Poprawny dosiad

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 września 2011 12:47
ale opisywanie prawidłowego dosiadu innymi ale  zrozumialymi dla ucznia słowami czy określeniami  nie  spowoduje że od tych innych słów i określeń dosiad będzie nieprawidlowy.


a w karierze kazdego jeźdźca przychodzi taki etap kiedy on uwaza ze juz wszytsko wie i wiecej mu sie juz nie wpoi...

albo że ten instruktor już wiecej go nie nauczy
tego  nie wiem, bardziej mi chodzi o to ze jak nie powiem jeźdźcowi ze ma wszytskie 3 kości posadzic równo w siodle i je poczuć, to jak mam mu wytłumaczyc 3-punktowy dosiad?

co do wiedzy instruktora no to niestety gdzies tam sie jego mozliwosci nauczenia kończą, u jednego wczesniej u drugiego poźniej, ale wszak to tylko instruktor, nie trener.
quantanamera no tak, mówisz, że pierwszą ważną rzeczą jest siedzenie w równowadze. Ale czy to oznacza, że wspomniani przez Ciebie jeźdźcy jeszcze nie umieją połączyć równowagi z dobrym dosiadem ( :lol🙂, czy może jest im wygodniej siedzieć w danym ruchu w taki sposób, a może jest jeszcze inny powód? Że tak jest lepiej, wygodniej, koń lepiej reaguje?

Jeśli chodzi o instruktorów: my też uczymy od początku poprawnego dosiadu. U nas jeźdźcy siedzą na lonży póki nie są względnie rozluźnieni bez podciągania kolan do góry i szarpania za wodze podczas anglezowania. Mają wyćwiczone prawidłowe przejścia. Uczymy nawet poprawnego ustawienia na pomoce. Gdybym trzymała ich jeszcze dłużej na lonży prawdopodobnie by się znudzili. Za to bardzo często do lonży wracam. Większość nowych elementów uczymy na lonży. Chodzi o to, żeby od początku wyrabiać w jeźdźcu poczucie kiedy jest dobrze, a kiedy źle.

Trzypunktowy dosiad to też bardzo ciekawy temat. Ja jeźdźcom tłumaczę jak to ma wyglądać i DLACZEGO. Uważam, że tłumaczenie dlaczego dana część ciała ma być ułożona tak, a nie inaczej znacznie ułatwia naukę.
ale w momencie gdy kon porusza sie szybciej, wybija jeszcze, czlowiek stara sie zachowac rownowage za wszelka cenę, nawet najbardziej optymalny wyklad nie pomoze, skoro najbardziej poczatkujacemu zalezy zeby jako tako sie w siodle utrzymac byleby nie spasc i nie klepac pupą pol metra w gorę.

moze ktos doswiadczony w nauczaniu od podstaw powie jak zniwelowac u totalnie poczatkujacych kwestię lapania równowagi pochylajac sie do przodu i majtająć rekami? bo wytlumaczenie na sucho niezbyt wiele czesto daje.
co do równowagi to to ja zaczynam od stóp , poniewaz ludzie tracą równowage w momencie gdzy przesuwaja nogi zbytnio do przodu lub do tylu, poza tym, dzieje sie tak dlatego ze stoją w strzemionach, wiec grunt to pokazać czym i gdzie klient ma się trzymac w siodle, tu wlasnie pojawia sie często kwestia źle dopasowanego siodła do jeźdźca, o czym pisalam wczesniej.
Atea: Z ust mi to wyjęłaś!
Nigdy nie mówię nikomu "zrób tak i tak, bo ja ci tak mówię...", tylko  DLACZEGO tak jest najlepiej.
Wieki temu odeszłam od hasła "pięta w dół". Najczęściej przypominam o rozluźnieniu stawów skokowych, lub o sprężynowaniu nóg. I pokazuję co się dzieje gdy noga się usztywnia.

