Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

ale taki z Ciebie katolik ze jak nie masz czasu to dziecku klapsa dasz i nie ma tragedii? 🙂

Lotnaa u nas super dziala wprowadzanie zabawy w takich sytuacjach, Radek na to wpadl. Trzeba np cos pozbierac to np zaczynamy od czegos o jakims kolorze albo "kto pierwszy" i inne takie 🙂
Konia też szarpnę, jak nie widzę innego wyjścia. Chociaż bacika to nie brałem do ręki od jakichś... dziesięciu lat?
nerechta, no nie, słodycze to tylko przykład w dyskusji, chodziło mi o to, ze one akurat są w zasięgu, tak samo jest siostra czy ty która można uderzyć, but którego nie chce się założyć choć jesteśmy spóźnieni itd itd. Ze mimo wszystko przecież dochodzi do konfrontacji bo nie możesz w nieskończoność czynić środowiska bezkonfliktowym, a może możesz? Tylko czy gdyby ktoś tak kombinował to czy dawałby dziecku poznać swoje granice? Co jak jest konfrontacja i dziecko przekracza twoje czy innych granice i nie działają ani tłumaczenia ani naturalne konsekwencje. Nie miewasz z Iga takich sytuacji, ona zawsze uznaje twój autorytet?

O znowu dyskusja o klapsach która znowu do niczego nie doprowadzi. Może jakiś mniej kontrowersyjny przykład na przemoc, np dziecko nie pozwala sobie zrobić pilnego zabiegu medycznego, przytrzymać czy puścić? 😉
jasne ze mamy takie sytuacje i nie da sie zawsze unikac konfliktow, tak jak piszesz to tez byloby nienaturalne i zwyczajnie niemozliwe. Bardziej mi chodzi o takie sytuacje jak rozwojowe zachowania dziecka czyli np powtarzanie czynnosci, ktora nam sie nie podoba ale za ktora ze strony dziecka jest chec eksploracji a nie zrobienie krzywdy czy na zlosc. Czasem jesli powiesz cos w stylu "jak jeszcze raz zrobisz x, to..." - no i co dziecko zrobi? Bardzo czesto powtorzy zachowanie wiec jest to sytuacja ktorej mozemy uniknac bo sie takiego zachowania spodziewamy.

Wiesz co, szczerze mowiac jesli Iga przekracza moje granice to jej o tym mowie i zazwyczaj to wystarczy. Czasem jak prosze ja o cos kilka razy, dajmy na to pojscie do lazienki zeby sie umyc, i dalej spotykam opor (dziecko potrzebuje chwili zeby z jednej czynnosci przeskoczyc na druga wiec nie oczekuje ze zareaguje w sekunde) to podchodze do niej i zdecydowanie powtarzam czego oczekuje, czasem mowie ze licze do 5, jesli to nie dziala to ja biore na rece i ide do lazienki. To nie jest tak ze nie stawiam granic i nie egzekwuje oczekiwan. Nie da sie uniknac starc, placzu itd, kurde no, po prostu chodzi o to zeby nie manipulowac dzieckiem 🙂 Nie wiem, moze latwo mi postepowac w ten sposob bo mam wspolpracujace dziecko - a moze jest taka wspolpracujaca bo stosuje taki model "wychowania"?
Ale naprawde u kazdego bywaja rozne sytuacje, sa sytuacje konfliktowe, problemy ktore wymagaja dluzszej pracy. Ale mozna i trzeba stawiac granice. I mozna bez przemocy psychicznej czy fizycznej. Nie wiem jak odczarowac ta metode, naprawde 🙂
To skoro wypłynął taki temat to mam pytanie. Od kilku dni Lilka robiła totalną głupawkę przy usypianiu. Podkładała się po czym zaraz wstawała, skakała w łóżku, zrywała cotton ballsy, baldachim wciągała do łóżka itp itd. Ja/mąż z uporem maniaka siedzieliśmy z włączona suszarka ( bo tak lubi zasypiać) i tylko „nie wstajemy”, „pora spać”, „połóż się, zamknij oczka” itp itd, a ta mała zaraza od nowa. Trwało to 1-1,5-2h.... Przedwczoraj znowu, po godzinie już mo nerwy puściły na to z jaką ona to premedytacją robi. Powiedziałam że jeśli jeszcze raz wstanie to wyjdę i będzie zasypiać sama...No i wstała, a ja zabrałam moją suszarkę i wyszłam. Od wygłupów przeszło do płaczów, po 10min zasnęła. Czułam się jak najgorsza matka ever. Wczoraj mąż ją uśpił w pół godziny. No i co robić w takich sytuacjach...ja nie wiem czy ona to zrozumiała czy nie 🙄
Moja babcia zwykła mawiać: co wyryczysz - to nie wy..czysz. Naprawdę uważacie, że 10 minut płaczu sprawi, że dziecko stanie się psychopatą..? Moim zdaniem to raczej uleganie i NIE wyjście oraz NIE pozostawienie go samemu sobie - jest działaniem szkodliwym. Kształci się w ten sposób małego manipulanta.
Moja babcia zwykła mawiać: co wyryczysz - to nie wy..czysz. Naprawdę uważacie, że 10 minut płaczu sprawi, że dziecko stanie się psychopatą..? Moim zdaniem to raczej uleganie i NIE wyjście oraz NIE pozostawienie go samemu sobie - jest działaniem szkodliwym. Kształci się w ten sposób małego manipulanta.

