Wiedźminki - ezoteryka, parapsychologia, wróżby, itp

Co do wolnej woli i przeznaczenia, uslyszalam kiedys taka teorie, ze nasze Dusze, zanim przyjda na swiat, decyduja co chca w danym zyciu przepracowac, wyrazaja na to swoja zgode. Rodzac sie, Dusza zapomina o tym, zapomina z reszta o wszystkim co wie o Tamtej stronie' I realizuje plan, mierzy sie z problemami ktore chciala przepracowac. Ma wolna wole -bo sama to wybrala, w trakcie zycia moze odpuscic, ale jest tez moze nie przeznaczenie, ale ten wlasnie Plan Zycia ktory determinuje pewne jego okolicznosci.
Ja myślę, że to my mamy większy wpływ na kosmos niż on na nas- on nas tylko slucha, bo my go kształtujemy. Świadomość zbiorowa, kolektyw tez wart jest nadmienienia.

W kosmos wysyłamy co najwyżej trochę śmieci radioelektronicznych (zepsute satelity i takie tam).
Niczego nie kształtujemy.
Można go jedynie obserwować i poznawać - nic więcej.
[quote author=wendetta link=topic=77922.msg2361958#msg2361958 date=1432211673]
Ja myślę, że to my mamy większy wpływ na kosmos niż on na nas- on nas tylko slucha, bo my go kształtujemy. Świadomość zbiorowa, kolektyw tez wart jest nadmienienia.

W kosmos wysyłamy co najwyżej trochę śmieci radioelektronicznych (zepsute satelity i takie tam).
Niczego nie kształtujemy.
Można go jedynie obserwować i poznawać - nic więcej.
[/quote]

teoretycznie zależy to od punktu widzenia = moje jest takie:

a) jako człowiek g. mamy wpływ - no chyba że te śmieci się rozpierdolą za miliony lat świetlnych w chacie u jakiegoś ufoluda w galaktyce numer milion pierdyliard pińcset

b) jako PLANETA mamy wpływ - w sensie "ta kulka na jakiej żyjemy" -  bo jak ona nagle wybuchnie i się w drobny mak rozsypie to zmieni to siły, ciśnienie, i inne parametry - będzie to miało wpływ na inne bliskie planety, na słońce, dalej na drogę mleczną i inne galaktyki i znowu może to doprowadzić, że coś spadnie na chatę jakiegoś ufoluda w galaktyce numer milion pierdyliard pińcset


edit: nie mamy wpływu też ze względu na czas - to co widzimy np. teleskopami - to coś co wydarzyło się pierdyliard lat temu - a dopiero teraz w postaci fal, światła do nas dotarło, w rozumieniu naszego czasu rzeczywistego - do nas dociera wybuch supernowej - ale to było xxxx lat temu a teraz nie wiemy co tam jest - może rzeczony ufolud pije kawę
sanna dokładnie to samo uważam - będąc po drugiej stronie sami sobie wybieramy, jak i gdzie będziemy żyli, co nas spotka, z kim wracamy razem, a kogo w danym życiu nie spotkamy i dlaczego. To są świadome decyzje, świadomie tworzone plany. A dodając do tego, że każda dusza tworzy taki plan dla siebie i wszystkie wzajemnie o sobie wiedzą, to tworzy się nieskończona siatka wzajemnych powiązań wszystkich ze wszystkimi. Nawet osoby, które w danym życiu nigdy się nie dowiedzą wzajemnie o swoim istnieniu, mogły tak zaplanować swoje życia, że wpływają one na siebie wzajemnie, choć obecnie nic o tym nie wiedzą.
Potem o tym wszystkim zapominamy i idziemy na ślepo, szukając drogi. Te znaki podejrzewam, że też sami sobie ustawiamy, właśnie po to, by się jakoś łatwiej odnaleźć.
Murat -Gazon, wlasnie tak, te znaki - moment, ze cos wydaje sie nam znajome, ze cos, gdzies juz takiego slyszalysmy, cos takiego juz sie wydarzylo, to takie znaki potwierdzajace, ze jestemy na drodze ktora wybralismy do realizacji...
[quote author=Nestor link=topic=77922.msg2361975#msg2361975 date=1432212216]
[quote author=wendetta link=topic=77922.msg2361958#msg2361958 date=1432211673]
Ja myślę, że to my mamy większy wpływ na kosmos niż on na nas- on nas tylko slucha, bo my go kształtujemy. Świadomość zbiorowa, kolektyw tez wart jest nadmienienia.

