Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

efeemeryda   no fate but what we make.
14 stycznia 2019 08:56
Averis
dobra nic mi nie szkodzi
Jak się z nią kontaktować ?  :kwiatek:
No to tylko IO i bez mięsa, tak? To nie takie trudne. Śmiem twierdzić że sama bym sobie ułożyła. Tylko co innego ułożyć a co innego w tym wytrwać długoo i bez wpadek. Też szukałabym dietetyka. Wygodniej.
Co do dietetyków...mi w sumie na ten  moment  NIKT ostatecznie by nie podpasowal na stałe.
- laski z reala z mojego miasta- dziunie które powielają mity dietetyczne typu " nie wolno węgli na kolację" itd, w ogóle nie są dla mnie autorytetami. Tak jak one, to ja mogę już teraz pracować.
- trenerko dietetyczka z netu- dieta kopiuj wklej ( pieniądze w błoto)
- trenerko dietetyczka " ciotka Paulina" - dieta skuteczna, ale bardzo eliminacyjna. Bez glutenu, bez nabiału. Kiedy chce wytłumaczyć że mi to NAPRAWDĘ nie szkodzi, to się dowiaduje że nie mam pokory i się nie dostosowuję. Wredna, ostra- dla mnie to na plus bo ja takiej potrzebuję, ale ma zupełnie niekorygowalne zasady i podejście. Wielki minus ostatecznie właśnie za to.
- psychodietetyk z reala, którym się ostatnio podniecałam. Też upiera się przy jakichs swoich zasadach typu węgle, węgle, węgle.  Mimo że mówię, ze wiem że MI to nie służy. Chciała mi wyregulować napady głodu wieczornego, nic z tego. Robi łam jak chciała, to nie dla mnie! Poza tym, za delikatna i za miła. Nieskuteczna na mnie. A dziecku strzeliła dietę prawie kopiuj wklej i nie uwzględniła jego potrzeb dla końca. ( Dietę dziecku ostatecznie układam sama. Chudnie. No ale on to w ogóle nieproblematyczny więc nie dziwne z chudnie)

Ja obecnie jestem OKROPNA. Bo już na tyle znam swoje ciało , że WIEM co mi służy i nie dam sobie już wcisnąć nic. Współczuję poszukiwań.
efeemeryda   no fate but what we make.
14 stycznia 2019 09:38
IO bez mięsa i niedoczynność zwykła (niektórzy mówią, że przy takiej też lepiej pewne rzeczy jeść, a inne nie)

Coż ja zawsze najłatwiej chudłam na mięsie.. no ale teraz sobie wybitnie nie radze.
Mam kilka pomysłów, ale na dłuższą mete brakuje mi pomysłów, a to w przypadku głodu kończy się nie tym co trzeba.
Laski, wracm do was.
Potrzebuję kopa w tyłek, bo rozpuściłam się przez ostatni czas okrutnie. Miałam wzloty i upadki, chudłam i tyłam... W tym roku chcę wrócić do dobrego odżywiania i zadbać o siebie - ruch, suple, pozytywne podejście do życia.
Przyjmiecie mnie znowu? :P
Nie.  😜 😜


Sorki- ćwiczę i mam głupawkę. Zaszczepiłam się rano na żółtą febrę i może to mi zaszkodziło na głowę.
hahaha :P spoko, idę płakać w kącie :P  🏇 😜
Anaa, biegaj z piesełkami!


Ja za to wyszłam z choroby (grypa), juhuuu! We wtorek idę na pierwszy lekki trening, a w weekend jadę w jakieś góry, w zależności od warunków 🙂 Albo na trekking, albo na wspinanie, jeszcze nie wiem. Podejrzewam, że będzie trekking, bo organizm jeszcze "nie bardzo". Na ten moment cieszy mnie każde wyjście z chałupy 😂 Chorowanie to zło!
Ja to se myślę, że w ogóle pora rozruszać wątek. Wracać tu wszyscy na dobrą drogę. Dość świąt i lenistwa itd itp.
amnestria, z nimi się nie da :P Mała kąsa po łydkach, a Stary co chwila się zatrzymuje :P

Chyba odpalę jakąś Chodę albo coś XD
Hahha ustaw od razu relację na insta, bo wyczuwam, że jak zaczniesz ćwiczyć w domu to psy wariacji dostaną 🙂


To ja się tylko pochwalę planami 🤣 🤣 Wczesną wiosną jadę znów na obóz wspinaczkowy, właśnie się zapisałam. Trener się wkręcił w te obozy i ja zamierzam jeździć na każdy 🤣 Planuję zrobić kolejną życiówkę, więc nie ma to tamto. Muszę też ogarnąć jakieś bardziej wymagające ćwiczenia na kondycję. Bo mi chłop narzeka (!!!), że jestem za wolna dla niego 😀 Tylko, że on jest ultra (1000km+ maratony kolarskie, wiecie... :zemdlal🙂, więc nie wiem jakim cudem mam z nim rywalizować. Jak się wkurzę to wezmę narty na następny trekking i niech mnie goni 😂
amnestria, hahaha, spoko, zrobię XD będzie śmiesznie 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
14 stycznia 2019 10:39
moja za pierwszym razem szalała, więc wylądowała w klatce. Teraz nie zwraca uwagi, tylko kradnie uchwyty do pompek  😁
Ja to se myślę, że w ogóle pora rozruszać wątek. Wracać tu wszyscy na dobrą drogę. Dość świąt i lenistwa itd itp.