A ja myślę, że nie ma się co bać. U naszej dwójki nigdy nie ignorowaliśmy płaczu, nie zostawialiśmy do wypłakania itp, a nie nauczyły się nim manipulować. Starsza manipuluje czasem ale innymi metodami i raczej bezskutecznie 😉 Płacze rzadko i tzn, że ma naprawdę WIELKI problem.

nerechta, to trochę taka mitologia, że kary nie działają. Działają tylko na innych dystansach i w inny sposób, np tak, że jak chcesz wyjść to wychodzisz, czyli tu i teraz. Pozwalają, że tak powiem, przeżyć do jutra. I nie, Jagoda nie powtarza zachowania bo wie, że kara za to zachowanie jest nieunikniona. Oczywiście mają kupę wad, kara niczego nie uczy. Dla nas stosowanie kar, to było przejście z rodziny, która całą siłę i czas poświęca (bezskutecznie) dziecku A, na rodzinę, która może zaopiekować się też osobami B,C i D. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie dałoby się u nas bez karania (brakuje mi pewnie jakichś kompetencji) ale, że nie jest to takie czarno-białe. No ogólnie jestem teraz na zakręcie. Co do Anieli to ona trochę mi przypomina twoją Igę, czy Sarę Dzionki, i tu mi umiejętności zwykle starcza ale co to za filozofia, jak to dziecko czyta nawet z mowy ciała i lubi współdziałać? 😉 Już kiedyś miałam zreszta tutaj taką refleksję, że jakby mnie oceniać na ulicy po dzieciach, to jako matka Anieli mogę uchodzić za wzór cnót rodzicielskich, a jako matka Jagody to dużo gorzej 😉
Jkobus wolę "małego manipulanta" niż dorosłego idiote. Czy Ty czytasz to co piszesz? Czy rozumiesz o czym tu się pisze? Ja mam cichą nadzieję, że ta Pani z kursu z "maślanymi oczami" to jednak miała oczy przerażone jak słyszała Twoje złote myśli.


Dzionka, no właśnie mnie ciekawi twoje zdanie, jako profesjonalisty, czyli osoby która obraca się też pewnie w kręgu osób innych od siebie. Co jakby było dziecko, które nie respektuje twoich granic, które nie rozumie mimo, że tłumaczysz jako psycholog profesjonalnie. Takie dziecko, które reaguje jednak inaczej niż dzieci w Blisko.



A możesz podać jakiś przykład? Nie chcę teoretyzować.