W kosmos wysyłamy co najwyżej trochę śmieci radioelektronicznych (zepsute satelity i takie tam).
Niczego nie kształtujemy.
Można go jedynie obserwować i poznawać - nic więcej.
[/quote]
teoretycznie zależy to od punktu widzenia = moje jest takie:
[/quote]
Biorąc pod uwagę rozmiary wszechświata - taki wpływ jest żaden - to tak, jakbyś powiedziała, że zatrułaś ocean, bo wlałaś do niego szklankę wody z sedesu.

Teza naszej miłej interlokutorki jest całkiem odmienna - tzn. że nasz wpływ na kosmos jest znaczny - a być może decydujący - np. że kształtując "świadomość" możemy go "zniknąć", czy też co tam sobie kto zechce.

Ktoś, kto wierzy w to, że bezkształtna, homogeniczna substancja, potrafi sama z siebie stać się człowiekiem, zamienić się w planety w tym tak interesującą jak Ziemia, z całą swoją różnorodnością - jest zdolny do uwierzenia w cokolwiek.
W praktyce okazuje się, że chodzi o to byśmy stali karnie w kolejce do kasy supermarketu i nie mieli sobie nic do powiedzenia poza tym, o której otwierają sklep, że coś nas pozytywnie czy negatywnie pobudza - po to potrzebna jest "różnorodność" i "tolerancja dla każdego poglądu".

Przecież jak przeczytasz wątek, to co najmniej połowa postów to bełkot do zweryfikowania negatywnego w oparciu o wiedzę licealisty. Potem ludzie wierzą w takie bzdury, jak globalne ocieplenie spowodowane działeniem człowieka - a na końcu są miliardy dolarów czy euro, które się z nich ściąga.
W średniowieczu nie było przemysłu ciężkiego, nie spalano ropy - a ocieplenie było: [[a]]http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aredniowieczne_optimum_klimatyczne[[a]]
Podobnie, jak w XVI-XVII w - ochłodzenie. Czyżby wtedy ograniczono emisję gazów cieplarnianych? Kosmici nam w tym pomogli?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_horoskopowy

Efekt horoskopowy (efekt Forera lub efekt Barnuma) to obserwacja, że ludzie uznają za bardzo trafne opisy ich własnej osobowości, które w rzeczywistości są jedynie ogólnymi zestawami danych odnoszącymi się do znacznej grupy ludzi. Efekt ten może wyjaśniać rozpowszechnienie wiary w pseudonaukowe teorie takie jak astrologia, numerologia czy wróżenie[1].

W 1948 psycholog Bertram R. Forer dał studentom do wypełnienia test osobowości, a następnie przedstawił im analizę ich osobowości rzekomo bazującą na wynikach tego testu. Studenci mieli ocenić trafność tej analizy w skali od 0 (bardzo słaba) do 5 (znakomita). Średnia ocen wyniosła 4,26. Później Forer ujawnił że w rzeczywistości wszyscy studenci otrzymali tę samą analizę.

Barnum był szefem cyrku - wiedział, na czym polega "magia".

