Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

BASZNIA   mleczna i deserowa
24 kwietnia 2019 13:08
Watrusia, ja tak miałam z tatą. I faktycznie, będzie lepiej z czasem.
Z mamą niestety nie, w krótkim okresie po jej śmierci odczuwałam jedynie taki szok, kiedy na chwilę zapominałam. Nie rozpacz, zdziwienie jakby.
Najgorsze, że naprawdę dziwne myśli przychodzą do głowy, siedzę i zastanawiam się się, czy to już naprawdę koniec, czy coś jednak istnieje po śmierci, tego że już nic nie ma, chyba najbardziej się boję. Myślę że to nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzący czy nie, ale takie myśli nachodzą, gdy odchodzi ktoś z kim było się bardzo związanym emocjonalnie. Wiem, piszę jak potłuczona, ale tak bardzo za nią tęsknię.
Watrusia trzymaj się  :przytul:
Mnie nachodzą takie myśli ostatnio, w kwestii religii też. Wiara powinna być bezwarunkowa, tylko wtedy jesteśmy w stanie w nią uwierzyć. Ja jestem już jedną nogą w krainie ateizmu, nawet agnostyk już do mnie chyba nie pasuje. Ja zwyczajnie nie wierzę w religię, w coś po śmierci, w Boga. Wierzę w tu i teraz. Wierzę w to, że trzeba być dobrym człowiekiem i żyć godnie. Tyle.
emptyline   Big Milk Straciatella
26 kwietnia 2019 08:09
Watrusia, trzymaj się, po czasie będzie na pewno lepiej. U mnie z kolei po śmierci taty było kompletnie inaczej, dopiero teraz po dobrych 5-ciu latach bardzo, ale to bardzo mi go brakuje.
A co śmierci, to wiara ma duże znaczenie. Ja jestem ateistką i nie wierzę w nic. Więc podobnie do jagody, po śmierci nic nie ma, ale nie mam w tym dla mnie niczego strasznego, po prostu następuje koniec i tyle. Nie ma rzeczy trwających wiecznie, wszystko kiedyś ma swój kres i jest to naturalna kolej rzeczy.
jagoda1966, kiedyś usłyszałam: "nie ma wiary bez wątpliwości".
Dopiero jak się zastanowić to widać, że to oczywiste.
Bo jeśli mamy pewność, to nie jest wiara tylko wiedza.
Nawet emptyline Wierzy w Nic, bo pewności mieć nie może.
emptyline   Big Milk Straciatella
27 kwietnia 2019 23:35
halo, trochę nie wiem jak to skomentować, bo ja nie rozważam "a może jednak jest inaczej". Śmierć to koniec, nic więcej wg mnie nie ma. Natomiast każdy mam prawo myśleć, czy wierzyć, że jest inaczej. W moim komentarzu chodziło tylko o to, że ja nie myślę, czy coś innego jest po śmierci, nie boję się tego, że to finisz. Nie zmienia to faktu, że tęsknię, ale to nie ma nic wspólnego. Myślę nawet, że jeśli ktoś wierzy w życie po śmierci to jest trochę łatwiej, bo zawsze ma tę opcję, że "jeszcze się spotkamy".
Czuję potrzebę podzielenia się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi radzenia sobie z konfliktami i źle na nas wpływającymi relacjami międzyludzkimi.

Może nic odkrywczego, a może wręcz przeciwnie i komuś się przyda.
Zaryzykuję, bo doznałam dziś uczucia ulgi, oczyszczenia i spokoju.

Masz coś do kogoś? Ból, żal, brak zrozumienia, akceptacji, chęci porozumienia?
+ Lęk lub niechęć przed poważną rozmową w cztery oczy?

