Co mnie wkurza w jeździectwie?

Albo po co ochraniacze, jak się puknie w nogę, to przestanie zrzucać, strychować, ścigać itd...

No i zawsze patrzyli na mnie jak na kosmitę, że fizjoterapia, lasery i inne takie magiczne sztuczki. A spróbuj wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie siedział na prawidłowo pracującym koniu, że czujesz pod tyłkiem, że koń ma bardziej rozluźniony grzbiet. 🤔wirek:
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
28 grudnia 2018 20:18
Niektórzy popełniane przez lata błędy nazywają doświadczeniem..... ot co.
sosenka, nie mam ale jeśli ktoś zna sposób to też chętnie poznam  🙄  mam za sobą już tłumaczenie ludziom dlaczego to koń nie może dostawać siana tylko 2 razy dziennie, po co mu derka po treningu... ("on jest chory?"😉 dodam, że tłumaczyłam to nie  laikom, a osobom posiadającym własne konie 😉 To załamuje.. można jak do ściany a i tak usłyszysz "ale po co?" 😉


Dokładnie! Ja odpuściłam gdy poczułam, że brnę donikąd i niszczę się psychicznie próbując tłumaczyć, że konie powinny mieć dostęp do siana gdy stoją na pustym padoku 9 godzin, oraz że ich nerwowa chęć powrotu do stajni to po prostu silny głód a nie znak, że "trzeba skrócić czas padokowania, bo konie wolą stać w boksach"  🤔 

A spróbuj wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie siedział na prawidłowo pracującym koniu, że czujesz pod tyłkiem, że koń ma bardziej rozluźniony grzbiet. 🤔wirek:


Strasznie smutne, że niektórzy świadomie ignorują wszechobecny dostęp do dzisiejszego ogromu informacji i możliwości rozwoju. Oczywiście nie każdy ma od razu to szczęście, żeby uczyć się prawidłowo, ale widać różnicę w jeźdźcach, którzy chłoną wiedzę jak gąbka od tych, którzy rzeźbią sobie "po swojemu" i zamykają się na wszelkie uwagi z zewnątrz.
a mnie wkurza, że od niemal 3 lat szukam siodła, podbiłam cenę o ponad 100%, decydowałam się nawet na kupno nowego i.... nadal nie mam siodła  😉 Muszę chyba amputować sobie nogi i przeszczepić od jakiegoś długonogiego nieboszczyka


No i wkurza mnie błoto na padoku, wkurzają mnie gnijące strzałki i.. reszta mnie chyba nie wkurza  😎


Ja mam 160 cm wzrostu i kupiłam ujeżdżeniówkę w wersji dla kurdupli. Jest zdecydowanie lepiej. Niestety ciężko taką trafić używaną, więc kupiłam nową.
[quote author=taggi link=topic=885.msg2833182#msg2833182 date=1546026539]
a mnie wkurza, że od niemal 3 lat szukam siodła, podbiłam cenę o ponad 100%, decydowałam się nawet na kupno nowego i.... nadal nie mam siodła  😉 Muszę chyba amputować sobie nogi i przeszczepić od jakiegoś długonogiego nieboszczyka


