stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

fantazjaa   "Jeżeli jest niebo dla koni, to chcę tam być."
08 lutego 2017 15:58
Chodziło mi o takie "przebudzenie się" tego instynktu stadnego. ( o ile tak to można nazwać) Od pewnego czasu tak zaczął robić. Konie wyjeżdżają z hali i już się poprawia. Ale czy jest jakiś sposób, a jeśli jest to jaki na to, by temu zaradzić?
fantazjaa, a trener co na to? Takie fochy trzeba przejeździć. Koń ma się ciebie słuchać a nie do koni ciągnąć. Musisz konsekwentnie wymagać posłuszeństwa. Nie ma że "on nie chce", tylko jeśli wymagasz ruchu do przodu to on ma się ruszyć. W domu też masz ten problem czy tylko na zawodach?
fantazjaa, to jest sakramencko proste. Koń bardziej liczy się z innymi końmi niż z tobą. Taka smutna prawda. Bardzo łatwo złapać się w tę pułapkę. Natomiast wyjście z niej już takie łatwe nie jest 🙁
fantazjaa   "Jeżeli jest niebo dla koni, to chcę tam być."
09 lutego 2017 15:49
Tylko na zawodach .
Tylko na zawodach .


Na razie .... 🤣
fantazjaa, to jest sakramencko proste. Koń bardziej liczy się z innymi końmi niż z tobą. Taka smutna prawda. Bardzo łatwo złapać się w tę pułapkę. Natomiast wyjście z niej już takie łatwe nie jest 🙁

O to to to!
fantazjaa, po prostu popuszczasz koniowi a on cię cały czas sprawdza. A jak raz sprawdzi że może decydować, to co i na jakiej zasadzie ma go od tego pomysłu odwieść? W układzie koń - człowiek albo rządzi człowiek, albo koń. Najczęściej zwierzęta nie rozumieją układu "równouprawnienia". Najczęściej również czują się w takim układzie niezręcznie bo jest to układ typowo ludzki. A koń jest tego świetnym przykładem, ciągle sprawdza swoją pozycję i swoje "moce". Nie ma takiej opcji że koń nie idzie bo nie ma ochoty. Jeśli nie ma już innego sposobu, nawet zejdź i go poprowadź ale nie dawaj mu stawiać na swoim.
Wbrew pozorom koniowi można bardzo szybko uświadomić stopień zależności od człowieka, i nie są do tego potrzebne wymyślne sztuki. Pomoże cokolwiek, co jest oparte na jego instynktach. A instynkty "każą mu" jak najwięcej jeść i jak najmniej robić 🙂
Gdyby to był nagle przebudzony instynkt stadny u izolowanego konia, koń reagował by w ten sposób na sam widok innych koni.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
21 lutego 2017 15:52
Mam problem z koniem z head-shaking. Na lonży, bez jeźdźca, na wypięciu (wypinacze/gumy/gog- różnie) nie ma problemu. Z jeźdźcem na samym wędzidle problem z machaniem łbem i wyrywaniem wodzy przy braniu na kontakt (w stępie). Bez wędzidła w stępie podobnie jak przy jeździe na wędzidle, ale mniej wyrywa wodze. Na hackamore chodzi na delikatnej wodzy.
Koń gdzieś 17-18-letni, uciekający od łydki ( jeśli jest trochę za popręgiem). Przy jeździe stęp- kłus jest dobrze, o ile trzyma się łydkę na popręgu. Jeśli się zagalopuje, to później pędzi w kłusie. Jeśli poskacze się z kłusa i po skoku zagalopuje, nie pędzi.
Nie mam już pomysłu na tego konia. Planuję wziąć go na spokojny teren z koniem, którego lubi.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
21 lutego 2017 16:17
Dementek, dla mnie to nie jest headshaking. Nie każde machanie głową to syndrom, a często po prostu nietolerancja wędzidła.
Moim zdaniem problem leży w pysku, koń skoro jest do przodu, to przypuszczam, że był jeżdżony w najmniej odpowiedni dla takich koni sposób, czyli lekka łydka a mocno z przodu i w końcu jest problem. Kwestia do przepracowania, ale dużo cierpliwości konsekwencji i prazy nad tym. Jazda na spokojnej czułej ręce, ale za to w dosiadzie i łydkach. Koń nie może Ci uciekać od łydki, powinien dać p[prowadzić się dosiadem, a ręka na stabilnym kontakcie. Dużo przejść, ćwiczenia go odpowiadania na dosiad i przede wszystkim normalnie przylegająca łydka, a nie uważająca jakbyś miała bombę pod tyłkiem 😉 Elektrycznego konia nie można uczyć że łydka przykłada się tylko by wysłać sygnał. Łydka ma przylegać a impuls wysyłać kiedy trzeba, bo jazda z łydką odstawioną, na elektrycznym koniu, powoduje, że koń boi sie łydki, która znienacka go dotyka i to nie koniecznie lekko 😉  Koń chodzi w rekreacji? Pod jednym jeźdźcem, kilkoma?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
21 lutego 2017 19:09
Jak biega luze to też macha łbem. Zwłaszcza latem- maska na pysk trochę pomogła.
Konia poznałam w 2005r. Jeżdżony na hura- potrafili konia wyprowadzić z boksu i rura galopem. W terenie urządzano często wyścigi. Na sam widok siodła koń zlewał się potem...
W 2008r. koń zmienił właściciela- kupił go kompletny laik. Trochę na koniu pojeździł, później koń stał kilka lat (właściciel wyjechał, koń stał na łąkach w pensjonacie).
W lutym 2016r. koń trafił do stajni, gdzie pracowałam. Na spokojnie pracowałam z koniem na lonży, nauczyłam spokojnego podchodzenia do podestu i stania przy nim (na początku od razu ruszał). Powoli przygotowałam konia do pracy na lonży pod jeźdźcem (koniec czerwca). Ogólnie w czerwcu na niej czasem zagalopowałam, kilka razy przeskoczyłam małą przeszkodę, popracowałam na drążkach.

