Jak nauczyć konia chodzenia w ruchu ulicznym ?

Miałam juz w swoim życiu kilka niemiłych sytuacji drogowych związanych z końmi zaczynając od lat szczenięcych w szkółce - szturm koniem na TIRa - aż do sytuacji sprzed kilku lat - wpakowanie ciągnika w pole.

Mieszkam przy głównej trasie i konie nie boja się samochodów jeżdżących przy wybiegu, jednak samochód a zwłaszcza ciężarówka albo ich kondukt wyjeżdżający z za zadu to juz inna sytuacja. Unikam szosy jak mogę jednak postanowiłam przezwyciężyć lęki swoje i koni i wziąć się za pracę nad tym bo buduje nam sie dookoła duzo domów i utwardzają się drogi i niebawem nasz ostatni w miare bezpieczny wyjazd pójdzie w niepamięć podejrzewam.

Chce to zrobić bezpiecznie dlatego prosze o radę osoby bardziej wtajemniczone a zwłaszcza zprzęgowców zawodowych  :kwiatek:
mtl   I M Equestrian
04 grudnia 2010 21:39
ja mojego odrazu wyciągnęłam na dość ruchliwą drogę, licząc na to że przy innych koniach będzie okej, ba! nawet mój 4latek zachowywał się lepiej niż pozostałe konie, które już chodziły po drogach...
więc na pewno z jakimś innym doświadczonym koniem musi iść koń który nigdy nie był na drodze plus oczywiście zaczynając od krótkich przejażdżek po mało ruchliwych drogach...
o doświadczonym koniu możemy zapomnieć bo to moja prywatna stajnia jest :/ 
mtl   I M Equestrian
04 grudnia 2010 22:01
no to nie za fajnie... bo z doświadczonymi koniem a nawet końmi byłoby łatwiej...
Ja mam dojazd na ujeżdżalnię drogą asfaltową. Jak mam konia, który nigdy nie chodził, to prowadzę go w ręku. I jak jedzie jakieś auto to spokojnie się zatrzymuję i daję koniowi możliwość zauważenia auta wcześniej, żeby się nie przestraszył. Po przejeździe auta zawsze konia pochwalę za spokój i idziemy dalej. Po kilka razach to już idę bez zatrzymywania, a potem to już jadę 🙂
Oczywiście trzeba być samemu spokojnym, na luzie, żeby koń czuł że to nic strasznego, ale zawsze trzeba być przygotowanym na ewentualne spłoszenie.

edit: i taż nie mam jak prowadzać z doświadczonym koniem, a czasami biorę zupełne młodziaki nienauczone wgóle co to auto 🙂
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
05 grudnia 2010 06:03
Ja też pokazywałam ruch samochodów z ręki, a potem już z siodła utwierdzam konia w przekonaniu, ze to przecież najnormalniejsza rzecz pod słońcem - samochód. Zawsze po lewym poboczu, z samochodem "na dziób".

U mnie był ze starszym koniem kłopot, wałach po przejściach ulicznych.
Młody po zajeżdżeniu był w 100% ufny i w 200% ciekawy, więc po miesiącu pracy pod siodłem zaczęliśmy zwiedzać budowę A1 - samochody to pikuś przy wielkich koparach w ciągłym ruchu 😉  Panowie byli baaaardzo mili, nie obrażali się nawet za poobgryzane i ułamane kierunkowskazy (takie "hobby" młodego). Bo młody był nad wyraz ciekawy, czy da się zębami chwycić za gąsienicę (dało się), czy błotnik blaszany sprężynuje po postawieniu na nim kopyta (sprężynuje, i to głośno), czy można wejść nogami na łychę spychacza, żeby silnik za nią obwąchać - można...
Dopiero przy tak nastawionym młodym zaczęliśmy starszego konia "objeżdżać" z budową i ulicznym ruchem. Po roku regularnych przejazdów przez zmotoryzowaną wieś samochody mogą obu wałachom pod ogonem parkować, że się tak wyrażę.
[quote author=kasia-pala link=topic=39719.msg796694#msg796694 date=1291498514]

Mieszkam przy głównej trasie i konie nie boja się samochodów jeżdżących przy wybiegu.... Unikam szosy jak mogę
[/quote]

Jesli będziesz unikała szosy, ulicy, nie przełamiesz własnego strachu, to żadne rady nie pomogą 😉

Konie stojące przy ulicy , mające kontakt słuchowy i wzrokowy z samochodami, przestają na nie reagować.
Ja przez pewien czas wypasałam konie blisko przystanku autobusowego i jeden bojący się autobusów przestał na nie reagować.

Niestety , trzeba poruszać się po ulicy, żeby oswoić konie- nie da się inaczej.

Zatrzymywanie konia, gdy jedzie samochód nie jest dobrym pomysłem.
Ja tak kiedyś robiłam i gdy prowadzałam ulicą konie do sąsiada, zawsze mój zatrzymywał się, gdy jechał samochód ( obojętne z której strony) , a drugi szedł.
I przełamałam ten nawyk.

