Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

budyń może jakieś odstresowujące zajęcie? żeby nie myśleć za dużo i zająć mózg czymś innym, mi np. bardzo dobrze robi ryowanie przy dobrej muzyce jak potrzebuję się odmóżdżyć i zresetować.

A co do tematu wątku mi ostatnio nie wychodzi dogadywanie się z ludźmi, tylko czekam by dotrwać do konca tych studiów i sobie pójść w swoją stronę bo ostatnio jest jakieś apogeum. Dlaczego wszyscy w koło ciągle narzekają (na naprawdę błahe rzeczy 'niewyspani, głodni, zmęczeni....), gdy pocieszałam było jeszcze gorzej, gdy mówiłam, że śniadanie trzeba zjeść albo iść spać wcześniej to też źle, jak mówiłam, że ja robię tak i tak i jest lepiej to nie wierzą albo zazdroszczą, że ja się umiem tak zmobilizować by np. zrobić rano śniadanie, zaczęłam więc ignorować takie gadanie i chyba myślą, że się obraziłam. Zwariować można.
Podobnie gdy próbuję coś załawić z projektem, który robiliśmy w kilka osób, wszyscy chętni ale tak by się jak najmniej narobić, jak już trzeba trochę pozałatwiać nagle zapał spada ale nikt nie powie, że odpada tylko czekają aż ktoś (czyt JA) weźmie i zacznie działać. A ja owszem jak podziałam to na swój rachunek a nie będę załatwiać za innych.
Magdzior, dlatego ja dziękuję niebiosom, że studia dawno za mną i nie mam zamiaru nigdy na żadne wracać 😉 Ty tez już niedługo kończysz, wytrzymasz jeszcze chwilę 🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
06 marca 2019 07:17
żartowałam z tą wódką. 😉
budyń, na mnie najlepiej działa przestrzeń takiego buforu - która mnie angażuję i odrywa. Dla każdego coś innego. Dla mnie konie (czas przeszły niestety), praca z psem i... seriale. Super się też sprawdzają ćwiczenia, które mnie zostawiają bez sił na podłodze. Wtedy mam spokojniejszą głowę i łatwiej mi ze wszystkim sobie poradzić.
Pogadałam wczoraj z moim chłopem (siedzi za granicą) i ze mnie zeszło, także może mi samotność siada na mózg 🤣 Generalnie z tym stresem tak przeszłam do porządku dziennego, że mogę robić cokolwiek i on i tak jest, tylko o tym aż tak nie myślę.
W sumie jestem też teraz na bezrobociu, więc brak zajęcia robi swoje.
Magdzior, to chyba takie społeczeństwo po prostu, bo i u mnie w otoczeniu jest wieczne narzekanie. Ja też narzekam :P Tylko nie tak zapamiętale jak niektórzy moi znajomi, że to marudzenie to chyba ich sensem istnienia jest.
Cricetidae No dokładnie, zazdroszczę (choc tylko z jednej strony bo z drugiej ogarnia mnie panika, ze to już końcówka a ja dalej taka głupia się czuje!), bo ja się czuję jak jakiś kosmita. Przykładowo zaczęła pierwsza grupa staże (ja jestem dopiero w kolejnej więc narazie mam luz) i muszą 22 godziny w tygodniu być na klinikach przecież to jest naprawdę niewiele (8-20 wliczając też weekendy). Aż mi się coś robi jak słyszę jaka to jedna z drugą biedna bo już trzeci tydzien wstają o 7, albo wracają do domu o 21 i już na nic nie mają siły! Yyy... ktoś tu chyba nie wie jak wygląda ta praca w przyszłości.

