Zoofizjoterapia

Zoofizjoterapia - dziedzina, która bardzo się rozwija i coraz częściej mamy z nią do czynienia w stajniach. Pomyślałam, że przyda się wątek zbierający informacje, bo bardzo to mamy rozproszone. O tym kto, gdzie i jak, o cenach, o metodach, zaletach, wadach i o tym gdzie się tego uczyć.
Kilka ankiet temu poświęconych pokazało, że czasem mało wiemy. Może osoby, które zamieszczały ankiety zechcą tu coś napisać?
Ja zacznę od urządzenia, jakie prezentował pan na zawodach:
- http://www.rehatron-alpha.pl/65,informacje-ogolne.php
http://www.rehatron-alpha.pl/67,opis-terapii.php
Podobno ma same zalety. Było testowane w jednej z klinik dla koni w Polsce - wyniki w opracowaniu. Widziałam zabieg - jest nieinwazyjny. Koń sobie stoi i już. Pan mu pętlę przykłada. W czasach, kiedy kontrole antydopingowe się zagęszczają i nawet wcierka może okazać się zgubna, chyba warto wiedzę o takich zabiegach zgromadzić?
Jeśli uważacie, że to dubel czy zbędny temat- skasujcie.
Jak dla mnie wątek jak najbardziej powinien zostać! Zwłaszcza, że w weekend zaczynam kurs dotyczący tej tematyki i chętnie skorzystam z dodatkowego źródła wiedzy. No i chętnie poczytam o różnych nowych metodach (kub po prostu takich, o których jeszcze nie słyszałam/nie wiem zbyt wiele).
Ja widzę miejsce dla fizjoterapii w stajni, jak najbardziej. Nawet łączonej dla ludzi i koni.  😉 Serio.
Z prowadzonych tu ankiet wynikała nieprzebrana mnogość metod i możliwości. W praktyce to dość marnie wypada.
Jest dużo barier a szkoda.
Sumire, na jaki kurs jedziesz, jeśli wolno spytać?
W Krakowie fizjoterapię koni, psów i kotów oraz akupunkturę tychże robi m.in. moja córa -Agnieszka Olkuska; https://www.facebook.com/Aanimalek Przy okazji zrobiła mi akupunkturę bolącego barku. Bark już nie boli, za to rozbolały mnie plecy i stopa -od przeciążenia 😁Jest szansa, że kiedys przestanie mnie boleć wszystko równocześnie 😂
Edit: dodanie adresu
Sumire, na jaki kurs jedziesz, jeśli wolno spytać?

