Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 lutego 2019 11:14
Dziewczyny czy któraś używa endomondo do bardziej statycznych sportów? Jak to działa? Pytam bo firma zrobiła wyzwanie, ale zbieramy kalorie a nie kilometry, i nie wiem czy jak pójdę na jogę czy wspinanie to jest sens to włączać  😂 endomondo ma takie sporty do wyboru, ale przecież np na jodze telefon może co najwyżej leżeć obok.. Nie kumam jak to ma działać  😡
telefon lezy a ty cwiczysz. jak masz wpisana wage to oblicza ile teoretycznie spaliłas kalorii
byłam w zeszłym tygodniu na BIOFACH  w Norymberdze - 4 dni  10 hal żarcia... w jakości tylko BIO z certyfikatami. Nic tylko żreć... Wszystko... czego dusza zapragnie - stoiska uginające się od żarcia - od batonów po mięso, mleka, czekolad, oliw, chleba... czego dusza zapragnie - wszystkiego można spróbować, posmakować. Wszystko w jakości eko. Od pierogów do kebabów. Od ciast do jogurtów.
Myślicie, ze pękłam??

NIE  🏇 🏇 🏇
Dodofon szacun!  🏇

Ja już stresuję się swoimi urodzinami... Robię tort, co prawda mega zdrowy ale również mega kaloryczny i zapraszam jedynie moich rodziców, więc nie zjemy pewnie nawet połowy. Nawet jak im dam na drogę, to i tak mi zostanie w domu i już się martwię, bo przecież go nie wywalę a za długo w lodówce stać też nie będzie mógł. Jeden kawałek w dniu urodzin byłabym w stanie zaakceptować, ale po kawałku przez 3 czy 4 dni z rzędu? Masakra...
Infantil, niee rozumiem dlaczego się tym stresujesz, zjedz i ciesz się smakiem, bo na pewno będzie szał  😍 :kwiatek: Widziałam Twoje wege wyroby 😍 Jeśli nie chcesz to może zaproś przyjaciółki, zanieś do szkoły? Nie wiem, zadzwoń - ja przyjadę i zjem 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 lutego 2019 14:14
Też mogę zjeść, nawet całe pół tortu  😀

drabcio dzięki! Chociaż w sumie to bez sensu, można ściemniać  😁 No nic, wypróbuję jutro na jodze.
Dzięki dziewczyny, to jest wsparcie, którego potrzebuję  😀 Powinnam zrobić imprezę na re-volcie. 

Stresuję się tym, bo takie rzeczy jak słodycze i inne bomby kaloryczne zupełnie nie wchodzą w moje codzienne, regularne jedzenie. Jestem odzwyczajona od aż tak dużych cheatów i boję się (zupełnie nieracjonalnie, ja wiem, ale powiedźcie to mojej głowie  😜 ), że jak zjem coś tak odbiegającego od mojej normy, to od razu się to na mnie odbije. Super trzymam wagę aktualnie, nie chudnę i nie tyję, wypracowałam system i mam czarny scenariusz zawalenia tego jednym tortem  😵
I wkurza mnie to! Bo wiem, że będzie pyszny, że to urodziny, że miły czas i nie umiem się z tego cieszyć. Mam wielką frajdę z wizji robienia go, częstowania rodziców i wszystko zabija fakt, że sama go zjem. Chore. 
Infantil, nie biczuj się :kwiatek: trzy oddechy, luzik! NIC, ABSOLUTNIE NIC się nie zmieni, nawet jeśli obeżresz się jak świnia. A to nie będzie obżeranie, obżeranie to jak byś jadła codziennie przetworzone żarcie pełne cukru. A Ty jeszcze robisz jakiś crazy zdrowe ciacho 😍 A nawet jakby nie było zdrowe to od jednego cheata NIC się nie stanie. Najważniejsze to jeść zdrowo, Ty wiem że bardzo dużą wagę do tego przykładasz. Ciesz się spotkaniem, urodzinami, tortem :kwiatek: I zmieniam zdanie, nie dziel się z nikim, zjedz wszystko sama z rodzinką 😀 😍
infantil, ale czym się martwisz? Przecież nikt nie będzie stał nad Tobą z karabinem i kazał Ci go jeść. Zjedz kawałek, resztę oddaj rodzicom, znajomym, sąsiadom, albo zjedz przez kilka dni bez wyrzutów sumienia. Nikt Ci go siłą nie będzie pakował. Bez sensu mieć urodziny, piec tort i się tym aż tak stresować. W takim razie może nie rób wcale tego tortu tylko postaw na coś innego skoro to takie stresogenne?
vanille niestety jak zjem coś cheatowego, to uważam, że tak zawaliłam, że mogę zawalić jeszcze bardziej - i wtedy załącza mi się kompulsywne objadanie. Nie zdarza się to już praktycznie w ogóle, ale jednak. Tego się boję.
Ale z drugiej strony nie chcę popadać w paranoję, chcę z tym walczyć - i tak już zniwelowałam moje kompulsywne objadanie do minimum i ciągle robię progres. Nierobienie ciacha w tej sytuacji byłoby uciekaniem od problemu, maskowaniem go - a ja tak nie lubię. Stresuję się tym, ale chcę też nad tym pracować, nie chcę uciekać. No i tak jak napisałam, frajdą jest dla mnie zrobienie go dla rodziców i w ogóle sam proces robienia. A jak udałoby mi się go na luzie zjeść, to byłabym super dumna z siebie 🙂

