rozmowy o niczym

Będzie zjadliwa, tylko po odgrzaniu robi się taka 'gumowata'. No ale ciepłe jedzenie to ciepłe jedzenie (bez szydery, sama tak czasem w porywie desperacji robię) 😀
W pracy mam darmowe posiłki regeneracyjne czyli słoiki, które po miesiacu już mi wychodzą bokiem (pare jet smacznych, jak leczo czy żurek - są pyszne, ale niektóre są niezjadliwe dla mnie, a dostajemy odgórny przydział na tydzień, różne smaki, w tym flaki i jakies dziwne konserwy, nie na wszystkie sie da wymienic z innymi i jutro bym wolałą zjeść cokolwiek innego, niż żarcie ze słoika, bo zostały mi same kaszanki, itp :P ). Gumowata pizza brzmi jak rarytas 😀
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 grudnia 2018 18:49
Po ostygnieciu zrobi sie skamielona 😉
O ile mowmy o mrozonce podgrzanej w miktofali 😉
branka, ja bardzo lubię taką odgrzewaną pizzę z rana po jakiejś imprezie 😁 niebo w gębie 😀
Niee, najlepsza jest taka zimna na drugi dzień. 😍
To taka nie mrożona, tylko zwykla pizza co zostala :P
wole ciepłą, niż zimną, tak patrzac na pogode za oknem :P

Swoją drogą te śniadania w pracy mnie wykończa kiedyś - jak człowiek wchodzi do ciepłej szatni po 3 godzinach machania widłami czy łopata na deszczu i zje coś ziepłego i wypije herbatke, to najchętniej połozył by się po tym w ciepłym łozeczku - a tu trzeba iść na kolejne 4 godziny na deszcz :P lubie poranki, fajne są, ale po śniadaniu mam zawsze przynajmniej przez pół godziny kryzys :P potem mija i już jest spoko, ale tak bezpośrednio po - chodze jak zombie i zabieram się do roboty jakby to miało być wożenie 20 tonowych głazów :P
wstaw do mikrofali razem z pizzą, szklankę wody, będzie zjadliwsza
Czy wam też się tak bardzo nic nie chce jak mi?  Mogłabym zrobić wiele rzeczy. Powinnam zrobić się rzeczy. A obstawiam że zrobię minimalne minimum. Zimno, wilgotno, szaro.
Nie chce się! Nic a nic!
Lista zadań na dziś na całą kartkę. Włącznie z zawodowymi, chociaż niby to dla mnie wolna sobota.
W dodatku muszę podjechać do pracy, bo mi znajoma zostawiła tam materiały. Tego to mi się dopiero nie chce - jechać do centrum.
Fajnie by było przeleżeć pod kocykiem cały dzień, z książką i herbatą "pomarańcza z cynamonem". I odespać zaległości.
Mrrrrr... rozmarzyłam się 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
15 grudnia 2018 10:09
Oj ja mam plan na dziś - kawa/herbata z sokiem malinowym, kołdra, książka i kot  😁
Ja w sumie jestem mocno wyeksploatowana zawodowo. Za mocno. I jak wróciłam w końcu dziś rano do domu to mam dość wszystkiego. A i tak mam dziś 3 wizyty domowe. Bo w tygodniu po prostu nie mam kiedy
I odporność non stop obniżoną po chorobie. Pewno do świąt będzie mnie tak trzymać taka gotowość do zachorowania.
Wr..... Ble...... Mam ochotę uciec do Afryki i zacząć jarać fajki pod baobabem. Jezu jakie życie byłoby piękne! Kontemplować niebo na słońcu, pić rozpuszczalna kawę z mlekiem, jarać se szluga za szlugiem i pykać w komórce w necie.
Ty zapierniczasz jak mały traktorek, więc powinnaś mieć taki full luz co kilka dni. Takie "nic a nic".
W sumie każdy powinien mieć dzień bez zegarka ten raz w tygodniu.
U mnie jeszcze do przedwczoraj było "byle do 19 grudnia" czyli byle do koncertu świątecznego. Ale przyszły dwie propozycje dodatkowych zleceń (czytaj -> dodatkowy zarobek) i ten termin już się przesuwa prawie na święta, a nawet nie wiem czy nie po.