Ja mam 160 cm wzrostu i kupiłam ujeżdżeniówkę w wersji dla kurdupli. Jest zdecydowanie lepiej. Niestety ciężko taką trafić używaną, więc kupiłam nową.
[/quote]
Łączę się w bolu.. Tez mam ujezdzeniowke dla pokurcza (kupiona jako zwykła i ztunningowana): tybinka ma 34,5 cm  😵 staje na rzęsach zęby dopasować do konia i jak kiedyś skoncza mi się opcje dopasowania to się pochlastam chyba. .
Ja nie mam pojęcia ile maja tybinki w moim, ale moja córka która ma 175 cm wzrostu i nogi do samej szyi nie jest w stanie w nim ujechać. Więc jakaś różnica jest w tym siodle w stosunku do normalnych.
Wkurza mnie, że wujek karmi małego poochwatowego niepracujacego kucyka owsem, próbuje mu to wyperswadować to tylko się śmieje, a moi rodzice ( kompletni laicy) tylko mu wtórują "bo on od lat w rolnictwie i wie lepiej " co z tego, że do tej pory trzymał tylko świnki i kurki.
Ma ktoś pomysł może ?
Sonika nic nie zrobisz. Stare ludzie tak mają.
Wyobraź sobie moją furię, jak w poprzedniej stajni dziadzio, co wszystko wiedział lepiej, ponad przygotowany przeze mnie posiłek w pudełku potrafił kobyle dołożyć od serca 2 kg owsa.
A jak te pudełka robiłam, ganił mnie, że jej tego owsa żałuję.
I że po cholerę jej daję te dziwactwa (musli lub sieczkę :icon_rolleyes🙂, przecież konie od tego kolek dostają.
I po co jej tyle tego siana.
I że w ogóle ludzie durni są, nie mają na co pieniędzy wydawać, że tych weterynarzy wzywają. Jak moja kobyła miała gila do pasa, to dziadzio mnie ganił za podawanie jej leków, bo w końcu konie się nie przeziębiają 😎 Albo kobyła koleżanki po kontuzji ścięgna - czemu ona nie pracuje, jakie ścięgno urwane, przecież nie kuleje...  😵
No i co za debil na kowala tyle kasy wydaje, on mi konia za 15 zł okuje, przecież to proste jest. I to się raz na pół roku robi, nie?
Moja własna rodzona babcia też dobra jest: to co, Twoja kobyła ma już 5 lat to ona stara już jest 😂 Na moją odpowiedź, że konie kostnieją do 7 roku życia, popukała się z pogardą w czoło.
Także tego. Nie pogadasz se.
Kucyka szkoda. W ogóle po co mu ten kucyk?
Niestety tak to juz jest. Moi rodzice nadal twierdzą, że jestem nie normalna i jak mogę konie wypuszczać jak jest -3 stopnie. A kiedyś jak mama zapytała jak tam konie i akurat mówię jej, że jeden się przeziębił, to nakrzyczała na mnie że przy -15, ona też by chora chodziła.
Znam te wasze problemy  😀. Moi rodzice - totalni laicy, ciągle narzekają że wszystkie pieniądze na tego głupiego konia, po co tak dbam o niego i po co mu temperaturę mierzę  🤔wirek:?

Do tego jeszcze mamy w swoim otoczeniu człowieka, który konie ma od lat ale do wielu rzeczy jeszcze się nie przekonał, tak więc codziennie słucham o tym jak osłabiam swojego konia goleniem, derkowaniem i innymi wymysłami typu dieta bez owsa  😜
Niestety tak to juz jest. Moi rodzice nadal twierdzą, że jestem nie normalna i jak mogę konie wypuszczać jak jest -3 stopnie. A kiedyś jak mama zapytała jak tam konie i akurat mówię jej, że jeden się przeziębił, to nakrzyczała na mnie że przy -15, ona też by chora chodziła.

Akurat to jest słodkie  💘
Klopsik tak kiedyś mi się wydawało, ale po kilku latach słuchania jaka to ja zła jestem to wiesz.
Też dostałam opiernicz od taty że mój futrzasty haflinger stojący u poprzednich właścicieli w wolnowybiegowej stajni teraz wychodzi na padok i nie ma ubieranej derki. No bo jak to, -2* na dworze, widać że marznie :C
Lillid wujek stary nie jest, ledwie co 40 lat skończył. Ma trudną sytuację z byłą żoną i chciał prawdopodobnie córkę przekupić kupując jej kucyka, kucyk okazał się jednak nie do jazdy, charakterna kobyłka, do tego prawdopodobnie po przejściach. I wet i kowal powiedzieli że przeszła ochwat  🙄 a i po kopytkach widać.
Gdy kupował to robił delikatne uwagi, żebym się zajęła ułożeniem kucynki, ale studiuje i nie jestem w stanie jeździć 50km w jedną stronę do nich.

