Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Niby wiem, ale dałam z siebie tej nocy tyle dla innych ludzi i zwierząt, a otrzymałam od świata opieprz i jeszcze się okaże, że mandat 😉 chyba pora iść spać 😉
A emocje faktycznie na cienkiej nitce, niby człowiek wie żeby się nie przejmować ale tak jakoś nieprzyjemnie. Za to mam nowe roślinki do mieszkania na poprawę humoru.
Trudno, żeby było Ci przyjemnie jak ktoś na Ciebie niezasłużenie podnosi głos.
Ale Ty wiesz więcej niż ta kobieta. Wiesz, że masz prawo być z siebie przede wszystkim dumna. Wiesz, że miałaś uzasadniony powód by tych nieszczęsnych drzwi nie domknąć. Po prostu wiesz, że racja jest po Twojej stronie i już.
A sen to bardzo dobry plan. 🙂 To kolorowych snów 🙂
I następnym razem przed spodziewanym spotkaniem z panią Moher proponuję słuchawki w uszy z dobrą muzyką.
desire   Druhu nieoceniony...
31 marca 2017 13:40
Ascaia, odkąd miałam zapalenie płuc moja odporność wynosi chyba 0. Wiem co czujesz. Przedwczoraj i wczoraj było jakieś 15-16 stopni na dworze, nie przegrzałam sie, ale nie było mi zimno, nic takiego nie zrobiłam, a dzisiaj już umieram, poza domem spędziłam razem max. pare godzin. Dolecze sie, wyjde na dwór i znowu. Całą zimę pracowałam przy koniach nonstop chora i kaszląca...  I tak sie to już ciągnie 2 lata jakoś.. Jak nie 3. Do tego mam problemy z sercem, nerkami, PCOS, powoli dochodzi coś jeszcze, musze iść na badania z chronicznym, tępym bólem pod prawym żebrem. :/

Aaaa no i doła mam fest, kasy brak = szukam intensywnie od jakiegoś czasu roboty (jakiś miesiąc nie pracuje), wszystko co mi sie trafia to poniżej kwalifikacji i przez to też sie dołuje... Nie marzyłam o siedzeniu za ladą w sklepie, a tylko to mnie czeka. Żałuje, że zamiast iść w konie (z krótkim epizodem w handlu)  nie poszłam od zera ''po szczebelkach''.. A okazji pare było.
majek   zwykle sobie żartuję
02 kwietnia 2017 22:44
Samochód mi się popsul, a w środę miałam jechać do pl na Wielkanoc.
Pies się jakoś dziwnie zachowuje. To właściwie martwi mnie bardziej niż ten samochód
majek, trzymam kciuki, żeby z sierściuchem było wszystko w porządku. A samochód zdążysz naprawić. Niestety pech się zdarza, ale "kto jak nie my" 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
03 kwietnia 2017 11:29
Dziekuje, kciuki pomogly.

Suczka wieczorem zachowywala sie dziwnie, chciala pic, ale nie mogla, nie mogla swoich tabletek polknac itd. I tak mlaskala ciagle i przekrzywiala leb. Przejrzalam zeby, wsadzilam palec do gardla, bo balam sie ze cos utknelo. Wode dawalam strzykawka. NIe spalam pol nocy, tak sie martwilam. Balam sie, ze ma to zwiazek z problemem neurologicznym (miala zapalenie ucha srodkowego  - wtedy tez robila glupie rzeczy glowa), albo, ze przez przyjmowanie sterydow ma np problem z sercem.
No i co? Oczywiscie, gdy juz ublagalam weta o przyjecie mnie bez zapisow, siedze w poczekalni - a tam takie wielkie okno. Pies oczywiscie dyszy, bo sie stresuje weterynarzem i co? Przy dziennym swietle i otwartej na 100 % paszczy znalazlam 2,5 cm dlugosci patyczek wbity miedzy zabki na samym koncu w glebi pyska... Wyjelysmy z recepcjonistka.