Melduję się  😵
Przez święta ważę bez zmian, ale od nowego roku (no dobra, od 3 stycznia) w miarę się pilnuję z jedzeniem. Tylko ruszać mi się tak strasznie nie chce. Mam maksymalny spadek mocy. Mam nadzieję, że to przesilenie.
Odkurzyłam maszynę do ćwiczeń i mam nadzieję się z nią przeprosić. Tylko szukam motywacji... Chyba zakopała się pod śniegiem  😂 Tak, u mnie cały czas biało chociaż na plusie.
Od jutra ćwiczę przynajmniej co drugi dzień... nie no, racja - od dzisiaj  🏇
Ja się trzymam. Zrobiłam dzisiaj tyle kilometrów, że mi nogi wchodzą w D.... Teraz na chwilę usiadłam i boję się, że jak spróbuję wstać to się natychmiast przewroce 😀
Z jedzeniem dzisiaj tak po wariacku, bez obiadu ale za to dwie bułki z mnóstwem warzyw, owoce, chrupki ryżowe i dwie kawy. Mam jeszcze chrupki i jedno jabłko, więc nie poszaleje. Jutro będę w domu to będzie na pewno lepiej.
I nie wiem jak to Wam się nie chce? Żadnego biadolenia potem wiosna i latem, że figura nie ta!!!!
Też się trzymam. Dzień trzeci. Dieta idealnie. Lekki trening plus 45 minut biegania. Ostro wiało, chwilami miałam dość ( zwłaszcza że ja na minusie energetycznym jadę). Ale sobie pomyślałam, ze ja mam TYLKO pod wiatr, po asfalcie. A dziewczyny biegają do tego po kamieniach, śniegu i pod górę w takich biegach górskich. I zrobiło mi się psychicznie milusio.
Ja jestem i wciąż się cieszę siłownią 🙂 Roboty full, wszyscy chorują, ale nie daję się. W ogóle całkiem fajnie mi ostatni, więc nie chcę być gruba, bo mi to do stanu ducha nie pasuje  😂
też jestem 🙂
wczoraj pierwszy dzień, zaliczony na 5. Zero syfnego żarcia. Jeszcze bez liczenia czegokolwiek.
Dziś kolejny, zaraz śniadaniowa owsianka, łoś z kaszą na obiad. Będzie dobrze 😀
U mnie od kilku tygodni jest bardzo dobrze. Bardzo! Nie mam żadnych wpadek jedzeniowych, jem mega czysto i zdrowo. Od przyjaciółki dostałam paczkę super-wegańskich-słodyczy z Irlandii i leżą sobie nietknięte. Jeszcze dwa/trzy miesiące temu zjadłabym je wszystkie na raz. Waga osiągnęła poziom niemalże idealny, mój prawie wymarzony i sobie tak stoi  😍 Muszę znowu zacząć chodzić na rurkę 3 razy w tygodniu, bo ostatnio jakoś się zaniedbałam i bywałam raz. Jak znowu zacznę regularnie chodzić, to w ogóle będzie świetnie. Ostatnie dwa tygodnie to dzień w dzień na 5. Od razu mi się głowa uspokoiła  🙂
Anaa, super, brzmi smakowicie :-)

Ja się we wtorki mierzę. Dzisiaj na wadze -1.1kg w porównaniu do początku roku, brzuch stracił kilka cm, bicek trochę 'utył' 😍 Powoli do przodu, do końca stycznia powinnam osiągnąć swoją wagę idealną i potem pozostanie już tylko rzeźbienie
madmaddie   Życie to jednak strata jest
15 stycznia 2019 13:17
Anaa, skąd masz łosia? :P
vanille, a jeszcze w owsiance wylądowały 2 kostki gorzkiej czeko i to był doooooobry ruch 😀

madmaddie, z Lidla :P hue hue
Się zarabia to się ma. Nie?
Ja dziś po nocy od razu pojechałam zarabiać i do domu wróciłam padnięta po 18😲0. Też se kupię łosia w Lidlu. A co! Też mi się należy.
Dzień czwarty na 5. Bez aktywności, dieta super.
dziś też mam łosia, ale zamówiłam hindusa 😉 szpinak z serkiem i ryżem, om nom nom. Kocham.
Do tego owsianka, łoś, kasza jaglana, banany.
Od jutra liczę 😀 Bo to już 3 dzień zdrowego żarcia, można zacząć ogarniać bardziej 😀

no i w ogóle to w lutym biegnę bieg wedla :P  na mecie dostaje się czekoladę, szczytny cel biegu 😉 Tylko muszę choć 2-3 razy potrenować 😉
U mnie badziewiarstwo, jestem już 4kg do przodu co oczywiście widać. Na twarzy wyglądam jak bąbel, a kończy mi się dowód i trzeba nowy wyrobić ze zdjęciem od frontu, na którym wyjdę jak człowiek kciuk jak się nie ogarnę  🤔 😁

