Depresja.

A podasz nazwiska?
galopada_   małoPolskie ;)
17 maja 2018 22:28
Ascaia, priv. podrzucę kogoś do kogo bym poszła osobiście.
Dziękuję 🙂


Pytanie techniczne - czy psycho-leki (te takie "podstawowe", lekkie) są refundowane? Chodzi mi o to czy idąc prywatnie do psychiatry w momencie gdyby przepisał jakiś medykament to będzie się dodatkowo dopłacać?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 maja 2018 09:42
Ascaia a nie chcesz zacząć od konsultacji terapeutycznej?  🙂 Dobry terapeuta nie stwierdzi "ja wiem lepiej" tylko z całą pewnością skieruje również do psychiatry jeśli będzie taka potrzeba  🙂 Ale jak czytam różne Twoje opowieści tutaj to odnoszę wrażenie, że już sama rozmowa z terapeutą mogłaby być dla Ciebie pomocna  :kwiatek:


Tylko tu znowu jest ten głupi problem, który był poruszany w innym wątku - na NFZ kolejki, ciężko się dostać, bez skierowania od psychiatry czasem trzeba naprawdę długo czekać, a jak już człowiek się dostanie to najczęściej w jakichś godzinach w środku dnia a nie każdy może sobie pozwolić. Prywatnie - w Warszawie i Poznaniu u tych osób z certyfikatami, z doświadczeniem itp trzeba zapłacić plus/minus 130-150zł za każdą wizytę, to duży koszt. Nie wiem jak w Lublinie z cenami, ale wcale mnie nie dziwi, że może być to dla kogoś problematyczna kwestia.
Ja chodzilam do psychiatry i na terapie w Warszawie na NFZ. Najpierw chodzilam prywatnie, ale potem moja terapeutka sama zaproponowala mi, zebym przyszla do przychodni, bo tam tez przyjmowala pacjentow. I powiem tak- nie jest tak zle 😉 do psychiatry czekalam ok miesiac na wizyte. Jak przyszlam to obowiazywala kolejka na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy", ale pan doktor zostawal do ostatniego pacjenta. Nikogo nie zostawil bez pomocy, a czasem zostawal i ze 2 godziny dluzej niz musial. Pacjentow bylo duzo, wiec i kolejki spore. Najczesciej na 2-3 godziny czekania. To tylko obrazuje skale tego jak smutne mamy spoleczenstwo 😉 Jak wszedl ktos, u kogo bylo realne zagrozenie zycia, to siedzial w gabinecie i z 1,5 godziny, a reszta czekala. Ale najczesciej szlo w miare sprawnie, bo jednak wiekszosc osob przychodzila po recepty i zwolnienia.

Co do terapii, to szczerze nie pamietam ile czekalam na pierwsza wizyte na NFZ. Moze 3 tygodnie? A potem juz chodzilam normalnie co tydzien, nie musialam sie zapisywac na kolejne wizyty, bo bylam stalym pacjentem wpisanym w grafik na konkretny dzien i konkretna godzine. Jedyna roznica pomiedzy prywatna, a refundowana terapia jest taka, ze gabinety sa bardziej obskorne na NFZ 😉 A, no i jeszcze wazna sprawa-do psychologa trzeba miec skierowanie od internisty. Do psychiatry nie.
Nigdy natomiast nie spotkalam sie ze znieczulica.