Przeczytałam trochę na szybko. Co do tych współpracujących dzieci - wydaje mi sie, że sposób podejścia do dziecka odgrywa ogromną rolę. Widzę to świetnie po jednym chłopcu u nas w Blisko. Do tej pory rodzice na niego pokrzykiwali, straszyli karami, próbowali różnych szantażyków typu jak nie przestnaniesz to... jak zjesz to... - nic "strasznego", ale no... metody bardziej w stronę urobienia go i sprawienia żeby się słuchał niż żeby zrozumiał. I ten chłopiec notorycznie robił wokół siebie mnóstwo hałasu - rzucał rzeczami, walił o siebie kubkami, stukał sztućcami z całej pary o blat itd. I w czasie adaptacji widziałam jak mama na niego krzyczy non stop żeby przestał i straszy, że wrócą do domu, że to że tamto. Odkąd jest u nas w takich sytuacjach łagodnie pokazujemy mu, co jego zachowanie robi innym dzieciom - że Sara płacze, że Jagienka zatyka uszy, że Ula uciekła, itd. I nie dość, że przestał robić 90% tego hałasu, który robił, to stopuje inne dzieci i mówi: nie hałasuj, Sara się boi hałasu!  😍 Wystarczyło, że potraktowaliśmy go jak członka stada, który ma wpływ na innych. Zostały mu tylko zachowania wynikające z przebodźcowania i z tym pracujemy inaczej - najcześćiej wychodząc na dwór, gdy nadchodzi godzina zero 😉
bobek nikt absolutnie nie twierdzi ze kary nie dzialaja, dobrze wiemy ze dzialaja 🙂 Tylko one budza w dziecku poczucie krzywdy, odrzucenia, niewaznosci, niepewnosci siebie. Nie zawsze to sa dramaty rozgrywane "tu i teraz", ale wszystko sie w dziecku kumuluje i wyrastaja z tego ludzie z mniejszymi czy wiekszymi problemami w zaleznosci od natezenia i "sily" tych kar. Nie trzeba wcale miec traumatycznego dziecinstwa zeby miec niskie poczucie wlasnej wartosci np. Mozna byc zupelnie "normalna" osoba, ale kazdy ma jakies deficyty na jakims polu.

Wierze ze staraliscie sie jak mogliscie i wybraliscie taka droge, zeby poprawic funkcjonowanie calej rodziny - moze daloby sie ten problem rozwiazac inaczej, moze nie. Jasne, ze nic nie jest czarno-biale, jestesmy tylko ludzmi i naprawde rozumiem Twoje rozterki i dzialania. Ja sie czasem wkurzam, podniose glos, powiem czy zrobie cos czego zaluje. Jestesmy tylko ludzmi i nie ma co sie za to biczowac! Jesli doszlismy do momentu w ktorym stwierdzamy ze nie ma innego wyjscia to po prostu podejmujemy dzialania i juz. Wazne po prostu jest to, zeby byc przy dziecku i dawac mu poczucie bezpieczenstwa i akceptacji.
Mozesz zobrazowac jakas sytuacje i co wtedy robicie? Jak te kary wygladaja i co sie potem dzieje?

Wiesz, co to za filozofia - no jest to jakas filozofia, bo trzeba mocno pracowac nad soba (nawet nie wiesz jakim bylam nerwusem i jak szybko dostawalam szalu, szczegolnie przy problemach okolosennych  😜 ) i z dzieckiem tez trzeba wypracowac pewne rzeczy, to nie jest tak ze wszystko dzieje sie od poczatku idealnie. I nigdy tez idealnie nie bedzie. To tez trzeba wziasc na klate i sie z tym zwyczajnie pogodzic, duzo napiecia wtedy odchodzi.

jkobus to pokazuje jak bardzo malo wiesz o psychologii dziecka. To co piszesz jest dla mnie nie do przyjecia wiec po prostu nie bede tego komentowac.

krysiex problemy okolospaniowe sa dla mnie do tej pory najbardziej "traumatycznym" elementem macierzynstwa i szczerze mowiac ciagle czuje sie wobec nich bezsilna i budza we mnie ogromne emocje. To jest pewien etap przez ktory przechodza chyba wszystkie dzieci, czasem sie powtarza (niedawno tez mielismy taki okres, ze Iga wolala co chwile i zasypianie trwalo 1,5h) i mi osobiscie trudno sie wyciszyc w tych sytuacjach. Nie mam wiec pojecia co Ci poradzic...




Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 grudnia 2018 20:35
jkobus, może sobie odpowiedz na pytanie, czy wolisz mieć dziecko posłuszne, czy szczęśliwe. Wolę chyba nie wiedzieć  🙄

nerechta, próbujemy, ze słabym skutkiem 🤣 Często słyszę, że ona "nie umie" (a umie bardzo dużo) 🤣 . Albo, że sprzątać ma "mama", i ucieka z pokoju. No gdzież ta jej wewnętrzna motywacja, do cholery?  😉

krysiex, ile Lilka teraz ma? Kurcze, jak nerechta pisze, rzeczy związane ze spaniem są ciężkie. Bo tu też wypadałoby postawić twarde granice, a jednocześnie płacz dziecka wieczorem czy w nocy, kiedy jest samo w "ciemnym" pokoju to jakiś inny wymiar. U nas to jakoś koślawo idzie, bo to Hania decyduje, czy tata musi zasnąć koło niej, czy może wyjść. Niemal 3 lata i zero przewidywalności w tej kwestii  🤔
desire   Druhu nieoceniony...
07 grudnia 2018 21:44
Dziewczyny, ciekawa jestem tego braku kar i nagród, w dorosłym życiu przecież są kary i nagrody np. w pracy 😉
w sumie to chyba całe dorosłe życie sie na tym opiera..  🙁
Lotnaa 1 rok i 5 miechów. Do niedawna szło szybko i sprawnie. Któreś z nas z nią siedziało, wiuwało suszarką i trzymało za stopę. 15min i było po dziecku. Od jakiegoś tygodnia tak jej odwaliło z tym zasypianiem. Jak już zaśnie to śpi do 5-6, potem się budzi i zabieram ją do nas jeszcze do 7. Nawet jak się w nocy obudzi to sama zasypia momentalnie. Ja mogę z nią siedzieć, trzymać za tą nogę, ale jak mi zaraza wstaje, patrzy z tymi chochlikami w oczach to mnie coś trafia. W dzień w takich sytuacjach gdzie "próbuje" i "bada granice" sytuacja jest prosta - walnęła psa cymbałkiem? "nie wolno nikogo bić! jeszcze raz uderzysz psa to ci to zabiorę", walnęła drugi raz - to zabieram. Wywala makaron z talerza? ostrzegam i potem zabieram talerz. A tu kurcze jakoś nie wiem i mam mega zgrzyt wychodząc z pokoju  🙁
desire, Twoja praca i życie zależą od tego, jak je sobie urządzisz 🙂 Można tak zarządzać swoim środowiskiem, żeby się raz a dobrze z takich układów wypisać. Ja tak się staram żyć i takiego życia chcę dla moich dziewczyn.

krysiex213, a może jej po prostu łatwiej zasypiać samej? Sara z nami dostaje pier**ca, czytamy z nią, siedzimy, ale musimy wyjsć żeby zasnęła. Może Lilce też tak będzie łatwiej, jak ustalicie jakiś rytuał?

dea   primum non nocere
07 grudnia 2018 23:11
desire może i są, ale niekoniecznie muszą działać jako motywacja. Np. ja pracuję i angażuje się w zadania, bo lubię te fuchę, nie dlatego, że się boję dywanika u szefa albo chcę dostać order z ziemniaka na apelu 🤣 Nadal utrzymuję, że nie trzeba "zachowywać spójności", jak ktoś będzie miał tę wewnętrzną motywację, to sam zachowa odpowiedni tor i np kar uniknie, a nagrody fajnie, że są, ale nic nie zmieniają. Zresztą czytałam gdzieś jakieś badania, że tylko na bardzo podstawowym poziomie można zmotywować pracownika wysokością pensji, później już ważniejsze są inne czynniki (satysfakcja z pracy, dobra atmosfera itp).
Ja byłam wychowywana bez kar i nagród. Nie miałam szlabanów, nie dostawałam słodyczy za sprzątnięcie czy pieniędzy za wyniesienie śmieci 😉 Po prostu to się tak nazywa teraz, a stosowane było od wielu lat przez wielu rodziców.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
08 grudnia 2018 07:01
Ja byłam wychowywana pasem/kapciem/ścierka i czym tam jeszcze w ręce wpadło. Bardzo uważnie Was czytam bo sama nie chce być taką matką jak moja a jednocześnie chcę być tym przewodnikiem dla dziecka. Podawajcie więcej przykładów różnych zachowań i sposobów ich rozwiązania. Tak przykładowo dziecko bije inne dziecko czy np te histerie w sklepach pt. "mamo ja to chce, musisz mi kupić" -nie raz widziałam takie sytuacje w marketach i raz dzieci rozumieją, że mama nie kupi a czasem kończy się to rykiem na cały sklep, tarzaniem po podłodze czy nawet agresją. Bardzo ciekawy temat się rozwinął, super się Was czyta.
Ja mam bardzo liberalnych rodziców.
Od malutkiego szanowali mnie jako niezależnego człowieka o własnej woli i decyzjach.
Na maxa wspierający, dający poczucie bezpieczeństwa.
Pokazujący świat a nie narzucający kierunek.
I szczerze powiedziawszy ile mnie pracy kosztowało (i ile jeszcze czeka), żeby odnaleźć się w realnym świecie, to tylko ja wiem.
Niestety nie są dla mnie wzorem rodzicielskim. Świat tak nie wygląda.
Rzeczywistość jest pełna krytyki, schematyczna, wymuszająca dopasowanie i systematyczność- często poświęcenie.
Potrzeba przynależności jest najbardziej pierwotną i najsilniejszą, i słusznie, to nasza potęga. A wszystkie te modne teraz teorie wspierają jednak nas jako jednostki.

