Sesja/Studia i t d ;)

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 lutego 2019 23:31
A ja jutro już tylko doniosę zdjęcia, oświadczenie i płytę z pracą. Dziś latałam od 9.00 do 16.00 żeby pozałatwiać wszystko z inżynierką.
Oficjalnie stwierdzam, że Collegium Medicum w Bydgoszczy to nieśmieszny żart organizacyjny 👀 U mnie na spokojnie, mam jedną poprawkę, co prawda z przedmiotu, który kosi najwięcej studentów, ale jakoś jestem pozytywnej myśli.
Legia akademicka - ktoś należy ?
Bo się zastanawiam a nie wiem jak to wygląda naprawdę.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
27 lutego 2019 19:51
Czy na zootechnice bez rozszerzonej chemii i biologii zginę?  😂
emptyline   Big Milk Straciatella
27 lutego 2019 20:58
pati2012, a dostaniesz się bez rozszerzenia? Nie wiem jak jest teraz, bo ja studiowałam dobre 8-9 lat temu wiec jestem ciekawa jakie teraz są wymogi. 🙂 Ja poszłam z klasy humanistycznej, ale zawsze mnie chemia i biologia interesowała. Biologię zdawałam rozszerzona i chodziłam na SSGW na kursy przygotowawcze. Na Samych studiach dawałam radę bez większego problemu, zrezygnowałam bo to jednak był błędnie wybrany kierunek.
Czy na zootechnice bez rozszerzonej chemii i biologii zginę?  😂

ja obecnie studiuje, musisz zobaczyc jakie wymagania ma Twoja uczelnia 🙂 ale przydaloby sie miec jakies podstawy, bo na początku sa przedmioty typu chemia nieorganiczna, biochemia, które lubią sprawiać problemy 🙂
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
27 lutego 2019 21:14
no właśnie tego się boję, bo też jestem po kierunku humanistycznym 😉
z dostaniem się  nie byłoby żadnego problemu, progi są dość niskie i uwzględniają wiele przedmiotów
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 lutego 2019 21:32
Czy na zootechnice bez rozszerzonej chemii i biologii zginę?  😂


Na podstawach podstaw i z wieloma zaległościami dałam radę, ale chodziłam na wszystkie zajęcia dodatkowe dla tłuków i sama sporo siedziałam nad materiałem.
A maturę zdawałam też podstawową.
Jezu... potrzebuję rozmowy z kimś, bo zastanawiam się nad rzuceniem studiów.
Jestem w połowie, na drugim roku. W semestrze letnim nie byłam jeszcze na żadnym zjeździe - a już mamy połowę semestru. Mam też jeden przedmiot z pierwszego semestru niezaliczony (nie podeszłam) i już bez szansy na zaliczenie go w tym roku (prowadzącej nie będzie już na uczelni), więc czeka mnie powtórka całego przedmiotu. Co gorsza, ze wszystkich pozostałych mam 5, więc to jakoś boli i demotywuje dwukrotnie mocniej.
W tym semestrze mam ogrom zaległości, z których obiektywnie nie mam szans się wygrzebać, skoro nawet regularnie nie jestem w stanie chodzić na uczelnię.
Jedynym argumentem, by skończyć te studia jest papier licencjata, by móc iść na psychologię dla licencjatów i mgr, która trwa 3,5 roku, a nie 5. Ale... mam wrażenie, że ja w głowie i tak już przekreśliłam te moje aktualne studia. W nadchodzący weekend i tak nie pójdę, nie muszę nikogo oszukiwać, że będzie inaczej. Aktualnie w życiu ledwo dźwigam samą siebie i studia są dodatkowym, zbędnym ciężarem w mojej głowie, którego nie mam siły już targać.
Serce rzuciłoby te studia (to już kolejne...) i poszło od października na 5. letnią psychologię - ale... będę czuła się fatalnie ze sobą mając 22 lata (prawie 23) i zaczynając kolejny kierunek od zera. Dodatkowo będę czuć się fatalnie z zaprzepaszczeniem 1,5 roku filologii. Z wywaloną kasą. Z tym, że do końca naprawdę nie zostało dużo. No i lubię te studia, ten język, mogę mieć fajne wykształcenie...
Gdybym od października poszła na psychologię, to skończyłabym ją tylko jeden semestr później niż układ skończona filologia + 3,5.letnia psychologia, więc w sumie to jest najmniej ważny argument za nie rzucaniem moich aktualnych studiów. Pewnie, rozsądnie byłoby zacisnąć zęby i dociągnąć te niecałe 1,5 roku. Tylko że ja zaciskam zęby już na każdej innej płaszczyźnie życia i na tą brakuje mi siły.
A z drugiej strony - czuję się trochę tak, jakbym biegła ostatkiem siły, ale widziała już metę.

