Depresja.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 września 2009 15:51
guli, wybacz, ale takie zajęcia mogą człowieka tylko mocno zdołować. Albo wywołać agresję, a później go zdołować. Bo to nie jest tak, że człowiekowi jest smutno. I ma depresję. Pójdzie na zajęcia i znajduje nagle w sobie wewnętrzne światełko i zaczyna się cieszyć puchatością kaczuszek. Człowiek pójdzie na zajęcia, stwierdzi,że ktoś usiłuje mu wmówić, że jest fajnie i będzie fajnie, jak będzie myślał, że będzie fajnie. Ok, przyjmie do wiadomości, że są tacy ludzie i są szczęśliwi. Tyle, że on nie jest. Bo jest beznadziejny. Bo ciągle wszystko psuje, a puchatej kaczuszce pewnie przez przypadek skręciłby kark. Po czym wraca do swoich 4 ścian, gdzie jest mu dobrze. Bo nie musi patrzeć na to jak inni są radośni. I szczęśliwi.

znowu nie popadnę w szarzyznę. 


szary to chyba bardzo znaczący dla tej choroby kolor.

gdyby wszyscy chodzili bezgranicznie szczęśliwi i ciągle się śmiali itp. już od samego widoku miałabym ochotę poderżnąć nie tylko sobie, ale i im wszystkim gardła. A tak, kiedy potrzebuję odrobiny spokoju samotności, wychodzę na szarą ulicę, gdzie wszystko jest szare. Szarzy są ludzie, szare budynki, szary bruk i szare od spalin liście. i w tym się odnajduję. Wpasowuje się w otoczenie. choć przez ten moment mogę poczuć się normalna. Szara.

Ale bez wewnętrznego przekonania ,  żadna kuracja nie jest skuteczna 🙁
Tylko co, jeśli jednym z objawów choroby jest właśnie brak wewnętrznego przekonania (do czegokolwiek)? 🙁

Podrzucam namiar na sensowną psycholog-psychiatrę w Warszawie. Monika Sitarz, Poselska 9 tel. 022-617-70-61 (namiary są też w sieci, dlatego i tu wstawiam). Jest z nurtu poznawczo-behawioralnego. Polecam (doświadczenie własne i "z drugiej ręki" ale na bieżąco). A, warto się jeszcze zainteresować EEG Biofeedbackiem, jako ew. uzupełnieniem leczenia. To trening mózgu.
  Tylko co jesli  jednym z objawów choroby jest właśnie brak wewnętrznego przekonania (do czegokolwiek)? 🙁

Czyli poddajemy sie bez walki,  nawet nie korzystając z lekarza , bo brak przekonania.
Czemu nie?
W końcu od nas głównie  zależy jakosc własnego życia.

A, warto się jeszcze zainteresować EEG Biofeedbackiem, jako ew. uzupełnieniem leczenia. To trening mózgu.


metoda Silvy to tez trening mózgu i nikt tam nie siedzi szczerząc się do wszystkich :/
guli, Ty chyba po prostu nie rozumiesz czym jest depresja. Mówisz o walce i poddawaniu się, o wpływaniu na jakość życia. A to trochę tak, jakbyś sugerowała komuś choremu na hemofilię, żeby pozytywnym myśleniem wpływał na krzepnięcie krwi.

A takiego chorego na depresję trzeba czasem niemal siłą zaciągnąć do lekarza, pilnować żeby brał leki bo jest obojętny, nie ma woli walki o życie a co dopiero o dobre samopoczucie. Chemia w głowie determinuje myślenie "że i tak się nie uda".

