Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

[quote author=smarcik]Chyba, że np Twój partner ma radykalnie inne zdanie w temacie i bardzo zależy mu na dzieciach?
[/quote]
Bardzo mu zależy, chce jedno dziecko. I tylko z tego powodu jestem skłonna się zdecydować.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
01 września 2020 10:45
fin rozumiem, w takim razie rzeczywiście to bardzo trudna sytuacja  :kwiatek:
Na szczęście ze strony partnera nie ma ciągłej presji, on wie że mi się nie spieszy i wprost ustaliliśmy że dopiero rok 2023 jest realny. Może do tego czasu coś mi się w głowie przestawi i będę chciała, ale na tę chwilę ta presja otoczenia nie pomaga, bo człowiek automatycznie reaguje oporem. I oczywiście da się powiedzieć, że jak on chce dziecko a Ty nie, to go rzuć, bo to nie facet dla Ciebie, bądź wolna i tak dalej. Ale kocham go i tylko dlatego zaczęłam dziecko w ogóle rozważać, kiedyś. To jest dokładnie to, o czym pisałaś, że do póki moje widzimisię nikogo nie krzywdzi, to spoko, ale jednak w tym wypadku trwanie przy swoim byłoby dla niego bolesne. Pewnie by zniósł tę decyzję, ale to bardzo rodzinny typ człowieka i posiadanie dziecka jest dla niego bardzo ważne.
Wychodzę z założenia, że lepiej żałować, że się nie ma dzieci niż żałować, że je się ma. Depresja poporodowa jest ciągle nierozumiana, przecież matka MUSI kochać swoje dziecko i rzygać tęczą z powodu macierzyństwa  💘

fin  trzymam kciuki za najlepszą decyzję dla CIEBIE  :kwiatek:
fin, skoro presja Cię wkurza, to czemu nie powiesz wścibskim, że to Twoje życie i niech "spadają" ze swoimi radami/opiniami/mądrościami?
Już ktoś to wcześniej pisał: możesz porozmawiać z tymi osobami, które tą presję wywierają? Albo poprosić partnera żeby porozmawiał jeśli to jego rodzina dopytuję? Wytłumaczyć jak to na Ciebie wpływa.

Ja niestety jestem zdania, że czasem lepiej się rozstać. Nie mówię tu oczywiście konkretnie o Twoim przypadku  :kwiatek: ale z własnego doświadczenia (w tym zerwanych przeze mnie zaręczyn, co było jedną z najlepszych decyzji w życiu) widzę, że sama miłość nie wystarcza. Dziecko to naprawdę trudny temat i potrafi przeciorać psychicznie nawet tych, którzy świadomie i z chęcią się zdecydowali (kłaniam się). Do tego dochodzi jeszcze fakt, że tworzymy nowego człowieka i jesteśmy odpowiedzialni za środowisko w którym będzie dorastać.

Ty wiesz najlepiej co czujesz, znasz swojego partnera i waszą relację. Temat jest mega ciężki ale wierzę, że uda Ci się w tym odnaleźć i podjąć decyzję, której nie będziesz żałowała  :kwiatek:

Edit: jeszcze dorzucę tylko, że czasem dzieci ze związków w których ludzie się kochają ale nie są szczęśliwi płacą za to niemałą cenę (kłaniam się po raz drugi)
majek   zwykle sobie żartuję
01 września 2020 12:13
Presja rodziny zawsze bedzie na cos, jak nie na dziecko, to bedzie marudzenie, ze praca moglaby byc lepsza, samochod moglby byc inny.

Ja od siebie dodam tylko tyle, ze lepiej wczesniej niz pozniej, jak sie ma dzieci w okoolicach 30 to potem trudno ogarnac wlasne cialo i sprawy zdrowotne.
Ja tez z tych co nigdy nie lubili dzieci, nadal wlasciwie to toleruje swoje, ale za innymi nie przepadam. Ale nie zaluje decyzji o posiadaniu dzieci, bywalo raz gorzej, raz lepiej ale ... to takie ludzkie.

To sa moje dwa klony, strasznie do mnie podobne charakterem, wiec mniej wiecej wiem, czego sie spodziewac. Troche jak eksperyment na samym sobie (mimo, ze oczywiscie szanuje ich indywidualnosc). A problemy z nieprzespanymi nocami to juz sa dla mnie w sferze anegdot gdzies tam miedzy wspomnieniami z matury czy klasowa wycieczka do Kopenhagi.