Wiem, że są tu mądrzejsi ode mnie. Może ktoś powie mi coś czego nie widzę, może doradzi z własnego doświadczenia. Może po prostu ktoś chciałby ze mną pogadać o tym.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 kwietnia 2019 09:46
infantil pamiętam, że jeszcze niedawno te studia sprawiały Ci ogrom radości, może warto do tego wrócić, tj. pomyśleć dlaczego tak było? Może tę radość da się jeszcze odnaleźć? Może pomogą w tym nagrywane przez Ciebie filmiki na yt - jeden z nich był właśnie zdaje się o tych studiach? Może to w ogóle nie studia są problemem tylko Twoja ogólna kondycja psychiczna?

Z czysto praktycznego punktu widzenia - skoro już przetrwałaś połowę, to warto dojść do końca choćby dla samego papierka. W naszym kraju warto mieć wyższe wykształcenie. Poza ty. To prywatna uczelnia, więc trochę szkoda tej kasy włożonej dotychczas w te studia. Ostatni rok powinien być łatwiejszy pod kątem ilości zajęć, wszyscy skupią się na pisaniu pracy.

No i z innej beczki - z tego co pamiętam, to już podvhodziłaś do studiowania psychologii na tej uczelni i nie podobało Ci się. Czy ta 3,5 letnia będzie w czymkolwiek fajniejsza? Skończysz to co studiujesz obecnie i będziesz miała czas na pomyślnie co dalej, a przynajmniej nie będzie zbędnej frustracji związanej z odpuszczeniem, wydaniem kasy itp.

Może warto iść małymi kroczkami - na przykład przełamać się i pójść w najbliższy weekend?  🙂
Eh, i ja to wszystko wiem. A mimo wszystko nie jestem w stanie przeskoczyć swoich ograniczeń  🙁
Bo ja te studia nadal lubię, to zdecydowanie kwestia mojej sytuacji życiowej, a nie samego kierunku. I w tym mam cały problem - bo ja chciałabym je skończyć a zwyczajnie nie potrafię, nie mam siły. Byłoby łatwiej, gdyby mi na nich nie zależało. A zależy.
Oj, ja bym bardzo chciała pójść w ten weekend na uczelnię. Chciałabym się przemóc. Próbuję to zrobić od początku marca, potrafię być gotowa do wyjścia... i nie wyjść. A im więcej mam zaległości, tym mi trudniej, bo wiem ile kolokwiów opuściłam, wiem ile mam do nadrobienia (a nie zbiorę się i nie nadrobię, bo aktualnie moim sukcesem jest zebranie się z łóżka na dwór z psem) i to mnie przytłacza jeszcze bardziej. Im więcej zaległości, tym bardziej w mojej głowie to się rysuje jako sytuacja juz przegrana.
Cholernie ciężka jest to decyzja, bo obawiam się, że czy rzucę, czy nie rzucę, to będzie mi z tym źle.

Swoją drogą, ja psychologią na SWPSie byłam zachwycona, tylko studiowałam ją dziennie i to było nie do przejścia dla mnie + to też nie był moment, gdy byłam wystarczająco dojrzała, by studiować ten kierunek.