Dla mnie terapia byla super sprawa, pozwolila wiele rzeczy sobie poukladac w glowie, duzo zmienila w kwestii moich relacji z otoczeniem. Chodzilam 1,5 roku. Nie spodziewalabym sie efektow po kilku spotkaniach. Moja terapia byla w nurcie humanistycznym, byc moze w poznawczo- behawioralnym efekty przychodza szybciej, bo praca wyglada troche inaczej.
ascaia - zależy czy psychiatra przyjmujący prywatnie ma kontrakt z Funduszem, czy nie ma. Ja np celowo nie zawiazywalam kontraktu, żeby mi potem debilnych kontroli nie robili.  Ale są tacy, którzy mają umowę z funduszem i leki mogą przepisać na zniżkę. Inna sprawa, że nie zawsze lek na zniżkę przysługuje. Jeśli rozpozna ci zaburzenia nerwicowe, to żaden lek ze zniżką nie przysługuje. A jeszcze inna sprawa, leki nawet na 100 procent nie są drogie. Dobry lek na miesiąc za 25 zł to chyba tanio.
smarcik, jak mi się wcale nie chce gadać z psychoterapeutą 😉 Wolę sobie pogadać z Wami :kwiatek:
Ciekawe, że moja Mam była przekonana, że "powinnam" szukać kobiety, a ja mam przeświadczenie, że jeśli już miałabym iść to do mężczyzny. 😉
Po prawdzie to jak już to raczej myślę, że może dobrze dobrze by było mieć czasem możliwość wspomożenia się czymś mocniej działającym niż ziołowe Positivum. Całe widmo terapii, rozmów, jeszcze w dodatku umawiania się na sztywne godziny... bleeeee 😉 😉 😉 Nadal odbieram to jako stratę czasu, który mogłabym przeznaczyć na jakieś przyjemne i pożyteczne działania. No co ja poradzę, że nijak zmienić nastawienia nie mogę.
Wzięłam od rodzinnego skierowanie do por. psychologicznej. No mam, ale...

W Lubelandzie wizyty prywatne 80-150zł, średnio najczęśniej 100zł. I tak dla mnie teraz nieosiągalne, nie w tym miesiącu na pewno.
Leków przeciwdepresyjnych nie mozna brać " czasami". Znaczy się..można, ale nie będą działać. Rozmowa z nami może i ciekawa, ale nic Ci nie da. Ja sobie cały czas obiecuję że nie będę już tu pisać. Bo czuję się jakbytak grochem o ścianę. Szkoda czasu.  😉
A dlaczego "nic Ci nie da"?
Ja wiem, ze mi daje. 😉
Dla mnie strata czasu bylo zalenie sie obcym ludziom na konskim forum, wolalam isc do specjalisty, ktory ma kwalifikacje, zeby uzyskac realna, bezposrednia pomoc, zamiast opowiadac prywatne sprawy obcym ludziom. Pomoc samemu sobie i robienie czegos dla siebie w postaci terapii jest najpozyteczniejszym sposobem spedzenia czasu, jaki kiedykolwiek spedzilam. No, ale to ja. Co poradze 😉

Tunrida, nie pomozesz komus, kto nie chce dac sobie pomoc :kwiatek:
A czy nie jest tak, że najbardziej w temacie zdrowia psychicznego sprawdza się stwierdzenie "każdemu według potrzeb"?
Koniecznie trzeba się wpasować w jakiś schemat, żeby było "prawidłowo"?
Czy wyznacznikiem nie jest samopoczucie, wyspokojenie, "ulżenie w cierpieniu" (to ładne sformułowanie z profesjonalnych materiałów)?
Dlaczego to, że ktoś myśli, ma własne zdanie, że chce rozmawiać o nim od razu jest oceniane "nie chce dać sobie pomóc"?
To co? wolno tylko przytakiwać?  😉 😉 😉 Nawet osoba z obniżonym nastrojem tudzież depresją ma prawo do konwersacji, do oceny i poglądów.

efeemeryda   no fate but what we make.
18 maja 2018 12:29
Ascaia

miałam się nie odzywać, ale też odnoszę wrażenie, że uparcie nie chcesz dać sobie pomóc.
Zaburzenia nastroju to jest choroba.
Nie chciałam się przyznawać bo różni ludzie czytają to forum, ale w sumie nie ma się czego wstydzić.

