"Nie ogarniam jak..."

majek, w Polsce są takie sklepy. Nieliczne, ale są.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
26 maja 2017 12:56
Wiesz, majek, ja w te brytyjskie charity shops to srednio wierze. Tzn. Gdzie te dochody faktycznie ida. Albo ile.
Bo pracownicy na przyklad maja stale, normalne pensje. Oplata za miejscowe, rachunki, itd. tez kosztuje. Widuje tez czesto produkty nowe, od procudentow, calymi "batches" - i jakos mi sie nie chce wierzyc ze roznorakie companies nie chca za te produkty nic a nic i oddaja je zupelnie "for charity".

Tez troche nie ogarniam zdziwienia, ze domy dziecka nie chca uzywanych zabawek. Ani zaklopotania, ze "nie wiem jak to wytlumaczyc synkowi".
Moze zamiast tego sprobowac wykombinowac, czy nie ma mozliwosci, zeby synek mogl sie pobawic z jakimis dziecmi z domu dziecka, pomoc bezposrednim kontaktem, uwaga?
Proszę Was... do MOPS-u... hahahaha. Zmieniałam meble dziecku w pokoju, miałam porządne drewniane meble - szafę, komodę i półki. Śliczne sosnowe, jak nowe, nawet nie porysowane nigdzie. Dzwonię do MOPS-u i mówię, że mam do oddania, ale nie mam transportu,no i nie założę na plecy i nie przywiozę. Wiem, że mają "technicznych", wiem, że kiedyś ogłaszali, że odbierają.
Znudzona pani znudzonym tonem, łojezu/łomatko/ale to trzeba przywieźć, bo oni nie mają jak.
Byłam bliska wystawienia na śmietnik.
Ale przypomniałam sobie jeszcze o GOPS - i tam faktycznie wzięli z pocałowaniem ręki.

