Koniec z jeździectwem?

ewuś, a na jaki sport zamieniłaś?

Gdyby przykładowo pieniądze leciały mi z nieba i nie musiałabym pracować, to wtedy chętnie mogę jeździć codziennie.
Bym wstała sobie o 8, do 9 zjadła. Powiedzmy na 10:30 bym była w stajni, to zawsze jasno jest, pojeżdziła i wróciła na obiadek i czytała książkę lub jechała coś załątwić czy posprzątać dom.
Takie rzeczy tylko w Erze  😂

Perlica, agility 🙂
O tak! W sytuacji, pieniędzy lecących z nieba, też bym mogła być u konia codziennie 😀
ewuś, a to ci, czyli jak u mnie konia nr 2 zastąpił mi pies, takie prawie konik w sumie, bo przecież docelowo 80 cm w kłębie 😉

I tak cały czas rozmyślam, myślę nad drugim psem ( suką) i trenowaniu z nimi : dogtreking oraz coursing dla nich, może raz szczeniaki? Wystawy też mi się bardzo podobają, to tak małe koszty w porównaniu do zawodów końskich, że wydaje mi się to śmieszne jak ktoś mówi , że to jest dorgo.
Wtedy definitywnie kon nr 1 musiałby zostać sprzedany. Jeśli go sprzedam to już nie wrócę nigdy do jeździectwa,bo nie stać mnie będzie nigdy na kupno konia na poziom Średnio- Dużo Rundowy, a teraz takiego po prostu "niechcący" trafiłam kupując go 3 latkiem. Od tego czasu ceny się zmieniły  bardzo. Jest on moją jedyna szansą pojechania czegoś wyżej, ale z drugiej strony jak znajdzie się fajny klient to też go sprzedam na pewno. Z drugiej strony bawi mnie tylko trening z profesjonalnym trenerem i udział w fajnych zawodach, wogóle żadne jeżdżenie do lasu czy kręcenie wokół placu bez sensu: jeśli tak ma być to wtedy wolę psy.
Więc tak zostawiam to wszystko losowi raczej  😉
Perlica, ja mam dokładnie tak samo - jeżeli miałabym wrócić do jeździectwa, to właśnie z fajnym koniem, z fajnym trenerem, tak żebym miała możliwość rozwijać się i startować. Lubię pojechać do lasu, ale od czasu do czasu w ramach odpoczynku od treningu. Niestety na chwilę obecną nie stać mnie na to, stąd wybór padł na agility. Raz, że zawody tańsze, utrzymanie psa tańsze, plac mam 5 minut samochodem od domu, więc nawet jak mam trening po pracy, to jestem w stanie coś w domu zrobić, czy chociażby poczytać książkę/obejrzeć serial. Same plusy, a sport równie wciągający co jeździectwo 🙂
No to mam podobna sytuacje 🙂

Moge sobie wsiadac w sumie dowolnie - jest na co.
Ale jakos nie bardzo mi sie chce.
Ja jestem zadaniowa, krecil mnie progres, wyniki, rywalizacja, nowe umiejetnosci...

