sprzęt dopasowany, jak nie pasuje telefon do właściciela konia i na drugi dzień mieliśmy co trzeba było. Właściciele koni w tym przypadku mało się znali na sprawie, ot 'mam konika i jest superowy' owszem jest superowy bo ktoś w niego wkłada swoją pracę, nie powiem bo serce również, a zawody uzgadniał z nimi ale 90% to była decyzja właśnie jeźdźca gdzie jedziemy 🙂
W tej chwili mam przerwę w jeżdżeniu. A może to już definitywnie koniec (na cudzych koniach)? Pewnie, gdyby w PL była możliwość pracy zupełnie na pełny etat to nie chciałabym nic innego robić, tylko jeździć. Alle nie za bardzo mam szanse (że o związaniu rodziną nie wspomnę), bo nie mam wybitnej (prawie żadnej) kariery sportowej. Zawsze tylko robiłam/odrabiałam konie. Przygotować do N, C i wio: do właściciela, juniora, na sprzedaż. Pułapka bycia beraitrem. Na pewno część sentymentów trzeba schować do kieszeni, ale czy one znikają? Myślę, że je po prostu głęboko ukrywamy. Ale... czy to wliczone jest w cenę? W PL na pewno nie. Powtarzam sobie: nieważne, czy kocham konie; ważne, żeby one kochały mnie. Trochę żałuję, że "wpuściłam się" w konie, zamiast powalczyć w swoim zawodzie, dorobić się trochę, kupić sobie konie i jeździć nie musząc się liczyć z cudzym widzimisię. Ale co się nauczyłam to moje 😀 Najmilsza chwila? Gdy pewna polko-kanadyjka (kupiec) po pokazie koni zawróciła, przewędrowała całą halę i oświadczyła: "chciałam powiedzieć, że Pani przepięknie jeździ".
Wydaje mi się, że prościej jest jeździć w "fabryce koni", niż mieć do czynienia z niektórymi właścicielami - tu często dochodzi emocjonalna zazdrość (o swojego konia) a wtedy jest niefajnie.
Teraz chyba spróbuję uruchomić opcję zarobić - kupić - jeździć, choć w dobie kryzysu może nie być łatwo. Pocieszam się słowami rotmistrza/generała Gutowskiego: "Niech Pani nie przestaje jeździć! Na Mistrzostwo Olimpijskie jest czas do osiemdziesiątki!" Wsio taki licencję na ten rok odnowię!
Powodzenia w pracy i dobrych obrotów koła fortuny!
Anka, pamietam z volty ze mialas swego rodzaju kryzys zwiazany z praca i to mnie wlasnie nurtuje - czy fakt, ze jest to Twoja praca nie zabija przyjemnosci?



W tej chwili nie, bo wlasnie jestem w takiej stajni, w ktorej sie rozwijam, i to codziennie. W poprzedniej pracy codziennosc dobila mnie, a dodatkowy brak treningow i mozliwosci stal sie udreka.

Mysle, ze teraz znalazlam wlasciwe dla siebie miejsce, pod skrzydlami super trenerki, ze stawka dobrych koni (moja lista jest super, w porownaniu do zeszlego roku), z dwoma konmi na zawody itd itp. Jesli sie znajdzie, czego sie szukalo, to sie czerpie radosc z pracy.  🙂

Tylko trzeba to znaleźć.. a u nas to hmm.. prawie nierealne
[quote author=lets-go link=topic=1404.msg144405#msg144405 date=1231709700]
Nie ma sentymentów, nie ma skrupulatnego przygotowania konia (sprzętu, w zależności od dyscypliny sportowej)
[/quote]

😲 pierwsze slysze...
Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
12 stycznia 2009 20:35
Czasem te konie rozwijaja sie w calkiem innym kierunku, niz wlasciciele sobie wymarzyli


nie jestem jezdzcem zawodowym ale cos o tym wiem.  😉

wkurza mnie ze te konie ktore jezdze nie maja połowy potrzebnego im sprzetu i musze korzystać ze swojego. 🙄
[quote author=lets-go link=topic=1404.msg144405#msg144405 date=1231709700]
Nie ma sentymentów, nie ma skrupulatnego przygotowania konia (sprzętu, w zależności od dyscypliny sportowej)


