stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...


nie ma takiego tytana wśród ludzi, który na zwykłym kantarze z uwiązem utrzyma 500kg zwierzęcia, które nie che być utrzymane.



Znałam takiego. On utrzymał - uwiąz puścił. Taki z surowej, w chromie (zielonkawej) grubej skóry. Pękł w poprzek.

I mała uwaga: zasada, że idziemy obok łopatki nie obowiązuje przy przechodzeniu przez wszelkie drzwi/bramy/wąskie przejścia. Przy takich okazjach koń ma czekać, aż my przejdziemy i go zaprosimy.
To bardzo ważne, żeby ktoś źle nie zrozumiał, bo w takich sytuacjach wydarza się masa kontuzji.
galopada_   małoPolskie ;)
27 marca 2020 18:11
Ja znam takiego, który trzymał aż przewrócił konia,  a sam ustał  😵 ale masa trzymacza była słuszna 😉
Grunt, żeby koń nie miał świadomości swojej siły. Mojego dużego nie boję się prowadzić w stresujacej sytuacji (a nawet mnie zza niego nie widać)  czy lonżować dla rozruchu po długiej przerwie nawet na kantarze. Wystarczy "ej".
Za to ten drugi,  mały o połowę mniejszy wie, że jest silniejszy od człowieka i potrafi do tej pory wyrwać się przy wyprowadzaniu na padok. Bo tak.
[quote author=Meise link=topic=7002.msg2919278#msg2919278 date=1585297089]
Ja też się łapię na tym, że pozwalam skubnąć trawę czy powąchać kupy. Nie wiem na ile to jest szkodliwe dla wychowania konia, a na ile po prostu naturalne.



Zasadniczo to właśnie koń wyprowadził ciebie na spacer.  😁
Maise- czasami dobrą rzeczą jest spędzać MNIEJ czasu z koniem. Serio. Bo jak człowiek nie ma czasu- to się skupia na wykonaniu tej roboty, którą zaplanował. Więc jakby szedł z punktu A do B to by się wściekł, że koń robi co chwilę przystanek i byłoby naturalne, że by szarpnął (puknął palcatem w zadek) i powiedział - "Ej ale idziemy, a nie żarcie teraz!".
Z końmi warto jest mieć zaplanowane co się z nimi robi. Idzie, stoi, jedzie itd. Bo jak wychodzisz z boksu i w sumie to "ok, poczyszczę, ale może trochę pomiziam, a może jednak pójdę na dwór, a może się przejdziemy"- to robisz wszystko i nic.

I tak, to jest dla konia naturalne, że się schyla wącha i żre. Dla psa też, że staje wącha jak jest na smyczy. Tylko z psem jest tak, że jak bardzo nie chcemy to siłą tego psa za sobą pociągniemy. A konia, który się nauczy, że to on dyktuje tempo na uwiązie to baaardzo trudno jest potem oduczyć tego i może się skończyć katastrofą - bo nie ma takiego tytana wśród ludzi, który na zwykłym kantarze z uwiązem utrzyma 500kg zwierzęcia, które nie che być utrzymane.

Więc - uwiąz w prawą rękę, bacior w lewą i do tyłu. Robisz ręką z uwiązem gest w przód - otwierasz drogę i to koń ma zrobić pierwszy krok do przodu- tak abyś ty ruszając była na wysokości jego łopatki. To ty każesz się mu pierwszemu ruszyć - zawsze. Nigdy nie może być, że on lezie za tobą.
Jeśli przy tym wskazaniu mu kierunku nie załapał to palcatem zza lewego biodra robisz mu sru po dupsku i jak ruszy to ty ruszasz i chwalisz.
Jeśli przystanie i się schyli to taki sam "niezapowiedziany bat' leci na tyłek i nadal utrzymujesz tempo.
Gdy stajesz on ma stanąć jak wryty i stać. Znów pokazujesz ręką z uwiązem do przodu i (albo potrzebuje bata, albo już nie), i tak kilka razy, aż zakuma.
Wierz mi. Będziesz mieć po kilku dniach konia który będzie chodził tak jak ty, takim tempem jak ty, bez rozglądania się. Ale ty masz zawsze kontrolować sobą łopatkę. I owszem, raz na jakiś czas będziesz musiała "przypomnieć" te zasady, ale z czasem coraz rzadziej.