No to mozna trzymac tylko za samochod. Oby byl sprawny, bo jak nie to nigdzie nie pojedziemy, a takim niepewnym nie bede dzieci wiozla 2500 km.
Edit:
Dół. Jeszcze w warsztacie 🙁

Edit: odebralam. Jezdzi spoko, zrobilam 50 km po autostradzie i jest ok, po drodze do domu wpadne sprawdzic, czy sa jakies bledy w systemie.
Edit. Trzymajcie kciuki dalej
majek   zwykle sobie żartuję
21 kwietnia 2017 12:20
czy to musi byc watek, w ktorym ja najwiecej pisze?
Czy kazdy pobyt w PL musi mnie doprowadzac do szalu?
Znowu tesciowa...
Ja rozumiem, zostala sama po smierci meza, ale zeby oczekiwac od swojego syna - mojego meza, ze ten zabierze rodzine i radosnie sie do niej sprowadzimy, zeby jej nie bylo smutno... no czy to jest normalne? Mam poswiecic swoja prace, kariere (naprawde ciezko na to pracowalam), przenosic dzieci ze szkoly itd. bo ona sie czuje samotna i MYSLALA, i tak Z MEZEM kiedys planowali, ze najmlodszy syn odziedziczy gospodarstwo?
Najmlodszy syn zmienil zdanie, nie zamierza byc znowu rolnikiem w najblizszym czasie a i ja nie marze o tym,  zeby wracac.
Mamy swoje nowe zycie, inne priorytety. Moze nawet z praca nie byloby problemu w Warszawie, ale nie chce znowu dojezdzac dwie godziny w jedna strone.
Jestem przerazona, moj maz na razie nie mowi o wracaniu, ale np wyremontowac dom... tu juz sie zastanawia. Wymiana dachu i te sprawy. Nie stac mnie na to, musimy  kupic teraz dom w Anglii a nie reanimowac trupa w PL (dom tesciowej jest straszny, zawilgocony, za duzy nieekonomiczny i tak naprawde najlepiej by go bylo zrownac z ziemia i postawic nowy. Budowa nowego bedzie pewnie tansza niz inwestowanie w tamten)
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
21 kwietnia 2017 12:57
Współczuje teściowej, ale skoro czuje się taka opuszczona to niech sprzeda dom w pl i przeprowadzi sie bliżej Was, albo niech se stado kotów kupi.

U mnie też byle jak, ale to dlatego, że mój niestety nie doszły teść ostatnio zmarł i to tak nagle. Za to moja mama szuka ze mną za wszelka cenę kontaktu.
BASZNIA   mleczna i deserowa
22 kwietnia 2017 20:25
majek, wierz mi,  jaja jakie można mieć z rodzicem,  teściem starszym są takie, że tylko suchej gałęzi szukać, zębami i pazurami walcz o to,  co Uważasz za lepsze dla swoich.  Bez zadnych sentymentów.  Możecie mnie zjesc, ale taka moja rada. 
Emocje to moja codzienność, ale żeby mnie rozwaliło na "miękko" to rzadkość. Zdarza się raz na pół roku, raz na rok....

Dzisiejsza noc cała prawie przepłakana. Dawno nie czułam się tak zraniona i zawiedziona. Jakbym dostała nóż w plecy. Od kogoś o kim mówiłam mój przyjaciel. Może nieco na wyrost, ale jednak to osoba bardzo mi bliska i z którą łączy mnie 10 lat znajomości i sporo wspólnych przeżyć...
I wczoraj to wszystko wylądowało w koszu przez sprawy zawodowe. A od strony współpracy również nie widzę swojej winy. Ba! mam czarno na białym, w mailach, w wiadomościach, że byłam fair.

Zawiedziona relacja i bardzo duży problem zawodowy do rozwiązania. Najchętniej bym zniknęła...


