Kącik WEGE :-)

kolebka, podobny problem miałam z burgerami z bezmiesnego. Normalnie czuc włókna, które średnio mi "leżą" 😀
vanille z Bezmięsnego mam kebaba, więc mam nadzieję że zjem  😂
kolebka, kebab właśnie jem 😁 jest Ok. Gyros tez spoko
busch   Mad god's blessing.
24 lipca 2020 20:19
Z racji tego, że lubię testować nowe smaki, zamówiłam sobie: https://www.roslinnysklad.pl/product/Qurczak-teriyaki-200-g-s108434

I generalnie z połączeniu z warzywami i makaronem ryżowym wyszło mega spoko jedzenie, ale problem jest taki że te kawałki naprawdę bardzo przypominają fakturą mięso, a ja w sumie mięsa nie jem głównie przez konsystencję i te włókienka mięśniowe 😵  smakowo bardzo polecam!


A jak z wysyłką takiego produktu chłodniczego, wszystko było ok? Dotarł faktycznie chłodny z jakimiś cold packami? Ja tam lubię fakturę mięsa, a na tego qurczaka to od dawna się czaję  👀
Pytanie z serii głupich  🤣
Mamy tu na pewno Wegan - jak podchodzicie do produktów "Posiadają śladowe ilości mleka / jaj, itd."?
Zastanawia mnie jak na linii produkcyjnej suszonych owoców znajdują się jaja lub mleko, albo też w innych produktach co zawierają 99,9% jednego składnika.
Ktoś mi to logicznie wyjaśni?
Długo się przymierzałam do przejścia na weganizm, wreszcie "dorosłam" do tej decyzji, ale rozbrajają mnie takie informacje. Zastanawiam się czy takie produkty również wykluczyć z diety (chwilowo to robię, ale nie wiem jak długo będzie to zdroworozsądkowe).
busch   Mad god's blessing.
24 lipca 2020 22:31
Piaffallo, ja nie jestem 100% weganką, więc nie wiem na ile jesteś zainteresowana moim zdaniem ale uważam że trzeba sobie w pewnym momencie powiedzieć dość, żeby nie zwariować. I uważam że "śladowe ilości mleka" to jest ten moment, no chyba że jesteś silnie uczulona i boisz się wstrząsu anafilaktycznego.

Ja to widzę tak - planeta i zwierzęta znacznie bardziej zyskają na wielu ludziach ograniczających swój szkodliwy wpływ na tyle, na ile mogą, niż na jednym idealnym pustelniku. Jesteśmy otoczeni światem niewegańskim i na dłuższą metę uważam że uniknięcie 100% produktów odzwierzęcych jest po prostu niemożliwe. Czy nie będziesz jeść leków ratujących Twoje zdrowie lub życie bo mają otoczkę z laktozy? Co z ludźmi silnie uczulonymi na duże grupy wegańskich zastępników, czy mają umrzeć z niedożywienia? A ludzie z zaburzeniami odżywiania, czy etyczne jest zmuszać ich do restrykcji kiedy nie ogarnęli jeszcze własnej głowy?

Ostatnio np. dowiedziałam się że cukier może być produkowany z użyciem węgla kostnego (czyli kości zwierzęcych). Czy sensowne jest zatem unikanie wszystkich wyrobów zawierających cukier, chyba że są oznaczone jako wegańskie?

