Historie z pracy

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 września 2012 09:52
Jak się okazuje jednak moja kierowniczka pokazuje czasem ludzkie serc 😉

Dzwoni telefon, kolega odbiera
- Tak pani kierownik?
- czy to u was ktoś tak kicha?
- tak, Agnieszka
- to przekaż jej proszę na zdrowie 😉

- pani kierownik mam dla pani list imienny
- weź otwieraj to
- ale to chyba jest jakiś rachunek..
- upoważniam cię do otwierania mojej prywatnej korespondencji, a jeśli otworzysz jakiś list miłosny i ktoś napisze w nim, że mnie kocha to przynieś go do mnie, proszę. A później idz na urząd i rozpowiedz, że taką starą ktoś pokochał

- Agnieszka czy ty nie powinnas nosic okularów?
- chyba nie pani kierownik
- jak się nie wyprostujesz poślę cię na karną piłkę (wielka piłka gimnastyczna, na której się siedzi zamiast fotela)

- co się stało, popsuliście pieczątkę?
- Agnieszka zepsuła
- oo tak od razu Agnieszka, jedyną dziewczynę macie i tak o niej mówić. Agnieszka, znasz mój numer, w razie czego call me

😉

I pomyśleć, że jest to osoba przed którą drży cały świat, trzęsie całym urzędem, ludzie nie patrzą jej w oczy, nie oddychają przy niej i nie odmawiają. 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 października 2012 12:41
U mnie w dziale jest 12 poborców, którzy siedzą w dwóch pokojach. Poszłam do nich i wołają mnie. 3 facetów takich wiecie, facetów z prawdziwego zdarzenia dyskutuje o ... kolorach.

P: kochana jaki to jest kolor kremowy?
Ja: yyyy..
A: taki jasno różowy?
P: nie sugeruj jej!
Ja: nie, taki ani to biały ani to beż ..
P: hmm beż, beż ... a G mówił, że to szary!
G: nie, nie .. beż, taki jak A ma koszulkę ?!
Ja: No tak.. właśnie taki
G i P: pedalski!
Ja: (wychodząc już z pokoju..) pedalski to róż

Utwierdzili mnie w tym, że faceci rozpoznają tylko 3 kolory: może być, ch**** i pedalski  😵  😁
Godzina 23, pacjent. Z daleka widzę, że będzie się pultał bo długo czeka, bo go boli, bo krzesło jest zielone, bo terakota ma paski. Ale nic, uśmiecham się i robię to co zawsze, jestem miła i sympatyczna, szukam mu najlepszej żyły, pomagam się ubrać, tłumaczę co i jak. Wszystko fajnie. A koleś do mnie wypala ze wściekłą miną - a co pani taka miła, co?!
no jakby nie było, zawsze będzie źle 🙂 a mogłam mu wysłać starą, zrzędliwą pigułę, by go opierdzieliła za to że się grzebie i pokłuła go po wewnętrznej stronie nadgarstka (zawsze go tam nakłuwają bo starczą żyłki, a tam cholernie boli). Kurde, bądź tu miły człowieku.
Gillian rewelacja  😍
Bar z lodami, kino, pracownik zgłasza managerowi problem:
-Antek, Antek, czy możesz podejść na ice bar, bo robie panu loda i on jest ciągle miękki!

Też mam historię sprzed 2 godzin 😀 Idę po dzieci na lekcję angielskiego do świetlicy szkolnej (dzieci lat 8) i jednocześnie gadam przez telefon z moim chłopakiem i omawiamy naszą dzisiejszą imprezę. Zagadałam się, omawiamy właśnie o tym co pijemy i... wchodzę na świetlicę ze słowami: "spooooko, mamy mnóstwo wódki!" O matko, spojrzenia dzieci bezcenne 😀 Dobrze, że żadna pani świetliczanka ani rodzic mi się nie trafili. Matko, wtopa tygodnia po prostu 🙂
Bar z lodami, kino, pracownik zgłasza managerowi problem:
-Antek, Antek, czy możesz podejść na ice bar, bo robie panu loda i on jest ciągle miękki!





