PSY

asds w takim razie myślę, że możesz spróbować. ja tym nie karmiłam, ale na pierwszy rzut oka Nature's Menu ma fajną (wysoką) zawartość mięsa.

a propos żywienia, dziś przyjechało do mnie 13.5 kg zamówionego Orijena Adult. karma na pewno smakowita (choć moim psom nietrudno dogodzić- kastrat+głodzona niegdyś suka), kulki dosyć małe, płaskie, zapach karmy mnie nie powalił, ale to w końcu nie ja będę to jeść 😉. bardzo podoba mi się skład. no i na razie tyle tylko mogę powiedzieć, zobaczymy za jakiś czas, czy suce będzie służyć.
asds szkociaki fajne, ale ja tam za szelciakami jestem 😉 😉 😉
jeśli chodzi o pielęgnację to czeszę raz w tygodniu niezbyt dogłębnie, żeby za dużo włosów nie wyrwać 😀 linieje w przyzwoitych ilościach 😀 nie jest źle 🤣
owszem, ciężko jest zbilansować dietę ale nie jest to niemożliwe by mimo wszystko zwierzak jadł zdrowo i dostawał to czego organizm potrzebuje - nasz je ryż na mięsie z marchewką i dodatkiem suszonej włoszczyzny(bez przypraw) i oliwą z oliwek lub pestek winogron, do tego na codzień przegryzki z surowej marchwi i świeżego jabłuszka, banany też lubi 😉 parzone żółtko raz na jakiś czas i półtłusty twarożek
i royala dla retrieverów w ramach nagrody oraz jako jeden z posiłków - chociaż powiem szczerze, że tak jak w ramach smakołyka połyka prawie z ręką, tak jako posiłek już mniej chętnie je... wogóle wolałaby namoczone granulki których gryźć nie trzeba 😉

swoją drogą jakie suche karmy polecacie? 

edit: btw. czy ktoś próbował  WOLFSBLUT ? http://www.wolfsblut.pl/
cieciorka   kocioł bałkański
07 maja 2009 16:53
ja dziś się mocno na spacerze przestraszyłam. w jednym z ogródków lezał pies do góry brzuchem i ani drgnął. zaczęłam na niego świstać i wołać, musiałam gupio wyglądać zaglądajać przez plecionkę ze słoma osłaniała która płot, ale nie wiedziałam, co zrobić. dopiero jak uderzylam w sztachetki pies się ocknął. kamień spadł mi z serca, on sobie tylko drzemkę ucinał 🤣
Znalazłam zdjęcia z przedszkola🙂


fot.D. Krasuska ze strony http://www.fundacja-dogolandia.pl/
Batlerusio  😍 pasują mu dzieci  😉
vill_18 super! musi mieć anielską cierpliwość 😉
Cierpliwość ma, ale nie anielską dlatego terapie indywidualne to nie dla niego 🤣 Dla niego piłeczki, podskoki zabawy🙂
kurczak_wtw
Orijen to znakomita karma.
Moja psica jedzie na Seniorze Orijena od prawie roku.,
Kupalony wzorcowe, żadnych alergii.
Do zakupu zachęcił mnie skład - czyli brak zbóż.
Mięcho, owoce, warzywa, zioła - żadnych mało strawnych dla psa wypychaczy.
Karma jest droga ale.........bardzo wydajna moje psisko najada się zdecydowanie mniejszą procją niż np RC.

Dziewczyny, zastanawiam się...

W zeszłym tygodniu musiałam pożegnać swojego psa. Prawdziwie mojego, wymarzonego, wychowanego niemal na cycu, psa z którym spędziłam pół życia. Ponieważ to był mój pies, musiałam wziąć za niego odpowiedzialność, podjąć dedycję co do leczenia i w konsekwencji co do uśpienia. Musiałam wykonać telefon, wyznaczyć weterynarza, być przy usypianiu. Spadło to na mnie i tylko na mnie, bo rodzicie okazali się niezdolni ani do podjęcia decyzji, ani to wzięcia na siebie ciężaru. Nie dziwie im się, od dawna wiadomo że z całej rodziny mam najsilniejszy charakter.