Jakiś czas później zawiozłam ikeowski stoliczek z krzesłami osobiście do MOPSu i myślicie, że chociaż jedno szmacidło zza biurka ruszyło dupę?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 maja 2017 14:28
W Wawie działa np. prężnie Fundacja Ocalenie naszej kujki i oni chętnie moim zdaniem przyjmą, ostatnio urządzali mieszkania i od mebli po talerze.
No ale do MOPS-u to ja bym tego nie niosła!  😀  Dopytałabym czy jest jakaś potrzebująca rodzina. Adresu pewno nie dadzą, bo ochrona danych osobowych itd itp, ale myślę, że skontaktowaliby z rodziną potrzebującą. No..ja bym nie oczekiwała, że panie zza biurka będą tachać stoliczki i składać je..hm..gdzie? Na korytarzu? W kiblu? No coś ty... MOPS to urząd. I tyle.
Tunrida w mopsie są techniczni od tego i auto które zbiera meble. W drugą stronę przecież też dostarczają takie rzeczy.
W gopsie jakoś się dało.
Tak samo, jak mają składzik na to. Wiem bo ten stoliczek musiałam sama zatargać.
Ok, w takim razie przyjmuje do wiadomości. Tyle, że mnie by nie dziwiło, że jeśli takie rzeczy robi się znienacka, to stają się problemem. Ja bym najpierw dzwoniła i ustalała, czy chcą i co chcą i jak to ma wyglądać. Nie jechałabym w ciemno z niczym.
Ja tam po trochu dziwię się dzieciom z domu dziecka, że nie chcą po innych dzieciach, po tych szczęśliwych z mamą i tatą srutututu. Serio, które dziecko ma w obecnych czasach pełną rodzinę bez żadnych dysfunkcji, nierozwiedzionych rodziców, same nowe zabawki, same nowe ubranka, buty? Większość dzieci chodzi w rzeczach po starszym rodzeństwie, po kuzynach. Ja też byłam z rodziny bez taty, czasami dostawałam nowe zabawki, ale rzadko. Z tych od starszych znajomych, czy kuzynów cieszyłam się jak małpka z banana. Dostałam tak swoje pierwsze Barbie, czy ludziki Star Wars z Pewexu (takie z prawdziwego, twardego plastiku, nie gumowe 😉 ). Nie widziałam niczego złego w tym, że dostałam je od dzieci, które mają bogatszych rodziców, i mamę i tatę, łojezu. Dziwię się wychowawczyniom, czy pedagogom, że nie potrafią dzieci wyprowadzić z takiego myślenia i jeszcze mu przyklaskują. Serio.
kenna, zgadzam sie, ale uwazam, ze jednak ciezej jest z tymi kwestiami teraz w dobie internetu niz bylo w dobie pewexu
Bo ja wiem, teraz łatwiejszy jest dostęp do wiedzy wszelakiej. W dobie internetu dzieci mogą napatrzeć się i na reklamy i dobrobyt, jak i  czytać to, co im mądrzy wychowawcy podsuną. Nie można by z tego, ile rzeczy mogą mieć od kogoś, zrobić atutu? Sprzedajmy to, co dostaliśmy a nam niepotrzebne - na Allegro, a za to kupmy sobie wymarzone kosmetyki z Rossmanna 😀 😀 😀 
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 maja 2017 18:06
Ta... i już widzę tę aferę na całą Polskę, że jak to tak DAROWANE rzeczy SPRZEDAWAĆ?!?!?!?
No jak to, żeby za uzyskane pieniądze kupić sobie potrzebne rzeczy. Przecież ofiaruje się wiele przedmiotów konkretnie na aukcje w celu zbiórki kwoty na zbożne cele (WOŚP, fundacje) 😉
busch   Mad god's blessing.
26 maja 2017 20:50
kenna, no ale przecież CzarownicaSa nie pisze konkretnie o swoim podejściu, tylko o tym, co łatwo można sobie wyobrazić że by się wydarzyło, gdyby dany dom dziecka czy inna instytucja przyjmowały wszystko, a potem handlowały na Allegro. Jestem pewna, że byłby bulwers, podobnie jak się często ludzie bulwersują, jak dowiadują się że rzeczy oddane do kontenerów PCK mogą być sprzedane do lumpeksu czy przetworzone, a dopiero kasa (lub część kasy) z tego ląduje u potrzebujących. No bo jak to tak, ja albo mój dzieciak wyobrażaliśmy sobie że jakaś biedna rodzina otrzyma sweterek od nas i ze łzami w oczach podziękuje, a tu kapitaliści sprzedają!!!!111 Wg mnie jest to łatwe do zrozumienia bo wysiłek logistyczny na dostarczenie sweterka do odpowiedniej rodziny jest niewarty świeczki, a już za pieniądze można kupić cokolwiek, a przewozi się je dużo łatwiej.
busch, no przecież rozumiem🙂 Propozycja handlu darowanymi zabawkami przez dzieci z DD była rzucona trochę jako żart, przekąsem, ale tkwi w tym IMO jakieś ziarno prawdy, ze mozna by pomyśleć, pokombinować, postarać sie (to uwaga bardziej do opiekunów), żeby znaleźć to, czego szukamy, zamiast ustawiać sie z góry na pozycji poszkodowanego przez los, któremu sie należy. Poza tym, już całkiem serio wydaje mi sie, ze niektóre fundacje (taka WOŚP która przytoczyłam wyżej) całkiem hurtowo przyjmują rzeczy, by je całkiem jawnie sprzedać na charytatywnych aukcjach, wiec nie wiem czemu podobny proceder nie mógłby służyć dzieciom z DD, dodatkowo byłby poniekąd dawaniem wędki, a nie ryby i skłaniał do nauki tworzenia aukcji, dokładnych opisów, może nawet podstaw HTML 🙂 (opis aukcji na Allegro mozna robić offline w programie do tworzenia stron www)
wiec nie wiem czemu podobny proceder nie mógłby służyć dzieciom z DD, dodatkowo byłby poniekąd dawaniem wędki, a nie ryby i skłaniał do nauki tworzenia aukcji, dokładnych opisów, może nawet podstaw HTML 🙂 (opis aukcji na Allegro mozna robić offline w programie do tworzenia stron www)