W TV programy wróżbiarskie, magiczne, pseudonaukowe - począwszy od wróża macieja a skończywszy na paranaukowych programach w NG czy Discovery to dziesiątki godzin dziennie. Reklamodawcy mają interes w praniu mózgów, to i płacą.
sanna A swiadome zaproszenie duszy podczas aktu milosci i kontakt na poziomie duszy jeszcze w zarodku..hoho.. Polecam! 😉

wendetta buyaka Powiem tak. Mam problemy z wyslawianiem sie na niektore tematy, albo inaczej- sa ludzie, ktorym udaje sie to lepiej. Sa energie i doswiadczenia, ktore nie daja sie ubrac w slowa, ale bywaja ludzie umiejacy ogarnac jakkolwiek ten chaos. Linkuje strone naprawde wysoko uduchowionej osoby z Polski. Mozna odsluchac sobie jego wykladow i zaczerpnac szerszej i aktualniejszej wiedzy nt. duchowe: http://adept.org.pl/

Jedno jest pewne- tak, jak wszystko, wiedza ezo zmienia sie i ewoluuje bardzo szybko. Czesc prawd pozostaje aktualnych, czesc sie deaktualizuje, gdyz wzrastaja nasze wibracje, a do jeszcze innych ludzkosc ponownie uzyskuje dostep na drodze kosmicznej ewolucji.

wendetta Masz racje, ze wszystko przyspiesza, ale to tylko iluzja! Wyobraz sobie stan, kiedy w jednej sekundzie uzyskujesz wglad i pojmowanie, ale potrafisz poza ta iluzje wyjsc i spowolnic czas. To najwspanialsze uczucie pod sloncem!

Kaprioleczka Zupelnie niezlosliwie- idz do kogos madrego, zrob cos ze soba i daj sobie pomoc! Masz zbyt duzo dobrej, tworczej energii w sobie, zeby babrac sie we wlasnych mentalnych kodach. Zamiast doszukiwac sie udzialu energii trzecich zacznij od siebie i obserwuj efekty. Jestes zdolna i skazana na powodzenie  :kwiatek:

oj Nestor, rzeczywiście, zdanie które wyjąłeś z kontekstu jest dośc niefortunne. Zgadzam się, brzmi głupawo, jeśli mówimy o kosmosie jako o przestrzeni. Ale myślę, że nabiera trochę innego sensu jesli potraktujesz je jako przenośnię, biorąc pod uwage kontekst wcześniejszego zdania: "cóż, zależy jeszcze jak rozumiemy kosmos..."
Luźna dywagacja oszołoma 😉
miła interlokutorka pozdrawia :kwiatek:
Kosmici nam w tym pomogli?



nie pomogli bo piją kawę przecież
"cóż, zależy jeszcze jak rozumiemy kosmos..."

Właśnie chciałem zwrócić uwagę na fakt, że ci, co uważaja kosmos za bezcelowy zbiór latających kamieni, rządzący się prawami fizyki bardzo łatwo nadają mu cechy osobowe, że on żyje jakimś życiem, ma świadomość itd. Świadomość nie jest w stanie wyewoluować z materii - jest to niemożliwe.
Nothing personal 🙂

Dodofon: nie pomogli bo piją kawę przecież [kosmici]
Chyba coś wciągają - albo, jeżeli są tradycjonalistami - dawkuja siwuchę bez umiaru 🙂
[quote author=wendetta link=topic=77922.msg2362019#msg2362019 date=1432214525]
"cóż, zależy jeszcze jak rozumiemy kosmos..."

Właśnie chciałem zwrócić uwagę na fakt, że ci, co uważaja kosmos za bezcelowy zbiór latających kamieni, rządzący się prawami fizyki bardzo łatwo nadają mu cechy osobowe, że on żyje jakimś życiem, ma świadomość itd. Świadomość nie jest w stanie wyewoluować z materii - jest to niemożliwe.
Nothing personal 🙂
[/quote]

i tak i nie
dziś może masz rację, bo nie mamy żadnych dowodów że jest inaczej
a może jest

może za pierdyliard lat teoria że świadomość ewoluuje z materii będzie jak dzisiaj dowody na to że ziemia jest okrągła - a kiedyś była "płaska"
nie była płaska - ale myśleliśmy że jest płaska
a cały czas była kulą
tylko nikt tego nie odkrył
Właśnie chciałem zwrócić uwagę na fakt, że ci, co uważaja kosmos za bezcelowy zbiór latających kamieni, rządzący się prawami fizyki bardzo łatwo nadają mu cechy osobowe, że on żyje jakimś życiem, ma świadomość itd. Świadomość nie jest w stanie wyewoluować z materii - jest to niemożliwe.
Nothing personal 🙂