Poszłam do psychiatry ponad rok temu i wiesz co ? Zrobiłam to co najmniej o 3lata za późno !!!
Zmarnowałam sobie kilka lat życia na złe samopoczucie, mimo, że z zewnątrz było ok, mimo, że się wydawało, że wszystko mi wychodzi, że kończe studia mam prace, doktorat...
Pakowałam się w związki bez przyszłości, robiłam mase głupich rzeczy i cały czas jak tylko zostawałam sama ze sobą było do kitu, serio jak sobie to przypomne to aż mnie ciary przechodzą...

Odkąd zaczęłam brać leki to jakbym odzyskała życie - spotkałam super faceta, wszystko się układa, problemy mam owszem, takie jak wcześniej, ale one już nie są straszne, jestem po prostu SZCZĘŚLIWA.
Nie wiem jak poradziłabym sobie z tym co dzieję się z Kastą gdybym nadal czuła się jak przed wizytą.

Pamiętaj - naprawdę szkoda życia na czekanie i przetrawianie rzeczy samemu ze sobą - NIE WARTO.


:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

PS. też było krucho z kasą i poszłam na NFZ, czekałam kilka tyg na wizytę, ale czy to coś złego? ten czas i tak by upłynął, a koszt leków to około 25zł jak pisała tunrida
Ascaia- tak. Tylko ty sie juz tak leczysz sama po swojemu juz ktorys rok. Mi by bylo szkoda czasu na takie samoleczenie. Ktore jak widac jest nieskuteczne.
Gdyby faktycznie tak Ci to pomagalo, to nie wracalabys do tego czy innych tym podobnych watkow jak bumerang. Takie ja mam zdanie. Bo wg mnie nie jestes szczera sama ze soba jesli chodzi o problem jaki masz i sposoby w jakie go rozwiazujesz. Z tego co czytam problem jest od dawna. Raz mniejszy, raz wiekszy, raz piszesz, ze nie ma. Ale wraca. Tez mniej lub bardziej, ale jednak ciagle wraca nierozwiazany.
Nikt Ci nie odbiera prawa do niczego. Kazdy tez wyraza wlasne zdanie, bo nie musi Ci przytakiwac 😉
Jasne, że nie chodzi o przytakiwanie - tu mamy full zgodność.
Ale przytyki, takie wbijanie drobnych szpilek to już inna bajka, nie?

Musicie mi uwierzyć na słowo, bo nie widzimy się twarzą w twarz, że to nie jest żaden złośliwy upór z mojej strony, żadne "nie, nie dam sobie pomóc, hej!". Piszę to co myślę, to co czuję, to w co wierzę. Czysta prawda i nic więcej.
Np. szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego pisze się (piszesz ashtray,) w negatywnym tonie "żalenie się na forum obcym ludziom", gdy jednocześnie tym polecanym i pozytywnym rozwiązaniem ma być wizyta u psycho - czyli żalenie się obcemu człowiekowi. Mechanizm jest ten sam - opowiadasz o tym co czujesz.
Przy czym dla mnie bardziej komfortowym środowiskiem jest to forum niż "obca baba w przychodni". Tu się mimo wszystko lepiej czuję niż w jakimś gabinecie z wizytą na godzinę xx.

Ok, moje "żalenia się" wracają - jak setek osób tutaj. Co więcej jak tych, którzy się właśnie leczą, byli już lub są stale pod opieką psycho.
Bo problemy nawracają i już. Chyba nie ma czegoś takiego trwałe, 100% wyleczenie z gorszych stanów psychicznych - chyba to jest tak, że leczenie, terapia pomaga się z tym szybciej uporać, czyż nie?
Wtedy jeden z tym problemem idzie do swojego zaufanego terapeuty, a drugi wygada się na forum. I jednemu i drugiemu będzie po takiej "sesji" lepiej. A o to chyba chodzi w tym wszystkim? 😀

Tak w ogóle to raczej powinnyście w końcu jakoś "docenić" i się ucieszyć - wzięłam skierowanie do psychologa, zrobiłam pierwszy krok.
Tylko Bibi i Dzionka napisały "fajnie! trzymam kciuki!".
No to jak to z tym "nie chce sobie pomóc"?! Hmmm?! 😉 


