rozmowy o niczym

madmaddie   Życie to jednak strata jest
27 marca 2019 07:59
Dla mnie rozmowa rekrutacyjna jest dobrą opcją, żeby zweryfikować, czy ja chcę u nich pracować.
Zresztą - takie podejście pomaga - zapraszają mnie, bo chcą mnie zatrudnić, spotkanie jest po to, by sprawdzić czy do siebie pasujemy i czy moje skille są wystarczające na to stanowisko. Głupawe, idiotyczne pytania, zahaczające o moje życie prywatne, czy pytania, z czego zrezygnuję, skoro chcę u nich pracować, a robię jeszcze to i to (a przecież normalnie ogarniam aktualnie ten przedział czasowy pracy), sprawia, że robię tak:


Pracuję, żeby mi płacili pieniądze i tyle. Muszę mieć przy tym poczucie, że się rozwijam, mam jakieś sensowne obowiązki, no ale nie żyję z powietrza i mój pies też nie. Jestem polonistką i naprawdę, z całego serca, wolałabym pracować w innym miejscu niż korporacja, ale jest tu spoko, choć część rzeczy mnie wkurza (jak wszędzie), a nie mam wbudowanego poczucia misji, żeby się chwytać prac mniej płatnych (czy głodowo płatnych), a bardziej "szlachetnych".
Moon   #kulistyzajebisty
27 marca 2019 08:05
madmaddie, amen!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 marca 2019 08:22
Wrzucę Wam z tej okazji mój ulubiony komiks, którym z kumplami z roboty (byłej) przerzucamy się praktycznie codziennie 🙂 a ja codziennie cieszę się, że mnie to już nie dotyczy.

I tak, zdarzyło mi się w życiu milion razy podważać zdanie przełożonego i dyskutować (zawsze w kulturalny sposób), za co jestem cenionym pracownikiem. Zdarzyło mi się też rozpłakać przy szefie z bezsilności na myśl o tym, że pracuję z ludźmi niedojrzałymi biznesowo. I z tego drugiego powodu już mnie tam nie ma. Każdemu polecam takie rozwiązanie, praca to tylko praca, szkoda życia i zdrowia psychicznego.
Martita   Martita & Orestes Company
27 marca 2019 09:44
smarcik Boski jest ten obrazek  😍
Ja by się po prostu ZBUNTOWAŁA wewnetrznie. Jesli nie jawnie, bo to jednak trochę straszno stawiac się dyrekcji czy zwierzchnikom, to zbuntowałabym się wewnetrznie i robiła 1/3. Minimum. A w międzyczasie szukała innej roboty.


Amen. Ja się buntuję to czytając, rośnie mi wewnętrzny wk*rw na tego dyrektora i pracownice nabijające się z tego, że Ascaia śmie mieć zwierzęta. No bo co można wiedzieć o życiu i wydatkach nie mając dzieci!
Może wystarczy kilka razy odmówić czegoś, nie być pod telefonem ciągle, nie wiem co tam jeszcze można zrobić w ramach takiego buntu. Pracuj tak, jak Cie wynagradzają...
Ale nie trzeba mieć żadnych zwierząt, żeby stawka za prace sama z siebie była niezadowalająca. Myślę, że czas około 40-ki to jest czas kiedy się powinno zacząć robić sobie oszczędności na starość. Renta czy emerytura z ZUS-u to będzie porażka, zwłaszcza przy niskich dochodach. Warto odkładać dla siebie. I nie 200 zł na ewentualną chorobę zwierząt, tylko wyższe stawki gdzieś kitrac na koncie.
Nie trzeba mieć zwierząt, by takie stawki za etat były uwłaczające.
Ja jeszcze rozumiem pani sprzątająca, bez wykształcenia, chodzi i sprząta, ok. Ale tak...zwierzęta czy dzieci, czy chora matka, czy syn narkoman, czy dochowywanie starej babci która potrzebuje prywatnej opiekunki- co za różnica kto jakie ma zobowiązania?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 15:28
a ja jestem chyba jakaś durna, bo nie widzę takich wielkich ilości pracy, albo bym się musiała przebranżowić totalnie - głównie szukają do hr, logistyki i programistów, a ja mam działkę ochrona środowiska (zieleń)  😵
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 marca 2019 15:41
safie ale masz doświadczenie w administracji publicznej, nie? 😉 więc zawsze możesz iść do innej instytucji z sektora 🙂
safie, ochrona środowiska to jest chyba dość wąska branża, więc trudno się dziwić, że nie ma tylu ofert. Nie mniej jednak w wielu sektorach zapotrzebowanie jest ogromne i nie dotyczy to tylko HR i programistów. Ja na przykład, odnośnie mojej działki (analityka danych), przeczytałam niedawno, że na jednego pracownika przypadają trzy oferty pracy 😀