Ja przez dobrych kilka lat fascynowałam się ideą weganizmu, światopoglądowo super sprawa, natomiast za każdym razem gdy myślałam sobie że od jutra w 100% zrezygnuję z produktów odzwierzęcych, to mnie zatykało totalnie i kompletnie rezygnowałam z robienia czegokolwiek w dobrą stronę bo nie mogłam tego robić na 100%. I kto na tym zyskał? Nikt. Dopiero gdy pooglądałam na Youtube kanał Unnatural Vegan, to pierwszy raz usłyszałam o idei po prostu robienia tyle, ile jesteś w stanie. Autorka kanału twierdzi że wielokrotnie dostaje maile w stylu "chciałbym przejść na weganizm ale nie wyobrażam sobie życia bez sera" i ona na to zawsze odpowiada "ok... to bądź ogólnie weganinem poza serem i tyle". Takie proste, a takie trudne do zrozumienia. Ludzie się zachłystują etykietami (ja też!) zamiast po prostu próbować być lepszym od siebie z wczoraj. Nadal nie zrobiłam nic dramatycznego w stylu obcięcia od jutra 100% odzwierzęcych produktów i może nigdy mi się nie uda emocjonalnie tego ogarnąć, ale na pewno znaczące ograniczenie odzwierzęcych produktów pomaga zwierzętom i planecie. Jest to też dużo łatwiejsze do utrzymania. Zamiast próbować utrzymać niemożliwie wysoki standard warto po prostu zastanowić się, co najwięcej mogę od siebie dać - i tyle właśnie dać.

Moja elastyczność dietowa sprawia że temat "jak długo jestem w stanie to utrzymać" właściwie nie istnieje. Jutro sobie zjem mięso i co z tego? Nic to nie zmienia w dążeniu do bycia coraz bardziej etycznym w swoich wyborach, więc nie ma też przeświadczenia że teraz jak już "zawiodłam", to mogę sobie "popuścić".
emptyline   Big Milk Straciatella
24 lipca 2020 22:46
busch, świetnie napisane! My też chcieliśmy rzucić wszystko, ale koniec końców nie jemy mięsa (sporadycznie ryby i owoce morza - tylko z certyfikatem), nie używamy mleka i masła ale dalej jemy jajka (tylko i wyłącznie 0 albo od znajomych od ich kurek), ser, czasem śmietanę. Staramy się kupować produkty pozyskiwane etycznie, nie jemy nic z olejem palmowym. Może nie jest to idealne, ale na dla nas w tej chwili starcza, bo tak jak piszesz, jest dla nas realne do wykonania. Ma, nadzieję, że nikt nie odczytuje tego jak 'weganizm nie ma sensu', bo nie o to mi chodziło.
busch dziękuję  :kwiatek: Nie mam w planach świrować 😉 Ale po prostu byłam ciekawa jakie jest do tego podejście typowych wegan, oraz skąd w ogóle się biorą te śladowe ilości w takich produktach... (Podobno może się to "unosić" w powietrzu w zakładzie linii produkcyjnej i tak sie zabezpieczają jakby ktoś miał ich sądzić o uczulenie).
Np. właśnie chciałam zrobić przetwory na zime z żelfixem i widze napis ŚLADOWE ILOŚCI MLEKA i tak teraz stoję i patrzę i myślę czy robić czy nie  👀

Niestety mam taki charakter, że robię coś w 100% albo w ogóle, i to też trochę utrudnia życie  🙄