PS. Oczywiście dam sobie z tym radę. Zawodowo już działam, w środku nocy wymysliłam i uruchomiłam plan awaryjny.
Ze zranionym wnętrzem też sobie poradzę. Nie pierwszy to i pewnie nie ostatni raz kiedy relacja okazuje się czymś zupełnie innym niż oceniałam.
Dam radę - to moje życiowe hasło. Zawsze daję radę.
Tylko tak bym chciała nie musieć tak często, tak non stop "dawać radę"... Nie mogłoby być lżej, łatwiej i przyjemniej?
Koszmar trwa. Kolejny dzień zaczęty od łez.
"przyjaźń"...
Co to za przyjaźń... Gdy byłam potrzebna byłam kochaną przyjaciółką. Pomogłam dojść do ładu z życiem, odkuł się finansowo i... i po przyjaźni. I można bez oporów postawić mnie w tragicznie trudnej sytuacji zawodowej i dodatkowo nawrzucać mi bez ogródek. 5 miesięcy "sukcesu" mu wystarczyło...

Jestem pokonana, chcę zniknąć...
I w ten sposob czlowiek dostaje twarda lekcje, zeby w zyciu byc egoista i myslec przede wszystkim o sobie i wlasnych sprawach...
Trzymaj sie Ascaia :przytul:
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
24 kwietnia 2017 08:21
Ascaia trzymaj się, wiem co przechodzisz. Pamiętaj, że bo burzy zawsze wychodzi słońce. :emota20060911: :przytul:
desire   Druhu nieoceniony...
24 kwietnia 2017 09:13
majek, teściowa... moja oczekuje rozwodu. Ostatnio podjęła kolejną próbę, żeby mnie usunąć z tej ''rodziny''. 🤔 Jeden z powodów - "bo nie chodze do kościoła". Krucjata przeciw mnie trwa już od jakiegoś czasu, prócz męża jest w to wciągnięta cała rodzina, na szczęście nie za bardzo lubie tych fanatycznych katolików, więc nie odczuwam potrzeby rozmowy, tym bardziej przebywania w tym towarzystwie; wychodziłam za małża, nie za jego matke/rodzine. 😁 Najbardziej boli ją to, że mówie to co myśle, nie kadze jak inni i potrafie mieć własne zdanie - a wszyscy muszą mieć takie zdanie jak ona, inaczej są be! 🤔wirek:
Zresztą takie smaczki z nią wyszły, że nie no.. nie mogę powiedzieć, że to dobry człowiek. pod płachtą doskonałej chrześcijanki diabeł 'kłuje' ją w zad.  😤
a mąż też dupa, bo na ostatniej imprezie rodzinnej (w sobote) na pytanie ciotki czemu mnie nie ma, że to pewnie przez to że jestem obrażona na teściową (sama od razu sobie odpowiedziała :lol🙂 zamiast powiedzieć, że prosiłam przekazać, że ich po prostu nie lubie i nie dam sie manipulować głupiej wariatce to ten schował łeb w piasek i nie odpowiedział nic, a potem wymyślił historie że jestem na innej ważnej imprezie - już mógł chociaż odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że siedze na stajni.  🤔 


Ascaia,
mnie ostatnio po raz kolejny życie uświadomiło - "nie rób nikomu dobrze, a nie będzie Ci źle"...  :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
24 kwietnia 2017 09:46
Dziekuje dziewczyny.
Moja tesciowa to tak naprawde jest spoko babka... TO nie jest tak, ze my sie nie lubimy albo cos. Tylko nie potrafimy ze soba za dlugo przebywac. Np jak przyjedzie do mnie na 6 tygodni, to po jednym juz schodzimy sobie z drogi.
A moj maz radosnie uwaza, ze te rzeczy da sie `przerobic`.
Np jak juz wspominalam, chcemy wreszcie kupic dom w UK, pewnie cos do niego dobudowac. Marzy mi sie taki garden office. Czyli w ogrodku postawic np kontener, jedna sciana z okien, taka otwierana na ogrod. A w tym moja pracownia, balagan, rysowanie, komputer itd. No i ostatnio uslyszalam, ze w tej  dobudowce bedzie jeszcze lazienka i moze mala kuchenka, zeby mama mogla sie poczuc jak u siebie.

