Polegać jak na Zawiszy czyli o dotrzymywaniu słowa i staruszkach

O dotrzymywaniu słowa, przyzwoitości .
Moja Mama zatrudniała panią do pomocy. Mama staruszka, pani X miała pomagać w codziennych trudach.
Trwało to 9 lat. DZIEWIĘĆ! Złościłam się, że pani nie sprząta. Ale pal licho. Nie to nie. Miałą być "osobą do towarzystwa".
Robić cięższe zakupy, opłaty, pośredniczyć w kontakcie z lekarzami. No i porozmawiać o wszystkim.
Przyszły wakacje i zakręty zdrowotne. Pani zanikła. No, ale byłyśmy z siostrą na zmianę. W końcu namówiłam Mamę na telefon do pani.
I dowiadujemy się, że już nie zamierza przychodzić. Bez uprzedzenia, bez słowa. Gdyby nie moja obsesja na punkcie planowania, zostałybyśmy na lodzie. Jak tak można? Po tylu latach brania niebagatelnej kasy? Co za czasy ?
asds   Life goes on...
29 sierpnia 2012 09:13
Niektórzy ludzie po prostu nie mają poczucia odpowiedzialnośći i przyzwoitości.
Hasło mojego życia, z autopsji wielokrotnej:
Umiesz liczyć? Licz na siebie.
Ja liczę na siebie, ale staram się, żeby na mnie można było liczyć.
( no, może kolorek pokoju u Mamy mi nie do końca wyszedł hihihi)
Z drugiej strony-remont i pan wykonawca. Młody chłopak, na III roku studiów. Punktualny do krwi. Rzetelny.
Byłam pod wielkim wrażeniem.
A pani X - bez żenady skasowała Mamę za miesiąc, w którym nie była wcale. Już nie chodzi o pieniądze, ale Mama jest zdruzgotana. Przywiązała się, wierzyła, lubiła. No bardzo osobiście to odebrała. Nie dziwię się. Też by mi było przykro.
Ja w moim, jeszcze dość krótkim, życiu nauczyłam się, że tak na 100% mogę liczyć tylko na rodziców i brata, którzy naprawdę potrząsają niebo i ziemię i nie ma dla nich rzeczy niewykonalnych, gdy trzeba mi pomóc. Znajomi? Przyjaciele? Koledzy z pracy? Zapomnij, chyba już na każdym po kolei przejechałam się w mniejszej lub większej potrzebie. Na szczęście sama jestem dosyć "obrotną" osobą i rzadko kiedy muszę na kimś polegać, nie znoszę tego uczucia. No ale Tania, współczuję - naprawdę kobita dała ciała zostawiając po sobie smród :/
kujka   new better life mode: on
29 sierpnia 2012 09:36
Tania, i co, Mama zaplacila?
ja bym nie zaplacila. gdyby babka zachowala sie inaczej - to moze. ale jak taka chamowe odwalila - to w zyciu.
Najgorsze w tej całej sytuacji jest to, że guzik jej można zrobić, tzn niczym się owa kobieta nie przejmie.
Miałam trochę tylko podobną sytuację z panią sprzątającą. Miałam wielką domową imprezę, pani miała przyjść dzień wcześniej. Oczywiście się nie zjawiła, nie zadzwoniła, nie odbierała ode mnie telefonów. Za to za tydzień przyjechała jak gdyby nigdy nic...  🙄
Teraz śmiem twierdzić, że wszyscy wszystkich w koło mają w dupie. Liczy się tylko "ja, ja ja".
Właśnie dlatego tytuł wątku. Ja też łapię się na tym, że ufam właściwie tylko sobie i może.... , nie tylko sobie.  🙁
Jeśli coś zależy od drugiej osoby, sprawdzam po sto razy. "Pilotuję" każdy proces, chociaż niby powierzam go komuś.
Smutne to jakieś.
Mama zapłaciła z góry za lipiec, ale się pochorowała i myśmy tam były. I z panią X nie miałyśmy potrzeby przebywać. Uprzedziłyśmy ją, że ma wolne do końca sierpnia. A tu taka niespodzianka....
Na szczęście wykopałam zastępstwo. Ale gdybym tak na przykład wyjechała, ufając, że wszystko jest OK.... Brrrr.....
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
29 sierpnia 2012 09:57
Tania, kurcze, a tamta kobieta sie nie przyzwyczaila? 9 lat to szmat czasu, to juz prawie jak czlonek rodziny.
Ja bylabym w stanie zrozumiec, ze tamtej sie cos w zyciu zmienilo- cos, co zadecydowalo ze musiala zrezygnowac z tego zajecia. Cokolwiek - zdrowie, sprawy rodzinne, brak sil czy zmeczenie. Ale kurcze, przyszlaby, pogadala, wytlumaczyla. Wszyscy by zrozumieli przeciez. A ona moglaby chociaz raz na czas mame odwiedzic, ot tak na herbate, zapytac co slychac. Niepojete dla mnie, ze 'angielskie wyjscie' wybrala.