edit: wpadłam na wiele wypowiedzi w tym stylu: https://www.otwarteklatki.pl/blog/sladowe-ilosci-niezgody
Więc chyba jednak zmądrzeje i zrobię dziś te przetwory  😁
Piaffallo, jeśli dopiero zaczynasz to oczywiście można z grubej rury, ale nie wiem na ile to do zniesienia. Nie wiem z jakiego pułapu startujesz, ja już nie jadłam mięsa i nie piłam mleka, więc w zasadzie zostały mi do odstawienia jaja, sery, śmietana i masło. Sery to była moja miłość, ale udało mi się z nich zrezygnować i przyznam, że jak kiedyś zjadłam kawałek cheddara to mnie odrzuciło. Człowiek się odzwyczaja. Ale np. wciąż zdarza mi się raz na jakiś czas zjeść odrobinę masła do chleba, choć przyznam, że smak też coraz mniej mnie pociąga i te mleczne nuty zaczynają być dla mnie bardzo mocno wyczuwalne. Będąc na Twoim miejscu nie przejmowałabym się sladowymi ilościami. Oczywiście jeśli chcesz kupić jakiś produkt i masz duży wybór, gdzie część te śladowe ilości ma a część nie to luzik, nic nie stoi na przeszkodzie żeby wybrać ten bez. Ale moim zdaniem to akurat najmniejszy problem w całej wegańskiej filozofii, bo to kwestia potencjalnego zanieczyszczenia a nie wybierania produktu odzwierzęcego. To już trochę temat dla perfekcjonistów. Jeśli już czujesz, że jest Ci ciężko to utrzymać to moim zdaniem lepiej pójść krok do tyłu i dobrze odnaleźć się na trochę 'niższym' poziomie. Mi osobiście bardzo ciężko by było odciąć wszystko na raz. Dużo prościej jest np. zrezygnować z mięsa, nauczyć się gotować wegetariańsko i dobrze poruszać w tym temacie. Potem np. odrzucić mleko. Potem kolejna rzecz. I tak powoli człowiek sam zaczyna się odzwyczajać i nie ma poczucia, że to takie trudne i że nie ma co jeść. Jak masz dobrze ogarniętą dietę bez mięsa i jaj, to np. pozbycie się sera nie jest żadnym problemem. Jak startujesz z diety wszystkożercy to wywalenie na raz mięsa, jaj i sera może powodować bezradność i frustracje bo to dużo na raz i nie ma się jeszcze w głowie poukładane czym to zastąpić i jakie dania przygotować. Moim zdaniem te śladowe ilości to ostatni 'level' i wcale nie każdy musi do niego dojść. W moim odczuciu w ogóle mało jest takich 100%wegan i nie ma w tym nic złego, nawet 50% wegan już jest odciążeniem dla środowiska. To trochę jak z dietą tak w ogóle. Jak ktoś chce schudnąć a wcześniej jadł słodycze i fast foody to próba rzucenia tego z dnia na dzień i myślenie, że 'nie zjem już nigdy kawałka czekolady' powoduje, że te diety są bardzo krótkotrwałe i człowiek szybko wraca do starych nawyków. Bo nie dźwiga. Lepiej małymi krokami, gdzie dojdziesz tam dojedziesz a im mniej się napinasz tym bardziej naturalnie przychodzą kolejne etapy. Każda zmiana jest ok i nie musi być to od razu przeskok na 100% wegan.

EDIT: Rób te przetwory, na zdrowie 😀
vanille jestem wegetarianką od ponad 5 lat, powoli robiłam sobie vegan-dni  🤣 tzn na początku jeden dzień w tygodniu, potem 2, następnie 3,4 itd. i teraz od 3 tygodni jestem totalnie bez produktów odzwierzęcych i super!
Bardziej na pewno odczuwa to portfel, bo nie mam czasu szykować sobie nie wiadomo jakich dań więc korzystam z vegańskich przetworów, past itp.
Potrzebując zjeść coś na szybko często sięgałam po suszone owoce, i ostatnio właśnie miałam takie zdziwko, że one mają w składzie coś tak mega dziwnego  🤔 ale już powoli kumam, że to bardziej kwestia warunków produkcyjnych a nie wykorzystywania produktów odzwierzęcych więc jakaś ulga 😉
Piaffallo, to tylko potencjalne zanieczyszczenie i info głównie dla alergikow, którym mogłaby zaszkodzić nawet bardzo niewielka ilośc alergenu - tej domieszki nawet nie musi być. Czasem wystarczy ze na taśmie obok idą np. orzechy arachidowe i producent dla świetego spokoju woli dodać taka informacje
busch  tak tak, przyszło z cold packiem a akurat było gorąco na zewnątrz ale spoko - qurczak był chłodny, od razu do lodówki poszedł i wszystko z nim git 🙂

