Wewnętrzna "blokada"

Holika, Po co pakujesz się w znarowione konie? Wiesz co, ja nigdy (odpukać) nie miałam poważnego wypadku z ziemi, raz mnie koń na lożny przewrócił i pociągnął (oddałam lonże bardziej doświadczonej osobie i więcej nie dałam sobą pomiatać - koń był ogólnie mega miśkiem, odbiło mu wtedy), spadałam kilka razy... Nigdy w życiu nie miałam potrzeby zajmowania się, pakowania się na znarowione, niespokojne konie. Wychodzę z założenia, że to jest hobby i nie mam ochoty się stresować nadmiernie.
Zgadzam się z vanille, spokojny koń jest na wagę złota, przebywanie z nim sprawia radość a nie powoduje wkur*. Nie musisz iść w pełną dzierżawę, może 1x w tygodniu na czyimś koniu rozwiąże sprawę.
Jesli w szkolce ktos pozwala sobie na to, zeby klient obslugiwal konia od ktorego mozna zarobic z kopyta w twarz to zmien szkolke. Sama co prawda uczylam sie jezdzic na kobyle ktora gryzla i kopala (znokautowala instrukotra) i na chodzacej na dwoch nogach 3-latce, ale to bylo dawno, czasy sie zmienily i naprawde teraz jest tyle stajni gdzie jest duzy nacisk na bezpieczenstwo ze nie ma sensu pakowac sie tam gdzie nie zwracaja uwagi na takie podstawy.
Moon   #kulistyzajebisty
06 września 2018 07:00
Holika, tak jak dziewczyny piszą - przeczysz sama sobie - chcesz bezpieczeństwa i obawiasz się o swoje zdrowie i życie, a pakujesz się na konie znarowione i niebezpieczne. WTF?! Masochizm jakiś? :P
Jeszcze pytanie co rozumiesz przez "konie trudne" - bo jak wiadomo trudność konia zależy od umiejętności jeźdźca, dla jednych trudnym koniem będzie cwaniaczek, który po X latach wożenia początkujących schodzi z pierwszego śladu, albo dla urozmaicenia sobie życia postanawia że w kłusie nagle skręci w prawo, zamiast w lewo, a dla innych trudnym koniem będzie koń zaczynający jazdę od akrobacji "świeca-zad-świeca-zad".
Na Twoim miejscu bym poszła na jakość, a nie ilość jazd w tygodniu na przykład - znalazłabym właśnie coś kameralnego (a może jakiś ktoś znajomy na konia i udostępniłby Ci go albo poprowadził jakąś jazdę?) i spokojnego, a nie zbieraninę przypadkowych koni i niekompetentnych ludzi jako instruktorów. Powodzenia 🙂
Dodam tylko, ze jazda na niebezpiecznych koniach, to nie jest lans, wyróżnienie ani żaden awans społeczny...
... a tylko najkrótsza droga błędów dosiadowych/napięć itp., których odrabianie to długa i żmudna droga...

PS. oczywiście mając na myśli zestawienie z niedoświadczonym jeźdźcem
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 września 2018 11:20
Poza tym, ze jest sie po prostu mięsem armatnim.
Koń w szkółce kopiący w twarz? 🤔 Zmieniłabym szkółkę czym prędzej! Kurde poświęcasz czas i hajs, to ma być przyjemność, a nie walka o życie. Inna sprawa, że jeżdżenie na źle ujeżdżonych koniach to żadne wyzwanie (orderów nie dają) tylko prosta droga do tego, żeby nigdy nie nauczyć się jeździć.

Poszukaj może kogoś kto udostępnia swojego konia do jazdy. Nawet na re-volcie migają mi takie oferty. Nie dzierżawa, ale jazda pod okiem tej osoby/instruktora na jego prywatnym koniu. Szukaj profesorów, grzecznych koni z umiejętnościami. Chwały za jazdę na koniach znarowionych nie ma i nie będzie.
