Mięsień międzykostny - urazy, objawy, leczenie, prognozy

katakata zawsze tak jest, że chuchasz dmuchasz i masz - nie Ty pierwsza, nie ostatnia.
Właściwie to nie znam nikogo, kto by w ostatnim czasie kupił (pierwszego??) młodego konia zapalony na starty i nie spędził z nim paru miesięcy na spacerniaku (nie szukając daleko - zrobiłam to samo :lol🙂
Uczciwie sobie przeanalizuj, co robiłaś z tym koniem od momentu zakupu do urazu i wyciągnij wnioski na przyszłość.

Również skłaniam się ku temu, że PRP warto robić - dobry stosunek skuteczności do ceny (w przeciwieństwie do komórek macierzystych...). Wiele osób robiło i efekt był.
U nas PRP zdziałało cuda przy przewlekłym urazie i recydywie.
Jeśli to młody prospekt do sportu, to warto się przyłożyć i zrobić wszystko, by uraz zagoił się możliwie sprawnie i dobrze.

EDIT: podpisuję się obiema rękami pod postem Amnestrii poniżej - koni zza stodoły po pierwsze nie użytkuje się tak ciężko, po drugie mało kto widzi, że koń kulawy i diagnozuje.
Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś mówi, że jego koń "nigdy nie kulał", to znaczy, że ten ktoś po prostu kulawizn nie widzi. Wiele ludzi reaguje dopiero, jak koń jest kulawy w pień, a niestety takie kulawizny wywołują rzeczy albo bardzo błahe (ropa w kopycie), albo bardzo poważne, mylone z ropą (pęknięcia kości na przykład). A mimo to pęknięcia goją się szybciej, niż ścięgna, które często dają bardzo subtelne objawy...

To 100% prawda - jak jest diagnoza i można leczyć, to jest DOBRZE. Każdemu sportowcowi przytrafiają się kontuzje, zwłaszcza, gdy jest niedoświadczony i nieskoordynowany (patrz młody koń).

Głowa do góry 🙂
Najgorsza jest ta frustracja, że chodzisz chuchasz dmuchasz i masz Ci pech... A taki babol za stodołą wypuści raz na 2 tyg i nic takim nie jest smutek
To nie tak 😉 Ten koń zza stodoły, na którego wsiada przysłowiowy Janusz, raz na ruski rok, i od razu jedzie w teren galopem na 2 godziny, nie tyle się nie psuje, co ma tyle odpoczynku pomiędzy - że albo daje radę się zregnerować, albo jest kulawy i nikomu to nie przeszkadza, albo pracuje tak rzadko, że po prostu nikt nie widzi, że tam coś złego się zaczyna dziać.

My jednak te konie chcemy użytkować regularnie i treningi nie należą do super lekkich - to nie są spacerki stępowe po lesie. Kto trenuje coś poza końmi, zapewne sam PO SOBIE widzi, ile kontuzji się przerabia. Tyle, że życie końskie krótsze, zwłaszcza to użytkowe. Stąd każde "przestane" pół roku - boli.

Cieszyłabym się, że jest diagnoza i plan naprawczy :kwiatek: :kwiatek: Dacie radę, trzymam kciuki! Nie załamuj się :kwiatek: Najgorszy jest moment, gdy koń zostaje skreślony z użytkowania, jak da się leczyć - to jest dobrze 🙂
To znowu ja 😀 Ktoś podpowie jak przetrwać tą piekielną przeprawę przez międzykostny pod względem stania konia w boksie, bo ewidentnie szarpie na głowę... Bryki, fiki w boksie, piruety wymyśla co może od paru dni. Codziennie ma spacer w ręce. Stoi na garstce musli niskobiałkowej żeby z czymś zjadł witaminy i suplementy, a tak to słoma i siano, nawet mu wielką siatkę kupiłam żeby miał zajęcie jak mu się z ziemi skończy... Co za pieruńska kontuzja, cały sezon pastwiskowy w boksie 🙁
katakata, a kwatera na dworzu?
anetakajper   Dolata i spółka
13 czerwca 2019 06:18
My też walczymy z międzykostnym.  Ja normalnie wypuszczam, a raczej wypycham ją na padok tylko po to żeby posprzątać w boksach.  Moja nie cierpi temp pow. 25C i woli stać w boksie więc moja to jakoś znosi. Nawet jej nie prowadzam tylko lonżuje  po trawie po nadgarstki i musi jeść w stępie  😁  A zrobiła się taka leniwa, że nie jestem w stanie pogonić jej do kłusa żeby sprawdzić jak chodzi.  Zaczynam się bać że to nie międzykostny tylko coś innego bo ona raczej nie należy do grzecznych koni  🙄  A jaka gruba się zrobiła :/  W tym tyg. kontrola.
ushia   It's a kind o'magic
13 czerwca 2019 07:04
katakata - malutka kwaterka z trawa i niech zre zamiast fikac 😉

