"Szybcy i martwi"

Możecie mnie zlinczować, ale w weekend przejechałam kota na placek. I ani myślałam hamować.
taaaaaaaa
kiedyś jako niedoświadczony kierowca ......
Mąż wrzeszczał, że kot na środku drogi.
Mało brakowało a skończyłoby się to omijanie na drzewie.

Swoją drogą ...wczoraj na mojej stałej trasie 3 wypadki.
Z ciśnieniem się coś działo czy cooo?
Możecie mnie zlinczować, ale w weekend przejechałam kota na placek. I ani myślałam hamować.


Jedna z revoltowiczek zginęła jadąc do stajni bo hamowała przed psem. A pojawiło sie drzewo.
Niestety czasami nie ma wyjścia.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 marca 2015 21:32
A to nie był czasem też kot?
Dworcika   Fantasmagoria
31 marca 2015 08:30
Co za różnica co to było... próbowała nie rozjechać.
Taniu, a za co niby lincz? Jeden ma tyle zimnej krwi, żeby wybrać "mniejsze zło" i zwierzaka trzepnąć, inny odruchowo, zanim pomyśli, znajdzie się... w innym miejscu. Różnie bywa. Jeden walnie po hamulcach i gwizdnie do rowu/w drzewu, innemu się uda... Ciężko wyrokować w takich sytuacjach.

Mi za to dziś rano wyskoczyła na pasy babcia z malutkim wnusiem. Lewy pas (do jazdy na wprost i do skrętu) stał, prawy przejezdny. Dobrze, że jechałam dość wolno i trzymając się prawej strony pasa... :/
Dworcika, no sorry, ale w takim przypadku, kiedy auta na sąsiednim pasie stoją (!) przed przejściem dla pieszych, to obowiązkiem Twoim -  jadącego pasem sąsiednim w tym samym kierunku - jest sprawdzić czy nikt tym przejściem nie przechodzi. Zwłaszcza, że babcia, z tego co zrozumiałam, przechodziła z Twojej lewej strony, czyli pokonała już pas/pasy jadące w przeciwnym i jeden pas jadący w Twoim. A nie wyskoczyła nagle z chodnika na pasy.
(...)
Taniu, a za co niby lincz? Jeden ma tyle zimnej krwi, żeby wybrać "mniejsze zło" i zwierzaka trzepnąć, inny odruchowo, zanim pomyśli, znajdzie się... w innym miejscu. Różnie bywa. Jeden walnie po hamulcach i gwizdnie do rowu/w drzewu, innemu się uda... Ciężko wyrokować w takich sytuacjach.(...)

No opowiedziałam to siostrze, miłośniczce zwierząt i mnie okropnie skrytykowała. Że biedny kot. No biedny, przecież nie ścigałam go celowo. No, ale siostra jest całe życie wożona jako pasażer to może sobie kota żałować.
p.s
Natomiast tego pana kazałabym strącić ze skały w przepaść bez dyskusji.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 marca 2015 15:16
Kenna ale jesli to byly swiatla, to samochody po lewej mialy czerwone, po prawej zielone, a piesi tez czerwone. Dobrze mysle?
CzarownicaSa, no jeśli tak było, to oczywiście nieprawidłowo przechodzili. Ja tylko cały czas mam przed oczami sytuacje, jak dwa pasy jadą, samochód na jednym zatrzymuje się, by przepuścić pieszego, a ten z drugiego pasa nie... I jak sama jadę, ciągle w głowie mam "nie wyprzedza się przed przejściem dla pieszych". Teoretycznie jak drugi pas stoi i dojeżdżamy do przejścia dla pieszych, to się powinno zatrzymać, zobaczyć czy nie idzie pieszy i dopiero ruszyć.
Dworcika   Fantasmagoria
31 marca 2015 19:16
No tak, swiatla pominelam. Tam pasy sa kawalek przed swiatlami,bo swiatla sa na rondzie. Droga w trakcie przebudowy.
Zblizajac sie do pasow zwolnilam i trzymalam sie prawej strony pasa (jezdze malutkim autkiem,wiec z automatu po mojej lewej stronie zrobilo sie luzno 😉 ). Pani jednak dosc...hmmm...nieroztropnie przechodzila. Nie twierdze oczywiscie, ze nie miala prawa przejsc, ale gdybym jadac w tym ciagu aut nie zwolnila, mogloby byc nieciekawie. Auto przede mna przejechalo po tych pasach jak ta kobieta juz byla na jezdni, pomiedzy stojacymi samochodami. Uwazam po prostu, ze w takiej sytuacji nie przechodzi sie bez upewnienia, ze na kolejnym pasie rowniez mnie widza i stana.

