Polska z bliska

Przyznaję-słabo znam różne polskie regiony.
A chętnie bym poczytała.
Na przykład Podlasie. Jest teraz taki serial "U Pana Boga za piecem" -ciekawa jestem czy oddaje klimat tych okolic?
Wawrek-to Twoje strony? Jak to jest?
Bo na przykład "Plebania" ukazująca okolice Hrubieszowa-zupełnie inaczej przedstawia znane mi miejsca.
A z kolei Sandomierz w "Ojcu Mateuszu" jest przepięknie pokazany. Bajkowo.
Mamy dyskutantów z przeróżnych stron kraju- popiszcie jak u Was jest.
Ja -mało znany Płaskowyż Tarnowski -mogę opisać.

Stare Żukowice – Jastrząbka – położone niedaleko Lisiej Góry (kościół, sklep, urząd gminy, poczta i tyle) .
Na samym końcu drogi trzy ośrodki jeździeckie i maleńki pensjonacik .Wszystko sąsiaduje dosłownie przez płot. Dookoła pola i niewielkie lasy  mieszane. Płasko. Podłoże dość marne. Bez kamieni. Brak naturalnych zbiorników wodnych.
Pełno zwierzyny –sarny, dziki, lisy, bobry i masa ptaków. Uczta dla ornitologów.
Ludzie na wsi mówią tak charakterystycznie: Pójdziewa, zrobiwa, kupiwa , zjewa,wypijewa – no przedziwnie. Na początku pod sklepem myślałam, że mówią w innym języku.
Mieszkańcy są tacy na początek-z dystansem do obcych .Inaczej niż na moim Roztoczu-gdzie ludzie są ciekawi świata i szukający towarzystwa i rozmowy . Tutaj trzeba poczekać ,żeby się oswoili –wtedy są bardzo sympatyczni. No, ale mnie to z dwa lata zajęło –zanim w sklepie zaczęły witać mnie uśmiechy.
A takich „wschodnich” rozmów o życiu i o śmierci się nie praktykuje.
Lokalnych potraw nie wytropiłam. Może dlatego, że nie ma zwyczaju zapraszania do domów przyjezdnych.
W sumie- atmosferę Żukowickiej Wioski tworzą koniarze z Alexem Jarmułą na czele – raczej przyjezdni z różnych stron świata.
Albo jeszcze za mało znam to miejsce.
podlasie to moje rodzinne strony.. zawsze siedzialam nad Narwią latem miesiacami, w innych porach roku na lykendy, ferie.. ludzie sa otwarci, zapraszaja kazdego do swojego domu. kazdy kazdemu pomaga. jak ktos nowy przyjezdza to zaraz traktowany jest jak swoj. kazda niemalze wies (z tych prawoslawnych szczegolnie) ma swoj dialekt. komus, kto nie zna rosyjskiego, ukrainskiego, a niekiedy bialoruskiego -czesto ciezko jest zrozumiec co miejscowi mowia  😀 (np idziemy nad rzeke - my idziom na reku). domy sa drewniane, miejscowosci czesto zapomniane. swieta to dni, kiedy naprawde nikt nie wazy sie nic robic.

a tu galeria z Krainy Otwartych Okiennic, na ktora skladaja sie Soce Puchły i Trześcianka, o ktorych pisalam mgr :
http://picasaweb.google.com/magdullah/KrainaOtwartychOkiennic?feat=directlink