Ale ciekawe czy dałoby radę "popykać" fajki czy w komórkę dłużej niż jeden dzień. Obstawiam, że większość z nas po 24 godzinach zaczęłaby sobie szukać zajęcia, konkretnego zadania. 😉
Czy wam też się tak bardzo nic nie chce jak mi?  Mogłabym zrobić wiele rzeczy. Powinnam zrobić się rzeczy. A obstawiam że zrobię minimalne minimum. Zimno, wilgotno, szaro.


A mi się chce 🙂 dzisiaj od 7 w pracy, szybko obrobiłam swoje zwierzaki więc poszłam na 2 godziny na okapi tam pomóc i zobaczyć jak tam wygląda codzienna rytyna i miałam mega radochę 🙂 pomarchewkowałam żyrafki i koniki, pouczyłam też jedną owieczke targetowania, ot tak dla funu (choć i dla wygody bo trzeba jej kropić oko 3 razy dziennie i jest prosciej jak owieczka przyjdzie do ciebie, niż masz za nią ganiać, żeby ją złapać - i dla niej i dla mnie tak łatwiej 🙂 ) - w weekendy jest czas na takie tam zabawy, bo mamy wtedy troche mniej obowiązków 🙂
A teraz zaczęłam porządki przedświąteczne. Kupiłam też po pracy choinkę i lampki 🙂

Jedyne czego mo się nie chce to jechać strugać, a jutro mam konie do zrobienia. Już malutko koni mi zostało, ale to dla mnie i tak za dużo, skręca mnie na myśl, że gdzieś mam sie tłuc autem po pracy, po ciemku i robić jakieś kopyta. Daje sobie 2 tyg na podjęcie decyzji czy nie zrezygnować z tego w 100%, bo nie chce mi się robić czegoś, co przestałam lubić. Jedyny argument dla mnie w tej chwili, żeby tego nie rzucić całkiem w cholere to argument finansowy i kilka koni, które miały duże problemy z kopytami i widzę, że ładnie działają, więc jest jakaś tam myśl czy właściciele jakby co znajdą kogoś sensownego. Ale w sumie jest tylu kowali i strugaczy, że myślę że znajdą, reszta w sumie szybko znalazła 🙂
Jak mi się tak strasznie strasznie nie chce i mam ochotę zrezygnować to podwyższam stawki. I albo samo się zrezygnuje, bo pracodawcy nie stać albo dadzą więcej i tym samym motywacja mi rośnie.
Teraz też próbuję zmienic pracodawców.
Ale mi się już nawet nie chce podwyższać stawek. W sensie czuję, że to nic nie zmieni.... troche zresztą podwyzszyłam tym co zostali, ale i tak, jakoś mam wrażenie że to nie jest warte tej kasy, w sensie chyba wolę  mój kręgsłup i moje samopoczucie, niż się pałować na siłe... ale nie wiem też na ile jeszcze nie mówię na fali nowej pracy, że póki co jest super to mi się nie chce nic nowego robić, za pół roku moge mieć inne odczucia. Wiec nie podejmuje raptownych decyzji, staram się na spokojnie sobie to rozważyć, poobserwować jak mi sie wstaje do pracy, jak mi sie jedzie do innej pracy itd. JAk sie czuje fizycznie, czy mam czas na regeneracje (a jednak przy pracy fizycznej to ważne żeby był czas na odpoczynek). To jest też tak, że jak już pojade strugać to już na miejscu jest ok, ale mimo wszystko widze, że coraz szybciej irytuje się na konie, jak nie stoja grzecznie, itp. to nie jest dobre, nie wiem czy po prostu po 8 godzinach spędzonych na dworze (poza pół godziny przerwy na śniadanie) nie wyrabiam, żeby jechać i być kolejne godziny na dworze (wiekszosc koni co mi zostało jest bezstjennych, są tylko wiaty albo chłodne boksy angielskie, pewnie zupełnie inaczejbym na to latem patrzyła, niż teraz zimą, kiedy jest zimno i ciemno....).