i no coz - nie poradzisz ze kon jest koniem, wiec jak mi dr Golonka kiedys poradzil: wypusc, odwroc glowe i nie patrz 😉
Ma boks połączony z kwaterą na dworze, że może stać w boksie abo wyjść na dwór, generalnie stać gdzie chce. I on z tych co akurat bardziej korzysta z kwatery niż z boksu, nawet w wichury, deszcze itd. Chodzi o to że roznosi go energia, raz spróbowałam go wypchnąć na taki padok dosłownie 4x4 na dwór ogrodzony na trawie, to napierdzielał kółka, było gorzej niż tu gdzie ma. Boje się, że zamiast się to zrosnąć to jeszcze swoimi wygłupami pogorszy sprawę. Druga rzecz jaka mi przyszła do głowy, to łąka, wiata i wypas 24h, tylko pytanie czy jak urządzi sobie galopadę, bo to typ konia który nie biega ale jak dopali to daje niezłe wrotki to pozrywa się do końca? Trawę i tak dostaje w siatce, kosze mu kosą z łąki żeby chociaż coś od życia miał, dostaje też w siatce co by zajęcie było ale mimo to widzę jak tylko nogi chodzą przy suficie eh
katakata a on był w takiej turbo formie przed kontuzją?
Moja 5-letnia kobyłka do nieruchawych i szczególnie grzecznych przed operacją też nie należała. Po 10 tygodniach stępa w ręku, które odbyła wybitnie grzecznie, po prostu wsiadłam i pojechałam, ALE - ona się umysłowo wyłączyła całkowicie na ten czas.
Nie wychodziła na dwór (padok po operacji był zabroniony), w karuzeli chodzić wybitnie nie umie, więc funkcjonowała między boksem a halą. Miała powtarzalny grafik. Wystarczyło jej jednak otworzyć na chwilę okno w boksie, by zaczęła dębować i brykać, zdążyła też nabić sobie krwiaka. Padok to samo - pochodzi, pogrzebie, położy się i... salwa baranów, galopy, stopy, zmiany kierunku i znowu to samo. Pod siodłem i w ręku grzeczna, ale niech no coś tylko ciekawego zobaczy, i zaczyna się amba, przy której ciężko nad nią zapanować - jakby mój koń miał jakiś przełącznik w mózgu.

Może u Was da się osiągnąć podobny stan. A może strach próbować, bo będzie jeszcze gorzej - nie wiem.
Wypas 24h ma sens, bo nie ma tego trudnego momentu wypuszczania i sprowadzania. Przy spokojnym towarzyszu to się może udać, ale jeśli on jest z tych, co sam z siebie odpala wroty, bo lubi, no to... jest ryzyko 🤔
lillid Czy w turbo formie to nie, bo to chcąc nie chcąc młody koń. Ale problem tkwi w tym, że samo stanie mu nie służy, do kontuzji miał codziennie max czasu na wybiegu bo od 6 do 21 chodził na dworze, jak go energia przygniotła to się przebiegł i już spoko. W boksie nie ma się gdzie wyżyć widzę i na samo patrzenie co robi mnie boli, że rozwali się jeszcze bardziej. Rozumiem też jego frustracje, bo tak to całe dnie na dworze a teraz bach, każą stać w stajni... Padok 24h rozważam no ale właśnie, nie mam co mu na ten wybieg dać, jedynie mogę roczniaka, ale to raczej nie jest dobre rozwiązanie bo się będą przeganiały. a na kolejnego konia mnie nie stać.
katakata Generalnie to zawsze jest balansowanie pomiędzy jednym a drugim i zawsze jakieś ryzyko jest, trzeba tylko znając konia podjąć decyzję, które ryzyko będzie mniejsze albo bardziej 'opłacalne'. Znam konia, który przy pierwszym urazie nie wychodził na padok, jedynie spacery w ręku, potem pod siodłem. Zabawa z nim była w pewnym momencie niewykonalna bo tak szalał, jak tylko się uspokoił i przyszedł czas na nowe rzeczy to znowu były akcje (przy pierwszym kłusie, pierwszym galopie itd). W pewnym momencie uszkodził sobie to samo scięgno w innym miejscu i za drugim razem od początku wychodził na mały padok z uruchamianiem go nie było spieszenia się ani żadnych limitów czasowych i był baardzo stopniowo wdrażany. Obyło się bez dzikich akcji i póki co (tfu odpukać) ma się dobrze chodzi w tereny, skacze jakieś małe rzeczy.
katakata stanie żadnemu koniowi nie służy, ale im więcej mają bodźców, tymbardziej będzie je frustrowało stanie. U nas wystarczy otworzyć okno w boksie, żeby była amba, a generalnie kobyłka zachowuje się naprawdę wzorowo. Jak u Was młody stoi na kwaterze i obserwuje, co się dzieje na zewnątrz, to może jeszcze bardziej się nakręca? Może zamknięcie w boksie pomogłoby mu się wyciszyć?
Przy czym jeśli nie macie hali i musicie spacerować na dworzu, to też słaby wariant.
Moja już 9 miesięcy nie wychodzi sama na padok, w ręce za to zasadniczo bardzo grzeczna, na zewnątrz, na kantarze chodzimy, pasiemy się, ale gdyby ją puścić luzem chwilę by stała, a coś by ją sprowokowało i zaraz by się zaczęły szaleństwa, może i by wyskoczyła... Także mimo że nie jestem zwolennikiem aresztu boksowego gdy nie jest to absolutnie konieczne, to w tym przypadku ruch pod kontrolą jest lepszym rozwiązaniem dla nas obu. Stanie znosi bardzo dobrze, w upał, deszcz, wiatr nawet woli być w środku.
Mój na spacery też chodzi na halterze, skubie trawę, z tym dzięki Bogu (odpukać) póki co problemów nie ma, bo idzie grzecznie, czasami na coś drygnie ale jak na młodziaka pod tym względem jest opanowany. Nie mogę go zamknąć w stajni bez wyjścia bo zdurnieje, potem ledwo wiatr zawieje czy cokolwiek i on będzie jak na szpilkach, tego się boję. Z resztą raz był przestawiony to biegał w kółko i darł pyska, a przy ewentualnym bryknięciu jeszcze by kopnął w ścianę albo co... Teraz mimo wszystko ma wgląd na warunki pogodowe, no i też widzi konie, oprócz niego wszystkie są na prawie całodobowym wypasie, więc stałby sam.