A tak to kupa.
Już sama nie wiem ile razy odchodziłam od koni... Właśnie wróciłam do jazd kolejny raz, ciekawe ile wytrzymam.  Nie miałam nigdy parcia na sport, jestem raczej typem leśnego rekreanta. Plan jest taki by się ogarnąć po przerwie i potem wydzierżawić jakiegoś spokojnego konika do kręcenia się po lesie 1-2x w tygodniu.
Umiem żyć bez jazdy, ale bez koni to już niekoniecznie.
Dziękuję!
Mnie już dopada, zdecydowanie, "peseloza", ale ilekroć konie wypadają z grafiku, okazuje się, że czas i tak wcina,
a dyskomforty przeróżne i tak są. No i typem piechura nigdy nie byłam. Wolę jeździć niż fitness czy pływanie (choć pływam świetnie, lepiej niż jeżdżę).
Ja już chyba ubrałam się w konie po kres.
I jednak nic nie daje takiej satysfakcji jak udany trening czy występ, czy to w roli z ziemi czy w siodle.
Konie najlepiej zaspakajają mi potrzebę sprawczości - widać i czuć błyskawiczne zmiany.
A że dzieci względnie odchowane - to i zajęcie stało się bardziej sensowne.
Córka w ramach prezentu sprawiła mi super fraczek skokowy i niecierpliwie czekam, kiedy przyjdzie czas go założyć (bo, póki co, robię za pingwina).
Nadal trzymam się tego, co mi powiedział Gutowski: Niech pani nie przestaje jeździć, na mistrzostwo olimpijskie ma się czas do 80.
No i sądzę, że gdybym przestała jeździć - to bym się rozsypała fizycznie.
Ja już rok nie jeżdżę. Mam drugą, silną zajawkę (wspinanie sportowe i taternictwo, więc też pochłaniające w ciul czasu) i mocno się jej poświecam. Mimo to tęsknię jak wariatka. Oglądam foty z treningów, oglądam konie na sprzedaż. Z różnych przyczyn nie mogę sobie pozwolić na jeździectwo i konia, w takim wymiarze jakim bym chciała. Przynajmniej teraz. Co dobija mnie mocno, bo ten rok zleciał mega szybko, a ja mam wrażenie, że z każdym dniem usycham bardziej. Potwornie mi tego brakuje (okazjonalnie wsiadam, ale nic nie poradzę na to, że marzę o swoim 🙁 )

I jest zima teraz, jest paskudnie. A moja tęsknota się nasila 😉
Ciężko mi uwierzyć, że jak ktoś przez wiele lat jeździł codziennie, trenował, startował, całe życie układał pod konie i robił to z prawdziwe pasji i miłości, to nagle może przestać i czuć radość z chodzenia na fitness czy oglądania netflixa...
Ja jeżdżę od 25 lat, od ponad 15 mam swoje konie i jestem u nich 6 razy w tygodniu- chora, zdrowa, z okresem, zwichniętym kolanem, w mróz i w upał.
Teraz jestem w ciąży i przeżywam jak głupia jak to wszystko się poukłada.
Ludzie sa rozni.
A potrzeby sie zmieniaja.
Tak samo jak i priorytety.
Tak mi całe życie rodzina powtarzała- pójdziesz do pracy, zaczniesz "dorosłe" życie to Ci konie przejdą.
No nie przeszły. Ja to nawet trochę zazdroszczę tym, którym przeszło (ale tak naprawdę- nie, że przed całym światem udaję, że jest super, dużo czasu dla siebie itd. a w środku płacz na widok każdego konia).

pati12318, właśnie  dlatego, że całe życie miałam pod konie to teraz się cieszę,  że życie poza końmi też istnieje i jest także świetne, ba nawet jest ciekawsze, bo jest multum możliwości,  atak zawsze było: no chciałabym,  ale nie mogę,  bo muszę po pracy do koni ....
U mnie było to samo.Skończysz z końmi jak 🤔zkoła,studia,praca,chłopak,mąż.... Skończyło się bo Siwy odszedł.Nie ma go 4 lata i to były 4 lata bez sensu.Wczoraj była rocznica.Mogę mieć więcej czasu,więcej na koncie,lepsze auto itd.Tylko co z tego.Nic mnie nie cieszy.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 listopada 2019 19:29
rosek0, ja wprawdzie dolnośląskie, ale jak jest jakiś dojazd to chętnie kiedyś wpadnę 😀


Ja u Rosek bywam regularnie, ale na koniu to osttani raz siedziałyśmy w nowy rok o 1 w nocy  🤣
pati12318, moze. Ludzie sa rozni 😉

Mi styka 3 lata od powrotu do jazdy, ale bez swojego konia. I sie waham. Bez koni nie umiem, z konmi tez mi zle 😁 🤣

Tj jezdze w "sportowej" rekreacji, fajne konie i jakastam z pro wynikami 😉 Lka czasem wpadnie. Tylko ze mnie ciagnie zeby swojego miec 😡 bez roszad o przydzialy, bez spiny, ze jak mi zle idzie to strace konia, bez frustracji, ze na nic de facto nie mam wplywu. Na dodatek moj nowy przydzial jest trudny, goracy w glowie, i mam schizy, ze co jak raz pojdzie w gore za bardzo... a ja sama, uziemiona, i co dalej.
Bym wolala cos milszego.