PS. Przetrenowałyśmy to z tunridą - tak naprawdę nie chodzi o to, co piszę. Chodzi o to, że... piszę. 😉 Że piszę dużo, obszernymi zdaniami. Dużo pytam, zaczepiam. Prowadzę via net rozmowę jakbym siedziała z Wami twarzą w twarz. A to - okazuje się - w ocenie większości "dziwny" system komunikacji internetowej. Bo w sieci to powinno być krótko, szybko i równoważnikami zdań. 😉
A ja sobie tak lubię "pogadać"  🤣
Miedzy innymi to, o czym piszesz mialam na mysli. Ze nikt z forum nie jest terapeuta (jesli jest to po godzinach i nie ma obowiazku przeprowadzania terapii z Toba na forum, bo sie wzbraniasz przed gabinetem), to nie nasza praca i po pierwsze- nie mamy odpowiednich narzedzi jakimi sa wiedza, wyksztalcenie, edukacja jaka maja psychologowie. Po drugie- reakcje beda rozne- ktos napisze, ze trzyma kciuki, a ktos zlosliwy przytyk. Takie prawo forum, na ktorym wypowiadac sie moze kazdy, nawet i byle troll. Ja generalnie ogolnie nie czuje, ze w jakis sposob powinnam doceniac Cie, ze poszlas po skierowanie. Co innego psycholog, z ktorym nawiazujesz relacje pacjent- terapeuta, w przeciwienstwie do forum, gdzie takiej relacji brak.
Co do zalenia sie obcym ludziom, to owszem- mam takie zdanie, ze co najmniej dziwne jest dla mnie opisywanie prywatnych problemow obcym ludziom, ktorych nie znam osobiscie w internecie, w ktorym nic nie ginie i wszystko mozna predzej czy pozniej odkopac, dodajac do tego fakt, ze mnostwo z czytajacych Cie osob, tak na dobra sprawe pewnie Twoje problemy ma gleboko w powazaniu (poza garstka, ktora stara Ci sie jeszcze odpisywac, tracac nadzieje i cierpliwosc), bo maja swoje zycie i swoje problemy. Praca psychologa natomiast jest interesowanie sie Twoim samopoczuciem. Moze znowu ostro powiedzialam, ale taka jest brutalna prawda.

edit: Wydaje mi sie, Ascaia, ze Ty troche oceniasz ludzi swoja miarka i troche oczekujesz, ze inni traktuja forum jak Ty, zeby tak sobie bezowocnie i bezcelowo powymieniac dlugie posty. Wiele osob pisze faktycznie tylko o konkretach i pewnie to sa ludzie, ktorzy wola dzialac niz rozkmniac. Czesc probuje Cie do czegos przekonac, cos wytlumaczyc, ale jak spotykaja sie z oporem z Twojej strony, to odechciewa im sie dalej prowadzic jalowa dyskusje. Wierze, ze przez forum mozna stworzyc relacje i kilka razy zdarzylo mi sie na pw wymienic z kims mniej lub bardziej prywatne sprawy, ale nie dziw sie, ze niektorzy Twoj sposob komunikacji uwazaja za dziwny, bo kazdy podchodzi do forum i rozwiazywania na nim problemow inaczej, a na pewno inaczej niz Ty. Wydaje mi sie, ze nie bierzesz pod uwage swojego rozmowcy i tego jakie on ma oczekiwania i podejscie do rozmow internetowych i checi tworzenia relacji na forum.
>Wtedy jeden z tym problemem idzie do swojego zaufanego terapeuty, a drugi wygada się na forum. I jednemu i drugiemu będzie po takiej "sesji" lepiej. A o to chyba chodzi w tym wszystkim? 😀


