Kącik instruktora

Dlatego piszę że nie w sporcie jest problem tylko w szkoleniu jeździectwa masowego. Rekreacji .czy szkolenia podstawowego .
majek   zwykle sobie żartuję
23 sierpnia 2017 13:49
To chyba nie dotyczy tylko jezdziectwa, ale wiekszosci sportow tak naprawde (jaki procent spoleczenstwa potrafi prawidlowo plywac zabka?)

Jedyna zmiana na którą liczę to dostęp do informacji i szkoleń - pozwoli wcześniej zweryfikować czy podąża się dobrą drogą i może ciut wcześniej uciekać ze złych szkółek. Albo nawet w ogóle tam nie trafić.


Siedziałam teraz na L4 i szukałam różnych informacji na youtubie albo w książkach. Dalej bida z nędzą w porównaniu z rynkiem brytyjskim/amerykańskim. Jak znasz angielski, to z samego oglądania youtuba dowiesz się 100 razy więcej niż od przeciętnego polskiego instruktora rekreacji.

Co do innych sportów - jest różnie moim zdaniem. Ćwiczę pilates, to też jest gorzej i lepiej, ale ogólnie da się znaleźć kogoś w miarę sensownego bo klubów fitness po 5 na każdym rogu. Pływanie - nigdy nie aspirowałam do jakiegoś super stylu, ale generalnie na basenach są jakieś zajęcia dla dzieci, moja siostrzenica w takich uczestniczyła i pływa swobodnie każdym stylem. Konie i stajnia to drogi sport. Co tworzy bariery dla jeźdźców, którzy chcą (niekoniecznie być sportowcem, bo np. ja nigdy nie chciałam, ale po prostu lepiej jeździć i robić coś poza kółkami na hali). Natomiast co tworzy bariery dla instruktorów? W mojej opinii to co mają w głowie głównie, bo skoro już gdzieś pracują to mnie by było po prostu wstyd się w tym zakresie dalej nie edukować albo w ogóle nie mieć do tego żadnych podstaw. Wg mnie każdy zawód tego wymaga, ale niektórzy tego nie rozumieją. A to już ciężej wdrukować w ludzi.
Problem jest w opłacaniu instruktorów. Kiedyś czytałem tu taki temat ile zarabia instruktor . Ręce opadają. Z drugiej strony trener sportu który bierze solidną stawkę za godzinę. Tylko problem w tym że każdychce uczyć sportu a niewielu ma do tego wiedzę , praktykę i umiejętności. Ja się nawet nie dziwię że ktoś odwala fuszerkę za 5 zł za godzinę gdy widzi że ktoś inny bierze 150 ale z drugiej strony , nigdy do niczego nie dojdziemy. Powinno się zacząć od szkolenia Instruktorów Rekreacji i Szkolenia Podstawowego tak by po takich szkoleniach nabrali wiedzy i umiejętności a za to wtedy należy im dobrze zapłacić.
A potem pojawia się kolejny problem, czyli jak wytłumaczyć części rekreantów, że warto zapłacić takiemu dobrze wyszkolonemu instruktorowi, skoro przecież koleżanka też może poprowadzić jazdę i zrobi to za darmo. 😉
To nie problem tylko prawo rynku. Jeden chce być dobrze wyszkolonym a drugiemu wystarczy jak siedzi w siodle i nie spada. Nie trzeba zakładać że każdy musi zostać mistrzem .Wieďza jest takim samym towarem jak każdy inny , ważne tylko żeby każdy miał świadomość za co płaci. Ważne jest to że jeżeli zapłacisz to dostaniesz dobry towar, wiedzę. A jeżeli jej nie potrzebujesz to zapłacisz relatywnie mniej ale i niewiele jej dostaniesz. 😉
Prawo rynku jest takie, że jak ktoś ma węża w kieszeni, to nie obchodzi go ile się nauczy, tylko ile wyda - to raz.
Ci którzy kasę mają często gęsto nie mają czasu - czyli liczy się jakotako ale blisko.

Stąd tyle rekreacji w których szczytem szkoleniowym jest względna umiejętność nie spadania.