Najbardziej w tym wszystkimj boli mnie to, ze on (maz) to wszystko z dobroci. Bo on bardzo dobry czlowiek jest. Wiec ja sie czuje jak zolza.

No nic, chyba pojawil sie lepszy pomysl, wiec trzymajcie kciuki. Plan jest taki zeby sprzedac hektar ziemi, podzielic na dzialki, moze jak bedzie miala sasiadow za plotem bedzie jej przyjemniej. A na pewno bedzie sie czula bezpieczniej.
desire   Druhu nieoceniony...
24 kwietnia 2017 10:22
majek, no widzisz, Twoja to spoko babka, a ja na samo słowo "teściowa" drętwieje, dlatego może odebrałam, że się nie lubicie. 😁 😉
pewnych rzeczy nie da się przerobić - Ty jesteś u siebie więc nie będziesz siebie ustawiać pod teściową, teściowa zaś pewnie ma już swoje przywary i przyzwyczajenia i coś czuje, że właśnie przez to schodzicie sobie z drogi. 😉  teściową najlepiej kochać..z pewnej odległości. 😉
majek   zwykle sobie żartuję
24 kwietnia 2017 11:08
desire, jestem tego samego zdania. Optymalna odleglosc to jakies 50 km, wtedy mozna dzieci na weekend podrzucic, a za daleko, zeby wpasc znienacka.
(chociaz znam tez teorie, ze optymalna odleglosc to 6 stop pod ziemia  :wysmiewa🙂
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
24 kwietnia 2017 11:13
Najbardziej w tym wszystkimj boli mnie to, ze on (maz) to wszystko z dobroci. Bo on bardzo dobry czlowiek jest. Wiec ja sie czuje jak zolza.


O matko to jest najgorsze uczucie świata w związku... Też tak czasem mam no i współczuję. Bo z jednej strony chce się niejako zawalczyć o siebie, a z drugiej czuje się nie do końca w porządku wobec drugiej, najbliższej nam osoby.