No właśnie NIE NA TYM  polega sesja z terapeutą, że masz się wygadac i poczuć się lepiej po sesji.  Gxdyby tak było, to faktycznie lepiej byłoby się wygadać przedd koleżanką niż przed obca babą w gabinecie.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 maja 2018 16:04
W sumie to tak jakby powiedzieć że z zapaleniem płuc jeden pójdzie do lekarza a drugi pójdzie wygadać się koleżance 😉
Averis   Czarny charakter
18 maja 2018 16:34
Poza tym obciążanie bliskich i obcych ludzi odpowiedzialnością za nasze zdrowie psychiczne jest zwyczajnie nie fair. Bo co innego oczekiwać wsparcia w leczeniu/ chwilowym kryzysie, a co innego traktować wygadywanie  się innym  jako jego  substytut.

Poza tym zwyczajnie wkurza mnie kwestionowanie istnienia mojej choroby, która została zdiagnozowana przez lekarza, mam na nią leki i która jest uznana przez WHO i jest drugą co do liczebności przyczyną zgonów na świecie. Cukrzycy jakoś nikt nie kwestionuje/ nie jest sceptyczny, nawet jeśli lubi słodycze lub nie ma nadwagi.
tunrida, ja też się już tu nie wypowiadam, bo mam wrażenie, że tylko mogę opóźnić czyjeś pójście do terapeuty. Na PW tez już nie radzę, bo choć robiłam to w najlepszej wierze, widzę, że dla kogoś to jest zastępstwo terapii a nie dodatek albo zachęta do niej.

Ascaia, to co piszesz o pójściu na terapie z jednej strony gdzieś budzi moją złość i frustrację, a z drugiej strony mam w sobie takie przyzwolenie - widocznie tak musi wyglądać Twoja droga, gdziekolwiek ona prowadzi. Bez sensu robić coś, do czego nie masz zaufania. Widocznie nie masz w sobie na tyle silnego poczucia, że pora spojrzeć szerzej i pora naprawdę coś zrobić, wyjść ze strefy komfortu i rozwinąć się. I ok, nie Ty jedna.

Cieszy mnie, że jest tu tyle osób, które korzystały i korzystają z terapii i widzą pozytywny wpływ na swoje życie 🙂 Chce się pracować!!
Szczerze przyznaję, że coraz bardziej Was nie rozumiem 😀
Za to dzięki tej rozmowie humor mam coraz lepszy i myśli o sobie coraz bardziej pozytywne. 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 maja 2018 17:19
Dzionka, ja też się już wyleczyłam ze zbawiania świata.
Jak ktoś potrzebuje, to pomogę szukać pomocy, jak ktoś potrzebuje, to wysłucham, ale ciągniecie za uszy kogoś do psychiatry/terapeuty... każdy ma własne życie i ja nie mogę być odpowiedzialna i nieść czyjeś zdrowie psychiczne na swoich barkach. I jeszcze często się spotykać z wrogością. Jestem o wiele zdrowsza, moje relacje są lepsze i moja pomoc doceniana, bo ktoś naprawdę jej potrzebuje.

Ascaia, dlaczego my powinniśmy doceniać to i się cieszyć? Piszesz jakbyś to zrobiła dla nas. Żeby nas zadowolić, a to przecież nie o to chodzi. Powinnaś to zrobić dla siebie. Ale jeśli tego tak bardzo nie czujesz, to niewiele z tego wyniesiesz, bo będziesz chciała światu pokazać z całej siły jak bardzo to jest bez sensu, jak bardzo jest nieprzydatne i jak Ci nie pomaga.
Szczerze przyznaję, że coraz bardziej Was nie rozumiem 😀
Za to dzięki tej rozmowie humor mam coraz lepszy i myśli o sobie coraz bardziej pozytywne. 😉

I vice versa 🤣
Btw, zupełnie na marginesie, bo tak mi się przypomniało - miałam kiedyś taką pacjentkę, kobitkę po 40stce, która każdą sesję zaczynała od słów: nic a nic mi to nie daje, ja w zasadzie nie wiem po co do pani przychodzę. Chodziła 1,5 roku, nigdy nie odwołała wizyty 😀 Bardzo miło ją wspominam 🙂