Ja przyznam, że ortodoksem nie jestem, mięsa praktycznie nie jem ale zdarzy mi się zjeść salami pepperoni w toście albo kiełbaskę z grilla. Obiady jadam bezmięsne już od dawna, nie ciągnie mnie w ogóle. Mleka nie piję, ale sery kocham  😍 jem jajka codziennie i akurat z tego nie zrezygnuję, wybieram takie z wolnego wybiegu. Lubię pieczone ryby, szczególnie doradę  😍
Myślę, ze to wszystko kwestia świadomych wyborów na co dzień po prostu.
busch   Mad god's blessing.
27 lipca 2020 18:33
kolebka, dzięki za informację, muszę wypróbować 😀
kolebka, ja tez póki jadłam jajka kupowałam z wolnego wybiegu. Ale niestety jak sie okazało nie oznacza to sielskiego obrazka jaki miałam w głowie. Wolny wybieg może oznaczać tyle, ze na 5minut w ciagu dnia otwiera sie drzwi hali. Większość stłoczonych i pokiereszowanych nierzadko ptaków nie ma nawet okazji wychylić zza tej hali dzioba
dea   primum non nocere
28 lipca 2020 07:11
Dlatego najlepiej kupować z takiego wolnego wybiegu, gdzie się kury widzi... Szczęśliwie mam kilka takich miejsc namierzonych i nie musiałam już dawno sklepowych jajek kupować. W sumie jako koniarze, jeżdżący często po wsiach, mamy pod tym względem i tak łatwiej niż normalsi...
vanille echh no domyślam się, że nie jest różowo. A takie z chowu ekologicznego ?

Moja mama w sobotę kupuje na placu jajka ze wsi, od takiej kobitki co tam handluje już od lat - biorą od niej mięso, jajka, sery itp  ale nam tyle jajek schodzi, że i tak muszę dokupywać w sklepie.
kolebka, ja juz teraz nie mam żadnego zaufania do żywności "przemysłowej". Czuje sie zwyczajnie oszukana, bo nawet za czasów studenckich kiedy miałam bardzo mało pieniędzy jeśli kupowałam jajka to zawsze tylko z wolnego wybiegu, mimo, ze wówczas różnica cenowa była dla mnie istotna. Ale myślałam, ze robię dobrze. Oczy mi sie otworzyły po obejrzeniu filmu Dominion, do tego stopnia, ze proba zjedzenia kawałka sera (które zawsze kochałam i z ich powodu nie wyobrażałam sobie być wegan) skończyła sie tym, ze "puchł mi w gębie".
Moja mama kupuje jaja od jakiejś babeczki ze wsi. Ja póki co jajek w ogóle nie ruszam choć stanowiły niegdyś podstawę mojej diety.
Straszne jest to, jak ludzie są oszukiwani. Jak sie zacznie zagłębiać w temat to naprawdę skala ściemy jest niewyobrażalna.

A co do żywności eko to mój znajomy pracował w sadach przy zbiorze jabłek. Zdziwił sie zdziebko, kiedy kierownik kazał mu części jabłek wrzucać do osobnych skrzynek. Jak sie okazało te losowo wybrane owoce trafiały do sklepu jako eko, dwa razy droższe niż reszta, zebrana z tych samych drzew. Zero zaufania z mojej strony.
No racja jest taka, że póki sama nie uprawiasz i nie zbierzesz to nie masz pewności... Albo gdzieś ze sprawdzonego źródła. Ale umówmy się, nie każdy ma na to i czas i chęci.