Do koni na pewno wroce (wlasciwie to nie przestalam jezdzic w ogole) - wroce pelna para za jakis czas. Obstawiam jakies dwa-trzy lata, jak dzieci beda na tyle niezalezne ode mnie, ze to nie bedzie problem. Teraz same sie wkrecaja w jezdziectwo, zobaczymy, moze im zapal nie minie to bedzie tych koni nawet wiecej.
też nie uważam, że dzieci to obowiązek, to krzywdzące dla obu stron. Niech każdy robi co chce, co potrzebuje i czego pragnie
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
01 września 2020 12:42
majek zgadzam się z Tobą, także nie lubię dzieci a swoje toleruję  😁

Mój mąż po 9 latach małżeństwa zachciał mieć dziecko. Po długich namysłach się zdecydowałam, stwierdziłam, że im szybciej się zdecyduję tym szybciej najgorszy okres (pieluchy ryki itd.) będzie za mną.  Nikogo nie namawiam, że musi mieć dzieci, chcę tylko uzmysłowić, że niekoniecznie nowy członek rodziny musi zrujnować życie. Początkowy okres jest trudny i tak jak wcześniej wspomniałam ważna jest logistyka, podział obowiązków ale nie da się wszystkiego przewidzieć.
Miewałam chwile kiedy żałowałam swojej decyzji (i to nie jedną), dopiero po jakimś czasie jak już się człowiek przyzwyczai do nowej sytuacji to suma summarum okazuje się że nie taki diabeł straszny bo przecież dzieci rosną, stają się samodzielne i coraz mniej absorbujące.
Jak patrzę na moją sąsiadkę, załamaną, siedzącą na kamieniu i gapiącą się w trawnik, która dopiero w wieku 40 lat zdecydowała się na dziecko i niestety ale się nie udaje od dłuższego czasu to dochodzę do wniosku, że jednak podjęłam słuszna decyzję.
Wyszła książka Mikołaja Starzyńskiego "Antynatalizm". Nie czytałam póki co. Ale podrzucam wywiad z autorem dla Noizza. Antynatalistką zostawać nie trzeba, ale jakieś argumenty w rozmowie z napierającą rodzina pewnie by można znaleźć.
yegua, następnym razem chyba spróbuję coś powiedzieć. Generalnie niestety zostałam wychowana tak, że starszym osobom, szczególnie obcym, trzeba pozwolić się wygadać i nie dyskutować...

FurryMouse, ja generalnie myślę, że jestesmy oboje szczęśliwi w tym związku, tylko właśnie boję się całej tej skomplikowanej organizacji życia w momencie, kiedy trzeba obskakiwać dodatkowo małego człowieka.

Kurczę, chyba w zbyt negatywnym tonie napisałam te pierwsze posty. Chodziło mi w nim bardziej o to, że wkurza mnie presja, bo nie wiem jak można życzyć komuś takiego chaosu, jaki wnosi pojawienie się dziecka. I też to nie jest tak, że tego dziecka kategorycznie nie chcę nigdy, tylko nie widzę się w roli kobiety rozpływającej się nad zaplutym kaszką bobasem.

I też niefortunnie użyłam słowa "powinno", bo widzę, że zostało wyolbrzymione. Chodziło mi o to, że że wychodząc za mąż za partnera, który dziecko chce (i wiem o tym od samego początku), liczę się z tym, że koniec końców owo dziecko się pojawi, mimo że nie jest to spełnienie moich najskrytszych marzen (ale akceptuję ten stan rzeczy). Żale wylewałam tylko dlatego, że mimo ustaleń, jakie poczyniliśmy z partnerem, nadal czuję presję otoczenia i męczy mnie to, bo w tym momencie i przez najbliższe lata mój komfort jest dla mnie ważniejszy.