Pod koniec lipca, oprócz na lonży, parę razy chodziła na jeździe samodzielnej w stępie i kłusie + ewentualnie drążki. Ale nie dawałam jej pierwszej lepszej osobie, tylko tym, których znałam, jak jeżdżą, jak ze stabilnością ręki i ogólnie osoby spokojne, nie nerwowe.

edit2: staram się, żeby głównie chodziła na dosiad, ale przydałoby się, gdyby ktoś z ziemi pomógł mi skorygować trochę konia.
Dementek machanie głową to niekoniecznie oznaka headshaking i ja bym tego pod to nie podpięła.
Koń wyraźnie pokazuje, że coś mu się nie podoba. Albo nie odczytuje dobrze przekazywanych sygnałów - braki w wyszkoleniu, albo są to nawyki, które wcześniej koń sobie wyrobił.
Ważnym aspektem jest też tutaj kręgosłup i siodło. Mówisz, że miał bujną historię - wet go sprawdzał?

Ja miałam przykład konia, który machał, kiedy pojawiał stresujący okres - zmiana jeźdźców i brak regularnej korekty.
Rzadziej wsiadałam na spokojną poprawną jazdę i w tym czasie było więcej szkółki - koń po miesiącu zaczął machać z powrotem a to machanie doprowadzało go do stanu kompletnie bez równowagi, sztywnego i uciekającego.
Najważniejsze to spokojny, stabilny kontakt. Koń nie może go unikać. I jazda do przodu. Niezależnie jak bardzo macha głową po prostu jedziesz. Rytmicznie, od łydki, od zadu do przodu.
Podczas jazdy naprawdę nie skupiaj się na machaniu, zapomnij o tym i jedź do przodu  😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
21 lutego 2017 20:58
Plackowata- Ja na to machanie nie zwracam uwagi, zresztą teraz jest to (po zamontowaniu maski) o wiele rzadsze. Tylko przy kontakcie (praktycznie wyłącznie w stępie) jest wyrywanie wodzy- na lekkim kontakcie/ rzuconej wodzy jest dobrze.
Zęby jeszcze nie były sprawdzane, przed sezonem pewnie koński dentysta je obejrzy, bo chyba nigdy nie miała ich sprawdzanych.