Z żywnością eko to wiem poniekąd, z racji studiów - byliśmy w kilku gospodarstwach ekologicznych, nawet badaliśmy warzywa w labie. W każdym wyszła przekroczona zawartość azotanów  😂  bo skoro nawozów sztucznych nie można używać, to można lać gnojowicą... 😉
kolebka, niestety jest jak mówisz. Choć da sie znaleźć jak piszesz takie produkty w małych gospodarstwach, gdzie można zobaczyć jak żyją zwierzęta. Mój znajomy z Krakowa nawet mleko miał zaklepane od krowy jednego dnia w tygodniu. I tak jeździł co wtorek po swoje mleko 😀
Przyznam szczerze, ze nigdy nie byłam w kwestii żywności jakimś szczególnym frikiem, wiedziałam, ze żeby zjesc zwierze trzeba je zabić, co tez wielokrotnie obserwowałam u rodziny na wsi. Hasło "auschiwtz dla zwierząt" w odniesieniu do hodowli przemysłowej wydawało mi sie kompletnie nie na miejscu, bo choć zdawałam sobie jakoś sprawę ze skali cierpienia zwierząt to jednak takie porównanie do ludzkiego holokaustu wydawało mi sie przesadzone. Po obejrzeniu filmu (choć wcześniej tez widziałam ich wiele) jedyne co mi przyszło do głowy w kontekście działaności człowieka względem żywych stworzeń to właśnie auschwitz dla zwierząt. Ostatni raz tak konkretnie to płakałam chyba w podstawówce, bo to w ogóle nie jest forma, w jakiej wyrażam emocje. A na tym filmie wyłam jak zwierze, nie wiem ile razy stopowalam żeby iść zapalić. I to ten film wepchał mnie w weganizm, to nawet nie była moja decyzja. Po prostu nie jestem w stanie spożyć nic odzwierzęcego ze sklepu. Może kiedyś sie przekonam do produktów od takich małych gospodarstw.
vanille słyszałam o tym filmie, ale przyznam że nie mam odwagi go obejrzeć  😡  przemysłowa hodowla zwierząt to jest piekło zwierząt na ziemi, po prostu. W ogóle mam wrażenie, 'gorszym wyborem' dla zwierzaka jest hodowla na mleko niż na mięso, ogromna eksploatacja organizmu licznymi ciążami i dojeniem mleka, odbieranie potomstwa...

Jak sobie radzisz jako weganka np. na imprezach rodzinnych lub weselach ? W rodzinie od strony ojca już oczami przewracają, jak nie jem mielonego  🤔wirek:
kolebka, to ogromna szkoda, bo myśle, ze w obecnych czasach wiele osób by było gotowych zapłacić więcej za dobry i "humanitarny" produkt. Ale koncerny robią z ludzi idiotów i celowo wprowadzają w błąd, bo kasa...
Ja akurat mam ogromne szczęście. Moja mama ogólnie sama je niewiele mięsa, jest bardzo otwarta jeśli idzie o jedzenie bo tez bardzo uważa na to co ma na talerzu. Wiec wiele nowinek ode mnie przejmuje, obecnie "podprowadzila" mi książkę jadlonomii. Czasem rzuci jakiś komentarz,  ze "te jajka co kupuje od pani ze wsi to juz mogłabyś zjesc" ale nie czuje żadnej presji. Jak czasem wpadam na obiad to zawsze jest dla mnie naszykowane coś osobnego, bez mięsa i nabiału, choć wcale o to nie proszę i odnajduje sie w sytuacjach gdzie muszę sobie coś sama zaimprowizowac do jedzenia z tego co podają na imprezach/obiadach etc. Ale mimo wszystko bardzo to doceniam.
Co do znajomych to czasem odczuwam, ze niektórym jest z tym niewygodnie, bo ludzie chcieliby mnie czasem na sile zadowalać i jak wybieramy knajpę na obiad to mimo, ze mi serio jest to obojętne (mogę od biedy zjesc frytki, ważniejsze jest dla mnie spotkanie niż nazarcie sie po korek a wegan knajpy mogę sobie testować w innych okolicznościach i z gronem bardziej zainteresowanych tematem ludzi) to czasem moich towarzyszy frustruje to, ze nie ma w menu nic dla mnie. Jakby mieli poczucie winy, ze wybrali lokal pod siebie i dla mnie nie będzie nic odpowiedniego. I na sile chcieli mi coś wybrać, nagiąć do zrobienia odstępstwa od swoich przekonań.
Na przewracanie oczami jestem odporna, nawet nie o weganizm chodzi ale o wiele innych moich wyborów.  Ludzie wokół przywykli, ze ja to zawsze muszę miec jakieś swoje "wymysły" i większość wie, ze jak juz je mam to sie ich trzymam. I wszelkie próby przegadania są bezcelowe, bo jak podejmę jakaś decyzje to ona jest w zasadzie nieodwołalna wiec to strata czasu i niepotrzebne strzepienie języka
Na weselach problem nie występuje bo ja zwykle i tak bardzo mało jem, bo zwykle coś robię, z kimś gadam, bawię sie, wiec niestety często omijają mnie Dania, nawet te, których planowałam spróbować 😀 a te wstępne rosoły i schabowe, gdzie sie jeszcze wszyscy trzymają stołów to dość łatwo ograć, ze sie nie jest głodnym póki co. A od pewnego momentu juz nikt nie patrzy czy i co jesz :p