Nauczka dla mnie, żeby nie pisać pod wpływem emocji 🙂
fin tak w sumie przez przypadek weszłam na ten wątek 😉 mnie też otoczenie "cisnęło" przez dobre kilka lat (dziś mija 9ta rocznica związku z M. a 12 sierpnia minęła trzecia ślubu) przez pewien czas się nie odzywałam, ale z czasem mówiłam, że wszystko w swoim czasie, wszystko pokolei, że najpierw ślub a potem też trzeba jeszcze gdzieś mieszkać z tym ewentualnym dzieckiem, a nie siedzieć kątem u rodziców 😉 M. też się odzywał, że "jak przyjdzie pora to się pomyśli". A też powiem szczerze nie miałam pewności, że będę mogła mieć dzieci - po 7 latach brania tabsów różnie mogłoby być.
Z tym, że ja od zawsze chciałam mieć dziecko/dwójkę 🙂
Życzę cierpliwości i asertywności, bo presja rodziny często potrafi być irytująca  :kwiatek:
W sumie ja też przez przypadek, ale wątek nie jest mi obcy.
Mimo, że ja z tych przed 30'stką jeszcze to u mnie już od jakiegoś czasu zaczyna się kiedy ślub, kiedy dziecko... Związek 7-letni, więc pewnie oczekiwania ludzie mają, ale ja osobiście nie czuję potrzeby ślubu czy nawet zaręczyn, mój chłop też. A kwestia dziecka, cóż, od samego początku mówiłam kategoryczne nie, po prostu nie chcę, nie lubię (kiedyś lubiłam!) dzieci, za dużo mi to planów pokrzyżuje i na szczęście po przedyskutowaniu już dawno temu tego z moim chłopem mamy podobnie.
No, ale wiadomo, każda impreza rodzinna, to pytanie o dziecko/ślub. Ostatnio nie wytrzymałam i babci faceta powiedziałam, że ani ślubu ani dziecka nie będzie. I cisza, od tego momentu mam spokój. 🤣
Ale przerażające to jest (patrząc np. na wiadomości tu), że tyle osób ma taki problem (zazwyczaj ze strony rodziny), bo osobiście wśród znajomych to tylko czasami o ślub zagadywali w żartach, ale nic więcej nie było drążone, chyba po prostu taka dola w rodzinie...
fin, widzisz, bo tak napisałaś, że wszyscy się hurtem przerazili, że oto zaraz wbrew sobie będziesz zmuszona do macierzyństwa 😀 nagabywanie jest beznadziejne, niezależnie od tematu. Pogadaj z chłopem albo sama się poważniej odgryź jak grzecznie nie działa.

A jak już się zdecydujesz to sobie nie wmawiaj, że musisz być zakochana od pierwszego wejrzenia i powinnaś z uśmiechem na ustach pięćdziesiąty raz danego dnia wycierać podłogę z kapiącej silny. Matka ma prawo kląć, mieć dość własnego dziecka, mieć czas dla siebie i czasem głęboką potrzebę pierd*****cia tym wszystkim i spakowania się. I jak już dasz sobie na to przyzwolenie to reszta się ułoży 😉
Nic na siłę! Trzymam kciuki  :kwiatek:
Oo widzę przewodni temat w moim życiu "kiedy ślub?!", " Kiedy dziecko! ? "  💃 związek ponad 11letni, więc jak to tak?  😂

Kilka lat temu przyjęłam strategię odpowiadania na pytanie o ślub tekstem, że każde takie pytanie wydłuża tą niezwykle przeze mnie wyczekiwaną uroczystość o kolejne 2 lata, a według moich obliczeń daje to wiek mniej więcej 64lat.

Otoczenie szybko się nauczyło, ale ja z tych nie przebierających w słowach i raczej pyskatych, więc jak mi ktoś wyjeżdża z pytaniami tak bardzo nie na miejscu to wyprowadzam szybką kontrę  😁

