Ten wieczny pesymizm...

Averis   Czarny charakter
23 grudnia 2008 10:02
Czarnowidztwo, najgorsze myśli, oczekiwanie zawsze na najgorsze z możliwych zakończeń danej sprawy i wyznawanie zasady 'Jeżeli coś może się nie udać - nie uda się na pewno.'  Jak to jest z Wami lub Waszymi znajomymi?




Moja Babcia jest osobą, która ZAWSZE, ale to ZAWSZE snuje najczarniejsze scenariusze- nie brać kredytu, bo przecież można stracić prace, może być wypadek, można umrzeć i kto to będzie spłacał  🤔 Obawiam się ,że i ja po części przejęłam ten jej sposób myślenia, choć staram się z tym walczyć. Doszłam do wniosku, że pesymizm naprawdę potrafi utrudnić życie . Bo Babcia ani nigdzie nie wyjeżdża, bo przecież na pewno będą tam jacyś dziwni ludzie, autobus może mieć wypadek i Bóg wie co jeszcze. Że nie wspomnę o tym, ze jak mój brat urodził się 2 miesiące przed terminem to od razu była opinia, że trzeba ochrzcić, bo nie wiadomo co to będzie dalej (żadnej pozytywnej myśli, pocieszenia- nic). Nie muszę mówić jaka była reakcja mojej Mamy na to...
Ja niestety zupełnie nie potrafię myśleć pozytywnie.Kompletny brak wiary w siebie i myślenie,że nic się nigdy nie uda i że zawsze jest do d:/
Averis   Czarny charakter
23 grudnia 2008 11:10
D&A Dokładnie  🙄 Człowiek przewiduje najgorsze scenariusze (myśląc, że to pozwala lepiej stawić czoła ewentualnym przeciwnościom) a prawda jest taka, że jak one się nawet zrealizują, to wcale nie jesteśmy na nie lepiej przygotowani.
Może pesymizm jest faktycznie...hmm...męczący, ale jako wieczna sceptyczka uważam, że jest to całkiem wygodne. Wystawiałyśmy spektakl na Festiwal Małych Form Teatralnych - jako głowa całego przedsięwzięcia dałabym się posiekać za to, że ludziska nie zrozumieją naszej interpretacji, sędziowie załamią się brakiem profesjonalizmu, ale robiłyśmy to dla siebie. Ot, tak żeby spróbować. No i niesamowita niespodzianka - wyróżnienie!
Za to gdyby nie wyszło - ot, wiedziałam że tak będzie, nie ma co wylewać łez.

Averis, a Twoja babcia tak ma, bo tak ma, czy np. jakieś złe wspomnienia? Nie wierzę, że z czymś takim można się urodzić...
Ja wychodzę z założenia, że lepiej martwić się na zapas, bo jak się coś nie uda, to będzie mniejsze rozczarowanie. I działa.