Teraz mnie nosi.  Mam swoje zwierzątko do kochania któremu poświęcam każdą wolną chwilę, całą energię i uwagę, mam Czardasza. Z drugiej strony wracam do domu i nic mnie nie wita w drzwiach, i nic się nie dobija do mojego pokoju. Nic ostentacyjnie nie siada mi na kolanach gdy ogladam na podłodze tv, nie przynosi zabawek, nie szczypie mnie po kostkach gdy zamiatam czy odkurzam, nie odkręca butelek i nie podbiera winogron z krzaka...

Jak to było z wami? Ja z jednej strony odpoczywam po trudach posiadania starszego psa i po jego chorobie, z drugiej nie mogę się odnaleźć tak do końca nowej sytuacji. Z jednej strony nie wyobrażam sobie nie mieć psa, z drugiej nie wiem czy dam radę jeszcze raz przez to wszystko przejść. Mam wrażenie, że z czasem nie robię się coraz silniejsza, a wręcz odwrotnie. Z jednej strony wiem, że nie mam zbyt wiele czasu aby się nowym psem zaopiekować i go wychować, jak wtedy kiedy był Falco, że: pracuje, studiuje i mam konia, a z drugiej strony czuję, że gdyby pies był (tak jak chociażby jeszcze w zeszłym tygodniu) to i byłby czas. I że znalazłabym i czas i energię dla nowego domownika.

Więc powiedzcie mi, jak to było u was? Czy od razu pojawiła się nowa duszyczka, czy musieliście odpocząć i zebrać siły? A może po takiej stracie, nie zdecydowaliście (lub nie zdecydowalibyście się) na kolejnego psa?

Przepraszam, że smucę, ale same widzicie... po prostu nie mogę się ogarnąć...
Najlepszym lekarstwem jest psia morda. Wiem, to z doświadczenia, jeżeli właściciel "zaopatrzył" się w takie lekarstwo po stracie przyjaciela jest mu o wiele lżej. Naprawdę.
Sierra, bardzo Ci współczuję, znałam Falca z widzenia, czasem spacerował (chyba z Twoją mamą) niedaleko mojego domu. Był ślicznym psem.
I doskonale Cię rozumiem, bo też musiałam kilka lat temu uśpić psa, też boksera. Była tym "wymarzonym i wyproszonym", ale chorowała ciężko i męczyła się okrutnie. Było to bardzo przykre dla wszystkich domowników i podjęliśmy decyzję, że na razie nie chcemy nowego psa, bo znów byśmy się przywiązali i byłby żal po stracie. Aczkolwiek dużo ludzi decyduje się na kolejnego psiaka, zwłaszcza, że szczeniaczki są absorbujące i wesołe, więc łatwiej przy nich pogodzić się z odejściem pupila.
Sierra, pierwszy pies po 7 latach zginął na moich oczach pod kołami autobusu.. bardzo to przeżyłam, byłam zaledwie dziewczyną zdającą do liceum która obwiniała się za to, że nie zdążyła go złapać - jakieś 2 mies później rodzice ze względu na mnie kupili małą puchatą kulkę - rottweilera

pies przeżył z nami 10,5 roku
doczekał czasu, kiedy mieszkałam sama - a on ze mną
i też przytrafiła mu się choroba - nieodwracalna i z góry przesądzająca jego los, tylko kwestią czasu było kiedy zawieziemy go do weterynarza..

minęło 5 miesięcy, teraz jest z nami toska..