teraz od paru lat poznaje kaszubow i musze przyznac ze to zupelnie inni ludzie, choc rowniez niesamowicie zyczliwi! kaszubi jak wiadomo mowia po kaszubsku, sa patriotami i mam wrazenie ze sa bardzo uparci 🙂
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
25 grudnia 2008 12:35
południowe podlasie - wielkie zacofanie, ludzie ślepo wierzący w Boga. Głównie małe miasta, miejscowości i wioski. Zycie na wsiach bardzo spokojne, zawisc i zazdrosc sąsiedzka, plotkarstwo i kosciol.
Babcie zyja od mszy do mszy. Dziadkowie od mszy do wizyty pod wiejskim sklepem. 'Nowych' nie wita się raczej serdecznie, gdy próbowaliśmy budować coś na wsi było to nam bardzo utrudniane, 'Ot bogate pany z Białej przyjechali'. Młodzi w wiekszosci emigrowali za granice albo do miast.
Duuużo alkoholu i fajek zza wschodniej granicy. Wszyscy zaciągają po podlasku, czasem starszych mieszkancow nie mozna zrozumieć.
Słynne są wiejskie zabawy - 'sztachet praty' Gdzie latają krzesła, stoły, sztachety, alkohol podawany jest w plastiku. (nawet wódka!) Leci disco polo, albo dance polo. Ludzie z miast nie są mile traktowani na takich imprezach. Ludzie których można tam spotać to panienki w białych kozaczkach i panowie w dresie przyjezdzajacy 30letnim BMW.
Sklepy na takich totalnie odciętych od cywlizacji wioskach też są fajne np. tylko tanie wino marki Ziomal, piwo Łomża, chleb, napoje po 2,5zł, ocet i musztarda. Mleko kupuje się u lokalnych babuszek w butelkach po różnych ciekawych napojach, podobnie sery, jajka. Starzy ludzie często chachłaczą (nie wiem jak to się pisze;P). Różne ciekawe słowa/ zdanai to np: 'Nu ja palił pierosa a tam na szos już awtobus wjechał', 'Pójdzie no gadziny z paświska zabrać' itddd😉

Troszeczke inaczej jest w Białej Podlaskiej... Nie ma tego zaciągania po podlasku, życie wygląda raczej normalnie.

jak sobie coś ciekawego przypomne to napewno dopiszę.

Jeśli ktoś oglądał Ranczo to widać duuuże podobieństwo do tych okolic.
bardzo fajny temat.
Uprzedzę film "Tatarak",który ma 'wyjść' niedługo - część kręcona była w moim rodzinnym Grudziądzu, ale sporo charakteryzacji włożyli w miasto 😉 Co prawda mojemu miastu daleko do europejskich metropolii, ale jednak tak źle nie jest 😉

A tak serio... Hmm... w sumie okolica niekoniecznie jest gdzieś pokazywana. Regionalizmów w=kuchennych sobie nie przypominam. Mamy swoją "Wisłę", która produkuje słodycze - pycha 😉 No i majonez :P Za to z językowych mamy - jak spora część pomorza - "jo" znaczące tyle co "tak" itp 😉
Miasto w sumie szału nie robi... kidyś piękne, ale w 80% zburzone w 1945r. Mamy podobno najładiejszą panoramę miasta na prawym brzegu Wisły. Rzeka ta jest tu też najszersza (przynajmniej tak czytałam...dalej faktycznie jednak jest węższa,chociaż nie śledziłam nigdy jej całego biegu). Z zabytków mamy spichrza krzyżackie, kilka kościołów,cytadelę (nadal zajmowaną przez wojsko przez co zwiedzać ją można tylko 2 razy w roku).

Grudziądz słynie z CWK, ale zostały po nim tylko marne ślady 🙁 (chociaż kilka lat temu znalazłam oryginalną ostrogę na spacerze z psem 😀 ). Jeździectwo w miecie nie robi szału. 2, raczej kiepskie ośrodki... pod względem sportu, to może jeden daje radę, ale jak chodzi o zaplecze - masakra. W pobliżu jest jednak Toruń, Bdgoszcz, Kwidzyn, Nowa Wioska.

No i blisko nam do Borów Tucholskich.
Nesta, Biała Podlaska mówisz, a kojarzysz może Terespol? 😁
Taniu ja właśnie zastanawiałam się nad tym jak reszta Polski odbiera ten serial, czy właśnie myśli ze tu tak jest.
Myślę ze nasz region trochę tak jest postrzegany, że tu psy d...mi szczekają i się zastanawiam własnie nad tym na ile media sprzedają taki obraz - dodam od razu, że mnie on nie boli, nie mam kompleksów związanych z miejscem zamieszkania.
U nas trochę taki tygiel kulturowy, wyznaniowy i narodowościowy. I myslę ze to bardzo wpływa na koloryt regionu.
Taniu na pewno mamy bardzo pięknie i w sumie jeszcze bardzo dziko.
Są wioski gdzie mówi się po "naszemu" czyli po chachłacku, mamy "swoje" szeptuchy, sery korycińskie, ogórki z Kruszewa i pierekaczewnik.
No i dalej się u "nas" pędzi bimber, najpopularniejsze lokalizacje to Jałowka, Czarna Białostocka i Gródek.
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
27 grudnia 2008 13:17
kojarze, dziwne gdybym nie kojarzyła... a co?
A nie nic. Tylko ciekaw jestem co o nim sądzisz 😁
nesta, a ja jestem w podlasiu strasznie zakochana 😉