Z drugie strony, zwrociles uwage, ze wszedzie znajdziesz strukture atomu, nasze ciala skladaja sie z atomow, podobnie jak stol i ta ufoludowa siwucha czy kawa. Popatrz na zdjecia z kosmosu, czy dostrzegasz ta sama strukture atomow oddzialowujacych nawzajem na siebie..?
Swiadomosc nie musi byc tylko taka jaka my znamy z autopcji, doswiadczajac jej codziennie... Tak sobie rozwazam..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 maja 2015 15:59
ja strasznie znów chcę chodzić na jogę, bo te medytacje, pomimo, że na tych darmowych zajęciach byly takie trochę "od d... strony", to pomagały mi trochę panować nad nerwami... tylko KIEDY ja mam chodzić na tą jogę  😵


zrób sobie medytacje w domu, są nagrania z jogą nidrą.
sanna A swiadome zaproszenie duszy podczas aktu milosci i kontakt na poziomie duszy jeszcze w zarodku..hoho.. Polecam! 😉


Jak szczesliwym czlowiekiem bedzie Wasze dziecko! Do tej pory powtarzalam sobie, ze ja nie chce, nigdy, przenigdy juz tu wrocic, ale jak to przeczytalam, to zmienilam zdanie, moge tu wrocic, ale tylko jako dziecko takiej wlasnie pary, na tak wysokim poziomie rozwoju duchowego.  :kwiatek:
sanna Moze bedzie, moze nie bedzie. Jeszcze nie wiemy, co sobie ta mala istotka zaplanowala na to wcielenie. Pamietaj, ze Ziemia jest miejscem wyjatkowym. Niektore rzeczy da sie przerobic tylko tu (np. dualizm, iluzja), a tylko ciagly rozwoj jest prawdziwym celem wszystkich dusz. Wiec.. nie mow nigdy nie mow nigdy! Pamietaj, ze do-jak to nazwalas- wysoko rozwinietych par przychodza istoty czesto bardzo niedostosowane i trudne, a celem rodzicow jest pokazanie takiej osobie, jak poslugiwac sie materia. Mam nadzieje,ze nie bedzie tak zle  😎
Pandurska, ale z cala pewnoscia dziecko bedzie mialo szczesliwe, bezpieczne dziecinstwo, bedzie mialo dobre wzorce do nasladowania, z pewnoscia unknie traumy ktora jest udzialem wielu, wielu dzieci jako ze wiele z nich pochodzi z rodzin dyskunkcyjnych, nawet nawet na 1 i 2 rzut oka wydaja sie byc ok. To jest ogromny kapital. Z reszta czytalas pewnie, z jakimi problemami - wzorcami my sie tu dzielilismy. A Twoje dziecko bedzie wolne od tego, wiec jesli nawet zaplanuje, ze bedzie niedostosowane, to , prawde mowiac, ja nie bardzo widze, jak to by moglo sie mu udac realizowac  a juz na pewno nie bedzie to proces dlugoterminowy. A co bedzie milo do przepracowania, to -jestem pewna - pod Waszym okiem, z takim kapitalem z jakim wejdzie w swiat doroslych, zrealizuje wszystko.  :kwiatek:
sanna a choćby może zdecydować, że urodzi się rude i zezowate, a kilka innych dusz urodzi się w podobnym czasie jako jego koledzy ze szkoły, których zadaniem będzie BARDZO utrudnić mu pierwsze -naście lat życia. A rodzice nie będą w stanie zlikwidować skutków psychicznych czegoś takiego.
Albo będzie to jakaś dusza związana z którymś z rodziców potężnym związkiem karmicznym do przepracowania.
Oczywiście bynajmniej tego nie życzę i równie dobrze może mieć właśnie takie pomyślne życie, jak napisałaś 🙂 ale dusze wiedzą, jak sobie ustawić okoliczności życia tak, by stało się to, co się stać powinno.