Tu: http://zoofizjoterapia.edu.pl/kursy-3/zoofizjoterapeuta-konie/
W międzyczasie jeszcze Paulina Puchała otworzyła swoją szkołę i tamten program jest jeszcze bardziej "wow", ale... no cóż, już się zdecydowałam i zapłaciłam, zanim się dowiedziałam. 😉 I tak czy siak taki kurs to będzie tylko wstęp, nie sądzę, żebym mogła z marszu "iść na swoje", na pewno dużo przede mną. Tzn. na razie jakiś czas temu zrobiłam II-stopniowy kurs masażu i zdarza mi się masować cudze konie, ale to są konie znajomych. Na więcej na pewno potrzebuję więcej praktyki i opatrzenia się z tym, co koń mi pokazuje w ruchu/nauczenia się, jak sobie radzić z napięciami mięśni w konkretnym przypadku. Na razie czuję, gdzie jest spięte i zazwyczaj udaje mi się uzyskać jakiś pozytywny efekt... ale ciągle wszystko bardziej "na czuja". Zobaczymy po kursie, może kiedyś się pokuszę o wyjazd w inne miejsce (pewnie za granicę) na coś bardziej rozbudowanego, bo to jest obszar, który raz, że mnie interesuje, a dwa - nie ma w Polsce zbyt wielu specjalistów w tej dziedzinie.
Zoofizjoterapia w sumie chyba zaczyna do Polski na powaznie wchodzić, bo w Bydgoszczy otworzyli na UTP kierunek fizjoterapeuta zwierzęcy i w sumie troche o nim myśle.
sumire a z jakich okolic jesteś ?
Kurcze szkoda ze nie wiedziałam o tym kursie na który idzie sumire. Szkoła Pauliny Puchały niestety przerasta mój budżet.
A ja chciałabym się dowiedzieć czy może macie informacje/wiedze/arytykuły nt zastosowania pola magnetycznego ale zmiennego (czyli profesjonalne aparaty a nie np ochraniacze magnetyczne) u koni?? Mój koń jest po ciężkiej kontuzji i szukam możliwości dodatkowego wspomagania.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
03 października 2014 10:43
Evson skontaktuj się z tą babką: [[a]]https://www.facebook.com/pages/Ko%C5%84skie-Zdrowie/1416528451908793?fref=ts[[a]]
Evson, też miałam u mojego konia stosować zmienne pole magnetyczne, ale jakoś tak w końcu się nie złożyło, może teraz na jesień się jednak zdecyduję. Na razie tylko słyszałam kilka opinii zadowolonych ludzi (którzy stosowali u siebie, psów i koni). Mówię o "pętlach" magnetycznych. Kosztuje to chyba ok 250zł o ile dobrze pamiętam. Żywotność takiej pętli to ok. 3 miesiące przy użytkowaniu 8godzin dziennie. Zależy jaką "okolicę konia" chcesz tym leczyć, jeśli np nogę no to jest to do zrobienia, zawijasz owijką i po sprawie, natomiast terapia na innych częściach ciała może być utrudniona i rzeczywiście wtedy w gre wchodzi tylko jakiś "aparat". Też chętnie poczytam czy ktoś stosował...
Tuffy z nieba mi spadasz- gdzie to jest do kupienia taka pętla? Jestem po fizjoterapii ludzkiej wiec krzywdy nie zrobie, brakuje mi tylko dostępu do takich urządzen. No i musze to koniecznie obgadac z weterynarzem bo mamy skomplikowaną kontuzję tzn boje się zaszkodzić a z drugiej strony boję się nie robić nic.
Okolica to staw kolanowy.
zembria dzieki za info- napisze do niej  🙂
Evson, ja leczyłam konia laserem (aparat "ludzki"😉.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
11 października 2014 12:48
Czy są już jakieś opinie odnośnie szkoły Pauliny Puchały? Czy to dopiero pierwszy rok, czy już drugi? Ciężko mi znaleźć jakiekolwiek informacje, a poważnie rozważam przeniesienie się od stycznia (wtedy ruszają tam zajęcia). Warto, nie warto? Koszt jak dla mnie olbrzymi, ale jeżeli faktycznie mają czegoś nauczyć, to budżet się znajdzie 🙂
Na razie szukam opinii i ze względu na duży koszt mocno się waham. Do tego dochodziłyby dojazdy z Warszawy do Wrocławia co weekend... Ktoś jest w stanie powiedzieć coś więcej o zajęciach?  :kwiatek:
szkoła dopiero rusza  więc i opinii jeszcze nie znajdziesz 🙂
LatentPony   Pretty Little Pony :)
11 października 2014 16:04
Czyli dobrze myślałam, że to dopiero pierwszy rok? Cholera no, nie wiem co robić... Kasa dość spora, ale z kolei i zajęcia ciekawe...
U mnie Paulina była 2 razy pomasować mojego konia - byłam baardzo zadowolona, naprawdę różnica w koniu i fizyczna i psychiczna ogromna. Natomiast jakim jest wykładowcom - nie wiem, chociaż wytłumaczyć co robi i dlaczego potrafiła bez zarzutu. Na pewno wiedzę ma.
Jeśli chodzi o resztę wykładowców, to Adam wiedzę przekazywać potrafi, myślę że jest bardzo mocnym punktem, Jola to nasza forumowa blucha 🙂 a reszty nie znam, a jak znam to nie wiem jak uczą, ale jakby nie było kadra wygląda bardzo na plus 😉
Byłam na warsztatach z Marią Soroko i jednodniowych z Pauliną. Niestety, o ile obie świetnie wykonują swoją robotę to p. Maria bije na głowę Paulinę przy prowadzeniu wykładów. Wszystko tłumaczyła, krok po kroku, tak, że nawet całkowity laik mógł załapać podstawy i wynieść bardzo dużo ze spotkania. Paulina natomiast wypadła u mnie blado nie jako fachowiec, a jako człowiek (dla zainteresowanych pw) i wykładowca. Gdybym wcześniej nie uczestniczyła w innym szkoleniu to niestety niewiele wyciągnęłabym z tego spotkania. Jeśli wykłady w tej szkole będą miały podobny poziom jak te warsztaty - niestety nie polecam. Rozumiem, że nie da się nauczyć masować w jeden dzień, ale da się pokazać podstawy. Sama jestem masażystką (ludzi  😉 ) i niestety wiem, że da się pewne rzeczy zrobić lepiej (objaśnić, wytłumaczyć). Myślałam poważnie o tej szkole masażu, bo oferta zdecydowanie ciekawsza od szkolenia z p. Marią, ale wolę poczekać na opinie osób, które to skończą. Paulina: jako masażystka koni - jak najbardziej, jako wykładowca - dla mnie odpada, może bardziej przyłoży się do tego w szkole.
Byłam na warsztatach z Marią Soroko i jednodniowych z Pauliną. Niestety, o ile obie świetnie wykonują swoją robotę to p. Maria bije na głowę Paulinę przy prowadzeniu wykładów. Wszystko tłumaczyła, krok po kroku, tak, że nawet całkowity laik mógł załapać podstawy i wynieść bardzo dużo ze spotkania. Paulina natomiast wypadła u mnie blado nie jako fachowiec, a jako człowiek (dla zainteresowanych pw) i wykładowca. Gdybym wcześniej nie uczestniczyła w innym szkoleniu to niestety niewiele wyciągnęłabym z tego spotkania. Jeśli wykłady w tej szkole będą miały podobny poziom jak te warsztaty - niestety nie polecam. Rozumiem, że nie da się nauczyć masować w jeden dzień, ale da się pokazać podstawy. Sama jestem masażystką (ludzi  😉 ) i niestety wiem, że da się pewne rzeczy zrobić lepiej (objaśnić, wytłumaczyć). Myślałam poważnie o tej szkole masażu, bo oferta zdecydowanie ciekawsza od szkolenia z p. Marią, ale wolę poczekać na opinie osób, które to skończą. Paulina: jako masażystka koni - jak najbardziej, jako wykładowca - dla mnie odpada, może bardziej przyłoży się do tego w szkole.