Pokłóciłam się w czwartek z kimś dla mnie ważnym. Pewnie można nazwać tą relację przyjaźnią... Poszło o odwołanie dawno umówionej sprawy. Tzn. w innej sytuacji pewnie uznałabym to za pierdołę i "trudno, zdarza się" (zwłaszcza, że powód istotny i w sumie pewnie nawet faktycznie niezależny), gdyby nie forma zakomunikowania mi o tym i fakt, że to nie pierwszy raz, kiedy się na coś umawiamy i to nie dochodzi do skutku/jest przekładane milion razy. Jak dostałam telefon na zasadzie "właśnie umówiłam sobie na jutro pracę" (na dokładnie tą samą godzinę, na którą się umawiałyśmy wcześniej), do tego radosnym tonem... to się wściekłam. Bo to spotkanie było dla mnie ważne... i oczekiwałabym innej formy przekazania mi informacji o zmianie planów. Reszta rozmowy odbyła się sms-owo, bo się naprawdę wkurzyłam i rozmowę telefoniczną skończyłam (żeby nie wybuchnąć... bardziej). Dostałam komunikat, że "naprawdę mi zależy na przyjaźni z tobą", na co stwierdziłam, że chyba najbardziej wtedy, jak coś ode mnie potrzebuje... Tak, mogłam się pohamować i tego nie pisać. Tylko czasem faktycznie czuję, że ta relacja jest trochę jednostronna - jak coś potrzeba, to ja jestem w każdej sytuacji, a w drugą stronę to już nie zawsze działa. Czuję się tak zwłaszcza wtedy, kiedy po raz kolejny słyszę "jednak muszę przełożyć coś tam" - coś, co w moim poczuciu jest jakoś tam ważne. Zazwyczaj głównie chodzi o spotkanie się, tak o, żeby obgadać jakiś ważny temat, wspólnie odreagować, świętować jakieś wydarzenie itd. - dla mnie takie rzeczy są istotne. Najbardziej boli, że sama staram się słowa dotrzymywać i jak coś obiecam, że "oddzwonię/będę/pomogę", to to robię. Tymczasem od kilku dni jest cisza kompletna i zero jakichkolwiek prób wyjaśnienia sobie tej sytuacji. Powoli mnie to męczy, źle przez tą historię śpię i ciężko mi się skupić na bieżących rzeczach (wręcz niektóre psuję, robię na pół gwizdka lub odwlekam), bo ciągle o tym myślę. I pewnie jak ja się nie odezwę pierwsza, to będę sobie czekać nie wiadomo ile. To też mnie męczy - że zawsze ja muszę. To ma być to "zależy mi"? 🙁 Ta cisza to jest chyba dla mnie największy zawód - że to najwyraźniej druga strona oczekuje "przepraszam".
sumire, to przykre, ale trzeba się przyzwyczaić, że ludzie przychodzą i odchodzą. Relacje, które na jednym etapie życia się sprawdzają, muszą się skończyć na innym.
Jeżeli od dłuższego czasu tylko ja inicjuję z kimś kontakt, kończę taką znajomość, czy "przyjaźń". Bo po co?
Tylko to nie jest tak, że tylko ja inicjuję kontakt, w tej kwestii jest w miarę po równo. Ale to nie ja zawalam ważne rzeczy. Tzn. ważne i nieważne jednocześnie... Sytuacja sprzed jakiegoś czasu - "chodź się umówimy na wino i film, bo mam niedługo urodziny, ale wtedy wyjeżdżam i w następny weekend też, zróbmy sobie taki babski wieczór". Ok, no to wtedy i wtedy. A potem "może jednak kiedy indziej". Skończyło się na pójściu do knajpy w dniu mojego wyjazdu (tzn. tuż przed) - dla mnie to nie to samo... To są właściwie małe rzeczy, ale mnie jednak złoszczą. I chyba po prostu pora to wyraźnie zakomunikować. I nauczyć się trochę więcej egoizmu. Szkoda tylko, że... nie umiem. 😵
A ja się zastrzelę. Nie mam już sił.
Od rana usłyszałam jeszcze kilka "miłych" rzeczy od "przyjaciela". Okazało się, że dla niego to nie przyjaźń, bo... od stycznia się nie widzieliśmy... Jakoś mu się zapomniało, że był chory, że ja byłam długo chora, a później z chorowania weszłam w wir pracy i pracowałam w weekendy bo tak wypadły akurat projekty... Myślałam, że po świętach teraz się spotkamy... No to się nie spotkamy, bo około południa zostałam usunięta ze znajomych i poblokowana na komunikatorach. Po tym jak dostałam od niego wycenę pracy z której w sobotę zrezygnował (nie zrobił żadnego materiału jeszcze) i po tym jak mu odpisałam, że teraz to wycena mi nie potrzebna bo już zdążyłam znaleźć innego specjalistę (nie mogę sobie pozwolić na obsuwy w terminach). W odpowiedzi zostałam zablokowana.
Ach... Jeszcze po drodze wypomniał mi moją wiarę (jest antykatolicki).
Z początkiem maja świętowalibyśmy 10 lat znajomości... nigdy nie byliśmy parą, ale był mi bliski...jak taki młodszy brat, którym się czasem trzeba opiekować. Wyciągałam go nie raz za uszy z kłopotów...
Czuję się jak skopany pies...

Na dodatek właśnie siadł mi ekran w telefonie... Drugi telefon w tym roku... Znowu muszę odtwarzać książkę tel...