Inaczej by to wygladalo, gdyby lewy pas jdchal i ktos sie zatrzymal, zeby przepuscic pieszego... a co innego kiedy pieszy wykorzystuje sytuacje zakorkowanego pasa.
LINK
Jechałam tam wczoraj. Z duszą na ramieniu. A ja nie jestem zielonym kierowcą. Autostrady nie są dla nas. To co wyrabiają kierowcy nie mieści się w głowie. Taka podróż to walka o życie. No a dziś .....  😵
Bischa   TAFC Polska :)
22 czerwca 2015 23:24
Mnie wkurza najazd na Twitterze na kierowcę PB (autobus uczestniczący w wypadku), jeżdżę z tą firmą bardzo często, nie mam zastrzeżeń.
Kierowca bezpiecznie wyprowadził ludzi z autobusu, co przy wąskich schodach i dość stromych nie jest takie łatwe, tym bardziej, że zdaje się, był to akurat typ autobusu na większą ilość pasażerów, z miejscami także na dole, zadbał o ich bezpieczeństwo z dala od miejsca wypadku i wrócił, by pomóc ratować ludzi uwięzionych w osobówce. A komentarze są, że jaki tam z niego bohater, kolejny co jeździ jak wariat, 17 trumien mniej na koncie PB (w żadnym z wypadków PB nie było ofiar śmiertelnych), że powinni tą gównianą firmę zlikdować, że strach jeździć i pełno tego typu komentarzy odnośnie właśnie tego wypadku. A to Tir wjechał w osobówkę, która uderzyła siłą rozpędu w tył autobusu, kierowca PB nie był niczemu winien tutaj. 
LINK
Jechałam tam wczoraj. Z duszą na ramieniu. A ja nie jestem zielonym kierowcą. Autostrady nie są dla nas. To co wyrabiają kierowcy nie mieści się w głowie. Taka podróż to walka o życie. No a dziś .....  😵
Tania,ja zaraz po zrobieniu prawka musiałam korzystać z dróg szybkiego ruchu i autostrad we Włoszech,mam porównanie-w Polsce nie jest tak żle 😉
Jechałam ostatnio z Warszawy do Łodzi autostradą na Poznań.
Do Łodzi jest dwupasmówka, która moim zdaniem nijak nie upoważnia do jazdy z dozwoloną prędkością 140 km/h.
(dopiero tuż przez zjazdem na Łodź robi się trzypasmowa)
Tam jest duży ruch. Większość kierowców jechała z rozsądną prędkością 110-120 km/h.
To nie jest żadna autostrada. Dla mnie, to po prostu droga ekspresowa.
Bischa   TAFC Polska :)
28 września 2015 22:19
Jeżdżę do pracy busami, mają cb-radio. I praktycznie codziennie słyszę informacje o śmiertelnym wypadku.
Smutne 🙁
W sobote jechalam z Lodzi w strone Wawy, przed nami jechala terenowka z przyczepa dwukonna rejestracja z Jeleniej Gory, wiem ze autostrada, mozna szybko, ale mam nadzieje, ze pusta byla przyczepa, bo jak jechalismy za nia przez chwile, to 140 bylo na liczniku, my zostalismy z tylu, a ten zestaw zniknal w oddali. Jakby tak jakas ciapa wladowala sie przed ten samochod to konie chyba by sie nieco obily przy hamowaniu...
link