Najlepsza była moja mama jak przy jakiejś luźniej rozmowie o urzędowych sprawach tata powiedział że poszlibysmy po pracy do USC, złapali na ulicy przechodniów na świadków i by było mniej problemów. Na co moja mama z przerażeniem zaczęła go uciszać, że dołożył kolejne dwa lata  😂
U mnie presji nie było bo każdy wiedział,że dzieci nienawidzę.Związałam się jednak z człowiekiem,który dzieci wiedziałam,że chce.Mamy jedno,czy będzie drugie..czas pokaże.Wydawało mi się,że dziecko to koniec świata,mojego życia,że już tylko smarki,rzygi,pieluchy,darcie i nie spanie po nocach.Miałam przed oczami wizję siebie zapuszczonej,grubej i śmierdzącej kupą.Nic z tych rzeczy.Choć mam dziecko HNB to do pracy wróciłam po tygodniu,nie karmiłam cycem,śpię po nocach i ważę sporo mniej niż przed.Tak,jestem okropną matką bo moje dziecko nie było piersią karmione,śpi samo od początku w swoim pokoju dzięki temu mamy z mężem czas dla siebie wieczorami ,zajmuje sie nim opiekunka i je zupy ze słoika.Ja do pracy wrócić musiałam,męża mam co 2 tygodnie na dosłownie kilka godzin,prowadzę firmę i ogarniam młodego i wcale to nie jest kosmos.Fakt,na imprezki i wypady spontany czasu nie mam,ale i bez dziecka bym nie miała.Mając jeszcze męża na choćby godzinkę dziennie,żeby wziął dziecko to już w ogóle luksus.Owszem,czasem tracę cierpliwość,czasem płakałam równo z nim,czasem miałam ochotę go udusić poduszką,zwłaszcza gdy ledwo stałam na nogach po 48 h pracy a on odkładany po raz setny nadal nie śpi mimo,że jest północ.Pamiętam jednak mój pierwszy raz jak go odwoziłam do mamy na weekend a ja musiałam iść do pracy.Beczałam całą drogę.Jestem jednak daleka od wciskania komukolwiek,że macierzyństwo to taki lukierkowy czas.Nie,nie jest.Osobiście ,gdybym nie pracowała to bym chyba oszalała w pewnym momencie.Jednak w MOIM przypadku to nie taka drama jak sobie wyobrażałam a obsługa dziecka to żadna filozofia nawet dla takiego dzieciowego matołka co nigdy nawet nie miał niemowlaka na rękach a na myśl o dziecku robiło mi się słabo. 😉 Mi się odmieniło,ale nadal nie jestem typową "madką".Tak,nadal z rozmarzeniem przeglądam końskie ogłoszenia a nie małe śliczne dziecięce śpioszki  😎 a Cudze niemowlaki mnie nadal odrzucają,większe dzieci już mniej,ale nadal.Zawsze byłam zdania ,że posiadanie dzieci to nie jest przymus.Ktoś chce to sobie robi ktoś nie chce to nie.Proste jak drut,tylko takie mamy społeczeństwo i tacy są ludzie.Nie wpisujesz się w jakieś kanony to jesteś piętnowany a macierzyństwo już wyjątkowo.Przecież każda kobieta musi.Nic nie musi.Może ewentualnie chcieć.
I też to nie jest tak, że tego dziecka kategorycznie nie chcę nigdy, tylko nie widzę się w roli kobiety rozpływającej się nad zaplutym kaszką bobasem.

Matki "rozplywajace sie nad zaplutym kaszka bobasem" to zazwyczaj ten typ co w rezultacie szkodzi swoim dzieciom.  🙂
[quote author=galopada_ link=topic=35211.msg2943598#msg2943598 date=1598968406]
Kilka lat temu przyjęłam strategię odpowiadania na pytanie o ślub tekstem, że każde takie pytanie wydłuża tą niezwykle przeze mnie wyczekiwaną uroczystość o kolejne 2 lata, a według moich obliczeń daje to wiek mniej więcej 64lat.
[/quote]