Dlaczego zawodnicy w podanych linkach mają nogę przed pionem? Bo siedzą na tyłku w pełnym siadzie, a wtedy zachowanie linii ramię-biodro-pięta nie jest aż tak ważne.
Tłumaczę to nawet początkującym: Linia biodro-pięta jest tak naprawdę konieczna tylko wtedy, gdy trzeba podnieść tyłek z siodła, czy to do anglezowania, czy półsiadu, czy skoku.
Powinno tak zostać w każdej sytuacji, choćby po to, żeby łydki spoczywały na bokach konia, gotowe do sygnałów.
Ale jeśli noga w pełnym siadzie jest ciut przed pionem, to nie koniec świata i są naprawdę ważniejsze rzeczy na których warto się skupić o wiele bardziej.

Moim zdaniem dobry dosiad zaczyna się w momencie, gdy jest się w stanie swobodnie i w równowadze przejść od kłusa wysiadywanego, przez anglezowany, do półsiadu i spowrotem.

Gdyby któryś z tych zawodników miał w tej chwili przejść do półsiadu, to by się im nogi cofnęły. Ale chyba nie o to w ujeżdżeniu chodzi.

ale w momencie gdy kon porusza sie szybciej, wybija jeszcze, czlowiek stara sie zachowac rownowage za wszelka cenę, nawet najbardziej optymalny wyklad nie pomoze, skoro najbardziej poczatkujacemu zalezy zeby jako tako sie w siodle utrzymac byleby nie spasc i nie klepac pupą pol metra w gorę.
moze ktos doswiadczony w nauczaniu od podstaw powie jak zniwelowac u totalnie poczatkujacych kwestię lapania równowagi pochylajac sie do przodu i majtająć rekami? bo wytlumaczenie na sucho niezbyt wiele czesto daje.


Samo tłumaczenie nic nie daje. Uczenie kogoś polega na wykonywaniu ćwiczeń + tłumaczeniu. Jeśli ktoś się telepie i majta w kłusie anglezowanym, to znaczy że nie jest gotowy na kłus i trzeba zrobić serię ćwiczeń w stępie - prawidłowe ustawienie nóg i wstawanie z siodła z rękami na biodrach. Można robić kolejny krok, dopiero gdy to się udaje.
A jeśli chodzi o kłus wysiadywany - podobnie, trzeba porobić ćwiczenia w stępie (odwodzenie nóg o siodła, podążanie biodrami, rozciąganie, rozluźnianie) i zaczynać od krótkiego, wolnego kłusa.
No i do tego wszystkiego jest potrzebny dobry, spokojny koń, który porusza się równo i rytmicznie, w takim chodzie i takim tempie jak sobie życzymy.
Jeśli to koń od którego sami wymagamy odpowiedzi na bardzo subtelne pomoce i uczymy zagalopowań ze stępa, to nie radzę tego konia ogłupiać lonżą z zupełnie początkującym, bo wiadomo że nasz początkujący będzie momentami się zakleszczał, a koń będzie to interpretował jako wysłanie do przodu.
I w ten sposób będą się nawzajem tylko usztywniać.
uczac dosiadu osobki majace juz jako takie pojecie o jezdziectwie nalezy jeszcze pamietac o jednym - predyspozycje danej osoby, mozliwosci fizyczne, budowa ciala, proporcje.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
09 września 2011 13:41
ja pamiętam taki obrazek - zdjęcie quantanamery bodajże na Skwarku gdzie była wyraźnie od bioder w górę odchylona od pionu - parę osób zapytało i Quanta odp że na tym koniu w tym momencie współpracy tak jest wygodniej, łatwiej uzyskać zamierzone rezultaty - zastanowiło mnie to a ponieważ wciąż szukam swojego prawidłowego dosiadu - spróbowałam i okazało się, że to był dobry kierunek - mi łatwiej było się rozluźnić i co za tym idzie łoś również szybciej zaczynał współpracę. Niestety pani trener zarządziła "wyprost" bo tak się jeździ i tyle. Potwierdza to tezę, że prawidłowy dosiad tak samo jak pomoce - musi być dostosowany do danej pary - jeśli coś się sprawdza, działa... to dlaczego nie? Bo tak jest w książkach?
Teraz jest tak że z Panią Trener stosuję wyprost a sama jeżdżę tak jak mnie i łosiowi jest wygodniej i łatwiej dojść do porozumienia.
Kika
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 września 2011 13:53
taka uwaga ogólna:

jeżdżenie "tak, bo jest mi tak wygodniej" może być baaardzo zwodnicze. Do błędów dosiadu bardzo łatwo się czlowiek przyzwyczaja i tak mu jest wygodniej niż juz bez tego błędu.
A może jeśli będzie się chciało dany element wyjechać precyzyjniej, coś zmienić, coś uruchomić, coś bardziej wygiąć to w takim dosiadzie tego nie osiągniemy?

