Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

madmaddie   Życie to jednak strata jest
02 grudnia 2019 07:30
smarcik, to wygląda tak: ustawiasz się do pompki, ale takiej gdzie masz ręce wzdłuż ciała, a nie w literę T,
oo takiej:
[img]https://hips.hearstapps.com/hmg-prod.s3.amazonaws.com/images/701/p-1-shaun-t-reveals-the-2-best-moves-1510666527.jpg?resize=480:*[/img]
następnie podnosisz się do tego co jest na zdjęciu wyżej i schodzisz z powrotem, do tego tutaj.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
02 grudnia 2019 07:39
Ale najpierw podnoszę korzystając z obu rąk a potem dopiero podnoszę rękę i nogę? Czy jednocześnie? Muszę chyba poszukać tego filmiku bo nie ogarniam 😁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
02 grudnia 2019 07:50
kurde, ja właśnie nie pamiętam dokladnie gdzie to było, na pewno zwykłe Insanity, ale drugi miesiąc z tymi przerąbanie długimi workoutami.
Podnosisz się szybko, z tej pompki niskiej od razu w górę z oderwanymi ręką i nogą. Czy jest trochę jaśniej? 😁
Sprawdziłam przed chwilą. Robię to. 🙂
busch   Mad god's blessing.
02 grudnia 2019 17:56
Może zabrzmię jak marudna zrzęda ale jak dla mnie tak trudne technicznie ćwiczenia w treningach z założenia "dywanowych", czyli dla każdego, to pomyłka. Jest masa ludzi którzy nie ogarniają nawet swojego położenia w zwykłej pompce względem tego, co powinni robić, jak dla mnie przy obecnym trybie siedzącym jest to zdecydowana większość osób które mogą być czymś takim zainteresowane.

Te dwa zdjęcia z poprzedniej strony to coś, co może dobrze zrobić dobrze max kilka procent populacji (i te kilka procent w większości nie korzysta z żadnych "dywanówek", tylko bardziej lub mniej profesjonalny trening rozpisany przez trenera), jaki jest sens wrzucania czegoś takiego kiedy Twoja targetowana grupa odbiorców w większości wykona to szpitalną techniką?
madmaddie   Życie to jednak strata jest
02 grudnia 2019 18:36
busch, tak, z jednej strony masz rację. Z drugiej, to już późniejsza faza tej dywanówki, po jakimś miesiącu, gdzie już masz zrobione mięśnie, żeby zacząć ogarniać takie rzeczy. Shaun zaznacza, żeby nade wszystko dbać o formę ćwiczeń i jeśli nie jesteś w stanie jej utrzymać, to odpuścić. Jak np. wieki temu robiłam Chodakowską to miałam non stop bóle i zajechane stawy, bo ona w ogóle tych ćwiczeń nie tłumaczyła od strony technicznej. A Shaun tłumaczy dokładnie jak to ma wyglądać, gdzie ma być kolano, co napiąć, etc. nie przesadzać z tętnem i tak dalej.

może i nie powinno tego być, ale z drugiej strony jest to chyba najlepiej ze wszystkich dywanówek które widziałam wytłumaczone i ja sobie nigdy krzywdy tym nie zrobiłam, a cienias jestem. Robiłam to wieki temu, gdzie moja wiedza w tych tematach była legitnie zerowa. Zero null. Wiedziałam, że powinno się rozciągnąć po bieganiu i tyle 😉 Wręcz całe ciało miałam wzmocnione, mięśnie mi fajnie trzymały i nie miałam np. bóli kręgosłupa.

Teraz np. w tym Insanity Max 30 większość ćwiczeń ma dołożony podskok/wyskok, no hardcore. Ale jest też zawsze jeden ziomek co robi to bez tego i w tym modyfikowanym stylu, to już naprawdę nic sobie nie zrobisz (nawet jeśli jak ja masz prawie zero mięśni i 20kg nadwagi)