amnestria  :kwiatek: dziękuję. Niby ja to wszystko wiem, ale jak przeczytam/usłyszę od kogoś innego, to inaczej wchodzi do głowy. Mam jeszcze 1,5 tygodnia żeby wyluzować, dobrze że zaczęłam się spinać odpowiednio wcześnie  😁
infantil, to postaraj się nie nakręcać. Nie myśl o tym co zrobisz z pozostałą częścią bo to chyba Cię najbardziej stresuje. Nikt Cię nie zmusi do zjedzenia tego, możesz pozostałą część zanieść do pracy, do szkoły, wsadzić do jakiejś lodówki dla bezdomnych jeśli jest taka w Warszawie (a przypuszczam, że jest). Nie musisz tego zjadać. Zjedz sobie na lajcie tyle, ile uważasz za dopuszczalną porcję, ciesz się smakiem tego, co sama przygotowałaś i nie myśl o reszcie. Ostatecznie możesz wszystko wcisnąć rodzicom tak, żeby się pozbyć tego z domu
Infantil, jesteś śliczniutka, zgrabiutka, fajna podniebna tancereczka! 😍 Ciesz się z urodzin, to Twoje święto! I tyle! I resztą się nie przejmuj :kwiatek: 💘
infantil, a może kompromis czyli zrobić go mniejszym? 😉
vanille, jest w Warszawie sporo punktów, w których można zostawić jedzenie 🙂

Cricetidae, no i git, potrzebujący czy bezdomni na pewno chętnie zjedzą to, co infantil przygotuje :-) Sama się pozbędzie problemu a komuś przy okazji sprawi radość
Mi znów wirusówka zeszła na oskrzela. Oskrzela zareagowały obturacją i musiałam brać wziewne rozszerzające. A i tak wczoraj się nadkaziło bakteriami i musiałam łyknąć antybiotyk.
I oczywiście cały czas w pracach. Właśnie po dyżurze pojadę do drugiego oddziału siedzieć tam do 20😲0.
Słabo widzę swoje jaranie papierosów w Afryce. I nie trawię swojej pracy. Miałam się szczepić lada dzień na dur brzuszny i muszę odłożyć.
Jedyny plus że trzymam dietę.
Kurde, nawet ja się rozchorowałam, a nie byłam chora od lat. Tzn choróbsko za wszelką cenę próbowało mnie rozłożyć, a ja się nie dawałam. Mnóstwo jednostek chorobowych przewalało się przez nasze mieszkanie, bo u nas wiecznie ktoś jest/nocuje/pije kawę/przychodzi wymienić się winylami czy po prostu na posiadówę. I tak się składało, że same chorowitki przyłaziły i w końcu mnie zaraziły  🤔

W związku z tym nie biegam, ani nie jeżdżę na rowerze. Baaardzo staram się nie obżerać.

Po raz kolejny zawalczę o piękne, gładkie uda z bańką chińską. Na razie planuję 15min/noga co dwa/trzy dni. Wczoraj robiłam pierwszy masaż, dosyć bolesny, ale znośny. Tylko dwa siniaki mi wylazły.

Dzisiaj może poćwiczę do YT. Mam taki trening antycellu, tylko 15 min, a nogi fajnie czuć.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 lutego 2019 11:57
wstyd mi strasznie, ale zeżarłam wczoraj na podwieczorek kanapki, których nie było w diecie... nie zeżarłam podwieczorku i trochę mniej na kolacje, ale jednak.
Miałam się nie przyznać, ale to by było równoznaczne z oszukiwaniem samej siebie.
efeemeryda, wpadki się zdarzają, nie wszystko od razu idzie super. Prawda jest taka, że bardzo trudno jest zmienić z dnia na dzień wypracowane latami przyzwyczajenia. Najwazniejsze to być na dobrej drodze i wprowadzać zmiany konsekwentnie, nie załamywać się po takich sytuacjach, nie pozwalać by jeden grzeszek był przepustką do całkowitego rozpasania (bo i tak już się zawaliło).
Najważniejsze żeby kierunek był dobry. Wydaje mi się, że z czasem będzie Ci coraz łatwiej i coraz mniej będzie takich wpadek
Ja mam wrażenie, że jak ktoś w środku jest takim obżartuskiem, to nigdy się tego nie pozbędzie.
Tego wiecznego głodu, a raczej łakomstwa.

Moja mama całe życie z tym walczy, ja to samo. Moje dziecko pewnie też będzie.

Miałam zacząć z tą medytacją, żeby wreszcie zacząć traktować swoje ciało jak sacrum, a potem w piątek przychodzą znajomi i chleje na równo z chłopami wódę, a potem... bimber przyniesiony w butelce po occie.... z 80 voltów. No patologia. To przez ten bimber się tak pochorowałam.