a o moim regionie za dużo powiedzieć się nie da, bo warszawę każdy jakoś tam kojarzy. ot co, pałac kultury i wszystko. wiele bym dała żeby wyprowadzić się na wieś.
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
27 grudnia 2008 13:30
Janek a co mogę o nim sadzic?
wioska jakich wiele w tym regionie... ale ma najstraszniejszy dworzec pkp w pl.

zuzia, a co Ci siętak u nas podoba? w północynm czy południowym?
Averis   Czarny charakter
27 grudnia 2008 13:30
zuzia. Ja myślę ,ze właśnie ciekawe by było jakbyś mimo wszystko coś opowiedziała. Jak wygląda ten region z twojej perspektywy. Bo Warszawę każdy kojarzy, ale owo 'kojarzenie' możne być w każdym przypadku zupełnie inne 😉 Ja Warszawę uwielbiam (choć w niej nie mieszkam, co , mam  nadzieję, ulegnie zmianie po maturze), ale 90% moich znajomych jej nie znosi. Nie mam nic przeciwko temu, o gustach się nie dyskutuje. Chodzi o to, że, gdy zapytasz owych znajomych, czy byli w Warszawie, to najczęstsza odpowiedź, jaką się słyszy to 'nie'.
I mimo wszystko się z Tobą nie zgodzę 😉 Warszawa dla mnie (czyli kogoś ' z zewnątrz'😉 to dużo więcej niż sam Pałac Kultury.
Averis, z jednej strony Warszawa to mój dom. moja przeszłość i chyba przyszłość. miasto historii, powstań, odwagi. to w tym miejscu uwielbiam, właśnie tą historię. ale z drugiej strony myślę i widzę hipokryzję, pozy i syntetyczną manierę XXI wieku. takie sztuczne dowartościowywanie się ludzi jako 'jedynych słusznych panów', ale na ludzi można narzekać gdziekolwiek by się nie było. tu ktoś chce się sprzedać, ktoś chce kogoś kupić, a wzajemnie się nie tolerują. tu się żyje tak samo ciężko jak w każdym innym mieście. a może nawet ciężej? wszechobecny bród, hałas, korki, tłumy. i mimo że mieszkam na Żoliborzu, tej najbardziej zielonej dzielnicy, to mnie to wszystko odstrasza. po 25 latach, chciałabym od tego odpocząć.  mieć spokój, ładne widoki za oknem, krowę na polu, kwiatki w ogródku, świeże powietrze, mały sklepik w którym wszystkiego brakuje i będę szczęśliwa. ale to moja, subiektywna ocena Warszawy 😉.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
27 grudnia 2008 14:40
to ja moze powiem o wieliczce i okolicy 🙂
w wieliczce jedyna atrakcja jest kopalnia soli wpisana na liste UNESCO. kopalnia robi wrazenie szczegolnie jak jest sie tu pierwszy raz. sa dwa stare koscioly. wsumie jeden bar/pub gdzie mozna usiasc i napic sie piwa lub cos zjesc ale wieczorami przesiaduja tam pijaczki ( nie menele bez kasy ale ci co pija i graja w jednorekiego bandyte) buduje sie basen moze na lata skoncza ale stoi to pod wielkim znakiem zapytania. sa szkoly srednie techninuk ekonomiczne hotelarskie liceum ogolnoksztalcace i profilowane i zawodowki mechaniczna fryzjerska w tych szkolach szcegolnie technikum jest sporo kierunkow zawodowych typu informatyk elektryk itp.