Gdy kuracja farmakologiczna zadziała (a to następuje po kilku tygodniach) wtedy można zacząć wszelkiego rodzaju treningi osobowości, motywowanie, wspomaganie pewności siebie. Wcześniej po prostu to nie dociera.
Averis   Czarny charakter
24 września 2009 17:55
Ja ze swoją depresją byłam w stanie poradzić sobie bez żadnych środków farmakologicznych. Nie mówię, że zawsze jest to możliwe, ale twierdzenie, że ingerencja farmakologiczna jest niezbędnym elementem w skutecznej walce z depresją nie jest prawdą.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
24 września 2009 18:36
[quote author=Teodora link=topic=9502.msg341677#msg341677 date=1253808418]
  Tylko co jesli  jednym z objawów choroby jest właśnie brak wewnętrznego przekonania (do czegokolwiek)? 🙁


Czyli poddajemy sie bez walki,  nawet nie korzystając z lekarza , bo brak przekonania.
Czemu nie?
W końcu od nas głównie  zależy jakosc własnego życia.


[/quote]


DOKŁADNIE na tym polega Depresja.

To ja czegoś nie rozumiem. Piszecie, że depresja jest kiedy już człowiekowi NIC się nie chce zrobić z własnym życiem, a za chwilę, że sami bez pomocy lekarzy i leków wyszliście z tego. Albo depresja jest już drogą w jedną stronę, jeśli specjalista nie pomoże, albo są to zaburzenia z którymi można sobie poradzić.
Mi się wydaje, że jestem na "najlepszej" drodze do depresji, mam część objawów. Ale mam też na tyle silnej woli by szukać nadal rozwiązań z tej "czarnej dupy" w jakiej jestem. Tylko bezskutecznie póki co  👿
Averis   Czarny charakter
24 września 2009 19:12
To, ze wyszłam z depresji bez udziału farmakologii nie oznacza, że odbyło się to bez wsparcia z zewnątrz. Jednak 99,9% sukcesu to efekt mojej ciężkiej walki o przetrwanie, bo poddanie się chorobie oznacza tyle, co powolne samounicestwienie. I nie twierdzę, ze depresja to bilet w jedna stronę. Da się z niej wyjść. Czy to przy pomocy bliskich, specjalisty, czy farmakologii. Jednak skuteczność danej metody jest zawsze sprawą indywidualną.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
24 września 2009 19:33
To ja czegoś nie rozumiem. Piszecie, że depresja jest kiedy już człowiekowi NIC się nie chce zrobić z własnym życiem, a za chwilę, że sami bez pomocy lekarzy i leków wyszliście z tego. Albo depresja jest już drogą w jedną stronę, jeśli specjalista nie pomoże, albo są to zaburzenia z którymi można sobie poradzić.



Sama choroba ma kilka etapów i to zależy od psychiki w którym momencie choroby się znajdujesz. Nikt po miesiącu nie ląduje w łóżku z silną agonią i brakiem chęci do życia. Depresja  się rozwija i od nas zależy w jakim kierunku dąży oraz w jakim czasie to następuje.
Tez przypadkiem trzeba zwrócić uwagę czy nie jest to jak wspomniano wcześniej zwykła nerwica lękowa która zamienia się w fobie np. strach przed wyjściem z domu dla osoby która została napadnięta, zgwałcona i nie może sobie z tym poradzić.

W depresji  wszystko  zależny od momentu życiowego w jakim się znajdujemy, wychowania, priorytetów i zachowania w danych okolicznościach. Półrocznej depresji nikt ci nie wyleczy farmakologicznie bo jest to jeszcze na tyle słabe żeby  koniecznie wspierać ja lekami. Natomiast jeśli depresja trwa powiedzmy 5 lat doprowadza do wyniszczenia organizmu, agonii, człowieka wampira... i wszystkich wspomnianych wcześniej objawów wtedy potrzebna jest hospitalizacja pacjenta. Najgorsze że człowiek pomału zauważa że nie może sterować własnym ciałem i myśli sobie : cholera co jest grane dlaczego nie mogę  normalnie podnieść ręki i sprawia mi to  taki ból. Chcę to zmienić a nie mogę. Dlaczego nie mogę? A zresztą czy ma to sens....- standardowe myślenie. Następnie zaczynasz obwiniać się za wszystko, za ból głowy, za brak chęci do życia, czujesz się zerem... Potem przychodzą bóle, krwotoki z nosa przy każdym mniejszym wysiłku typu: ubikacja. Omdlenia... ehhh. A słońce i jego promienie  dosłownie palą ci oczy.
😕 Boże mam nadzieję że nigdy więcej do tego okresu nie powrócę.
Czyli depresja jest chorobą, której natężenie narasta w przeciwieństwie do złamanej ręki? Skoro tak, to jest czas na to by kiedy nie jesteśmy jeszcze na dnie zareagowali. Grunt, żeby nie bagatelizować właśnie tej przedłużającej się chandry, tych zbyt długo trwających "gorszych dni".
Ale nerwica chyba charakteryzuje się wahaniem emocji? A ja czuję w sobie tylko spokój, i takie "wypłukanie" z emocji. I tych dobrych i tych złych.
Depresję może zdiagnozować psychiatra, albo psycholog na podstawie objawów osiowych (ICD 10, lub DSM IV), mogą występować różne epizody depresyjne, z różnym nasileniem i  częstotliwością. Niektóre źródła podają, że 90% populacji miało chociaż raz w życiu epizod depresyjny, czyli objawy przez co najmniej 4 tygodnie, w różnym nasileniu. Niektóre źródła się z tym nie zgadzają.