budyń Trafiłam ostatnio na super [url=
]wywiad[/b] jest też trochę o narzekaniu i o tym, że to jest właśnie wzmacniane w społeczeństwie, ludzie narzekanie odbierają pozytywnie. W przeciwieństwie do tego jak jest sie zadowolonym lub się czymś chwali - to wzbudza zazdrość lub niedowierzanie. Dziwny ten świat🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 marca 2019 17:18
może komuś się nudzi, miałby trochę czasu pogadać na priv?  :kwiatek:
Polecam się  :kwiatek:
mils   ig: milen.ju
22 kwietnia 2019 11:33
Jest drugi dzień świąt. W sumie u nas w domu nie przywiązywało się nigdy wielkiej wagi do aspektu religijnego. Po prostu tradycja. Spędzamy ten czas z ludźmi, których kochamy, bierzemy głęboki oddech i na chwilę się zatrzymujemy, żeby tak po prostu pobyć.
I pierwszy raz w życiu siedzę sama w ten czas. Czuję, że nie należę do żadnego takiego grona, że nie mam swoich ludzi i po prostu spędzam czas z butelką wina i serialami. I płaczę, nie mogę przestać w sumie prawie. Jest po prostu źle, smutno, ciężko. I po prostu musiałam to z siebie wyrzucoć.
Kochana, ściskam mocno. Ja od kilku lat nie spędzam właściwie świat, a raczej ich spędzanie jest wyjątkiem od reguły. Pierwszy raz jest najgorszy, tez mi było smutno, zwłaszcza w Boże Narodzenie. Potem nauczyłam sie patrzeć na to z innej strony, zaczęłam podróżować w okresie świątecznym, spędzałam go z randomowymi ludźmi poznanymi przez CS, robiłam coś ze znajomymi w podobnej sytuacji, albo po prostu oglądałam filmy i jadłam ciesząc sie swoim towarzystwem. Te święta spędziłam np z koleżanka na rowerach. Poza tym, ze to święta, to tez wolny czas od pracy. Wiec jeśli z jakiegoś powodu nie możesz świętować tak jak zawsze to robiłaś to Chociaż wykorzystaj to jako swoje wolne i zrób coś odprężającego. Smutek i płacz trzeba z siebie wyrzucić, jeśli czujesz taka potrzebę, a potem brać sie za szukanie opcji i rozwiązań. :-) ściskam !
maleństwo   I'll love you till the end of time...
22 kwietnia 2019 15:09
mils, ojojoj. A chłop co, tak Cię samą zostawił?
mils, też sama siedzę. Tato mi umarł niedawno, mama dawno, więcej rodziny nie mam, faceta też nie. Znajomi i przyjaciele są z rodzinami. To pierwsza Wielkanoc bez Taty i rzeczywiście smutnościowo mocno 🙁
Szczęściem z dołka wyciąga pogoda i konie do pojeżdżenia. I chociaż ostatnio mam kosę z właścicielkami stajni i jest "lekko" niemiło to konie generalnie pomagają na wszystkie smuteczki. Mega polecam wyjść z domu, bo takie siedzenie i beczenie w poduszkę nic nie zmieni, poza upodleniem nastroju poniżej poziomu fundamentów  😕
mils   ig: milen.ju
22 kwietnia 2019 19:31
maleństwo zostawił, miesiąc temu.
mils, szkoda, że nie zajrzałam do tego wątku wcześniej. Mogę się spierać z kimś, ale uraz nie chowam długo i moje drzwi są otwarte. Jeśli mieszkasz nadal na moim osiedlu to przecież masz do mnie 5 minut. Możemy jutro w godzinach po-pracowych np. wybrać się na spacer.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
22 kwietnia 2019 20:01
mils, ajjj, przepraszam, zatem nietakt z mojej strony. Zatrzymałam się na tym, że kupiliscie wielki dom i psa...
mils   ig: milen.ju
22 kwietnia 2019 21:22
maleństwo nic się nie stało, długa historia i nie pisałam tu o tym. 😉 Nie do końca tak to wszystko było, ale to już w sumie nie ma znaczenia.

Żyję, znalazłam szybko stancję, trochę lepszą pracę. Na tyle, że sama dam radę skromnie żyć samodzielnie. Zapisałam się na tańce. Pusta, z wyrwanym sercem, zapłakana... Ale żyję. 🙂
Mils, Trzymaj się! Przykro, ale kobieta jest silna i zawsze da radę. Choć teraz tego może nie widać to tak to właśnie jest i na pewno minie. Dziś jak się czujesz ?