ogolnie mlodziez zeby gdzies sie wybawic to jedynie krakow. nie ma dyskotek zadnych pabow gdzie mlodzi pelnoletni moga siasc. przewaznie mlodziez z wieliczki szcegolnie faceci zbieraja sie wieczorami na parkingu kolo kebabow niedaleko stacji pkp. pociag dojezdza tu kilka razy dziennie z glownego dworca w krakowie. przez ostatnie lata zostaly wyremontoane budynki i kamienice, chodniki zostaly wymienione wszytskie na kostki brukowe. zrobiono sygnalizacje swietlna ktora tylko utrudnia przejazd przez wieliczke kiedys wieliczke przejechalo sie w 10 min teraz w porywach do godziny. przez to sa wieczne korki od rana do 18. wszystkei miejsa postojowe zrobili platne wsumie latwiej znalezc miejsce zeby zaparkowac i bilety sa tanie. za godzine parkingu placi sie 1zl. ale trzeba sie pofatygowac zeby przejsc sie z auta do parkometru i z powrotem do auta. 
wieliczka graniczy bezposrednio z krakowem z drugiej strony z wsiami. niedaleko dobczyce i myslenice ktore sa nieco lepiej rozwiniete niz wieliczka.
jest tu sporo hoteli moteli i tym podobnych. miasto glownie nastawione na turystyke ale malo zachecajace procz kopalni soli ktora rocznie przyciaga ogromne ilosci turystow. sporo turystow z anglii irlandii niemiec francji czech slowacji i uwaga pelno " skosno-okich" ktorych w sezonie jest chyba wiecej niz miszksancow.
ogolnie okolica bardzo ladna, cisza spokoj. sporo miastowych przeprowadzilo sie w te okolice coraz to nowe domu, nawet deweloperzy zainteresowali sie tymi okolicami i w kazdej z pobliskich wsi widac budowy z tabliczka na sprzedarz osiedle jakies tam. grunt coraz bardziej drozeje ze zwgledu na zainteresowanie.
co doludzi to zalezy sa tacy co zyja sprawami wsi i nic wiecej sa tacy ktorych to nie interesuje bo przeprowadzili sie w okolice wieliczki. ciezko scharakteryzowac ludzi poniewaz jest tu mieszanka ludzi ktorzy sie tu urodzili jego rodzice wczesniej tu mieszkali i tacy co przyjechali bo mieli dosc miasta i chcieli spokoju.
Averis   Czarny charakter
27 grudnia 2008 15:51
zuzia. Każdy ma swoje małe marzenia i inną wizję Tego Jedynego Miejsca 🙂 Ja właśnie to w Warszawie uwielbiam- tę historię i możliwość odnajdywania jej między nowymi blokowiskami i szklanymi wieżowcami i może jeszcze ten kojący głos Pana zapowiadającego kolejne stacje podczas jazdy metrem ('następna stacja PoliTECHnika ' 😁 )
To ja może opowiem o Krakowie.
Mieszkam na peryferiach, "w czarnej d*pie" jak zwykli mawiać znajomi, ale Kraków na pewno ma swój urok.
Zapewne z mojego osiedla bliżej do Wieliczki niż do miasta, ale wszystko może się "przejeść" 😉
Rynek wiadomo, największy w Europie, Sukiennice (stale w remoncie), Wawel - uwielbiany zwłaszcza letnią porą, gdy można wybrać się na spacer wzdłuż Wisły, co też notorycznie czynię. Krakowskie Planty (o których dużo złego, Tania  🤬 ), Barbakan, Galeria Krakowska i Krakowski Szybki/Wolny Tramwaj- wyczekiwany od 34 lat.
Rynek i Kazimierz szczyci się oczywiście rozwiniętym życiem nocnym. Full klubów i "dyskotek", więc jest o co zahaczyć. Tradycyjnie co roku we wrześniu organizowany jest Pochód Jamników.