Zawsze jest coś pomiędzy, tzn. kurs zoofizjoterapii, na którym m.in. p. Maria jest wykładowcą. 😉 A jest zdecydowanie szerszy niż samo szkolenie z masażu. Choć on akurat już się zaczął, ale na pewno będą kolejne edycje.
Ja po pierwszym zjeździe jestem zachwycona. Na razie mieliśmy anatomię (głównie aparat ruchu, na razie z naciskiem na układ kostny i ścięgna kończyn, mięśnie mamy mieć jeszcze szczegółowo z p. Marią) i wreszcie wiem, jak sobie wymacać/umiejscowić poszczególne struktury na koniu. Oczywiście daleko temu do anatomii dla studentów weterynarii (jedna z rzeczy, które do mnie dotarły - tej wiedzy jest ogrom i mimo, że przecież mieliśmy tylko wycinek, to informacji do przyswojenia jest bardzo dużo), ale wydaje mi się, że na nasze potrzeby jest tak w sam raz (w końcu mamy się nauczyć tego, na co możemy zastosować jakikolwiek zabieg). Zawsze bardzo lubiłam anatomię, ale muszę stwierdzić, że sposób przekazywania tej wiedzy u mnie na studiach nie umywa się do kursu. 😉 Ot, leżał sobie na stole preparat i mieliśmy pokazane, gdzie co jest (kość taka, mięsień taki, koniec kropka... a gdzie ten mięsień ma przyczepy i za jaki ruch odpowiada, to już w sumie nieważne). Kurs mi to łączy w całość, ze studiów odnośnie koni to pamiętałam tyle, że nie mają obojczyka, mają układ ustaleniowy i w jakiej kolejności redukowały się palce. 😁 Najlepiej o sposobie przekazywania wiedzy świadczy fakt, że tych najważniejszych rzeczy, które do tej pory omówiliśmy, nie muszę się już uczyć w domu, bo pamiętam bez dodatkowych powtórek. Ale tak to chyba jest, jak się ma zajęcia z kimś, dla kogo dany temat jest też w pewnym sensie pasją (i jeszcze tym zaraża). 🙂 Słowem - jest fajnie, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
lizzy   Bo ja na hubertusie gonię stajnie a nie lisa :)
11 października 2014 23:11
Nie wiem czy odpowiedni wątek. Pisałam w "szkolenia,kursy" ale bez echa, może tutaj ktoś częściej zagląda. Kiedy takie kursy będą się odbywać? Przegapiłam terminy, nie interesowałam się jakoś specjalnie, miałam parę wcześniej zrobionych ale chciałabym coś więcej/lepiej.
Ja planuję zapisać się na drugą edycję u Pani Soroko  🙂.