Czy to już pesymizm? 😉
najgorszę, że czarne scenariuszę się czasami sprawdzają, ale to do innego wątku 🙁
Tylko przez takie wieczne czarne myśli kompletnie traci się wiarę w siebie i swoje możliwości. Co później staje się nie tylko uciążliwe dla samego siebie ale i także wkurzające dla ludzi z otoczenia.
Averis   Czarny charakter
23 grudnia 2008 13:08
Elbus Szczerze mówiąc nie wiem z czego to wynika, taki ma rys charakteru, może myśli, ze w ten sposób lepiej przygotuje się na ewentualne nieszczęście?
Kaktus Ja sądzę, ze rozczarowanie będzie takie samo, tylko złagodzi je jakaś tam satysfakcja, że się jednak to przewidziało. Nie można tu mylić pesymizmu z realizmem. Jeśli dajmy na to kiepsko wypadło się z koniem na zawodach, to przewidzenie przez nas słabego wyniku wynika (ah ta gramatyka  :hihi🙂 z trzeźwego patrzenia na sytuację a nie z tego, że nie wierzymy w siebie czy konia.
Nie sądzę, by oczekiwanie na najgorsze było dobre. Wiem po sobie- ile to na takim gdybaniu straciłam nerwów i nieprzespanych nocy to nawet nie wspomnę.  Zawsze się bałam, ze mój koń dostanie kolki, była to myśl ,która napawała mnie ogromnym lękiem. Fakt był taki, że gdy źrebak, którym się opiekowałam, dostał skrętu jelit  i pojechał na operację (która się nie udała) to wcale nie znosiłam tej starty lepiej, czarnowidztwo nie uodporniło mnie nawet w 1/1000 a jedynie zżerało energię, którą powinnam poświecić na walkę z realnym problemem.
Eh, ja też jestem pesymistką od urodzenia. Istnieje coś takeigo jak wrodzony pesymizm? Bo myślę że ja to mam 😉
Ale ostatnio staram się z tym walczyć, czasem z marnym skutkiem, czasem z lepszym.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 grudnia 2008 15:15
jestem uosobieniem wszelkiego pesymizmu, katastrofizmu, fatalizmu i braku wiary w siebie. I jest mi z tym dobrze. Nie cierpię litowania się nade mną, a tym bardziej prób zarażenia mnie życiowym optymizmem. Pesymizm jest moim sposobem na życie. Zawsze zakładam gorszą wersję i jestem przygotowana na porażkę. A przeświadczenie o tym, ż jestem beznadziejna (do pewnego momentu) motywuje mnie do pracy nad sobą.
Averis   Czarny charakter
23 grudnia 2008 16:44
Strzyga Mnie czasami dopada jeszcze dekadentyzm  🥂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 grudnia 2008 16:47
Ja jestem jak Ankh-Morpork:
[Ankh-Morpork] to jedyne miasto, które powstało już dekadenckie.
Averis   Czarny charakter
23 grudnia 2008 16:52
Strzyga Ale przyznasz, że sposoby terapii dekadenta są wielce interesujące  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 grudnia 2008 16:54
aczkolwiek mało skuteczne.
aczkolwiek mało skuteczne.


mogę się nie zgodzić?  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 grudnia 2008 09:30
Zostałaś cudownie uleczona?  😀iabeł:

To dla mnie już chyba nie ma ratunku...
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
24 grudnia 2008 10:03
strzyga, a po kiego kija ci ratunek?
dobrze jest  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 grudnia 2008 10:13
Dobrze, że chociaż jedna osoba tak myśli  🙄
caroline   siwek złotogrzywek :)
24 grudnia 2008 10:31
fatalizmu i braku wiary w siebie. I jest mi z tym dobrze.
hehe, jakby Kolumb mial takie podejscie, to nie poplynalby odkrywac Ameryki  😁

tak, uwazam, ze bardzo wygodnie jest byc pesymista. W wielu przypadkach ma sie racje!  ale miec racje to bardzo niewiele: nawet stary zepsuty zegar ma racje dwa razy na dobe...

i tak jak w przypadku Babci Averis: nigdzie nie wyjeżdża, bo przecież na pewno będą tam jacyś dziwni ludzie, autobus może mieć wypadek i Bóg wie co jeszcze.

wiec pesymisci siedza w domach i snuja swoje wizje a tymczasem to do odwaznych i optymistow swiat nalezy.

z reszta - czymze innym jest "kultura sukcesu", ktorej tak zazdroscimy Amerykanom? to kultura wiary we wlasne mozliwosci i wiary w to, że sie uda.
Tymczasem narodową cechą Polakow jest czarnowidztwo, ktore dlawi wszelkie inicjatywy.

to tak jak w sporcie - dalej skoczy ten, ktory wierzy w to, ze mu sie uda. ten ktory w to nie wierzy zostanie w domu, bo po co jechac na zawody, skoro i tak przegram, autobus bedzie mial wypadek, etc.