Do mojej już-prawie-byłej firmy non-stop szukają ludzi, nawet bez doświadczenia albo bez wyższego wykształcenia - chętnych jak na lekarstwo.

Ascaia, z ciekawości - czy w obrębie Twojej branży nie ma szansy na zmianę?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 marca 2019 16:11
fin akurat analityka należy do zainteresowań branży IT, więc to można podciągnąć pod "programistów" 😉 (w sensie, że osoby spoza branży raczej większość nazywają programistami, a nie architektami, analitykami biznesowymi czy ux designerami  :hihi🙂 a fakt jest taki, że w tej branży jeszcze na pewno przez jakiś czas rynek pracownika będzie  🙂
majek   zwykle sobie żartuję
27 marca 2019 16:17
safie, a taki HSE officer (jak to bedzie po polsku?) to podlega pod Twoja branze? Bo moze trzeba jakis kurs sobie dorobic np.
Ja co prawda w UK, ale to calkiem powazne stanowisko u nas. I dobrze placa.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 18:41
smarcik, szukam, ale nie jest łatwo - tzn. pilnuję tych miejsc, gdzie są lepsze zarobki.

majek , bezpieczeństwo i higiena pracy? Właśnie dzisiaj mi koleżanka podrzuciła pomysł podyplomówek z tego zakresu - już mam kilka szkół wytypowanych w okolicy.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 marca 2019 18:49
safie a Ty mieszkasz w jakiejś małej miejscowości? Nie myślałaś o pracy w większym mieście? Tzn tak Cię kojarzę, ale mogę zupełnie się mylić 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 18:50
smarcik, w małym, ale w centrum aglomeracji śląskiej.
Przepraszam, że się wyłączyłam. Musiałam ochłonąć, nabrać dystansu.
Poza tym mam obecnie i sporo pracy w pracy (to tak w temacie 😉 ), bo jutro konkurs, w pierwszy weekend 3-dniowe wydarzenie z gośćmi z zagranicy, w kolejny weekend 3-dniowy przegląd teatralny. Do tego właśnie nadchodzi termin składania wniosków dotacyjnych, więc piszę kilka zleconych prac (czyli nadal w temacie - właśnie dorabiam, więc może jednak nie jestem śmierdzącym roszczeniowym leniem 😉 ).

Ogólnie mówiąc to mnie zabolał głównie ten aspekt ogólnoludzki, społeczny, psychologiczny - słowa usłyszane od dyrektora, ale jeszcze bardziej te przytyki od starszego pokolenia. Od tych samych osób, które kilka lat temu wypominały mi czy nie łapię zbyt wielu srok za ogon np. w kontekście prowadzenia jazd konnych. Bo po wizycie u dyrektora teraz mam ciosane kołki na głowie. A to, że nie wypada iść z taką prośbą (?!). A to, że pewnie trochę oszukuję z tym "nie mam kasy, nie stać mnie". A może jestem rozrzutna. A może bym oddała kota i psa. Itp, itd. Miałam dwa dni takich wymówek, wygłaszanych opinii. Od osób, od których się takich słów nie spodziewałam, bo do tej pory mówiły zgoła co innego... A tym bardziej, że okazuje się, że dyrektor jednak coś tam przetrawił w sobie i zaproponował pewne rozwiązanie. Dalekie od ideału, ale jednak. Ale tym bardziej teraz starsze pokolenie moich koleżanek ma teraz używanie.