Pytam, bo nie wiem.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
09 września 2011 14:05
dlatego kryterium nie jest "bo tak mi jest wygodniej" tylko tak w danym momencie jest nam latwiej dojść do porozumienia i uzyskać satysfakcjonujący poziom współpracy - dzięki temu że lekko jestem za pionem nie spinam się co wpływa na rozluźnienie również łośka - ja nie mówię, że "tak jest dobrze" - tylko że "w tej chwili na tym etapie nauki tak jest dobrze" - jestem zwolennikiem naciągania teorii do rzeczywistości a nie odwrotnie🙂
Kika
A mi się wydaje , że bardzo fajnie, prosto i zrozumiale  dosiad skokowy opisał W.Mikunas w ,,Trener Radzi" w rozdziale ,,Półsiadem czy w siodle?".
cyt.
  ,,...Im szybszy ruch,tym tułów jeźdźca pochyla się ku przodowi, aby mogły być zgrane środki ciężkości jeźdźca i konia.
Te dwa środki ciężkości zgrywają się wówczas, gdy znajdują się w jednej linii pionowej, prostopadle do podłoża. Im są bliżej siebie, tym równowaga jest pewniejsza. Maksymalnie krótkie strzemiona obserwujemy w dosiadzie wyścigowym, gdzie jeździec utrzymuje się na koniu dzięki umiejętności balansowania przy niewielkim kontakcie własnych nóg z siodłem.
Każde wychylenie jeźdźca w przód, przed linię środka ciężkości konia powoduje że koń przyśpieszy by ,,dogonić" zachwianą równowagę.
Każde odchylenie jeźdźca w kierunku odwrotnym powoduje u konia reakcje w celu odzyskania zachwianej równowagi, czyli doprowadzenia do sytuacji , w której środki ciężkości jeźdźca i konia  znów znajdą się w jednej linii pionowej, prostopadłej do podłoża. Koń musi zwolnić , lecz przede wszystkim ,,podstawić zad" , czyli ,,podejść" pod środek ciężkości jeźdźca, ,,unosząc" przód przejmując więcej ciężaru na tylne nogi. Już z tego krótkiego wywodu widać, że odchylenie tułowia, regulowane świadomie przez jeźdźca, nie ma nic wspólnego z tak powszechnie stosowanym ,,waleniem tyłka w siodło" , czy ,,odchyl się do tyłu!". Przy prawidłowej długości strzemion, która jest sprawą indywidualną, lecz powinna zapewniać przyleganie łydek do boków  konia, kolan do poduszek siodła i ud również do siodła (około pół długości uda od kolana wzwyż) - zmiana pozycji tułowia zależy od sytuacji i potrzeby
W konkursie skoków jeździec  powinien świadomie zmieniać swój dosiad, od klasycznego półsiadu do różnych form dosiadu skokowego, dopasowując sposób siedzenia do sytuacji.
Klasyczny dosiad stosuje się w najazdach ,,szkolnych" o łatwych najazdach i dystansach pomiędzy przeszkodami. Zapewnia on koniowi maksymalny komfort i gwarantuje płynną jazdę.
Zmiana pozycji tułowia (przy niezmiennym ułożeniu nóg) następuje w sytuacjach, w których trzeba wykonać ciasny zakręt, krótki najazd na kolejną przeszkodę czy skrócenie skoków galopu (foule) w celu umiejscowienia odbicia  w optymalnym punkcie. Aby zapewnić zaangażowanie i podstawienie zadu, tułów jeźdźca wędruje od pozycji pochylonej do wyprostowanej, a w sytuacjach tego wymagających aż do odchylenia się poza pion w kierunku zadu. Dzieje się to przy ustabilizowanych nogach (łydka tuż za popręgiem) i elastycznym kontakcie obu rąk z pyskiem konia. Jest to nic innego, jak znana choćby ze słyszenia popularna ,,półparada" o różnym stopniu działania.
Pochylenie tułowia w przód ,,poniżej" pozycji klasycznej może mieć miejsce np.przy finiszu czy jeździe pomiędzy przeszkodami.
W jakiej sytuacji dosiad skokowy powinien być bliższy klasycznemu półsiadowi, w jakiej zbliżać się do siadu pęłnego i przyjmować formę ,,modyfied" (zmodyfikowana) to kwestia kunsztu jeździeckiego i kunsztu trenerskiego. Klasę jeźdźca poznaje się głównie po jego dosiadzie, a także po tym , że jego jazda jest pełna harmonii, płynna, przyjemna w oglądaniu. Koń pod klasowym jeźdźcem robi wrażenie, że skoki sprawiają mu przyjemność."