Mam nadzieje, ze nie bedzie tak zle.. Swoja droga, nie rozumiem jednego, dusza ustala, ze cos tam na siebie wezmie ale dlaczego inne dusze zgadzaja sie aby byc po prostu podlymi - w ramach pomocy ale jednak. Dla mnie to nakrecanie sprezyny okrucienstwa, ciemnoty, podlosci. To imo do niczego dobrego nie prowadzi.. Nie ogarniam tego..  🙄 😉
czy, nie byloby lepiej, aby obeszlo sie od umawiania sie, cze ktos bedzie czyims 'katem'? Zycie potrafi byc na tyle trudne, skomplikowane, ze i bez czyjejs pomocnej podlosci mozemy miec schodow ile nam dusza zapragnie, nie potrzebujemy w swoje lekcje wciagac dodatkowo innych aby nam to zlo czynili. W ten sposob bedziemuy sie krecic w bebnie zla do konca swiata..
edit tak sobie mysle, cala dygoczac - jesli spotkam Tam osobe ktora wyrzadzila mi naprawde podlosc, podlosc ktora odbila sie na moim zdrowiu, dala w kosc moim bliskim to ja chyba nie chce spotkac Tam tej sosoby calej w usmiechach na moj widok i zadowolonej ze tak dobrze wykonala zadanie, ze dala mi tak popalic, ze nie moglam sie pozbierac dlugie miesiace.
sanna wiesz, myślę, że to nie do końca tak, jak się wydaje. Operując przykładem z własnego życia - spotkałam człowieka, który wyrządził mi naprawdę dużą krzywdę. Z całą pewnością po tej drugiej stronie obydwoje wiedzieliśmy, że się spotkamy i że tak się to właśnie potoczy. Wydawałoby się, że on właśnie "zgodził się być podły". Tylko że z obecnej perspektywy - mnie to było bardzo potrzebne, bez niego i tego, co zrobił, nie byłabym dziś tu, gdzie jestem, na tej drodze, na jakiej powinnam być, zatem mimo że mnie skrzywdził, to jednocześnie oddał mi wielką przysługę. Zaś on? Nie wiem, co się z nim teraz dzieje, ale mam nadzieję, że dlatego przyjął tę rolę, że tutaj na ziemi przemyślał to, co zrobił, i że jemu też to pomogło na drodze własnego rozwoju. Tym samym wychodziłoby na to, że ja zgadzając się na rolę skrzywdzonej oddałam przysługę jemu.
Tak to przynajmniej widzę.
busch   Mad god's blessing.
21 maja 2015 18:29
Nestor, gwoli ścisłości:

-w kwestii globalnego ocieplenia: przytłaczająca większość naukowców zajmujących się meteorologią jest zdania, że korelacja między gazami cieplarnianymi, a podniesieniem temperatury ISTNIEJE. Jest kilka osób przeciwnych, które zdobyły ostatnio ogromny rozgłos, przewyższający ich liczebność oraz skalę ich badań. Przyczyna tego jest jasna - ograniczanie gazów cieplarnianych dławi przemysł, więc istnieje nie tylko lobby ekologów, lecz także lobby ludzi zainteresowanych NIEobniżaniem gazów cieplarnianych.
Nie kwestionuje się tego, że generalnie średnie temperatury na Ziemi zmieniają się w czasie, poza tym jesteśmy w trakcie bardzo długiego okresu interglacjalnego i jest jasne, że w relatywnie krótkim czasie przyjdzie następna epoka lodowcowa. Problem polega na tym "relatywnie", które może w skali kosmicznej oznaczać jeszcze 1000 lat albo więcej. Dla człowieka to wcale nie jest krótko 😉.