To popyt kształtuje podaż.
Każdemu według potrzeb. 🤣
Niestety...
Jeszcze jest jedna kwestia, o ile dorosły który chce nauczyć się jeździć, bądź chce sobie pojeździć umie w pewnym stopniu ocenić jakość nauczania i koni. Teoretycznie podejmuje świadomą decyzję.
O tyle dzieciaki w większości nie posiadają tej zdolności. W takiej sytuacji trenejro który każe jeździć dosiadem fotelowym jest sensejem i koniec kropka. Rodzice się cieszą bo dzieciak jeździ, dzieciak się cieszy bo jeździ i tylko koni żal 😉
A to już w gestii rodziców czego chcą dzieci nauczyć. Jeżeli tak samo podchodzą do wyboru szkoły jak szkółki jeździeckiej to tylkodzieci żal. 😉
No ale rodzice wcale niekoniecznie są jeżdżący, więc skąd mają wiedzieć, który instruktor uczy z sensem, a który nie.
Fizykami kwantowymi też nie muszą być żeby wybrać najlepszą szkołę dla swoich dzieci. To tylko kwestia chęci i zaangażowania . 😉
A to już w gestii rodziców czego chcą dzieci nauczyć. Jeżeli tak samo podchodzą do wyboru szkoły jak szkółki jeździeckiej to tylkodzieci żal. 😉


Smok, to prawda, że rodzice nie muszą być fizykami kwantowymi, ale jako rodzic, który wybierał dzieciom szkoły oraz uczył dzieci jeździć twierdzę, że jest zasadnicza różnica.

Po pierwsze, w zasadzie każdy rodzić chodził do szkoły i wie jak szkoła jest zorganizowana, że są lekcje, nauczyciele, wychowawcy, klasówki etc. Po drugie istnieją jakieś klasyfikacje i rankingi szkół, po trzecie opinie innych rodziców. Jest pewna pula do wyboru, a szkolnictwo w Polsce nie jest sportem niszowym.

Jeśli chodzi o jeździectwo - rodzice są często bankomatami a trener czarodziejem i szamanem, który wprowadza ich i dzieci w tajniki i uchyla rąbka tajemnicy. O ile o szkolnictwie rodzice mają jakie takie pojęcie a często nawet wyrobione zdanie to o jeździectwie często nie mają nawet cienia wiedzy oprócz tego, że widzieli w młodości konia u dziadka na wsi albo w telewizji jak była parada w Londynie.

Ja byłam kiedyś trenerem i miałam styczność z rodzicami a teraz często widzę innych rodziców w akcji. I w sumie ich rozumiem, bo ja na przykład nie znam się na narciarstwie i jakby mi trener powiedział, że moja córka ma wyjątkowy talent tylko lepiej by jeździła jakbym jej kupiła dwa razy droższą deskę to jakbym miała to ocenić?