Made my day 😁

Jeżu w malinach, mnie też przerażaja ilość nacisków. Zaczynam już alergicznie reagować na temat dzieci, ślubów i całej zabawy w dom - sorry, nie moje klimaty. Jak kiedyś znajoma w prqcy rzuciła, że czekała AŻ 3 lata na pierścionek zaręczynowy to się zestresowałam, żeby P. mi nie wpadł na taki pomysł, bo staż podobny, a ja się tu ledwo na koty zdecydowałam 🤣
Ehhh... W sumie tu widzę złe, antynatalistyczne spojrzenie. Bo trzeba jasno powiedzieć, że antynatalizm to zło, perfidne dzieło Szatana. Ale nawet tu jest kilka osób, które trzeźwo patrzą na sprawy. Chwała im za to 🙂 Jako skrajny prawak (czy wręcz tzw. "faszysta", gówno prawda, bo narodowcy uznają mnie za lewaka 😀) to powiem tak. Każdy ma święte prawo decydować o swoim życiu, a posiadanie dzieci lub nie to jest jeden z fundamentów. I tak, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci to ma do tego święte prawo, acz wprost wiążące się z odpowiedzialnością - to jego/jej zadaniem jest tak prowadzić swoje życie, żeby nowego życia nie tworzyć. Mówiąc prościej, wszelkie ruchy na prawicy, które sprzeciwiają się antykoncepcji, de facto zbliżają Polskę do legalnej aborcji. Ale nie jest też tak, że z punktu widzenia społeczeństwa czy tym bardziej państwa to jest decyzja neutralna. Bo nie jest. I nawet odrzucając wszelkie względy kulturowe, religijne i moralne to jeszcze wchodzi w grę ekonomia i demografia. A tą zabawę trudniej oszukać 😉
Osobiście uważam, że jeśli ktoś decyduje się wejść w normalny związek, to istnieje kilka naturalnych jego etapów. Począwszy od wstępnego poznania się, przechodząc dalej do bliższego poznania, podejmując decyzje o wspólnych finansach i małżeństwie, na byciu rodzicami, dziadkami i pradziadkami kończąc (każdemu w tym sobie życzę dożyć 😉). To taki chyba bądź co bądź podstawowy model rodziny. Posiadanie dziecka na pewnym etapie jest dla człowieka potrzebą i chęcią całkiem naturalną. I jeśli ktoś z jakichś powodów nie chce albo nie może mieć dzieci, to jednak uczciwość wobec chłopaka/dziewczyny wymaga o tym poinformować na samym początku, zanim ktoś zdąży mocno zaangażować się w dany związek. Bo później może mieć to bardzo przykre konsekwencje, dla obu stron.
keirashara, proszę bardzo, częstuj się. Polecam - działa 😉

Mnie odrzuca na myśl bycia ŻONĄ. Nie pasuje do mojej osoby. Słowo ma dla mnie strasznie... Patriarchalny wydźwięk. Może ta niechęć jest też nabudowana przez takie parcie społeczeństwa w kierunku formalizowania związków, a później wiadomo DZIECI. A ja najbardziej cenię sobie w życiu niezależność i wolność. Już wewnętrznie przedyskutowałam ze sobą temat i pogodzilam się z wizją brania ślubu ale dla... Ułatwienia spraw urzędowych, a nie z jakiś romantycznych, duchowych potrzeb. Pewnie mi zajmie kilka lat żeby używać słów mąż/żona z luzem.
Aktualnie po 11 latach odważyłam się na wspolne mieszkanie i auto co i tak było dla mnie dużym emocjonalnym wyzwaniem.
* no, i kilka lat wcześniej na kota 😁
fin, serio, nic nie powinno. Jeśli będziesz chciała, a przeraża Cię kwestia organizacji to spokojnie, wszystko da się ogarnąć. Ale jeśli tego nie czujesz to się nie decyduj. Naprawdę. Zamęczysz się. To jest orka i tak jak dziewczyny pisały - posiadania dziecka jest tego warte ale tylko jeśli świadomie tego chcesz. Wtedy i tak jest wystarczająco ciężko (przynajmniej na początku). Nie ma co sobie dokładać poczucia, że zrobiłaś coś wbrew sobie.