Ja wiem, że to nie jest to samo jak Cię trener poprawi, aleeeee ja tu mieszkam w takim miejscu, że do najbliższego sensownego mam z 40km. Albo nie mam kasy. Albo czasu. Zawsze coś. Zawsze mogę też ominąć to ćwiczenie 😉
busch   Mad god's blessing.
02 grudnia 2019 20:27
madmaddie, wiesz co... bardzo trudno mi uwierzyć że osoba od zera jest w stanie w miesiąc dojść do tak trudnych technicznie ćwiczeń. Taka pospinana od pracy siedzącej, zmniejszony zakres ruchu, zero mięśni, bez wzorców ruchowych? Dla mnie - niespecjalnie możliwe. Naprawdę nawet z dobranym pod Twoje potrzeby treningiem, wsparciem trenerskim zwyczajnie potrzeba czasu na to, by Twój aparat ruchu, układ nerwowy i mięśnie dały sobie radę ze stopniowo coraz większymi obciążeniami. Sam proces poprawienia mobilności do stanu gdzie umiesz robić podstawowe ćwiczenia może trwać, wystarczy że przez ostatnie kilka lat nie ćwiczyłaś, a masz pracę siedzącą, i będziesz mieć co najmniej kilka problemów z mobilnością. Chyba dobrze ogarniamy ten koncept jeśli chodzi o konie, nikt o zdrowych zmysłach by nie powiedział że jego koń po miesiącu jest gotowy na trudne ćwiczenia typu lotne zmiany czy ciągi. Ale jak przychodzi to naszych własnych treningów... to już miesiąc ma nas ogarnąć, żeby robić deskę z podparciem tylko na jednej ręce i jednej nodze, i to jeśli mnie oczy nie mylą mają to być prawa ręka - prawa noga? Kiedy zwykli śmiertelnicy często startują z poziomu że nawet zwykła deska to dla nich wyczyn. Deska to jest trudne ćwiczenie - dużo jest elementów do pilnowania, trudno jest samemu wyczuć i zgrać to wszystko ze sobą. Ogólnie uważam że jak kogoś deska nie męczy, to po prostu źle ją robi bo to jedno z tych ćwiczeń, które masakruje mimo braku dodatkowych ciężarów, wystarczy ogarnąć technikę.

Ja sama też z dywanówkami ćwiczyłam, więc nie mówię że to zło i w ogóle... ale przynajmniej warto by się ograniczyć do w miarę prostych wzorców ruchowych, które faktycznie da się mniej więcej ogarnąć z instrukcjami trenera z filmiku. Takie dzikie węże nie za bardzo mi się komponują. Dobrze że Shaun tłumaczy ale mnie zawsze zastanawia czy ludzie w ogóle ogarniają swoje ciała na tyle, by umieć zastosować się do tłumaczeń? Z moich obserwacji - to wcale nie jest powiedziane że tak.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
02 grudnia 2019 20:39
jak jesteś osobą zaczynającą od zera to 10 min Insanity to jest osiągnięcie 😉 mój kolega po AWF poważnie rozważał robienie podwójnie pierwszego miesiąca przed drugim ze względu na to, że workouty trwają dłużej niż 40 min 😉 tak więc, może ktoś wstaje z fotela i z pyknięciem palców ciśnie te wymaksowane filmiki, ale wątpię szczerze. Ja biegałam i robiłam Chodakowską, ale pierwsze minuty mnie zajechały. Nie pamiętam dokładnie, ale takich skomplikowanych ćwiczeń jest raczej niewiele, raczej w końcowych fazach, większość bazuje na prostych ruchach, ale o bardzo wysokiej intensywności - to odwrócony w proporcjach HIIT.
Ostatecznie zawsze mamy głowę i możemy pomyśleć. Koń sam o sobie nie zdecyduje, nie powie że boli, my tak i po prostu można jakiegoś ćwiczenia nie zrobić jak czujemy, że nie damy rady. I jak to pierwsza rundka to na pewno nie damy rady machnąć tego ćwiczenia. Po prostu. Ale jest ich pierdyliard, w dodatku powtarzalnych.