Przez pewien czas też się zastanawiałam czy to aby nie jest po prostu wygodne.
Przy "narzucaniu" woli, kierunkowaniu ponosimy odpowiedzialność za efekty.
Drugie podejście jest mniej obciążające (ja ci zawsze pomogę, ale to twoje decyzje, twoja droga, twoje życie)
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
08 grudnia 2018 08:23
RaDag to chyba właśnie miała na myśli desire i mi się to też nasuwa. Świat dorosłych składa się z kar i nagród i czy dziecko nie zderzy się z tą okropną rzeczywistością. Ukradniesz coś - pójdziesz siedzieć, pobijesz kogoś to sędzia nie będzie tłumaczył "Proszę Pani tak nie wolno bo innym jest przykro i to boli jak Pani bije" tylko pójdziesz do kicia. Przekroczymy prędkość to dostajemy mandat, Policjant nie będzie tłumaczył "nie wolno jechać 100km/h w zabudowanym" tylko zabierze prawko.  No kurka jest tego trochę...
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 grudnia 2018 09:13
RaDag, bardzo ciekawe to co piszesz. A czy teraz z perspektywy czasu uważasz, że lepiej by było mieć te kary/nagrody? Czy może raczej Twoi rodzice weszli w jakiś nurt "bezstresowy" do bólu? A jak podchodzisz teraz do swoich dziewczynek?
Tak się zastanawiam, bo to chyba nie chodzi o to, żeby dziecko chronić przed światem i tworzyć mu jakiś sztuczny kokon, tylko pokazać, jak radzić sobie z emocjami przy sytuacjach, kiedy nie wszystko idzie po ich myśli. Może tej realności zabrakło?
Moi rodzice tez byli bardzo liberalni, u nas nie bylo ani kar ani nagrod, niemalze bez nakazow i zakazow. Dodatkowo bylam wrazliwym dzieckiem.
Z perspektywy czasu nie chcialabym zbyt duzo zmieniac w sposobie jak wychowywali mnie rodzice, tak samo wychowuje swoje dzieci. Nie podazam za zadnym trendem, tak jest dla mnie naruralnie.

Ale musze przyznac, ze lepiej odnajduje sie w plaskim skandynawskim spoleczenstwie niz w polskim hierachicznym.W Polsce znajdowalam sobie nisze, w ktorych sie obracalam (szkola  muzyczna, liceum plastyczne, wlasna firma itp)
RaDag, a tak się zastanawiam, czy to, o czym piszesz nie jest bardziej o niekonstruktywnym przywództwie w rodzinie? A nie o karach czy nagrodach? Takie mam wrażenie. Miałam swego czasu kilkoro pacjentów nastoletnich z takich rodzin, gdzie przywództwo wyglądało trochę tak, jak opisujesz, i to rzeczywiście były osoby ze sporymi problemami z odnalezieniem sie w świecie, to były trudności większe niż u "typowych" neurotycznych nastolatków, którzy mieli rodziców surowych, cisnących o naukę i tak dalej.

Dla mnie to są dwie osobne sprawy - czy rodzice w ogóle biora na siebie odpowiedzialność i właśnie to przywództwo mądrze sprawują - i tutaj mogą to robić zarówno używając kar/nagród i jak rezygnując z tego - czy też puszczają wolno dziecko, niech się uczy na błędach, my jesteśmy "przyjaciółmi" a nie rodzicami.