Ale teraz na czym mam na niej jeździć? Wędzidło odpada, nachrapnik średnio. Na hacku chodzi najlepiej, ale (według mnie) jest trochę za ostre.
Na placu teraz nie da się jeździć (lód)- czy teren (bez galopu) z koniem, którego szanuje, to dobry pomysł?
Dementek Skoro wędzidło odpada, hack za ostry, to jeśli umiesz używać, spróbowałabym jazdy na halterze, przejściowo. Wiem, zaraz jakaś część forumowiczów będzie chciała mnie prawdopodobnie zjeść żywcem, bo naturolo pierniczolo  🤣 . Ale na moim wrażliwcu to podziałało (najpierw totalnie nieczuły pysk przez rekreację po kupieniu go, potem totalne uwrażliwienie wpadające w przewrażliwienie + moje błędne działanie ręką, potem zęby do roboty...), bo nic mu nie wkładałam do pyska, halterem posługiwałam się już wcześniej pod okiem człowieka, który wie co robić i jak, hacka też nie chciałam przejściowo używać (szczególnie ze względu na to, że jakiś czas, przy okazji totalnego przebudowywania mojego dosiadu, nie wiedziałam do końca co z rękoma zrobić, szczególnie jeśli miałabym używać czegoś, czego w ręku nie miałam nigdy - wolałam wybrać coś co znam i czym wiem, że umiem się posługiwać, no i coś, co koń zna i respektuje). Potem płynnie przechodziliśmy z powrotem na ogłowie z wędzidłem, jak czynnik powodujący dyskomfort pracy na wędzidle został zniwelowany, tzn. zęby zrobione, ręka ogarnięta - to akurat poszło najszybciej, kwestia paru jazd. Z tym, że w przypadku jazdy na halterze, ograniczałam się do jazd na placu. W momencie, gdy konieczne było nie wkładanie wędzidła, nie terenowaliśmy się, tylko plac - niby jestem w stanie zrobić z koniem wszystko co na wędzidle i bez niego, ale jednak wolę to wędzidło w terenie mieć. Z tym, że Ty piszesz, że plac odpada u Was.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
21 lutego 2017 21:29
Wikusiowata- Właśnie, w pierwszy teren wolałabym jednak czuć większą kontrolę nad koniem, zwłaszcza że pamiętam wyjazdy w teren z pierwszej stajni (wyścigi).
Dementek Wiesz, z drugiej strony, każde kiełzno/wędzidło jest tak silne, jak ręka, która nim powoduje.
Ale z tym placem... nie masz może jakiegoś kawałka ogrodzonego pola/łąki, gdzie możesz pojeździć? Chodzi mi o to, żeby awaryjnie było jednak jakieś ogrodzenie, zamiast tego, które jest na placu do jazdy? Jak Nam (zarówno mi jak i koniowi) nudziło się już na placu, to sobie jeździłam po pastwisku na halterze, albo traktowałam pastwisko jako rozgrzewkę/rozprężenie po jeździe na placu, taką namiastkę psychicznego odpoczynku, zamiast terenów na moment przepracowania problemu albo oczekiwania na zrobienie zębów, a że pastwisko mam pagórkowate i dość spore, to fajnie to funkcjonowało.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 lutego 2017 09:26
Na wybiegu też jest nie za fajnie, a na pastwiska nie pojadę, bo zryję trawę.
Że ostrość wędzidła zależy od ręki- wiem, ale ten koń na wędzidle nie pozwoli na jeździe na kontakcie, bo próbuje wyrywać wodze. Na kantarze ten problem jest tylko w stępie. Na lonży bez jeźdźca mogę ją lonżować na wypięciu. Może dlatego, że jest nisko, a ręka jednak jest wyżej?
Dementek a po co Ty się w ogóle pchasz w teren, skoro koń w stępie ma problemy?
Dementek, zęby nie były sprawdzane i prawdopodobnie nigdy nie były. To od tego zacznij. Nawet sama sprawdź czy nie ma wilczaków. Jak są, to w ogóle nie wkładałabym koniowi wędzidła. Wilcze kły usadowione są jedynie w dziąśle - czyli są ruchome. Każde dotknięcie wędzidła powoduje ból... są konie, któe do tego przywykają(ałć), są i takie które reagują rzucaniem łbem, nawet brykaniem.
Dementek, Gaga ma rację. Potwierdza to również nasz przypadek.Koń machał  łbem, walczył z wędzidłem od kiedy go poznałam.Przed kupnem zęby nawet sprawdzał wet (szkoda,że  niedokładnie  :mad🙂.Do myślenia dało mi jedno zachowanie.W trakcie wolty zwłaszcza w galopie koń potrafił uciekać na bok.Zawsze w jedną stronę.Poprosiłam weta gdy był w stajni,  przy okazji u innego konia, żeby sprawdził zęby. Strzał w dziesiątkę, wilczak nie był duży ale właśnie ruchomy i stary, obok maly stan zapalny od ciągłego kontaktu z wędzidłem. Poprawa widoczna po ok półtorej miesiąca (koń musi się przestawić na "brak spiny/ nie boli"😉.
Ale teraz na czym mam na niej jeździć? Wędzidło odpada, nachrapnik średnio. Na hacku chodzi najlepiej, ale (według mnie) jest trochę za ostre.
Na placu teraz nie da się jeździć (lód)- czy teren (bez galopu) z koniem, którego szanuje, to dobry pomysł?