Trudno mówić o samowyleczeniu z depresji, kiedy nikt jej wcześniej nie zdiagnozował.

Jestem zwolennikiem leczenia farmakologicznego połączonego z psychoterapią, nauka nowych sposobów radzenia sobie i funkcjonowania są bardzo istotne w powrocie do normalności. A sama farmakologia może nie wystarczyć, żeby się bez niej na późniejszym etapie pozbyć, a o to w tym fachu chodzi, żeby pacjent po pewnym czasie zaczął sobie radzić sam.

I nie zawsze osoba chora na depresję ma myśli samobójcze i nie każda osoba mająca myśli samobójcze jest chora na depresję.

A sprawdzony, polecony psychiatra i psycholog to ważna sprawa. Coraz częściej się spotyka psychiatrów, którzy kształcą się również w psychoterapii różnych nurtów. Co się chwali, bo to jest bardzo korzystne dla pacjenta. Warto się rozejrzeć w regionie, popytać wśród znajomych, poszperać na forach.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
24 września 2009 23:16
U mnie zdiagnozowane zostało to dopiero po całym już przejściu tej sprawy. Dlatego lekarka prosiła abym nigdy więcej nie bagatelizowała takiego załamania, takiego stanu emocjonalnego. Bo to wraca.... wraca jak bumerang.
Jednak jak widać poradziłam sobie bez lekarstw itp. Przyznam że pragnęłam wręcz zażywać  środki na poprawę humoru..... ale... wewnętrznie czułam że w końcu wszystko wróci do normy...
Nie wiem skąd takie przeświadczenie.... dużo zawdzięczam mojemu ukochanemu za to że nigdy nie pozwolił mi zrobić krok do tyłu. Tak mną manipulował, że  w końcu uwierzyłam że potrafię się zmienić. Ten okres trwał długo i nie raz potykałam się o własną przeszłość.... Bolało podwójnie.


Dzisiaj jadąc samochodem wspominaliśmy ten okres. Płakałam z wdzięczności. On wiedział, cały czas wiedział i świadomie mnie z tego wyciągał...Nie interesowało go dlaczego...O nic nie pytał i nie chwalił się że wie. jak wspomniałam ja mojego nastroju nie traktowałam jako depresji. Absolutnie. Myślałam że już zawsze taka jestem i pozostanę.
A On  po prostu był takim ciepłym duszkiem który robił wszystko abym nieświadoma jego wiedzy wyszła z najgorszego piekła w moim życiu. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na takiego Faceta. Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności....

bera7 aby czemuś zapobiec trzeba wiedzieć że to się ma. Ja w życiu bym nie powiedziała wtedy że mam depresję. Nie przyznawałam się do ostatniej chwili. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje i po prostu poddałam się temu. nastrojowi.  na
Nie przeczę, że jest możliwe samowyleczenie. Tylko obecnie nadużywa się terminu depresja szkodząc osobom, które naprawdę jej doświadczają.