Strzyga, dobrze zrozumiałam, że chcesz się szkolić na psychoterapeutkę? Wybrałas nurt? Fajnie 😀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 maja 2018 17:36
Dzionka, nie, nie, nie pociągnęłabym tego psychicznie, chociaż bardzo mi się podobają ćwiczenia z pracy z osobą czy wywiadu, jak możemy pobyć terapeutą. Chcę zostać psychologiem sportu, to mnie też strasznie jara. Co do nurtu, jakbym miała wybrać, to zostałabym przy gestalcie. Ni chu chu nie rozumiem psychoanalizy, ani psychodynamicznej. Siedzę na tych zajęciach i myślę "ale serio?" 😀
Ok, już mam możliwość pisania.



Dzionka dziękuję za te mądre słowa o "własnej drodze".


Naprawdę, naprawdę i szczerze nie rozumiem wielu Waszych słów w tych ostatnich postach. Jakby to określi... zupełnie nie zgadza mi się płaszczyzna tych opinii.
Po pierwsze cały czas mówię o tym, że nie neguję leczenia, terapii - uważam to za normalne i dobre działanie. Zachęcam innych, jak np. Bibi. Tym bardziej nie kwestionuję istnienia depresji (skąd takie słowa w ogóle ?!?!?!) Ja mówię tylko o mojej osobistej sytuacji, o moich osobistych odczuciach w temacie "ja Ascaia a terapia".

Nie rozumiem porównań do innych chorób i lekarzy innych specjalności.  ?!?!?!
Jeśli upadła i boli mnie noga, nie mogę na niej stanąć, jest opuchnięta itd to idę do ortopedy (ba! chodzę i chodzę i teraz mam zlecony rezonans kolana). Jeśli męczy mnie kaszel, mam gorączkę i ropne migdałki to idę do internisty. Itd.
Ale nie idę do lekarza jeśli pomimo upadku i chwilowego bólu po minucie noga mnie już nie boli. Nie idę do lekarza jeśli trochę kicham.
Ja nie czuję potrzeby opieki psychiatry czy psychologa. Co więcej - właściwie nikt z kim mam kontakt bezpośrednio tego nie sugeruje. Z rzadka moja Mama, która akurat nie ma problemu z korzystaniem ze wsparcia specjalistów i ma za sobą różne doświadczenia. A tak to nikt. Mnie zdiagnozowało forum re-volta.
Wzięłam skierowanie, ale mam wątpliwości, bo tego nie czuję. No nie czuję i już. Nie czuję, nie mam ochoty, raczej mnie odrzuca.
Nie dlatego, że "nie chcę sobie pomóc" albo jestem złośliwie uparta względem Was. Poszłybyście do ortopedy jakby Wam forum kazało, a Wy nie widzicie żebyście miały problem z nogą czy ręką?

Dlatego też to nie jest tak, że coś jest dla mnie "zastępstwem terapii". Kurczę, nie wiem jak to dobrze ująć w słowa.
"wolę sobie pogadać na forum" nie oznacza dla mnie, że oczekuję tu porad psychoterapeutycznych. Po prostu chodzi o to, że wolę sobie pogadać... w sensie czasu, przyjemności spędzania wolnego czasu. Tak naprawdę jedyne czego oczekuję od forum to braku chamstwa, kultury i odrobiny życzliwości. Nie oczekuję terapii, bo (jak napisałam wyżej) w ogóle nie oczekuję terapii. 😉
Tak samo jeśli z kimś rozmawiam na PW, czy nasza znajomość z forum przenosi się na inne płaszczyzny to nie oczekuję, że ktoś będzie moim psychologiem (skąd ten pomysł?!?!) No chyba, że dla Was jakakolwiek relacja z drugą osobą to "obarczanie swoim zdrowiem psychicznym"? Nie, no chyba przecież nie. Nie czaję, serio, nie rozumiem kompletnie Waszych wypowiedzi w tym tonie. To jak ktoś się odzywa w wątku "dla zdołowanych" to obciąża resztę użytkowników forum i to jest złe, straszne i w ogóle jak może?