hahahahha intuicyjnie chciałam wcisnąć "lubie to"
koledzy często wołają mnie na pomoc jak mają kłopot z wkłuciem do żyły, ja mam w zasadzie 100% skuteczności, znajduję wszędzie i u każdego, w niespodziewanych miejscach 😉 wczoraj kumpel miał kłopot u pacjentki, siadłam, macam macam i jest. A on do mnie - wiesz, Ty znajdujesz te żyły jak świnia trufle...
Gillian, spadlam z krzesla, super!
Mam historię znów, z wczoraj. W mojej grupie gimnazjalistów (szkoła językowa) przerabialiśmy wiersz Stevensona "My Little Land". Mieli w książce tytuł wiersza i wokół tytułu różne zwierzaki i robaki narysowane. No i pytam ich (po angielsku)- patrząc na tytuł i obrazki wokół niego, jak myślicie - o czym jest ten wiersz? No i kursantka odpowiada: insects. A ja - sex? whyy? Matko, cała grupa rżała z 5 minut, co za fail 😀
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 lutego 2013 18:58
Dzionka głodnemu chleb na  myśli  😁
Jako że pracowalam juz w kilku branżach, jak przypomnę sobie więcej akcji, napiszę.
Na początek przypomniało mi sie to:

Dawno temu w sklepie

Klientka: Przepraszam, czy te spodnie są męskie?
Ja: A jakie Pani potrzebuje?
K: Męskie.
Ja: Tak, to męskie.
K kupuje.

Gdyby chciała damskie a ja bym potwierdziła, też by się tak stało.
Jakie były naprawde- nie wiem sama, hahaha  🤣

Edit:

Do weterynarii pod koniec dnia właściciele zwierząt odbierają swych pupili po zabiegach.
Wszyscy pacjenci zostali wydani a tu nagle przychodzi pani odebrać kota po kastracji.
Zonk, bo nikt nie wie o co chodzi.
Okazało się, że rano było zamieszanie. Dziewczyna przyjęła klatkę z kotem i nie przekazała tego nikomu.
W międzyczasie kot uciekł- drzwiczki klatki były niedomknięte.
Wyobraźcie sobie reakcję właścicielki.
Wszyscy szukają kota. Przetrząsnęliśmy wszystkie zakamarki i nic.
Kiedy już mieliśmy się poddać, zauważyłam sterczące uszka zza mikrofali (w niej podgrzewano kroplówki).
Kotek siedział w chirurgii cały dzień. Obserwował może z ukrycia straszne sceny, jednak nie ominęła go kastracja.
Zabieg odwlekł się jedynie jakieś dwa tygodnie. Właścicielka dostała zniżkę w ramach rekompensaty 😉
Dworcika   Fantasmagoria
10 maja 2013 08:15
Kilka dni temu do sklepu jeździeckiego wchodzą starsi państwo. Układałam akurat ogłowia i koło nich zaczęła się rozmowa.

Pani: potrzebujemy paska dla konia.
Ja: Ale jakiego paska?
Pani: no takiego (i tu pokazuje rękami długość ok. 1m)

Na chwilkę mnie zatkało... popręg może?

Ja: A do czego ma być ten pasek?
Pani: No do upalowania konia.
Pan: Tylko parciany ma być!
Ja: To może o lonżę chodzi?
Państwo: no, no, niech będzie.