Ja święta też spędziłam nie ciekawie, bo  kłótnią z mamą i nawet przy stole się nie spotkaliśmy. I może to banalne, ale powodem był alkohol! Ale z mężem jakoś sobie sami daliśmy rade. Chodź było przykro, że spędzamy w jednym domu ale oddzielnie..
mils, jak cie pocieszy cudze nieszczescie 😉 to ja lwia czesc swiat spedzilam kursujac miedzy biblioteka w Hadze a dworcem centralnym, tyle mi przyszlo do glowy jak nie mialam dokad pojsc, no i nawet butelki wina i seriali nie bylo jak zorganizowac. Dobrze, ze chociaz na dworze teraz cieplo :P

Tak jak juz siadlam do r-v to potrzebuje sie troche wygadac 👀 Oczywiscie moj toksyczny eks nie zamierza opuscic naszego mieszkania 🙄 pomimo tego, ze ja jestem zameldowana jako glowny wynajemca i pomimo tego, ze ma w planach wracac do Polski. Jak zaoferowalam mu kase jako rekompensate za straty moralne (tja 🤣 ) to spojrzal na sprawe troche przychylniej, jakos bynajmniej mnie to nie dziwi. Przy czym jak zwykle jest soba, i nawet rzeczy nie moge wziac po ludzku, zeby nie bylo krzywej dramy. Wiec tak sie tocze przez zycie z ta jedna reklamowka ubran, heh.

Tyle ze w miedzyczasie nasz kolezensko-wspollokatorski uklad z dobrym kolega, do ktorego sie wprowadzilam, zeby nie musiec spac na dworcu (brawo ja 🤣 ) poszedl w takim kierunku, w jakim zwykle ida tego typu sytuacje w moim zyciu 😂 😡 i nawet nie wiem do konca, czy mi to osobne mieszkanie w ogole szczegolnie pilnie potrzebne... Z drugiej strony wolalabym miec ten wlasny kat, tak zeby nie miec znowu perspektywy dworca za jakis czas 😉

Malo brakuje, a semestr zawale przez cala te drame, znowu brawo ja 🤣 🤔wirek:
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 kwietnia 2019 10:41
Widzę, że nie tylko ja spędziłam święta praktycznie sama. Dobrze, że pracowałam, latając do stajni we dnie i w nocy. No i wieczorem miałam chwilę towarzystwo.
Kurde, z jednej strony fajnie jest być samemu, bo nikt nie ma do ciebie pretensji, ale z drugiej strony jest samotność i tęsknota, żeby ktoś się po pokoju kręcił i zagadał.
Ja wszystkie dni świąt też spędziłam sama, w sumie nawet nie wyszłam z domu nie licząc spacerów z psem. Jakaś widać zła passa wisiała nad tymi dniami.
Ja jestem chyba outsider bo uwielbiam być sama w domu, drażni mnie czyjaś obecność (oczywiście nie dotyczy gości tylko stałych współlokatorów). Pierwsze samotne Boże Narodzenie trochę przeżywałam, potem zaczęłam dostrzegać dobre strony i zaczęłam spędzać swój wolny czas tak, jak mi to pasuje a nie jeżdżąc po domu na szmacie, latając po marketach, wkurzając sie na zjazdach rodzinnych. Bardzo mi to pasuje
Ja to w ogóle nie mogę chodzić do marketów i jeździć komunikacją miejską ostatnio. Po tych świętach w pracy, zliczając jeszcze wcześniejsze dwa tygodnie mam hejta na ludzkość.
mils   ig: milen.ju
23 kwietnia 2019 10:55
vanille no każdemu inaczej. Mnie, po stracie mojego ulubionego człowieka, po prostu zmiażdżyło. Gdybym była singlem dłuższy czas, to pewnie też byłoby mi przyjemniej spędzać święta wg uznania, nie z rodziną.
mils, rozumiem, solo święta są chyba w Twoim przypadku najmniejszym obecnie zmartwieniem. Potęgują uczucia, które w sobie nosisz. Przykro mi bardzo, nie wiedziałam jaka jest Twoja sytuacja prywatna. Mam nadzieje, ze wszystko Ci sie poukłada i wróci radość i spokój
mils   ig: milen.ju
23 kwietnia 2019 11:59
Dzięki dziewczyny. Właśnie odbyłam rozmowę z mamą... Zaczynam odnosić wrażenie, że to jest toksyczna kobieta dla mnie, gubię się w naszej relacji. Jakby za mało bólu było w głowie i serduchu...
Relacje z rodzicami czy rodziną w ogóle potrafią być bardzo toksyczne. Często się to bagatelizuje, pozwala wchodzić sobie na głowę, dopuszcza się rzeczy, za które obcych ludzi by się pogoniło, bo to rodzina.
Ja swego czasu też musialam przeorganizować moje relacje z bliskimi, ciągle się tego uczę ale stałam się trochę bardziej egoistą i swoje dobre samopoczucie i własne potrzeby stawiam na pierwszym miejscu, a już na pewno ponad oczekiwaniami innych.
Ciężki czas masz ale taki czas pod kątem nauki i rozwoju, dostrzeżenia pewnych rzeczy jest obłędnie ważny
desire   Druhu nieoceniony...
23 kwietnia 2019 12:46
_Gaga, o matko, przeczytałam o Tacie i bardzo mi przykro, nie wiedziałam.. 🙁 pamiętam, jak opisywałaś jego pomoc przy Twoich koniach. 🙁  :przytul: :przytul:
mils, 🙁 :przytul:
busch   Mad god's blessing.
23 kwietnia 2019 20:10
Relacje z rodzicami czy rodziną w ogóle potrafią być bardzo toksyczne. Często się to bagatelizuje, pozwala wchodzić sobie na głowę, dopuszcza się rzeczy, za które obcych ludzi by się pogoniło, bo to rodzina.