Średniowieczne optimum klimatyczne jest tematem wśród historyków kontrowersyjnym, generalnie kwestionuje się źródła, zresztą słusznie, wystarczy poszukać w Wincentym Kadłubku "prawdy historycznej", by stać się podejrzliwym wobec tego, że gdzieś tam jakieś źródło doniosło że "było ciepło". Nawet ten artykuł na wikipedii pisze o tych wątpliwościach.

Nie doceniasz też małych sił działających przez długi czas i kumulujących się. To trochę jak z tą kroplą, która drąży skałę - jest to żałośnie mała siła jeśli na nią spojrzeć bez odpowiedniej perspektywy, ale przez odpowiednio długi czas, odpowiednio dużo kropel jest w stanie zrobić ogromną różnicę. Podobnie jest z gazami cieplarnianymi. Można to porównać z freonami i dziurą ozonową. Jak jakieś durne areozole mogą zrobić dziurę w czymś tak ogromnym jak atmosfera? Ano mogą, jest to fakt zaakceptowany przez naukę. Z gazami cieplarnianymi jest jeszcze gorzej, bo o ile freony mają jakieś sensowne zamienniki, to odnawialne źródła energii mają mnóstwo wad i nadal w wielu przypadkach są po prostu nieefektywne. Żeby użyć Twojego porównania, to zanieczyszczanie atmosfery bardziej przypomina sytuację rzeki Ganges, w której ląduje wszystko, bo przecież to rzeka, więc każdego trupa, krowi placek czy inne nieczystości zabierze ze sobą i po problemie 😉
Murat-Gazon, zgadzam sie o tyle, ze sa byc moze sa sytuacje, gdzie mozna sie czegos tam z tego wszystkiego nauczyc. Byc moze. Ale imo zazwyczaj jest to jednak - imo- podlosc w czystym wydaniu - i czesto -gesto nie przynosi ona zadnej pozytywnej nauki, tylko niesie za soba gorycz, strach, niepewnosc i raz jeszcze strach. Przeciez nie o to chodzi. No i podazajac takim tokiem myslenia, ze ludzie wyswiadczajac nam podlosc wyswiadczaja nam tym samym przysluge co do czego umowilismy sie jeszcze jako dusze niewcielone, to mozna odrwocic kota ogonem i stwierdzic, te wszystki ofiary podlosci, nie chce tu teraz wymieniac calej listy, wiadomo o co chodzi - nie sa wlasciwie ofiarami a oprawcy -oprawcami. To dawaloby przyzwolenie na bycie podlym na wskros w imie pomagania innym w rozwoju, swiat bylby nie do wytrzymania gdybysmy tak uwazali i dali na to przyzwolenie. To byloby pieklo na ziemii. edit to byloby zalegalizowane, permanentne pieklo, bo byly/wciaz sa miejsca i wydarzenia w historii gdzie bylo/wciaz jest pieklo.
Moze o tyle mi trudno zgodzic sie z ta teoria, jako ze w moim sytemie wartosci nie ma miejsca na podlosc, okrucienstwo i tym podobne. Na wkurzenie sie - tak, na wybuch emocji -rowniez- jeszcze nie potrafie okielznac obu. Ale podlosc, okrucienstwo  - nie!
sanna owszem, czasem w tym wszystkim kryje się coś więcej, tyle że wtedy po prostu to wiesz. Ale owszem, często jest to po prostu efekt tego, że ludzie błądzą, mylą się, podejmują złe decyzje, nie widzą prawdy, wybierają drogi łatwe, a nie dobre i słuszne - i wyrządzają zło. Tyle że oni będą się z tego zła musieli rozliczyć, bo zbierają sobie na przyszłe życie efekty tego, co robią, zaś ci, którzy są tutaj, muszą na to jakoś zareagować - i to też zaprocentuje w przyszłym życiu. Bo jak widzisz, że ktoś męczy kota, to możesz tego kogoś rąbnąć sztachetą w głowę, że się nogami nakryje, po czym iść sobie do domu nie przejmując się, co się z nim stanie, a możesz odebrać mu tego kota i zabrać ze sobą do domu na resztę życia. Umownie oczywiście - chodzi mi o to, że stykając się ze złem, można odpowiedzieć złem albo dobrem, i to ma znaczenie.
A przez gorycz, strach i niepewność można przejść i wyjść z tego silniejszym psychicznie i emocjonalnie.
Poza tym nie ma sytuacji, z których nie można się czegoś nauczyć. Czasem tylko człowiek jako istota niedoskonała nie widzi lub nie rozumie nauki.
Murat - Gazon teraz rozumiem i zgadzam sie  :kwiatek:
Oprocz jednego. Chodzi o ten doswiadczany strach, gorycz, niepewnosc. Moim zdaniem nie jest prawda, ze co nas nie zabije, wzmocni nas. Te niedobre emocje jak wlasnie strach, niepewnosc, gorycz przezywane bardzo intensywnie lub trwajace za dlugi dla nas czas - niszcza nas i bardzo dlugo trwa - o ile w ogole sie uda - wychodzenie z traumy po czyms takim. Stach, gorycz sa moze wskazane w malych dawkach aby nam nie pozwolic wpasc w zachwyt nad soba i nieuwaznosc wzgledem innych. Ale na dluzsza mete sa maksymalnie destrukcyjne. Poszukaj co sie dzieje z psychika ludzi (rowniez zwiarzat) po traumatycznych przejsciach - czyli gdy doswiadczali oni starchu, goryczy, niepewnosci. Cierpienia.
edit byc moze ja nie rozumiem. Najprawdopodobniej ludzie mocno rozwinieci duchowo sa w stanie przekuc kazde cierpienie na jakas watrosc. Najprwadopodobniej. Ja tu pisze w imieniu tych malutkich, nie rozumiejacych, nie pragnacych cierpienia, nie chcacych ogladac cirpiacych tych ktorych kochaja. Wiec pewnie to jest powodem, moich protestow wobec teego co Ty piszesz. Ale, no, nie potrafie sie skupic, i wyobrazic sobie, ze cierpi ktos kogo kocham a ja stoje nad tym spokojnie, bo to dla dobra jego duszy.. Jest we mnie bunt na to. Nic nie moge na to poradzic...
sanna nie muszę sobie szukać, wiem, co się dzieje. Też mam trochę przejść za sobą, ale dałam sobie radę. To nie jest tak, że "wyjść z tego" znaczy "żyć tak, jakby to nigdy cię nie spotkało", ale raczej "żyć tak, by to, co się stało, nie mogło uniemożliwić ci cieszenia się tym, co dopiero stanie się w przyszłości". Nie mówię, że to łatwe, ani że robi się to tak hop-siup, ale jest to realne. I wtedy właśnie można wyciągać z takich doświadczeń wnioski i uczyć się, a więc wracamy do sedna - cokolwiek nas spotyka, ma sens. Nawet sama droga do tego, by sobie poradzić, jest nauką.