Co do gwary to na pewno wszystkich denerwuje "idę na pole" 😉
CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 grudnia 2008 16:08
A ja dzisiaj m. in. zwiedziłam Wisłę, bo nigdy jeszcze tam nie byłam. Byłam pewna że zoabczę coś całkiem innego. A to w umie taka sama wieś jak wszystkie inne. HeH. Niewiem może spodziewałam się takiego drugiego mini Zakopanego  🙄  😁 pod względem turystycznym oczywiście 😉
Bo o atrakcyjności terenu to mogę powiedzieć tyle co nic, bo śniegu tyle samo  😁 Czyli nic praktycznie. Fakt, ładnie bo takie górki wokół ;p


A ja kocham strony Magurskiego Parku Narodowego 🙂 Te widoki są tam powalające.. ;O. Szczegoólnie z końskiego grzbietu! 😉
Dla mnie za strzałkowem już jest azja i dziki step.  😀
Kami   kasztan z gwiazdką
27 grudnia 2008 16:35
Ja też z Krakowa i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej  🤔wirek: mam to szczęście, że mieszkam w dzielnicy w której jest dużo zieleni, w domku a nie blokowisku. Pomimo ciągle wyrastającej jak grzyby po deszczu ogromnej ilości sklepów zakupy robię na pobliskim targu - jakoś nie wierzę w świerzość tescowskich pomidorów  😁
Ponieważ knajpy w okolicach Rynku są od dłuższego czasu okupowane przez angielskich "turystów" całe życie towarzyskie moje i moich znajomych przeniosło się na Kazimierz. Poza tym tak klimatycznych knajp jak tam to nie ma chyba nigdzie indziej  😜 no i nasze słynne zapiekanki od Endziora, którymi zajada się połowa krk i turystów  😍
Coś co mi się rzuciło w oczy w porównaniu do innych miast (a dużo jeżdżę ze względu na pracę) - u nas jak ktoś mówi, że idzie do centrum równa się z tym, że jedzie się na Rynek. W innych miastach starówka i centrum to dwie różne rzeczy  🙄
No i wspomniane przez Kaktusa "idę na pole" - mnie się w głowie nie mieści że można iść na dwór  🤔

Ze względu na mojego W. mam też dużo do czynienia z Nową Hutą (dzielnica krk dla niewtajemniczonych  😁 ). Dla mnie to miasto w mieście - zupełnie inna architektura, struktura ulic, mentalność. Podczas gdy krk jest zakorkowane w NH nie ma ani pół korka, pomimo gęstej zabudowy (głównie 4-ro piętrowe bloki) jest bardzo dużo zieleni, obcy są tam traktowani bardzo oschle. Na początku bałam się zostawiać moje auto pod blokiem W., teraz wiem że już mniej więcej wszyscy mnie kojarzą. Mimo to po zmroku na osiedle obok się nie zapuszczę. Niestety bardzo dużo tam kiboli, dresów itp. Codzienny widok z okien W. - grupka młodzieży na ławeczce (tak na oko 16-25 lat), papierosy, piwo, wódeczka i... malutkie dzieci (noworodki i takie 2/3 letnie szkraby) tychże ławkowiczów  🤔 Mamusie w mini spódniczkach, wywijające dziećmi na wszystkie strony żeby się pochwalić, tatusie robiący zdjęcia i popijający piwo, a jak dziecko zacznie płakać to oddelegowanie z krzykiem do babci  🤔 Są osiedla spokojniejsze i bardziej awanturnicze. Ze względu na złą opinię ceny mieszkań są tam bardzo konkurencyjne.

Poza Krakowem kocham też Podhale - uwielbiam słuchać gwary  😜 no i wszelkiego rodzaju góralskie sery: oscypki, bundz, bryndza  💃 Kocham górali za ich gościnność i otwartość  🙇
Endziorkowa zapiekanka ze szczypiorkiem to jest mistrzostwo świata.
Ja na złość wszystkim chodzę NA PODWÓRKO 😉
A i w Krakowie mówimy "chodźże, zróbże, weźże" 😉
Kami   kasztan z gwiazdką
27 grudnia 2008 16:43
A i w Krakowie mówimy "chodźże, zróbże, weźże" 😉


A wiesz że nie wpadłam na to, że to tylko my tak mówimy  😁 człowiek sobie nie zdaje sprawy z tego że to nasz mały regionalizm i myśli że tak wszędzie jest  🤣