edit .literówki
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
09 września 2011 14:20
"Koń musi zwolnić , lecz przede wszystkim ,,podstawić zad" , czyli ,,podejść" pod środek ciężkości jeźdźca, ,,unosząc" przód przejmując więcej ciężaru na tylne nogi" - o i  to był właśnie argument, którego użyła również quantanamera a który mnie przekonał by spróbować
Kika
Sztuki jazdy uczy się przez całe życie - "ten króliczek ciągle ucieka" - ciągle jest coś do odkrycia. Gdy uczę początkujących najważniejsze jest dobre usadzenie bioder delikwenta + złapanie rytmu, jedno bez drugiego niemożliwe. Pilnie patrzę jak układają się biodra + gdzie w ciele występują napięcia i "zlecam" takie ćwiczenia żeby ułożenie ciała się poprawiało, żeby jeździec mógł się włączyć w ruch konia. Nigdy nie "ganiam" nikogo w kłusie - ani w anglezowanym, ani w ćwiczebnym. Ćwiczą unoszenie w stępie w dyktowanym rytmie, także jazdę stojąc w strzemionach - na równowagę. Potem kilka kroków kłusa - jeśli adept nie załapuje anglezowania od razu - to od razu do stępa i "powtórka z rozrywki", nie pozwalam w ogóle "się telepać". Około 80% ludzi (szczególnie dzieci) załapuje od razu - od pierwszego, drugiego zakłusowania. Czasem uczę najpierw półsiadu (!) i dopiero z półsiadu "wyprowadzam" anglezowanie. Sprawdza się u osób o dużej masie ciała, osób starszych, usztywnionych - gdy załapią, że w kłusie mogą podróżować bez zagrożenia rozstania się z koniem - łatwo łapią rytm. Ćwiczebny - od dwóch, trzech kroków, tylko do momentu, kiedy jeździec zacznie się usztywniać. Nigdy nie spuszczam z lonży bez zapoznania się z galopem, u zdolniejszych - i półsiad i pełen siad, u mniej zdolnych - tylko półsiad, później trafią jeszcze na lonżę w celu nauki galopu, gdy już trochę "popodróżują" w stępie i kłusie samodzielnie. Uczę płynnego skracania wodzy (jeździec dostaje wodze do ręki gdy swobodnie anglezuje np. z rękami na biodrach - i wtedy od razu ma mieć wodzami kontakt z pyskiem, mówię, co ma rozluźnić, żeby ręka "nie latała"😉 oraz "awaryjnego" błyskawicznego skracania wodzy.
Problem jest taki - że lonża - to katorga dla uczącego. Ktokolwiek ma możliwość "wypisuje się" z prowadzenia lonży najszybciej jak się uda. W rezultacie - początkujących szkolą osoby, które niewiele więcej umieją - i co im pozostaje poza podawaniem "rutynowych" komend? Ani nie widzą - gdzie leży (naprawdę) problem, ani nie potrafią wytłumaczyć - dlaczego. Nie wiedzą, co jest istotne, a co w danym momencie można (i trzeba) "odpuścić", co się rozwinie w potężny, narastający błąd - a co - zniknie samo za miesiąc. Później adept uczy się wszystkiego "na własnej d*" a następną szansę uładzenia dosiadu dostanie, gdy zdecyduje się opłacić lekcje indywidualne z niezłym trenerem. Na szczęście jest sporo miejsc, gdzie początkujących szkolą właściciele ośrodków. Oni - wiedząc, że "jakość przyszłego klienta" zależy od nich - starają się uczyć starannie od początku. Żeby później nie użerać się "luzem", żeby szybko adept poczuł się pewnie i wydzierżawił/kupił konia (i wstawił w pensjonat).
Kiedyś było tak, że adept po lonży (jakkolwiek - ale anglezujący) trafiał do tzw. "tramwaju", gdzie tylko czołowy zastępu sterował koniem, a reszta szła "na ogonach" i można było robić ćwiczenia w zastępie, doskonaląc dosiad. Są miejsca, gdzie w naukę dzieci angażuje się rodziców 🙂. Rodzice biegają z kucykami a mały delikwent stara się anglezować, siedzeć w ćwiczebnym - czy co tam potrzebne. Plus taki, że "wąskie gardło" lonży - znika, i jeden instruktor może wyszkolić więcej osób, poświecić na to więcej czasu.
OT - aktualnie sporo jeźdźców nie ma okazji nigdy, ale to nigdy! jeździć w zastępie, przećwiczyć komend na ujeżdżalni, nauczyć się trzymać ślad i odległość, zwracać uwagę na innych - a potem szwankuje kontrola koni np. na rozprężalniach, potem okazuje się, że brak precyzyjnego powodowania koniem "wychodzi" dopiero na czworoboku.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 września 2011 14:48
fajnie opisane halo.