Brak mi słów. Żal ludzi i zaraz w tyle głowy myśl, że bardzo często jeżdżę podobną trasą. Prosta, równa. Fakt, że w zasadzie bez pobocza, więc wieczorem jadę tam z nożem na gardle i jeśli tylko jest pusto, to zwyczajnie jadę środkiem i na "długich". Ale, żeby było bezpiecznie, to mijając się z kimś powinno się tam zwalniać prawie do zera. Zwłaszcza w weekend :/ Nie trafiło mi się jeszcze, żebym nie minęła kilku osób bez żadnych odblasków. Całe szczęście nigdy nic się nie stało. To zawsze najdłuższy czasowo odcinek tej trasy dla mnie.
Dworcika miałam podobną sytuację.. Koleś napruty stał identycznie jak ten na filmiku i gadał przez telefon, miałam o tyle szczęścia, że jechałam trochę wolniej po pierwsze, a po drugie po prostu nie hamowałam, zdjęłam nogę z gazu i go gwałtownie minęłam, tylko dzięki temu mnie nie obróciło i nie wylądowałam tak jak ludzie z filmiku.. Co nie zmienia faktu, że kretyn powinien dostać jakąś karę (nie mówiąc o zapłaceniu za szkody..).
Bischa   TAFC Polska :)
04 listopada 2015 21:04
Ręce czasem na pieszych opadają...
Wracam dzisiaj z pracy, wjeżdżamy na parking pod PKiN, kierowca skręca żeby tyłem zaparkować (busy wjeżdżają prostopadle do miejsc parkingowych i muszą skręcić o 90 stopni), a tu lezie paniusia, nie patrząc na nic, kierowca po heblach, bo paniusie zniosło nam na maskę 😵 Albo lekko puknęliśmy ją, albo dosłownie mikrometrów zabrakło.
Fokusowa, ja się cholernie boję takich sytuacji. Jeżdżę starą micrą. Prędkości zabójczych nie rozwija, ale jedzie normalnie. Tylko w przypadku takiej nagłej akcji... nie wiem jakby było - to nie królowa szos. Nie mówiąc już o tym, że lądowanie w rowie (a rowy na trasie, o której wspomniałam są konkretne) mogłoby się okazać mocno nieprzyjemne.
Pominę już konsekwencje takiej sytuacji... aż strach myśleć ile by się człowiek musiał natłumaczyć, gdyby takiego palanta trzepnął. Coraz częściej myślę o zainwestowaniu w kamerkę. Co z tego, że potroiłaby koszt micry 😁
Ja mam notorycznie takie sytuacje przez durne kmiotki ze starych PGRów. Jak wracam z firmy musze przejechać drogą między dwoma miasteczkami. Pola i kilka domów jednorodzinnych, droga oczywiście nieoświetlona z marnym poboczem. Prawie za każdym razem znajdzie się jakiś chłopek-roztropek który popyla po asfalcie w czarnych gaciach i nawet nie pomyśli, że go nie widać. Najlepszy jest facet który od dwóch lat ma ten sam zestaw ubrań na zimę: czarny dół i bielutka kurtka. Spróbojcie takiego zauważyć po ciemku na tle czarnego asfaltu i białego tła ze śniegu. Marnym pocieszeniem jest fakt, że chyba teraz jak ktoś idzie bez odblasków po nieoświetlonej drodze i ja go potrącę to nie ponszę konsekwencji. Przynajmniej prawnych bo jednak zabicie czy uszkodzenie człowieka nawet nie ze swojej winy to trauma.
od dwóch lat ma ten sam zestaw ubrań na zimę: czarny dół i bielutka kurtka. Spróbojcie takiego zauważyć po ciemku na tle czarnego asfaltu i białego tła ze śniegu.


W pierwszej chwili pomyślałam "całe szczęście, że chociaż kurtka jasna". Nie kojarzę już w ogóle zimy ze śniegiem, w moich rejonach jest go tyle co kot napłakał i trzyma się bardzo krótko. Ale fakt - ogólnie ta biała kurtka to mocno marne wsparcie.