Choc biorac pod uwage, ze ludzie potrafia tak konczyc dlugie, wydawaloby sie trwale, zwiazki, to chyba po prostu taki sposob na zakonczenie czegos, 'odciecie nozem', taka mentalnosc.

A ze liczyc to mozna, ale na siebie i najblizszych, ktorym na nas naprawde zalezy, to niestety fakt. Wielokrotnie udalo mi sie przekonac, ze ludzie zawodzili, w waznych dla mnie sprawach, ot tak, bez waznego powodu i bez poczucia, bo ja wiem, przyzwoitosci? I nie widzieli w tym zadnego problemu, ani nie mieli zadnych oporow, zeby chwile pozniej mnie prosic o przysluge.

Pani ogólnie była dziwna. Mnie irytowała, bo co jakiś czas musiałam wpadać i odgruzowywać potwornie zaniedbany dom.
Ale dałam wyraz niezadowoleniu raz i to jednym zdaniem cierpkiej ironii. Mama też nie ma łatwego charakteru.
Ja wszystko rozumiem. Tylko wystarczyło uprzedzić i rozstać się jakoś tak z klasą. No i pomyśleć o tej porzucanej podopiecznej.
dempsey   fiat voluntas Tua
29 sierpnia 2012 10:20
Taniu , po tylu latach i takiej specyficznej relacji to nie jest już zwykła sprawa "kupuję usługę" i "sprzedaję usługę".
To już są bardzo głębokie zależności + niuanse.
Może wasza trójstronna relacja niepostrzeżenie zamieniła się w coś, czego Ty do końca nie dostrzegałaś. Albo coś, co przez tę panią zostało inaczej zinterpretowane niż przez Ciebie.

Bo zostawienie na lodzie - zwłaszcza gdy chodzi o opiekę nad osobą starszą (czy dzieckiem czy coś w tym rodzaju) - to świństwo. Naprawdę zaskakujące, gdy przez 9 lat ktoś jest zaufany a potem wykręca taki numer.. Rozumiem gdy wycofuje się bez uprzedzenia opiekunka do dziecka po 3 miesiącach (sama miałam taki przypadek i nie zdziwiło mnie to szczególnie) ale tu jest inna sytuacja. 9 lat to prawie członek rodziny!!

Ale dałam wyraz niezadowoleniu raz i to jednym zdaniem cierpkiej ironii.

To też  w jakimś stopniu może dawać obraz Waszych układów (oczywiście wyrywkowy i może bardzo zniekształcony).
Bo w zasadzie czemu nie porozmawiałaś z nią wtedy otwartym tekstem na zasadzie: Umawiałyśmy się na zakres "xyz", a pani widzę nie znajduje czasu na "z", czy możemy to omówić?
Może pozostawały jakieś fatalne niedopowiedzenia, urazy?
Może ta relacja skręciła przez lata w stronę: Ja tu gospodarzę,  nikt nie będzie mnie pouczał. Albo w stronę: Cóż, zachciało się opiekunki ale na sprzątaczkę już nie stać, nie ruszę palcem..
Przepraszam, może za daleko włażę z buciorami  :kwiatek: wykasuję, jeśli przegięłam. Ale chodzi mi o stopień złożoności takich relacji.

W każdym razie bardzo współczuję przykrego zakończenia współpracy, i rozczarowania, i kłopotów..
opolanka   psychologiem przez przeszkody
29 sierpnia 2012 10:21
Dlatego jak mawia moja mama, "podstawą zaufania jest kontrola".
Ufam bezgranicznie tylko trzem osobom: rodzicom i mężowi.
Ufam dwóm przyjaciółkom i kilku koleżankom.