oczywiscie - taki optymista zapewne zazna tez smaku porazki, bo nie zawsze wszystko sie uda, i wtedy na pewno znajdzie sie jakis pesymista co sam nawet sie nei ruszyl sprobowac i powie "a nie mowilem! widzisz znowu mialem racje, mowilem, ze ci sie nie uda!".
tylko czym innym jest smak porazki, kiedy czlowiek sie staral, probowal ze wszystkich sil, a czym innym gorzki smak sukcesu "a nie mowilem". jedni przynajmniej probuja, inni...

do czego dążę - do tego, zeby napisac wprost: nie ma z czego byc dumnym, ze jest sie pesymista. gdyby pesymisci mieli decydowac o losach ludzkosci, do dzisiaj siedzielibysmy w jaskiniach. bez internetu  😁
nie namawiam do optymizmu, nie. ja jedynie probuje pokazac, ze to z czego pesymista sie cieszy, ze nie zrobil, bo moglo sie nie udac, to tak naprawde kolejna zaprzepaszczona przez jego strach szansa. i to jest bardzo smutne. i dlatego nie ma z czego sie cieszyc...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 grudnia 2008 10:54
a ja i tak dalej lubię być pesymistką albo raczej skrajną realistką. Amerykańska kultura sukcesu mnie brzydzi i nie mam zbytnio ochoty do niej dążyć.

Jestem dumna z tego, że zawsze mam plan awaryjny, bo jak zakładam, że coś osiągnę, nie przez to, że wierzę, że to się uda i że jestem na prawdę fajną osobą, a świat jest miłym miejscem pełnym różowych króliczków, a  przez to, że zakładam że będzie masa problemów i lepszych ode mnie osób, wiec muszę pracować jak najwytrwalej, żeby im dorównać.

Wkurzają mnie strasznie ludzie, którzy za wszelką cenę chcą ukazać, że tylko optymiści mają monopol na szczęście i sukces. ja po prostu widzę świat w innych barwach, ale to nie oznacza, że jestem skazana na porażkę i będę się szwendać po śmietnikach, bo przecież jestem pesymistką i niczego nie osiągnę? A może jednak jestem?
caroline   siwek złotogrzywek :)
24 grudnia 2008 10:59
Wkurzają mnie strasznie ludzie, którzy za wszelką cenę chcą ukazać, że tylko optymiści mają monopol na szczęście i sukces.
hehe, ty widzisz swiat w swoich barwach, a oni sa po prostu szczesliwi.

co do Ameryki i "amerykanskiego snu" - cudze sukcesy i samozadowolenie zawsze innych denerwują  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 grudnia 2008 11:01
Nie wiem jak Ciebie, mnie nie bardzo, wolę się skupić na sobie niż zazdrościć innym.
Ja nie jestem fanką Ameryki i amerykańskiego stylu życia. Ich cudny optymizm, zaciąganie potężnych kredytów, których nie umieją spłacić, wiara w swoje supermocarstwa, to nie dla mnie...
caroline, w cytacie chodziło mi o ludzi próbujących mnie przekonać, że optymizm jest jedyną słuszną drogą życia, a nie o ludzi, którzy są optymistami.
Averis   Czarny charakter
24 grudnia 2008 13:57
Mimo wszystko dalej twierdzę, że pesymizm mnie (mówię tu o swoich osobistych odczuciach) bardzo ograniczał. Przez szereg lat bałam się kupić konia, bo się nie uda, zachoruje, bo cośtam, bo cośtam. W końcu, gdy postanowiłam stawić czoło problemowi dotarło do mnie, że tak naprawdę, na większość 'zdarzeń losowych' jestem już przygotowana. Że owo 'nieszczęście', które miało nastąpić, gdy zostało nazwane i przeanalizowane, przestało być już groźne. Nie podejmowałam żadnych działań, bo tak było wygodniej, żadnych zobowiązań, stresów, ale nie pytajcie ile przez to przepłakałam nocy. Także koniec końców 29 oficjalnie nabywam mojego Karuska 🙂 Pieniądze na czarną godzinę- mam, a gdy coś nas przerośnie, to wtedy będę działać. Przewidywanie i posiadanie zabezpieczenia na czarną godzinę- tak, zamartwianie się i oczekiwanie na nadejście jakiejś ogromnej, nieprzewidzianej katastrofy- nie.
ja jestem 100% optymistka i bardzo dobrze mi z tym 😉
generalnie niczym sie nie przejmuje, nie ucze sie prawie w ogole przez co nie mam samych 5, ale strasznie wkurzaja mnie teksty typu "ojej, dostalas 2? nie martw sie, na pewno poprawisz" albo "ja sie ucze, bo nie chce, zeby nauczyciel sobie o mnie zla opinie wyrobil" no szlag mnie na miejscu trafia
opinia innych mi zwisa i powiewa, nie wiem jak mozna wpasc w depresje z tym podobnych powodow...
duzo sie smieje, czasem ludzie sie dziwnie patrza, ale lepiej sie smiac niz plakac, no i zawsze zakladam, ze cos mi pojdzie dobrze, jesli tak sie nie stanie to trudno, nastepnym razem NA PEWNO sie uda 😀

