ostrzeżenie przed naciągaczami

abre   tulibudibu
09 maja 2011 09:08
[s]też się na to nabrałam!  😤 Sporo o tym pisali w gazecie[/s] pomyłeczka, miałam wybrac inny wątek  😵
jezu na jaką skale juz to działa, a wszyscy są tak naprawdę bezradni ;/
jezu na jaką skale juz to działa, a wszyscy są tak naprawdę bezradni ;/

Wszyscy to nie - ci, co robią użytek z umiejętności czytania dają sobie radę bez problemu.
Mam całą kolekcję listów, w których napisane jest, że mogę za darmo poprawiać coś w jakiejś bazie - ale w kolejnych akapitach jest napisane, że wysłanie formularza jest równoznaczne z zamówieniem - a to z kolei kosztuje od tysiąca do pięciu tysięcy EUR rocznie za utrzymanie wpisu w bazie.
Ostatni z takich listów otrzymałem od firmy z Meksyku, a korespondencja ma być kierowana na skrytkę pocztową w Niemczech. Po polsku znaczy to tyle, że ewentualne dochodzenie roszczeń odbywać się będzie w oparciu o prawo meksykańskie, a sąd właściwy do rozpatrywania sporów jest w Meksyku. Wszystko to jest napisane -  potrzebne są tylko okulary i elementarna znajomość angielskiego.

W dobie powszechnego dostępu do internetu nie ma potrzeby istnienia tego rodzaju baz danych - więc jak ktoś wierzy, że mu to pomoże, to powinien zastanowić się nad sobą - ponieważ może to oznaczać, że ma uszkodzony "silnik aksjologiczny" albo niedomaga intelektualnie.
Przerażające jest rzeczywiście co innego - że tego rodzaju praktyki stają się powszechne - a w wariantach krajowych noszą ewidentne znamiona oszustwa - i są prowadzone przez legalnie działające firmy. Jedną z "modnych" technik jest przysyłanie "na próbę" jakiegoś poradnika albo dostępu do specjalistycznego portalu internetowego. Brak reakcji ze strony "testera" równoznaczny jest z zawarciem umowy ("próba" przebiegła pomyślnie) - ale o tym tester dowiaduje się z umowy podesłanej mailem, której najczęściej w ogóle nie czyta, bo go spam nie interesuje. O zamiarze wprowadzenia w błąd świadczy chociażby to, że umowa zawiera się automatycznie, bez żadnych podpisów - pomimo, że w innych, analogicznych przypadkach do jej ważności wymaga się chociażby dokumentu z podpisem, przesłanego faxem.

Nestor przecież mi chodziło o władze, sądy, państwo. Że nie można zakazać zakładania takich firm i ściągania od ludzi pieniędzy.
To że ludzie sami się w to wrobili, przez niedoczytanie to jest "oczywista oczywistość"
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 maja 2011 15:11
no dobra ale co niby taka "firma" zrobi jak się jej nie zapłaci? Co, pozew sądowy złoży o zapłatę?? Powodzenia...

Nie płacić i tyle tak ja bym zrobiła. A jak ktoś mi cos przesyła na próbe to na próbe i guzik mnie obchodzą jakieś drobne druki. I co niby pozwą mnie? Akurat. Ewentualnie moga być na tyle bezczelni że lipny pozew mi doślą  że niby za chwile go złożą. Moja rada? Natychmiast wywalić.

Najważniejsze to nic nie podpisywać.
czaczytać, czamyśleć i tyle Abre.
U ludzi hasło "za darmo" powoduje że mają klapki na oczach i uszach.
Darmowy serwer, darmowa wysyłka, darmowe pranie mózgu.
Kto by tam czytał co maczkiem, napisane - ważne, że jest za darmo.
Super okazje w sklepach - nieistotne że kawa w normalnej cenie była tydzień temu o 1 zł tańsza niż ta w promocji dzisiaj.
W jednym sklepie telewizor kosztuje 1599 zł i ma wysyłkę za darmo.  W drugim kosztuje 50 zł taniej ale za wysyłkę trzeba zapłacić (30 zł).
Kupujemy w pierwszym bo "za darmo"
Magiczne słowo dla niecytatych - za darmo !

Za darmo to można po ryju dostać.

ps. O ile "okazja" z kawą w sklepie to 2 złocisze do tyłu a w telewizyjnym 20 zł  to w przypadku okazyjnych kredytów, pożyczek i takich cudów jak ten link powyżej
konsekwencje finansowe bywaja bardziej nieprzyjemne. Ale my.......z rozpędu ......jak te durnie wdeptujemy w g..o.
abre   tulibudibu
10 maja 2011 20:48
Ja dziś odwiedziłam OBI. Przyzwyczajona jestem do tego, że promocyjne ceny w sklepach są podkreślane kolorem żółtym/pomarańczowym/czerwonym.
W OBI czułam się jak na wielkiej wyprzedaży - tam wszystko na pomarańczowo. Ceny jak w innych sklepach a jednak to "magiczne" wrażenie niskiej ceny nie mogło się ode mnie odczepić.
Elu, ale właśnie cały trik polega na tym, że jeśli odeślesz to ich 'zlecenie', na którym wydaje ci się, że dostajesz wpis na stronę za darmo, to właśnie mogą cię pozwać o zapłatę, skoro lege artis zamówiłaś usługę wysyłając do nich ten ich piekelny druczek. Chyba, ze piszesz o sytuacji, kiedy dostajesz taki druczek, uśmiechasz się pod nosem, wyrzucasz szajs do kosza i zapominasz o sprawie- wtedy oczywiście nikt ci nie wysyła pozwu 😉
Swego czasu było tak
Wpadłam na kawę do zaprzyjaźnionej firmy (nazwijmy ją AYZ) i jej  szefowa opowiedziała mi  o liście, który otrzymała od firmy jakiejśtam (nazwijmy ją X).
Firma AYZ posiadała wykupioną tylko domenę www. ayz. pl
Firma X poinformowała firmę AYZ, że ktoś chce wykupić domenę w sieci  AYZ ale z rozszerzeniem com, net oraz eu.
W związku z tą sytuacją firma AYZ ma prawo pierwokupu dalszych rozszerzeń.
Pismo było bardzo profi a do pisma był dołączony druk przelewu opiewający na sume ok 560 zł.

Szefowa AXZ mówi - kurcze, trochę drogo ale nie ma wyjścia.
Pytam - już zapłaciłaś ?
Szefowa mówi - no własnie mam zamiar zrobić przelew.
Ja na to - to nie wysyłaj tego przelewu.
Właściwie to powinna mi odpalić ze 2 stówki za dobrą radę  😁

Spytacie czemu ?
Temu
http://www.webserwer.pl/domeny-internetowe.html

Gdyby ludzie byli uważniejsi i ostrożniejsi naciągacze, oszuści nie mieliby nic do roboty.
Pewnie firma X wykupiłaby te domeny dla firmy AXZ - byliby w porządku i można im za przeproszeniem skoczyć na kant.
Dla nich czysty zysk i jaka przebitka  😉

Powtarzam - czapatrzeć, czamyśleć.
Najpier sprawdzić a dopiero potem decydować



Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się