Wyrzygaj to z siebie na piśmie!
Ale tak totalnie, pojedź po bandzie! Łącznie z bluzgami, odniesieniami do sytuacji, swoich uczuć i chowanych urazów, sięgających 10 (20, 30...) lat wstecz.
Koniecznie dodaj co najmniej kilkanaście cytatów i linków do naukowych/psychologicznych badań, opracowań, czy artykułów...  I swój komentarz do cytowanych treści. Wszystko co może stanowić potwierdzenie, czy dowód twoich racji.
I jeszcze koniecznie na własną rękę przeprowadzone badania i opinie osób, których głos jest dowodem twoich racji.
I piękne, łzawe podsumowanie.
Wszystko na kilkanaście stron. Tabelki i wykresy też!

Bardzo możliwe, że podczas dopracowywania swojego dzieła do perfekcji, po kilku dniach i odczytaniach całości kilkadziesiąt razy stwierdzisz, że w ogóle nie zmierzasz tego wysłać. 😁

A może wysłać? Nie wiem, ja na pewno nie wyślę.
To mi wystarczyło.
Nie z powodu lęku przed reakcją i dalszą konfrontacją.
Po prostu poczułam się totalnie oczyszczona z tego co mi na sercu leżało i tyle. 😎
W razie czego czuję się perfekcyjnie przygotowana do ewentualnego powrotu do tematu, w rozmowie w cztery oczy.
Bez bólu, żalu i guli w gardle.

Polecam.

Oprócz tego polecam zainteresowanie się hasłem NVC, czyli "Porozumienie bez przemocy".
Dla mnie to życiowe odkrycie.
Nareszcie rozumiem, co i dlaczego w moim życiu poszło nie tak.
Ludzie przestali się ze sobą komunikować.
Julie, super metoda. Miałam podobne odczucia.

emptyline, no właśnie: wg ciebie(!) śmierć to koniec. Wierzysz w to, w ten koniec, w nic.
Bo wiedzieć nie możesz - bo Nikt nie wie. Dlatego nikt nie ma na ten temat 100% pewności - bo mieć nie może.
I wiara dotyczy właśnie takich rzeczy, gdzie wiedzieć nie możemy, jedynie zakładamy, że jest tak a tak.
A do tego swojego założenia możemy być przekonani mniej lub bardziej, czasem damy się za coś zabić, czasem włosa nie oddamy.
mils   ig: milen.ju
28 kwietnia 2019 10:21
Julie to jest świetna sprawa, także w stosunku do samego siebie.
Tak mi teraz na szybko przyszło do głowy pytanie, czy można te słowa od halo, „nie ma wiary bez wątpliwości”, odnieść do szeroko pojętych relacji. Czy tutaj w grę wchodzi jedynie pewność co do relacji, drugiej osoby. Czy to partner czy przyjaciel.
Julie, ja chyba muszę sama sobie nabluzgać, może mi po tym przejdą wyrzuty sumienia, a przy okazji jeszcze  komuś. halo, przeczytałam z 2 razy to co napisałaś, i masz rację, tak naprawdę nikt nie wie co będzie po. To jedna wielka niewiadoma. Czy ktoś wierzy, czy nie, to... bardzo często zmienia się z wiekiem, i zdarzeniami, które pojawiają się się w naszym życiu.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
01 maja 2019 20:43
julie- także napisałam podobny list, ale go wysłałam. I relacje między tą osobą uległy zmianie. Zresztą ma nadal ten list u siebie.
amnestria   no excuses ;)
09 maja 2019 15:54
Rozkleiłam się całkowicie. Długo odkładałam ten moment, a gdy do niego doszło to nie umiem sobie znaleźć miejsca.
Wyjeżdża mój ukochany koń ode mnie, na emeryturę, w fajne miejsce, długo wybierałam i wiem, że będzie mieć super. Ale sam fakt, że to się dzieje i to "nagle", bo przewoźnik nieoczekiwanie zaproponował najbliższy weekend, a ja sobie nieśpiesznie dawałam jeszcze z miesiąc... Jakoś mam wrażenie, że coś się kończy, co było dla mnie super ważne i co kochałam najmocniej na świecie. I nie mogę się zebrać do kupy 🙁