Przekopaliśmy stos przeróżnych lonż, wszystkie nieparzące. Parciana była jedna, zakończona łańcuszkiem i ta właśnie się spodobała. Nastąpiło testowanie wytrzymałości, szarpanie itd. Kręcenie nosem na karabińczyk, który w końcu uzyskał akceptację.
Lonża niestety nie miała na metce informacji o długości, ale "na oko" okazała się wystarczająca. Cały czas byłam przekonana, że mówimy o dużym, silnym koniu. Do chwili, kiedy poproszono o kantar dla kucyka 🙂

Tego samego dnia inny pan kupował jeszcze mikry kask ;]
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 maja 2013 12:34
Historia, którą opowiedziała mi znajoma.
Jak była mała, jej tato zabrał ją na spotkanie biznesowe. Garnitury, krawaty, papiery, ąę. W pewnym momencie M. podchodzi do ojca, bierze jego brodę w dwa palce, ściska aż pośrodku zrobi się rowek i mówi "bródka pupka!"  👍
Fajny wątek.... ja mam często smieszne sytuacje z racji tego, że pracuję z dziećmi🙂

..."Pani Asiu, pani wcale taka stara nie jest, jak pani chodzi w dresach"  😎

Mamy taką uroczą 5 latkę, trochę zaniedbaną w domu, ale jest piękna... długie, geste czarne włosy z lokami, duże, czarne oczy, uroda cygańska, no piękna po prostu... pewnego dnia robiliśmy zajęcia z miłych słów, że trzeba używać proszę, przepraszam, dziekuję, poproszę itp. I na drugi dzień ta ta małą przychodzi do mnie, kiedy robiłam kanapki, patrzy mi poważnie w oczy, stanęła jak dama i mówi: "Przepraszam Pani Asiu, czy ja mogłabym pójść do kibla?" :P:P
Ale suchara i jednocześnie faux pas odwaliłam dzisiaj

Do pracy przychodzi Niemiec, ja z nim rozmawiam. Znajoma z pracy (znajoma jest Wietnamką, więc trochę mniej obeznana w sprawie):
- O! Pan jest z Niemiec! Marta jest z Polski! Jak to cudownie, wasze kraje są tak blisko, pewnie macie dużo tematów do porozmawiania! Czy Polska i Niemcy mają coś wspólnego?
Ja: Tak, granicę...
Mnie wczoraj rozbawił chłopiec (niegrzeczny niby), którego tata (tak zwany Hitler w naszym żargonie) przyprowadził w celu naprawienia. Po godzinie rozmowy z obydwoma panami chłopiec wypala: a widzisz tato, w samochodzie mówiłeś że za karę mnie zabierasz do tej pani psycholog i ona się ze mną rozprawi, a ta pani też na ciebie krzyczała! Oczywiście na nikogo nie krzyczałam, ale fakt - tata też usłyszał to i owo 😉
Straszenie psychologiem zamiast czarną wołgą mnie urzekło :]
Haha, wspaniałe 🙂
Jesteśmy na wycieczce w zoo. Wchodzimy na plac, i dzieci pytają :
- proszę Pani, co to jest?
- to jest biegalnia dla zwierząt.
- Aaaacha.... dlatego, ze tu biegają?
- Tak!

....wchodzimy do pomieszczenia z kopułą.
- Proszę pani a co to jest?
- To jest kopuła.
-  A co się robi pod kopułą?
- Nie zawracaj głowy pani, no co się robi, co się robi. Głupi jesteś. Kopuluje!

..starsi od razu: pani Asiu, a z kim bedziemy kopulować??🙂
mialam kilka razy ciekawe dialogi z pasazerami np takie :

pasażer: "że też musiałem aż na lotnisko przyjechać, żeby zobaczyć takie cudo!"
ja:"ale jakie cudo?!"
pasażer:" no PANIĄ!"
ja:"oj tam, oj tam, po mieście też chodzę" 😀


stoję i przerywam boardingi: podchodzi do mnie pasażer, oddaje mu jego kawałek, a ten zamiast iść, dalej stoi.
ja: Proszę Pana?
on: ahhh, zapatrzyłem się w Pani oczy...
ja: dziekuje...<skromnie i z burakiem na twarzy>
on: czasem człowiek żałuje, że urodził się w latach 50 tych...

