Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

tunrida, współczuję bardzo, mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie.
Współczuję z tą robotą.

Ja zawsze sobie marzyłam, żeby być z zawodu córką  😁 zwłaszcza w stajni jak te bananowe quniareczki szpanowały drogim konisiem i milionem czapraczków, a ja wywalałam gnój, żeby wsiąść na 30 min na jakiegoś tuptaka.

Ale nie narzekam, wręcz bardzo często sobie myślę, że nie zasługuję na to wszystko, co mam.

Ja się właśnie dopchałam bułą z hummusem, suszonymi pomidorami i tofu.
Jakaś taka smutna dziś jestem. Smutna i cicha. Jak nie ja.
Nic mi się nie chce.
To chyba przesilenie, dużo osób jakichś takich strutych, osowiałych
No mam nadzieję. Niby słońce, niby wiosna.

Jeszcze wyziębnięta jestem jak fix cały dzień. Smutno i chłodno (ale nie głodno  :hihi🙂

Ja wczoraj trochę przemarzłam. Niby w ciągu dnia było nieźle, ale wieczorem jak wracałyśmy to już marzłam. Ręce w ogóle miałam strasznie zgrabiałe 😀 Po powrocie do domu zjadłam gorącą zupę i piłam herbatkę z imbirem na rozgrzewkę ale jak szłam spać to się dziwnie czułam, bałam się, że się podziębiłam. Ale dzisiaj czuję się spoko, także jest git.
Wiosna to taki dziwny czas. Niby słońce, cieplej, jakoś tak pozytywniej i optymistyczniej, ale z drugiej strony widać też bezsens niektórych swoich działań. Mi np. prościej wysiedzieć w pracy zimą. Mogłabym pracować naprawdę z niewielkimi przerwami, bo nawet jak się idzie tylko na 8h to i tak rano ciemno, jak się wraca to ciemno. Więc czy 8h, czy 12, czy 24 to efekt jest w zasadzie podobny. A wiosną jednak człowiek ma już pęd do działania, życia poza pracą. Tyle chciałoby się zrobić. Nie chce się ślęczeć w robocie. Wiosną czy latem stale się zastanawiam, co bym mogła zrobić w taki piękny dzień gdybym miała wolne. Zimą się to raczej nie zdarza, więc i poczucie straty jakieś takie niewielkie
Depresje nasilają się na wiosnę i jesień.
Ja po prostu muszę ukrócić robotę. Skoro nie chcę się zwalniać z prac które mam ( pasują mi logistycznie i  finansowo) to chyba powinnam zdecydowanie ukrócić prywatne wizyty. Będę sobie brać tylko niektóre, takie, które mi odpowiadają. A reszcie nauczyć się odmawiać. Nie muszę przecież z wszystkimi przez ten telefon rozmawiać ( niektórzy zanim sie umówią na wizytę to próbują pół życia przez telefon opowiedzieć)  i potem użerać się z nimi w realu. ( Wczoraj mnie taka baba rozwaliła. Co drugie zdanie powtarzała że ona wróciła ze stanów i chce wizytę u mamusi natychmiast. I moje tłumaczenia jakby do ściany. Jakbym siedziala dniami i pierdziala w stołek z nudów. Umówiłam się na piątek bo to najbliższy realny mój czas wolny, ale to ostatni raz. Już widzę jak mni wykończy. Córka. Nie mamusia)

Moje uda zdecydowanie lepiej wygladają kiedy nie biegam. Smutne to. Laski fitneski zalecaja bieganie jeśli ktoś chce wysmuklić uda. Tyle że...4 km a nie 10. Mi się dla 4 km to nie chciałoby legginsów zakładać. Ech....
U mnie wczoraj pierwszy idealnie dobry dzień od... 1,5 tygodnia. To był potwornie ciężki i frustrujący czas, zaniedbałam nie tylko jedzenie ale też aktywność (coś tam się ruszałam codziennie, ale nie tak jak zwykle) i rurkę. Mam nadzieję, że jak dziś nic nie zawalę, to już się rozpędzę i wrócę do mojej rutyny. Wkurzam się, że przez kilka najbliższych dni to będzie walka jednak. A już miałam taką płynną, naturalną rutynę  🤦 Gdybym tak nie odreagowywała stanów emocjonalnych na jedzeniu, to już dawno wyglądałabym dobrze i tak jak chcę  🙄 Co prawda przez te 1,5 tygodnia ani nie przytyłam ani nie napuchłam jakoś specjalnie, ale fizycznie czułam się znacznie gorzej. Jednak kilogram masła orzechowego zjedzony w 3 dni to kiepski pomysł.
No nic, co ponarzekałam to moje, ale wczoraj już było idealnie z jedzeniem i poćwiczyłam, więc wierzę, że wychodzę na prostą. Dziś w planie stretching i rurka, jedzeniowo też będzie ok.
Moje uda zdecydowanie lepiej wygladają kiedy nie biegam. Smutne to. Laski fitneski zalecaja bieganie jeśli ktoś chce wysmuklić uda. Tyle że...4 km a nie 10. Mi się dla 4 km to nie chciałoby legginsów zakładać. Ech....