Przypomniała mi się akcja, niezupełnie z piratami drogowymi związana, chociaż dotyczy wypadku na wiejskiej drodze. Zimą. I to taką konkretną (dobre kilka lat temu) Karetkę wezwał mieszkaniec wsi, świadek zdarzenia:
- tu nie ma adresu, tu pola są dookoła, to trzeba za domem sołtysa w lewo skręcić
- a na budynku jest tabliczka, że to dom sołtysa?
- no nieee... tu wszyscy wiedzą przecież
- to jaki to dom?
- no taki z białym dachem

Wracając jeszcze do nieoznakowanych pieszych... jakiś czas temu, chwilę po 7 rano dane mi było jechać szeroką ulicą w Toruniu. Teoretycznie po jednym pasie w każdą stronę, ale po bokach wydzielone pasy dla rowerzystów a na środku podwójne torowisko. Mgła jak mleko - widoczność prawie zerowa. Ruszyłam spod świateł, kulałam się powoli, bo nic nie było widać. Dojeżdżając do przejścia bez świateł dla pieszych intuicyjnie zdjęłam nogę z gazu (prędkość ok. 35km/godz). I całe szczęście, bo praktycznie przed maską objawił mi się pieszy w stalowoszarym ubranku dzielnie kroczący do przodu. Bez zająknięcia (a przeszedł z mojej lewej strony, więc pas dla rowerów, szeroki pas dla samochodów, podwójne torowisko i połowę mojego pasa - tu się spotkaliśmy). Serce mi stanęło, udało się odbić w lewo i wyhamować. Mimo wszystko...
I tu pytanie w ramach upewnienia się - obowiązek posiadania odblasków dotyczy chyba tylko terenów poza miastem? :/
Teraz szybko robi się ciemno, a ulica, którą prawie codziennie przejeżdżam na odcinku kilkuset metrów nie posiada obecnie żadnego oświetlenia (niedawno trwała tam jeszcze budowa estakady i chyba zapomnieli "odpalić" latarnie po skończeniu prac). Długich zapalić nie ma jak, chociaż ruch wieczorem niewielki...ale zwykle coś tam w oddali jedzie. Niby obok jest szeroki chodnik, ale po drugiej stronie, tej bez chodnika (za to znowu z torowiskiem) jest piękny skrót "na szago" do osiedla. Kolejny punkt, którego obecnie nienawidzę.
Ja też zauważyłam, ze odblaski przydają się i w mieście. Kiepskie latarnie i też pieszego nie widać.
Nas kilka(!) razy uratowało wiecie co? Że ludzie dość często noszą... reklamówki. Taki błysk świateł w folii jest nieoceniony!
O...na reklamówki nie zwróciłam uwagi. Albo mi się błysk nie trafił 😉
Ale w mieście to tak, jak Tania pisze - latarnie dają tyle światła, że pieszy widzi gdzie idzie, kierowca widzi gdzie jedzie, ale pieszego często już nie widzi.
Bischa   TAFC Polska :)
05 listopada 2015 23:04
Ja też chodzę w kamizelce+latarka czołówka. Niby to 2 km gruntówką przez las, ale rzadko się zdarzają dni, żeby nic nie jechało przez ten czas, a często bywa, że mnie mijają 2-3 auta. Ostatnio kierowca mojego busa się śmiał, że myślał, że to policja stoi 😁 Chwalą mnie, że wreszcie mnie widać a światło latarki widzą z daleka. Przystanek nie oświetlony, przy lesie.
Nie zdejmuję kamizelki, póki do domu nie dojadę-ludzie w mieście patrzą na mnie jak na kosmitę...
Moja mama na spacery z psem w Warszawie zaklada kamizelke odblaskowa i sporo osob chodzacych razem z nimi z psami tez.
Mieszkamy wd wsi otoczonej lasami, starsze osoby jezdzace rowerem albo pieszo zawsze maja odblask. Dla mlodziezy to chyba obciach, dobrze jeszcze jak komorke wlacza i poswieca ekranem jak nadjezdza auto. Turysci rowerzysci zawsze oswietleni i blyskajacy jak dyskoteka. 2 km od nas jest szkola cyrkowa, chyba niezniszczalni sie tam ucza, nie chodza poboczem, a cala reszta tamtejszej ludnosci popyla sciezka wydeptana w lesie, nie maja odblasku, ciemne ubrania, na tle lasu widac ich w ostatniej chwili. Do tego dziki, ktore od paru wieczorow spotykam na jezdni, bo ryja w poboczach. Losie, ktore chadzaly tym fragmentem drogi w tym roku skutecznie powpadaly pod auta. Pod brama uwazam na sarny, bo potrafia wyskoczuc z pastwiska. Niby piekny rowny odcinek drogi, a ostatnie 4 km do domu to tor przeszkod 🙂
Bischa   TAFC Polska :)
31 grudnia 2017 11:05
Piątkowy poranek, jedno z Warszawskich skrzyżowań (dla ciekawych Warszawiaków, Wrocławska/Powstańców Śląskich, przechodziłam na stronę McDonalda), 4 pasmowa jezdnia, mam zielone światło (jestem pewna, nigdy nie przechodzę na czerwonym, mam na tym punkcie lekką fobię, zatrzymuję się nawet, gdy przejdę tylko do polowy i gdy światła zaczynają mrygać przed wejściem na jezdnię, nie przechodzę). Kierowca na drugim pasie skręcający z prostopadłej ulicy się zatrzymuje, ze skrzyżowania zjeżdża drugi samochód, powoli, wchodzę na jezdnię, wruuuum, czuję uderzenie w stopy, czuję ból, uderzenie w bok lusterkiem, upadam na jezdnię z siarczystym przeklnięciem, szlam na spotkanie z innym kierowca z blablacaru z którym jechałam do Cz-wy, a ja cała mokra, noga boli, ale wstaję, chodzić mogę. Uderzenie było na tyle mocne, ze urwało lusterko. Kierowca się zatrzymał, przyleciał sprawdzić czy żyję (stałam juz na nogach, w lekkim szoku), czy nie trzeba wezwać karetki, ze może na kawę do Maca mnie weźmie, żeby poczekać ze mną czy wszystko ok. Podziekowałam, ze wszystko jest ok (ból stopy się zmniejszał). Zostawił do siebie numer, gdyby coś się działo. Ponoć mnie nie widział (deszczowy dzień, wiec nie oslepilo go słońce, mój jasny stroj+odblaski na kurtce). Przyznał się do winy.