Niestety w dzisiejszych czasach np.  dochowywanie tajemnic czy dotrzymywanie obietnic to sprawa tak trudna, jak wejście ma Mount Everest. Pewnie, że mnie też się zdarza coś zawalić, ale są takie sytuacje, w których nawet w środku nocy jestem zmobilizowana i działam.
Dempsey- oczywiście, że relacje złożone. Mama jest bardzo niezależna i całe lata izolowała mnie i siostrę od pani.
I naszą winą jest, że się na to godziłyśmy. Tak było wygodnie dla każdej strony. Ja o zakresie zadań pani dowiedziałam się w zasadzie po fakcie. Cały czas byłam przekonana,że paniX jest zwykłą pomocą domową a nie panią do towarzystwa.
W marcu, kiedy przyjechałam , zastałam okropnie zaniedbany dom. Pani grzecznie spytała przez telefon czy mi w czymś nie pomóc.Ja zdenerwowana Mamą w szpitalu i udręczona sprzątaniem powiedziałam, że "porządki to chyba nie jest mocna stona tej pani". Pani odrzekła: dziękuję. A ja, "że to nie był komplement". Tyle nadokuczałam ja. Więcej grzechów nie pamiętam.
Mama podupadła na zdrowiu i ja rozumiem, że zadanie teraz panią przerasta. Trzeba być częściej i inaczej.
I nie narzekałabym gdyby uprzedziła chociaż tydzień wcześniej. O miesiącu nawet nie marzę.
Może się obraziła, że "podziękowałyście " jej za usługę przez wakacje? Może miała plany finansowe bardzo poważne i kasa za sierpień była w nich uwzględniona? I może się poczuła "wyrzucona z dnia na dzień na całe wakacje"? I może jej rezygnacja znienacka, to kara dla was za wasze zachowanie?  😲
Nie, nie. Za lipiec zapłacone a sierpień zawsze był miesiącem jej wakacji.
Sama tak ustalała.
Myślę, że choroby Mamy ją wystraszyły. Dlatego się tym bardziej oburzam.
A tak OT-teraz opiekuje się Mamą szefowa i właścicielka firmy "Dobre Ręce". Sprawdzona
Pani zawzięla się i zorganizowała taką działalność. Zatrudnia 60 opiekunek! Fajne. Pomaga staruszkom i paniom potrzebującym pracy.
A...no to możliwe.
Ja staram się wierzyć ludziom. Ale tylko do pierwszego razu. Jeśli ktoś nie stawi się na umówione spotkanie i nie uprzedzi, spóźnia się notorycznie, to dochodzę do wniosku, że nie szanuje mojego czasu. Czyli nie szanuje mnie. I wtedy ta osoba ma lekko przekichane.
Z założenia lubię ludzi, szanuję i wierzę im. I mają na dzień dobry jakiś tam pokład zaufania. Dopiero jak go stracą, to przestaję ufać danej osobie.
No chyba, że sprawa jest bardzo bardzo ważna, a osoba mi nieznana- wtedy będę nadzorować przebieg. 
gdy umierał mój Tata nie dawałysmy sobie same z mamą rady. Ja pracowałam i byłam tuz po operacji a mama starsza pani zwyczajnie nie miała siły.Długo szukaliśmy pielęgniarki do pomocy, hospicjum? Eh pielęgniarka miala byc codzien a widzielsmy ją razem z lekarzem moze ze 3 razy przez rok i to tylko wtedy gdy juz brakowło mofriny.
W koncu kolega który jest lekarzem i pracuje w szpitalu "nagrał" nam 3 pielęgniarki. Pracowały na zmianę, wzyciu tych dziewczyn nie zapomnę. Nie zapomnę serca jakie okazały starszemu umeirającemu człowiekowi. Ile czasu , ile ciepla wniosły. Płaciłam im raz na tydzien, gdy umrał tata pamietałam ,że jestem im winna chcialam oddac dług po pogrzebie. UmóWilam się z nimi i...dziewczyny za nic nie chciały tych pieniedzy. Cos takiego spotkało mnie pierwszy raz i upewniło mnie,że choc mało jest takich ludzi to jednak są.
A co do pomocy domowej.... wrrr przewineło się sporo pan przez nasz dom, ostatnia którą tarktowalam jak czlonka rodziny, której ufałam ..poprostu nas okradała. Systematycznie, cwanie, pomalutku...tak aby od razu nie wyszlo.
Cięzko jest poznac się na ludziach i cięzko im zaufac.
Taniu od początku czułąs ,ze z tą "pania" jest cos nie tak. Dlaczego wiec piszesz o zaufaniu skoro Ty go do owej osobki nie miałas?
Taniu,
będę może "pod prąd" ale ja sie tej Pani nie dziwię.
Praca jak praca - jak każda inna. Dzis się pracuje tu, jutro tam
Przebywanie ze starszą konfliktową "babą" nie należy do najmilszych.