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 kwietnia 2019 10:01
A nie masz tam jakiejś koleżanki czy kolegi, którzy mogliby wpaść w weekend do Ciebie, tak żebyście spróbowali wyjść razem?  👀

Mam nadzieję, że chodzisz dalej do terapeuty i wie on o tym problemie, to chyba najlepsza droga do poprawy sytuacji  :kwiatek:
W sumie to nie mam żadnych znajomych na uczelni, ale ten pomysł brzmi jak niezłe tymczasowe rozwiązane. Poproszę kogoś, niekoniecznie z uczelni, by po mnie przyjechał i zawiózł. Jak się zdeklaruję przed kimś, to powinno zadziałać. Dziękuję, nie pomyślałam o tym  :kwiatek:

Tak, tak, chodzę. I to dwa razy w tygodniu. Wiem, że to jedyna droga, ale ona zajmie trochę czasu. A ja mam już połowę semestru zawaloną, stąd jakoś poczułam potrzebę wyrzucenia tego z siebie w tym wątku  🙁
infantil, piszesz dokładnie o tym, co sama teraz przeżywam. Tylko że jestem na ostatnim roku i dochodzi pisanie pracy. Nie mam siły na to wszystko, a im dłużej nie odzywam się do promotorki, tym bardziej mi głupio. Ale to wszystko nadaje się bardziej do "dla zdołowanych" 😵 🙁
infantil jestem w tym samym miejscu co Ty -drugi rok, ale totalnie odmienny kierunek i uczelnia, no i studiuje dziennie 😉 i też myślałam o tym, żeby te studia rzucić, co prawda miałam inny powód (spodobała mi się specjalizacja, natomiast okazało się niedawno, że nie otwierają jej od jakiegoś czasu, a poszłam na te studia dla niej :emoty327🙂, ale stwierdziłam, że skoro już te prawie dwa lata przeszłam, to dotrwam do końca, tym bardziej, że płaciłaś za te studia, więc trochę szkoda zaprzepaścić ten czas 🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 kwietnia 2019 13:11
infantil, to zależy na ile Ci ten dyplom potrzebny.
Bo jeśli jest Ci potrzebny, to dobrnij do końca.
Z drugiej strony wiem, że skończenie studiów jak się ma depresję, to tytaniczny wysiłek.
Ja niedawno obroniłam magistra, prawie rok później, bo już się nie dało tego przedłużać bez płacenia, zresztą, promotorka włożyła przez te 5 lat we mnie tyle pracy (byłam skrajnie nieśmiała, a teraz nie mam problemów takiej natury), że nie chciałam jej zawieść. Dostałam to 5 na dyplomie, super recenzje, ale nie czuję się ani trochę lepiej. Nie jestem zadowolona z pracy ani z obrony.
Wiem natomiast, że drugi raz nie zdobyłabym się na taki wysiłek. Skończyłam te studia tylko dlatego, że zaczęłam je jak jeszcze byłam zdrowa. Kwestia siły to jedno, ale depresja zryła mi zdolności poznawcze, nawet na lekach, super diecie, produktach dobroczynnych dla mózgu moje skupienie i zapamiętywanie jest w totalnie opłakanym stanie.
Możesz wziąć dziekankę? Czy też wtedy płacisz? Czy w ogóle na prywatnej uczelni jest taka opcja?
madmaddie
dyplom jest mi potrzebny, by iść na psychologię (czy od razu, czy za jakiś czas). I tylko po to. W ogóle nie wiążę przyszłości z tym italianistycznym światem. 
Wiesz co, nie mam pojęcia jak u mnie działa dziekanka, bo się nie interesowałam. Niestety, ja jak zrobię sobie rok przerwy, to już nie wrócę na te studia. To jest takie "teraz albo nigdy".

I poruszyłaś jedną ważną rzecz - zdolności poznawcze. Studia i nauka stały się dla mnie męczące, są ogromnym wysiłkiem. Kiedyś pochłaniałam wiedzę bez najmniejszego wkładu, miałam pamięć jak komputer i świetną koncentrację. Odkąd choruję to wszystko we mnie umiera. To nie pomaga w tej sytuacji  🙁