Co do samych finansów, to... no wiem jaki zawód wybrałam. Mam tego świadomość. Cudów nie oczekuję, kokosów nie oczekuję. Ale uważam, że to by z pensji wystarczało na życie to nie jest wygórowane.

Co do zmiany pracy - w Lublinie wielkiego wyboru nie mam. Poza tym... no nie chcę porzucać swoich projektów. Wiem, wielu z Was to trudno zrozumieć. Ten emocjonalny stosunek do pracy, zaangażowanie i rzucanie serca na szalę. Ale humaniści tak mają. No po prostu. To jestem ja, takie podejście i wiara w takie ideały mnie określa jako człowieka. Stanowi istotę mojego bytu. I już.
Pracy na razie zmieniać nie będę. Ale chyba mi mijają różne wyrzuty sumienia w stosunku do firmy i... ludzi. Spróbuję znaleźć jeszcze jedno dodatkowe pole zarobkowania (dziękuję jeszcze Anaa za podpowiedź :kwiatek: ) I nie zamiar nie mieć skrupułów by mówić w pracy etatowej, że sorki, ale mam też inne obowiązki. Skoro zostało mi powiedziane, że jestem głupia i naiwna, że trzeba "grać na siebie", itd... to właśnie to będę robić.

Wbrew temu, co chyba część z Was myśli, ja nie jestem cichą myszką w pracy. Daję się wykorzystywać - to fakt. Ale dlatego, że... no właśnie ze względu na całą ideologię jaka mną kieruje życiowo. Na to jak postrzegam swoją pracę, na tę misję i powołanie. 😉 Ale zawsze mówiłam i mówię głośno, co myślę. (dlatego z resztą nie należę do ulubienic dyrektora 😉 ) Nie jest dla mnie problemem pójść na rozmowę do gabinetu, itd. Nie ukrywam swoich opinii jeśli są prowadzone rozmowy, itd.
Tyle, że u nas jest... system feudalny 😉 Jest ten mocny podział na "władzę i szare pionki", podział na "starsze i młode pokolenie", itd. Z drugiej zaś strony to jest budżetówka, więc system zależności, małe budżety, z jednej strony "widełki" płac, z drugiej wielkie tajemnice ile kto zarabia.

I jeszcze co do robienia na "1/3". Oczywiście, u mnie nikt nie umiera. Ale często trudno robić coś na pół gwizdka. Bo niby co to miałoby oznaczać w praktyce? U mnie efektem pracy jest realizacja wydarzenia. Wydarzenie się odbywa lub nie. Trochę zero-jedynkowy system. Nie mogę trochę zarezerwować salę, a trochę nie. 😉 Nie mogę trochę umówić się z artystą, a trochę nie. Nie mogę umówić się z artystą, a nie zarezerwować sali. 😉 Nie mogę zapowiedzieć połowy uczestników czy napisać pół materiału reklamowego, itd...
Pytanie czy mogę mówić "nie będę tego robić"... W momencie kiedy dostaję "polecenie służbowe". 
Ech...

Ale jak mówię - najbardziej boli ten zwód na ludziach. Jak potrafią być nieszczerzy i (chyba?) zawistni...