Rozgladam sie powoli za dzierzawa, kto wie?

Z drugiej strony wiem, z czym to sie wiaze. Jak bardzo wypalic sie mozna od koniecznosci codziennego bycia u konia, ogarniania wszystkiego. Zajecie juz mam (wspinanie), herbatke i puzzle tez. I badz tu madry 😉
Mnie też straszyli będziesz miała dziecko zapomnij , ze znajdziesz  czas na konie . Teraz jestem w drugiej cięży i już mam mocne obawy czy znajdę ale nie chodzi o samą jazdę tylko o wypadki losowe typu ropa w kopycie gdzie musisz być codziennie czy wetka zacięła mi konia przy robieniu zębów i musiałam być dwa razu dziennie podawać antybiotyk, to może mnie przerosnąć bo już z jednym dzieckiem było ciężko temu sprostać . Z drugiej strony No nie wyobrażam sobie życia bez koni , próbuje sobie tłumaczyć , ze może będę musiała odłożyć to na kilka lat na półkę ale ta myśl mnie dołuje .
Misiu a z jednym dzieckiem jak dawałaś radę?
Mnie straszą, że w ogóle nie będę o tym myśleć, że nie zostawię bobasa żeby jechać do koni.
Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Ale w sumie co ja wiem o macierzyństwie 🙂
Ciążę znoszę mocno średnio- od 3 miesięcy praktycznie kilka razy dziennie wymiotuję a i tak jestem w stajni codziennie.
Oby jednak mi aż tak na mózg nie padło po porodzie  😉
Pati12318, w ciąży pracowałam po pracy jeździłam do stajni i dlatego lepiej znosiłam ciąże niż obecna kiedy siedzę w domu i mam czas skupiać się na dolegliwościach ( przyznam się bijąc się w pierś , ze wsiadam raz w tygodniu na mojego konia na 15min, w poprzedniej ciąży nie wsiadłam ale teraz  poprawia mi to samopoczucie ). Po urodzeniu nie powiem nic nowego , życie się przewartościowuje , zmieniają się priorytety , mała istota staje  się najważniejszą osobą na świecie , nie miałam już takiego ciśnienia żeby być w stajni jak najczęściej ale chętnie jeździłam z Olcia na spacery do stajni , po jakiś 2 miesiącach już jeździłam 1 w tygodniu tylko , ze nie wyszło mi z karmieniem piersią bo właśnie trochę ponad 2 Msc karmiłam ale nie jestem niestety do tego stworzona . Sprawa najważniejsza ,jedna babcia Oli nie pracuje i wprost prosiła mnie i wyganiała do stajni , żeby mogła posiedzieć z wnuczką. Jeśli masz taką pomoc to jest bezcenne , nie miałam wtedy dużych wyrzutów sumienia , nie musiałam prosić o pomoc wiec było mi łatwiej . Od września moja Olcia jest w przedszkolu wiec przeżywałam rozkwit jeździecki , no ale mój beztroski czas się kończy  🙂



Mnie nikt niczym nie straszył. A zapał jest ograniczony. Nie zawsze go starcza na wszystko i zawsze 😉
Misiu ja nadal jeżdżę i pracuję  (18 tydzień nam właśnie mija).
Dzięki za podzielenie się doświadczeniami 🙂 Zobaczymy jak to u nas będzie.
Nie wyobrażam sobie skończyć z jeździectwem lub ogólnie z końmi, bo dzieci...
Nie mam ich co prawda jeszcze, ale no nie 😉 Ojciec od czegoś jest i jeśli chodzi o wychowanie to on ma zajmować się w 50% i uczestniczyć w życiu dziecka. De facto, uważam, że obowiązkiem każdego ojca powinno być wykorzystanie chociażby 2 miesiący rodzicielskiego.