Jeszcze pytanie co rozumiesz przez "konie trudne" - bo jak wiadomo trudność konia zależy od umiejętności jeźdźca, dla jednych trudnym koniem będzie cwaniaczek, który po X latach wożenia początkujących schodzi z pierwszego śladu, albo dla urozmaicenia sobie życia postanawia że w kłusie nagle skręci w prawo, zamiast w lewo, a dla innych trudnym koniem będzie koń zaczynający jazdę od akrobacji "świeca-zad-świeca-zad".


IMO trudne konie to takie, ktore zwyczajnie wymagaja nieco wiecej ogarniecia jezdzieckiego i "trudnosc" nie ma nic wspolnego z narowami. Tj trudne konie to moga byc elektryczne, bardzo reaktywne, albo na odwrot, latwo gubiace impuls, potrzebujacego jasnego i precyzyjnego prowadzenia, wszelkie mlodziaki to juz tak z zasady 😉 I jazda na trudnym w danym momencie koniu to tez element nauki, oczywiscie pod nadzorem ogarnietej osoby z ziemi, na odpowiednim poziomie etc 🙂

Natomiast kon, co traktuje ludzi z kopyta w twarz, odpala sie na kopa w zebra i hamuje jak juz pozbedzie sie zbednego pasazera 🤣 nie jest "trudny" tylko znarowiony, i to nie material do nauki, tylko wyzwanie dla ludzi z mega pojeciem i doswiadczeniem. I od kopania sie z takim koniem to sie ino uszkodzic mozna, a w najlepszym razie usztywnic, zakleszczyc i nabrac zlych nawykow.

A tak odnosnie blokad pourazowych to przeszly mi schizy wyhodowane po grudniowym polamaniu sie 😀 💃 Juz chcialam sie poddac i odpuscic to w cholere, mialam jakies fazy przedzawalowe na 23letniej profesorce i najbardziej misiowatym fryzie swiata 🤔wirek: a teraz zaczyna to jakos wygladac, po drodze wsiadlam nawet na tego mlodziaka co mnie poniszczyl :P i szlo nam calkiem nieglupio.
Ja też jeździłam w takiej szkółce, dostawałam regularnie klacz wielkopolska, której kłębu nie widziałam nawet jak stanęłam na palcach - taka była wielka, która gryzła przy czyszczeniu. Nie klapala, tylko żarła bez skrupułów. Wiec czyszcząc ja z przodu musiałam jedną ręką trzymać ja za kantar, druga szybko czyścić. Na drugiej mojej jeździe dostałam kuca, który stał w wielkim boksie z drugim. Druga dziewczyna, która dostała drugiego kuca z tego boksu, a też była to jej druga jazda, dostała od niego kopa w kolano. Instruktorka nie wykazała żadnej reakcji, kazała jej wracać i czyścić dalej. I większość koni tam była taka. No ale jak ktoś jeździł dłużej to potrafił sobie z tym radzić, więc człowiek miał poczucie, że problem tkwi w nim, że to on sobie nie radzi. Ta gryząca klacz po jakimś czasie była moja ulubiona, bo z całej stawki była jeszcze najfajniejsza jak dla mnie. Obok niej stal przywódca stada, wprawdzie wałach ale strasznie ogierzacy. I on potrafił rzucić się z zębami na ojca, który po prostu przypadkowo stanął w okolicach jego boksu bo czekał na córkę. Dobrze,że trafił wtedy w kurtkę. Jak się nie ma porównania to człowiek myśli, że tak powinno być. Że koń to zwierzę jak każde inne i ma prawo kopnąć czy ugryźć i to człowiek jest dupa jeśli nie potrafi temu zapobiec. Dopiero jak się wyjdzie z tego i zobaczy, jak zachowują się konie w normalnych stajniach to jest opad szczeny, że ogarnianie konia nie jest walka o przetrwanie. Ja byłam w szoku jak pierwszy raz pojechałam na jazdę do prywatnej osoby, bo zachowywałam się podczas czyszczenia jakby koń miał mnie zabić - byłam po prostu bardzo ostrożna i czujna, i strasznie zdziwiona, że ja czyszczę konia, ogarniam kopyta, zakładam siodło etc a koń ani razu nie wystartował do mnie z zębami ani nie próbował sadzić się na mnie kopytami. Oczywiście, fajnie jest umieć radzić sobie z trudniejszymi, znarowionymi końmi (i te szkolkowe doświadczenia w jakimś sensie sobie teraz cenie), ale wydaje mi się, że jeśli ktoś jeździ sobie rekreacyjnie i nie planuje w przyszłości zajmować się układaniem koni to nie potrzebuje nadmiaru takich doświadczeń. To ma być przyjemność i o tym nie należy zapominać.