najlepsze lekarstwo to druga psia mordka ale czasami trzeba odpocząć chwilę , poczujesz że to JUŻ
cieciorka   kocioł bałkański
09 maja 2009 15:49
wyrwe się ze smutnego tematu, ale skoro juz wspomniano o rottweilerach to... kocham je  😍
zwłaszcza te z ogonami  💃
sama nigdy nie miałam, ale mieli sąsiedzi i znajomi, te psy są piekne  💘, pewnie piekniejsze od astów, ktore nawet dla mnie ideałami nie sa, ale żrą dużo więcej i nie wiem, czy takiego ciężkiego psa wypada męczyć na agility. słyszałam, że one również potrzebują wczesnej soclalizacji i konsekwencji bo sa bardzo pewne siebie, ale też baaardzo uczuciowe. mimo mojej miłosci do niej, także we mnie budzą respekt  😎

k_cian masz jakies fotki swojego byłego psa? 🙂
cieciorka, mam, nawet wstawiałam gdy odszedł.. chorobę miał paskudną - porażenie nerwu twarzowego

za nim poszedł zanik ciałka tłuszczowego za okiem i zapadnięcie się oka wgłąb czaszki, zanik mięśni połowy głowy i szyi, porażenie części krtani i języka.. a potem w ciągu dosłownie 2 tygodni, z dnia na dzień widziałam jak pies odchodzi.. do tej pory nie wiem czy nie podjęłam tej decyzji zbyt późno..

ostatnie zdjęcia zanim zauważyliśmy chorobę - w sierpniu.. jeszcze nie było wyraźnego zaniku mięśni czaszki, wciąż miał władny język, normalny głos... jedynie zaczynała opadać powieka..
nie wiem, ale prócz kilku siwych włosków wciąż wyglądał dla mnie jak dzieciak.. [']







zdjęć naszego jeszcze wcześniejszego psa na komputerze nie mam, ale był to doberman
Sierra współczuję, pamiętam jak ciepło wypowiadałaś się o Falco  😕 Mój-mój kochany pies umarł po 12 latach ze mną. Mam warunki na drugiego psa -mam dom z ogrodem, zawsze ktoś z rodziny jest w domu. Mimo to, minęły już ponad 2 lata, a ja nie mogę się zdecydować na wzięcie drugiego psa. To jest silniejsze ode mnie i już. Nie jestem jeszcze gotowa. Ja tamtego psa traktowałam wyjątkowo, byłyśmy nierozłączne aż do końca. Rodzice chcieli brać drugiego psa, ale powiedziałam, że to będzie ich pies, a nie mój i żeby mnie w to nie mieszali. Może potrzebuję więcej czasu, żeby móc pokochać innego psa, bo na razie wciąż ryczę jak przypadkiem znajdę jej szczotę do czesania.
cieciorka   kocioł bałkański
09 maja 2009 16:25
k_cian, piękny pies, bardzo mi przykro, ale nie możesz się winić że za późno go uśpiłaś, każdy ma ciągle nadzieje, a to wcale nie jest łatwa decyzja... 🙁
Sierra współczuję, pamiętam jak ciepło wypowiadałaś się o Falco  😕 Mój-mój kochany pies umarł po 12 latach ze mną. Mam warunki na drugiego psa -mam dom z ogrodem, zawsze ktoś z rodziny jest w domu. Mimo to, minęły już ponad 2 lata, a ja nie mogę się zdecydować na wzięcie drugiego psa. To jest silniejsze ode mnie i już. Nie jestem jeszcze gotowa. Ja tamtego psa traktowałam wyjątkowo, byłyśmy nierozłączne aż do końca. Rodzice chcieli brać drugiego psa, ale powiedziałam, że to będzie ich pies, a nie mój i żeby mnie w to nie mieszali. Może potrzebuję więcej czasu, żeby móc pokochać innego psa, bo na razie wciąż ryczę jak przypadkiem znajdę jej szczotę do czesania.