Masz jakiś link do tego info? Bo przecież biegacze długodystansowi mają smukłe ciała jak gazele na sawannie, a ci na krótkie dystanse to zbita kupa mięśni i duże mocne uda. Więc jak to jest? (mówię juz o takich co na eurosporcie puszczają 😉)

Ja dziś pójdę na takie milusie 6km. Mam taka fajną trasę, lubię ją i zamierzam się nią dziś przelecieć pod osłoną nocy.

infantil, zjadłaś kilo masła orzechowego??? Wow, szacun! To juz jest niezły wyczyn. Ale teraz znów będzie dobrze, każda z nas zna tą sinusoidę (-:
Averis   Czarny charakter
26 marca 2019 09:26
Meise, tylko Ci na krótkich biegają mega siłowo, bo to sprinterzy. I to są dystanse typu 1000 m max. Dlugodystansowi stawiają na wytrzymałość. Tutaj te 4 km to pewnie chodzi o takie bieganie bez napinki.
tunrida, współczuję, bo jednak masz taką pracę, że nie możesz się wyłączyć na 8h i pracować bezmyślnie ręcyma, tylko musisz słuchać, użerać się z takimi ludźmi jak ta dzwoniąca pani. Na dłuższą metę naprawdę idzie samemu oszaleć. Ja bym też trochę ukróciła, będziesz mieć więcej czasu dla siebie, na odpoczynek.

infantil, no to nieźle 😀 Oby już było lepiej
Meise, tylko Ci na krótkich biegają mega siłowo, bo to sprinterzy. I to są dystanse typu 1000 m max. Dlugodystansowi stawiają na wytrzymałość. Tutaj te 4 km to pewnie chodzi o takie bieganie bez napunki.

dokładnie, obstawiam, że to bieganie "przez nóżkę", te 4km 😉

I to niby działa na wysmuklenie ud? Hmmmmmmmm.

To ja bym się pisała na to  😁

W ogóle to masuję się jak szalona tą rękawicą z wypustkami i porobiłam sobie okropne siniaki. Ale wczoraj nie wiem jak i dlaczego wyszło mi sine na całej długości uda (mój facet zauważył i się przeraził). Dla piękna trzeba się nacierpieć.

Dziś mam w planie gumki i 6 km, o.

Poniedziałek- jedna poradnia ok 10 osób, druga ok 4. Wtorek i czwartek po 22 osoby. Piątek- ok 15. Razem jest 73 osoby. Do tego dochodzą wizyty domowe że 2-3 w tygodniu. Z 75-80 osób tygodniowo obrabiam. Z czego z 15 pierwszorazowych. Doliczyć osoby zgłaszające się że skierowaniem do oddziału, doliczyć konsultacje na innych oddziałach. Doliczyć rozliczne rozmowy z rodzinami.
Mam dość ludzi. Po prostu mam dość ludzi. Nie mam siły słuchać i gadać.

Jasne że nie chodziło o bieganie sprintem i zostanie zawodowym sprinterem, no chyba logiczne. Meise- myśl.
Moja mama szukała teraz pracy po kilku latach siedzenia w domu (miała wypadek w pracy). Była pielęgniarką. Jej głównym kryterium był brak ludzi, petentów, pacjentów. Po prawie 30latach pracy z ludźmi zamknęła się w archiwum w piwnicy i przewala papiery. To jej pasuje.
Pozdrów mamę ode mnie!!! Ja jeszcze muszę pociągnąć. Ale świetnie ja rozumiem.
Ja dziś pójdę na takie milusie 6km. Mam taka fajną trasę, lubię ją i zamierzam się nią dziś przelecieć pod osłoną nocy.


Czy to ta szóstka, o której myślę? 😁 Też dzisiaj planuję ją zrobić, jeśli pogoda i syn będą łaskawi. 😀
vanille, moja niedługo odchodzi na emeryturę, przez ponad 30 lat była (i jest nadal) oddziałową w ogromnym szpitalu. Jest tak zmęczona ludźmi, że na emeryturze ma zamiar całymi dniami pobierać krew albo robić coś, co nie będzie wymagało właściwie żadnego zaangażowania umysłowego w rozmowy i rozwiązywanie problemów...
[quote author=Meise link=topic=89332.msg2855530#msg2855530 date=1553591770]
Ja dziś pójdę na takie milusie 6km. Mam taka fajną trasę, lubię ją i zamierzam się nią dziś przelecieć pod osłoną nocy.