ushia   It's a kind o'magic
07 września 2018 13:25
z drugiej strony, wole potem spotkac sie w pensjonacie z weteranem kiepskiej szkolki, ktory ma swiadomosc, ze kon moze byc niebezpieczny i na swojego uwaza i pilnuje i dzieki temu go ogarnia, niz z kims do kogo nie dociera, ze tak, oczywiscie kochamy koniki, ale one maja cztery twarde koncowki plus piata gryzaca, a krzywde sobie i innym moga zrobic z samej racji bycia poltonowym zwierzatkiem, wiec sama milosc nie wystarczy,  trzeba je kochac madrze i odpowiedzialnie

zeby nie bylo, nie twierdze ze to dobrze ze ludzie walcza w szkolkach o zycie, ani ze jak ktos sie uczyl w dobrych warunkach na dobrych koniach to z automatu jest polmozgiem 😉
Jednak co innego jest mieć konia cwaniaka tylko pod siodłem, a co innego konia który nawet przy kontakcie z ziemi stwarza zagrożenie.
Serio, przeżyłam wiele stajni, ale najwięcej (jak nie wszystkie) urazy (od gryzienia po kopniaki w twarz a nawet rzucające się konie na kogoś idącego przez łąkę) spotkałam w jednej stajni, gdzie dzieciaki były rzucone samopas do zajmowania się końmi. Nikt ich nie uczył porządnie co i jak i brak bylo wychowania koni jak i jeźdźców.
ushia, to prawda. Dla mnie to było cenne doświadczenie, bo z natury nie jestem taka 'do przodu'. A w takich sytuacjach trzeba jednak pokazać charakter dla własnego bezpieczeństwa. Po tej szkółce wylądowałam w stajni, gdzie miałam jeździć na kobyle - instruktorka uprzedzała mnie, że ona trochę straszy przy czyszczeniu pod popręgiem. Chyba się obawiała, że się zniechęcę i nie będę chciała u niej jeździć. A koń był przegrzeczny, faktycznie trochę się denerwowała i szczurzyła przy czyszczeniu pod popręgiem, ale to sprowadzało się do łypania okiem i gwałtownym obróceniem głowy co jakiś czas - ale bez realnej próby gryzienia. Po prostu ewidentnie tam był jej czuły punkt, bo przy czyszczeniu innych miejsc czy siodłaniu czy już na samej jeździe była grzeczna. Dla mnie to nie był żaden problem, w porównaniu z końmi, z którymi miałam wcześniej do czynienia koń był złoty.
No i te pierwsze doświadczenia sprawiły, że przy nowych koniach zawsze wykazuję wzmożoną ostrożność, niezależnie od tego co mi mówi właściciel. Sama chcę sobie wyrobić opinię na temat konia - bo też konie często zachowują się różnie w stosunku do różnych osób. A poza tym koń to jednak zwierze, ma prawo do pewnych niespodziewanych zachowań, instynktownych reakcji czy do pokazania niezadowolenia = i wtedy należy sobie z tym poradzić. Mnie w tej szkółce mierziło to, że tam konie atakowały aktywnie za nic - np. tego pana za to, że stał koło boksu. Szkoda mi ich było, bo koń to nie drapieżnik i normalnie nie rzuca się na ludzi z zębami, no ale to niestety ludzie dopuszczają do takich sytuacji. I tak jak pisze Milla - problemem nie jest koń, tylko brak reakcji instruktorów. Nawet koń szkółkowy, koło którego przewija się mnóstwo ludzi może być bezpieczny (teoretycznie POWINIEN być tym bardziej bezpieczny, no ale w praktyce różnie bywa). Niestety dzieci czy ludzie początkujący często są wysyłani do koni bez nadzoru, swoim zachowaniem nieświadomie prowokując w koniach złe zachowania, a później kolejni tylko je wzmacniają. Często też niestety instruktorzy nie mają zbyt wiele do gadania, nie mają czasu, bo powinni być w 10 miejscach na raz (a przynajmniej tego oczekuje właściciel stajni), nie mają nic do powiedzenia w kwestii koni... no ale z takich miejsc trzeba po prostu uciekać, jak nie będzie popytu to może będzie to jakaś motywacja do zmiany. Tylko też trzeba wiedzieć, że tak NIE powinno być i coś jest nie-halo, a na początku jeździeckiej przygody zwyczajnie się tego nie zauważa.