Nie byłby twój dopóki byś go nie zobaczyła. To samo było u nas w domu gdy zmarł pies moich dziadków z którym ja się praktycznie wychowywałam. Dla mnie było to ciężkie przeżycie ale dla moich dziadków, z którymi pies był ponad 16 lat chyba jeszcze większe. Rodzice po 6 miesiącach przynieśli do domu nowego psa, którego moja babaci nawet na ręce nie chciała wziąć pierwszego dnia. Od tamtej pory minęło już 7 lat a pies jesy kolejnym "dzieckiem" mojej babci :P
cieciorka, nasz jadł bardzo mało - wręcz niejadek ale wagę trzymał idealną moim zdaniem, zero żeberek ale brzuszek nigdy nie był zbyt duży

zaś charakter... misio - ale misio indywidualista
zawsze potrafił się sobą zająć i nie przejmował się że ktoś wychodzi z domu, witał zawsze radośnie - niemal każdego
ale obcych cały czas bacznie obserwował, kładł się i snuł gdzieś ze 2 m za nimi i zerkał jednym okiem czy przypadkiem nie trzeba interweniować - nigdy nie trzeba było 😉
był też humorzasty i obrażalski - wystarczyło wrócić godzinę czy dwie później z pracy i pies był obrażony, witał się po czym odwracał się na pięcie i burcząc pod nosem szedł w przeciwległy koniec domu, to samo gdy wyjeżdżało się z noclegiem - nie ma Cię poza domem? nie jesteś ze mną? dobra, zobaczymy... nigdy w związku z tym też nie żegnaliśmy się z nim wyjeżdżając bo zwyczajnie widząc torbę podróżną był skłonny obwarczeć i obrażony pójść na swoje posłanie

nigdy też nie lubił nachalności w pieszczotach - owszem, kiedy miał ochotę przychodził i tarmoś mnie, pieść mnie, rób co chcesz ale zajmuj się mną, tul, duś, głaszcz
ale na codzień to raczej zwiewał i wyrażał swoją dezaprobatę takim charakterystycznym misiowatym pomrukiem - nie warczeniem a pomrukiem 😉
taka właśnie humorzasta dusza, indywidualista i bardzo samodzielny facet.. typowy twardziel który od szczeniaka wydawał masę dziwnych pomruków i odgłosów - bez względu na to co się robiło 😉

a na koniec dnia cóż - na łóżko, przytulić się do pańci lub pańcia i błogo spać - rozpychając się na boki

taki skomplikowany dość - choć bardzo karny i grzeczny
robiąc mu nawet bolesne zabiegi nigdy przenigdy nie odważył się czegokolwiek zrobić prócz pomrukami lub popiskiwaniem, czszcząc uszy wystarczyło powiedzieć druga strona i niechętnie ale natychmiastowo wstawał i kładł się na drugim boku by wyczyścić mu uszy i zapuścić leki.. pazury też tylko dla mnie dawał obciąć - weta chciał połknąć 😉 

nie wiem czy to typowe dla tej rasy, chyba nie... nasz dobreman który był przed nim, był natomiast psem mordercą w stosunku do wszystkich spoza rodziny, ale dla mnie czy mojej przyjaciółki którą uwielbiał pozwalał na wysztystko - można było targając z uszy wyfroterować nim podłogę a potem zrobić z niego poduszkę 😉 z rottweilerem bym tego nie zrobiła

zresztą dużo by opowiadać, bo to nie tak łatwo w kilka słów ująć
cieciorka   kocioł bałkański
09 maja 2009 19:44
k_cian, apropos pomruków- tez ktorego znałam też mruczał, tylko u niego było z przyjemnosci. mruczał w trakcie jedzenia, jak sie go głaskalo tez mruczał- wiec "nowi" odskakiwali przestraszeni a on smutne oczy: i co, już nie głaszczesz? 🤣
ogromny był, niestety wszystkie trzy które znałam już nie żyją. naszło mnie i obejrzałam sobie galerię w internecie... przepiękne są. wszystkie były też bardzo łagodne.
ojć, przypomniał mi się ejszcze jeden- pierwszy jakiego na oczy widziałam, chyba do szkoły jeszcze nie chodziłam. bałam się go smiertelnie, ale to był pies, który nigdy nie był dalej, niż mu pozwalał na to łańcóch, więc był dość spaczony.