Trzeba chodzić czy  jeździć  systematycznie i bez żadnego lęku.
Koń też uspokoi się 🙂
Gillian   four letter word
06 grudnia 2010 12:56
jeździć, jeździć, jeździć - nie ma innej rady. Masz jakieś pobocze w razie czego?
Z kolei mój arabek do tej pory nie mial żadnych problemów z samochodami, czasami tylko podbierał dupkę pod siebie, ale nic więcej. Z kolei teraz, zaczął trochę świrować. Wydaje mi się, że to kwestia odglosu jaki wydają samochody jadąc po śnieżnej ulicy :P
A może wybrać się na spacer z samochodem - tzn. ty na koniu, a jakiś zaprzyjaźniony kierowca w samochodzie obok? Pojechać tak jakąś mało uczęszczaną drogą, żeby się koń do samochodu przyzwyczaił.
Ja kiedyś trzymałam konia w stajni że tak powiem u siebie i żeby pojechać w teren musiałam przejść najpierw przez ruchliwą drogę, a później przez całe miasteczko.
Koń oczywiście oswojony z "odgłosami" ulicznymi. Pierwsze takie lekcje wyglądały tak że bardzo, bardzo wcześnie rano brałam konia w ręku i przeprowadzałam poboczem - tylko u nas wyglądało to tak że była droga, chodnik i trawnik. To sobie po tym trawniku przechodziłam. Później przez pasy (bo nad ranem nie ma pieszych :lol🙂, a później tymi uliczkami przez miasto. Gorzej jak jakieś psychole jeździły samochodami... więc trzeba było się trzymać jak najbardziej chodnika, pobocza czy czego tam jeszcze.
Ale nawet jak koń już się przyzwyczaił to nie było nigdy tak żebym całą drogę od stajni do rzeki przejechała. Przy głównej drodze zawsze w ręku - u nas taka warszawska Tir za Tirem więc wole nie ryzykować, a dla mnie w ręku pewniej i bezpiecznej jest.
Największy test jaki był dla mojego konia to przejście przez most (też bardzo ruchliwa trasa) Most tak wyglądał że chodnik był oddzielony barierką i był dość wąski (jezdnią taką nigdy nie jeżdżę.. nawet rowerem jak jeżdżę to wolę chodnikiem albo trzymać się oporowo pobocza bo to jest masakra co u nas na drogach się dzieje) No i nie mówię już o tym że jak przejeżdża samochód to most drży... No ale daliśmy radę, śpiewałam małemu 😉 przeraził go widok przepaści z wodą... ale dał radę  😉 W sumie gorzej było pod mostem przejść... jak tir jechał to tak dudniło że koń nie wiedział co się dzieje... Trzecia fotka to tak wygląda droga za mostem... Więc nieciekawe, ale później się skręca w inną drogą boczną i jest git. I niby mój koń już 1000razy przechodzi tymi wszystkimi drogami a za każdym razem jest stresik.  🤔
Daję fotkę mostu i jakieś drogowe:-)
Guli to nie jest tak że konie się przyzwyczaiły - jak pisałam co innego obok z za ogrodzenia a co innego z za zadu. Własny strach moge przełamać i zamierzam to zrobić ale niestety miałam tyle przygód na drodze nie ciekawych że się boje o siebie o konie i o innych użytkowników drogi - to jest w końcu odpowiedzialność duża również finansowa.
Pobocze mamy ale wąskie i z jednej ogrodzenia a z drugiej skarpa także nie ma mowy np o ucieczce w pola. Młoda nawet dobrze reaguje na samochody w ręce, starsza miała raz akcje (wyprzedzanie na trzeciego a jak nas liczyć to na czwartego + samochody z naprzeciwka) że zaczęła się cofać i raz że chciała samochód skopać - ty już po tej wcześniejszej akcji, od tego czasu unikam "konfrontacji" z samochodami no ale jak pisałam przymus coraz bliższy i do tego chęć pojeżdżenia zaprzęgiem w przyszłości.
Też myślałam o czymś takim żeby męża zagonić w samochód i koninki odczulić poprostu z tym że to może być skuteczne na osobówki a nie przygotuje koni na rozpędzony do 100 km /h kondukt tirów z radośnie trąbiącymi kierowcami  🙄
Jeździć, jeździć - wiem tylko najpierw chce konie przygotować odpowiednio.
Kiedyś jak właśnie uczyłam konia na bocznej drodze jechał ciągnik zjechałam trochę, kierowca zmienił bieg - zafurkotało i kobył się cofną 2 kroki nie na szosę ale to wystarczyło żeby kierowca ze strachu skręcił w pole - to co sie potem działo miłe nie było. Mieszkam tu gdzie jeżdżę i wolałabym tez dobrze z ludźmi żyć dlatego muszę zrobić wszystko co jest możliwe jeszcze zanim wyjadę i będę jeździć po drogach stale.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się