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 20:12
Ascaia, jak budżetówka to zarobki wcale takie tajne nie są - podlegają udostępnieniu w trybie informacji publicznej - oczywiście nie można zapytać ile zarabia pani XYZ, ale już jaki jest koszt utrzymania stanowiska zajmującego się tym i tym, jak najbardziej 😉

Ale wiem, jak to jest bo mój P. pracuje w promocji i też organizuje imprezy - no nijak się nie da zaklepać pół sceny. I facet tez jest traktowany "gorzej", bo nie ma dzieci - niestety wypada mu więcej weekendów pracujących czy popołudniowych imprez 🙁
safie, w teorii widełki są niby jawne, a w praktyce... pewnie sama dobrze wiesz jak jest. No i druga sprawa to pytanie o to kto z kolegów jakie właściwie ma stanowisko i jakie go obejmują widełki. W instytucji kultury jest trochę tych możliwości - jeden to animator, drugi artysta, trzeci ma etat łączony animacyjno-artystyczny, promocja to oddzielne stanowiska, techniczni oddzielne, administracja oddzielne, itd. Jakie właściwie masz zaszeregowanie to już chyba jest kwestia wspomnianych przeze mnie w pierwszym poście "układów"
PS. Ja poniekąd też jestem "urzędnikiem miejskim". 😉


I tak jeszcze co do ideologii...
Moją potrzebą jest pracowanie dla dobra publicznego. Moją potrzebą jest robienie takich rzeczy i w taki sposób, że spotkały się one z zainteresowaniem ludzi, żeby Ci ludzie byli zadowoleni, żeby dać im radość, przyjemność. Nie pracuję dla zadowolenia dyrektora czy mojej kierowniczki czy moich kolegów. Oczywiście, fajnie jeśli moje środowisko zawodowe docenia moją pracę. Ale jednak pierwsze w kolejności jest to by to odbiorcy, widzowie, uczestnicy wynieśli z uczestnictwa coś wartościowego dla siebie - emocje, doznania, umiejętności. To jest moja motywacja. 
Mialam raczej na myśli to, żeby ascaia nie organizaowała żadnych projektów których nie ma odgórnego nakazu organizowania. A pamietam że ni raz pisała, że zabrała się za jakieś " jej" projekt. Rozumiem że to jej dodatkowe aktywności w pracy których robić nie musi. Robi bo chce.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 20:31
Ascaia, no właśnie nie widełki, a konkretna kwota, ale to takie dywagacje z jednego szkolenia z udostępniania informacji publicznych - byłam bardzo zaskoczona, bo wydawało się, że pensja jest sprawą prywatną, a tu niespodzianka.  🤔wirek:
smarcik, tak odnosnie komiksu - kiedys naiwnie myslalam, ze tego typu obrazki i sucharowate korpo anegdoty z memow to takie obsmiewanie stereotypu... aaa potem zaczelam pracowac w korpo 😁 😂

Nawet nie chce mi sie wylewac tych frustracji, bo pewnie kazdy wie, o co chodzi i sam przerobil 😉 niemniej w kontekscie moich konczacych sie studiow i tego, ze wypadaloby znalezc jakas dorosla prace :P to nieszczegolnie napawa optymizmem, eh.

