"A nie mówiłam...?" pech czy co?

Filozoficzne wątki Tani mnie natchnęły. 😉
Czy macie czasami tak, że w ostatecznym rozrachunku jakiejś sprawy wychodzi na to, że to wy mieliście rację, ale nikt was nie słuchał, a dodatkowo jeszcze los zarządził takie wydarzenia, w których wychodzi na to, że to wy nie macie racji....którą jednak ostatecznie macie? [wiem. skomplikowane 😉 ]
Mam wrażenie, że jestem niewidzialna.  🤔
Mam tak przynajmniej 3 razy dziennie z ojczymem. Chociaż z drugiej strony on ma tez tak ze mną  😁 Oboje jesteśmy typem buldoga (jak już chwyci to nie puści) i zawzięcie trzymamy się swoich racji (i nie racji)
Ja wiedziałem że tak będzie! 😉
Bo... z boku widać lepiej 🙂
Bo... ma sie dystans.
Bo....kazdy musi spróbować na własnej skórze.
Bo....gdybyśmy potrafili uczyć się od przodków śwait byłby światem ludzi bezbłędnych.

Na szczęście nie jest
kujka   new better life mode: on
26 marca 2009 14:43
Sankarita, tak czesto jest... i jest to strasznie dobijajace!
dobby, to ja jestem raczej typem cichym, takim "borajstwem", ale też miałam taki motyw z ojcem swego czasu. Zupełnie nie umieliśmy się zgodzić i to zwykle ja pasowałam... i po prostu przestawałam się odzywać.
Ze strachem teraz stwierdzam, że.... przybieranie pozy milczącej skały zaczynam konsekwentnie wdrażać w swoje życie.  🤔
Ostatnio zauważyłam, że mnie ludzie "zjadają" ze swoim tupetem, pewnością siebie, złośliwością czy wygadaniem. Próbuję coś wtrącić, spokojnie powiedzieć, ale od razu jestem zakwalifikowana do rzędu "ta nic nie wie, nic nie umie, nie warto z nią dyskutować" a później często wychodzi "na moje". Witamy w "prawdziwym" świecie jeździeckim, czy co? 🤔
Naprawdę otworzyć się umiem tylko przed swoim koniem, bądź jak bawię się z końmi czy przebywam wśród koni. Kurcze blaszka, co jest?
"Naprawdę otworzyć się umiem tylko przed swoim koniem, bądź jak bawię się z końmi czy przebywam wśród koni. Kurcze blaszka, co jest?"

Niedobrze jest, moim zdaniem. Walcz z tym.
I walcz o swoje. Wiem, że nie każdy jest przebojowy, pełen tupetu, pewny siebie, ale ciężko się potem żyje, kiedy nie umie się walczyć o swoje. Uważam, że czasami życie nas zmusza by zębami  🍴 i pazurami rwać co nam się należy. Czasami trzeba wejść oknem, kiedy wyrzucają Cię drzwiami. Pokreślam- czasami !  😉
Cień ale ja wśród obcych to cicha woda jestem, nie raz ktoś z mojej "ekipy" w pracy słuchał od nowej osoby, że ja to taka spokojna i cichutka jestem, a ekipa tylko się śmiała, bo jak kogoś poznam to gadam jak najęta, oczywiście swoje zdanie trzymam, choć jak nie jestem czegoś pewna to szukam potwierdzenia (książki, net ale nigdy u znajomych) i problem jest jak to potwierdzenie znajduję, bo wtedy będę walczyć jak lwica o młode  🤔
Hehe, Dobby, wśród "swoich" to chyba każdy najcichszy człowiek w końcu się otwiera🙂 I całe szczęście. Mimo wszystko, chyba nie mogłabym "milczeć na wieki"

Tunrida, dziękuję. :kwiatek: Jakoś mnie podniosłaś na duchu 🙂 Chyba muszę w końcu coś ze sobą zrobić... Kiedyś byłam jakoś bardziej "z tupetem", umiałam swoje wywalczyć, ale od jakiegoś czasu, no, nie mogę. Każdy ma coś do powiedzenia, przekrzykują się wszyscy jeden przez drugiego, ja wiem swoje i... siedzę cicho, bo mam serdecznie dość takiego funkcjonowania świata. Chyba muszę się bardziej pozbierać.
"syndrom Kasandry" - może też zostałaś "przeklęta" w kołysce?  😎
Już się chyba przyzwyczaiłam, ale nie milczę - mówię. Nie chcą słuchać? "Nie moje małpy, nie mój cyrk". Staram się wtedy dbać o własne interesy. W drastycznych przypadkach - odcinam się od danego towarzystwa. Kasandra w końcu też mogła zwiać z Troi.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się