I jeszcze kilka słów na temat "konik za mną chodzi". ... niestety nie zawsze to dobrze. Koń w nowym miejscu chodzi za człowiekiem, szczególnie gdy nie ma nikogo innego (konia) obok, bo nie chce być totalnie bez stada. ale tym samym ustala sobie w tym stadzie pozycję wyższa od człowieka, bo zostaje jego poganiaczem🙂. ta różnica pomiędzy "chodzi za maną bo jestem leaderem", a "chodzi za mną i z każdym krokiem bierze przewagę)" jest bardzo dyskretna i czasami ciężka do zauważenia.
Jak na padoku - jest wałach i kobyła i np. walach ogólnie cały czas chodzi za kobyłą, ale to ona na dzień dobry jak wychodzą na padok sprzedaje mu szybkie "idź stąd" bo cię pogryzę/pokopię- ona nadaje mu kierunek i tempo i może je w każdej chwili wyegzekwować.

I tu wracam do tego co pisałam na samym początku - za dużo czasu z koniem bywa szkodliwe- bo właśnie zaczynamy robić głupie rzeczy jak łażenie po hali. Jak ktoś potrzebuje pochodzić z koniem po hali - występować go z ziemi to jednak lepiej być jego "poganiaczem" czyli iść z nim na uwiązie tak, że głowa konia jest przed nami.
[/quote]

Ale on naprawdę ładnie chodzi na uwiązie, to nie jest tak, że on mnie ciąga do kupy czy trawy, tylko ja luzuje napięcie i pozwalam podejść, powąchać, itd. Jeżeli tylko zwiększę napięcie to on się błyskawicznie podnosi i idzie do mnie/za mną, nie musze się z nim siłować  🙂
Aczkolwiek raz się zdarzyło, że koń mnie ciągał do różnych rzeczy i w dodatku ja się na to poniekąd godziłam. A było to na jego pierwszym w życiu spacerze po lesie w ręku. Poszłam wtedy ja, mój tż i koń. Koń był bardzo wychillowany i ogryzał każdą kępkę trawy, każdy mech, każdego buka i każdą gałązkę. I przyznaję, że ten spacer był w pewnym momencie uciążliwy, bo co 3 kroki się zatrzymywaliśmy, bo pojawiła się kępa trawy smaczniejsza od wszystkich poprzednich. Mimo tego niewychowawczego spaceru nie miałam jeszcze nigdzie problemu z prowadzeniem konia. Zawsze ja pozwalam skubnąć ten balot. Po Waszych wpisach zrobiłam wczoraj i dziś test, przeszliśmy obok balota bez mrugnięcia okiem  🙂
Na popasie dziś też młody jadł i jadł, chodziłam za nim wolnym kroczkiem, ale jak wiedziałam, że juz godzina zejścia to poprosiłam o podniesienie łba i ruszenie za mną. Tak też się stało. Co więcej przeszliśmy całe pastwisko, a on ani razu nie próbował się ponownie schylić do trawy. Mogłam Wam to nagrać, ale mam telefon z klapką i jak nagrywam jedną ręką to ona cały czas się zamyka  😁

Jeżeli chodzi o zabawy luzem, to już dawno nie praktykowaliśmy, ale jak był na to czas (brak siodła, czy bolące kopyta) to mega pilnowałam dystansu w trakcie zabawy w berka. Dużo było napierania presji na konia i sprawdzania czy szanuje moją przestrzeń. Zawsze się cofał, zawsze ustępował. Na początku bardzo mocno go kontrolowałam, bo bałam się czy nie skoczy mi na plecy (w ogóle go nie znałam). Więc ćwiczyliśmy cofanie, ustępowanie zadu itp. tylko poprzez presję wywieraną moim ciałem (nawet bez bata). Działało ok 🙂