ashtray
Każdy wpis na forum jest dzieleniem się prywatnością w przestrzeni publicznej. Więc no skoro tego nie rozumiesz to dlaczego sama jesteś tutaj zarejestrowana? Zupełnie inaczej widzę ten temat.
Na pewno znasz etymologię samego określenia "forum" - o to właśnie w tym wszystkim chodziło, by była to przestrzeń do gadania. Ludzie wychodzili i mówili, wygłaszali. A teraz jest to przeniesione na współczesną internetową formę. Nie ma obowiązku czytania kogokolwiek. Ba! mamy takie narzędzie jak "ignoruj" i w ogóle można koło kogoś przechodzić obojętnie.
Nie wiem też czym różni się np. moje pisanie od pisania innych użytkowników - o swoich związkach, o swoich miesiączkach, porodach, podróżach, chorobach, układach w pracy, itd. Wszyscy, którzy pojawiają się w Towarzyskich piszą o "prywatnych sprawach". Nie jestem w tym względzie wyjątkowa. Co więcej jest sporo osób zdecydowanie bardziej wylewnych w tematach naprawdę intymnych. I jakoś nie widziałam byś im to wypominała albo zarzucała brak szacunku (nie branie pod uwagę rozmówcy i jego oczekiwań).
Dla mnie nie ma różnicy czy piszę na forum czy mówię przez telefon czy bezpośrednio do osoby siedzącej obok. Każde słowo jakie napisałam tutaj mogę spokojnie powtórzyć innym ludziom w cztery oczy. Nie ma dla mnie znaczenia, że pisanie tutaj jest "publiczne i zostaje na wieki" - mam do tego taki sam stosunek jak do każdej innej rozmowy. Jeśli ktoś z mojej pracy by tutaj się pojawił i czytał - proszę bardzo. Jest trochę osób, które tutaj bywają, a które później mogę spotkać na imprezach jeździeckich - proszę bardzo. Nie mam jakiś tajemnic. Nie ma opinii, które musiałabym przed kimś specjalnie ukrywać.
Dla Ciebie forum to zbiór obcych ludzi, dla mnie zbiór znajomych (a do tego oczywiście innych ludzi podczytujących, to jest oczywiste). I zdecydowanie bardziej wierzę w osobiste zaangażowanie i realną życzliwość przynajmniej kilku / kilkunastu osób tutaj jak w osobiste zaangażowanie psychologa - dla którego jest to zawodów, sposób zarobkowania, itd. Na pewno po dłuższym czasie buduje się jakąś relację ze swoim terapeutą, ale też przecież chyba wręcz nie wolno budować relacji koleżeńskich. (?)
Mówisz o kilku PW o prywatnych sprawach... no widzisz, ja takich rozmów prowadzę od lat bardzo dużo. Mamy zupełnie inne postrzeganie czym jest forum i jak mogą wyglądać relacje internetowe.
Przy czym dla mnie tutejsze znajomości, koleżeństwa czy przyjaźnie nie są zastępstwem terapii ?!?! Nigdy w ogóle nie miałam takiej myśli, takiej intencji. To jest po prostu koleżeństwo. Po prostu. Budowanie relacji, sympatii... No matko z córką - po prostu życie społeczne. 🙂