To samo z wyborem szkółki czy trenera. Potrafią pomyśleć, że bat do lonżowania to forma katowania konia, a nie widzą, że po ujeżdżalni biega kulejący koń. Albo na odwrót, myślą, ze jak koń galopuje to kuleje ... tak jak ja nie odróżniam od siebie sprzętu taterniczego czy jakości sprzętu do nurkowania ... Potrafią mieć pretensje do trenera, że dziecko po przejechaniu na czysto LL nie jest zgłaszane od razu do L, a nie rozumieją że ledwo w przeszkody trafia i potrzebuje jeszcze sporo parkurów natłuc.
A ja byłem kiedyś po drugiej stronie.  😉 I powiem że to w 100% zależy od zaangażowania rodziców. O ile rodzice nie używali swoich pieniędzy do zapewnienia spychologii dziecka w celu zapewnienia sobie świętego spokoju na zasadzie masz kasę na koniki i nie zaracaj dupy to nie mieli najmniejszego problemu ze znalezieniem szkoleniowców na najwyższym poziomie. I mówie to na przykładzie setek znanych mi rodziców nie związanych z jeździectwem i z każdego praktycznie zakątka naszego kraju. Wielu rodziców z tamtych lat doprowadziło swoje dzieci od rekreacji do bardzo wysokiego poziomu w sporcie . Możecie ich dzisiaj oglądać w najwyższych konkursach skoków.WKKW czy Ujeżdżenia. Nikt z nich do niczego by nie doszedł gdyby ich rodzice nie byli zdeterminowani w wyborze szkoleniowców od samych podstaw. Czyli Rekreacji i Szkolenia Podstawowego oraz zapewnili im wsparcie i dalszy rozwój (nie tylko finanse ). 😉
Smok10 jednak powiedziałabym, że tacy rodzice, o jakich piszesz, to odsetek w ogólnej całości rodziców jeżdżących dzieci w całym kraju. Podobnie jak jedynie odsetek tych dzieci zostaje sportowcami i ma dostęp do najlepszej kadry szkoleniowej.
Reszta jednak pozostaje na poziomie rekreacji i tu pojawia się problem, o którym wszyscy piszemy. Bo naprawdę rodzic nie ma obowiązku studiować podręczników jeździeckich, żeby wiedzieć, czy instruktor tłumaczący dziecku, żeby trzymało się kolanami siodła, robi dobrze, czy nie. I nie musi umieć zauważyć, że koń w kłusie znaczy na lewą tylną, ale tylko na kole. Jak oddajesz dziecko instruktorowi na naukę czegoś, to wierzysz, że ów instruktor jest osobą kompetentną i zna się na tym, czego uczy. I uważam, że jest tak, jak pisze Dance Girl - sposób nauczania jeździectwa (i innych sportów też) nie jest możliwy do zweryfikowania przez osobę, która sama nie ma wiedzy na ten temat. Najlepiej praktycznej, a jeśli nie, to szerokiej teoretycznej.
Z praktyki wiem że nie masz racji. Zaangażowanie rodziców dotyczy także pozyskania elementarnej wiedzy odnośnie danego zagadnienia . Weryfikacja kompetencji instruktora to żaden problem , trzeba tylko chcieć i nie zdawać się na łatwiznę. Jest tyle osób które można zapytać ,które mogą zweryfikować sposób nauczania jak również kompetencje danej osoby , w można zebrać opinie z neta , sprawdzić instruktorów , dzisiaj nikt nie jest anonimowy , a jak jest to znaczy że nie istnieje ,więc to żaxen problem .Ale cóż najłatwiej jest zaprowadzić dziecko do szķółki , .najlepiej blisko i niech se tam jeździ a ja mam z głowy. Tylko płacę za święty spokoj 🙄
Jak rodzic chce dziecko pchać w sport i np. realizować swoje niespełnione ambicje 😉 to szuka szkółki z klubem jeździeckim - co jednoznacznie oznacza trening bardziej lub mniej sportowy, oraz starty.

Jeśli rodzić zapisuje dziecko na jazdy konne jako formę ruchu, bez ambicji sportowych, to szuka blisko domu ew. z łatwym dojazdem i z miłymi instruktorami.
Potem rodzic stoi pod płotkiem oglądając jak dzieciak w zastępie na 5-7 koni uczą się jeździć.
Potrafią mieć pretensje że było za mało galopu i skoków, podczas gdy uczeń ledwie siedzi w siodle  🤣

To są dwa różne światy. Inne cele i inne priorytety.

Inaczej jest gdy dziecko trenuje pływanie, inaczej gdy chodzi na gimnastykę korekcyjną na basenie i inaczej gdy idzie pobawić się w aquaparku.
Nie łącz tego wszystkiego w jedno tylko dlatego że wszędzie jest woda 😉
Smok10 no nie do końca. Regularnie widuję np. rodziców towarzyszących dziecku na każdej jeździe, noszących za nim marchewki dla konia itp. - a jednocześnie niemających żadnej wiedzy o tym, czy to dziecko uczone jest prawidłowego jeździectwa, czy nie (a niestety często nie jest). Nie są to więc rodzice niezaangażowani, którzy pozbyli się dziecka dla świętego spokoju. Ci rodzice zweryfikowali szkółkę, w swoim pojęciu oczywiście - konie są sympatyczne, posłuszne, nie gryzą i nie kopią, instruktorka aktywnie prowadzi jazdę, dzieci obowiązkowo w kaskach, czyli jest wszystko ok. A że dziecko robi w siodle kaczy kuper i zamiast przyłożyć łydkę, to kopie, a rękę ma totalnie nie tu, gdzie trzeba, to tego już nie są w stanie zweryfikować, bo niby jak.
Baleron - I tak i nie. Dam ci przykład. 5 latka trafiła do nastoletniej instruktorki.Po 4 latach nauki w rekreacji instruktorka powiedziała , co dalej ? Moje możliwości się skończyły , więc dziecko zmieniło ośrodek rekreacyjny na klub sportowy. Parę miesięcy później pojechała PP w kategorii kuców A2. Oceniany na styl jeźdźca przez 5 sędziów PZJ. I okazało się raptem że dziecko z rekreacji daje rade i można jeździć poniżej 3.5 pkt . To ad voce nauki w rekreacji i chęci znalezienia Instruktora przez osoby nie mające o tym bladego pojęcia i znające konie z telewizora. Oczewiście potem został sport i nauka pewno do końca życia bo tu nie ma wiem wszystko ,ale podstawy to fundamenty bez których nie ma rzadnej trwałej budowli.
P.S W mniemaniu systemowców rzeczona Instruktorka była nikim .Bez żadnych upranień , nawet nieletnia , jedyne co to dobrze jeździła konno ,była fachowa  i odpowiedzialna. 🤣
Zgadzam się z dziewczynami.