Niestety do wrzęsnia 2015 weekendy mam zajęte zjazdami na podyplomówce na SGGW.
[/b] Ja widzę miejsce dla fizjoterapii w stajni, jak najbardziej. Nawet łączonej dla ludzi i koni.  😉 Serio.
Z prowadzonych tu ankiet wynikała nieprzebrana mnogość metod i możliwości. W praktyce to dość marnie wypada.
Jest dużo barier a szkoda.
Sumire, na jaki kurs jedziesz, jeśli wolno spytać?

Tania, jakie bariery masz konkretnie na myśli?


Nie wiem, gdzie mnie te studia zaprowadzą, mam nadzieję, że zapotrzebowanie na ten zawód będzie się zwiększało. Na razie- wielki znak zapytania. Może za granicą byłoby łatwiej?
http://zoofizjoterapia.edu.pl/kursy-3/zoofizjoterapeuta-konie/

Czy ktoś z Was może słyszał o tych kursach? Zastanawiam się nad tym czy wziąć udział czy nie,ale chciałam zasięgnąć trochę wiedzy i opinii najpierw tutaj bo cena tego kursu jest...cóż,dość nieprzyzwoita :P
mnie też przeraziły koszty...

chętnie bym się szkoliła w tym zakresie, ale z drugiej strony jeśli będzie więcej dobrych zoofizjoterapeutów w PL to może cena zabiegów spadnie🙂
Ja też poważnie myślę o kursie zoofizjoterapi i masażu, zawsze mnie to ciekawiło,zastanawiałam się nawet nad UTP ,ale odległość wygrała. Tak więc czekam sobie na kolejne terminy kursów,zastanawiam się nad tapingiem ale chyba tylko kursy ,,ludzkie,, w Polsce są
Do kogo adresowany jest taki kurs? Jak na szkolenie na własne potrzeby, cena jest bardzo duża. Z tego co widzę trzeba doliczyć jeszcze koszty dojazdów i noclegów? No i wygospodarować czas. Drogo.
Jeśli ma to być nauka zawodu to trzeba chyba zbadać rynek, czy będą chętni na takie usługi. Może w porozumieniu z lecznicą/ dużą stajnią? Może wtedy "Szef" by zapłacił przynajmniej część?

Tania, może umiesz powiedzieć coś na ten temat jako lek.wet? Bo mam jeszcze szansę zmienić zdanie co do kierunku studiów 😁
(...)

My, w lecznicy, myśleliśmy o takim szkoleniu dla naszej asystentki weterynaryjnej. Jednak zapotrzebowanie na tego typu usługi jest niewielkie. W przypadku psów Klienci narzekają na ceny i wymawiają się brakiem czasu. Poza tym do pary rąk i umiejętności wypada dokupić jakieś urządzenia (bieżnię wodną czy laser) a to już wielki wydatek. Dlatego współpracujemy z już istniejącą pracownią fizjoterapii, bo wychodzi nam bez kosztów.
Może dla koni jest jakoś inaczej? Nie wiem.
p.s
Z tego, co mówią panie, z którymi współpracujemy to szału nie ma. A one mają wypasiony sprzęt.
Wskazań do zoofizjoterapii jest bardzo dużo. My zalecamy. Jednak rozbija się to o jakiś mur.
[quote author=Złota link=topic=96160.msg2268232#msg2268232 date=1421396043]
z drugiej strony jeśli będzie więcej dobrych zoofizjoterapeutów w PL to może cena zabiegów spadnie🙂
[/quote]
Myślisz? Wątpię, raczej będzie drożej. Jak ktoś jest dobry, to ma klientów, to może sobie dużo zażyczyć.
Przykład mój z niedawna. Wet -> 500złociszy wizyta. Dużo? Dużo! Bo pan doktor jest bardzo dobry, więc się ceni!
Inna kwestia, że było warto, przynajmniej mam zdrowego konia  🙂

Wskazań do zoofizjoterapii jest bardzo dużo. My zalecamy. Jednak rozbija się to o jakiś mur.

Kasa!  😀iabeł:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 stycznia 2015 15:34
Naprawdę uważacie, że to drogo?
2 dniowy kurs coachingu - 10 500 zł
A tu 10 zjazdów jest...
tez chciałam się wybrac, niestety zbiega się ten kurs z moimi studiami :/ może sie uda w lutym na kurs masażu do Wrocka
http://zoofizjoterapia.edu.pl/kursy-3/zoofizjoterapeuta-konie/

Czy ktoś z Was może słyszał o tych kursach? Zastanawiam się nad tym czy wziąć udział czy nie,ale chciałam zasięgnąć trochę wiedzy i opinii najpierw tutaj bo cena tego kursu jest...cóż,dość nieprzyzwoita :P