Czy to ta szóstka, o której myślę? 😁 Też dzisiaj planuję ją zrobić, jeśli pogoda i syn będą łaskawi. 😀
[/quote]

Trochę inaczej -> ogród papieski, sikorskiego, robotnicza, sasanki 🙂 możesz biec ze mną 🙂
Nie chcę Cię spowalniać. 😉 Widziałam Twoje wyniki na endo, ze mną to jakiś emerycki spacer. 😁 A dziś chcę wziąć Brandy, bo dawno nie biegała. 🙂
Moje małe sukcesy - w pracy ciasto (ze względu na parę zakończonych projektów), ludzie opierniczają też lunchowe burgerki.
A ja mam okres (zazwyczaj mega chcica na słodkie) i właśnie jem 2 śniadanie, czyli zielony koktajl warzywny. I jest super pyszny, i sycący, i zdrowy.
I naprawdę nie chce mi się tego, co oni jedzą 😀

Jestem z siebie taka dumna, że zaraz pęknę. Zrobiło się samo. Wystarczyło regularnie jeść.
Averis   Czarny charakter
26 marca 2019 11:22
amnestria, regularnie i w miarę możliwości zbilansowanie. Ja też etap pochłaniania słodyczy i słonych paskudztw mam za sobą. Nie mówiąc o wieczornych napadach głodu. Mimo okresu i przedokresu 🙂 A myślałam, że nigdy z tym nie wygram. To jest niesamowite, że można mieć normalną wagę (albo nawet nadwagę) a być niedożywionym w kontekście wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Jak robię zakupy tygodniowe, to jedna wielka torba to same warzywa. Jem dużo, chudnę i mam mega przypływ mocy na treningach (i poza nimi). Gdzie ja oczy miałam przez te wszystkie lata, to nie wiem.

Ostatnio przeczytałam, że dieta powinna polegać na zaufaniu. Ty ufasz, ze organizm będzie dobrze działać, on ufa, że mu dostarczysz wszystkiego, czego potrzebuje i nie musi być ciągle w trybie walki.
vanille, podziwiam twoja mame, mnie praca z ludzmi meczy od samego poczatku. Chyba czas przemyslec decyzje zawodowe, heh.

Za to dzisiaj pracuje tak jak lubie 😀 uczciwa fizolka uszlachetnia 😁 wiec mam 7h treningu silowego :P z dzwigania kol i opon, a potem konik w nagrode. Tylko za malo kcal wzielam z domu, wychodzi mi 1400 do kolacji.

Wczoraj powspinane 😀 jutro tez wspin, czwartek rest albo basen tak na luzie, bo chlop chce. Piatek konik. I w miedzyczasie musze ruszyc dupe do pisania pracy, poki co bycie fit idzie mi lepiej niz studiowanie, shit 😂
U mnie kontakt z ludźmi to jeszcze inaczej. Dzienne minimum rozmów to tak z 10-15 osób. Do tego rozmowy, ustalenia prowadzone przez maile. Jak mamy wydarzenie to przewijają się bardzo różne ilości. Jak jest to konkurs to ok. 40-50 osób dziennie, jeśli to konkurs z chórami to może sięgnąć i 300. Wydarzenia typu spotkania, koncerty - jakieś 200 osób. Oczywiście przy koncertach i spotkaniach kontakt bezpośredni to czasem tylko sprawdzenie biletu, ale zawsze trafi się też ktoś kto ma jakiś "problem", pojawiają się dyskusje, pretensje, itd.
A do tego dochodzi planowanie, pisanie autorskich tekstów, pisanie scenariuszy, pilnowanie rozliczeń finansowych, itp, itd...
Też miewam dość ludzi. 😉

Strasznie chciałabym znaleźć pracę dodatkową typu przepisywanie czy skręcanie bardzo drogich długopisów. 😉 Żeby nie było ludzi i nie trzeba było twórczo myśleć. 😉


tunrida, dzięki, też jesteś pozdrowiona 😀 Tym bardziej rozumiejąc to zmęczenie życzę, żeby się udało jakoś to poukładać. A najlepiej wygrać miliony monet w lotka i rzucić to wszystko w cholerę 😁

Cricetidae, moja mama już nawet krwi by nie chciała pobierać. Na samą myśl ma odruch wymiotny 😀 Wiele lat pracowała na erce neurologicznej, same ciężkie stany, ludzie po udarach, nieprzytomni, z rurami we wszystkich otworach w ciele. Lubiła swoją pracę bardzo ale zaczęła się wypalać, potem też z powodów zdrowotnych straciła tą pracę. Jedyne co zawsze lubiła i dalej bardzo lubi to przebywanie i opieka nad starszymi ludźmi, do tego ma cierpliwość i serce. Ale niestety jeśli chciałaby to robić jako pielęgniarka (bo jednak opiekunka musi też robić więcej pracy fizycznej, nie 'fachowej' - a moja mama ma zjechany kręgosłup, miała operację na odcinku szyjnym, ma tam wstawione implanty stabilizujące, które i tak już jej się poprzesuwały i nie może dźwigać. a ma stracha, bo już miewała drętwienia kończyn i mało jej się uśmiecha wylądować na wózku z tego powodu) to musiałaby odnowić prawo wykonywania zawodu, a to się wiąże z kilkumiesięcznym stażem w szpitalu. Nie do przejścia dla niej. Woli z dala od ludzi przerzucać papiery i ja ją doskonale rozumiem i wspieram w tym postanowieniu 😀

