Wewnętrzna "blokada"

Flygirl no wow, nie jestem wybitnym jeźdźcem ale wiem o czym mówisz, troszeczkę...
Z tymi łobuziakami jest tak, że to z nimi czasem jak się włoży wysiłku trochę, to można poczuć prawdziwą więź, jak komunikacja zacznie działać.

Tylko jednak w mojej głowie jest hamulec ręczny, wielki znak STOP - ok, mogę, wiem że potrafię dać z siebie wszystko, pokonałam lęk, tylko po co wojować z tym lękiem - kiedy koń ma tygodniowo ok. 14 jeźdzców, w tym połowa skręcających tylko wodzami i do lęku dochodzi i frustracja i bezsens. Bo koń coraz gorzej znarowiony i tyle.
Więc cieszę się jak dziecko z nowej stajni.
Akceptuję też fakt, że nie mam już 20 lat, kiedyś wsiadałam na wszystko co miało 4 nogi. Dzisiaj wykluczam zbyt wielkie ryzyko. I niestety odczuwam skutki trenowania dłuższy czas w ciągłym stresie, podszytym lękiem. Trzeba chyba rozeznać, co jest rzeczywiście blokadą, a  co instynktem samozachowawczym.
Lżej na duszy, że nie tylko ja mam zahamowania, mimo, że nie potrafię żyć bez koni
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się