😲 pierwsze slysze...
[/quote]

Możesz zatrzymać sobie konia? Ktoś liczy się z Twoja sympatią do konia? Czy ktoś się ogląda na Twój sentyment do konia "X" ? Myślę, że nie. Dlatego mnie to nie odpowiada 🙂
No ale nie przesadzajmy z tymi sentymentami - wiadome ze wiekszosc koni a u czesci pewnie i wszystkie ida na sprzedaz i tyle. To co ma szef robic? Glaskac nas po główce i pytac czy konis odpowiada, a jak niedobry to moze zmienimy? No nie robmy paranoji... 😀
Ja podpisze się pod tym co napisała Lets go.. Jeździłam kiedyś.. bardzo cieszyło na początku - możliwość startów, kilka koni dziennie pod tyłkiem, przybywa umiejętności, doświadczenia..  z czasem euforia minęła, bo prędzej czy później przychodził dzień rozstania, a im później, tym bardziej bolało.. W tą pracę wkłada się mnóstwo energii, całe serce, cały swój czas, swoje życie, no i gdzieś tam zaczyna się mieć apetyt na wyższe konkursy, bo konik dobrze sobie radzi w np 120 i zaczynamy jeździć 130 .. tylko zaczynamy, bo pojawia się kupiec i zabiera konia.. A szef przyprowadza kilka kolejnych, "lepszych", z tym, że surowych.. 🙁 I wszystko zaczyna się od początku.. Obiecałam sobie, że już nigdy nie wrócę do takiej jazdy.. Teraz opiekuję się końmi, jeżdżę, nawet czasami powygłupiam się na jakimś czworoboczku, bo ze skokami dałam już sobie spokój, ale jest to zdecydowanie bardziej opieka, zabawa  niż jeżdżenie z którego jestem rozliczana i wciąż pod presją, że trzeba wyżej,  nawet młodym, niedoświadczonym koniem.. no i koniecznie na czysto, bo potencjalny kupiec patrzy.. 👀 😤
Aventia ,teraz doczytałam Twój post  😡 tak masz rację, po to są tacy jeźdźcy, i powinni o tym pamiętać 🤦.. ale trudno zapanować nad emocjami, konie to nie pudełka, czasami po prostu zakochujesz się w którymś, no i ta nieszczęsna, zgubna ambicja cierpiąca gdy siedzi się kilka lat w tej samej wysokości a wyższe konkursy kuszą.. 🤔
No z ta ambicja to fakt, zanim kon dojdzie ewentualnie gdzies wyzej to juz chetny kupiec sie na niego znajdzie i kuniec. Trzeba by miec szefa ktory by wyczekiwal najlepszy moment na sprzedaz konia w zaleznosci od jego potencjalu, mozliwosci.
lets-go mnie chodzilo o ten brak skrupulatnego przygotowania koni. Bo w profesjonalnych stajniach raczej sie czlowiek przyklada do pracy. To samo jest, jesli chodzi o sprzet.

Jasne, ze sie przyzwyczajam do koni, ale ja cale zycie jezdze na cudzych koniach, wiec juz jestem przyzwyczajona do faktu, iz wczesniej czy pozniej mnie opuszcza. Wlasciwie nawet ciesze sie, jak stare konie ida, a nowe przychodza, bo to jest moja praca i jesli nie bedziemy sprzedawac nic, to nie bede zarabiac pieniedzy 😉