😕 😕 😕 😕
amnestria, bardzo mi przykro. Serce pęka 🙁 mam nadzieje, że mu tam będzie dobrze
amnestria   no excuses ;)
09 maja 2019 15:58
Też mam taką nadzieję, to młody koń, 12 lat raptem 😕 Ale o tak wspaniałym charakterze, o takiej osobowości! 😕 Ja za nim będę tęsknić, tak zwyczajnie...
amnestria przytulam bardzo mocno  :kwiatek: 💘
majek   zwykle sobie żartuję
09 maja 2019 16:18
Amnestria, mnie tez przykro, mialas plany i nie ma. Przynajmniej mozesz go odwiedzic czasem. Ja swojego juz nie odwiedze.
Na szczescie kolezanki ze stajni nie daly mi siedziec bezczynnie w domu i konia mi zorganizowaly wlasciwie od razu i teraz bardzo fajnie mi sie z uklada wspolpraca ze zwierzakiem. Dzierzawa dwa dni w tygodniu to taka akuratna dawka jezdziectwa dla mnie.
Pomysl o tym, jezeli jeszcze masz na to czas, bo twoje drugie hobby chyba dosc absorbujace, co?
amnestria, przytulam przez internet  :przytul: :kwiatek:

Tez mam takie konikowe dziury w glowie (i w moim nieczulym serduszku, heh) i wiem, ze to zwyczajnie cholernie boli. Ale przynajmniej nie rozstajesz sie z nim na zawsze  🙂 nawet jesli tu i teraz to brzmi jak dupiate pocieszenie.
amnestria   no excuses ;)
09 maja 2019 16:24
Majek, wiem, że może być gorzej. Ale patrzę na to również z perspektywy tego, że to całe jeździectwo się zakończyło. Na takim poziomie jaki mnie satysfakcjonował 🙁 A konia miałam świetnego, wiec też żal. To nie był byle łupek, może zwykły małopolak, ale potencjał miał 🙂 Więc szkoda, że ta nasza przygoda się zakończyła.
Dzierżaw nie chcę, jakoś nie mam ochoty. Dla mnie też jazda 2x w tygodniu to dużo za mało, zważywszy, że dawałam radę te 5x czy 6x śmigać. Wspinanie mi nijak nie kolidowało, największy progres jeździecki zrobiłam, gdy równocześnie trenowałam wspinaczkę. (koń przed pracą, wspin po pracy; w weekendy jeździła trenerka, ja siedziałam w górach 😉 ) :kwiatek:

kokosnuss, kolebka, vanille, dzięki :kwiatek: :kwiatek:
Martita   Martita & Orestes Company
09 maja 2019 17:00
amnestria Przytulam bardzo mocno!  :kwiatek: Z pewnością dużo się od Duszka nauczyłaś, jest Twoim przyjacielem i może warto spojrzeć na to z drugiej strony - fajnie, że tyle lat razem wam się udało, że tyle dobrych doświadczeń dzięki niemu zdobyłaś i tego co było już nikt Ci nie odbierze. Ja trzymam kciuki za Twój nowy jeździecki rozdział  :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
10 maja 2019 09:23
Ja tez (trzymam kciuki za nowy jezdziecki rozdzial) i nie przejmuj sie, tego sie nie zapomina a im czlowiek starszy, tym bardziej opanowany. Zobaczysz, bedzie dobrze. Kiedys. I mozna zawsze wrocic, tego sie nie zapomina.
Ja sama z niecierpliwoscia czekam az moje dzieci beda sie same ogarnialy ze szkola i dojazdami - planuje wtedy nowy jezdziecki start z prawdziwego zdarzenia.  Kwestia kilku lat, chyba, teraz w sumie te dwa razy w tygodniu ja sobie z koniem pracuje, a wlascicielka jezdzi w weekendy na rozne show i ciesze sie z ich sukcesow jak ze swoich wlasnych.
amnestria ej, wcale nie musisz się zbierać do kupy! To duża zmiana i duże emocje, daj sobie to przeżyć  :kwiatek: Rozklejenie się jest całkowicie okej.
Przytulam! To zawsze jest za wcześnie i zawsze jest niesprawiedliwe i trudne  :kwiatek:
amnestria, przesyłam wirtualne wsparcie!
amnestria   no excuses ;)
10 maja 2019 09:56
Dzięki dziewczyny :kwiatek: Wczoraj poszłam do kina na odmóżdżacz, ale po powrocie i tak nie mogłam zasnąć. Dziś jadę Dunia spakować i w głowie mi się to nie chce zmieścić. A przecież mentalnie przygotowuje się na to od stycznia. Ech 🙁
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
10 maja 2019 10:03
Amnestria każda zmiana wywołuje emocje, a ten świat niestety jest tak zbudowany, że nie zawsze są to te pozytywne. Dlatego właśnie Twój smutek , czy ogólnie negatywne emocje związane z całą sytuacją są w pełni zrozumiałe  :kwiatek: Wiem, że to teraz zabrzmi... no jak zabrzmi, ale z czasem będzie lepiej i łatwiej. Myślę, że w tej chwili najważniejsze jest to, że zapewniłaś mu świetne warunki. Mocno przytulam, trzymaj się tam jakoś i tak jak dziewczyny pisały wcześniej, ja również trzymam kciuki za przyszłość!  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
maleństwo   I'll love you till the end of time...
10 maja 2019 10:05
amnestria, przytulam mocno, wiem, jaka dziura zostaje, ja tyle lat, a nadal nie przebolałam końca jeździectwa, i uczyniło to że mnie zgorzkniałą starą babcię... Masz prawo mieć żal i wcale nie musisz od razu składać się do kupy. Buziol!
efeemeryda   no fate but what we make.
10 maja 2019 10:39
amnestria
najważniejsze, że cały czas jest Twój i że masz pełną kontrolę, będziesz go odwiedzać  :kwiatek: a do jeździectwa wrócisz jak tylko znajdziesz kopytnego, za co mocno trzymam kciuki  :kwiatek:
w pełni rozumiem, bo choć Kasta nieżyje od czerwca to dalej budzę się w nocy z płaczem, a na nowego konia muszę niestety jeszcze trochę odłożyć i przede wszystkim uporządkować życie na tyle żeby móc wrócić do jeździectwa.
.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
12 maja 2019 09:00
Moge? 🙁
Dokładnie 15 lat temu przyjechała do mnie Monetka... Wyśniona, wymarzona, najpiękniejsza... Mimo wielu przeciwności byłyśmy razem na dobre i na złe. Dbałam najlepiej jak potrafiłam, przyjmowałam na klate wyśmiewne komentarze, dogadywania i każde "kup sobie lepszego/zdrowszego konia". A ja z dumą każdego dnia szłam do Niej, zabierałam na spacer. Bywały kolki, przez które nie wychodziłam ze stajni przez 6 dni, bywały pod koniec dni że nie spałam, nie jadłam tylko siedziałam i Jej pilnowałam. Była wszystkim co miałam...teraz nie mam nic.
Ciesze się że byłam.z Nią do końca, ciesze się z kondycji w jakiej była ( utarłyśmy kilku osobą tym nosa). Teraz zostałam sama, z pokojem pełnym derek i kantarów, których nie mam odwagi nawet wyprać.
Poza osobami tutaj ( :kwiatek🙂 nikt z bliskich nie zapytał czy się trzymam, tylko z Mamą wspominamy Monetki przyzwyczajenia. No i z wetami, bo niemal każdy Ją pamięta, tak była chorowita od młodego i do tego tak chciała żyć, nie raz podobno była w stanie agonalnym zanim do nas trafiła.
Wczoraj byłam z Sebastianem na zlocie samochodowym, dziś jedziemy na rajd rowerowy... Robie to co wszyscy chcą i oczekują, a w środku jestem porozpadana na miliony kawałków 🙁
BASZNIA   mleczna i deserowa
12 maja 2019 10:07
Robaczek M., to jakoś trzy miesiące?
Robaczek M., straszne 🙁 przesyłam uściski
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się