Robiąc Insanity od lat w różnych konfiguracjach osobiście uważam, że bieganie w tanich butach robi większą krzywdę, ale to oczywiście może być moje prywatne odczucie.
To coś wykonywane przez początkującego nie ma sensu. Bo początkujący nie jest w stanie zrobić tego nawet zadowalająco. Że już nie wspomnę o wykonaniu poprawnym.
Ale dla mnie tego typu ćwiczenia są fajne. Lubię siebie sprawdzać w ćwiczeniach z wyższego levelu. Bo mi się najnormalniej w świecie nudzi po latach treningów.
Na razie robię to, moim zdaniem poprawnie. I jestem z siebie zadowolona, jak na pierwsze podejścia. Brakuje równowagi, koordynacji i trochę siły. Zwłaszcza przy ustawieniu rąk na triceps. Ale wiem, że jeśli poprobuje tego częściej, nie będzie wstydu pokazać publicznie.
Wrzuciłam na instastory pierwsze próby. Ale chyba wpiszę sobie to ćwiczenie w grafik. Bo pompki są u mnie na stałe w różnych kombinacjach. A to jest fajne, bo na całe ciało. A ja ostatnio przestawiam się na takie ogolnorozwojówki.
I nie uważam, by było błędem próbowanie wykonywania danego ćwiczenia, jeśli widzimy że od razu nie wychodzi super. Bo jeśli czujemy że jesteśmy na nie gotowi, to wykonując je i walcząc o poprawność, jesteśmy w stanie ją osiągnąć.
No chyba, że ewidentnie nasze ciało nie jest gotowe na dane ćwiczenie, jeśli czujemy że nie cholery to nie nasz poziom-wtedy wykonywanie go rzeczywiście nie ma sensu.
Ja uważam że do tego ćwiczenia jestem gotowa na tyle, że mogę je robić, walcząc za każdym razem o lepszą poprawność.
Uważam, że nawet jeśli nie wszystkie mięśnie zagrają jak należy, to zagrają inne. I wysiłek będzie i tętno będzie i spalanie tłuszczu będzie. Czyli jak na moje potrzeby- cel osiągnięty.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 grudnia 2019 08:41
ooo, to. Mnie już się naprawdę nudziło czasami - Insanity jest mordercze, 40 min 6x w tygodniu*, w większości prawie te same ćwiczenia. Jak się pojawiało coś nowego to aż wyskakiwałam ze skóry, bo było fajniejsze 😉 dlatego teraz cisnę max 30, bo dotrzeć do tych 30 min jest naprawdę trudno, więc nie nudzę się tak. Ale jak skończę, to pewnie zrobię rundkę klasycznego, bo wydaje mi się, że lepiej działa na ciało. Może wtedy pyknę tę pompkę 😀

*jeden dzień był low-impact, żeby odpocząć

A tak podsumowując, wszystkim se można zrobić krzywdę. Ja sobie robiłam krzywdę Chodakowską i większość osób z którymi gadałam też od niej bolały stawy, choć to klasyczne ćwiczenia, które nawet moja matka zna z czasów młodości (mówię tu o Ewie sprzed paru lat, nie wiem jak jest teraz), jak widzę niektórych biegaczy to aż mnie wszystko boli, na siłce też pewnie można sobie niezłe kuku zrobić (ja tam nie wiem, tylko do Cityfit czasem wpadałam fotki porobić i moim laickim okiem też jakiegoś szału poprawności na maszynach nie było, a obsługa nie goniła).
Wszystko dla ludzi, tylko trzeba pomyśleć.

A tak wracając do odchudzania - zwałki tłuszczu troszkę mi schodzą, ale znów zawaliłam dietę wczoraj i dziś, choć jest jeszcze przed 10. Ehhhh.
To ja jestem pewnie tym "biegaczem", na widok którego innych boli. I mam to w poważaniu, dopóki mnie samej nic nie boli, więcej robię niż o tym gadam i nie mam żadnego zbędnego tłuszczu. Jak zaczynałam biegać, to trafiłam na jakiś fajny poradnik pisany przez zaawansowanego biegacza, i tam co drugie zdanie była rada "nie zajmuj się duperelami" (i rób swoje). Myślę, że większość osób powinna wziąć to sobie do serca.
P.s.: Cieszę się, że Tunridę  można podglądać w trakcie ćwiczeń i znać stosunek jej wyglądu do tego, co twierdzi i radzi innym i bardzo żałuję, że nie ma takiego podglądu na inne osoby, które uważają się za pro
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
03 grudnia 2019 09:19
Dziewczyny robiące to ćwiczenie pokażcie proszę jakieś filmiki jak je robicie :kwiatek: ja go dalej nie kumam. Niestety nie mam instagrama żeby tam podejrzeć.


A co do tanich butów biegowych, które rzekomo robią krzywdę. Nie, tanie buty nie robią krzywdy. Krzywdę robią buty źle dobrane 😉 a przede wszystkim brak techniki.
A ja to w ogóle mam jeszcze takie luźne podejście, gdzie oprócz rozpiski, celu, planów mam miejsce na szaleństwo, spontan, głupoty jakieś. Czasami ponoszę tego konsekwencje, ale taka jestem i dobrze mi z tym.
Jak mam wszystko za bardzo poukładane, rozsądne i akuratne i logiczne, to nudzi mi się i mnie to męczy.
Ogólnie lubię sobie porobić w życiu rzeczy spontaniczne, niekoniecznie rozsądne, ale za to po prostu.... fajne.