Na zawody jezdzimy zazwyczaj z konmi, ktore juz maja wlascicieli i zostaja u nas w stajni w treningu. Moje dwa nie opuszcza mnie tak szybko. Wlasciwie tylko stajnia skokowa i jeden jezdziec ujezdzeniowy startuja na koniach na sprzedaz.
Ja tylko chciałam wyrazić swoje zdanie co do sportu (jakiegokolwiek) zawodowego. Myślę, że trzeba mieć odpowiedni do tego typu pracy charakter - ja na pewno nie mam. Raczej się "rozklejam" nad swoim (czymkolwiek swoim)  🤔wirek: Jestem zwyczajnie "wierny kundel", i najlepsze też są efekty mojej pracy wtedy: skupiona na jednym, wkładam cały wysiłek w ta sprawę. A przed wszystkimi, którzy pozostają przy sporcie zawodowym mam bardzo duży  👍 To tyle - powodzenia! 🙂 Ja tymczasem biegnę wyściskać mojego (jedynego!) Lordka! 😉
Aventia Najlepszy moment sprzedaży konia to ten, który zdecydowanie nie odpowiada jeźdźcowi 🙂
Do niedawna najlepszym momentem byłe sprzedaż koni tuż przed olimpiadą. Myślisz, że ci jeźdźcy tego nie przeżywali? (teraz jest chyba lepiej  - bo para musi się zagrać).
Jak zdefiniować ambicję? Mnie całe lata nie przeszkadzało, że nie startuję (w każdym razie mało). Traktowałam jeździectwo jako wymagającą sztukę, w której ciągle i ciągle można się doskonalić. A gdy jeszcze płacą 😅 Interesowała mnie... rekreacja. Trener zapytał:"Co rozumiesz przez rekreację?""No, żeby się nie męczyć i jeździć z przyjemnością. 130 bez zadyszki i piaff z uśmiechem na ustach 🙂""A wiesz, że mówimy o poziomie medalu ME?" "Wiem". "To ja w to wchodzę". Ale nie wyszło. Konie znikały zanim doszło do uczenia piaffów. Przygotowane do 130 zabierał klient.
Umiem bardzo dużo, ale nie tyle, ile bym chciała. Każdego konia jestem w stanie znacząco "poprawić". Niestety, po latach zaczęło mnie wkurzać, że każde dziecko, które przejechało to 130 na zawodach nie spadając na zakręcie - patrzy na mnie z góry. To, że kiedyś np. ŚP Zbyszek Ciesielski pytał mnie o zdanie jak pracować z końmi - tego nie wyrównuje. Po prostu - gdy się nie startuje w wysokich konkursach, to ludzie o tobie nie wiedzą. Dlatego, jeśli ktoś myśli o byciu jeźdźcem zawodowym, to polecałabym tylko wtedy, gdy ta możliwość startów jest gwarantowana. Kiedyś możliwość jazdy się kończy i wtedy co? Kto chce trenera, który nie jeździł GP?
AnkaDziękuję za wątek. Kiedyś przeżywałam z Tobą zmianą stajni (choć o tym nie wiedziałaś). To cudownie, że znalazłaś swoje miejsce na ziemi! Gratuluję i życzę licznych sukcesów.
Tez trzymałam mocno kciuki za Anke 😀
Ja mam wieksza satysfakcje jeżdżąc cudze konie, niewiem dlaczego i czy kazdy tak ma czy nikt.. Ale stanowczo wole jeździc cudze konie, no i w razie czego nie moja kasa, nie moje problemy (np. kontuzje,leczenia koni itp).
Halo żałujesz że sie poswiecilas tej pracy? Teraz bys sobie "darowała to" ?
Startowac to nie problem, na ogol jak szukaja jeźdzca to wchodza w gre starty, tylko gorzej ze to sa w wiekszosci mlode konie, i jak pisalas ida na sprzedaz zanim dojdziesz wyzej.  A co po pracy jeźdzca robic dalej, to troche problem, dorobic sie na tym fortuny to chyba raczej nie da( w PL), zgromadzic kapital na cos wlasne chyba tez ciezko, to zostaje bycie trenerem albo menadzerem jaiejs stajni albo... no nie za duzo opcji. A i te wchodze w gre tyko po osiagnieciu jakichs wynikow.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 stycznia 2009 12:39
A co po pracy jeźdzca robic dalej, to troche problem, dorobic sie na tym fortuny to chyba raczej nie da( w PL), zgromadzic kapital na cos wlasne chyba tez ciezko, to zostaje bycie trenerem albo menadzerem jaiejs stajni albo... no nie za duzo opcji

opcje faktycznie nie są zbyt zachęcające bo zdrowie, odpukać, może w pewnej chwili powiedzieć stanowcze nie dalszym jazdom kilku koni dziennie.