Ja jeszcze chciałam dodać że osobie o jeszcze niezbyt jeszcze wyrobionym dosiadzie wydaje się że odchylenie pleców do tyłu np. w poszerzeniu kłusa pomaga utrzymać się w siodle bo mniej wybija (mówię z własnego doświadczenia) a więc jest "łatwiej" -  tym niemniej nie jest to zbyt prawidłowe i na pewno prezentując taki dosiad na czworoboku dosiad taki zostanie oceniony niżej.

Wystarczy popatrzeć na najlepszych. W każdym chodzie tak zebranym czy wyciągniętym siedzą TAK SAMO - ale ELASTYCZNIE poddają się ruchowi konia - a koń sam wszystko pod nimi robi (wydawałoby się)


Wystarczy popatrzeć na najlepszych. W każdym chodzie tak zebranym czy wyciągniętym siedzą TAK SAMO - ale ELASTYCZNIE poddają się ruchowi konia - a koń sam wszystko pod nimi robi (wydawałoby się)



  No bo na tym polega ten  ,,króliczek '' aby koń był tak wyszkolony że użycie pomocy , w tym także dosiadu było jak najmniej widoczne dla obserwatora.
A jak odnaleźć odpowiednią pozycję w trzypunktowym dosiadzie? To wcale nie jest tak oczywiste... Jak czuję te trzy kości to mogę lawirować jeszcze bardziej do przodu i bardziej do tyłu.  Gdy rozluźnię nogi powinny ułożyć się w poprawnym miejscu? Odnoszę się tu do ćwiczenia, które zaproponowała halo w żółtodziobowym wątku na nieprzyciskanie kolan do siodła. Chodziło o to, by 'odciąć' tułów od nóg. Należy sobie wyobrazić, że nogi wiszą na cienkich paskach (jak w marionetce). I tu, po dzisiejszej jeździe, pojawia się moje następne pytanie. Czy jest możliwe, by nogi były zbyt luźne? Gdy je tak całkiem luźno zwieszę nie będą one przyłożone(nie chodzi mi o dociśnięte!) do ciała konia, tylko np. w kłusie odchodzić i 'dochodzić'do ciała konia, co chyba wiąże się z niestabilnością?

Przepraszam, uwielbiam dyskutować o dosiadzie. To z resztą bardzo pomaga w nauczaniu innych.
Nie, no wisieć mają luźno, ale w biodrach. Wiadomo, że jakieś tam mięśnie muszą zgiąć nogę w kolanie i ustawić stopy.
Cały problem polega na tym, że niektóre mięśnie trzeba rozluźnić, a niektóre napiąć.
Moje ulubione krótkie hasła: "luźno biodra, nie ściskaj siodła, długie nogi, palce do góry..."
Oczywiście wcześniej dokładnie mówię co pod danym pojęciem mam na myśli, a to tylko takie przypominajki 😉