Obruszyłaś sie o "syf" w chacie...
a czy omówiłaś z tą Panią zakres obowiazków? dokładnie? co ma robić?
dokłądnie jej powiedziałaś umawiając sie 9 lat temu, że np. ma myć podłogi raz w tygodniu a raz na kwartał myć okna?
sama mówisz, ze nie miałaś kontaktu z tą kobietą - masz co zarzucać sobie... że nie sprawdziłaś tej Pani, że uwierzyłaś mamie - o której wielokrotnie pisałaś, ze jest osobą "trudną"

ja myślę, ze wina leży po Twojej stronie, i po stronie Twojej mamy, która zapewnie traktowała ją jak "koleżankę" a nie pracownicę...
asds   Life goes on...
29 sierpnia 2012 13:44
U nas kiedyś pracowała jako sprzątaczka przez prawie rok taka p. Halinka. Też mieliśmy do niej jakotakie zaufanie, ale zaufanie się skończyło gdy nakryliśmy ją na wypijaniu alkoholu ( kolekcja  rodzinna np. likierów, czerwonego wina i wódek). Przykład? Rodzice przywieźli z Słowacji wódkę "Niedźwiedzią" i 3x kartony wódli "Biały Misiu". No i sobie BM grzecznie stały w dolnej szAfce komody. Potrzebowałam wyjąc któegoś dnia Spirytus bo robiłysmy z mamą nalewki? bursztynową i ziołową do wcierania jakby kogoś zimą choroba zmogła. No i patrzę że BM otwarty jeden i że jeszcze jeden stoi. Zapytałamczy gości mieliśmy? Mama że nie. No i zrobiłyśmy inwentaryzację całego kredensu. Okazało się że brakowało nam 1 kartonu BM i 3 butelek innych wódek - nie otwieranych. Przy kolejnej wizycie Pani udało nam się nakryć ją w momencie zbrodni.

Tłumaczyła że myslała że to woda była...?

WTH?
Dodofon- źle to widzisz. Nie było tak, jak piszesz. Ja nie zatrudniałam pani tylko Mama. Na prostych zasadach pomocy domowej. Pani stopniowo przez lata zmniejszała sobie zakres obowiązków i stawała się panią do towarzystwa. Ja raz jej zwróciłam uwagę.Nie używając wulgaryzmów jak określenie :"syf".
Ja się cieszę, że sytuacja się wyjaśniła ale podałam ten przykład bo forma porzucenia pracy jest naganna.
eee,
biorąc pod uwagę, że mnie sie zwolnił pracownik SMSem, w sylwestra, że 1 nie przyjdzie do pracy,
to nic mnie nie zdziwi

jak mama sama zatrudniła - to w sumie ja nie widzę o co kaman - jej odpowiadało, więc super
ja się mojej matce nie wcinam w jej pracowników - kogo i po co zatrudnia
(..)

jak mama sama zatrudniła - to w sumie ja nie widzę o co kaman - jej odpowiadało, więc super
ja się mojej matce nie wcinam w jej pracowników - kogo i po co zatrudnia

No przeciez piszę: o to, że według niezachwianego naszego przekonania pani była na wakacjach i miała wrócić 1 września.I mnie jakoś piknęło i zadzwoniłyśmy a tu pani powiedziała, że nie wraca. Tylko o to. Obie z siostrą wykorzystałyśmy urlopy i opiekę do dna licząc, że wszystko jest OK. Nie szukałyśmy innej opiekunki. To znaczy ja po cichu gromadziłam informacje.I, jak się okazało - dobrze, że to robiłam. Ja staram się mieć plan B.
a mama wiedziała, ze Pani nie wraca? co ona na to? miała jakiś plan B? (w sensie mama)
czy już faktycznie jest w wieku, że wymaga by decyzje podejmowano za nią?
Ha.
I tak nie przebijecie tego jak mnie raz zwolniono. Pracodawczyni ( umowa- zlecenie, pracowałam rok) powiedziała pielęgniarkom, żeby powiedziały mojemu koledze, który też tam pracował, że ja już mam nie przychodzić do pracy.
To najpiękniejsza forma zwolnienia jaką znam.  😍 Nawet nie byłam warta tego, żeby zadzwonić do mnie, czy sms-a mi napisać.
Nota bene z pracodawczynią jest coś nie tak, bo albo ona notorycznie zwalnia ludzi, albo ludzie sami od niej uciekają. Więc to nie ja byłam "nie taka". Ale wtedy nie wiedziałam o tym, więc co przeżyłam to moje.
a mama wiedziała, ze Pani nie wraca? co ona na to? miała jakiś plan B? (w sensie mama)
czy już faktycznie jest w wieku, że wymaga by decyzje podejmowano za nią?