Co do spędzania czasu z koniem. Rzeczywiście, ważny jest plan działania. Ale ja prawie zawsze mam z góry ustalone godziny wsiadania. Natomiast po pracy - no cóż, planu nie ma, idziemy na trawę, idziemy się miziać, idziemy na spacer w ręku i tutaj mogłabym spędzać z konisiem godziny  😁 teraz niestety muszę się koszmarnie ograniczać przez tego wstrętnego wirusa. Koń oporządzony i wypad  😉

PS. Dziś bez próby odsadzenia się w stajni, ale... preludium było do odsadzenia przy belce na polu. Na szczęście zawczasu zareagowałam. Znowu 1😲 dla mnie.
dea   primum non nocere
27 marca 2020 22:48
Meise raz jeszcze o belce, a krótko:
Jeśli trzyma za mocno, owiń mniej razy. Raz owinięte na pewno się nie zaciśnie, nie ma jak 😉 chropowatość belki nie szkodzi. Nasza to bardzo nierówne drewno.
To naprawdę istotne, na czym tego konia masz. Jak sobie przypominam klasyczne, sztywne uwiązy-plecionki, długości metra /?!/ to z takim czymś nie ma opcji. Lina nie musi mieć żadnego logo, ale musi być miękka i dłuższa, żeby była wygodna.
Ja robię tylko jeden oplot = 1. Jutro nagram filmik poglądowy, serio  🙂 Nie wiem, ja mam najzwyklejszy uwiąz z decathlonu, on się w ogóle nie ślizga po tej belce, przy pociągnięciu się zaciska.

Ale wykorzystałam ten patent na kratach boksu i jest git, koń w stajni nie próbował się odsadzać, ale na razie wiążę go z jednej strony. Jutro ma być bardzo ciepło u nas, planuje kąpiel, więc wykorzystam oplatanie uwiązu o koluszko przy myjce. Zobaczymy jak będzie  😉
meise, planujesz kąpiel przy 13-15 stopniach...  🤔
Miało być cieplej, teraz dopiero widzę, że się prognozy zmieniły. Zapowiadali 18 i brak wiatru kilka dni temu. No ale to oczywiste, że dostosuję te plany do sytuacji i jak pojadę i będzie 10 to nikogo kąpać nie będę....
Chill  🙂
Temperatura przy której można bezpiecznie kąpać konia to minimum 22 stopnie, pod warunkiem że jest bezwietrznie i mega słonecznie.
Hmm, no to mi inaczej mówiono, ale jeżeli tak mówisz to jasne, że poczekam, od kurzu nie zdechniemy 😉
Temperatura przy której można bezpiecznie kąpać konia to minimum 22 stopnie, pod warunkiem że jest bezwietrznie i mega słonecznie.

🤔
Można spokojnje kąpać konia w niższych temperaturach po prostu trzeba założyć derkę. A jak się ma solarium w stajni to koń schnie w kilka minut i nawet derka czasami nie jest potrzebna.
anp, słowo klucz w mojej wypowiedzi to "bezpiecznie". Nie wiem jaki jest sens kąpieli, skoro potem ten koń ma stać przez pół dnia w derkach, żeby go osuszyć. A solarium w stajni Meise nie ma, myjka zewnętrzna z zimna wodą. No chyba że coś się ostatnio zmieniło...
Prawda  🙂

Ja miałam plan, że jak będzie takie pełne słońce to wezmę na popas i raz dwa by wysechł, ale się ta pogoda spartoliła niestety.
Prawda  🙂

Ja miałam plan, że jak będzie takie pełne słońce to wezmę na popas i raz dwa by wysechł, ale się ta pogoda spartoliła niestety.