Gdyby było tak jak mówisz Smoku, że można ocenić i znaleźć lepiej, to nie truchlałabym patrząc na moją siostrzenicę w każdej kolejnej rekreacji. Zwiedziła już kilka stajni, w każdej coś nie tak. Musiałaby dojść do lepszego poziomu jeździectwa, żeby się umówić na indywidualny trening. Na obecnym poziomie nikt lepszy jej nie weźmie. A nie stać ani mnie, ani jej/jej rodziców na to, by kupić swojego konia i wtedy wynajmować sobie trenera na indywidualne jazdy. Co z tego, że ja widzę, że nie jest fantastycznie. A do tego się na tym plus minus znam i umiem to ocenić. Sama też długo nie miałam gdzie jeździć na takim poziomie na jakim bym chciała.
Najgorzej i tak chyba jak ktoś się uczy ujeżdżenia z internetu... Proszę zwrócić uwagę na ręce tej pani w okolicy 55 sekundy. Piłowanie, że aż się słabo robi. Co to ma wspólnego z rozluźnieniem? Z zebraniem? Sztuczne i siłowe ganaszowanie konika, żeby wyglądał jakoś tak bardziej sportowo?



Zgadzam się z dziewczynami.

Gdyby było tak jak mówisz Smoku, że można ocenić i znaleźć lepiej, to nie truchlałabym patrząc na moją siostrzenicę w każdej kolejnej rekreacji.



Różnica między nami jest taka że wy twierdzicie że się nie da a ja z praktyki wiem że się da.  😉 Ciężko w takim wypadku znaleźć płaszczyznę porozumienia  🤣
My nie twierdzimy, że się nie da, tylko że jest to trudne i uzależnione od wielu czynników, na które człowiek niekoniecznie ma wpływ.
Sam pomyśl - o ile łatwiej jest znaleźć dobrą szkółkę i dobrego instruktora np. w Warszawie, Krakowie czy innym dużym mieście niż w Pipidówie Dolnej leżącej na środku niczego. O ile łatwiej osobie bogatej niż takiej, której dziecko odpracowuje jazdy, bo rodziców nie stać na zapłacenie chociaż za jedną tygodniowo. (Tak, są takie dzieci i to cała masa)
Różnica między nami jest taka że wy twierdzicie że się nie da a ja z praktyki wiem że się da.  😉 Ciężko w takim wypadku znaleźć płaszczyznę porozumienia  🤣


A to ja z praktyki nie piszę?  🤣


Różnica między nami jest taka że wy twierdzicie że się nie da a ja z praktyki wiem że się da.  😉 Ciężko w takim wypadku znaleźć płaszczyznę porozumienia  🤣


Nie Smoku - ty jedyne co robisz, to twierdzisz na podstawie twojego przypadku. Czyli kompetencji i zamożności portfela własnej osoby, w bardzo konkretnym czasie w bardzo konkretnym miejscu, trafiając na bardzo konkretnych, a nie innych ludzi.