Rozumiem jednak, że ktoś "wyrósł" z jeździectwa i może się odnaleźć poza nim, tak samo rozumiem, że niektórzy nie wyobrażają sobie życia poza jazdą konną.
Ja miałam 7 letnią przerwę od jeździectwa wiele lat temu, skończyło się tym, że wróciłam i jak wsiąkłam to na maksa i kupiłam konia. Czasem mi się nie chce, ale czasem mi się bardzo chce jeździć. Nie chcę też, aby koń mnie ograniczał życiowo - więc nie odmawiam sobie innych rzeczy, czasem muszę poprzekładać sobie grafil życiowy, aby wszystko co chcę robić się zmieściło. Nie mam presji sportowych, więc ja też nie muszę być u konia codziennie. Trzymam w takim miejscu, że wiem, że nic mu się nie stanie.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
26 listopada 2019 09:06
Ja będę powoli kończyć z jeździectwem. Nie od razu i nie do końca, bo mam 2 konie. Jeden prawie 21 letni pracoholik, który bez pracy dziadzieje, jest zły i smutny. Drugi młody w treningu. Ale wyjeździłam się już za wszystkie czasy, jeżdżąc nieraz po 8,10 koni dziennie. Zawsze to był obowiązek i praca. No i trochę mi się przejadło..
Lepiej nie
pati12318, , Misiu, napiszcie koniecznie jak już urodzicie czy się zmieni czy nie.

Myślę, że też inaczej jest rzucić jeździectwo, bo przymusza sytuacja np. 2 dzieci, bo wtedy to nie jest świadomy wybór, a po prostu konieczność. Co innego jest świadomie zrezygnować, bo już dość.

Od 1 kwietnia powinnam wsiąść na konia, bo mój koń kończy trening u zawodnika no i? Znowu mam wymówkę bo wirus  😁
Bo stajnia zamknięta dla ludzi  z zewnątrz póki się sytuacja nie uspokoi, więc mój koń dalej w treningu 😂
Miałam jechać zawody w majówkę, nawet wzięłam już 2 tygodnie urlopu w tym celu, bo są 2 tygodniowe, a tu covid pokrzyżował plany i raczej majówki nie będzie  🙁
Także nadal nie jeźdżę  🤣
Perlica a tak z ciekawości, bo nigdy nie śledziłam wyników z tak długich zawodów, ile razy w ciagu tych 2 tygodniu twój koń miałby startować ?
blucha, jak ile? Tyle ile może wg przepisów PZJ czyli 3 dni w ciągu jednych zawodów.
Przecież jak masz rundę to zawsze jest ona rozłożna na 2 dni plus 3 dzień finał.
Albo ja nie zrozumiałam Twojego pytania?
To nie są długie zawody, normalne ZO, tylko jak dużo koni to trwają już od czwartku, a nie od piątku. Ilość startów jest taka jak zawsze standardowo, a w czwartek najczęściej są młode konie.
dobrze zrozumiałaś pytanie 🙂 zdziwiło mnie że na start 3-dniowy potrzebujesz 2 tygodnie urlopu 🙂
To są 2 dni + 3 dzień finał = 3 dni. Rozłożone - 4 dni? Zakładając, że przyjedziesz dzień wcześniej, pojedziesz dzień później... 6 dni. Jakoś nie chcą się uzbierać te dwa tygodnie :> ale może zastosowałaś jakiś skrót myślowy, którego nie rozumiemy 😀
Ale chyba zawody w Jakubowicach (bo pewnie o nich mowa) to cykl zawodów cotygodniowych. I tam po prostu jest tak, że ludzie zwożą konie i 2 tygodnie nie wyjeżdżają bo nie ma to sensu 😉
Dokładnie jak epk, pisze.
Zawody zaczynają się powiedzmy od czwartku do niedzieli, no to nie wiem w jakie dni będzie moja runda, załóżmy że czwartek, piątek i niedziela przykładowo, więc nie opłaca mi się potem zabierać konia na poniedziałek i wtorek, skoro w środę już wracam znowu na drugi tydzień.
Tzn. jak ktoś chce to może sobie zabrać, nikomu nie bronię przecież, ale ja w takim miejscu wolę sobie być, odpocząć i jeść we wspaniałej restauracji niż wracać do pracy na te 2 dni.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się