Okienko pogodowe, kiedy nagle z 5 stopni temperatura na 1,2 dni zmienia się na 18 to jedno.
Druga sprawa jest taka, że na myjce zewnętrznej jest tylko zimna woda, z przemrożonej ziemi, która jest zdecydowanie zimniejsza, niż w lecie. W takiej wodzie nie powinno się kąpać konia (co najwyżej umyć ogon, czy nogi). Poczekaj, aż temperatura powietrza będzie stale na poziomie powyżej 22 stopni, wtedy temperatura gruntu (a więc i wody) będzie odpowiednio wyższa.
U nas ma być ciepła woda na myjce zew  🙂

Ale teraz nadal jest zimna, dam temu koniowi spokój. Dzięki za słuszne uwagi  🙂
dea   primum non nocere
28 marca 2020 19:30
Jeśli możesz, zrób zdjęcie tego zaciśniętego uwiązu z jednym oplotem wokół belki. Wyobraźnia odmówiła mi posłuszeństwa  :kwiatek:
Nagram filmik, dziś tego nie zrobiłam, bo jakoś tak wszystko w pośpiechu ogarniałam i mi wyleciało  🙂

Mój uwiąz jest miękki, z plecionki, może dlatego tak to działa?

Ogólnie czyściłam dziś na zewnątrz, było kombinowane, ale każda próba odsadzenia była przeze mnie uprzedzona. Więc znowu 1😲 dla mnie, a raczej dla kantara  😉
Po którejś korekcie całkiem odpuścił.
Maise- czasami dobrą rzeczą jest spędzać MNIEJ czasu z koniem. Serio. Bo jak człowiek nie ma czasu- to się skupia na wykonaniu tej roboty, którą zaplanował. Więc jakby szedł z punktu A do B to by się wściekł, że koń robi co chwilę przystanek i byłoby naturalne, że by szarpnął (puknął palcatem w zadek) i powiedział - "Ej ale idziemy, a nie żarcie teraz!".
Z końmi warto jest mieć zaplanowane co się z nimi robi. Idzie, stoi, jedzie itd. Bo jak wychodzisz z boksu i w sumie to "ok, poczyszczę, ale może trochę pomiziam, a może jednak pójdę na dwór, a może się przejdziemy"- to robisz wszystko i nic.

Gdzieś słyszałam, że koniowi trzeba poświęcić tyle czasu ile wymaga. Nie znam sytuacji, w której dobrze spędzać mniej czasu z koniem. Problemem Meise nie jest czas, a podejście - na to też potrzebuje czasu, żeby je zmienić.
Mam takiego konia, który wymaga np. postania godziny na wybiegu (nie wiem skąd u niego się to wzięło, czy jakiś grzybiarz go solidnie przegonił czy na odchowie wyszło czy co - i tak się nie dowiem). Dlatego został u nas, a nie pojechał na zajazdkę. Bo jasne ludzie się reklamują "indywidualne podejście" itp. Ale nie oszukujmy się - który trener co ma na głowie ileś koni postoi mi na wybiegu przez godzinę, bo koń panicznie boi się facetów? I to nie moja fanaberia - ostatnio nawet nasz wet (lekarz FEI, wieloletnie doświadczenie, a nadal się dokształca) stwierdził "maksymalne napięcie mięśni", bo... spokojnie badał konia.
Koń powoli się przyzwyczaja i coraz mniej boi. Ale to wszystko wypracowane cierpliwością, a nie poświęcaniem mu mniejszej ilości czasu.
Więc - uwiąz w prawą rękę, bacior w lewą i do tyłu. Robisz ręką z uwiązem gest w przód - otwierasz drogę i to koń ma zrobić pierwszy krok do przodu- tak abyś ty ruszając była na wysokości jego łopatki. To ty każesz się mu pierwszemu ruszyć - zawsze. Nigdy nie może być, że on lezie za tobą.
Jeśli przy tym wskazaniu mu kierunku nie załapał to palcatem zza lewego biodra robisz mu sru po dupsku i jak ruszy to ty ruszasz i chwalisz.
Jeśli przystanie i się schyli to taki sam "niezapowiedziany bat' leci na tyłek i nadal utrzymujesz tempo.
Gdy stajesz on ma stanąć jak wryty i stać. Znów pokazujesz ręką z uwiązem do przodu i (albo potrzebuje bata, albo już nie), i tak kilka razy, aż zakuma.
Wierz mi. Będziesz mieć po kilku dniach konia który będzie chodził tak jak ty, takim tempem jak ty, bez rozglądania się. Ale ty masz zawsze kontrolować sobą łopatkę. I owszem, raz na jakiś czas będziesz musiała "przypomnieć" te zasady, ale z czasem coraz rzadziej.