ja: życzy Pan sobie miejsce przy oknie czy przy przejściu?
pasażer: obojętne, byle z tyłu, bo tam się szybciej leci!

podchodzi pasażerka, odprawiam ją, wysyłam bagaż, daje boarding pass i słyszę:
ona: co to jest?
ja: karta pokładowa
ona: a skąd ją Pani wzięła?
ja: yyyy z komputera


😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
29 września 2013 11:40
mery, pokażesz swoje zdjęcie? Widzę, że masz branie i mnie ciekawi, jak wyglądasz  😡
e tam Facella: ze mnie takie małe blond rozczochrane stworzenie 😉 tak, tak mam branie! wśród takich over 50 😉
Mery, mam ten sam problem w pracy. Wsrod over 50 i innych podpitych ha ha ha  😁
Mnie ostatnio podrywał tata mojego 5-letniego pacjenta. Niestety przystojny i młody 😀 A zawsze narzekam, że mam taki zawód, że w życiu nie będę miała żadnego pracowego romansu 😉
mery, umarlam z karty pokladowej! Wiecej, wiecej!!!  😀
nerechta specjalnie dla Ciebie 😍 :kwiatek: jeszcze świeże, bo z wczoraj 😉

rejs do Chicago, gate:
wywołujemy pasażera o nazwisku Makotyń, bo musimy uzupełnić jego dane paszportowe. nagle przebija się jeden pasażer, zwala wszelkie możliwe słupki i zrywa linki, oddzielające go od nas. podchodzi do stanowiska:
pasażer: "chyba mnie panie wołały!"
ja: "Pan Makotyń?"
pasażer: "absolutnie! z żadnymi kotami nie podróżuję!!" ze strachem w oczach 😉
Ja miałam wczoraj ciekawą historię 🙂 Tata do 5-letniego synka na sesji: no zrób to co ci pani doktor (!!) kazała! I tak ze 3 razy o mnie per pani doktor w czasie spotkania. Na koniec dziecko wychodzi ode mnie z gabinetu i mówi do mnie: Mogę dostać naklejkę? Ja: ale jaką naklejkę Igorku? On: No dzielny pacjent!
Śmiałam się z tego jak głupia 😀
Genialne Dzionka, moje ulubione  😂
Biegam sobie po korytarzu załatwiając to i owo... dzwoni Bardzo Ważny Dyrektor z pytaniem o jakieś dane. Jestem akurat 10 metrów od jego gabinetu, zatem wypalam szybko "już idę do gabinetu" i się oczywiscie rozłączam (a on coś jeszcze mówi cholibka)...
Wpadam lekko zdyszana, a sekretarka Dyrektora mówi, że on sam w delegacji...
Po minucie Dyr oddzwania z tekstem: "i co byłaś już u mnie?"
kurtyna
Ja miałam kilka zabawnych historii w pracy. W związku z tym, że pracuję głównie zdalnie, to często do mnie dzwonią, mailują etc. i siedziałam sobie akurat na koniu, kiedy dostałam sms od dość waznego pana anglojęzycznego z pytaniem, kiedy mam czas rozmawiać, bo chciałby mi zająć ok. 15 minut, to chcąc być grzeczna od razu odpisałam, a z rozpędu nie sprawdziłam co telefon mi poprawił. I tak ważny pan otrzymał ode mnie sms o treści: ‘(…) stringi on a horseback’ . Jak oddzwoniłam, to nie mógł opanować śmiechu 😉

A z cyklu sms, to tydzień temu mojej mamie odpisałam (napisała, że odbierze mojego syna ze szkoły i jakie ma zajęcia dodatkowe w tym dniu) ‘dziwki, pipka’, zamiast ‘dzięki, piłka’- tu już akurat nie wcelowałam dobrze w klawiaturę 😉

I jeszcze dialog moich kochanych dzieciaczków w szkole:
- where are you from?
- alaska
- eeeee? How come, you don’t know it..?!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się