p.s. jakos bez sensu napisalam 😉 z ta nauka chodzi o to, ze wkurzaja mnie osoby, ktore dopstajac 2 ze spr rozpaczaja przez tydzien, po czym kuja caly łikend bo im sie swiat zawalil. nie wyszlo teraz to trudno, wyjdzie innym razem. mam nadzieje, ze teraz jest jasniej 😉
.
jasne, ze tak, opinia niektorych osob jest dla mnie bardzo wazna, ale denerwuje mnie np bedac na wsi u rodziny "nie chodz po ogrodzie w stroju kapielowym, bo zaraz cala wies bedzie gadac!" xD w wiekszosci opinia nauczycieli tez mnie wkurza, bo co tak naprawde nauczyciel o mnie wie? a np stwierdza, ze ktos ma zdawac mature z tego i z tego bo jemu sie tak podoba, albo jest glupi, bo nie lubi np niemieckiego
nigdy nie czulam jakiejs specjalnej wiezi z nauczycielami i nie zaluje, w koncu ucze sie dla siebie nie dla nich 😉
.
tego akurat nikt mi nie mowil, osobiscie bym walnela ta osobe w takiej sytuacji 😉 ale nie raz slyszalam podobne teksty, a pozniej ktos sie przejmuje
i nie zgodze sie ze stwierdzeniem, ze oceny sa odzwierciedleniem naszej wiedzy, ale tu juz troszke odchodzimy od tematu 👀 ciii 😉
dempsey   fiat voluntas Tua
29 grudnia 2008 18:12
nie mam natury optymisty, ani wiary w siebie - ale widzę jak bardzo pomaga to w życiu. dlatego staram sie jak najczęsciej doceniać siebie i marzyć. to moja forma opierania się pesymizmowi.

poza tym przed skrajnym pesymizmem powstrzymuje mnie przeczucie/przekonanie że.. (proszę sie nie śmiać) czarne wizje mogą stać się samospełniającą sie przepowiednią. boje się uruchamiać w głowie takie maksymalnie czarne scenariusze.

co nie znaczy że nie drażnią mnie sztuczne uśmiechy i sztuczne nadrabianie miną... trzeba jakoś wypośrodkować, między wymuszonym nadrabianym entuzjazmem a czarnymi wizjami na każdą okazję
poza tym przed skrajnym pesymizmem powstrzymuje mnie przeczucie/przekonanie że.. (proszę sie nie śmiać) czarne wizje mogą stać się samospełniającą sie przepowiednią. boje się uruchamiać w głowie takie maksymalnie czarne scenariusze.

tez tak czasem mam, ale dosc rzadko, a wtedy "boje sie" takich mysli wlasniw w obawie przed ich spelnieniem

udawania "super extra pozytywnie nastawionej do zycia osoby" tez nie lubie i starsznie wkurza mnie falszywe wzgledem siebie podejscie do zycia, bo jesli ktos w towarzystwie udaje, ze jest krejzi kul i w ogole, a w domu przejmuje sie, ze ktos krzywo na niego popatrzyl to cos tu jest nie halo
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się