Każdy ma swoje przeżycia i wie co go spotkało, trudno to oceniać, szczególnie przez internet.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
24 września 2009 23:51
Zapewniam cię że nie miałam chandry.. ani zwykłego stanu depresyjnego czy jak to zwał.
To w jak okropnym miejscu byłam nie  jestem nawet w stanie określić. Ból życia i istnienia... Nie chcę nawet do tego wracać. Sam fakt że lekarz rodzinny niejednokrotnie chciał mnie wysłać do psychologa czy psychiatry- nie słuchałam tego bo wydawało mi się totalną bzdurą.. Ja czułam że taka jestem, że niby dorosłam.... to się pogłębiało. Kolejny lekarz ze szpitala do którego trafiałam kilka razy w miesiącu z ostrymi atakami bólu - neuralgia międzyżebrowa czy omdleniami, anemią. On także zagroził mi wtedy......czy chciał zastraszyć: że jeżeli jeszcze raz mu przyjdę w takim stanie na oddział to wyśle mnie karetką  do psychiatryka.
Wspaniałe podejście nieprawdaż? Jakbym akurat miałam możliwość panowania nad swoim ciałem w tamtym okresie. Dla tego gościa  JA byłam winna wszystkiemu i ja decydowałam sama o sobie czyli JA wywoływałam te wszystkie jazdy ze zdrowiem.  Nie chciał słyszeć tłumaczeń że nie wiem co mi dolega że dbam o siebie...kazał mi się leczyć. Zero tolerancji. Przy ostatnim razie pamiętam  nawrzeszczał na mnie, że blokuję miejsce bardziej chorym.

Wróciłam do domu z jeszcze większym załamaniem przez co opuściłam 4 dni nauki. Spałam, myłam się, jadłam i spałam. Po czym przychodziła bezsenność... niby czas an przemyślenia ja głupio gapiłam się w ścianę, nic o mnie nie docierało. Jak idiotka albo warzywko. Zero kontaktu ze światem.  Żeby tylko przetrwać te godziny i znowu zasnąć... spać... ukoić ból.  Rano pobudka z bólem żeber... krwotok z nosa, skurcze mięśni ud. Chandra chyba tak bardzo nie boli? Do dziś mam zaświadczenia szpitalnych przyjęć oraz skierowania do Psychologów, psychiatrów , wizytówki też mam. Leżało to na półce i gniło wraz ze mną...
A ja myślałam że taki już mój los, tak ma wyglądać moje życie. W totalnej pustce i zapomnieniu. Nie ważne było już nic. Zamknąć się przed światem aby nikt nigdy nie odkrył mnie. Wstydziłam się siebie i moich jazd. Niejednokrotnie ktoś coś do  mnie mówił a ja odlatywałam. Zero kontaktu, problem ze skupieniem. I ciągłe obwinianie się : zrób coś z tym!  Ale po co przecież ja nic nie znaczę. I bach do łóżka


edith: dodam jeszcze że w tym najgorszym okresie PŁACZ był luksusem. Jeśli coś lub ktoś doprowadził mnie do łez to było święto. Byłam zimna i nic do mnie nie docierało. Poderżnąłbyś przede mną gardło psu nie wzruszyłoby mnie to. Pogodzona z losem, ze światem zero reakcji. Tak musiało być : dajcie mi święty spokój.  Dosłowna cisza, brak jakichkolwiek emocji. Dzisiaj za to płaczę na każdym kroku. Gdy widzę bezdomnego psa wycieram łzy, romanse- wyję jak głupia.  Kiedyś nie było mowy o płaczu. Dopiero później jak wychodziłam z choroby zaczęły pojawiać się  krople na mych policzkach. Pomału po woli, wracałam......
cieciorka   kocioł bałkański
25 września 2009 00:46
ja jestem po drugim nawrocie. dalej biore leki, jeśli pojawi się trzeci, będę musiała je prawdopodobnie brać do końca życia.
w życiu jest różnie, ale czuję się dobrze. mam rózne lęki, jak każdy miewam orsze dni, ale bardzo boję się, że kiedyś będę się czuła tak jak wtedy- na samą myśl i wpomnienie robi mi się słabo.