Dementek, biorąc pod uwagę, że przed sprawdzeniem zębów może niekoniecznie chcesz jeździć na wędzidle to może rozważ jednak hacka? Tylko pytanie jakie hackamore masz na myśli, bo ja na takim koniu, rzeczywiście nie pchałabym się w tzw "niemieckie hackamore" tylko w angielskie, które jest o wiele bardziej łagodne. Angielskie hackamore ma też kilka długości czanek, a przede wszystkim dźwignię opiera na płaskich czankach i paskach a nie na maszynce zdolnej do złamania końskiego nosa. Przepraszam jeśli użyłam nieprecyzyjnych nazw sprzętu, ale nie wiem dokładnie jak się to po polsku nazywa. Po angielsku jest: German Hackamore i English Hackamore.

edit: literówka
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 lutego 2017 22:44
Dance Girl- Mam dokładnie takie hackamore: http://tiny.pl/gfd7j  Przy jeździe bez galopu koń chodził na delikatne sygnały przy przejściach/manewrach. Aż za delikatnie  😉
Do pyska nie zajrzę- macha łbem na nacisk w kąciku pyska...
Czyli masz angielskie z długą czanką, ostrzejsze jest Niemieckie a mniej ostre jest z krótką czanką albo tzw "Kwiatek". Ani tym, które masz ani "kwiatkiem" raczej nosa koniowatemu nie złamiesz. One się opierają na nacisku paska na nos.

No i sprawdzenie zębów tu jest kluczowe, szczególnie jak koń też nie bardzo pozwala sobie zajrzeć do paszczy.

Ja kiedyś jeździłam na koniu, którego mi drugi "zawodnik" zaszarpywał w pysku. Niestety nic mu nie mogłam zrobić i żeby się nie denerwować zaczęłam jeździć na takim krótkim hacku na misiu i koń po prostu chodził jak złoto. Na wędzidle niestety wyrywał głowę i leciał przed siebie z paniką w oczach.

Do pyska nie zajrzę- macha łbem na nacisk w kąciku pyska...

Co już w prosty sposób wskazuje na problem bólowy w obrębie pyska. Nie czekałabym z kontrolą lek weta...
Ja jeszcze poruszę jedną kwestię, poza problemami z pyskiem.
Z tego co rozumiem koń był i nadal jest jeżdżony bez łydki. A od tego właśnie powinno się  (już dawno) zacząć, bo to łydka jest podstawowym narzędziem komunikacji.

staram się, żeby głównie chodziła na dosiad
No to źle. Dopóki Twoje łydki nie znajdują się normalnie, na bokach konia, a nie na popręgu, to nie masz jak i o czym rozmawiać. Koń nigdy nie wejdzie Ci na kontakt jeśli nie zamkniesz go we wszystkich pomocach.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
23 lutego 2017 10:57

[quote author=Dementek link=topic=7002.msg2652302#msg2652302 date=1487704197]
staram się, żeby głównie chodziła na dosiad

No to źle. Dopóki Twoje łydki nie znajdują się normalnie, na bokach konia, a nie na popręgu, to nie masz jak i o czym rozmawiać. Koń nigdy nie wejdzie Ci na kontakt jeśli nie zamkniesz go we wszystkich pomocach.
[/quote]