vanille, ale przecież ostatnie zdanie mojej wypowiedzi podsumowało o co mi chodzi  😉
Brakowało osoby która to ogarnęła i brakowało wychowania koni i młodych adeptów jeździectwa.
To była taka stara stajnia, znana chyba większości koniarzy z łódzkiego i swego czasu chyba każdy przez nią się przewinął.
Ciekawa sprawa... Czytam w wątku o klaustrofobicznych jeźdźcach i koniach, i zaczynam brać to siebie... Ja mam fobię jazdy na placu/hali. Kiedyś nie było z tym problemu, od około trzech lat - nie boję się samotnych terenów, natomiast każda planowana jazda na placu, a nie daj Boże na hali, powoduje mocne bicie serca... Koń oczywiście stosownie do tego reaguje, po pierwsze też sprawia wrażenie, że NIE LUBI jazd placykowych, staje się koniem do pchania, choć zwykle nie robi żadnych numerów, na placu potrafi okazać niezadowolenie, a to uszy położy przy przejściach w górę, a to machnie głową, nigdy nie bryka, a na placu zdarzyło się dwa razy przez osiem lat użytkowania... Koń własny, jeżdżony tylko przeze mnie, nie ma problemów koni rekreacyjnych. Co z nami jest nie tak? Drążyłam temat niejednokrotnie, spotykałam się z opinią, że są takie konie, tzw. terenowe. Tylko, że wizja nadchodzącej zimy napawa mnie strachem, jako co roku... Chciałabym jeździć na luzie, z radością, na placu i hali 🙁 Czy jesteśmy klaustrofobiczkami???
loreal, obstawiam, że jesteś bardzo czuła na przekazy ze strony konia. Tereny są super, ale zwykle nie ma w czasie nich okazji, żeby z koniem Pracować - czyli żądać wysiłku i (przejściowego) dyskomfortu. A plac, hala nawet bardziej, każdemu chyba koniowi kojarzy się właśnie z pracą, przejściami, gimnastyką boczną i wzdłużną. Koń nadaje ci swoja niechęć, a to sprawia ci przykrość, bo chciałabyś harmonii. Tu można zrobić dwie rzeczy: uprzyjemnić plac/halę, zapewne przez tworzenie rodzaju triala, i "obrzydzić" teren, solidnie ćwicząc ujeżdżenie na jakiejś łączce/polanie (bo ściernisk chyba już nie ma?).
Takiego zdania jest nasza instruktorka. Czyli, ze moj kon zle znosi dlugotrwale (... czytaj: wieksze, niz w terenie, bo wcale nie sa wygorowane) wymagania. W terenie zwykle tez cos rzezbimy, jednak nie tak, jak na placu. Poza tym mam wciaz tendencje do traktowania mojego konia jak mlodziaka, choc to dojrzala klacz. Pewnie to wszystko nie pomaga... Postanawiam kolejny raz skrocic sesje placykowe i dodac im atrakcyjnosci. Ech, konie...
Kon nadaje mi swoja niechec, a to sprawia mi przykrosc - w punkt...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 września 2018 17:22
loreal, wyjście takie jak zwykle. Sprawdzić siodło, zęby, plecy nogi,  a potem dobry trener i fajna, zajmująca konia praca. A nie szlajanie się, szarpanie, obijanie pleców. Jak się konia zachęci do pracy i mu się swoim ciałem nie obrzydza roboty, to okazuje się, że on też to lubi.