halo: Ja jestem chyba jakaś zboczona, bo UWIELBIAM uczyć na lonży! 🙂  I od zera i wracać do lonży z kimś ze złymi nawykami. Po prostu kocham tłumaczyć  po raz tysięczny to samo, bo za każdym razem staram się jeszcze jaśniej i jeszcze lepiej. I fascynuje mnie jak różnie ludzie się uczą, jak różne rzeczy docierają do nich na różne sposoby. Teraz mam kolejne wyzwanie, bo w obcym języku.
Może dlatego tak uwielbiam, bo teraz nie mam za dużo lekcji na lonży...? Ale jak kiedyś miałam, to niewiele mniej uwielbiałam.
I jeszcze  o dosiadzie z początku  rozdziału W.Mikunas w ,,Trener Radzi" - ,,Półsiadem czy w siodle?", bo zjadłam,    a ciekawe.
  ,,Większość z jeżdżących konno słyszało, że są dwa rodzaje dosiadu stosowanego podczas jazdy, zwane półsiadem i pełnym siadem. Nieporozumienia zaczynają się od braku sprecyzowanego, jednolitego określenia dosiadu zwanego półsiadem i pełnym siadem. Większości półsiad kojarzy się z krótkimi strzemionami i z pochylonym ku przodowi tułowiem. Pełen siad natomiast kojarzy się z długimi strzemionami i siedzeniem w siodle usztywnionym jak w fotelu. Angielskie określenie półsiadu brzmi two point seat , czyli dosiad dwupunktowy. Oznacza to że jeździec utrzymuje kontakt z siodłem, a przez nie z koniem. Pełen siad to po angielsku three point seat,czyli dosiad na trzech punktach. Te trzy punkty to dwie nogi i siedzenie (kości siedzeniowe). W pełnym siadzie nogi odgrywają mniejszą rolę w przeciwieństwie do półsiadu, gdzie rola ich jest decydująca. Z tego wynika , klasyczny dosiad jest sposobem dosiadania konia li tylko w konkurencji  ujeżdżenia, gdzie długość strzemion jest dopasowana do długości nóg jeźdźca, zapewniając mu maksymalne wydłużenie, z oparciem stóp o stopki strzemion. Przy skokach przez przeszkody nie powinno się używać określeń pełen siad. Jak wiadomo, w ujeżdżeniu szybkość poruszania się konia jest niewielka i większość  ruchów wykonywana jest w pozycji zebranej. Stąd pionowa pozycja tułowia jeźdźca w pełnym siadzie."
Julie, też lubię lonżę (byle nie w nadmiarze) bo właśnie jest... rozwijająca 🙂
I gdzieś tam, głęboko, leży moja wdzięczność do dwóch facetów- fachowców, u których (po 2 latach jazdy) z koleżankami wybłagałyśmy lonżę. Panowie wzięli wysokiego konia, który chodził ujeżdżenie, konia o wyrazistych chodach + możliwie najlepsze, głębokie siodło, zapięli wypinacze - lonża była bez wodzy - zaczęli uczyć. Nieważne, że ich "zeznania" czasem były sprzeczne - gdyby nie te lonże (chyba dwie) możliwe, że nigdy nie poczułabym, jak to jest siedzieć głęboko w siodle i być z ruchem konia, jeździłabym nadal "byle przeżyć".
Ostatnio wypróbowałam taki "myk" - dziewczynie, która po raz pierwszy próbowała ćwiczebnego kłusa (nie moja uczennica): "wyobraź sobie, że strumienie wody spływają ci z żeber, wzdłuż bioder, do kolana" - zadziałało.
heheh, ja jak tak mówie to się ze mnie śmieją🙁
Poprawka: tak naprawdę, to ostatnio przestałam lubić lonże. Człowiek się cieszył, że adept robi postępy, fajnie wygląda na koniu, sensownie zaczyna jeździć...
Jest ogromny minus -  krótki czas. Można jakoś usadzić, ale nawet nie pozna się człowieka , nie mówiąc o "wychowaniu"  🤔. A ludzie są bardzo różni. I potem - może się zdarzyć, że poduczysz kogoś jeździć - a ten/ta po pól roku prawie zagłodzi (już swojego) konia  😕 i inne takie... No - coraz częściej można się wstydzić za "uczniów", a przecież - w kilka krótkich spotkań nie rozpozna się człowieka, ani niczego w głowie/sercu nie zmieni. Dlatego przestałam lubić. Chociaż - jak się tak zastanowić, to objawy, że "coś nie teges" - były. Zatem rada - "przeganiajcie" z lonży (i nie tylko) ludzi, których reakcje ostro odbiegają od normy, naprawdę nie każdy musi jeździć konno, a jeśli już - to jeszcze jest hipoterapia.
Co to ma do dosiadu? Ano to, że już wolę, żeby ktoś siedział i jeździł jak umie, byle dał sobie tłumaczyć kiedy robi mniejsze! kuku konikowi - o ile jest przyzwoitym człowiekiem. A super-hiper dosiad w zestawieniu z podłą świnią - do mnie nie przemawia. Są ważniejsze rzeczy niż zachwycający dosiad.
Co to ma do dosiadu? Ano to, że już wolę, żeby ktoś siedział i jeździł jak umie, byle dał sobie tłumaczyć kiedy robi mniejsze! kuku konikowi - o ile jest przyzwoitym człowiekiem. A super-hiper dosiad w zestawieniu z podłą świnią - do mnie nie przemawia. Są ważniejsze rzeczy niż zachwycający dosiad.