Tak się jeszcze zastanawiam - jakie my mamy regionalne potrawy, takie krakowskie  👀 jedyne co mi przychodzi do głowy to obwarzanki i kiełbasa krakowska... nie przypominam sobie nic innego czego by się w innych regionach nie spotkało  🙄
Dla mnie za strzałkowem już jest azja i dziki step.  😀

zlituj się o te pare kilometrów Europejczyku 🤣
BASZNIA   mleczna i deserowa
27 grudnia 2008 22:23
Ja z WielkiejPolski  😉, gdzie dokładnie możecie spojrzeć na moją stronkę krzywastajnia.prv.pl lub krzywastajnia.cba.pl. Teraz mieszkam na zapadłej wsi, której nie ma na mapach-kilka gospodarst otrzymało osobną nazwę. Wcześniej mieszkałam w Poznaniu, w miejscu, które w momencie mojego dzieciństwa Poznaniem nie było. POtem się Poznaniem stało i czas było zwijać żagle...MOje miejsce przestało być moje kiedy nowobogaccy obrazali się na to co robię na swoim podwórku, kiedy oni akurat spacerują w okolicy z pieskiem przyjechawszy z centrum  🤔wirek:...

Do rzeczy: teraz mieszkam na zachodnio-wielkopolskiej wsi, jest tu kastowośc, byłe pegeerusy sobie i gospodarze z dziada pradziada sobie. Gospodarze przyjęli nas cudownie, nie wyśmiewali pytań, pomagali , odwiedzali i wprost mówili o swojej ciekawości, wątpliwościach...Z czasem zyskaliśmy ich szacunek i sympatię ( tak myslę  :icon_redface🙂 , bo pracowaliśmy uczciwie , co bardzo cenią. Dwa lata po przeprowadzce zmarł mój tata, pożegnali go cudownie, były całe rodziny na pogrzebie, byliśmy im wszystkim wdzięczni.

Krajobraz płaski, ziemia uprawiona do ostatniej skiby ( jak dla koniarza trochę niestety), sporo jezior i lasów z płową zwierzyną. Stepowiejemy- latem często jest susza, poa tym mocno wieje- odkryte pola napędzają wiatr. Gwary raczej nie ma, tylko specyficzny akcent, na przyjkład zbyt długie i modulowane taaaaak? cooooo? Szybko się to łapie  😜.
ushia   It's a kind o'magic
27 grudnia 2008 23:22
Uprzedzę film "Tatarak",który ma 'wyjść' niedługo - część kręcona była w moim rodzinnym Grudziądzu, ale sporo charakteryzacji włożyli w miasto 😉 Co prawda mojemu miastu daleko do europejskich metropolii, ale jednak tak źle nie jest 😉

A tak serio... Hmm... w sumie okolica niekoniecznie jest gdzieś pokazywana. Regionalizmów w=kuchennych sobie nie przypominam. Mamy swoją "Wisłę", która produkuje słodycze - pycha 😉 No i majonez :P Za to z językowych mamy - jak spora część pomorza - "jo" znaczące tyle co "tak" itp 😉
Miasto w sumie szału nie robi... kidyś piękne, ale w 80% zburzone w 1945r. Mamy podobno najładiejszą panoramę miasta na prawym brzegu Wisły. Rzeka ta jest tu też najszersza (przynajmniej tak czytałam...dalej faktycznie jednak jest węższa,chociaż nie śledziłam nigdy jej całego biegu). Z zabytków mamy spichrza krzyżackie, kilka kościołów,cytadelę (nadal zajmowaną przez wojsko przez co zwiedzać ją można tylko 2 razy w roku).

Grudziądz słynie z CWK, ale zostały po nim tylko marne ślady 🙁 (chociaż kilka lat temu znalazłam oryginalną ostrogę na spacerze z psem 😀 ). Jeździectwo w miecie nie robi szału. 2, raczej kiepskie ośrodki... pod względem sportu, to może jeden daje radę, ale jak chodzi o zaplecze - masakra. W pobliżu jest jednak Toruń, Bdgoszcz, Kwidzyn, Nowa Wioska.

No i blisko nam do Borów Tucholskich.