tak jak pisałam wczesniej- asty ujęły mnie ze względu na charakter i energię. podobaja mi się, ale nie tak jak rottki- te są po prostu obłędne.
sa tez inne psy ktore mi się podobają: mopsiki 🤣 ale za ktornie nóżki i noski mają zeby biegac z nimi czy wyjsc na rower, bernenskie i bernardyny- ale tylko na odległość (oprocz jednego wstawianego wczesniej benka), bo nie lubie takiej sierści ;]

kurcze, zagwostke sobie dałam. ale gdybym sie i tak zdecydowała na rottka to one są chyba trudniejsze w wychowaniu- tak jak napisałas, to indywidualisci. to chyba za trudne zadanie na początek. no i chyba za ciężki trochę do sportów. może kiedys 😉

dziś przez przypadek trafiłam w tv na program "doktor łapa"- o weterynarzach. wezwali jednego do rottka własnie i pudelka z sąsiedztwa. w tle było widać mój dom, czuję, że to milowy krok w mojej karierze  😅

ciekawa jestem, co u stajennej psiny sznurki- kiedys śledziłam ich zdjęcia z torów przeszkód, ale ostatnio coś żadnego nie ma- co tam u was?
cieciorka, ja mimo że miałam dwie trudne rasy i nikogo z domowników nie zjadły, słuchały się wiedziały jaki jest porządek w domu, to z tą małą dzikuską czuję się jakbym pierwszy raz z psem miała do czynienia
i cholernie boję się że jakieś błędy robię.. zapomniałam jak to mieć szczeniaka
cieciorka   kocioł bałkański
09 maja 2009 20:06
to jest problem- bo psów i innych zwierząt miałam sporo, ale szczeniaka lata temu i nie ja go wychowałam, dlatego jak juz bede miała psa (nie predko, ale bede miala!) pojde do szkoły.

dzis przeczytałam o psich przedszkolach- jest cos takiego? aby szczeniaki mogly sie poznawac, bawic, socjalizowac- spotaknia mlodych rodzicow z pupilami?