I tutaj się zgodzę, ale nie tylko jeśli chodzi o typ człoowieka, ale także w wielu innych przypadkach, super dosiad jest ok jak mamy do czynienia z ambitnym klientem, który chce cos wiecej, a jak mam osoby które nawet tylko stepem ale zeby sobie posiedziec na koniku, to nic z nich nie wychoduje, jak nie ma problemu z prawidlowym siedzeniem, to luz, a jak ktos ma swoje lata i zle przyzwyczajenia, to mu  dosiad ujezdzeniowy odpuszczam.
Julie zaciekawiła mnie Twoja przypominajka odnośnie palców do góry 😉 Masz na myśli, żeby jeździec nie 'rolował' paluchów stopy?

figaro2046 Mi niestety te fragmenty wydają się być dość mało precyzyjne... Całej książki nie czytałam, więc na temat całości się nie wypowiadam. Ale dla mnie to są tylko ogólniki.

heheh, ja jak tak mówie to się ze mnie śmieją🙁

Szczerze mówiąc coś mi nie gra w Twoich wpisach. Twoi podopieczni się z Ciebie śmieją? Nie uważasz, że trochę mało Ci ufają jako instruktorowi?

Nie chcę, żeby zabrzmiało to obraźliwie, ale już po raz kolejny to podkreślasz  :kwiatek:
Nie, palce do góry znaczy to samo co pięty w dół, ale moim zdaniem lepiej 😉
No tak, w sumie przy okazji załatwia to rolowanie paluchów 😉

ale nie w ty sensie,że sie wysmiewają,  ze podwarzają moją wiedze, tylko poprostu sie uśmiechają jak podaje im tego typu przykład, ja nie mam 20 klientów, na dzien dziesiejszy moze 2 dorosle osoby którym o tym mówie, i jestesmy na stopie bardziej koleżeńskiej niż oficjalnej.
Ja naprawde mam stajnie w totalnmym zadupiu, w miejscu gdzie są sami rolnicy wiec oni nie sa tak wszechstronni.....

we wcześniejszych postachm nie pisałam o klientach tylko o znajomych z kregu jeździeckiego, z moich okolic.


Ps, a to ze ludzie mi włażą na łeb i "pozwalam" im żeby mnie zawiedli to inna sprawa, ale też fakt🙁
zosia1990   Synesthete: sight-hearing-touch
10 września 2011 13:16
Jakbym była początkująca i ktoś by mi powiedział, że mam podciągnąć palce u stóp do góry to widzę obrazek stopy z "tańczącym strzemieniem" i zadartą stopą. Zwrot "pięta w dół" na większość działa tak, że mocniej podpierają się na strzemieniu i obciągają piętę, a zwrot palce do góry w ogóle nie jest sugestywny, przynajmniej dla mnie. Miałabym problem z rozszyfrowaniem o co chodzi instruktorowi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się