To odpowiem inaczej, zeby dyskusja była bardziej 3D.  😉
Oddział okulistyczny ma głównie pacjentów 80+ . No i sala a w niej 5 pań . W nogach łóżek stoimy-my -dzieci, wnuki, złe synowe, podli zięciowie. Niewdzięcznicy.  😉
Panie przechwalają się jedne przez drugą, ze mieszkają same, że jedna węgiel dźwiga, druga odśnieża, inna o kulach biega po mieście. Panie dumne z siebie bardzo. My, Niewdzięcznicy wymieniamy spojrzenia. Potem idziemy na papierosa. Rozmawiamy.
Naprawdę opieka nad starszymi osobami to trudna sprawa. Je jestem tylko "tą despotyczną córką z Krakowa", poznałam panią, którą teściowa bije laską.  😵
Taniu, może masz racje.
Ja przez ostatnie dwa kilka miesiecy doswiadczyłam opieki nad ciotką. Najpierw pomagały sąsiadki, pózńiej Pani z MOPSU,
Pózniej nagle szpital (wezwana lekarka rodzinna zawołała pogotowie)... hospicjum, niestety koniec.
Mam zupełnie inne odczucia. To ja pomimo, ze trzeba było dawać zastrzyki kilka razy dziennie, myć i przewijac, chciałam wziąć do domu. Z postańowieniem: jakoś to bedzie, dam radę, zalatwie pielegniarke.
Ale codziennie słyszałam - wiesz, ja już tu zostanę, wiesz weź sobie moje futro z lisow. Wiesz, tam w szufladzie są pieniądze, weź żebyś miała. Przynieś mi zupę... o nie przynioslas, No cóż, i tak pewnie bym nie zjada.
Nie siedź już ze mną, jedz do domu, zmęczona jesteś.
A byłam u niej codziennie rano prżed pracą i po południu po pracy.
Pózniej w hospicjum 2-3 x na tydzień, bo godzina jazdy w jedna stronę.

Więc to zależy od osoby. Naprawdę. Obok w hospicjum leżała Pani, 4 dzieci, nikt do niej nie przychodził. Świadoma, miła.
Osoba starsza, ale sprawna umysłowo jest jak zamknięta w klatce ciała. Staje sie nerwowa, wredna, wkurzajaca.
Bo nie ma już sił panować nad ciałem. Chce ale nie może. Złości sie.
Myśle ze wszystko zależy od relacji.

Zawsze pisałas, ze mama jest trudna. Ma trudny, dominujacy charakter. Dlaczego więc miałaby sie zmienić na starość?
Powiedziałaś jej szczerze co o niej myślisz? Ze nie akceptujesz takiego zachowania? Ze skończyły sie czasy samotnego mieszkania? Ze życie ma swoje prawa? Ze wszystko sie zmienia? Ze tak jak ona decydowała o tobie jako dziecku - teraz sytuacja jest odwrotna?
Dodofon-każdy jest inny. Ja nie myślę tak jak Ty. To znaczy nie mam jednego słusznego poglądu. Waham się, zmieniam zdanie. Złoszczę i wybaczam. Mylą mi się role. Widocznie na mnie jeszcze nie pora.
Jedno jest pewne.
Opieka nad starsza osoba, która już nie chodzi kompletnie, totalnie dysfunkcjonuje życie.
Chodzi mi o opiekę nie w stylu - wynajme opiekunkę i jestem raz w tygodniu, ale realna opiekę codzienną.
W pewnym momencie człowiek po prostu przestaje dawać radę. (jeżeli ma własne życie, prace, czy rodzine)
No wiem. I wiem,że Ty piszesz z doświadczenia, którego mi brak.  :kwiatek:
Oczywiście rozmyślam nad planem B.
Mi było łatwiej. To nie była moja matka. Ani nawet rodzina. Po prostu ciotka- przyszywana.
Pomimo, ze była bardzo samodzielna w zyciu, decyzyjna, z silnym charakterem potrafiła zgodzić sie na ustępstwa.
Na hospicjum (musiała wyrazić zgodę). Gdyby nie ciężka choroba omawialysmy tez prywatny dom dla osób starszych.
Wyrażała zainteresowanie taka opcją.
To w sumie mi było ciężko. Jak taki człowiek jest pomylony umysłowo albo ma Alzheimera, to pikuś.
Jak w ciele staruszka jest żywa osoba potrafiąca dyskutować o tym, ze x był beznadziejnym kochankiem, ze w Krakowie o tej porze Planty są piękne - jest trudniej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się