No i za stanowiska entry level sie dostaje kase taka, ze sie czlowiek zastanawia, czy nie lepiej isc na magazyn i przynajmniej nie musiec sluchac czczych gadek o frameworkach, benchmarkach i utozsamianiu z idea i kultura firmy 🤣
majek   zwykle sobie żartuję
27 marca 2019 21:08
Safie, niby tak (BHP) ale też się planuje strategie, jak firma ma działać, żeby zmniejszać zanieczyszczenie środowiska, ograniczac zużycie nieekologicznych materiałów i zamieniać ja na eko itd.
BHP jakoś zawsze mi się kojarzy z 'pamietaj Mieciu o kasku' i 'myj ręce po wyjściu z kibla'
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 marca 2019 21:21
majek, to chyba będzie audyt ekologiczny/środowiskowy - mam wrażenie, że to jeszcze u nas w kraju nie jest rozbudowany temat. Ja mam podyplomówki z zarządzania zasobami środowiska dla zrównoważonego rozwoju - była możliwość przystąpienia do egzaminu na audytora, ale chętna byłam ja + 2 osoby przez co nie zebrała się grupa, ale właściwie dziękuje za przypomnienie - napiszę do naszej opiekunki grupy może coś ruszą znowu w tym temacie.  :kwiatek:
tunrida, ale... jak to określić - to nie tak, że mamy odgórne narzucone projekty. To tak nie działa 😉 Naszą rolą jest także być kreatywnymi, szukać nowych formuł dla wieloletnich projektów, zaczynać nowe rzeczy. Animator kultury to także twórca.
A to, że robię czasem swój projekt, jednorazowy, z nadzieję na to, że może będzie powtarzalny to jest cała moja radość. I to jest porównywalne do tego jak dziewczyny pisały o "rozwoju na stanowisku".
Moja praca nie jest przekładalna bezpośrednio na liczby.
Kurteczka, nie wiem jak to lepiej wyjaśnić. 😉
majek   zwykle sobie żartuję
27 marca 2019 22:04
Ależ proszę bardzo, polecam się zawsze i do wszystkiego 🙂
Ascaia
Budżetówka która nie podlega mierzalności, gdzie takie cuda i jak przechodzi kontrole NIK'owskie?
Twoja praca jest bezpośrednio przekładalna na liczby w wielu wymiarach:
- ile kosztujesz w budżecie jako pracownik
- ile kosztują twoje projekty (miesięcznie, kwartalnie, rocznie, kiedy jest nasilenie) - zapewne przynajmniej cześć masz zawarta w planie zamówień
- ile wnosisz do budżetu - pisałaś zdaje się, ze składasz wnioski (nie tylko w prywatnych projektach, ale tez dla swojej jednostki)
- w jaki sposób określane są twoje zadania, cele i wykonanie w budżecie zadaniowym (jeszcze chyba to to funkcjonuje wespół z budżetem tradycyjnym)
- jaka jest powracalność artystów - czy godzą się ponownie z twoja jednostka współpracować
- jaka jest powracalność widowni - jeśli masz projekty targetowane na te sama
- ilość organizowanych imprez i przeglądów
itp. itd.

Warto dla przypomnienia przejrzeć własny zakres obowiązków, przełożyć to na priorytety własnego przełożonego/ departamentu/ jednostki - dokładnie w tej kolejności, i na pewno nie wszystko jest ich priorytetem. W przypadku poleceń służbowych, pytaj co jest priorytetem i za co masz się zabrać najpierw, niech szef decyduje. U was nie ma premii kwartalnych ? wszak ich zadaniem (wbrew logice) jest wyrównywać niskie widełki części zasadniczej. Nie robisz żadnych projektów unijnych, z których też mogłabyś coś dostać (pamiętając, że szef też dostać musi, więcej od ciebie) ? Czy twoja organizacja ma pod sobą jednostki podległe i/lub nadzorowane - jeśli tak, nie da się ich włączyć w projekty przy założeniu, że twój departament będzie koordynatorem ?
Jak bardzo chcesz (czy raczej w tej sytuacji musisz - ale na własne życzenie, bo od początku nie postawiłaś granic) to maksymalnie dużo nowości/ dodatków stopniowo przesuwaj na prywatna działalność.
30+ to nie jest jeszcze wiek stabilizacji zawodowej, wiec może warto pomyśleć o tym, by z dodatkowymi zdalnymi zleceniami wyjść poza miasto/region/kraj (tu angielski się przyda, np. UNESCO głownie w części consultant/expert/roster) - skoro bierzesz dodatkowe zlecenia to zapewne nie obowiązuje cie konieczność uzyskiwania zgody dyr. gen. na działalność/zlecenia/consulting/może nawet działalność gospodarcza przyszłościowo.

