Sposoby oszczędzania

nokia6002, u mnie gospodarstwo jednoosobowe.

Magdzior, mnie najbardziej denerwuje, że wiele produktów jest w za dużych opakowaniach dla mnie.

Takie 300zł to jest wynik bardzo, bardzo przemyślanych zakupów. Odmawiania sobie produktów, kupowania tych z krótką datą ważności. Na mieście nie jem praktycznie nigdy, bo od zawsze było to dla mnie za drogo. W drugiej połowie ubiegłego roku ceny strasznie poszły w górę. I kupując tak jak we wcześniejszych miesiącach rachunki nagle urosły do 500, nawet bliżej 600zł. (Tak mi wyszło chyba w październiku czy listopadzie). Nie stać mnie na to, więc teraz muszę bardziej kombinować.
Ascaia, hahaha kiedyś miałam to samo spostrzeżenie! Uważam, że jak ktoś zacznie wypuszczać linie produktów dla singli to zbije na tym fortunę. Naprawde wielu rzeczy sobie odmawiałam bo wiedziałam, że nie dam rady tego zjeść i pójdzie do kosza
My na jedzenie na 2 osoby dorosłe + dziecko wydajemy około 1000 zł miesięcznie. Robię na bieżąco listę zakupów (aplikacja na telefon) + tuż przed wyjazdem na zakupy patrzę w lodówkę i planuję obiady na najbliższe 3-5 dni. Dzięki temu wykorzystuję to co już mam, nie wyrzucam jedzenia + oszczędzam. Jako leń staram się gotować obiad na 2 dni. Np. 2 dni zupa, 2 dni mięso. Mięso jest zwykle bardziej czasochłonne w obróbce, a na kolejny dzień zanim ugotuje ryż/kaszę, odgrzeję mięso to i surówkę zrobię.
Jak gotowałam dla siebie to robiłam np. gulasz w większym garnku i pakowałam porcje do zamrożenia.

U mnie w listopadzie i październiku też było więcej (ponad 500) ale to raczej z tego, że wracam wtedy po wwakacjach do Lublina i nic nie mam więc robię zapasy bakalii, suchych produktów, przypraw itd itp.

Hm a ja w sumie tego problemu z za dużymi opakowaniami nie mam - to znaczy, że chyba za dużo jem!🙁 Nie wiem co konkretnie macie na myśli, ale jak czegoś jest więcej to po prostu robię obiad i jest na dwa dni, albo część się mrozi (ale to rzadziej), mięsa nie jem więc tu się nie wypowiem. Ja wręcz kupuję większe opakowania bo wychodzi taniej;d ale wiadomo, że ze świeżymi produktami to sie nie da (warzywa, owoce to i tak na wagę zwykle).
madmaddie   Życie to jednak strata jest
21 lutego 2019 15:17
ja w swoim singielstwie nie mam problemu z wielkością opakowań, ale ja jestem na weganie. Też często przygotowuję więcej i mrożę, bardziej z oszczędności czasu, niż pieniędzy.
Ja ten problem miałam zawsze głównie z rzeczami typu wędliny, ser żółty, jakieś pasty na kanapki, dżemy. Chleba nie jem ale jak jeszcze jadłam to też nawet połówka to było za dużo i często mi grzybiał. Później znalazłam miejsce, gdzie można kupować na kromki
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 lutego 2019 15:43
Ja to was w sumie podziwiam, bo za każdym razem jak pójdę do sklepu to wychodzi minimum te 100 zł  😁

Swoją drogą jak Wy to liczycie - zbieracie wszystkie paragony? A rzeczy typu proszek do prania czy płatki kosmetyczne? Ja to wszystko kupuję razem,w supermarkecie. Odliczacie takie rzeczy od paragonu?
Ja w czasach studenckich robiłam tak, że wypłacałam określoną kwotę i płaciłam gotówką. Wtedy miałam kontrolę nad wydatkami, bo wiedziałam ile było w portfelu a ile jest. Jak płacę kartą to nie panuję zupełnie nad tym. Teraz ciężko mi powiedzieć ile na co wydaje i na co.
Kiedyś próbowałam to jakoś liczyć, spisywać sobie kwoty z paragonów ale mój zapał zwykle trwał kilka dni. Potem jeden dzień zapomniałam, drugi dzień zapomniałam i tak się jakoś rozmywał mój zapał.
Choć znam ludzi, którzy skrupulatnie wszystko księgują w excelu, co w sumie podziwiam
U mnie jest tak, że gotuję nieregularnie i jem niewiele. I w praktyce za duże są dla mnie produkty potencjalnie długoterminowe. Olej/oliwa (nawet te najmniejsze opakowania często zdążą lekko zjełczeć), makarony, kasze, warzywa puszkowane czy słoiczkowane, warzywa mrożone. orzechy czy suszone owoce (owszem bywają na wagę, ale nie wszystkie - a jeżdżenie na przysłowiowy drugi koniec miasta po garstkę pekanów to też nieekonomiczne).