Znów żarłam słodycze, znów tłuszcz w górę. Znów po raz milionowy zabieram się za siebie. I znów zaczynam zapisywać kalorie. Bo chociaż to męczące, to jednak bardzo pomocne.
Ogólnie fajnie, jak ludzie zaczynaliby biegać w butach sportowych (nawet nie biegowych, ale jakichkolwiek sportowych) a niestety często gęsto widuję weekendowych truchtaczy np. w butach:
https://nbsklep.pl/new_balance_u410cb.html

albo w conversach... 🙇
Ok, ktoś sobie truchta pewnie z 20-30min ale to po prostu jest rzeźnia dla stóp, kolan, stawów. Zła technika to oczywiście główna przyczyna bólu czy dyskomfortu i wtedy nawet buty za tysiaka nie pomogą - nawet truchtając sobie po parku warto pamiętać o prostej sylwetce!

madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 grudnia 2019 09:36
Ja się nie znam na bieganiu, mówiłam o takim całokształcie - kiepskie buty, kiepska sylwetka. No ja też tak kiedyś biegałam (i bolało), ale potem rzuciłam bieganie całkowicie, bo okazało się nieopłacalne czasowo. :P teraz czasem wyskoczę na bieganie z psem i to już inna historia. Jeszcze nic mnie nie zabolało.

kolebka, kiedyś na półmaratonie na którym byłam wolontariuszem widziałam zawodnika w trampkach. Takich najzwyklejszych. Ale są też ludzie co biegają boso, może była w tym jakaś metoda?

smarcik, ja Ci mogę podesłać cały workout jak znajdę - wtedy będziesz miała z pierwszej ręki. Tylko muszę przejrzeć dysk i to znaleźć.
madmaddie  No można, tylko po co 😀 buty w trakcie biegania mają nam pomagać... kiedyś w NB był gość, który chwalił się że przebiegł maraton w modelu 373:
https://nbsklep.pl/new_balance_ml373sd.html

I odpadła mu podeszwa 😉 dobrze w sumie, że podeszwa a nie stopa!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
03 grudnia 2019 11:27
A co w takim razie z całą masą ludzi, którzy biegają w minimalistycznych butach, zero drop, ultra cienka podeszwa, i sobie chwalą? Grunt, to nie walić piętą w podłoże. I jak ze wszystkim używać głowy.
Polecam lekturę Born to run 🙂

smarcik, a to nie jest tak, że robisz normalną pompkę, a kiedy jesteś już "na górze", to po prostu unosisz rękę i nogę? Do zrobienia, jeśli ktoś ćwiczy.

Nie kiedy jesteś w górze, bo to by było za proste. Tylko w miarę możliwości zacząć rękę i nogę podnosić wcześniej. W trakcie podnoszenia się. Przynajmniej ja tak próbuję
madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 grudnia 2019 12:34
tak, chodzi o to, żeby odrywać rękę i nogę w momencie podnoszenia się. Wieczorem poszukam, ja nie nagram, bo dopiero niedawno przestałam przerzucać brzuch nad udem w skłonach (przeszkadzał mi  🤣 )

A co w takim razie z całą masą ludzi, którzy biegają w minimalistycznych butach, zero drop, ultra cienka podeszwa, i sobie chwalą? Grunt, to nie walić piętą w podłoże. I jak ze wszystkim używać głowy.
Polecam lekturę Born to run 🙂

Ale to raczej nie są ludzie, którzy stwierdzili, że chcą schudnąć to pobiegają, bez techniki, bez mięśni trzymających sylwetkę, bez wiedzy, bez praktyki, bez ćwiczeń ogólnorozwojowych? A jeśli są to raczej zero uszanowanka. Ja gadałam z fizjoterapeutą wieki temu na ten temat, to przykaz był jak największa amortyzacja. W sumie też jestem za tym. Teraz nawet chodzę w butach amortyzowanych porządnie i różnica jest nieporównywalna w porównaniu ze zwykłymi Reebokami
A co w takim razie z całą masą ludzi, którzy biegają w minimalistycznych butach, zero drop, ultra cienka podeszwa, i sobie chwalą? Grunt, to nie walić piętą w podłoże. I jak ze wszystkim używać głowy.
Polecam lekturę Born to run 🙂

smarcik, a to nie jest tak, że robisz normalną pompkę, a kiedy jesteś już "na górze", to po prostu unosisz rękę i nogę? Do zrobienia, jeśli ktoś ćwiczy.