Ile bierzesz za struganie konia? Nie licząc dojazdu
Część z Was ma pewnie rodziców po rozwodzie - jaką więź macie ze swoimi ojcami ?

Czy wypada traktować ojca jak tatę, mimo że tak naprawdę łączą nas tylko geny i powierzchowna relacja ? Wypada, bo to przecież ojciec ?
Pytam, bo rodzina ze strony ojca ostatnio ma spore pretensje do mnie o to, że sie nie interesuję stanem zdrowia ojca (jest w szpitalu) - interesuję się tyle ile uważam za stosowne, zadzwonię z 2x w tyg i odwiedzam co jakiś czas, ale serio ze zwykłej ludzkiej życzliwości niz prawdziwej troski, bo ja naprawdę nie uważam go za ojca...  🙄 🙄
Ja mam rodziców po rozwodzie (i to z winy ojca) i mam bliższą relację właśnie z nim aniżeli z matką.
Niespecjalnie rozumiem co sam rozwód ma do rzeczy. Jak to czy wypada traktować ojca jak tatę? Związek rodziców to ich prywatny związek i relacja rodziców nie powinna mieć wpływu na relacje każdego z nich z dzieckiem. To jaką masz relację z ojcem powinno być zależne od... Twojej relacji z nim a nie Twojej matki. Można mieć oschłe stosunki do ojca ale przez pryzmat swoich doświadczeń z nim a nie doświadczeń swojej matki.
infantil absolutnie się zgadzam, tyle że właśnie rola mojego ojca w moim życiu sprowadzała się do płacenia alimentów bo miał zasądzone 😉 nigdy się specjalnie nie interesował, nie wspierał, ba - kwestionował wybory dotyczące szkoły i pracy, w dalszym ciągu moja praca nie jest dla niego poważa (handel), a ostatnio usłyszałam że w moim wieku dałabym sobie spokój z uprawianiem sportu (mimo że jestem bardzo aktywna całe życie) bo nie wypada  😉
To skoro nigdy tak naprawdę nie był dla ciebie nikim bliskim, to .....   Czego oczekują? Jeśli uważasz że ok jest telefon 2 razy w tygodniu, bo tylko na tyle to czujesz, to.... Masz udawać żywe zainteresowanie jego osobą bo tego oczekuje otoczenie? Możesz albo spełnić oczekiwanie otoczenia albo nie.
( Ja bym nie spełniała oczekiwania otoczenia, tylko trzymała się swoich uczuć i była fair wobec siebie. Ale to ja)
No powinnam skakać koło niego, siedzieć codziennie w szpitalu i wykazywać pełne zaangażowanie... A ja po prostu tego nie czuję i nie będę udawać, że nagle jest najlepszym ojcem na świecie, bo tak nigdy nie było 😉 ja nawet nigdy nie powiedziałam do niego 'tato' 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 grudnia 2018 21:51
Bo w koncu ludzie maja dzieci zeby mial kto im podac szklanke wody 😉
Ja uważam podobnie, każdy dostaje tyle, na ile sobie zapracował. Jeśli ktoś 20-30 lat zlewa dziecko to niech nie oczekuje, że później będzie ono przy nim skakać, bo więzy krwi. Tak to nie działa
Martita   Martita & Orestes Company
20 grudnia 2018 11:18
kolebka No to skoro tego nie czujesz to się nie zmuszaj do niczego. Rozumiem, że rodzina twierdzi, że lepsza udawana opiekuńczość?  Jeśli czujesz się ok z tym telefonem 2 x w tygodniu dla przyzwoitości to niech tak zostanie. Nie rozumiem oczekiwań ludzi bo "więzy krwi". Dostaje od Ciebie tyle, ile sobie zapracował.
Jest jakas masakra z ilością lekarzy. Chcę się zwolnić z 2 poradni a nie chcą mnie puścić! Dają podwyżki żebym została. Nie dałam się. Odchodzę. Idę tam, gdzie zarobię więcej bo pracodawca będzie dokładał do mojego zarobku! To chore. To już drugie miejsce pracy, gdzie pracując na fundusz zarobię X kasy ( więcej się nie da, bo tylko tyle fundusz zapłaci) a pracodawca ze swoich dołoży mi więcej abym tylko pracowała. Nie powiem. Bardzo mi to pasuje. Ale to jest chore!