No i właśnie co potem.


Aventia Pisałam trochę wcześniej... Tak, gdybym mogła zawrócić czas, to wybrałabym opcję zarabiania kasy w swoim zawodzie, a potem kupno swoich sportowych koni (częściowo, przy okazji, na sprzedaż). Ale... gdy człowiek młody... to kto zasuwałby, żeby bardzo szybko zrobić dyplom i znaleźć etat, jeśli można codziennie jeździć po kilka dobrych koni 🤔wirek: A teraz cholernie imponuje mi dentysta - wkkwista 😍 W PL to jest o wiele lepsze wyjście (też wymaga determinacji, bo zarabianie i rodzina wciągają tak, że konie tylko na zdjęciach - tak jest u prawie wszystkich znajomych). No i kobicie zawsze trudniej: praca i dzieci to na ogół wystarczy 😜 Ano, trzeba wybierać - c'est la vie!  :emot4: Ja wybrałam dzieci i konie (samo się jakoś wybrało :lol🙂 Skąd mogłam wiedzieć, że "na starość" będzie mi brakowało jakiegoś "Pani profesor", "Pani dyrektor" etc. przed nazwiskiem? "Pani trener" - to jednak nie to samo. Wychowano mnie, że ważne jest to co człowiek umie, co sobą reprezentuje, co potrafi, jakim jest człowiekiem. Tylko teraz czasy trochę inne 🤔 Dlatego... kto jeszcze ma czas... i wybór... niech zadba o swój tzw. "status społeczny". Jeżeli komuś uda się to jako jeźdźcowi to  🙇 Życzę wszystkim chętnym z całego serca!
Ponia   Szefowa forever.
14 stycznia 2009 19:01
Skąd mogłam wiedzieć, że "na starość" będzie mi brakowało jakiegoś "Pani profesor", "Pani dyrektor" etc. przed nazwiskiem? "Pani trener" - to jednak nie to samo. Wychowano mnie, że ważne jest to co człowiek umie, co sobą reprezentuje, co potrafi, jakim jest człowiekiem. Tylko teraz czasy trochę inne 🤔 Dlatego... kto jeszcze ma czas... i wybór... niech zadba o swój tzw. "status społeczny". Jeżeli komuś uda się to jako jeźdźcowi to  🙇 Życzę wszystkim chętnym z całego serca!

Coprawda,do zawodowstwa to mi jeszcze trochę,brakuje ale jeźdze dodatkowo różne konie,dorabiając sobie.
bardzo Fajnie halo ujełaś to co zacytowałam.Tylko patrze na to z innej str.
Poświęciłam koniom ostatnie 10 lat życia wiem ,że to mało jak na ten sport.
Moim celem jest praca zawodowa jako zawodnika,skoczka bo właśnie skokami się zajmuję na codzień.Niekoniecznie w PL, bo wiemy jak syt. tutaj wygląda.
Ale.. no właśnie:
Poszłam na studia na zupełnie różny kierunek, bowiem studjuję administrację.Trafiłam na te studia przez przypadek,bo jedyne czego byłam pewna przed maturą to właśnie tego,że chce jeździć startować i pracować jako jeździec to był/ jest nadal mój cel.
Studjuję tą administrację,po to żeby mieć kawałek papieru że coś tam umiem w tym kierunku.
Zawsze coś innego,chwilami mam ochotę walnąć te studia w cholere, i pójść na jeździectwo, na studia trenerskie..tylko właśnie co potem,będę miała papier trenera, ale kto mnie w wieku dwudziestu kilku lat jako trenera zatrudni?Pewnie je skończę,ale później jako dodatek.
Zawsze może mi się "odpukać" coś stać, co wykluczy możliwość czynnego stratowania,czy pracowania z końmi,mówie tutaj przedewszystkim o kontuzjach.
I wtedy może być już za późno na cokolwiek innego,  więc te moje studia to taki plan B.
Ponius slusznie mowisz, tylko weź jeszcze pod uwage ze jak bedziesz miala np. 33 lata i nagle zachcesz robic cos zwiazanego z ukonczonymi  studiami to kazdy pracodawca spyta - a co Pani robila przez te np. 8 lat po studiach? Gdzie doswiadczenie,staze? I kaput..
Pozatym w PL to nie jest tak naprawde traktowane jako zawód - znajomi beda lekarzami, profesorami, na stanowiskach, tak jak Halo pisze, i troche strach ze czlowiek tez zateskni za lepsza kasą, stanowiskiem itp. Ja sie bardzo boje ze potem zostane na lodzie np. po 30-tce z kontuzją i cały swiat by mi wtedy runął, chyba za duze ryzyko jak dla mnie ..
Ponia   Szefowa forever.
14 stycznia 2009 22:13
Ponius słusznie mówisz, tylko weź jeszcze pod uwagę ze jak będziesz miała np. 33 lata i nagle zachcesz robić cos związanego z ukończonymi studiami to każdy pracodawca spyta - a co Pani robila przez te np. 8 lat po studiach? Gdzie doświadczenie,staże? I kaput..
Pozatym w PL to nie jest tak naprawdę traktowane jako zawód - znajomi będą lekarzami, profesorami, na stanowiskach, tak jak Halo pisze, i trochę strach ze człowiek tez zatęskni za lepsza kasą, stanowiskiem itp. Ja sie bardzo boje ze potem zostanę na lodzie np. po 30-tce z kontuzją i cały świat by mi wtedy runął, chyba za duże ryzyko jak dla mnie ..