No i jeszcze przeraża mnie wizja pisania pracy, gdyby zdecydowała się zostać na studiach. Nie mam czasu ani energii w życiu na przygotowanie bieżących rzeczy na zajęcia, które naprawdę nie są jakimś ogromem zadań. Ba, nie mam czasu i energii na podstawowe czynności związane z codziennym życiem. Nie mam pojęcia gdzie miałabym wcisnąć tam pisanie licencjatu. To kolejna wizja, która bardzo mnie blokuje.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
24 kwietnia 2019 16:03
infantil dyplom przyda Ci się też np do większego wymiaru urlopu 🙂 a w wielu miejscach również do przychylniejszego spojrzenia wielu pracodawców. Na tym etapie, na jakim jesteś, naprawdę warto go mieć  :kwiatek: niezależnie od tego czy będziesz chciała iść na dalsze studia. Poza tym tak jak napisałaś - jak teraz odpuścisz, to z każdym kolejnym rokiem trudniej Ci będzie wrócić, a za jakiś czas możesz jednak żałować, że nie dociągnęłaś tego do końca.

Na czym polega pisanie licencjatu z italianistyki?
infantil też już chciałam milion razy rzucać studia i nadal czasem mam na to ochotę, ale jak patrzę teraz na mój licencjat albo wpisuję w rubryczki wykształcenie wyższe to jakoś tak jestem z siebie dumna. Że dałam radę, żyje i mam ten moj sukces na koncie.

Małymi krokami a do przodu, jak ze szkoleniem konia. Nagradza się najmniejsze pozytywne zachowania a w końcu wychodzi i piruet  🤣
Nie wpychaj sobie do głowy, że musisz mieć same 5 albo że musisz skończyć studia. Tworzysz tylko wielki stres i zamykasz się jeszcze bardziej. Nie musisz a możesz, masz możliwość- pójść na zajęcia, przejrzeć notatki, poczytać książkę- masz ogromną możliwość uczenia się, bycia mądrzejszym. Mi to daje dużego kopa, że się rozwijam, że nie poddałam się jak większość społeczeństwa po maturze czy po pierwszym roku.
Możesz to zrobić.
A jeszcze większego kopa daje mi to jak na zajęciach odkrywam nowe rzeczy i odkrywam siebie. Mój aktualny uniwersytet daje taką możliwość, gdzie czuje że wychodzę mądrzejsza z zajęć. To jest miłe uczucie.
Oczywiście nie zawsze tak jest, często się wkurzam i stwierdzam, że nie mają studia sensu.

Nie planuj też już dzisiaj, że w weekend bedziesz się źle czuła i nie pójdziesz na zajęcia. Nie wiesz tego, a może będzie ta siła, może rano wstaniesz i poczujesz że w sumie w domu jest nudno. Może pójdziesz na jedną godzinę zajęć- i to będzie twój maly krok a wielki sukces. Zawsze do przodu.
Po powrocie do domu może i będziesz zmęczona, ale będzie w głowie, że jedną bitwe wygrałaś.

Nie wiem czy pomogłam, na mnie takie rzeczy działają.  😉
smarcik mam teoretycznie dwa seminaria do wyboru - językoznawcze i literaturoznawcze. Teoretycznie, bo jest nas na roku tylko 13 osób i otworzą nam tylko jedno, które wybierze większość. Najprawdopodobniej będzie językoznawcze (bardzo bym chciała). No i z tego co mi wiadomo, to pod to wchodzą też wszelkie społeczne i kulturowe zagadnienia, które da się jakkolwiek połączyć z językiem włoskim. Praca oczywiście napisana do włosku. Ale to tyle, nic więcej nie wiem, no i nawet nie mam bladego pojęcia o czym miałby być ten mój licencjat  🙁