Dla mnie rola tego przewodnika dla moich dzieci jest bardzo ważna - to ja mam doświadczenie, ja znam przesłanki żeby coś zrobić tak a nie inaczej i się tym wszystkim z dziećmi dzielę. Czasem będą rozumiały i same decydowały, żeby pójść tam, gdzie im podpowiadam, czasem pójdą w odwrotną stronę i będę się z tym jakoś układała, a czasem nie pozwolę żeby poszły tam, gdzie chcą, szczególnie jak będą jeszcze bardzo młode. To są mega trudne wybory, dylematy rodzicielskie pierwszego ryzyka, no ale po to jesteśmy rodzicami, żeby jednak mądrze te dzieci w dorosłe życie wprowadzić a posłać na manowce w imię wolności czy... chęci oddania odpowiedzialności właśnie.
Tak na szybko, myśle, ze wychowanie bez kar i nagród, to kolejny trend na „jedyny właściwy sposób wychowania”. A czegoś takiego chyba nie ma chociażby dlatego, że rodzice mają różne kompetencje i usiłując się dopasować do danego trendu mogą np zatracić autentyczność i spójność, dziecię stracić grunt pod nogami. Dlatego chciałam dyskusji na temat, czy to metoda dla każdego dziecka ale może to powinna być przede wszystkim dyskusja czy dla każdego rodzica. Mam takie skojarzenie, ze to może być jak przejscie na zdrowa dietę ale w sytuacji kiedy znasz zasady tylko pobieżnie i nie masz możliwości się rozwijać wiec w efekcie kończysz na 3-ch zdrowych produktach i z niedoborami. Mnie osobiście zaczęło bardzo uwierać karanie i czuje, że powinnam to zmienić. Ale na etapie kiedy Jagoda miała 3-4 lata akurat mi to grało.
bobek, tak, zgadzam się z Tobą. Mi się takie świadome rodzicielstwo kojarzy trochę z czarną wodzą - lepiej żeby brali się za to tylko ci, co już dużo wiedzą, mają doświadczenie i pojęcie jak chcą się z tym "narzędziem" układać. Póki nie mają ochoty zgłębiać, pracować nad sobą i nad relacją z dzieckiem na nowy sposób, lepiej żeby naprawdę zabronili grać na kompie i poszli dalej, bo nikomu to więlkiej krzywdy nie zrobi, a sytuacja zostanie rozładowana i już.
Jak sobie myślę o moim dzieciństwie, to kary nie zrobiły mi za wiele. O wiele więcej nabruździły nagrody i efekty takiego wychowania czuję do dziś i nadal nie mogę się z nich jakoś wygrzebać w niektórych sytuacjach.
Pewne rzeczy zrobić po prostu trzeba - i koniec. Jeśli najszybsza droga do sukcesu wiedzie przez klapsa, to... No cóż? Pewnie że to porażka! Ale bywają porażki dużo gorsze od jednego klapsa - trzeba się tylko pilnować, żeby nie weszło to w zwyczaj... Jest na sali ktoś, kto nigdy w życiu nie użył bacika wobec konia..?

Diametralna różnica polega na tym, że ja nie chcę, żeby koń o czymkolwiek decydował. Chcę, żeby bez zastanowienia wykonywał polecenia, najpierw moje, potem także mniej doświadczonej osoby. Żeby był zewnątrzsterowny. Przez całe swoje życie. Nie chcę, żeby się usamodzielnił jak dorośnie.
A dziecko zewnątrzsterowne, wytresowane na posłuszne, wykonujące polecenia bez głębszej refleksji... możliwe, że równie chętnie posłucha namowy na zajaranie jointa za szkołą, lub nakręcenie seks filmu na grubej imprezie w akademiku.






Moja babcia zwykła mawiać: co wyryczysz - to nie wy..czysz. Naprawdę uważacie, że 10 minut płaczu sprawi, że dziecko stanie się psychopatą..? Moim zdaniem to raczej uleganie i NIE wyjście oraz NIE pozostawienie go samemu sobie - jest działaniem szkodliwym. Kształci się w ten sposób małego manipulanta.

10 minut płaczu sprawi, że dziecko stwierdzi, iż nie może na mnie liczyć. I będzie mniej inteligentne. Kortyzol zabija mózg. (Skrót myślowy)
Dla ciebie lepiej, łatwiejsze do tresury. Tak że ten... powodzenia i sukcesów. :kwiatek:

https://dziecisawazne.pl/dziecko-nie-manipuluje/

Z tego artykułu:

„Nie przytulaj przyjaciółki, gdy jej źle, bo ją przyzwyczaisz…”

„Twoje łzy mnie nie wzruszą. Jestem przekonany, że to czysta manipulacja”.