i kolejne pytanie- dotyczy wprawdzie kota, ale tresura bliższa psiarzom. cwiczyłam z nim w zeszłym roku wykonywanie różnych komend, nauczył się paru, na każdą potrzebował około tygodnia- od załapania o co mi chodzi, do zapamietania.
po czym zaciął się przez dwa miesiące z przerwami by go nie zniechecic cwiczylam przybijanie piątki. cwiczyłam to zbyt duze słowo, kot ani troche nie łapał. odpusiłam bo zrobiła sie zima a ja nie moglam wtedy byc konsekwentna wiec nie chciałam mu mieszac. od jakiegos czasu znowu chce cos współnie robic. ninja doskonale pamięta wszystkie zadania i komendy, ale nic nowego nie potrafie mu przekazać. zaczełam próbować robienie stójki. ale zwierzak zdawał się nie zwracać uwagi na akcentowane przeze mnie działanie.
co się mogło stac? zapomniałam jak uczyć? źle to robie? próbowałam różnych sposobów tłumaczenia? kot przekroczył już swój limit i więcej w niego nie wejdzie- to możliwe? szkoda mi troche tego, bo widac było, że ninja sie skupia i stara, ale mamy teraz spora przeszkode- w koncu jak sie wałkuje pare podstawowych ćwiczeń można się znudzić. może macie jakieś pomysły na coś prostego dla kota, na co ja nie wpadłam?
Są przedszkola, mój nawet chodził 🙂 Psy się bawią i co jakiś czas jest "trening", u mnie to wyglądało tam że psy trzeba było przywołać, na smycz i spacer w koło, co jakiś czas komenda stój lub siad, i znowu spuszczenie z smyczy i do zabawy. Na koniec wpni trener trzymała psa a my odchodziliśmy i na koniec trzeba było przywołać i wsio do domów 😀 trwało chyba 2 godziny.
ja straciłam swojego przyjaciela 5 grudnia 2008 po 16 latach. Sznaucer miniatura, pieprz i sól... wychował mnie i ja wychowałam jego. Był dla mnie członkiem rodziny, wszystkim. Do tej pory bije sobie w piers i mam łzy w oczach ze nie zdążyłam sie z nim nawet pozegnac. W moim przypadku decyzje podejmowali rodzice, ja byłam 500 km dalej na studiach. Dzwonili co 5 minut i mowili jak jest. Krzyczałam zeby go ratowali a oni sie poddali 🙁 zresztą Pani weterynarz nie dawała im nadziei. Do tej pory doszukuje sie jej błędów i wierzę ze pies mogł zyc (studiuję wete i z kazdym dniem nauki probuje dopasowac objawy do mojego psa). Pies miał chora wątrobe (złe wyniki krwi) i stawy. Poza tym był zdrowy jak na swoj wiek. Dostał ataku padaczkowego, drgawek, tak naprawde nie widomo dlaczego. Nie była to padaczka, jak dla mnie ostra encefalopatia wątrobowa z której mozna było próbowac go wyprowadzic.  Albo udar mózgu...Rodzice nie walczyli a ja nic nie mogłam zrobic.
Przez następny tydz moja mama szykowała jedzenie dla niego tak jakby on cały czas z nami był. Żałoba była straszna, tata nawet nie chciał słyszec o innym psie, płakał jak dziecko 🙁 Chciałam wtedy na szybko adoptowac amstaffa ale stan rodziców na to nie pozwalał.
A teraz od 4 tyg mamy małą kruszynke, sznaucer oczywiście. Pies rodziców. Ja ze względu na studia nie mogę sobie narazie pozwolic na psa. Bardzo tego zaluje.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
09 maja 2009 20:51
Sierra - przepraszam,ze dopiero teraz odpisuje, ale dopiero dzis trafilam do tego watku. Widzisz, ja mojego psa pozegnalam niewiele ponad rok temu(rok i tydzien dokladniej mowiac), a wlasciwie gdy ja siedzialam z Rywalem moj pies zakonczyl swoj zywot - zrobili to za mnie rodzice, ja nigdy bym nie dala rady zdecydowac, byc z Nia...
Po takim okresie czasu piszac to teraz mam łzy w oczach, gule w gardle itd. na sama mysl o tym,ze juz nigdy sie do Niej nie przytule, Nigdy nie wytargam jej za te dlugasne uczy, a Ona juz nigdy nie bedzie sie wygrzewac ze mna w lozku...
Nie wiem czy chce nowego psa. Rok temu powiedzialm zdecydowanie i glosno - NIE! Zadnego innego psa. A teraz jak patrze? Szkoda mi wszystkich tyvh blakajacych sie po ulicach, tych ze schronisk, czasem sie lamie na zasadzie "a..a..a..moze jednak?". Jednak do dnia dzisiejszego sie nie zdecydowalam... I chyba juz tak zostanie... Chyba,ze... No chyba,ze jakis nowy pies wpakuje sie w moje zycie ze swoimi lapami bez pytania - tak jak zrobila to Ona - najwspanialszy prezent Mikołajkow jaki mogłam dostac... Wiem jedno, zaden pies nie bedzie sie z Nia rownal..

dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
09 maja 2009 20:53
k-cian, przepiekny pies. Żal serce ściska, że juz go nie ma  😕 Współczuję
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 maja 2009 21:39
Sierra :przytul:

Aż się spłakałam.
Nasz od 12 tygodni żyje na kredyt, ale wyobrażam sobie, co czujesz. Jak mi leżał pod tlenem, nie mogąc zaczerpnąć powietrza, my wszyscy obok zapłakani - włącznie z tatą - to mi przelatywało tysiąc myśli: co będzie, jak będzie, jak to tak można...?
Teraz póki co jest dobrze, ale nie znasz dnia ani godziny, bo serce w każdej chwili może nie wytrzymać 🙁
Niby mam czas się z tym oswoić, ale to się chyba nie da.