Przy stanowiskach eksperckich i ogólnie po początkowym etapie kariery zawodowej, siec znajomości to jedna z podstaw - jeśli jej nie masz, to twoje zaniedbanie.
Zacznij szukać i śledzić na linkedin osoby prywatne i organizacje branżowe, nie wiem jak to działa w kulturze, ale np. w sporcie na LI można znaleźć trochę ogłoszeń na dodatkowe zlecenia - w sporcie warto znać terminy mistrzostw świata/inne na wyższym szczeblu w poszczególnych dyscyplinach na kilka lat do przodu, co ułatwi wyszukiwanie danych.
Nie wiem do jak niskich stawek przyzwyczaiłaś ludzi z którymi współpracujesz i czy to do ciebie się zgłaszają o wsparcie z napisaniem projektu ? Bo jeśli sytuacja jest taka, ze to ty wyszukujesz źródła finansowania, to czas porzucić groszowe projekty, a postawić na te gdzie sa dostępne większe pieniądze i także samemu znajdywać firmy, które mogłyby się podjąć wykonania i zapłacić więcej niż uzyskiwałaś dotychczas.
Pomyśl tez o możliwości imprez łączonych - z jaka inna branża/targami/inne możesz połączyć siły w ramach jednego wydarzenia.
Dla przykładu podam ze w sporcie przy zdalnym zleceniu na 3-4 miesiące (zlecenie do pogodzenia z praca etatowa) na zorganizowanie imprezy wyższej rangi można zarobić 10-15 tys. brutto.
Czas sie zacząć cenić, w końcu nawet jeśli dla ciebie najważniejsze są ideały i wartości, to przecież twórców i ekspertów przy przeglądach chyba za darmochę nie ściągasz, widownia tez pewnie coś płacić musi przy niektórych wydarzeniach.
I tak już bardziej ogólnie, masz doświadczenie w pozyskiwaniu środków finansowych, co jest poszukiwana umiejętnością bezpośrednio przekładalną na liczby, teraz pozostaje nauczyć się wyszukiwać dobre deal'e i negocjować wykorzystując swoja mocna kartę przetargowa. Pomyśl ile wówczas będziesz w stanie osiągnąć dla kultury !
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
28 marca 2019 07:50
Safie, niby tak (BHP) ale też się planuje strategie, jak firma ma działać, żeby zmniejszać zanieczyszczenie środowiska, ograniczac zużycie nieekologicznych materiałów i zamieniać ja na eko itd.
BHP jakoś zawsze mi się kojarzy z 'pamietaj Mieciu o kasku' i 'myj ręce po wyjściu z kibla'


W sumie jeszcze CSR jest z tym nieco powiązany, a dużo większych firm zatrudnia teraz takich specjalistów 🙂 tylko to takie bardziej kreatywne stanowisko a mniej "urzędnicze" tzn związane z papierologią itp. U mnie taka osoba podlega pod dział marketingu.
ascaia czyli możesz robić 1/3. Możesz być mniej kreatywna, mniej zaangażowana, nie szukać nowych formuł do wieloletnich projektów. Możesz robić jakieś zwykłe minimum bez tego całego zaangażowania. A zaangażować się w swoje sprawy lub w odpoczywanie.
Powtarzam- wyrzucą cię? Znajdą kogoś innego na to miejsce?
Ale to już twoje wybory, twoje podejście do siebie, do pracy itd.

U nas jest świetna psycholog, ok 30 lat, może więcej. Odchodzi. Bo nie zamierza dymać etatu za 1800 zł i dorabiać po godzinach, bo jest już zmeczona. Idzie w inne fuchy. Miała opory przed zwolnieniem się, bo czuję się odpowiedzialna, bo lubi pracę z naszymi chorymi, bo kto ją zastąpi, bla bla bla. Po rozmowie ze mną powiedziała " dzięki, wiedziałam że ty mi to dobrze wytłumaczysz, masz racje, idę robić swoje, odchodzę".
Ja nie mówię, że masz odejść ( skoro zbytnio teraz uważasz że nie masz gdzie). Ja Ci mówię żebyś się szanowała i nie robiła za łosia. A co zrobisz, twoje wybory.
baba_jaga, ok, masz rację, złapałaś mnie na potknięciu językowym. 😉

Tak, faktem jest, że kulturę, jak wszystko na świecie można opisać liczbami.
(jedynie nie zgodzę się z czymś takim jak wskaźnik "powrót artystów"😉.