Grudziądz to miasto tysiąca hipermarketów  😜

Dworcik, a wiesz, ze mowicie z akcentem? Taki charakterystyczny zaspiew pod koniec zdania 🙂

Kami, jeszcze inaczej - nawet nie do centrum, ale "do miasta" - czytaj najblizsze okolice Rynku 🙂
btw - o jakich porach Ty bywasz w Hucie, ze korkow nie widzialas??? 😉
Lublin
mówi się, że to miasto jak Rzym - miasto położone na siedmiu wzgórzach

Największe "po tej" stronie Wisły. Miasto wojewódzkie, ale z takim sznytem pozytywnie pojetej małomiasteczkowości.
Jego klimat naznaczyła historia - niedaleko wschodniej granicy, prowadzące przez nie szlaki handlowe, trybunał koronny. To wszystko sprawiło, że Lublin stał się miastem wielu narodów i wielu kultur.
Mamy zamek królewski - rezydencję Jagielończyków na "wschodnich rubieżach". Po tej starej, pierwotnej budowli zachowała się słynna na całą Europę, zabytek tzw. zerowej klasy - Kaplica Św.Trójcy (jej wnętrze można było obejrzeć w ekranizacji powieści "Ogniem i Mieczem"😉.
Mamy maleńką, ale urokliwą starówkę, gdzie najlepiej sie zgubić, tak, żeby pobłądzić po różnych zakamarkach i odkryć piękno tych ukrytych nieraz miejsc.
Mamy niesamowitą, przerażającą historię mniejszości żydowskiej. Wspomnienia po zrównanej z ziemią dzielnicy zamieszkiwanej przez Żydów, po Wielkiej Synagodze, po Widzącym z Lublina. Mamy stary kirkut i "Oxford Europy" czyli odnawianą uczelnię talmudzką Jeszywas Chachmej Lublin.
Mamy pozostałości po obozie zagłady na Majdanku, gdzie zginęły tysiące ludzi.
Mamy Katedrę Prawosławną i Arcybiskupa Abla.
Mamy Kościół Ewangelicko-Augsburski i spadek po pierwszych Luteranach - browar, szkołę ekonomiczną.

Mamy swoje dwa największe bogactwa - uczelnie wyższe i kulturę.
Mamy Uniwersytet Medyczny i Przyrodniczy, Politechnikę, Katolicki Uniwersytet Lubelski i Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej.
Mamy Ogród Botaniczny i przepiękny Skansen.
Mamy legendy o Czarciej Łapie i o Kamieniu Nieszczęścia/Przeznaczenia
Mamy znany na całym świecie Teatr Provisorium i Kompania "Teatr", Teatr Gardzienice, Teatr Gong2, Scenę Plastyczną KUL, Teatr Panopticum, Scenę Prapremier InVitro. Mamy Centrum Kultury, Chatkę Żaka i Teatr NN. Mamy teatr dramatyczny, teatr lalki i aktora, teatr muzyczny i filharmonię.
Mamy teatry studenckie, offowe, awangardowe i alternatywne (których znaczenie w czasach PRL było ogromne). Mamy ruch studencki - kulturalny i naukowy.
Mamy kabaret Ani Mru Mru, PoMimochodem, Smile.
Mamy "naszych dawnych Wielkich" - m.in. Wincentego Pola, Józefa Czechowicza, Aleksander Zelwerowicz
Mamy obecnych większych i mniejszych - Budkę Suflera, Bajm, Janusza Józefowicza, Braci, Bogdana Łazukę, Macieja Zienia, Izabelę Trojanowską i Urszulę, Tomasza Kawiaka, Zbigniewa Hołdysa, Jacka Bąka, Krzesimira Dębskiego i Dorotę Wellman, no i oczywiście Janusza Palikota.

Mamy autobusy i trolejbusy (jak mówi mój kuzyn z Wrocławia - taki tramwaj bez szyn).
Mamy bardzo ładny Dworzec Główny PKP i beznadziejny dworzec PKS.
Mamy busik Lublin.
Mieliśmy Daewoo i odlewnię Ursus.
Będziemy mieć strefę ekonomiczną (która zabiera nasze pastwiska dla koni, więc jej akurat nie kocham choć to rozwój dla miasta).
Mamy piwo Perła, mamy Polmos.
Mamy makarony Lubella i słodycze Solidarności.