A co do tej hodowli to wszystko jest okropne ale chyba faktycznie mleko gorsze. Bo trwa latami, eksploatacja na maksa, regularne zabieranie cielaków (widok krów biegnących za wozem, gdzie zostały wrzucone cielaki - łamie serce). Ja ogólnie nie neguje wszystkozernosci człowieka ale uważam, ze to, w jaka stronę poszła hodowla jest po prostu haniebne
vanille  super! A fakt, że ludzie jak słyszą że nie jesz czegoś, to mają większy problem niż Ty sama  😂
U mnie niestety rodzina mocno tradycyjna, w domu mięsa nie ma wiele, ale szyneczka czy pasztet zawsze się znajdą, sery obowiązkowo. Od strony ojca to ogólnie beton światopoglądowy w każdym zakresie 😉  można się nasłuchać...
- nie jesz mięsa? to co ty jesz ? (ciekawe czy oni jedzą mięso na każdy posiłek?)
- uboga ta dieta (nie jestem na żadnej diecie  😂 )
- to pewnie jesz sałatę (jem tylko ziemię, ziemia nie żyje)
- a skąd białko? (ooo najlepsze, mówią to ludzie którzy jedzą milion g prostych węgli dziennie! cukier cukier cukier)
- Ty to ok, ale K to musi jeść mięso (chłop bez mięsa usycha, zwija się jak wysuszony pająk i leży w kącie)

W ogóle sukcesem jest ograniczenie mięsa u mojego chopa, on ze Śląska, więc obiad bez mięsa to nie obiad. A teraz sam pyta, kiedy jemy kotlety z soczewicy albo tofu z warzywami  😍  i w końcu je więcej warzyw, wcześniej to była kapusta zasmażana, ziemniaki i keczup 😉
kolebka, u mnie oczywiście tez jest bardziej "zabetonowana " cześć rodziny ale Przyznam, ze w ogóle nie pomyślałabym żeby jakoś liczyc sie z ich zdaniem i próbować sie jakkolwiek tłumaczyć. Zawsze jestem miła i uprzejma, dziękuje za gościnę, jak jade na dłużej to mam obmyślone własne jedzenie w razie wu i tyle.