Ale to jest cały czas walka "szkiełka i oka" z ideą. Oczywiście jest to od nas wymagane przy planowaniu, wnioskach, przy sprawozdaniach. Ale każdy praktyk traktuje to jako zło konieczne. Mówienie o kulturze liczbami zabija ducha, to jest bardzo duży problem dla nas - porozumieć się z urzędnikiem.  Nie na tym polega nasza praca w sensie celu i owej "misji". Bowiem większość rzeczywistych i wartościowych rezultatów naszych działań jest niemierzalna.
A jeszcze inna sprawa jakie są oczekiwanie rezultaty w/g kolejnych moich przełożonych. To już nie do mnie pytanie. Tego właśnie dotyczył mój żal, że "nie wyniki pracy, a układy". Bo jak się okazuje to, że przynoszę firmie realny dochód, zewnętrzne źródła finansowania to "nie ma znaczenia"

W języku Twojej wypowiedzi wyczuwam myślenie korporacyjne, dużej firmy, itd. Tutaj to tak nie działa. Owszem z punktu widzenia tak zupełnie z boku, z punktu widzenia prawa różne sprawy powinny się móc dać zrealizować tak jak sugerujesz. Tyle, że teoria a praktyka... Słyszysz "nie" i to by było na tyle. 😉
Czytam Cię tak jakbyś miała na myśli duże eventy, koncerty, itd. A moje działania to inna skala, mniejsza. Taka bardziej "praca u podstaw". Zupełnie z resztą też nie przystająca do tematu sportu.


tunrida mogę być mniej kreatywna. Co jest jednoznaczne z zabiciem całej radości z mojej pracy.
Nie umiem i nie chcę umieć podchodzić do pracy bez zaangażowania. To nie byłabym ja.
Przecież wiadomo, że dalej będę trochę robić za łosia. Ten typ tak ma. Jak większość pracowników kultury czy pomocy społecznej.
Ale! Mam swoją przestrzeń do buntu i nawet w ostatnich dniach już go wprowadziłam w życie. Dotyczy to czasu przebywania w miejscu pracy, ogólnie czasu pracy, mojej dostępności poza nim, wyrzutów sumienia, odbierania dni wolnych za nadgodziny, planowania np. wizyt u lekarza pod plany w pracy (a mam w d... jak dostanę termin do endokrynologa to nie będę go przesuwać, bo np. szykujemy się do konkursu)
Przecież wiadomo, że dalej będę trochę robić za łosia. Ten typ tak ma. Jak większość pracowników kultury czy pomocy społecznej.


Nie o tym mówię. Mówię że osobiście Ty robisz za łosia w twojej grupie pracowniczej w pracy. Jeśli zamierzasz to choć nieco zmienić, jak piszesz, to odczujesz ulgę. Bo dopóki pozwlasz by Cię wykorzystywano, to będą to robić. Mogą Cię nawet lubić, szanować, doceniać... I dalej bez skrupułów wykorzystywać. Bo czemu nie? Skoro Ci " to pasuje". A pasuje skoro się nie stawiasz. Proste.
Stawiam się - mówię o tym wprost i na głos. No i jednak przez 10 lat zrobiłam też postępy w tym by sprzeciwiać się w działaniu.
Ale co zrobić gdy mówisz swoje, a dostajesz odpowiedź "nie"? Mam trzasnąć drzwiami i wyjść? Z pracy? No jednak jest ten system stanowisk nadrzędnych i podrzędnych, który powoduje, że masz wypełniać polecenia...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się