Mamy koziołka lubelskiego
I mamy kuce felińskie  😉

I ponoć mówimy najpoprawniejszą polszczyzną.

slojma   I was born with a silver spoon!
28 grudnia 2008 07:38
A ja powiem szczerze nie lubię Lublina, bywałam tam nie raz nie dwa, ba nawet mieszkałam przez ponad rok. Jest to misato niezwykle nudne, nie ma co w nim robić i niczym nie rózni się od mojego rodzinnego miasta Białej Podlaskiej ot takie ciut większe zadupie. Za to bandytów w Lublinie nie brakuje, w autobusach jak masz złoty łańcuszek lub kolczyki w widoczne to zaraz juz ich nie masz. Jest też najdłuższy blok pełen róznego elementu gdzie przez okno wyrzucane są telewizory. Jedyne co wywołało refleksję i zadumę to Majdanek, a tak pozatym to Lublin jest pełen śmieci, brudu i nudy, której nie lubię. Oczywiscie to moja opinia o tym mieście. Zresztą moja Biała Podlaskia też jest nudna, jest kilka fajnych miejsc gdzie warto wyjść wieczorem, kino jest beznadziejne. Za to okolice są bardzo fajne niedaleko są Serpelice i piękne malownicze krajobrazy, strumyki i odpoczynek. Jest Janów Podlaski gdzie można podziwiać piękne konie. Sa małe miejscowości w których na każdym kroku można spotkać koniarzy i miłych ludzi. Zresztą co jest zaskakujące u mnie jest bardzo mało szkólek jeździeckich, tak naprawdę większosć koniarzy ma swoje własne małe stajnie, a jeźdźcy maja swoje własne konie w stajniach swoich znajomych 🙂
A ja Lublin uwielbiam.
Bo dzieje się tu już naprawdę sporo i wybór kulturalny z każdym miesiącem jest coraz większy.
No chyba, że komuś chodzi wyłącznie o zabawę dyskotekową - to nie wiem, bo nie korzystam raczej, ale chyba kilka miejsc wartych polecenia jest.
Poza tym "nuda" jest w człowieku - jeden nie nudzi się nigdy i nigdzie, drugi zawsze i wszędzie.
Kradzieże jak w każdym innym mieście. Brud niestety też, bo zwyczajnie Polacy to brudasy i niedbaluchy. 
A "Pekin" (taki molochowaty wieżowiec) mamy na szczęście tylko jeden, a nie jak w innych miastach całe dzielnice.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
28 grudnia 2008 09:45
Gdańsk, miasto królewskie.

Hanza, żuraw i spichlerze, Dom Uphagenów, Dwór Artusa, Bazylika Mariacka, Wielki Młyn.
Jarmark Dominikański, Festiwal Szekspirowski, FETA. Kilka ośrodków akademickich, kina, teatry, opera i filharmonia, muzea, kluby, puby, dobre restauracje.
Pół godziny w jedna stronę - zatoka i plaża. Pół godziny w drugą - park krajobrazowy i lasy. Pół godziny w trzecią - Sopocki kurort, a w czwartą - Pruszcz Gdański.
Biało-zielone szaliki.
Śledzie i bursztyn.
Deutsch? Kein Problem.


Kocham to miasto.
Wilejka   nie. na wiele sposobów !
28 grudnia 2008 09:55
A Kujawiaka można poznać po 'he' zamiast 'tak', a' propo regionalizmów  😉
slojma   I was born with a silver spoon!
28 grudnia 2008 10:07
Nie należę do osób chodzących po dyskotekach 😀 W Lublinie brakowało mi dobrego kina, fajnych pubów, dobrej sztuki. Jak dla mnie Lublin jest jednym z miast najbrudniejszych a wiele polskich miast widziałam i nie zgodzę się z tą przestępczością bo sama byłam świadkiem wielu kradzieży a mieszkałam zaledwie rok, dla porównania w Warszawie mieszkałam 4 lata i kradzieżą spotkalam się zaledwie kilka razy. Nie lubię Lublina ale każdy lubi to co lubi i o tym się nie dyskutuje ja tylko wyraziłam swoją opinię o tym mieście, do którego i tak przyjeżdżam praktycznie co tydzień 🙂
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
28 grudnia 2008 17:31
ja tez nie lubie lbn, taka dziura jak biała tylko troche wieksza...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się