Słusznie zauważyłaś;-)  jeśli coś mogę dodać,wątpię,że sie nawrócę ot tak, bo to mnie ogólnie nie kręci.
Chwilami dla mnie samej przerażające,bo poza końmi nie mam innej żadnej pasji,zainteresowań,od 10 lat są tylko konie konie konie konie,wszyscy i wszystko inne są na 2 miejscu.No bo właśnie,co z tego ,że będę miała ten papier jak będzie tak jak piszesz,że nie będę miła doświadczenia..?
Mam nadzieje tylko ,że uda mi się dojść do "pełnego" zawodowstwa,i nie będę musiała się tym martwić.
Po studiach wyjechałabym od razu z pewnością,jakbym znalazła pracę,tylko u mnie jest tez taki problem,że mam całe zaplecze, stajnie hale,dom tuż obok.I mimo,że niektórzy nie widzieli by w tym problemu,to jest bo wspólnie z tatą prowadzimy ten ośrodek,i nie mogę ot tak wyjechać.
Poniuś Myśl pozytywnie 😀 Ty masz na razie dobrze rokujące "okoliczności przyrody" (a i plan B całkiem, całkiem). Ja pisałam o sytuacji berajtra, osoby, która nie ma za dużo okazji do startów, nie ma własnych koni etc. Jeśli się startuje, to wystarczy jeden tytuł mistrza - i masz status, czeguś wszyscy zaczynają się w pas kłaniać 🙇  Teraz już mnie bawi (a kiedyś wściekało), że wystarczy L-kę wygrać, a lecą z gratulacjami ludzie, którzy wczoraj nie raczyli Cię poznawać 🙄 A coś się zmieniło od wczoraj? Lepiej się jeździ, czy co?