Zależy jakiego konia ma Meise - jeśli takiego jak koń opisany wyżej przeze mnie to napiszę jej inną radę - nie rób tego, są inne sposoby 🙂.
Ja już dzisiaj widziałam konika o "specjalnym" podejsciu. Bo on biedny nerwowy, bo on coś tam bo on sroś tam. Pogotowie przyjechało bo dziewczyna w twarz dostała, koń się wyrwał i przywalił z 2 rurki. Przede wszystkim bezpieczeństwo.
Sorry, ale naprawdę takich koni "specjalnych" jest niewiele.  Do koni trzeba podchodzić normalnie, wymagając SZACUNKU do człowieka ponad wszystko.  I posłuszeństwa w podstawych sprawach BEZWZGLĘDNEGO. Bo inaczej kończy się tak jak dzisiaj. Mamy pandemię a trzeba było jechać do szpitala....
Tak, tak. Ja też tak podchodziłam do swojego konia - przede wszystkim bezpieczeństwo, nie pasuje to bat na dupę (jak tu radziliście 😉). Człowiek by do szpitala nie trafił, bo koń bardzo szanujący ludzką przestrzeń, ale koń to ja nie wiem czy do szpitala czy raczej wet z eutanazją - gdyby mój mąż nadal podchodził jak tu radzicie Meise. Na szczęście on z tych, co może postać godzinę na wybiegu, żeby żonie zrobić konia, który jest przede wszystkim bezpieczny a nie straumatyzowany 😉.
Muchozol, totalnie nie kumam Twojej wypowiedzi, a co z tym koniem jest nie tak,że trzeba z nim stać godzinę na wybiegu? 😲

Edit: i co ma do tego grzybiarz?
Muchozol o czym Ty gadasz.  Koń Meise, to nie straumatyzowany przypadek, tylko młody cwaniaczek, który ja próbuje a którego ona nie do końca traktuje jak konia tylko jak dziecko. Dlatego wszyscy tłumaczą, że dla takiego konia trzeba konsekwentnego i zdecydowanego podejścia, którego Meise musi się nauczyć, żeby całkiem nie wszedł jej na głowę.
A Ty wyjeżdżasz z jakimiś traumami i mężem terapeutą końskim.
Muchozol, szkoda słów. Zresztą brzezinka, już to napisała, w miarę kulturalnie.
Ja nie wiem czemu ludziom odbija jak słyszą bat.. albo kolec. Ja nie wiem, czy to oznacza że koń już ma rozorany pysk i spuchniety zad? Naprawdę nie można dac bata na dupsku na tyle że koń stwirrzil że nie warto się cofać A nie umrze z powodu skanowania?
Perlica boi się facetów. I bata. Ale do przyzwyczajenia do bata nie trzeba stać godziny na wybiegu 😁.
Jasne - na początku mąż (bo ja z nim nie pracuję) łapał go na ganianie - to co było już tu opisywane. I jakoś to funkcjonowało. Ale koń był wystraszony (może moja hipoteza o ganianiu go przez grzybiarzy ma sens), postęp marny.
Edit. W poprzedniej stajni było 20 ha terenu. Nie sposób tego całego ogrodzić podwójnie (jak jest u nas), a grzybów w bród. Ludzie włazili też na końskie wybiegi.
Trzeba było spróbować innej metody. I tu "pykło". Koń zaczął sam przychodzić.
brzezinka a to sory - nie wiedziałam, że znasz dobrze tego konia 🙂. Tylko myślałam, że tu gdybasz tak jak ja 🙂.
xxagaxx akurat ja to propaguję bat jak tylko mogę, więc sory nie trafiłaś 😉. Mój koń do bata jest przyzwyczajany aby mógł normalnie pracować. Bardzo mi zależy na lonżach z Beatą Rogalską ze Sztuki lonżowania. Ona bez bata nie pracuje 😉.
Muchozol, teraz trochę rozumiem, ale nie do końca. Szczerze wątpię żeby jacyś grzybiarze latali za końmi na pastwisku, ale wykluczyć nie można.