Ciekawe na jakiej podstawie przyjęłaś, że obrzydzam koniowi pracę... Niestety, albo na szczęście, nie wszystkim koniom i nie wszystkim jeźdźcom do szczęścia wystarczą zdrowe plecy i robota. Nie mamy problemów z zębami, ani niedopasowanego siodła. W wątku o blokadach piszę nie przez przypadek. Konie to  niesamowicie wrażliwe zwierzęta, mój odczytuje blokadę we mnie,  moją niechęć do placu, a ja tylko próbuję dojść do jej przyczyny...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 września 2018 21:05
loreal, kon, który ma na sobie worek, który mu nie przeszkadza, nie bedzie wściekły. Chyba, ze jest chory. Nie jest chory, znaczy ktos nie stawia mu odpowiednich wyzwań, albo stawia mu wyzwania, ale mu przeszkadza w ich pokonywaniu. Proste jak budowa cepa 🙂
Strzyga, nie wszystko jest takie proste jak budowa cepa. Zdawałam niedawno odznakę PTTK, była tam część terenowa i część na placu. W terenie koń super, dynamiczny, posłuszny, nie było problemu z zakłusowaniem czy zagalopowaniem ani będąc czołowym, ani będąc na ogonie, żadnych problemów w pokonywaniu przeszkód terenowych, jednym słowem koń w terenie złoto. Wjechałam na plac (nigdy nie jeździłam na nim na placu) i zmiana o 180stopni. Musiałam wydusić każdy krok stępa, zakłusowanie z bacikiem (bacik musiałam zorganizować, bo nie pomyślałabym, że może być na niego potrzebny wiedząc, jak idzie w terenie). Przejechanie kawaletek mordęga. Nie uważam, żebym wówczas postawiła mu zbyt wygórowane wyzwanie jakim jest przejechanie drągów w kłusie, albo żebym mu w tym przeszkadzała. To było po prostu NIE i już, a ja miałam kilka minut, żeby ogarnąć jakoś sytuację i jednak te drągi przejechać.
loreal, ja też nie przepadam za jazdą na placu, lubię przestrzeń, a na ujeżdżalni zanim się odprężę na prostej to już zakręt 😁 A tak na poważnie to być może za mało pracujesz na ujeżdżalni i Twój koń nie jest przyzwyczajony do takiej formy treningu. Na Twoim miejscu wzięłabym dobrego instruktora, który będzie wam prowadził ciekawe jazdy, będzie Cię korygował w momentach, kiedy odpuszczasz bo Ci smutno, że koń okazuje niezadowolenie. Nie każdy koń będzie kochał jazdy na hali/ujeżdżalni, konie też mają swoje preferencje. Ale jeśli chcesz móc sensownie ruszać konia w okresie jesienno-zimowym to powinnaś go jednak wdrożyć do takiej pracy. Tu się zgodzę ze Strzygą, że ważna jest fajna, sensowna praca a nie kręcenie się w kółko bez sensu.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 września 2018 21:32
vanille, a wiesz jak jest jeżdżony ten koń na placu? Jakie ma treningi? Jak wyglądają?
Jak się koniowi plac kojarzy z nudą, nudą, nudą i obijaniem mu pleców, to nie będzie go lubił. A tak ludzie jeżdżą. 10 minut stępa w szlajaniu się, rozkłusowanie to 10 minut po ścianach na 2 strony, potem wjeżdżają na woltę i jeżdżą 20 minut na wolcie, zagalopowanie na prostych albo na wolcie, w prawo, w lewo i znów stęp. Jak jeżdżą drążki ,to te same drążki przez całą jazdę, jak jeżdżą bez strzemion, to katują tego konia swoim obijaniem się przez całą jazdę, jak robią lotne, to masakrują te lotne ciągle i ciągle. Z czego ten koń ma się cieszyć? Jak 90% życia siepie to samo? Jak jedzie w teren to przyjemniej ma jakieś inne bodźce.
Strzyga, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Choć nie da się ukryć, że są konie, które lubią pracę na ujeżdżalni i takie, które dostają pewnego spowolnienia 😁 ale z każdego konia da się coś wydobyć, ważne, by praca była dopasowana do aktualnych możliwości, ciekawa i konsekwentna. A do tego najlepsza jest dobra pomoc z ziemi.