To są profesjonaliści, którzy przebiegli setki km w swoim życiu i biegają po prostu dobrze technicznie. Amortyzacja w butach została po coś wymyślona - 75% biegaczy biega źle 😉 i w butach minimalistycznych pourywaliby Achillesy, kolana itp. Bieganie z pięty jest lepsze niż sztuczne ustawianie stopy, żeby lądować na śródstopiu - widuję biegaczy, którzy biegają po prostu na palcach :O
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
03 grudnia 2019 14:53
madmaddie to podrzuć proszę, bo nie mogę znaleźć, a nie chcę ryzykować próby zrobienia tego dopóki nie będę pewna że dobrze zrozumiałam intencje. Ręka i noga podnoszą się z tej samej strony?


Gdzieś w dyskusji przewinęło się zdanie, że na siłowni większość ludzi nie ćwiczy poprawnie. No nie ćwiczy, o zgrozo! Niestety w ostatnich latach boom na siłownię spowodował, że większość zatrudnianych "instruktorów" to osoby po kursach robionych z praktycznie zerowym doświadczeniem, które nie potrafią nauczać (nawet jeśli same umieją robić dane ćwiczenia, to jednak zupełnie co innego niż być nauczycielem i umieć ustawić drugą osobę). Bardzo często niestety widuję takie kwiatki, gdzie ktoś ćwiczy źle, a pseudo trener jeszcze go dopinguje. Powiecie że liczy się motywacja.. no nie bardzo, bo źle zrobiony przysiad ze sztangą albo martwy ciąg mogą być tragiczne w skutkach nawet w pierwszej próbie. A takie początkujące osoby w ogóle nie mają świadomości, że robią coś niepoprawnie.. dlatego też nigdy nie będę fanką tych wszystkich domowych treningów - może to jest fajne jako urozmaicenie (i zabiera mniej czasu niż pójście na siłownię), ale jeśli ktoś zaczyna od zera to skąd może wiedzieć czy nie robi sobie krzywdy? Fajnym przykładem jest tu klasyczna deska, chyba bush pisała kiedyś, że większość ludzi myśli, że umie robić deskę, a tak naprawdę większość właśnie nie umie  😉
Ja swego czasu biegałam w takich ni to trampkach ni to adidasach z cienka podeszwa. Były to moje zupełne początki jakieś 7-8 lat temu. Nie miałam na ten temat żadnego pojęcia, po prostu chciałam sie ruszyć a byłam studentem bez kasy na zajęcia czy siłownie. Po 3 dniach biegania jak rano chciałam wstać z łóżka to niemal zaryłam na stół. Tak mnie bolały stawy skokowe jak nawet nie wiedziałam, ze mogą bolec. Jak mi spadły w przedpokoju klucze i musiałam przykucnąć żeby je wyjąc spod szafki to autentycznie chciało mi sie płakać.
Tego samego dnia poświęciłam kasę i kupiłam dobre biegowe buty. Bo fizycznie poczułam jaka sobie robię krzywdę. Planowałam je i tak kupić jeśli sie wkrece, No ale ponieważ nigdy wcześniej nie biegałam to chciałam to najpierw sprawdzić nie wydając pieniędzy. Oczywiście technika jest mega ważna ale jeśli nie ma sie szansy biegać pod czyimś okiem to w dobrych butach robimy sobie mniejsza krzywdę. Swego czasu biegałam regularnie 5 dni w tygodniu po Ok 10 km i nigdy juz więcej nie bolały mnie stawy. Obecnie nie biegam bo nie mam gdzie jeśli idzie o dobre podłoże, szkoda mi tez wdychać smog.
busch   Mad god's blessing.
03 grudnia 2019 16:31
Gdzieś w dyskusji przewinęło się zdanie, że na siłowni większość ludzi nie ćwiczy poprawnie. No nie ćwiczy, o zgrozo! Niestety w ostatnich latach boom na siłownię spowodował, że większość zatrudnianych "instruktorów" to osoby po kursach robionych z praktycznie zerowym doświadczeniem, które nie potrafią nauczać (nawet jeśli same umieją robić dane ćwiczenia, to jednak zupełnie co innego niż być nauczycielem i umieć ustawić drugą osobę). Bardzo często niestety widuję takie kwiatki, gdzie ktoś ćwiczy źle, a pseudo trener jeszcze go dopinguje. Powiecie że liczy się motywacja.. no nie bardzo, bo źle zrobiony przysiad ze sztangą albo martwy ciąg mogą być tragiczne w skutkach nawet w pierwszej próbie. A takie początkujące osoby w ogóle nie mają świadomości, że robią coś niepoprawnie.. dlatego też nigdy nie będę fanką tych wszystkich domowych treningów - może to jest fajne jako urozmaicenie (i zabiera mniej czasu niż pójście na siłownię), ale jeśli ktoś zaczyna od zera to skąd może wiedzieć czy nie robi sobie krzywdy? Fajnym przykładem jest tu klasyczna deska, chyba bush pisała kiedyś, że większość ludzi myśli, że umie robić deskę, a tak naprawdę większość właśnie nie umie  😉