skłonności do depresji są dziedziczne, ale można ją również nabyć zupełnie od paki
predysponuja ku niej wydarzenia losowe, ale czesto np w synapsach po prostu cos nie styka i nic na to nie poradzisz poza lekami
inaczej nie da rady. nawet jesli w gówie stosunkowo ok, to taka osoba nie zmobilizuje sie guli do walki o siebie, bo  nie ma sily. trzeba jejdac kopa, po jakims miesiacu zacznie dzialac. inaczej bedzie to bledne kolo, sa ludzie ktorzy nie pomoga sobie sami.

mnostwo klopotow sie z tym wiarze. dziwnie sie o tym pisze na forum. straszna rzecz
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
25 września 2009 01:20
cieciorka po prostu jestem z Tobą :kwiatek:
Takie tam rozważania - co jest depresją a co nie jest... Jeśli ktoś ma 23 pkt to ma depresję, a gdy ma 22,5 to jeszcze nie ma? ma wszystkie objawy ale w małym natężeniu? Kto decyduje o ocenie natężenia ? W psychologii jednoznacznych diagnoz nie ma. pewne szkoły tu ustawią granice, pewne gdzie indziej. W psychiatrii sprawa prostsza: pozytywna reakcja na leki dowodzi! depresji. Bo chyba nadal nie ma możliwości kontroli poziomu neuroprzekaźników i jakości ich wykorzystania, i wiedzy, czy dany poziom dla tego właśnie organizmu to jeszcze OK, czy już choroba? Więc dla psychiatrów nie ma depresji bez psychiatrycznej diagnozy i leków. Wszelkie badania naukowe opierają się na dostępnym "materiale". Ludzie, którzy spoczywają na cmentarzu bo zakończyli mękę życia - nie zawsze poszli do psychiatry. To co? Nie mieli depresji? Tak samo istnieją ludzie z depresją, którym jakoś udaje się funkcjonować bez psychiatrycznej diagnozy. Jakoś.
A leczenie depresji...
Co to jest właściwie? Przywracanie do funkcjonowania? Trwała poprawa nastroju? (na lekach? bez leków?) A da się wyleczyć z depresji? Czy tylko zlikwidować ostre objawy?
Długo byłam przekonana, że ze schizofrenią np. idzie żyć. Pojawia się zaostrzenie - leki i "spokój" do następnego razu. A niedawno zobaczyłam w TV skany mózgu schizofreników. Zniszczenie postępujące cały czas  🙁.
Z realną diagnozą depresji gorzej - bo ta "odbywa się" w synapsach, w pustce, w przerwie. A raczej nie odbywa się - bo nie przechodzą pozytywne bodźce. Dlaczego zanika przewodzenie? Dlaczego szwankuje np. produkcja dopaminy? Tego nie wie nikt.
Bezpośrednie przyczyny depresji nie są znane.
Przerażające dla mnie były swoiste "kluby" ludzi z depresją. Rodzaj licytacji? komu gorzej? Szermowanie lekami, dietą, zachowaniami groźnymi dla życia. "Przechytrzanie" psychiatrów. Cały złożony (i straszny) styl życia.