Podsumowanie od początku roku:
- w styczniu zniknął z mojego życia z dnia na dzień potencjalnie ważny dla mnie mężczyzna, nie wyszło niestety
- teraz kontakt w takiej atmosferze zerwał "przyjaciel"
- chorowałam blisko 3 miesiące
- obecna pogoda powoduje, że co średnio drugi dzień mam silne bóle głowy (dzisiaj mnie boli od płaczu pewnie)
- urwałam zderzak samochodowy
- koniec marca - auto w warsztacie, zawieszenie
- w ostatni czwartek - auto nagle padło, wymiana alternatora
- 2 stycznia padł mi telefon - strata notatek, telefonów, ważnych SMSów
- dzisiaj padł drugi telefon
- jeszcze w zeszłym roku siadło zasilanie w tablecie, na początku tego roku poszedł do serwisu, okazało się, że bateria do wymiany, ale już nie produkują, znalazłam po jakimś czasie zamiennik, zanim zdążyła dojść przesyłka... kot zrzucił tablet i poszła szyba ekranu...
- duży laptop siada ze starości (ma 12 lat), mały netbook ma jakieś zwiechy bo??? i czeka go serwis, w zeszły czwartek świra dostał komputer w pracy i np. skasował mi materiał o projekcie szykowany pół wcześniejszej nocy i obecnie jest problem z podłączaniem do niego czegokolwiek przez USB (prawdopodobnie poszło spięcie)...
- od początku roku nie dojechałam do stajni, a takie miałam plany... a tu chorowanie albo samochód albo praca...
 
Pomijam jakieś mniejsze niedogodności i że coś nie było do końca jak sobie zaplanowałam.


Wiem, że niektórzy nie uznają czegoś takiego jak "pech". Ale jak to wszystko, do cholery jasnej, nazwać?
Naprawdę, nie mam sił się już starać i dawać sobie rady z kolejną i kolejną taką sprawą. Nie mam sił "ratować" cokolwiek. Nie mam sił walczyć.
Naprawdę jestem w czarnej d...
I jeszcze piszę takie posty na forum, bo siedzę sama w domu, a to dodatkowo źle działa na psyche gdy ma się  sobie takie kłębowisko emocji...
To sobie możemy przybyć piątkę. Co prawda siedzę nie w domu, a w samochodzie na parkingu, bo jak normalnie za kółkiem się uspokajam, tak tym razem wolałam się zatrzymać... Próbowałam zadzwonić i pogadać. No, to się nie dodzwoniłam. 😵 I chyba rozwaliło mnie to całkiem. Druga bliska mi osoba jest we Francji - przez Skype'a jej się nie wypłaczę...
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
24 kwietnia 2017 21:16
Dziewczyny głowy do góry nie dajcie się! Wiem, że ciężko po z "przyjacielem" miałam podobnie. Po prostu ta osoba na Was nie zasługiwała, co prawda zabrała Wam dużo czasu, ale mnóstwo go jeszcze przed Wami.  :przytul:
Ja na razie nic nie skreślam. Na razie mamy porozmawiać jutro... Tylko nie wiem, jak wytrzymam do tego "jutro". Cóż, znowu nieprzespana noc przede mną, zaczynam się przyzwyczajać...
sumire to mężczyzna czy kobieta?
Dzisiaj mam spotkanie z osobą, która ma zastąpić "mojego przyjaciela" w zleceniu zawodowym. Mam tak ruszone emocje, że... boję się tego spotkania. Nie wiem dlaczego, ale się stresuję aż do trzęsiawki rąk. Najchętniej zostałabym w domu z głową pod kocem... 
jagoda, kobieta.
Ascaia, bardzo mi przykro 🙁 nie wiem jak mogłabym Cię pocieszyć, jeśli potrzebujesz się wygadać to pisz na prv. I trzymaj się.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się