Zastanawia mnie za to jedno ashtray. Napisałaś, że jesteś po / w trakcie terapii, że to Ci pomogło. Czyli teraz jeste wyluzowana, szczęśliwa, nie ma w Tobie frustracji. Więc skąd w Tobie tyle złośliwości? Czy np. nie pomyślałaś, że skoro - jak sama twierdzisz - mam problemy i jestem w złym stanie to takie uszczypliwości mogą mnie nieźle skopać? Nie zrobiło to na Tobie wrażenia, że możesz zrobić tym krzywdę? Nie przeszkodziła Ci taka myśl by napisać w takim tonie w jakim napisałaś? Można to było spokojnie ubrać w inne słowa, ale napisałaś właśnie tak jeszcze na koniec z satysfakcją oznajmiając, że robisz to ostro z premedytacją. Przyznaję, że mi też teraz chodzą ostre i nieprzyjemne słowa po głowie na Twój temat. Ale co to da, że będę dla Ciebie nieuprzejma, że będę "szczera do bólu"? Po co sprawiać komuś przykrość, dokuczać mu, ośmieszać przy innych? Jaki to ma cel i skuteczność?

I to na przykład też mnie pośrednio od lat zniechęca do tematu psycho-wsparcie. Z tego co od lat słyszę od ludzi, chociażby tutaj na forum, to wiele terapii pomaga "uwierzyć w siebie" (tak skrótowo i hasłowo), ale aż do takiej skrajnej formy. Do takiego systemu wartości jaki jest dla mnie nie do przyjęcia. Do... silnego egoizmu (?) Do czegoś takiego w moim odczuciu negatywnego i złego.


PS. Miałam Wam się pochwalić już po, ale... nie będzie niespodzianki 😉 😉 😉 Już przedwczoraj skorzystałam z tego skierowania, zapisałam się. Tylko, że oczywiście trzeba czekać bo to na NFZ, więc II połowa lipca. Nie wiem jak pani psycholog zareaguje na moje słowa "forum mnie wysłało" - sama jestem ciekawa 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 maja 2018 18:25

Zastanawia mnie za to jedno ashtray. Napisałaś, że jesteś po / w trakcie terapii, że to Ci pomogło. Czyli teraz jeste wyluzowana, szczęśliwa, nie ma w Tobie frustracji.


Skąd pomysł, że to jest właśnie cel psychoterapii??  😲 Celem może być wszystko.

I tak, porównanie do chodzenia do lekarza z zapaleniem płuc jest jak najbardziej zasadne. Bo celem psychoterapii jest pomoc psychologiczna. A nie pogadanie z kimś. I z sesji terapeutycznej wcale nie trzeba wyjść szczęśliwszym czy z lepszym samopoczuciem. Wprost przeciwnie, można na przykład wyjść z płaczem.

To jest ogólne stwierdzenie i nie odnosi się do nikogo personalnie.
smarcik, fakt, uproszczone sformułowanie. Ale czy docelowo nie do tego ma dążyć psycho-wsparcie? By było nam po prostu dobrze na świecie?
Martita   Martita & Orestes Company
18 maja 2018 18:37
Ascaia Przyznam szczerze, że nie czytam wszystkich Twoich wypowiedzi, więc średnio znam Twoją osobę. Również uważam, że jak wątek jest od narzekania to się w nim narzeka. Nie jestem psychologiem, psychiatrą czy psychoterapeutą zatem daleka jestem od oceniania Twojego nastroju, szukania choroby. Swoim wpisem chciałabym żebyś przemyślała jedną kwestię. A mianowicie, że na forum są osoby, które pracują z osobami z problemami. Może warto ich wysłuchać bo są w stanie zauważyć pewne objawy, które są niepokojące? Wychwycić pewne rzeczy wcześniej bo to dla nich codzienność? Tak jak dla wprawnego ortopedy, który zauważy, że inaczej stawiasz nogę zanim odezwie się kontuzja?
Wiele osób przeszło podobną drogę, może to nie dla Ciebie a może wyniesiesz z tego coś dla siebie dobrego.
Uważam, że zrobisz to co uważasz za najlepsze dla siebie i to Twoje prawo decydowania o sobie.

Jestem bardzo ciekawa Twoich spostrzeżeń czy odczuć po spotkaniu z psychologiem. Mam nadzieję, że się nimi podzielisz 🙂
busch   Mad god's blessing.
18 maja 2018 18:41
Ascaia, Ty vs to forum 😁

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się