EDIT
Czy ktoś stosował suplementy od Podkowy? Kończy mi się Gelapony i zaczęłam szperać, znalazłam tam kolagen w dość korzystnej cenie, ale chciałabym opinii.. Czy jednak zamówić dalej ten Gelapony artro. Co jeszcze oprócz tego koń może dostawać?
Myślicie, że wywiezienie konia na czas rehabilitacji w miejsce gdzie totalnie nie ma koni, ma sens? Bo to niestety konie go tak "spalają", w stajni zawsze zostaje jeden obok, żeby nie był sam. Ale go ten w stajni nie interesuje, go interesują te na dworze, mimo że ich nie widzi, czasami słyszy, ale ogólnie są daleko.
Mój dzisiaj stwierdził, że stać już mu się nie chce. Wyskoczył mi z kwatery, z miejsca 180cm, po czym radośnie uciekł na łąkę. Wiecie co, ja nie wiedziałam, że ten koń umie się tak ruszać. Ehh, 20 minut bez skutkowej łapanki, jak już w końcu się nabiegał to sam przylazł i poszedł grzecznie do stajni.
Tel do weta, w tyg robimy usg, żeby zobaczyć czy nie doprawił się na maksa. Boje się, że jak raz wykombinował, to już mu to będzie przychodzić z coraz większą łatwością...
Mam dość.  😕 
a nie możesz poprosić aby obok postawiono konia czy 2?
Ma w boksie obok, nos w nos, przy kwaterce niestety nie można...
aha, chodzilo mi o kwaterkę wlaśnie.
Nie ma miejsca na druga kwaterkę, ani na drugiego konia... Dlatego pomyślałam, żeby może gdzieś go wywieźć... Albo jednak spróbować tej drugiej opcji wypas 24h, skoro boks nie zdaje egzaminu. ehh..
Po 10 miesiącach zaczynamy kłus w ręce! Konina na szczęście grzeczna jak aniołek, oby za 1,5 mies. była poprawa na tyle, żeby można było to samo wdrożyć pod siodłem!
dziunka wow! Wet zadbał też o Twoją kondycję 🤣 ile biegacie?
W sumie pierwszy raz słyszę o wdrażaniu kłusa w ręku. Pod siodłem to chyba standard, niektórzy mogą nawet na lonży.
Po 2-3 okrążenia w każdą stronę, plac mamy nie jakiś bardzo duży także mając konia na lonży nie muszę aż tak dużo kilometrów robić 😉
Cześć wszystkim 🙂
Zdiagnozowano u nas uszkodzenie przyczepu więzadła trzeszczkowego. Wet zalecił na razie 4 miesiące stępa w ręku bądź w siodle i dał 3 opcje leczenia. Pierwsza to stosować tylko wcierki rozgrzewające i jakieś ocieplacze, druga to blistrowanie, a trzecia to wyjazd ko kliniki i zrobienie PRP i fali uderzeniowych. Od razu mówię, że trzecia opcja niestety odpada ze względu na większe koszty - po prostu mnie nie stać.