„Nie pozwalaj partnerowi podejmować decyzji, bo ci wejdzie na głowę”.

Czy rzeczywiście jest jakaś różnica? I tu człowiek, i tu człowiek, choć mały, a może – zwłaszcza mały.
Mi sie nie wydaje, zeby to byl trend "jedyny wlasciwy". Na pewno wlasciwy bedzie taki bez przemocy, bo przemoc ogolnie nie jest juz na szczescie akceptowana. A to, jak ktos bedzie wychowywal, tak jak piszecie, zalezy od kompetencji rodzica i tego czego sam chce od siebie i swojej relacji z dzieckiem, bliskimi i ogolnie swiatem zewnetrznym. Tutaj ma duzo drog do wyboru i zadna nigdy nie bedzie uniwersalna i "jedyna sluszna". Ba, kazda osobna sytuacja ma milion rozwiazan i musi pasowac do rodzica i dziecka.
Mi ta metoda akurat pasuje, widze efekty, rozwoj swojej rodziny. I nie mam tez nic do tego, jak inni rodzice radza sobie w swojej rodzinie (tak dlugo jak nie ma przemocy).

Tez na fejsie probowalam rozwinac dyskusje na temat wlasnie roli rodzicow w tym, jakie sa ich dzieci. Ile trudnosci bierze sie z rodzicow a nie z dzieci samych w sobie. Ile daloby w wychowywaniu inwestowanie w swoj wlasny rozwoj, refleksja nad soba, szukanie "lepszej" wersji siebie. Jak mowisz bobek bardzo wazna jest autentycznosc, nie chowanie swoich emocji czy kreowanie sztucznego modelu, dzieci glupie przeciez nie sa i latwo o dysonans nawet w sytuacjach kiedy jestesmy wk..ieni a udajemy oaze spokoju.
Jedno jest pewne - rodzicielstwo to cholernie trudna, ciezka praca i kazdy orze jak moze 🙂
Julie, wielki  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: dla Ciebie za to ze Ci się chciało i ze tak ładnie i prosto napisałaś.

Wiecie, ja myśle ze jesteśmy wszystkie grupą fajnych babek, i znaczną przewagą naszą w porównaniu ze swiatem sprzed x lat jest to ze się w ogóle zastanawiamy, mamy refleksje nad sobą, macierzyństwem, sposobem życia itd. Rozmawiamy o tym między sobą tutaj, ale tez w rodzinie, ogólnie ZALEŻY nam na tym, zeby relacje były klarowne i dobre dla każdego domownika. Myślę ze przy użyciu rozmowy, motywacji do tego zeby było dobrze plus miłości o wiele łatwiej wychodzi coś dobrego, niż coś złego 🙂
Julie Super to napisałaś :kwiatek:
Ten artykuł też fajny, odpowiada na pare pytań i wątpliwości, które tu padły, między innymi moje https://dziecisawazne.pl/wychowanie-bezstresowe-nie-istnieje/
Julie, dziękuję, że to napisałaś  :kwiatek:

W temacie kar - w świecie dorosłych są KONSEKWENCJE, które mają ścisły związek z czynami, są zrozumiałe.
Bo jak ja robiłam coś źle to raczej uciekałam przed paskiem - czyli bardziej uczyłam się jak nie zostać przyłapaną niż faktycznie działać tak, jak rodzice chcieli 😉 Nagminnie zostawałam za długo u koleżanki, a jak już się robiło późno, to tak bałam się wracać do domu, że zostawałam dłużej wymyślając wymówki, a jak już było bardzo późno to wracałam przerażona do domu, bo już nie było wyjścia i teraz loteria czy się uda czy nie 😉 Ale z tymi porami to generalnie czułam się pokrzywdzona i gdzieś tam wtedy to poczucie niesprawiedliwości długo we mnie siedziało i rzutowało na kontakty z rodzicami, bo generalnie brakowało komunikacji i było do pewnego wieku "tak ma być i już!".
Kary uczą strachu. Bo ja np. nie pamiętam ZA CO dostałam lanie w dzieciństwie, ale pamiętam dwa konkretne przypadki, jak dostałam w dupę - raz bardzo niewinnego klapsa, ale przy innych ludziach i bardzo dokładnie pamiętam tą złość i wstyd, a drugi raz takie porządne lanie - za co? Nie wiem. Pamiętam tylko, że było to przesadzone i nacechowane na wyżycie się. I było mi wstyd za mojego rodzica. I nie, nie uważam, że moi rodzice są tragiczni, miałam złe dzieciństwo, i nie jestem "normalnym" dorosłym 😁