Akurat z wędliną czy serem nie mam problemu.


smarcik,
biorę każdy jeden paragon. Liczę wszystkie wydatki i mają mi się zgadzać co do grosza. W arkuszu "wydatki" mam podzielone koszty na 15 rodzajów, więc segreguję z paragonu, co gdzie wpisać.
Robię tak od lat... nie umiem powiedzieć od kiedy, pewnie od podstawówki. Oczywiście kiedyś to był zeszyt, notesik, inny system, itd. Wcześnie zaczęłam dostawać kieszonkowe na zasadzie z góry na miesiąc konkretna kwota, więc nauczyłam się planować i oszczędzać.
Ja prowadziłam tabelkę w Excelu dobrych parę miesięcy. Teraz tez mam zamiar, ale nie mam jeszcze założonego konta norweskiego. Bo ja z kolei kompletnie nie panuję nad gotówką. Ale wracając do tej tabelki, to mi fajnie pokazywała na co wydaję najwięcej pieniędzy. Tylko wtedy nie musiałam kupować jedzenia ani nic potrzebnego do życia właściwie, same bzdety i fanaberie. Teraz będę musiała przemyśleć i ją trochę przerobić. W sumie tutaj, to raczej będę wydawać całkiem odwrotnie, czyli tylko na jedzenie. 🤣

Póki co tworzę listę większych zakupów, a zwłaszcza tych suchych, długoterminowych produktów. Zobaczymy, czy się uda.

Ascaia możesz zrobić screena takiej przykładowej tabelki? Może być bez danych, chodzi mi o sam podział. :kwiatek:
flygirl, przepraszam, ale mam jakiś opór wewnętrzny. Przepraszam.
Ale spróbuję nieco przybliżyć opisowo, ok?
To chyba trzeba bardzo pod siebie przemyśleć, posegregować na co wydaje się pieniądze. Myślę, że moje 15 kategorii to jest już pewne "zboczenie perfekcjonisty" i spokojnie można to podzielić na mniej kategorie nadal zachowując przejrzystość.
Na pewno dział jedzenie. Do tego np. opłaty stałe albo wydatki comiesięczne - takie rzeczy, które wiadomo, że miesiąc w miesiąc schodzą. Może rodzaj pt "pasja" czyli wydatki tematyczne związane z naszym hobby. Jeśli ktoś akurat prowadzi remont to "mieszkanie". Albo "samochód", albo "benzyna".
Oczywiście w takim pliku warto mieć też kolumnę "przychody". No i najważniejsze - komórka "saldo" czyli przychody minus wydatki. I to się ma zgodzić z tym, co w portfelu i na koncie.

Jak wspomniałam mam też drugi plik excel do planowania.
Tam tak samo mam część "przychody" - podzieloną na:
1/ stan obecny
2/ te, które mają wpłynąć - np. pensja, już wykonane zlecenie
3/ te, które być może się pojawią - np. zlecenia przed wykonaniem
Druga część do wydatki, ale w tym pliku są wydatki planowane. Czyli na opłaty stałe tyle, na jedzenie w bieżącym miesiącu tyle, na benzynę tyle, itd.
Jedna część minus druga część daje mi to ile mi zostaje... (a raczej ile mi brakuje 😉 ) I też widzę od razu jak to się układa w czasie, co mogę na pewno już wydać, a na co trzeba poczekać aż np. pojawi się płatność za zlecenie.