No właśnie o to dokładnie mi się rozchodzi że złudne jest poczucie że ja sobie przecież sama ocenię czy na tyle umiem ogarnąć ćwiczenie, by je robić, czy jednak niekoniecznie. Nie piję tu do nikogo konkretnie z tego wątku, tylko bardziej do takich Shaunów czy innych Chodaków, bo to oni powinni najlepiej wiedzieć że we współczesnym świecie jest masa nieogarów ruchowych, którzy nawet nie skumają że robią coś źle, bo nie mają na tyle czucia własnego ciała by zauważyć problem.

Podobnie na siłowni najbardziej mnie boli jak rzekomy trener partoli. A naprawdę można kwiatki zobaczyć, np. urzekło mnie jak trener kazał gościowi zrobić przysiad i zostawać na dole na kilkanaście-kilkadziesiąt sekund, kiedy widać było ewidentnie że typ nie umie wyprostować pleców i robi mega żółwika, nieważne ile go trener krytykował za te plecy, po prostu mobilności nie starczało na coś tak trudnego. Więc również niestety się zgadzam że zatrudnienie "instruktora" nie daje gwarancji sukcesu...

Pamiętam jak z Fitness Blenderem jeszcze ćwiczyłam, oni w miarę się hamowali z jakimiś mega dzikimi wężami w większości przypadków (i zawsze dużo tłumaczyli technikę) ale też mieli takie dziwne combosy, które sobie upraszczałam bo za nic nie umiałam tak skomplikowanego wzorca ruchowego ogarnąć (zwłaszcza kiedy mówimy o schemacie typu HIIT kiedy nie ma czasu na rozkminy, bo zaraz się czas skończy). Chyba faktycznie to jest dla ludzi, którym się nudzi, bo nie czarujmy się że zwykły odbiorca 'dywanówek' potrzebuje tak trudnego bodźca treningowego, naprawdę myślę że mówimy tutaj o promilach ludzi, maksymalnie kilka procent, którzy 1. z jakichś względów nie przerzucili się na coś bardziej targetowanego jak siłownia 2. jednocześnie ogarniają na tyle dobrze proste warianty ćwiczeń, żeby im jakieś turbo trudne deski zapisywać.

Inna sprawa jest taka że ja też tak nie do końca się podpisuję że proste ćwiczenia mogą się nudzić. Ja robię przysiady już kilka lat i mi się nie znudziły ani trochę. Kupę czasu w zasadzie nawet nie robiłam zwykłych przysiadów ze sztangą bo nie miałam dość na to mobilności. Na siłce ze świecą szukać kogoś z takim podejściem, no jak to, zwykły przysiad ze sztangą za trudny?! Przecież to podstawowe ćwiczenie!!! A ja całymi miesiącami ani razu nie zrobiłam przysiadu ze sztangą bo trzeba było ogarnąć moje martwe łopatki nad którymi nie miałam kontroli. A potem zakres ruchu w barku. A potem zakres ruchu w biodrze. A potem wzmocnić tylną taśmę. Wzmocnić gorset mięśniowy tułowia. Jeszcze pewnie kilka innych rzeczy o których już zapomniałam - no zwyczajnie ja byłam takim nieogarem, że zwykłym przysiadem ze sztangą na pewno bym sobie nie pomogła, bo nie byłam w stanie nawet 1 powtórzenia dobrze wykonać. Teraz po tym długim przygotowaniu już robię przysiady ze sztangą i nie widzę w nich kompletnie nic nudnego. Wręcz przeciwnie - czasem brakuje mi mocy obliczeniowej na to, by dopilnować np. patrzenie się w przód zamiast w dół, kiedy jeszcze muszę ogarnąć odpowiednie tempo w każdej fazie, odpowiednie napięcie wszystkich mięśni co trzeba, postawę, odpowiednie oddychanie wspomagające napięcie mięśniowe, dokończenie ruchu, wreszcie dźwignięcie ciężaru 30 kg (ciężar absolutnie nie do chwalenia się ale po 6 powtórzeniach ledwo z nim dycham).