Super, ze udało Ci sie urozmaicić dietę dla chłopa. Wszyscy sie fiksuja na mięsie a niedobór warzyw i owoców zdaje sie być większym problemem. W ogóle czytałam teraz "nowoczesne metody odżywiania" campbella i z badań tam przedstawionych wynika, ze rola białka w naszej diecie jest bardzo przeceniana. A w kwestii chłopów i mięsa to wystarczy spojrzeć na hannolda, tego wspinacza z filmu/książki free solo. On jest wegan a jest chodzącym mięśniem i siły tez mu nie można odmówić
madmaddie   Życie to jednak strata jest
28 lipca 2020 08:44
zasady nie ma chyba. Ja na rodzinne spędy przestałam chodzić, a jak chodzę, to do miłej części rodziny, która mi się nie wpiernicza w talerz 😉 i da w spokoju zjeść ziemniaki, natomiast np. dla mojej matki jedzenie dzieli się na mięso i dodatki do mięsa, choć niektóre wege rzeczy mi zjada, a np. babcia woli moje kotleciki i inne placki od mięsa  😍 Znajomi są tacy, że staramy się wybrać coś dla mnie i dla nich, a jak nie ma w okolicy, to w spokoju sobie jem frytki, bo bardzo lubię frytki i wszyscy żyją.

Jajka mam od sąsiadki, więc legitne w 100%. Jak korzystacie z jajek to podrzucam boskie żarło: kasza gryczana ugotowana, jajko, łyżka mąki, sól, pieprz, posiekany szczypiorek, czosnek granulowany, wymieszać, nakładać łyżką, spłaszczyć na patelni, usmażyć, pyszota! 😍

W ogóle czytałam teraz "nowoczesne metody odżywiania" campbella i z badań tam przedstawionych wynika, ze rola białka w naszej diecie jest bardzo przeceniana.

Po prostu wystarczy kalkulator i wtedy wiadomo, czy się je za dużo czy za mało. Przyswajalność to inna historia 😉
madmaddie zapach gotowanej kaszy gryczanej sprawia, że wychodzę z domu i nie wracam  😂
NIC mnie tak nie obrzydza jak ten zapach!
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 lipca 2020 09:44
Ostatnio oglądałam down to earth z Zackiem Efronem i mówili, że proteiny nie są tak dobre i powinnismy jeść więcej węgli.

Co zamiast sera? Mleka nie pije, jogurty bardzo sporadycznie, ale sera na kilogramy. Chciałabym coś, Co się ciągnie i nie kosztuje 100zl za kg. 
Strzyga mam to samo z serem, nie znalazłam nic co by przypominało je w smaku i konsystencji (a dla mnie faktura tego co jem jest bardzo ważna)...
Te vegenabiały kosztują po 6zł za parę plasterków...  😵

A co do składników odżywczych - wszędzie ważny jest umiar i zbilansowanie. Nie przemawiają do mnie diety, które eliminują np. węgle bo są złe... bo tak 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
28 lipca 2020 10:15
ale co Wy z tymi proteinami, przecież styknie kalkulator, serio.
Dla osoby dorosłej nietrenującej zapotrzebowanie na białko to 0,9g/kg masy ciała. Te wartości wzrastają gdy trenujemy, lub warto je podbić na redukcji, bo białko wzmacnia poczucie sytości.
Resztę makrosów układamy, żeby dopełniły kalorykę. I o. Cała filozofia. Tłuszcze są tu:
https://ncez.pl/upload/broszura-tluszcze.pdf
węgle to reszta kalorii na dzień.

Strzyga, ale chcesz ser taki na zapiekankę, czy na kanapkę?
Żadnej apki i kalkulatora nie używam, w życiu nie liczyłam makro. Jem na oko po prostu, więc nie wiem w ogóle w jakim kontekście to piszesz 😉
Nie trafiłam jeszcze na smaczny wegeser.... Tzn. z tych "żółtych". Wszystkie ani serowe, ani smaczne. Za to ostatnio w końcu przetestowałam domowy sos serowy (ziemniak, marchew, płatki drożdżowe, przyprawy). Nawet wciąga, ale przypomina raczej ser topiony niż ser-ser. B12 w każdym razie dostarcza 😉 Nie jadłam jeszcze orzechowych serów pleśniowych, sklepowe tanie nie są, domowe czasochłonne, więc trudno się zabrać w ciemno.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się