Cały weekend gastro. Jak tylko mam w pobliżu siebie coś co mnie truje, to zachowuje się jak szaleniec. Musze np szybko wypalić wszystkie fajki jakie zostały po imprezie. Zjeść całe słodkie, resztkę zimnej pizzy.

I potem sobie myślę: ok, wszystko złe zniknęło. Jestem tabula rasa, teraz zacznę nowe życie.

O słodka naiwności  🤣 🤔
Meise, hahaha, jakbym czytała o sobie. Ja też mam kompulsywny charakter i to jest moja największa zmora. Mogę nie jeść tygodniami czekolady, bo jej nie kupuje i nie mam w domu, ale jak już jest i ją otworzę, to zjem całą. Nawet jak to ta wielka tabliczka. Mogę być już zasłodzona i mieć odruch wymiotny, nie mam nawet przyjemności już z tej czekolady ale zjem ją do końca. To samo mam z fajkami. Alkohol piję bardzo rzadko, w ostatnim roku naprawdę na palcach jednej, max dwóch rąk mogę policzyć 'zakrapiane' dni. I wcale mnie nie ciągnie. Ale jak już jest impreza to też idę na całego. W styczniu po raz pierwszy będąc na wyjeździe i siedząc wieczorem ze znajomymi odmawiałam kolejek i poszłam spać tylko lekko wesoła, nie pijana w 3d 😀
Też mam w sobie tą potrzebę 'wysprzątania' wszystkiego do cna i też mam wrażenie, że jak te wszystkie niezdrowe rzeczy znikną to będzie wszystko dobrze i zacznę sobie od nowa.
Przez ostatni rok - półtora, trochę zmieniłam swoje zachowanie, łatwiej mi panowac nad pewnymi rzeczami ale nie łudzę się, że pozbędę się tego w całości. To jest wmontowane w mój charakter i będzie się zawsze w środku gdzies tam czaić.
Właśnie, dobrze powiedziałaś: "wmontowane w charakter".

Mi chyba tylko hipnoza by pomogła 😀
Mój kolega ma znajomego, który się tym para. Zastanawiam się, czy by mnie wyleczył z łakomstwa i arachnofobii  😁
Haha to daj znać jak się zdecydujesz. Chętnie poznam efekty, może mi też by to pomogło. 😀 W momencie kiedy coś robię (czy to żarcie czekolady, czy palenie fajek czy imprezowanie) zupełnie się odhamowuję i tracę zdrowy rozsądek, robię to na 100%. Na imprezy teraz bardzo rzadko chadzam, ale swego czasu kiedy robiłam to częsciej to też nie wychodziłam rozsądnie o 2 czy 3, tylko wracałam do domu o 6-7. Tak już mam niestety
Averis   Czarny charakter
20 lutego 2019 12:41
Meise, rozumiem, że plan odstawienia alkoholu się nie powiódł?
Ja w sumie z alkoholem mam tak, że jak zaczynam 'zdrowo żyć' to nie chce mi się go pić. Dlatego tak go mało było w zeszłym roku i w tym też jest go mało. Szkoda mi na niego kalorii, zwłaszcza, że znam swój charakter i wiem, że nie zatrzymam się na jednym piwie.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 lutego 2019 12:48
ja alkohol lubię  🤣 🤣 🤣 źle to brzmi  🤣
ale na szczęscię mój ulubiony to wytrawne wino, ostatnio też raczej maks raz w tygogniu, raz na dwa.
Tzn powiódł się, bo przez długi czas w ogóle nie musiałam pić (dejm, brzmi jak spowiedź AA)  😉
I wcale mnie nie ciągnęło. Co oznacza jak dla mnie, że nie miałam żadnego problemu.

Naprawdę NIE MAM problemu z alko, nie znam człowieka który nie pije przynajmniej raz w tyg. w moim wieku  👀
Wszystko jest dla ludzi, trza tylko umiar zachować.

I przeważnie mi się udaje.

Nie muszę pić, tylko chcę (od czasu do czasu).
Co teraz nie napiszę zabrzmi głupio i jak na spotkaniu AA (typu, że mogę przestać  :hihi🙂

Zrobiłam sobie koktajl ze spiruliny, może mnie na amen uleczy z choróbska (-:

Meise, ej ale tak serio nie znasz nikogo w naszym wieku, kto pije rzadziej niż raz w tyg?
Szczerze? Naprawdę nie znam. Mówię o znajomych dalszych i bliższych, z którymi się spotykam częściej bądź rzadziej.

edit. Może trzeba zrobić ankietę na forum z ciekawości i przenieść te alkoholowe rozważania do wątku o alkoholach (-:
To Ci powiem, że dla mnie to szok.
Bo my świętych znajomych nie mamy i sami też nie jesteśmy, jak przyjdzie lato to się siedzi nad Wisłą dość często, ale teraz jak sobie przypomnę kiedy ostatnio piłam, to może piwo jedno 2 tyg temu, a tak to na własnych uro miesiąc temu. Tak, żeby trochę zaszumiało w głowie. A mam tez kilka osób, które piją mocno sporadycznie i jest ich coraz więcej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się