A ja wiem, czemu to jest całkiem niemożliwe - trzeba by zmienić prawo. Nieletni do pewnego wieku zarabiać nie może a potem to wymaga zgody opiekuna prawnego. A od każdego zysku z aukcji musieli by zapłacić podatek a jakby to był dość regularny dochód to założyć DG - a wtedy koszt prowadzenia firmy przewyższył by ewentualne zyski.
SzalonaBibi,  😁 😵 i to jest nasza kochana Polska, tego na trzeźwo nie razbieriosz  🤣
No...to byłoby takie nieedukacyjne. Dzieci powinny się zająć swoim wykształceniem, nauką zasad życia w społeczeństwie. W wielu domach dziecka jest tzw "fala" ( coś jak kiedyś w wojsku) Dzieci mają różne problemy, zaburzenia emocjonalne, wyniesione z domów rodzinnych, złe wzorce itd itp. To często nie są słodkie, milusie dzieci. Należałoby je uczyć dobrych wzorców, postaw moralnych, a nie tego jak naciągnąć społeczeństwo by dawało dużo i sprzedać to co dostaną. Lepiej by się w swoim życiu nie skupiały na tym. Bo co innego pokazać, że tak można zrobić ( czyli dostać, sprzedać i zarobić na tym jeszcze) a co innego uczyć ich w ten sposób zarabiania na stałe.
Nauka kombinowania w życiu- ważna i baardzo przydatna rzecz. I swoje osobiste dziecko z pewnością bym tego uczyła. Ale czy ja wiem, czy uczyłabym tego kilku, kilkunastoletnie dzieci z domu dziecka? Za małą mam wiedze w temacie, ale.. wydaje mi się, że nie byłoby to najsłuszniejsze.
tunrida, pewnie masz racje niestety jeśli chodzi o obciążenia tych dzieci i drogę, w która mógłby ten proces wyewoluowac. Ja raczej myślałam o uczeniu zaradności i sposobu wyciągnięcia korzyści z sytuacji, a nie cwaniactwa i zarobkowania na darczyncach. Przecież sprzedanie prezentu i kupienie sobie za ta cenę tego, o czym marzymy, nie jest niczym złym.
Nie jest. Jest właśnie przejawem zaradności, moim zdaniem. Tylko właśnie co innego pojedyncze takie epizody, a co innego nagminne, nastawione na to by brać od innych i tak zarabiać.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 maja 2017 10:31
4 lata przechodziłam codziennie koło domu dziecka (+po ich terenie, bo przeprowadzało się konie na wybiegi) i wiem, że w domach dziecka wychowawcy nie radzą sobie z używkami (tu słyszałam i widziałam, że chodziło o papierosy), przemocą i wulgarnością wychowanków. Aż żal było słychać, jak starsze dzieci wyzywały te młodsze...
Z tego, co wiem, wychowankowie domów dziecka dostają kieszonkowe- mogą odkładać je, żeby sobie coś innego kupić.
Dementek, tak, tylko to kieszonkowe to najczęściej 10zł na miesiąc, faktycznie mogą sobie odłożyć...
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 maja 2017 11:23
Też miałam takie kieszonkowe do końca gimnazjum i jakoś umiałam część lub całość odłożyć.
To skąd te dzieciaki mają kasę na papierosy i alkohol, skoro są bez kasy?
Ja do połowy gimnazjum w ogóle nie dostawałam, bo nie było takiej potrzeby. Nie o to chodzi. Te dzieci często mają poczucie, że nie mają nic, co byłoby tylko ich. Na codzienne potrzeby, które wykraczały za "zapewnienie bytu" pewnie dostawałaś? Dziecko może chcieć kupić sobie batonika, jakiś napój w sklepiku, drobne kosmetyki, żeby nie czuć się "innym" czy nawet "gorszym". A skąd bezdomni mają na alkohol? "Jakoś" kombinują, nie?
Domy Dziecka powinny byc zlikwidowane. To przestarzała i ohydna instytucja.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 maja 2017 12:44
maiiaF- nie miałam łóżeczka, bo nie było na nie miejsca. Nie miałam swojego pokoju. Do 6 r.ż. spałam ze starszą 13 lat siostrą na wersalce. Gorsza się nie czułam. Fakt, zazdrościłam tym, którzy mieli własne pokoje, ale nie miałam o to żalu do całego świata i postawy roszczeniowej, bo ,,mi się należy".