Powiem szczerze - gdyby nie moja trenerka która sprowadza mnie na ziemię, to nie sądzę bym pomyślała sobie sama z siebie że nie powinnam robić przysiadów ze sztangą. Pewnie nadal bym je robiła, pospinana tak bardzo, że nawet oddychać za bardzo nie umiałam bo mnie wszystkie moje braki w mobilności dosłownie podduszały.
Aż sprawdziłam, czy moje NB są biegowe - są. 😀 Co do techniki, to ja się muszę zmuszać przez pierwsze minuty do lądowania na śródstopiu, moją naturalną techniką jest bieganie od pięty, a wiem, że jak tak robię, to potem mnie piszczele bolą. Ale tak inaczej niż teraz, od przetrenowania. Nie wiem, czy miewacie czasami takie bóle nóg w tych rejonach ze zmęczenia? W każdym razie mam coś takiego, tylko mocniejsze, jeśli biegam od pięty.

W ogóle to wiecie, że teraz już będzie trzeci tydzień, a ja nadal nie mogę biegać. 🤣 Co parę dni sobie sprawdzałam, czyli podbiegałam ze stajni do stajni albo przez padok i momentalnie czułam piszczele. A już myślałam, że przeszło, bo po pracy nic, po chodzeniu cały dzień nic. Jak tylko podbiegłam kawałek - ból. Meh. Do końca tygodnia muszę ogolić trzy konie, więc nie mam i tak czasu, ale we wtorek idę biegać i tyle. Już musi być dobrze, no bez przesady. 🤔wirek:
madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 grudnia 2019 17:35
Busch, ja jestem człowiekiem, który szybko buduje kondycję, szybko buduje mięśnie i jeśli dana aktywność nie jest moim maksem maksów wytrzymałościowo-kondycyjnym, to umieram z nudów. Ale ja po prostu nie cierpię aktywności fizycznej dla samej aktywności fizycznej. Wszystkie statyczne rzeczy nudzą mnie przeokrutnie. Powolne ruchy. Bieganie. Taki beznadziejny typ człowieka  🥂 na siłkę z trenerem nie pójdę pewnie nigdy, chyba, że moja wypłata się podwoi, bo treningi z psem kręcą mnie mocno i wolę wydać na nie. Inna sprawa, że tutaj w okolicy nie ma dobrego trenera, a jechanie 30 km w jedną stronę porobić sobie przysiady z obciążeniem w moich oczach jest zbędne. Zawsze kręcił mnie boks i mam do tego smykałkę, ale zaś tutaj napotykamy problem czasu, który się nie rozciąga i dojazdu ze wsi na zajęcia.
Więc dla takiego ludzia jak ja, który absolutnie nie widzi powodu, żeby się ruszyć, to takie Insanity to jedyna droga, żeby coś porobić. Może jestem cienką bułą z motywacji, ale po prostu nie jestem w stanie przyznać priorytetu ćwiczeniom, jeśli mogę cokolwiek innego robić w tym czasie.
Fitness Blender to taki przykład flaków z olejem dla mnie, nawet tych określanych jako trudne według nich 😉
Wieeeem że zdrowie i tak dalej, ale dla mnie to nie jest żaden argument, bo nie zależy mi na długowieczności. No i tyle no.
Ja np nie lubię dłubać w szczegółach. Nawet na koniu. Są osoby które będą szlifować dany element i sprawia im to frajdę. A ja po jakimś czasie szlifowania miałam myśl " ooo.... przeszkoda. Oo..jaka duża. A kurde...w dupę..heja na nią". Tak po prostu. I po szlifowaniu szczegółów.