I nie możesz nazywać "zbiegów okoliczności" (jakikolwiek happy end by miały) ze swojego życia do sytuacji/miejsca/portfela/wstawić kolejne zmienne - możliwym do uzyskania status quo dla innych osób.

To nie jest tak, że "jak rodzic chce, to się da". Nie. Bo można mieszkać na takim zapiździewie albo trafić na taką rzeszę baranów (jeden trener po drugim plus kółka adoracji itd.) - że można być robionym po kasie latami. Mimo najszczerszych chęci zdobywania wiedzy i niesamowitego uczestnictwa rodziców.
Po pierwsze. Ja nikomu w portfelu nie siedzę i nikt nie wie czy jestem zamożny , bogaty , majętny czy goły i wesoły to twoje dywagacje ..
To nie jest tak, że "jak rodzic chce, to się da". Nie. Bo można mieszkać na takim zapiździewie albo trafić na taką rzeszę baranów (jeden trener po drugim plus kółka adoracji itd.) - że można być robionym po kasie latami. Mimo najszczerszych chęci zdobywania wiedzy i niesamowitego uczestnictwa rodziców.


Przede wszystkim trzeba tylko wiedzieć czego się chce i na co cie stać .  😉

Z doświadczenia też wiem że ludzie bogaci którzy trafiają do jeździectwa błyszczą jak kometa przez swoje 5 sekund a potem pyk i nie ma . 😁

Nie ma takich pieniędzy i nie ma takich majątków które nieumiejętnie zagospodarowane  w jeździectwie potrafią zniknąć jak mydlana bańka.  😁

Naoglądałem tego tyle że pusty śmiech mnie ogarnia jak pojawiają się milionerzy i chcą zawojować świat. Jeżeli nie robią tego z głową to szybko im spada status materialny i spadają z podkulonym ogonem ( o ile jeszcze zdążą uratować nadszarpnięty  majątek )  😉

Z doświadczenia też wiem że nawet często rodzice wydawało by się bogaci nie chcą wydawać kupy kasy na dzieci i konie , bo w tej branży są cieniasami   .  😉

Przykład : Wydatek 100 tyś zł na konia sportowego to żadna kasa i nic specjalnego się nie kupi , chyba że młodziaka . Za 100 tyś to rodzić kupuje nową limuzynę klasy średniej i może z rodziną szpanować pod kościołem i uchodzić za bogatego. Jak wytłumaczyć rodzicowi że na utrzymanie  konia i treningi musi miesięcznie wydać więcej niż wynosi rata kredytu frankowego za jego mieszkania  🤣 A każdy transport konia i zawody ( których jest naście w roku ) to koszt większy niż ich wczasy na Majorce  😎

Oczywiście można to rozwiązać inaczej , ale każdy chce mieć natychmiastowy efekt , błyszczeć na jeździeckim firmamencie , popisywać się talentem dziecka . I kupić to co jest nie do kupienia , tylko nie wie że nie o to w tym sporcie chodzi. Do pewnego momentu jest super ,a potem ? Potem olbrzymia większość wymięka . 😁 😁 😁 No i jak oglądam na przestrzeni lat ci krezusi po pewnym czasie znikają a zostają ci pracowici wyrobnicy ,  bo jeździectwo jako sport to praca non stop na 4 etaty i mało kto jest tak pracowity ma tyle determinacji żeby to wytrzymać  .  😉

P.S To tak ad voce tego że tylko z olbrzymią kasą można coś zdziałać .  😀

Kasa w jeździectwie jest bardzo potrzebna i konieczna ale musi być mega racjonalnie wydawana .

[quote author=Murat-Gazon link=topic=41910.msg2707500#msg2707500 date=1503659981]
O ile łatwiej osobie bogatej niż takiej, której dziecko odpracowuje jazdy, bo rodziców nie stać na zapłacenie chociaż za jedną tygodniowo. (Tak, są takie dzieci i to cała masa)
[/quote]

Takie dzieci są najlepsze . I wbrew pozorom im łatwiej , bo są nauczone pracowitości i tego że pieniądze na koniki nie wylatują ze ściany  😉 I na wszystko trzeba zapracować , na sukces także . 😉 Groźne są tylko te które oprócz kasy są pracowite a rodzice racjonalnie wydają kasę . ( zdarzają się i to są trudni przeciwnicy ) 🤣
Przede wszystkim trzeba tylko wiedzieć czego się chce i na co cie stać .  😉