Ja robię ten kurs teraz. Zostały nam do końca cztery zjazdy - mogę powiedzieć tyle, że jest super!!! Jest kładziony nacisk na to, żebyśmy faktycznie umieli ten materiał, a nie "zapłaciliście za papierek, to spoko, a co z tego wyniesiecie, to już wasza sprawa"... Co zjazd są kartkóweczki 😉 z poprzedniego zjazdu - co prawda nie mają wpływu na egzamin końcowy, ale przynajmniej wiemy, gdzie mamy braki. Plus egzamin końcowy - i jak się ktoś nie nauczy, to zwyczajnie go nie zda, to nie działa na zasadzie "zapłaciłam, więc muszę zdać". Materiału jest sporo, na pewno nie jest po łebkach (choć wiadomo, że nie da się zrobić całej anatomii w tak krótkim czasie, więc skupiamy się na aparacie ruchu i tych strukturach, co do których jako fizjoterapeuci będziemy mogli podjąć jakieś działania... i niewątpliwie wymaga to też uczenia się we własnym zakresie). Duży nacisk na ocenę, gdzie koń ma problem (na innym kursie brakowało mi właśnie takiej szczegółowej oceny manualnej) i z czego on wynika - tzn. patrzenie na konia jako całość (włącznie z kopytami - tak, jesteśmy uczeni tego, żeby wiązać kształt kopyta z tym, co się dzieje wyżej i na odwrót). Mnie to otworzyło oczy na wiele rzeczy, które wcześniej jakoś trudniej mi było zaobserwować. No i jest zwyczajnie ciekawie - nawet jak jesteśmy już trochę zmęczeni drugiego dnia, to ciągle chce się słuchać... Szkoda, że moje studia tak nie wyglądały. 😁 Jak do tej pory tylko jeden zjazd był jak dla mnie taki sobie - bo to akurat wiedziałam już wcześniej i nie było tam dla mnie nic nowego.
Wiadomo, że jeśli ktoś się tym chce faktycznie zajmować, to kurs jest tylko bazą... Najfajniej byłoby załapać się na coś na kształt praktyk, żeby z kimś pojeździć do pacjentów i nauczyć się obserwować, po prostu. No i wygrać milion w totka na sprzęt. :/
A, no i w odróżnieniu od kursu P. Puchały mamy też inne metody fizjoterapii niż masaż. 😎 Dla mnie trochę lipa, że osoba po tamtym kursie również będzie się mogła nazywać zoofizjoterapeutą...

Co do tejpów - w Polsce są tylko kursy dla ludzi. Przy czym większość jest skierowana tylko do fizjoterapeutów (lub chyba studentów też) bądź lekarzy. Jeśli chodzi o kursy za granicą - również większość przeznaczona wyłącznie dla wetów, ew. dla masażystów z praktyką X lat/zoofizjoterapeutów po kursie z X liczbą godzin (typu 300) i praktyką X lat...
Moją stajnię prowadzi pani zoofizjoterapeutka. Świetny fachowiec, mnie też już raz doraźnie pomogła - i przy okazji zaszczepiła we mnie chęć do samodzielnego ukończenia takiego kursu...

Z moich doświadczeń wynika, że w sprawach dziwnych kulawizn i problemów z grzbietem, pomoc zoofizjoterapeuty bywa skuteczniejsza niż pomoc weta 😉 Trochę to straszne, a trochę dobre - że zmierzamy w kierunku mniejszej ingerencji w końskie ciało i masaż niejednokrotnie zastępuje skomplikowane zabiegi iniekcyjne. A koń jak nowy 😉
Niejednokrotnie też fizjoterapeuta zauważy to, co weterynarz przegapi... Ile razy jest tak, że jak wet znajdzie coś w nogach, to już nie szuka wyżej, bo przecież znalazł przyczynę? Leczysz, leczysz... a problem w nodze jest tylko wtórny do tego, co dzieje się wyżej. 😉 Nie mówię, że to standard, ale rutyna albo np. to, co zasugeruje właściciel, nie ułatwiają właściwego umiejscowienia przyczyny. A przyjedzie fizjoterapeuta i spojrzy na konia inaczej.
Ciekawa jestem, kiedy dogonimy w tym temacie zachód i kiedy działanie fizjoterapeuty będzie najnormalniejszą w świecie kontynuacją powrotu zwierzaka do sprawności (czyt. kończy się działanie weta, wchodzi fizjo)... Baaardzo nam jeszcze brakuje takiej współpracy (tak samo zresztą jak współpracy na linii wet-kowal, każdy sobie :icon_rolleyes🙂.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się