Nie sądzę, żeby chodziło o to, by stać spokojnie, jak cierpi ktoś, kogo kochamy. Naszym obowiązkiem jest mu pomóc, jeśli możemy, to zrobić coś, by nie cierpiał, a jeśli nie możemy, to ofiarować mu wsparcie, by w tym cierpieniu nie był sam. "Zło dobrem zwyciężaj"  😉
Murat - Gazon, czyli wiesz o czym ja mowie.. Ja tez przebylam dluga droge aby sobie poradzic. I poradzilam sobie. Ale ja jestem stosunkowo silna i dosc zdeterminowana gdy czegos chce. Ale jak ma sobie poradzic ktos slaby - a takich ludzi jest naprawde duzo? Albo dziecko? Albo zwierze?
Mam nadzieje, ze nie masz mi za zle, ze tak upieram sie przy swoim, wytaczam kontrargumenty  :kwiatek: Ale to mnie meczy i na ten moment nie wyobrazam sobie abym zgodzila sie, ze cierpienia zawsze ma sens. czasami tak, ale czasami to po prostu bezsensowne cierpienie do ktorego nie powinno sie dopuscic :-/
edit literki
sanna oczywiście, że nie mam Ci za złe - szukasz, więc wątpisz i zadajesz pytania. Ja też cały czas je zadaję, nie mam monopolu na wiedzę i wiem naprawdę mało jeszcze. Długa droga nadal przede mną. Też w wielu rzeczach nie widzę sensu, ale powtarzam sobie, że nie widzę go ja-człowiek, z ziemskiej perspektywy, ale to nie znaczy, że go nie ma, bo on jest zawsze i we wszystkim. Umiejętność przyjęcia niepoznawalnego i pokora wobec losu, którego nie umiemy odczytać, to też lekcja do przejścia. Staram się tę lekcję odrobić prawidłowo.
Tu tez mam problem...  😉
Jesli mamy byc pokorni wobec losu to brzmi jakbysmy mieli z gory zaplanowane  totalnie wszystko, jakby nie bylo mniejsca na nasza wole, na nasze dzialania zmierzajace aby cos znmienic, aby zyc tak jak tego pragniemy - nawet kosztem jakiejs tam lekcji - jestesmy tylko ludzmi, ze wszystkimi naszymi potrzebami.  Dla mnie jest konflikt- Plan zyci czy tez los a kontra  wolna wola. Bo wychodzi na to, ze rodzimy sie po to aby w bolu, pokornie przejsc przez to zycie nie kreujac go, poddajac sie ulegle wszystkiemu co nas spotyka. Jak owce.  bbrr az mnie ciarki przeszly na sama mysl o tym.  Czyzbym miala dusze buntownika..?  👀
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
21 maja 2015 19:42
[quote author=Kaprioleczka link=topic=77922.msg2361748#msg2361748 date=1432202549]
ja strasznie znów chcę chodzić na jogę, bo te medytacje, pomimo, że na tych darmowych zajęciach byly takie trochę "od d... strony", to pomagały mi trochę panować nad nerwami... tylko KIEDY ja mam chodzić na tą jogę  😵