Zauważyłam pewną prawidłowość - wiele osób miało depresję pośrednio związaną z presją, pod którą się znajdowały. Gdy ta presja znikała, np. umierał apodyktyczny rodzic, gdy pojawiało się poczucie wolności - to depresja nie to, że znikała (bo w to znikanie to śmiem wątpić), ale funkcjonowanie tych osób zdecydowanie się poprawiało.
Jak wyzbyć się jesiennej chandry i przestać ciągle spać? 👿
Sama chciałąbym wiedziec , ostatnio sypiam po 14 godzin , nie mam na nic siły .
Ciągle wegetuje w domu słuchajac muzyki
A jak ciężko wstac rano z łóżka... o  masakra.  🙁
Oj tak, poranki są najgorsze. Okropnie irytuje mnie, że tak marnuję czas. Wróciłam ze szkoły, pojechałam do konia. Wróciłam o 15, obudziłam się przed chwilą. I tak już któryś dzień z kolei. Nic mi się nie chce, niewiele mnie interesuje. Straszny brak motywacji mnie ogarnął.
Mój dzień od niedawna wygląda podobnie .
W dzień śpie , w nocy śpie  i marnuje czas  .
Jeśli to tylko kwestia zmęczenia i senności- to przejdzie. Normalne. Organizm musi się przestawić na krótszy dzień, mniej słońca.
cieciorka   kocioł bałkański
29 września 2009 23:19
sa lżejsze i ostrzejsze stany depresji. czasami zatrzyma sie na danym poziomie, czasami ze stanow depresyjnych bez interewencji z zewnatrz przejdzie w ciezka depreche.
jako ze zyjemy w erze psychologow i pod presja, miec depresje jest poniekad modnie. mozna na nia zrzucic czesc problemow i zrobic na kimś wrazenie, nie?
czy w modzie emo chociazby nie lezy depresja? stylyzilowanie sie, afiszowanie sie, wyobcowanie na pokaz. moim zdaniem to jest domaganie sie uwagi "zobacz, mam problem". i pewnie ci wszyscy nastolatkowie mają problem, ja tez mialam, wszystko na nie i nikt mnie nie rozumiał, ale to nie była depresja. dzis tak łatwo powiedziec i pochwalic sie. z jednej strony to dobrze, bo oswaja ludzi (łatwiej reagowac na ludzi z chora watroba niz depresja) ale oswaja z czyms innym niz jest choroba i efekcje wiecej złego czyni. rzeka- mozna by tak pisac i pisac, ale jakbym zaczela pewnie bym sie sama poplątała 😉

jeseinna chandra tez moze byc depresja, przeciez wtedy wszyscy przezywamy nasilenie objawow. nie od dzis wiadomo ze slonce ma dobroczynny wplyw. w zwiazku z tym zastanawiam sie nad zainstalowaniem w pokoju specjalnej zarowki, ktora emituje podobne swiatlo, probiwal ktos? nawet nie pamietam jak sie takie nazywa.

poniekad dokonujemy demitologizacji depresji. choroba jak każda inna- katar, czy zapalenie płóc, a nie dolegliwości wrażliwego romantyka- choć tacy są również mocniej podatni i ja niestety też bardzo wrażliwa i emocjonalna jestem. z takim podejsciem latwiej jest pójsc się leczyc, wcale nie jest łatwo spojrzec w ten sposób: poprostu przestajesz soie z czyms radzic, nawalasz, albo jest ci najzwyczajniej źle- to dość absurlanie na poczatku brzmi. wstydzisz sie, ze jest ci smutno i ze trudno znaleźć racjonalny powód. ze złamaną nogą łatwiej. pozytywne mysle wskazane jest zawsze, czy to noga, czy głowa i co więcej naprawde pomaga ale czasami to poprostu niewystarcza. alzhaimera pozytywnym mysleniem tez nie zatrzymasz.
Od jakiegoś czasu interesuje się depresją. Czytałam jakieś ostatnie badania (zupełnie nie pamiętam źródła, sorry  🙁 ) i tam było napisane, że ta choroba dotyka coraz młodsze osoby. Już nie tylko młodzież na studiach czy w liceum, ale także dzieci w podstawówkach  🤔 Chore czasy, niestety. Zachęcanie osoby w deprasji żeby poszła na kółko "jak się relaksować" albo "jak zwalczyć depresję poprzez sztukę" jest bez sensu - taka osoba zazwyczaj nie ma ochoty wstać z łóżka, a co dopiero ubrać się i wyjść z domu do ludzi i w dodatku uczestniczyć w zajęciach grupowych. Dużo wsparcia rodziny i znajomych i, według mnie, koniecznie terapeuta i jeśli to konieczne leki. Myślę, że wiedza o depresji jest u nas w kraju bardzo nikła - albo się tej choroby nie docenia i nic z nią nawet latami nie robi, albo nazywa się nią gorszy nastrój przez dzień czy tydzień. Ludzie się nie chcą leczyć, nie chcą sami sobie pomóc. A szkoda, bo pod kontrolą lekarza mona naprawdę poprawić jakość życia niesamowicie...
Trzymajcie się dziewczyny i nie zaniedbujcie swojego zdrowia!!
A najgorsze jest to że masa ludzi traktuje depresję jak chorobę psychiczną a osobe chorą na depresję jak czubka którego pokazuje się palcami. I wiele osób do depresji się nie przyznaje bo się wstydzi, nie leczy się bo boi się iść do psychatry. A o tym trzeba mówić i nie wstydzić się skorzystać z pomocy specjalisty.
Muffinka, ale depresja to jest choroba psychiczna 😉 osobe chorą na depresję jak czubka którego pokazuje się palcami.