Gdzie się podziali wszyscy lekarze?? Nie ma nikogo do pracy w poradniach na fundusz. Jest masa miejsc pracy, nie ma komu robić.
Przychodza do domu na adres domowy listy z ofertami pracy. Poważnie. Jeszcze nigdy tak chyba nie było. Nie ma lekarzy! I podobnie jest w innych specjalizacjach.
A'propos lekarzy...
Zaczęłam wolne świąteczne i w końcu mam zamiar doleczyć moje zapalenia. Prosto z pracy wygonili mnie do lekarza, żeby mnie jednak może w końcu osłuchał.
Przychodnia spora (akademicka + rejonowa, lekarze PP, specjaliści, laboratorium itd) Pytam o lekarza ogólnego - przyjmuje... jeden, nie ma numerków, mam zapytać czy mnie przyjmie. Ok, rozumiem, idę do gabinetu. Wchodzę i zadaję pytanie o możliwość osłuchania. Dla jasności - od kilku tygodni ledwo mówię, kaszlę jak stary fiat 126p. Lekarka spogląda i odpowiada zupełnie na serio "no niechętnie, pani jest chora, a ja chcę być zdrowa na święta, nie chciałabym, żeby mnie Pani zaraziła... no ostatecznie niech pani poczeka, jak nie będzie Pani za często kaszleć to sprawdzę czy to nie płuca"

Czy ktoś się jeszcze dziwi, że odwleka się chodzenie do lekarza?
Zachowała się nieprofesjonalnie. Własne myśli powinna zatrzymać dla siebie. Ewentualnie podzielić się nimi z koleżanką lekarką. A nie z pacjentem.
A to było na serio? Przecież rodzinny w grudniu to chyba w 90% ma przeziębionych pacjentów. Nie wiem, czy to nie był - cierpki, ale jednak - żart
Było na serio. Bywałam już u tej lekarki. Do tego spojrzenie pełne dezaprobaty dla mojego istnienia, a przynajmniej współistnienia w tym samym pomieszczeniu 😉 A jak mnie już przyjmowałam to tekst "o, to jednak pani zaczekała".
Szkoda, że sama nie umiem się osłuchać. 😉 Bo bym w ogóle do gabinetu nie zawitała.
Powiem Wam, że troche mi smutno, że  w swięta pracuje. Jakos tak zawsze swieta to był dla mnie odpoczynek, pyszne jedzonko, itd, teraz będzie inaczej. Bywało, że w 2gi dzień swiąt pracowałam, ale nie na zasadzie, że cały dzień 😉 Twierdziłam wcześniej, że a spoko że w swieta będę robić, ale jednak teraz mi sie smutno zrobiło 😉
Miałam wczoraj i dzisiaj mega schize, że chciałabym a to posprzatac a to upiec ciasta, a to a tamto, a z drugiej strony jak wiem, że w święta pracuje a ten weekend mam wolny, to chciałabym odpocząć... Pogodzić się tego nie ma, postanowiłam troche posprzątać i coś tam upiec, ale bez zażynania się, ale i tak jakoś mi tak przykro, że z rana nie będe sobie na śniadaniu świątecznym u rodziców, tylko będe dawać sniadanie zwierzątkom :P chociaż koledzy i koleżanki z pracy mówią, że w święta się lzej robi i żebym wzięła świąteczną wałówkę, to pewnie tak zrobię :P pewnie bedzie to miało swój klimat, w drugi dzień swiat zresztą rodzina przyjdzie do zoo mnie odwiedzić i pozwiedzać, żeby nie było, że w święta tylko praca, ale jakoś tak i tak troche dziwnie mi.
Nie dam też rady się spotkać z wszystkimi przyjaciólmi, z ktorymi bym chciała. Szkoda, cieszy mnie mega moja praca, ale pierwszy raz mi żal, że nie da sie jej pogodzić choćby ze spotkaniami rodzinnymi i towarzyskimi w okresie świątecznym. Tzn nie w takim stopniu jakby chciała 😉
Pocieszam się, że po świętach mam troche wolnego, wtedy sobie odpoczne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się