Wydatki na rozrywkę też rozliczam i planuję oczywiście. 😉


PS. Taki sam system "wewnętrznej księgowości" wprowadziłam w swoim dziale w pracy i dzięki temu jesteśmy najbardziej gospodarni z całej firmy. Co więcej - księgowe sprawdzają swoje kwity do moich. 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 lutego 2019 16:26
Ascaia a z ciekawości - zostawiasz sobie jakąś poduszkę "nie do ruszenia"? Jak masz tak dokładnie wszystko poplanowane to zostaje Ci coś "na nic"? Czy raczej planujesz 100% swoich finansów?
Ascaia jasne, rozumiem. 🙂 Ale widzę, że swoją tabelkę stworzyłam dośc podobnie. Miałam miejsce na comiesięczne stałe opłaty, typu rata czy dzierżawa konia, potem paliwo i osobno ogólnie "samochód" w razie ewentualnych napraw, ubezpieczenie itp., miałam też ubrania, kosmetyki, konia ogólnie czyli wszelkie bzdety, typu czapraki, mam też osobne miejsce na oszczędzanie, bo mam włączoną opcję regularnego odkładania pieniędzy od każdej kwoty z karty, no i inne. A na górze zawsze wpisywałam wypłatę i od tego się odejmowało. Teraz będę musiała troszkę przeorganizować jednak, bo poprzednio wszelkie jedzenie było w kategorii "inne".
smarcik, przy moich zarobkach nie jestem w stanie mieć oszczędności obecnie.
Wstecznie to się udawało. Na sporo rzeczy udawało mi się oszczędzić. Obecnie jest totalna kicha.
Co rozumiesz przez "na nic"? bo nie jestem pewna.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 lutego 2019 16:45
"na nic" to tak w sumie.. na nic 😉 na przykład do wydania jak spodoba się sukienka w sklepie (ale nie, że potrzebuję nowego ubrania), albo będę chciała pójść do knajpy (choć mogę zjeść tanio w domu) albo trzeba będzie wydać to na zwierzę. Albo w ogóle nie trzeba będzie i będą sobie leży kolejne x lat. Wiem, że wszystkie pieniądze są "na życie" ale właśnie pytam chyba o takie oszczędności dla samych oszczędności, bez szczególnego celu. Ald jak najbardziej rozumiem, że w takiej sytuacji jest to trudne.
Nie kupuję sukienki, bo mi się spodoba. Nigdy nie miałam takiej opcji. No chyba, że to sukienka za 10zł z ciucha. Do knajp raczej też nie chodzę właśnie z tego samego powodu - nie stać mnie.
Moja "rozrzutność" to raczej kierunek sprzęty. Tzn. raczej na takie wydatki przeznaczam nieliczne nadprogramowe pieniądze.
Bardzo mi źle z tym, że nie mam nic odłożone właśnie z myślą o leczeniu zwierzaków. Ale to jest pierwsze w kolejności do oszczędzania. 
Zmieniłam auto na nowsze, bo stare zakończyło żywot, dokończyłam urządzać mieszkanie i musiałam nieco zainwestować w sprawy stajenne. Do tego zwyżka cen jedzenia. I mnie przytkało. Życie 😉
vanille Ja też prawie wegańsko jem więc wedliny, sery mi odpadają, pastę do kanapek kupuję praktycznie wyłącznie Wawrzyniec z lidla, którego uwielbiam i starcza mi na tydzień (oczywiscie nie jem go non stop). Chleb mrożę - super sprawa nie trzeba co chwilę biegać po świeże bułki, dzielę na trzy (kupuję krojony), co 2-3 dni rozmrażam i mam świeży🙂 Warzywa na patelnię zjadam na... raz góra dwa.

Ja też mam tabelkę w excelu żadnych tajemnic tam w sumie nie mam, ot zwykłe studenckie życie mogę potem wstawić jak to wygląda. Ja nie mam żadnych cudów w niej, większość zakupów robię kartą, więc jak mam chwilę siadam i spisuję sobie z aplikacji bankowej ile wydałam, w którym sklepie. Więc jest to trochę uogólnione to powiedzmy idę do lidla robiś zakupy spożywcz, ale jeśli wpadnie tam coś innego to nie odliczam tylko jest zakolorowane na kolor 'spożywczy' bo właśnie w ten sposób dzielę. Na rzeczy spożywcze, transport (bilety, benzyna itd), ubrania, kosmetyki, książki, rachunki i koszty stałe. W każdym miesiącu obok tego bilansu sobie sumuję okienka danego koloru bardziej dla siebie bo lubię wiedzieć co i jak.
Ja od kilku lat prowadzę domową księgowość. Mam też planowaną  tabelkę, w której mam rozpisanie ile w danym miesiącu mam planowanych wydatków i przychodów.  Dla mnie to bardzo ważne, bo czasem widok większej sumy na koncie kusi żeby zaszaleć,  a to kasa zbierana na siano, nawozy czy inny gruby wydatek
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 lutego 2019 22:52
Ascaia dziękuję za odpowiedź  :kwiatek:

Ja mam tabelkę z wydatkami na mieszkanie - czynsz, rachunki. Ale to bardziej żeby pamiętać o zapłaceniu, ewentualnie obserwować jeśli są jakieś większe zmiany  🙂 Jedzenia nigdy nie liczyłam.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
22 lutego 2019 06:32
My mamy program, który jest automatycznie podłączony z kontami i mam na żywo wydatki. Płacimy tylko karta, chyba ze jakies małe sumki u piekarza. No i w masarni, bo akurat u nich nie idzie karta. Wtedy nie musze miec tabelek tylko program mi sortuje wszystko jak chce. Niestety wcale to nie spowodowało, ze oszczędzamy wiecej 🙁 Poprostu wiemy wszystkie wydatki i wpływy, aktualny stan akcji i ich wartość, etc. I możemy robic rozne prognozy. Fajna sprawa.
Averis   Czarny charakter
22 lutego 2019 06:40
Ja mam tabelkę, w której mam wszystko. Od kosztów kredytu, konia, wyjazdów, podróży, zawodów, treningów po kawki i jedzenie na mieście 😀 Fajnie mi to pozwala planować i daje spory komfort panowania nad budżetem.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 lutego 2019 07:54
Gienia
co to za program ? jest wersja PL ?
😉
Ja mam konto w Santanderze i mi pokazuje automatycznie rozkład wydatków na profilu bankowym. Nigdy go nie prześledziłam dokladnie, ale uwzględnia rzeczy typu rozrywka, komunikacja miejska, jedzenie etc
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 lutego 2019 08:48
vanille mój bank też tak ma, ale to jest naprawdę luźna segregacja, np Rossmanna zawsze zaszereguje jako "chemia domowa" a Lidla czy biedronkę jako "artykuły spożywcze" tymczasem zdarza mi się kupować w tych sklepach coś zupelnie innego  😉

Jakoś nie czuję potrzeby zakładania tabelki, chyba z natury jestem oszczędna i staram się robić wszytko po kosztach  😁 nie licząc głupich zachcianek, typu nowe buty czy ciuch, których w ogóle nie potrzebuję.

Za to ostatni okres jest ciężki przez nieplanowane wydatki typu wesele (dopiero dostałam zaproszenie), macie jakieś osobne budżety na te okoliczności?  🤔 ja głównie patrzę na całkowity stan konta i czuję dyskomfort jak spada poniżej pewnej wartości, dlatego każdy taki nieplanowany wydatek rzutuje na zakup innych rzeczy (wiadomo, rachunki opłacić trzeba, ale np próbuję przyoszczędzić na jedzeniu czy wstrzymać się z kosmetykami).
Ja mam podział na media domowe, telefony, kredyty, jedzenie, chemię, ubrania, auta, paliwo, konie (i tu podział na podkategorie) zwierzęta małe, remonty, AGD, ubezpieczenia, leki, dziecko, rozrywkę i inne.
Na tej podstawie widać gdzie idzie kasa, wiadomo że pewnych rzeczy nie da się zmniejszyć, ale jakiś czas temu udało się gdzieś zmniejszyć wydatki a tą kasę przeznaczyć na ubrania, bo wychodziło że rocznie wydajemy np. na ubrania 700 zł (na 2 osoby). 350 zł  na osobę to mało, żeby nie chodzić w dziurawych butach i spłowiałych bluzkach. W ubiegłym roku wydaliśmy po ok 1000 zł na ciuchy i każdy sobie trochę odświeżył garderobę.

Tak samo jeśli planuję jakiś wyjazd/kurs/wydatek to muszę przykręcić kurek.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
22 lutego 2019 09:46
Gienia
co to za program ? jest wersja PL ?
😉


WISO mein Geld. W Pl nie ma na bank. Mamy tez z tej serii do rozliczenia podatkowego.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 lutego 2019 10:01
szkoda, bo po niemiecku to nie ogarnę  🙁
Bank mi robi sam jakiś tam podział ale zbyt wiele wrzuca do jednego wora i potem nie wiem tak naprawdę co na co poszło.
Ja kiedyś zostałam postawiona w dość niezręcznej sytuacji. Para kłóciła się przy mnie (jako mediatorze) o miesięczne wydatki, które opiewały na 8k/mc. Zareagowałam szokiem, no bo jak to, wiem ile oboje zarabiają, a wydają taką kwotę na siebie i jedno tylko dziecko? Skąd, po co, jak, dlaczego. Kredytu na mieszkanie brak. Więc na co. Jako, że wymagali mojego komentarza, to stwierdziłam, że to bardzo dużo  😉

Po czym poszłam, otworzyłam swoje konto i sprawdziłam wydatki za ost mce tylko moje i... popłakałam się  😁

Lepiej tego nie sprawdzać  👀 😀

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 lutego 2019 10:13
Meise ale wydajesz taką kasę bo ją po prostu masz 😉 a większość nie ma. I niestety musi liczyć czy kupić lek dla psa czy dla siebie. Smutne to..

W sumie to myślę że dwuosobowe gospodarstwo domowe jest najbardziej optymalne - dwie osoby zarabiają a czynsz czy kredyt dalej takie same  😁
efeemeryda   no fate but what we make.
22 lutego 2019 10:16
smarcik
dokładnie, nie ma nic gorszego, a raczej droższego niż gospodarstwo singla. Niby trzeba kupić więcej na dwie osoby, ale są rzeczy, które się zużywają tak czy siak.. tak samo często sprzątam czy sama czy we dwójkę, a jednak koszt środków czystości się rozkłada, że o opłacie za mieszkanie nie wspomne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się