A tymczasem Snupko łapiący wiatr na Mazurach
dziewczyny, strasznie to wszystko smutne co piszecie, trzymajcie się  :kwiatek:

k_cian, apropos pomruków- tez ktorego znałam też mruczał, tylko u niego było z przyjemnosci. mruczał w trakcie jedzenia, jak sie go głaskalo tez mruczał


skąd to znam 😉 nasz właściwie różnej tonacji pomruki i podwarkiwania wydawał w KAŻDYCH okolicznościach

jadł - mruczał
nie jadł - mruczał
głaszczesz -mruczał
nie głaszczesz - mruczał
bawisz się z nim - mruczał
nie bawisz - też mruczał

czy siedział, czy leżał, czy gdzieś chodził to wiecznie wydawał jakieś dziwne odgłosy 😉
nastroje i znaczenie pomruków rozpracowaliśmy idealnie 😉 i choć był gadatliwy w ten sposób to większość jednak była na zasadzie takiego marudzenia lekkiego czy też komentowania 😉 najsłodsze były pomruki i takie... hmmmm.. zamiast szczekania to puf puf  😁 jak wracał w weekend rano ze spaceru, siedzieliśmy rano w dużym pokoju, on do rodziców na łóżko i deptał po stopach wydając te dźwięki, merdając tym maleńkim ogonkiem aż dupka się kiwała

a jeszcze na zmianę tematu na weselszy

wczoraj wieczorem królewna Toska była po raz pierwszy psem obronnym 😍 taaaaaakim dzieeeeelnym że hej  😁

zniknęła mi z oczu więc poszłam zerknąć co robi.. stała w drzwiach do dużego pokoju  i patrzyła na drzwi balkonowe w których w związku z tym, iż w przedpokoju paliło się światło, odbijało się wszystko co na horyzoncie - a przede wszystkim ona sama  👀 kroczek w przód, kroczek w tył, masa niepewności.. pytam "Tosia, co tam widzisz?" na co Tosia zerknęła na mnie po czym raźnym krokiem wyrwała do drzwi najpoważniej jak umiała szczekając na stracha  😁 podskoki jakie przy tym robiła - bezcenne
oczywiście metr przed drzwiami się zatrzymała i już ostrożniej powąchała 😉 ale co wykazała się dzielnością w walce z ciemnym pokojem i dziwnymi cieniami na szklanych drzwiach to się wykazała, jestem z niej dumna  😍
Dzięki dziewczyny za wsparcie.

Z jednej strony siedzę teraz przez kompem i tylko wycieram "spocone" oczy i mówię sobie, że chyba już nie mam siły, bo prawdopodobnie nie trafi mi się drugi tak mądry, karny i wesoły pies. O tak zjawiskowej urodzie... Chyba wierze, że skoro można mieć konia życia, to i można mieć psa życia.

Z drugiej strony weekend spędziłam w stajni, codziennie rano wychodziłam na spacer z naszymi stajennymi kałkazkami na łąki, potem bawiłam się z psem znajomych, na koniec właściciel stajni przywiózł swojego szczeniaka (a moje marzenie, jeśli chodzi o rasę psa) wraz ze swoim kolegą, który przywiózł swoją sukę (jakiś gończy). Jak oni się wszyscy super bawili!

I naprawdę mnie zabolało, że nie ma tutaj mojego psa, że nie mam psa...

Tak czy siak wszystkim dziękuje, i się żegnamy. Ostatni raz raz razem w tym wątku...  :przytul:
sierra, trzymaj się  :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się