W domach dziecka najczęściej lądują dzieci, których rodzice nie chcą do końca zrzec się do nich praw i blokują tym samym znalezienie nowej rodziny. W rodzinach zastępczych też się potrafią wtrącać ,,rodzice", którzy każą dziecku nie słuchać opiekunów..
Dementek, a to każde dziecko z domu dziecka, przez fakt nieposiadania rodziców ma roszczeniową postawę i żal do całego świata? 🤔 chyba szkoda mi się wdawać w takie dyskusje w tym wypadku 🤣 A co ma do tematu rozmowy fakt, że biologiczni rodzice czasem próbują uprzykrzać życie dzieciakom w rodzinach zastępczych? 🤔 (btw. każą, bo raczej to nie jest kara 😉 )
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 maja 2017 15:28
Nie, nie wszystkie mają taką postawę. Tak samo nie wszystkie dzieci by pogardziły używanymi zabawkami czy ubraniami.
A co do rodziców wtrącających się, jak ich dzieci mają się zachowywać- to nie rodzice uprzykrzają życie dzieciom- to te dzieciaki później odwalają szopki swoim opiekunom.

I nie jest tak, że wszystkie dzieci z domów dziecka nie mają rodziców.
Dementek, uwierz mi, że w tych kwestiach akurat co nieco wiem co się dzieje 😀 Dalej nie rozumiem, jaki związek z tematem mają wtrącający się biologiczni rodzice 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 maja 2017 15:54
Też nieco wiem, zwłaszcza w rodzinnych domach dziecka i rodzinach zastępczych. Miałam styczność z opiekunami i słyszałam, jakie mają problemy z dziećmi.
Biologiczni rodzice? Mogą czasem kupic coś dziecku, skoro nie podoba im się kolor kurtki kupionej przez opiekuna. Albo postarać się i odzyskać dziecko, zapewniając im dom i rodziców.
pokemon

jako ex "szmacidło zza biurka"  chciałam powiedzieć, że w "moim byłym" mopsie nie było składziku na meble, nie było panów technicznych, którzy by jeździli po mieście i zbierali meble od darczyńców. Nam nawet nie wolno było zbierać ubrań, ze względu na przepisy :/ Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są takie osoby jak te z którymi Ty miałaś wątpliwą przyjemność rozmawiać.

Nie oszukujmy się również, że " potrzebujący" często nie chcą rzeczy używanych, nawet wyglądających jak nowe i nie zniszone- i co zmuszę ich? Jeśli np. był jakis wypadek losowy typu pożar etc. dawaliśmy ogłoszenie ze potrzebne meble, ubrania etc. i dopiero wtedy załatwiany był transport ( ponieważ własnego busa nie mamy).

Odnośnie dzieci z domów dziecka i prezentów( z własnych doświadczeń i wychowawców jednego z domów- więc absolutnie nie twierdzę, że to reguła) dzieci miały laptopy, tablety nowe od sponorów. Czy o nie dbały? Nie- zesuło się trudno, będą nowe-dom nie przyjmował używek z prostego powodu żadne dziecko nie chciało z nich korzystać więc leżało i się kurzyło. Pomjam, iż w mojej opinii to naganne zachowanie zarówno dzieci jak i wychowawców.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się