Sonika dzięki za post i dobre chęci, ale to zupełnie nie ma przełożenia na moją sytuację  😉  :kwiatek:
To nie wątek, by tłumaczyć moją chorobę, zresztą zwyczajnie nie mam na to ochoty, ale mogę Cię jedynie zapewnić, że nie planuję złego samopoczucia celowo z wyprzedzeniem, nuda w domu nie ma tu nic do rzeczy, bo przeleżenie 10 godzin patrząc się w sufit jest aktualnie najbardziej atrakcyjną wizją weekendu dla mnie i niestety, ale wiem, że nie będę mieć siły. I z tymi możliwościami to też nie jest tak kolorowo.
emptyline   Big Milk Straciatella
25 kwietnia 2019 09:17
infantil, spróbuj się zorientować czy możesz mieć na uczelni indywidualny tok nauczaniaze względu na chorobę. U nas było to możliwe, koleżanka tak kończyła studia, zajęło jej to ciut dłużej ale wyszło zdecydowanie na lepsze. Wiekiem się nie przejmuj, ja swoje docelowe studia zaczęłam w wieku 23 lat, mój mąż będzie zaczynał teraz w wieku 25. Myślę, że opcja ze znajomym który cię zawiezie to dobry pomysł na początek.
emptyline właśnie muszę się zorientować w tym indywidualnym toku, bo może jakoś by mi to ułatwiło sprawę.
Swoją drogą, ja swoje docelowe studia zacznę najwcześniej w wieku 23 lat (a bardziej prawdopodobne, że 24). I to mnie nie martwi, uważam to za coś w sumie pozytywnego, bo to pozwala dojrzeć i podjąć bardziej świadome decyzje. Bardziej martwi mnie wizja bycia 'z niczym' do tego czasu. Obawiam się po prostu, że nie dodźwigam tej italianistyki do końca i w wieku 23 lat będę taka rozbita po łącznie dwóch kierunkach, 3 latach studiowania po nic. Eh.

Załatwiłam sobie transport na sobotę, zdeklarowałam się, więc duma nie pozwoli mi się wycofać. Trzymajcie kciuki  :kwiatek:
emptyline   Big Milk Straciatella
25 kwietnia 2019 13:27
infantil, indywidualny tok zdecydowanie może pomóc, bo nie powinnaś mieć takiej presji z zaliczeniami etc. Ja zmieniałam kierunek...4 razy, także tego. 🙂 Byłam z jeszcze większym niczym i nie uważam, żeby to było coś złego. Tak jak sama zauważyłaś, o ile oczywiście ktoś nie ma jasnej wizji od samego początku, na podjęcie dobrej decyzji potrzeba ciut więcej czasu i często jednak ten czas przychodzi kiedy mamy zdecydowanie więcej niż 18-19 lat. Trzymam kciuki za sobotę! 💘
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
26 kwietnia 2019 15:23
Oj, dziewczyny! Sama zastanawiam się nad zaczęciem studiów II stopnia na którymś z kierunków, które są tylko w trybie stacjonarnym. A mam już 28 lat i obronioną inżynierkę na początku marca  😜
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 kwietnia 2019 15:43
Ale jakie znaczenie ma tu wiek? Bo nie kumam  👀 ja mam całkiem sporo studentów, którzy są znacznie starsi od moich rodziców 😉 i to jest super!  💘 przecież nauka nie jest zarezerwowana dla jakiegoś konkretnego okresu w życiu, a jedyne, co się zmienia, to brak zniżek studenckich  po 26 roku życia 😁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
26 kwietnia 2019 15:51
Dla mnie moment w którym kończy się zniżka studencka, to moment w którym zaczyna się dorosłość  😁

Ja się  obronilam w połowie kwietnia i strasznie mi przykro, że to koniec 🙁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 kwietnia 2019 15:54
To idź na ten doktorat, będziesz miała do 35 r.ż  😁 przydaje się jeśli ktoś jeździ np pendolino  😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
26 kwietnia 2019 16:03
Chcę, ale Gowin poszalal, nie ma jeszcze wytycznych 😉 humanistyke nam łączą i dla wszystkich będzie 25 miejsc 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 kwietnia 2019 16:05
A rozważasz tylko jedną uczelnię? Czy jakieś inne opcje też wchodzą w grę? Poszalał, ale fajnie, że przynajmniej w końcu będą z tego jakiekolwiek pieniądze.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
26 kwietnia 2019 16:20
Nah, tylko UŚ. Ja się tu czuje świetnie, jak w domu. Katowicka polonistyka jest akurat bardzo dobra.
i właśnie z powodu tych hajsow, ci co teraz nie mają stypendium, będą się rekrutować jeszcze raz :/ to jeszcze więcej konkurencji
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się