I owszem, wychowanie bez paska jest czymś (mniej lub bardziej 😉) oczywistym w tych czasach, ale właśnie taka gimnastyka i elastyczność w mówieniu tych samych rzeczy INACZEJ/"przystępniej" to jest SZTUKA - tak w temacie tej dyskusji jak "zabraniać" słodyczy czy też je ograniczać 😉 Książka Adele Faber jest dla mnie mega odkrywcza w tym temacie i daje fajne propozycje - wiele z tych rzeczy nie przyszłyby mi same do głowy - ale taką komunikację trzeba ćwiczyć, bo dla mnie np. nie jest taka oczywista, a bardzo mi się podoba 😉
Bardzo ciekawa dyskusja. Tak ciekawa, że aż się odezwę.
Kilka rzeczy mnie uderzyło.

Czy ktokolwiek może myśleć, że poprzednie pokolenia nie snuły refleksji o życiu i nie chciały wychowywać dzieci jak najlepiej???
Jeśli obecne pokolenia ma jakąś przewagę, to łatwy dostęp do informacji, nawet czytać nie trzeba (a znaleźć właściwą, Mądrą książkę - ho, ho, to było wyzwanie) - są video blogi 😉

Czyli wychodzi na to, że jeśli kara jest zrozumiała, to już nie jest karą, tylko "konsekwencją"?
Wg mnie, zrozumiała czy nie, istoty sprawy to nie zmienia: grupa społeczna chce, żebyś postępował tak a tak, dla swojego lub wspólnego komfortu/dobra (użyć słowa  zależnie od poglądów).
Niekiedy, rzadko, dla Twojego komfortu/dobra. Jeśli tak postępujesz, spotyka cię nagroda - np. wypłata, stypendium za wyniki w nauce. Jeśli nie: mandacik, "żreć mlecz", opłata za powtórny egzamin...
No i nie ma opcji, żeby się z tego wymiksować. Jeść trzeba.
Prowadzisz własny biznes? W dużym stopniu "musisz" ("człowiek nic nie musi, tylko umrzeć, resztę wybiera"😉 postępować tak, żeby klienci byli zadowoleni. Inaczej "żreć mlecz".
Czyli postępować tak, jak sobie życzą klienci.
Jeść trzeba. Nie da się z tego wymiksować.

Jest różnica między brakiem przymusu a Wrażeniem baraku przymusu.
Wrażenie braku przymusu powstaje nie tylko wtedy, kiedy Naprawdę jest wolny wybór (a fakt, wiele osób jest wtedy zagubionych),
ale i wtedy, gdy na ten przymus istnieje nasza wewnętrzna zgoda, gdy rezultaty naszego działania są w zgodzie z naszymi Istotnymi potrzebami.
Jak łatwo się przekonać, że głową muru się nie przebije! Mówię o murze fizycznym, z cegieł np.
I że próby takowego postępowania są przykre i... nieopłacalne.
Nie ma się co dziwić wszelakim grupom społecznym, że namiętnie wykorzystują to zjawisko do sterowania postępowaniem członków grupy.
Ani nie ma co się łudzić, że można przeżyć życie bez sterowania. Co najwyżej można dbać o to, żeby płynąć w kierunku w miarę wybranym.

Co do koni. Naprawdę komuś chodzi o to, żeby koń był "zewnątrzsterowny"? To nie lepszy rower?
A ktoś zna jakiegoś konia "zewnatrzsterownego"?
Oczywiście, chodzi o zakres "zewnątrzsterowności", bo sterowaniu z zewnątrz podlega każdy z nas, na każdym etapie życia.
Jasne, można latać po mrozie w bikini, ale...

Natomiast da się wychwycić z tej rozmowy dwie bardzo ważne rzeczy: Granice. I - Poczucie Więzi.
Dopóki człowiek umie sensownie stawiać granice i dbać o poczucie więzi - dramatycznych błędów nie zrobi.
"Kochaj, i rób co chcesz", w rezultacie.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się