Dalej nie biegałam (wtedy co miałam zrobiłam 10km, ale chodem), bo nie mam butów, bo nie mogę się kopnąć w dupę i po nie jechać. Może dziś to zrobię.

Podziwiam wszystkich, którzy są już w wirze walki. Naprawdę najtrudniej jest się w ten wir ponownie dostać.

Ja dziś już zjadłam całą tabliczkę czekolady i popiłam dwiema kawami. Mistrz  🤔wirek: (to jedyny posiłek mój tudej...)
Jeśli masz trudny okres, to może wrzuć sobie na razie na luz. Umiesz schudnąć. Gruba nie jesteś. Na razie psuj jak najmniej, a jak nadejdzie twój czas, to wrócisz na dobre tory.
Meise, dokładnie, najważniejsze, żeby nie psuć 🙂

ja zrobiłam sobie założenia na 2019 dzisiaj - myślę, że są realne i fajne 🙂
strasznie chciałabym mieć dobre wyniki tarczycowe wreszcie i będę to próbowała poprawić przez dietę właśnie.

jak mi się uda to powrzucam Wam foty żarcia tu, bo ostatnio doszłam do wniosku, że są całkiem fotogeniczne te moje posiłki 😉
dziś owsianka z jeżynami, bananem i gorzką czeko - powiem Wam że sztos 🙂

A po południu relaks zaplanowany, bo wczoraj np wróciłam z psami po treningach do domu o 23 😉 ups... sprzątanie, pranie, gotowanie, książka, może jakieś nagrywki treningowe 🙂 i tak o.
Ale ciągle jest trudny okres. Same wiecie jak to jest. Jedno się układa, to drugie się spieprzy. Ja jestem mistrzem w argumentowaniu swojego niechciejstwa trudnymi czasami. A tak naprawdę to jakbym sobie głowę przewietrzyła czy upuściła trochę potu przy ćwiczeniach, to by mi od razu lżej było.

Dziś tu przed Wami obiecuje, że wyjdę na 1-wszy bieg w tym roku, moje pierwsze kółko 5,3 km. Jak nie pójdę to możecie mnie wykopać na stałe stąd. Kto ma mnie na endo, może podejrzeć  😉

Anaa, wrzucaj foty, brakuje mi ich w wątku 🙂
A no to musisz sama sobie realnie ocenić na ile to faktycznie trudny okres a na ile wymówki. Znasz siebie lepiej, więc wiesz sama, czy lepiej się zawziąć w sobie czy jednak odpuścić i poczekać chwilę. Trzymaj się
U mnie jest koszmarna sinusoida, ale moje zawalanie tego, co wypracowałam przez ost mce 2018 sprawia, że zapadam się w sobie.

Jutro terapia, jak zwykle czekam na nią jak pies na kość z rosołu.

5,3km to tak mało, a w tym momencie dla mnie tak dużo. Ale muszę dziś wyjść, muszę. Bo jestem w jakimś trybie zombie, a tu wszystkie babki do wątku powracały i cisną i czuję się w tyle 🙂

Dzięki!
Meise, ja się tak 'pieściłam' ze sobą ostatnie 2.5 miesiąca. Głupie usprawiedliwianie samego siebie, że tak mi ciężko, źle i że nie mam siły jeszcze ciągnąć tego 'fitowego' wózka, że zasługuję na luz, posiedzenie na kanapie i kilka kostek czekolady. Na dłuższą metę bez sensu to było. Oczywiście, każdy zasługuje na odpoczynek, nie trzeba ćwiczyć cały rok 5 dni w tygodniu i zażerać się bez przerwy jarmużem. Ale nie ma co wpadać ze skrajności w skrajność, bo potem się okazuje, że nie dość, że człowiek z życia zawodowego/osobistego niezadowolony, to jeszcze zaprzepaszcza to, na co pracował kilka ostatnich miesięcy.
Ja jak się wzięłam znów za ćwiczenia, jak mam czas i okazję się wyżyć to mam jakoś więcej energii żeby się zająć pozostałymi aspektami mojego życia, jestem jakaś spokojniejsza i silniejsza. Jeśli u Ciebie działa to podobnie to chętnie skopię Ci tyłek jeśli nie pobiegniesz tego kółka!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się