A co do konia to nie mój, byłam na nim kilka razy w terenie a na plac - jak wspomniałam - wjechałam po raz pierwszy na tej odznace.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 września 2018 21:53
vanille, no właśnie, wiec ja bym nie "zwalała" winy na to, że koń nie lubi placu, bo uważam, że to taki sam komentarz jak "ten koń po prostu jest chudy". Plac konia ni grzeje ni ziębi, dopiero to, co tam się dzieje ma dla niego nacechowanie emocjonalne. Jak się dzieje nudno, trudno, bez pomysłu, za to z szarpaniem i betonową ręką i kopami, żeby go jeszcze "przejechać" i "rozluźnić", to jasne, że koń będzie wybierał teren, w którym po pierwsze, są mniejsze wymagania, po drugie różnorodność bodźców. I tu zadaniem człowieka jest pokazanie koniowi, że praca może być interesująca, ciekawa i przyjemna, też dla niego. A zapytaj się ilu jeźdźców o tym myśli w momencie wjechania na plac 😀
zagalopowanie na prostych albo na wolcie
Hm, a jak jeszcze można zagalopować???
halo, chodziło raczej o pokazanie pewnej rutyny większości jazd. Często wygląda to tak, że jest kłus, ćwiczebny na krótkiej ścianie, zagalopowanie w narożniku, albo właśnie wolta i zagalopowanie. Dwa kółka w jedną, dwa w drugą i koniec. A nie musi to tak wyglądać.
[quote author=Strzyga link=topic=5983.msg2808057#msg2808057 date=1536438776]
zagalopowanie na prostych albo na wolcie
Hm, a jak jeszcze można zagalopować???
[/quote]

Z ustepowania od lydki, potem z polpiruetu w stepie. Z cofania. Na prostej na kontrgalop, na luku na kontrgalop. Na linii srodkowej/cwiartkowej sprawdzajac np czy zwykle zmiany sa proste. Serio możliwości jest sporo ;-) ale faktycznie, sa konie ktore po prostu nie lubia ujezdzenia, a skacza lub ida w teren duzo chętniej. Nie kazdy kon jara sie robota ujezdzeniowa i szybko ja lapie, inaczej mielibyśmy po 20 koni w gp na kazdych zawodach.
Wydaje mi się, że halo to tak z przekory napisała, bo mając prostokątny plac można tylko na prostej lub na łuku zagalopować 😁 A z jakiej figury to już insza inszość.
Jakikolwiek by plac nie był, to nie ma innej możliwości niż prosta albo łuk.
Strzyga popełniła zbyt mocny skrót myślowy.
Odświeżam wątek  🏇
Od czasu mojego upadku, po którym połamałam rękę, zaczęłam się bać. Do jazdy wróciłam po 3 tyg od zdjęcia gipsu. Jest to strach raczej przed upadkiem, że znowu spadne i sobie coś zrobię (znowu sobie cos złamię, lubi jeszcze gorzej). Nie boję się jazdy po płaskim, ale jak zaczynają się chociażby małe przeszkody (nawet 50 cm), zaczynam się bać. Dodam, że przed moim wypadkiem jeździłam konie jakie mi "wpadły w ręce", normalnie skakałam, jeździłam w tereny (nawet nad morze)itp., a teraz to mogę myśleć o tym z sentymentem, bo siedzi mi w głowie strach. A na dodatek jestem instruktorem, i gdzie ja mam uczyć dzieci czegoś,  czego się boje 😵
Nie da się inaczej, niż po prostu jeździć. Skoki najlepiej na koniu profesorze, który pójdzie bez wahania i zwyczajnie się zmusić. Ja dopiero się wyleczyłam ze swojej blokady, bo miałam turbo stres przy wsiadaniu, pierwsze zajęło mi z godzinę 🤣 na szczęście koń mi zdziadział i stał cierpliwie, ale musiałam się zmusić i zrozumieć, że no kurde, nikt za mnie tego nie zrobi. No i na początku jeździłam tylko na piasku, żeby w razie wu mieć miękkie lądowanie 😁 Też na głowę nieco pomogło.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się