święta racja. Macierzyństwo to nie obowiązek, a tak na siłę to stracą na tym obie strony i dziecko i matka
Z własnych obserwacji wnioskuję,ze najbardziej rozpływają się nad każdą kupką kobiety,które nie mają żadnej kariery zawodowej ani żadnych zainteresowań.Dziecko wypełnia lukę w pewnym momencie życia no bo normalnie to nie miały by niczego interesującego do powiedzenia a tak to o bombelku każdy wysłucha.Tym,które mają własne i niezależne życie a do tego ciekawe jest ciężko.W pewnym momencie czujesz ,że nie decydujesz o tym kiedy jesz,śpisz czy idziesz się załatwić. Wszystkim rządzi mały gnojek.Pal licho jak jest zdrowe.Czas leci szybko i bardzo szybko można wrócić do swojego życia,ale co jeśli urodzi się chore,wymagające całkowitego poświęcenia?To myślę powinien sobie zadać każdy kto się waha czy mieć dzieci czy nie.
A z moich obserwacji wynika, ze jeśli ktoś się waha, znaczy ze nie jest gotowy. Ja długo mówiłam ze dzieci mieć nie chce. Później zmieniłam partnera, nagle zmieniło się moje postrzeganie świata. Później ustabilizowalam sytuacje ekonomiczna, mieszkaniowa i przyszedł czas kiedy zaczęłam BARDZO chcieć mieć dzieci. Myśle ze to kwestia stabilizacji i oparcia w partnerze. Jeżeli kobieta nie jest pewna, to nie powinna robić tego na sile bo macierzyństwo to jednak wiele wyrzeczeń i trzeba być na nie gotowym.
Hm. Ze dwa dni temu wyczytałam, że obok słynnych "inceli" funkcjonują "emocele". Wśród pierwszych prym wiodą mężczyźni, wśród drugich - kobiety.
"Emocelstwo" wyrażać się ma wręcz fobią przed definitywnymi związkami. Niektóre "emocelki" boją się każdej trwałej relacji, inne - jedynie takich "nieodwołalnych".
W sumie pod hasłem: zawsze móc uciec. "Emocelki" mawiają: boję się, przeraża mnie, nie wyobrażam sobie... Przyczyną zjawiska mają być ponoć urazy emocjonalne.
Tyle wyczytałam.
Nie wiem, czy to jest uzasadniona ocena pewnych zjawisk.
Wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie wręcz trudno o inną postawę. Dopóki nie napłyną takie oczywistości, że wszelkie obawy odchodzą na plan dalszy,
bo wszystko zaczyna się dziać samo z siebie, jakby.
Myślę też, że żyjemy w czasach "pajdokracji" (rządów dzieci). Każdy z nas jest dzieckiem, w kilku sensach nigdy nim być nie przestaje.
Co się dzieje, gdy młody człowiek dorasta (w pajdokracji)? Nagle ma stracić uprzywilejowaną pozycję na rzecz młodego pretendenta do królewskiej roli?
Nagle nie ja mam rządzić światem, tylko jakieś dziecko (ble) - mną?
Nie oburzajcie się, takie zewnętrzne oglądy też istnieją.
Istotne jest, że w tak ważnych sprawach każdy powinien sam podejmować dojrzałą decyzję, gdy przyjdzie na to czas.
Decyzję wolną także od czarnowidztwa. Plusów macierzyństwa też trochę jest.
Wiecie jak super jest galopować z córką lasem i pławić konie w jeziorze?
Patrzeć na wszelkie uśmiechy, gdy sukces, gdy radość, gdy frajda?
Móc rozgonić chmury nad młodziutkim czołem? Podziwiać ten rozkwit?
Plotkować przy kieliszku wina?
A z moich obserwacji wynika, ze jeśli ktoś się waha, znaczy ze nie jest gotowy. Ja długo mówiłam ze dzieci mieć nie chce. Później zmieniłam partnera, nagle zmieniło się moje postrzeganie świata. Później ustabilizowalam sytuacje ekonomiczna, mieszkaniowa i przyszedł czas kiedy zaczęłam BARDZO chcieć mieć dzieci. Myśle ze to kwestia stabilizacji i oparcia w partnerze. Jeżeli kobieta nie jest pewna, to nie powinna robić tego na sile bo macierzyństwo to jednak wiele wyrzeczeń i trzeba być na nie gotowym.


Niekoniecznie. Moja siostra z partnerem mają naprawdę BARDZO dobrą sytuację finansową, są razem 9lat i od samego początku nie było mowy o dzieciach, dobijają 40stki. Kilka razy do roku podróżują po świecie, mają masę znajomych, fajne życie i nie chcą dzieci. Obydwoje od początku się w tym temacie dogadują, a nic im nie brakuje 😉
Niektórzy po prostu nie chcą i już.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 września 2020 08:25
Mój facet ma dziecko i jest zdecydowanie najlepszym ojcem na świecie. Kazdej kobiecie życzyłbym takie ojca dla swoich dzieci 😉 mimo to ja z nim, ani z nikim innym nie chce ich miec, zatem temat odpowiedniego partnera jest nieco chybiony. 😉

Na szczęście moja rodzina jak i znajomi wiedza jakie mam podejście do tego tematu. A dalsi znajomi jak wypływają z tematem to pytam: czy chcesz właśnie w tej chwili rozmawiac ze mna o tym czy uprawiam seks waginalny bez zabezpieczenia ? 😉
kolebka, no jasne ze chęć posiadania dzieci może nie przyjść. Miałam na myśli wahających się, żeby się nie zmuszać tylko czekać na stabilizację, może wtedy się głowa zmieni :-)
rtk  tak, to się zgadzam. Też mam takie podejście, że musi być bezpiecznie i stabilnie, trzeba mieć gdzie mieszkać i coś do garnka włożyć 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się