zrób sobie medytacje w domu, są nagrania z jogą nidrą.
[/quote]

świetny pomysł! że też o tym nie pomyślałam, to mogę nawet w środku nocy robić  😅
dzięki  :kwiatek:
sanna mam na myśli pokorę raczej w sensie "to, że czegoś nie rozumiem, nie znaczy, że nie ma sensu" niż w sensie skakania na ślepo w przepaść, bo się droga skończyła  😉
Mnie osobiście, na bazie własnych doświadczeń, wydaje się, że ów założony wcześniej Plan Życia jest najlepszym, co może nas spotkać, choć wcale to nie znaczy, że on jest najłatwiejszą i najprostszą drogą, jaką możemy wybrać. Po to właśnie jest ta wolna wola, by można było wybierać i decydować samodzielnie. Można się trzymać Planu, można pójść całkowicie w inną stronę. Można wziąć życie w swoje ręce i świadomie je kreować, można być chorągiewką na wietrze i tam się zwracać, gdzie wiatr zawieje. Ale wydaje mi się, że prawdziwa mądrość i pokora jednocześnie polegają na tym, by wiedzieć, co i kiedy należy wziąć w swoje ręce, a wobec czego należy okazać cierpliwość i pozwolić, by się działo. Bo w życiu jest według mnie równie dużo momentów, w których trzeba działać, jak i tych, które trzeba jedynie przyjąć i zrozumieć.

edit. Poniekąd w temacie.
Murat-Gazon, ach, zeby to bylo takie oczywiste,  ludzie uczynili nawet modlitwe z tego, nie chce mi sie stukac, wiec copy-paste :
„Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę, daj mi cierpliwość,abym zniósł to czego zmienić nie mogę i daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.” – Fredrich Christoph Oetinger - sama przywoluja ja czestokroc...
Tekst z obrazka madry, oby to bylo przekonaniu ogolu..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się