Dokładnie tak jak pisałam 😉 Najgorsze co można zrobić na elektrycznym koniu to jeździć na odstawionej łydce. Dementek, jak już sprawdzisz zęby i wszystkie pozostałe weterynaryjne kwestie, to przydałby Ci się na pewno ktoś do pomocy z ziemi, kto pilnowałby Twojego dosiadu, łydek i przede wszystkim ręki. To nie jest łatwa robota "nawrócić" takiego konia, ale dla ogarniętego jeźdźca ze stabilną ręką i dosiadem do zrobienia w miarę sprawnie 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lutego 2017 11:03
Mi na niej strasznie ucieka noga do przodu, jest bardzo wąska. Spróbuję wsiąśc na niej w siodle australijskim. Na zdjęciu jest jazda na nachrapniku, a do wędzidła doczepiłam luźniej wypinacze trójkątne (wcześniej ją lonżowałam i je zostawiłam). Zdjęcie z wiosny 2016.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
23 lutego 2017 11:09
Dla mnie jazda na takim koniu na patentach typu wypinacze właśnie to droga do nikąd ... W zasadzie maskują problem, a nie sa konkretnym rozwiązaniem. Każdy patent wykonuje poza innymi funkcjami, mimowolne ruchy wędzidła w pysku. Dla konia który o tenże pysk się boi to nie pomaga. Trójkąty też będą pracowały chociażby z racji ruchu przednich nóg koło których przebiegają. blokują też zgięcie boczne, bo nie ma ludzkiej siły żeby było inaczej. Co do dosiadu, to musisz usiąść inaczej, bo bez tego ani rusz. Spróbuj inne siodło przede wszystkim. Masz możliwość ściągnąć jakiegoś trenera który mógłby Ci pomóc z dołu? Masz może jakiś filmik z jazdy?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lutego 2017 11:16
Filmiku z jazdy nie mam, trenera też nie. Może uda mi się zabrać tego konia na konsultację z jakimś trenerem. Porozmawiam o tym z właścicielem i potencjalną stajnią. Ale najpierw będzie trzeba poczekać, aż przyjedzie weterynarz od zębów w nasze okolice.
Chodziło mi o takie "przebudzenie się" tego instynktu stadnego. ( o ile tak to można nazwać) Od pewnego czasu tak zaczął robić. Konie wyjeżdżają z hali i już się poprawia. Ale czy jest jakiś sposób, a jeśli jest to jaki na to, by temu zaradzić?


Jest taki fajny sposób, który mi działał przy rekreantach, które kleiły się strasznie jeden do drugiego.
Przy koniach nie ma odpoczynku, tylko robota. Żadnego stania koło grupki koni w oczekiwaniu na przejazd, tylko robota - najlepiej w koło nich i pomiędzy nimi kłusować i galopować z częstymi zmianami chodu i kierunku. A jak odjeżdżasz od koni to odpoczynek. Jeżeli nie chce wjechać na parkur/czworobok to tak samo - na rozprężalni wśród koni robota, a jak wjedziesz miedzy przeszkody to postać kilka minut i dać solidnie odpocząć. Jak się takie coś konsekwentnie kilka-kilkanaście razy powtórzy, to widać efekty. Nie ma wtedy ciągnięcia do koni i problemów z wyjazdem na czworobok.
Najlepiej to przećwiczyć nie na zawodach oczywiście, ale na jakimś próbnym wyjeździe. Krążysz koło koni, potem odjeżdżasz i odpoczywasz. Potem znowu jedziesz w stronę koni - jeżeli ciągnie w stronę koni to znowu robota miedzy nimi konkretna musi być. I znowu odpoczynek.
Działa. Sprawdzone.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
24 lutego 2017 21:33
Znalazłam zdjęcie konia, o którym pisałam, pod jeźdźcem, na lonży (lonżowałam ją na wędzidle, później zaczęłam na nachrapniku- z wygody). Jeździec ma cofniętą łydkę (w porównaniu z poprzednim zdjęciem- inne siodło i jeździec). Zawsze się mnie grzecznie słuchała, chociaż czasem próbowała sama zmienić kierunek w stępie (jak przestawałam na nią zerkać).
W porównaniu do początków naszej współpracy (rok temu, ale od września nic z nią nie robiłam- na moje miejsce przyszła inna osoba) jest niebo a ziemia, bo koń na lonży przedtem był może kilka razy przez całe życie. Nie stała przy wsiadaniu, nie chciała stać przy podeście, ruszała od razu po tym, jak ktoś na niej usiadł, na lonży pędziła w kłusie i zaraz była mokra z nerwów.
Ale jazdy samodzielnej (z galopem) nie zdążyłam do tego czasu (września) ogarnąć. Nie próbowałam galopu na hackamore, tylko na nachrapniku (szwedzkim).

Mam jeszcze takie przemyślenia- skoro po oddaniu kilku skoków z kłusa przez małą przeszkodę (jakieś 40cm) nie było problemów z galopem i opanowaniem konia w tym chodzie, to co jest nie tak, że przy jeździe bez skoków jest problem z opanowaniem konia w galopie (pędzi, zwłaszcza jak krzyżuje w galopie) i po tym galopie koń jest podminowany i w kłusie wyciąga nogi jak koń ujeżdżeniowy?
Brk mu rownowagi?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się