Zastanawiam się nad blistrowaniem, ale mam wątpliwości, stąd mam do Was pytanie - co sądzicie o tej metodzie, czy jest skuteczna i czy jest sens to robić? Kiedyś kobyłka miała wykonany ten zabieg, ale szczerze mówiąc to nie wiem czy dało to jakiekolwiek rezultaty czy pomógł tylko dr czas. Przeglądałam jakieś wpisy w tym wątku i ścięgnowym na temat blistrowania, ale są dość stare, może teraz coś więcej wiadomo na ten temat.

Zastanawiam się również nad innymi możliwościami - co myślicie o zasadności wykorzystania ultradźwięków oraz tejpingu przy takim urazie?
Dodatkowo kobyła będzie dostawać MSM oraz witaminę C, ale to już pewnie będzie miało większy efekt na moje sumienie niż faktyczne przyspieszenie regeneracji 🙂
Będę bardzo wdzięczna za odpowiedzi, bo już głupieję trochę i nie wiem co robić 🙂
Pozdrawiam!
Ethelwen blistrowanie jest jak najbardziej skuteczną metodą wspomagania regeneracji urazów tkanek miękkich i wielu weterynarzy do niej wraca. Są nowe, łagodniejsze środki do blistrowania, więc leczenie nie wiąże się z takimi skutkami ubocznymi, jak kiedyś (oparzenia). Chyba najlepszy stosunek skuteczności do ceny.
Faktem jest, że blister sprawdza się przy urazach tuż pod skórą - nie jestem pewna, że Wasz uraz spełnia ten warunek... (mówimy o więzadle trzeszczki pęcinowej? tam jest bardzo dużo struktur).
Ultradźwięki też mogą pomóc.
A dlaczego PRP koniecznie w klinice? Rozważałam ten zabieg, gdyby mojej się nie poprawiło i z tego co wiem, mozna zrobić u siebie w stajni.
lillid, tak tak mowa o więzadle trzeszczki pęcinowej.  W sumie skoro weterynarz sam zaproponował to blistrowanie, to pewnie jest to zasadne i uważa że działanie dotrze do miejsca urazu. Taką mam nadzieję przynajmniej, ale to może skonsultuję się jeszcze z innym wetem. Dziękuję Ci za tą odpowiedź, uspokoiłaś mnie trochę, bo parę osób mi już to odradzało i nie wiedziałam co robić 🙂

dziunka, weterynarz zaproponował klinikę, bo pewnie tam najłatwiej to zrobić. Ale też słyszałam, że można to w stajni wykonać. Tak czy siak, koszty dla mnie są za duże, a nie śpieszy mi się nigdzie, na żadne zawody nie jeździmy, koń nie jest sportowy - ot rekreant. Zależy mi tylko żeby bez pośpiechu dobrze to wyleczyć  🙂
Ethelwen jesli wet zaproponował ci blistrowanie i inny, z którym chcesz to skonsultować również bedzie na tak, to nie masz się co zastanawiac i blistruj, bardzo skuteczna metoda przy leczeniu urazów ściegien
Również nie skreślałabym blistrowania, tak jak napisała lilid obecnie stosowane środki nie wpływają tak mocno na stan skóry. Ultradźwięki tak, choć chyba raczej rozważałabym bardziej laseroterapię. Taping bym w tym wypadku odpuściła, ale może warto w ramach odciążenia skonsultować zasadność kucia na suspensorixy (albo podkowy w tym typie wykonane przez ogarniętego kowala; oryginalne suspensorixy to dość spory koszt, poza tym są aluminiowe i rzadko kiedy wystarczają na więcej niż jedno kucie w związku z tym). Tu też jeszcze kwestia tego, jak wyglądają zalecenia odnośnie rehabilitacji (mam na myśli ruch).
Hej wszyskim, melduję, że po roku od diagnozy zaczynamy spacery pod siodłem! Ku pokrzepieniu serc wszytkich właścicieli kontuzjowanych koni, że nawet gdy rokowania są ostrożne nie tzeba tracić nadziei, tylko zachować cierpliwość - na szczęście moj kobyła też ją okazywała, bez tego pewnie by się nie udało 🙂
dziunka super, powodzenia
Moja po zapaleniu międzykostnego też wraca 🙂 7min kłusa  🙂 Na razie robię ją na lonży bo nie mieści się w żaden popręg  🤬
Zapalenie bez żadnych uszkodzeń 5 miesięcy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się