I podobnie nam na treningu. Wiem że szczegóły są istotne. Podstawy złapałam pracując wiele miesięcy z trenerem. Pewno gdybym trenowała nadal z nim, to byłoby inaczej. Bo potrafił zainteresować, wyciskać ze mnie maksa i praca z nim nie była nudna. Wręcz przeciwnie. Ale samej, po latach to mi się nie chce dłubać w szczegółach. Porobię sobie coś, potem co innego. Widzę że mam jakieś niedostatki i powinnam nad tym popracować. Ale jak mi się nie chce, to tego nie robię. I robię sobie coś innego.

Grunt to jednak odnaleźć frajdę w tej aktywności. A moja frajda jest zmienna, zależna. I jestem z siebie dumna, że mimo upływu lat udaje mi się być aktywną. Totalnie po swojemu. Zgodnie ze swoim widzimisię, swoimi zajawkami które mi się zmieniają.
Nie mam celu żadnego innego poza utrzymywaniem ciała z jak najmniejszą ilością tłuszczu i jakimś tam zarysem mięśniowym według swoich upodobań.
Wiadomo że głupio łapać się za coś o czym nie mamy pojęcia i dorobić się kontuzji. Ale między takim podejściem, a szlifowaniem szczegółów jest jeszcze szeroka przestrzeń " pomiędzy". I ja se gdzieś tam w niej jestem od lat.
busch   Mad god's blessing.
03 grudnia 2019 19:12
No dobra, to teraz już rozumiem. Faktycznie jeśli zdrowie nie jest argumentem i jeśli poprawianie szczegółów Was nudzi, to takie treningi mają sens. Zawsze lepiej coś takiego niż nic.
busch, ja tam rozumiem twoj punkt widzenia, i tez wole robic mniej, a dobrze, niz sie ciorac blednie wykonywanymi cwiczeniami. Tylko ze ja nie cwicze juz, zeby schudnac (bo sie zawzielam i schudlam) a zeby sie zajebiscie wspinac i zajebiscie jezdzic konno :P i zwyczajnie od robienia za trudnych rzeczy nie widze zadnego progresu. Zakwasy mam i tyle by bylo, bo jak pewne wzorce ruchowe byly zle tak zle pozostaja. No i dla mnie bezkontuzyjnosc jest celem samym w sobie.

Na ten moment np. ta pompka to dla mnie jakis kosmos. Wykonana poprawnie, nie z wiszacym kregoslupem w odcinku ledzwiowym i kompensowaniem slabych miesni core sila ramion etc. Stad w ogole dziwne mi sie wydaje wlaczenie tego cwiczenia do dywanowki - z zalozenia dla ludzi niecwiczacych i ponizej sredniej sprawnosci fizycznej. Ale to ja, moj core jest tak dupny, ze zwykle planki dopiero teraz mi zaczynaja wychodzic 😂

busch   Mad god's blessing.
03 grudnia 2019 20:02
kokosnuss, :kwiatek:

Zmieniając temat... dziś pierwszy raz robiłam eccentric chin up, to ćwiczenie jest mega hardkorowe dla mnie 😀. Spompowałam tak mocno mięśnie, że nie do końca mnie teraz słuchają 😀. Jutro zakwaski wjadą na 100%, pytanie tylko jak mocne.
W życiu nie trenowałam dla zdrowia. Zawsze tylko i wyłącznie dla wyglądu. Nie dla wyników sportowych. Nie dla zdrowia. A wyłącznie dla wyglądu jaki mam w swojej głowie.
Zdrowie, wydolność, lepsze wyniki sportowe mam niejako przy okazji. I dobrze. Super. Ale to nie było nigdy moim celem.
Ćwicząc dla wyglądu, staram się pilnować tego zdrowia. Czyli nie być pospinana od siłówek, a o to nietrudno przy intensywnym treningu siłowym. Więc się rozciągam. Staram się pilnować by nie dokładać kolejnych kontuzji, choć przy moim charakterze jest to trudne. Staram się pilnować swojej skoliozy, nie nasilać ganglionów itd.
Ale od samego początku moim celem jest wygląd. I zawsze to powtarzałam.
Więc unikam ćwiczeń który mi ten wygląd, moim zdaniem, psują.

A co do podciągania, to nigdy w życiu nie podciągnęłam się ani razu i raczej się nie zanosi by mi się to kiedykolwiek udało. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się