Z tym zimnem to pamiętam jak w jednej przydomowej stajni znajoma chciała trzymać konie bezstajennie, padok przy ruchliwej ulicy, kilka razy miała wizyty patroli zwierzęcych bo ludzie dzwonili, że znęca się nad zwierzętami,  przy -10 stoją po nocach takie osowiałe.
A to hucułki z mega warstwą sierści sobie po prostu drzemały  🏇
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 stycznia 2019 17:22
Bezpieczne tfu! karabińczyki  🤬  Nigdy mnie to nie przekonywało. Dostałam niedawno jeden uwiąz z bezpiecznym -  rozpina się toto kiedy nie trzeba a jak była potrzeba to pierwszy "puścił" kantar  😤
Na_biegunach, ja się wręcz boję tych karabińczyków. Kilka razy widziałam jak pod wpływem napięcia wystrzelał w sobie tylko wiadomym kierunku, czasem w człowieka stojącego obok. Dla mnie to karabińczyki niebezpieczne 😀
Takim 'bezpiecznym' karabińczykiem kiedyś tak oberwałam w dłoń gdy wyprowadzany na pastwisko koń się spłoszył i szarpnął, że palce miałam sine i popuchnięte, a paznokcie w dwóch palcach złamane aż do skórek...jak tylko mam możliwość to ich nie używam.
Mi się chyba nie zdarzyło, albo nie pamiętam już, żeby mi się bezpieczny karabinek wypiął kiedy trzeba.
Najczęściej wypinają się przy prowadzeniu konia a jak jest sytuacja kiedy powinien się wypiąć to pękają albo puszcza najpierw kantar.
Też uważam, że bezpieczne karabińczyki to zło, ale przecież one się nie mają rozpinać same.
U mnie to samo. "Bezpieczne" karabińczyki uważam za niebezpieczne. Używam naprawdę, jak już bardzo, bardzo muszę. Wolę już nawet przewlec samą linkę, niż to zapiąć. Ze swoim koniem pamiętam użycie takiego jeden raz, przy wyprowadzaniu z koniowozu, jak nie mogłam znaleźć innego. Koń wyszedł, zaczął się rozglądać. Chciałam go usadzić, bo już się zbierał w sobie, a linka została mi w ręku. Dobrze, że wszedł w fazę "mama, pomnik", bo bym miała nieźle przerąbane... Więc 100% użyć zakończonych niepowodzeniem. 😀
Takim 'bezpiecznym' karabińczykiem kiedyś tak oberwałam w dłoń gdy wyprowadzany na pastwisko koń się spłoszył i szarpnął, że palce miałam sine i popuchnięte, a paznokcie w dwóch palcach złamane aż do skórek...jak tylko mam możliwość to ich nie używam.

U mnie zaistniała podobna sytuacja. Tyle że, koń się szarpnął a karabińczyk pękł (nie było dramatu, zwierzę nie użyło wielkiej siły)! Oczywiście oberwałam. Bodajże dwa tygodnie łaziłam z opuchlizną.
Bardzo dziwne, używam ich odkąd pamiętam i w takim razie mam chyba wyjątkowe szczęście ale jeszcze nigdy mnie nie zawiodły 😲 Nigdy nie rozpięły się same z siebie ani nie pękły, wliczając ładowanie niezadowolonych koni do przyczepy i bycie ciągniętym po piasku na brzuchu przez spłoszonego konia. Przy odsadzeniu też nie puściły same z siebie, np. gdy sytuacja była na tyle groźna, że nie podeszłam do rzucającego się konia żeby mu pomóc, pękły 3 kółka w kantarze zanim koń się uwolnił ale karabińczyk nie puścił. W bardziej standardowych sytuacjach odsadzania podbiegłam użyć takiego karabińczyka z 10 razy i zawsze próbuję najpierw tego, bo bezpieczny węzeł puszcza dopiero po moich kilku solidnych szarpnięciach, a "kliknięcie" karabińczyka to 3 sekundy. Raz jeden nie udało mi się go otworzyć, bo koń przełożył sobie uwiąz za potylicę, odsadził się i karabińczyk tak mocno "przykleił" się do jego policzka, że nie mogłam go chwycić żeby go otworzyć, i wtedy musiałam odwiązywać bezpieczny węzeł żeby konia uwolnić. Używałam uwiązów i karabińczyków różnych firm. Chyba w takim razie mam wyjątkowe szczęście, bo Wasze historie są straszne. Zwrócę na to uwagę bo nawet nie pomyślałam że to może pęknąć i uderzyć mnie.
Facella   Dawna re-volto wróć!
20 stycznia 2019 00:33
Quanta przecież dostała w twarz takim karabińczykiem 🙂 ja miałam sytuacje, ze kobyła spanikowała przywiązana na bezpiecznym i zaczęła się rwać do tylu, karabińczyk nie puścił, dopiero pękło kółko przy kantarze, kobyła wywaliła się na plecy jak puściło...
dea   primum non nocere
20 stycznia 2019 00:54
Mnie się też kilka razy odpiął kiedy nie powinien. Od dawna ich nie uznaję. Używam zamiast uwiązu krótkiej liny od Podkowy (3,7m), zakończonej metalowym kółkiem, do niego wpięta zwykła "łezka". Ten zestaw nigdy mnie nie zawiódł. Trochę więcej długości też się przydaje, standardowe uwiązy kompletnie przestały mi leżeć w ręce 😉
desire   Druhu nieoceniony...
20 stycznia 2019 03:39
Facella, ale ten karabinczyk chyba wlasnie ma puscic dopiero wtedy, kiedy my go odepniemy? Inaczej nie dziwota, ze 'puszcza' przy byle okazji, np podczas wyprowadzania konia 😉