Ale dlaczego trzeba stać z nim godzinę? Chodzi o to że nie podejdzie sam i trzeba go tyle łapać ( odganiać żeby sam przyszedł ?) czy co?

Nie trzeba osobiście znać konia Meise żeby z opisanych historii wyłapać, że jest to po prostu młodziak, który wykorzystuje miękkie serduszko właścicielki ;-) To zajeżdżony koń, chodzący pod siodłem.
Perlica dokładnie tak. Teraz podchodzi i można powoli odchaczać ten punkt. Ale było jak było.
Ja tam różne przypadki widziałam i wiem jak ludzie kłamią w necie (w obie strony, nie zawsze w złej intencji) albo jakie jaja wychodzą jak ktoś pisze w emocjach - tak tu o Meise - dziewczyna się bardzo cieszy i każdą sytuację przeżywa a nie każdą tu opisuje, bo by forum nie starczyło 🙂. Tu mamy tylko urywki. Dlatego nic nie zakładam bez zobaczenia, tylko rozważam każdy możliwy scenariusz 🙂.
Muchozol, no można też rozważyć przypadek że ten koń jest ciężko chory i go to stanie chwilę w spokoju boli niezmiernie, że spadnie jakaś astroida albo że wszyscy umrzemy.  No w końcu jest to możliwe.
A później są takie rozpieszczone, niebezpieczne konie które wymagają "spacjalnego " traktowania. I krzyż na drogę jak właścicielka sama może żyć później z tymi swoimi mądrościami, gorzej jak stajenni muszą sobie z tym radzić.
I sorry ale co ma to że koń nie przyjdzie z pastwiska ? Najwyżej sobie nie pojezdzisz. Jeździłam w 2 stajniach można powiedzieć handlowych, I naprawdę ani razu nie było takiego " spacjalnego" przypadku. Był koń który nie dał sobie założyć tranzelki bo się bal o uszy. I nie wiem czy trzeba było konia znać osobiście żeby doradzić powolne przyzwyczajanie konia, a na początku po prostu rozpinanie tranzelki. Był też koń który się wyrywal jak szedł na padok bo z jakiś powodów bal się stojących u sąsiada traktorów. I tak jak się ich codziennie. Dostał kolec do twarzy I był w stanie iść. W końcu nauczył się że nie ucieknie i nie wiem na ile przestał wymyślać A na ile po prostu mimo strachu był posłuszny człowiekowi.
xxagaxx może były specjalne przypadki, tylko nikt sobie tym tyłka nie zawracał? Stajnia handlowa, gdzie z samej nazwy kasa musi się zgadzać, a koń dla własnej przyjemności to dwa różne światy.
Nie wiem co Ci przeszkadza, że ktoś sobie swojego prywatnego konia specjalnie traktuje? Z tego co Meise pisała nikt z koniem problemów nie ma (oprócz niej, a ona dusi problem w zarodku).
Muchozol, ale to nie o to chodzi, że w tych handlowych stajniach źle traktuje się konie, ale o to, że dzięki temu, że zajmują się nimi fachowcy, którzy wiedzą jak to zrobić i nie boją się koni- nikt nie tworzy „specjalnych przypadków”. Z moich doświadczeń, tak samo jak pisze xxagaxx,, konie „specjalne”, „problematyczne” tworzą zakochane w nich właścicielki. Jak taki „trudny” koń trafia w profesjonalne rece- to nagle okazuje się, ze jest to zupełnie normalny koń, bez żadnych trzasków.
Edit. Wysłało się dwa razy.
Muchozol, jakbyś uważnie czytała to byś widziała, że problem miała też obsługa.
Koń który nie podchodzi zdarzył się w stajni raz, okazało się że po czasie, że ówczesny luzak coś mu zrobił, bo dziewczyny żadne nie miały z nim problemu , ale to był koń po Chacco Blue, więc wiadomo jakie one są.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się