EDIT: Praca z ludźmi ogólnie predysponuje do wypalenia. Ale też zależy od konkretnego człowieka i pracy, jaką z tymi ludźmi się wykonuje. Ja np. mnóstwo czasu spędziłam na pracy w gastro i naprawdę to uwielbiałam. Wszyscy zawsze się dziwili, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy, że się nie stresuje jak jest młyn - a ja nie miałam na to wpływu, po prostu byłam szczerze zadowolona z tego, co robię. Ludzie przychodzili się odprężyć, wychillować, zjeść coś smacznego, spotkać się ze znajomymi. Od czasu do czasu był jakiś kwas, jakaś pomyłka, ale w większości przypadków dało się to fajnie załatwić. Czasem też trafił się jakiś buc, ale naprawdę rzadko i nie wpływało to na moje ogólne zadowolenie. Z drugiej strony miałam w głowie porównanie do pracy w szpitalu, niczym w gastro się nie przejmowałam bo wiedziałam, że mój ewentualny błąd nie spowoduje, że komuś stanie się jakaś fizyczna krzywda, której można nie móc już naprawić. Ktoś ewentualnie dostanie piwo 5 minut później i tyle. To sprawiało, że podchodziłam do tej pracy na luzie, bez stresu i to się chyba też udzielało gościom. A do szpitala ludzie jednak przychodzą z problemem, ból, tragedie, krzyki, pretensje. Z jednej strony pacjent, któremu trzeba pomóc, stres z tym związany, z drugiej strony uspakajanie rodziny, tłumaczenie, często mierzenie się z wyrzutami, niezadowoleniem. Zupełnie inny wymiar pracy z człowiekiem. Oczywiście są lżejsze i cięższe oddziały, na niektórych czas płynie dużo spokojniej, na innych cały czas jest urwanie d*py i stres w zasadzie w każdej minucie przebywania w pracy. I również po wyjściu z pracy myślenie o tym, czy się wszystko zrobiło jak należy, czy wszystko jest ok. Dlatego nawet nie starałam się namawiać mojej mamy na powrót do zawodu bo mimo, że była w tym dobra, jest dobra dla ludzi, bardzo kontaktowa, serdeczna i towarzyska, to po prostu by się zajechała fizycznie i psychicznie.
Po 14, a ja wypiłam już 1750 ml wody  😎 😎

Także cisnę temat. Jak to mi nie poprawi stanu skóry to ja już nie wiem co. Piję i piję, i coraz lepiej mi wchodzi ta woda.

Meise super! Nie taki diabeł straszny...  😀

Noo, naprawdę daję radę z tą wodą! Chyba mnie te Wasze wpisy zmotywowały 🙂

Poczytałam jeszcze kilka artów o dobroczynnym wpływie nawadniania i piję jak pod wodospadem...


smartini   fb & insta: dokłaczone
26 marca 2019 14:32
Meise, a niedługo będzie sporo owocków, woda z miętą, ananasem i ogórkiem - mniam :P
Noo, czekam na ten czas z utęsknieniem  😍

Wiosna jest cudowna. Uwielbiam!
Mam parę postanowień na ten zajebisty czas 🙂

A właśnie, to moja kolacja królowych z wczoraj (aczkolwiek lepsza by była na śniadanie):



Przepis:
- chia, 3-4 łyżki
- 250 ml mleka sojowego
- trochę granoli z malinami
- babciny dżemik malinowy
- banany
- granat

Niebo w gębie  😍

Wygląda pięknie, pycha!  🙂

U mnie ostatnio na śniadaniach też pojawiają się puddingi z chia. I wreszcie znalazłam zastosowanie dla kieliszków od wina  😁 I jak wygodnie się je długą łyżeczką.
[img]https://scontent.fwaw3-2.fna.fbcdn.net/v/t1.15752-9/54799045_414676319091600_3303674954158964736_n.jpg?_nc_cat=100&_nc_ht=scontent.fwaw3-2.fna&oh=e3b9b0ba4c5385e449192ee835b91a45&oe=5D0FDC8A[/img]

tylko u mnie ze zblendowanymi owocami na mus, w różnych kombinacjach. Tutaj akurat banan-kiwi i spirulina  🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się