Oj tak... Na święta szczególnie można odczuć żałobę po relacji, której nigdy nie było i nigdy nie będzie. Tęsknotę za osobą, która nigdy nie istniała, ale jakoś nadal nie chcesz w to uwierzyć tak do końca, bo osoba całkiem do niej podobna siedzi naprzeciwko.
Pewną pociechą może być to, że niemal Wszyscy tak mamy.
Jak to mawiał mój kumpel: Syndrom "żeby moja mama mnie była kochała".
Dobra wiadomość jest taka, że z tego się wyrasta. Z syndromu.
Czasem dopiero po śmierci rodziców, niestety 🙁
Od czasu do czasu tu zaglądam i czytając to co piszecie, zastanawiam się jak to jest z tymi więziami rodzinnymi, co wpływa na to że są takie trudne. Jutro mija 3 miesiąc od śmierci mamy, a ja ciągle ryczę, nie ma dnia abym nie płakała, a przecież miedzy nami też różowo nie było, darłyśmy koty aż furczało, nie zawsze byłam w porządku, ale byłyśmy razem, po burzy wychodziło słońce. Nawet sobie nie zdawałam sprawy że ją tak bardzo kocham, że tak bardzo mi jej brakuje. Ciągle wspominam co robiłyśmy razem i ten ostatni dzień, gdzie wróciłam do domu, mama spała, poszłam do sklepu, a jak wróciłam, to już jej nie było. Przecież wiedziałam  że odchodzi, że powoli wszystko już się jej wyłącza, w końcu miała prawie  94 lata, no wiedziałam, ale tej myśli nie dopuszczałam do siebie. Pewnie wiele z was przekona się jak to jest naprawdę miedzy wami, jak już rodzice odejdą. Moje święta były bardzo smutne, chociaż była u mnie rodzina, w poniedziałek poszłam na cmentarz, chodzę tam tak co 10 dni. Podobno z czasem będzie mi łatwiej, podobno... Wszystko mi się nawarstwiło, najpierw koń, potem pies, i mama.
Wydaje mi sie, ze to bardzo indywidualna kwestia. Ja akurat z rodzicami mam spoko relacje ale dużo czasu mi zajęło żeby to tak wyglądało. Podobnie z siostra. Ale wiem, ze jakby komuś z nich coś sie stało to bym chyba padła, zawsze sie modlę żeby wszystkie złe rzeczy, które maja spaść na nich spadły na mnie. Wolałabym sama cierpieć niż żeby oni cierpieli.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się