A ja mam takie pytanie (nie tylko do zawodowców); natchnął mnie temat o karaniu koni. Czy spotkałyście się z pewnym  szczególnym rodzajem "dyskryminacji" jeźdźców ze względu na płeć? Chodzi mi o taką przykładową sytuację: jadę pierwsze P na koniu, który niedawno nie raczył skoczyć nawet pierwszej przeszkody w LL. Koń staje przed szeregiem. Daję raz bacikiem po łopatce, reszta parkuru OK. I słyszę "aż ścierpliśmy, jak ty tego konia uderzyłaś".  OK - znaczy, że obowiązuje szczególna delikatność - bywa. Za jakiś czas słyszę: e, temu koniowi, to faceta jeźdźca potrzeba. OK. Wsiada facet, koń odmawia i ... dostaje takie manto, że aż świszczy. "O, jak sobie świetnie poradził! Co facet - to facet" 🤔 Czy naprawdę jeźdźcom "wolno" więcej niż amazonkom? Czy tylko ja mam takiego "pecha"?
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
07 lutego 2009 08:40
halo - nie jeżdżę zawodowo,ale mam swoje obserwacje...to nie do końca jest kwestia płci - to kwestia "pozycji" w światku,bo jak pan Znany Zawodnik jeżdżący GP spierze konia,to znaczy,że tak trzeba i koń tego potrzebował,jeżeli ktoś taki jak ja użyje bata -znaczy,że wyżywa się lub daje upust swojej frustracji....niestety jest tak, przynajmniej w Polsce,że im wyżej,tym więcej facetów i tym mniej kobiet...dlatego jest więcej znanych zawodników którym więcej wolno,dlatego też funkcjonuje stereotyp że facet poradzi sobie lepiej z koniem.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
07 lutego 2009 12:01
halo- ja mimo mojego kaczego wzrostu i wagi tyle co wór kartofli nie należę do bardzo łagodnych. zawsze szukam najpierw winy w sobie, ale kiedy już zwierzu zasłuży to nie mam przebacz 3 szybkie, porządne się należą. na zawodach jako ta nieznana miałam właśnie sytuacje podobną(z racji tego, że taka mała dziewczynka, a taki dziki ogier)wszyscy faceci chcieli mnie wyręczać, ale konio z facetofobi znane to nie pozwalałam. na zawodach niestety niuniuś dostaje zastrzyk męskości i często pokazuje charakter. sytuacja do opanowania spokojnie, ale czasem puknę(w żadnym wypadku nie szybkimi)kiedy się zacina i zaczyna stroszyć. jeden pan mądry zaczął wypominać, że do tego konia chłopa trzeba, że niebezpieczni jesteśmy, że tu dzieci są, a ja tego konia bije i jeszcze denerwuje i podjudzam do zjadania okolicznych osób  🤔  wtedy jeszcze byłam w fazie opanowywania wybuchów męskości i chwile potem zwierzu już spokojny. z szerokim uśmiechem podjechałam do krzyczącego pana i poinformowałam, że przy następnym rozradowaniu kucyka chętnie się zamienię i popatrzę jak pan dzikie zwierze opanowuje(pan znany zawodnik, żeby nie było). wsiadł i spadł... 😂więcej nie próbował dawać nam innych rad jak te z ziemi i nie powiem, ale widać było uszkodzone męskie ego. 😁
Aaa... czyli nie oszalałam i zjawisko jednak występuje! I... Ktosina... hm... może ma to związek z pozycją (w jeździeckim światku), ale to prowadzi do dalszych smutnych wniosków (patrz "awantura" nt. wypadku Oli Lusiny), że... kobieta ma zawsze niższą pozycję 🙄 (przynajmniej w skokach w PL).
Mam nadzieję, że bardziej chodzi o archetyp typu "damie nie uchodzi".
Nie chcę być źle zrozumiana, nie chodzi mi o "prawo do batożenia konia", a o IMHO  przesąd "że facet poradzi sobie lepiej". A wielu ludzi powinno mieć "kaktus na dłoni", tak się zarzekali, że ujeżdżenie owszem, ale w skokach to kobiety nigdy nic nie osiągną (to całkiem niedawno było - i jeszcze pokutuje).
No wlasnie, tez mialam problem z dyskryminacjá plci. Mimo, ze jezdzilam bardzo dobrze, nikt mnie nie chcial przyjác do zadnego klubu, czy tez towarzystwa umozliwiajácego starty na zawodach. Bylo dla mnie wrécz ponizajáce, ze dawali na zawody konia chlopakowi, co jezdzil jak ostatnia sierota, a mnie, osobie, która go ukladala i poprawiala to, co ten chlopak schrzanil (w ciagu 15 minut jazdy) jedyne, co pozwalali zrobic to zaplesc koreczki... tragedia.
Teraz pracuje w UK i dostalam szanse udzialu na zawodach. Od kwietnia zaczynam takze trening wkkw. Jezdze konie nalezáce do mezczyzn i na nich tez staruje jakis dresazyk albo skoki... Jednak co kultura to kultura, nasi polscy jezdzcy najwyrazniej jeszcze sá w tym temacie w lesie...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się