U nas to niestety tak jest ze osoby chore wytyka sie palcami, czy ma chorobe psychiczna czy nie ma nogi czy reki...
Dla mnie ten wytykajacy jest czubkiem i własnie takiego kretyna mam na mysli słyszac słowo "czubek"
No jest jest, depresja jest oficjalnie zarejestrowana w uznawanych w Europie i w USA klasyfikacjach chorób psych. Co nie zmienia faktu, że tak jak każda inna choroba nie powinna być wytykana i wyśmiewana przez innych (zapewne mających jakieś inne choroby psych, czy chociażby zaburzenia czy malutkie syndromiki  😁 ).
Znam wiele osób, które chodzą do psychoterapeutów i nie widzą w tym niczego wstydliwego, czasem chętnie o tym opowiadają i mogę śmiało pytać co i jak. Może to jeszcze nie Stany, gdzie WYPADA mieć swojego terapeutę, ale idziemy w dobrym kierunku (oby).
No jest cghorobą psychiczną, ale na jej powstanie ma ogromne znaczenie niedobór hormonów szczęścia więc  depreja ma podłoże somatyczne. U osób chorych na depresję objawy psychiczne są ściśle związane z objawami somatycznymi. W przypadku depresji większość objawów związana jest z ciałem i jego mechanizmami, ale oczywiście też z głęboką zmianą sposobu myślenia. Stąd uznawana jest za chorobę psychiczną.
cieciorka   kocioł bałkański
01 października 2009 21:38
o ile mnie wiadomo to depresja nie musi wynikac w problemow somatycznych. a moze to nasze traumatyczne rpzezycia moga je wywolac. tak mi się wydaje, ale specem nie ejstem.
Hm, trochę się tu chyba mieszają pojęcia 😉
objawy somatyczne w depresji to np.:
zaburzenia snu (albo śpimy długo a i tak jesteśmy zmęczeni albo bezsenność)
zaburzenia jedzenia (objadanie się lub brak apetytu)
różne bóle
ogólne złe samopoczucie

objawy na poziomie psychicznym:
ogólny obniżony nastrój
obniżony napęd (energia)
pustka emocjonalna
smutek
lęk
kłopoty z koncentracją

A jeśli chodzi o to, co WYWOŁUJE depresję, to czynniki można podzielić na biologiczne, społeczne i psychiczne (tak jak w większości chorób psychicznych, np. schizofrenii czy zaburzeniach lękowych)
biologiczne to głównie dziedziczność i zaburzenia w układzie neuroprzekaźników (tak jak Muffinka pisała) a więc serotoniny, dopaminy czy noradrenaliny)
społeczne - środowisko w jakim jesteśmy, nasze relacje z bliskimi, wydarzenia w naszym życiu.
psychiczne - osobowość, wrażliwość, samoocena i mnóstwo innych.

Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam  🙂 Po prostu nie można powiedzie, że depresję wywołują takie czy inne reakcje w naszym organizmie, jedna gdzieś na zewnątrz zazwyczaj musi być ten katalizator, który sprawia, że osoba podatna na tą chorobę popada w gorszy stan. Nie zmienia to jednak faktu, że duża część depresji ma podłoże organiczne, a więc dopada osoby ze źle działającym układem nerwowym odpowiadającym za uczucie radości, nadziei, itd.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się