Mi kiedys wlasnie tlumaczono, ze jak ten karabinczyk sam z siebie puszcza przy drobnostkach to jest uszkodzony. Ja mam 1 taki uwiaz zawsze i jak mi sie kon wyląkł to na napiętym spokojnie odpiełam. Jak "strzelały" uwiązy to obrywałam elementami tych bezpiecznych i zwykłych 😉 a jak kon mi sie swego czasu probowal odsadzac, to przewiazywalam przez kóleczko z kantara sznurek z slomy i o to zaczepialam uwiaz, kantary i uwiazy zostawaly cale
Facella, ale ten karabinczyk chyba wlasnie ma puscic dopiero wtedy, kiedy my go odepniemy?

Jasne, że tak. Na jakiej zasadzie miałby puszczać sam?
Sam się rozpina jak jest niesprawny i nie przy stałym ciągnięciu, jak w przypadku odsadzenia, tylko przy krótkim szarpnięciu i poluzowaniu - wtedy ten ruchomy element "odbija" i może umożliwić rozpięcie. Dlatego ich nie lubię, bo zdarza się, że koń szarpnie głową, a w ręce zostaje sam uwiąz. Jak jest bardzo luźny to może się rozpiąć w każdej chwili. Ale sprawny nigdy nie ma rozpinać się sam z siebie jak koń ciągnie.
a jak kon mi sie swego czasu probowal odsadzac, to przewiazywalam przez kóleczko z kantara sznurek z slomy i o to zaczepialam uwiaz, kantary i uwiazy zostawaly cale

W mojej starej stajni zawsze były te sznurki przewiązane przy koniowiązie. Na wszelki wypadek gdyby koń się odsadzal a kantar czy uwiaz nie chciały od razu puścić.
Facella   Dawna re-volto wróć!
20 stycznia 2019 09:37
Żeby karabinczyk bezpieczny puścił to trzeba go pociągnąć. Przy szarpiącym się na napiętym uwiązie koniu nie da się tego zrobić. O to mi chodziło, ze nie puścił.
dea   primum non nocere
20 stycznia 2019 17:14
No właśnie, ja sobie nie mogę wyobrazić podchodzenia w ciągu tych kilku sekund, kiedy "jest akcja" pod szarpiącego się konia i trafienia z ręką w miejsce zapięcia karabińczyka. To jeszcze mniej realne niż pociągnięcie za luźny koniec bezpiecznego węzła, jednak mniej ruchomy i trochę dalej od tupiących kopyt. Więc możliwość rozpięcia - bez sensu. A rozpinanie przy szarpnięciu się prowadzonego konia to naprawdę konkretna wada. Dobrze jak się tylko zostanie z uwiązem i bez konia, gorzej jak się ma dodatkowo dziurę po karabińczyku...
Moja klacz nauczyla sie, ze jak dobrze szarpnie lbem, to pojdzie albo karabinczyk, albo kantar. W ciagu pol roku zalatwila mii tak 6-7 uwiazow. I tez uzywalam bezpiecznyhc karabinczykow, jeden sie zlamal i trafil mnie w dlon, gdzie zlamal mi dwie kosci.
Od tamtej pory zaczelam wiazac na sztywno i z kantarem sznurkowym. Pare razy sie szarpnela, nic sie nie odpielo, wiec teraz stoi spokojnie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się