Wiem, nie było to mądre, ze odmówiłam pomocy, ze nie wezwałam policji, nie spisałam danych (mam tylko numer telefonu i imię kierowcy), nawet marki auta nie pamiętam, wiem (a może mi się tylko zdaje ze wiem) tylko ze byl ciemny i wielkością podobny no do VW Polo. Ale tłumaczę sobie to tym, ze byłam w szoku, nie myślałam racjonalnie

Stopa właściwie nie boli, o ile nie urażę uderzając o coś, czy krzywo nie postawie, spuchnieta poza miejscem gdzie mam troche zdarta skórę nie jest, tworzy się piękny siniaczek.
Czy ewentualnie po czasie można się domagać ukarania kierowcy mandatem na podstawie monitoringu z kamer na skrzyżowaniu? Może trochę chociaż nauczyłoby go to ostrożności.
Mnie to by szlag trafil, jakby ktos na mnie naslal policje po czasie, w sytuacji kiedy bym stanela, zainteresowala sie poszkodowana osoba i zaoferowala wszelka pomoc. Ja rozumiem, ze bylas w szoku i oszolomiona, ale kurcze w tej sytuacji sciganie pozniej z mandatami i jakies lekcje post factum- 😤
Bischa   TAFC Polska :)
31 grudnia 2017 13:50
Dlatego pytam też o zdanie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się