O! I tu jest pies pogrzebany - wiedzieć czego się chce.
[quote author=Smok10 link=topic=41910.msg2707545#msg2707545 date=1503666139]
[size=10pt]Przede wszystkim trzeba tylko wiedzieć czego się chce i na co cie stać . 
😉

O! I tu jest pies pogrzebany - wiedzieć czego się chce.[/size]
[/quote]

Miałem na myśli co chce się osiągnąć   😉 Quo Vadis
halo - A propo's sportu. Przykład Michała , którego Stakorado zwiedził pół świata  , był dosiadany przez najlepszych jeźdźców i w końcu trafił z powrotem do Michała.  Występ na ME pokazał że Polacy potrafią pracować i wyciskać 200% możliwości z koni z którymi najlepsi jeźdźcy na świecie sobie nie radzą . Chcesz naprawiać sport to załatw w mu takie finansowania jak mają na świecie wtedy nie będziemy rozmawiać o systemie szkoleniowym tylko kibicować Polakom na najważniejszych imprezach na świecie . 😀 http://www.tylkoskoki.pl/aktualnosci/3169-brawa-dla-kazmierczaka.html

P.S Takich przykładów jest dużo więcej  😉
Spędziłam wczoraj wieczór na czytaniu tego forum i nie powiem, lepsze to niż nauka do sesji 😀

Jestem czynnym sędzią w skokach i tu Smoku ustawa deregulacyjna niestety bardzo wiele zmieniła na gorsze. Otóż zanim została wprowadzona na zawody przyjeżdżali trenerzy, którzy wiedzieli co robią i jak przeprowadzić zawodnika przez pierwsze starty. W tej chwili kiedy jestem komisarzem na rozprężalni na konkursach towarzyskich (bo regiony faktycznie jeżdżą już w 99% osoby, które potrafią rozróżnić instruktora od imbecyla) to się zastanawiam czy śmiać się czy płakać. Teraz niedawno byłam ze swoimi podopiecznymi na dumnie brzmiących Mistrzostwach Polski Południowej Amatorów i tam debiutowała mała dziewczynka na kucyku, której trenerką była dumna nastolatka (na oko 14/15 lat). Dziecko to przed każdym startem conajmniej 2 razy spadło na rozprężeniu, a po wjeździe na parkur kończyło swój debiut po 3/4 przeszkodach zostawione na płocie, gdzie "trenerka" i rodzice byli rozczuleni "słodkością" jaką kucyk się wykazywał przy ponoszeniu dziecka. Kiedyś sędzia mógł taką ekipę usunąć, po wejściu ustawy nie ma takiej opcji, bo trenerem "może być każdy" i w budce musimy siedzieć i modlić się żeby dziecko przeżyło a rodzic zmądrzał.

Malaga uczę na śląsku, jako, że wiele osób chciało ze mną jeździć, a własnego konia nie miało, koleżanka udostępnia mi dobre konie do treningów nie skalane rekreacją (można mnie znaleźć w ogłoszeniach tutaj) za cenę 40zł, w przypadku dalszej chęci współpracy za 35 (za trening max 2 osoby) i możesz mi wierzyć, że są osoby, od których słyszę, że jakbym brała 20 to by jeździli, a tak to jest za dużo... I nie mam jakoś specjalnych wymagań co do poziomu danych osób, bo przychodzą do mnie i Ci "poruszający się w 3 chodach" i instruktorzy czynnie pracujący w rekreacji i zawodnicy powiedzmy na poziomie LL w skokach czy P w ujeżdżeniu, natomiast są to osoby, które się czegoś faktycznie chcą nauczyć, bo nie należę do tych, którzy co dwa kroki będą się zachwycać dobrym anglezowaniem 😉. Oczywiście Ci, którzy chcą się rozwijać sportowo dalej to bez dużych nakładów finansowych na dobrego konia, albo bez niesamowitego szczęścia (ja miałam okazję dostać dobrego konia od swojego trenera, z czystej dobroci serca) szansy zaistnieć w sporcie na poziomie ogólnopolskim nie mają.   

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się