System opieki zdrowotnej

Nie kochana...to świadczy o ignorancji osób odwiedzających taki NPL.
Taka placówka ma za zadanie zabezpieczyć pacjenta przez noc, jeśli pacjent tego wymaga. Nie służy do leczenia długoterminowego. I nie jest dla wygody panienek, którym nie chce się czekać w kolejce u rodzinnego.
Służy do POMOCY PRZY NAGŁYM STANIE ZAGROŻENIA ZDROWIA w godzinach , gdy rodzinny już nie przyjmuje.
Czy tobie się to podoba, czy nie !

Lekarz ma pełne prawo zbadać cię tam i powiedzieć ci: "proszę panią, ma pani zapalenie gardła. Nic pani nie grozi przez noc, proszę iść rano do rodzinnego po antybiotyk". I to nie będzie błąd lekarza tam przyjmującego. Jeśli lekarz uzna, że nic ci przez noc nie grozi w związku z tym zapaleniem gardła, to jego prawo tak cię potraktować. Jeśli pisze ci antybiotyk i do tego jeszcze L4, to powinnaś mu być wdzięczna, bo NIE MUSI tego robić.

NPL-e są po to by:
-rozpoznać poważny stan zagrożenia życia, zdrowia i skierować do szpitala
-podać niezbędne leki na miejscu jeśli jest taka potrzeba
-napisać receptę, jeśli lekarz uzna, że stan twojego zdrowia tego wymaga

Nie są po to, by się tam leczyć długoterminowo.
A masa osób tak postępuje.

Siedzą w domu 3 dni, chorują, ale do rodzinnego nie pójdą. Jeśli powodem jest to, że "pracowali", "rodzinny nie chciał przyjąć, bo nie było numerków", to ja to jeszcze zrozumiem. Ale jeśli usłyszę, że "bo tam są kolejki", to sorry....





No mogę prywatnie, tylko nie umiem wyguglować gdzie tu blisko mam jakiegoś lekarza.
I pewnie się też okaże,że z L-4 kłopot.
W przychodni pewnie bym coś wywojowała, ale zwyczajnie nie mam siły.
Panie w recepcji odsyłają do lekarza,żeby prosić o przyjęcie , lekarz się zgadza , ale zgadza się prawie każdemu i trzeba tam kiblować z 4 godziny w maleńkiej, gorącej, wypełnionej zarazkami poczekalni.
Prywatnie L4 bez najmniejszego problemu, Taniu.
Współczuję kolejek.

I rozumiem raz na jakiś czas desperację i wycieczkę do NPL-u skoro nie ma innego wyjścia, ale nie zrozumiem CWANIACTWA i naciągania służby zdrowia. Bo takie właśnie wycieczki jak opisuje ninevet są naciąganiem moim zdaniem.
I niech mi nie pisze, że nikomu to nie przeszkadza, bo sama przyznała, że lekarze "Najpierw marudzą "a czemu nie w dzieeeń do rejonówki !?". Czyli PRZESZKADZA im to tak samo jak lekarzom w innych miastach. Tyle, że zamiast tłumaczyć kolejnej naciągaczce, że tak robić nie należy, łatwiej przepisać ten antybiotyk i się nie denerwować.
Tunrida- ja rozumiem,że opisujesz jak działają NPL , ale nie rozumiem tej wrogości wobec pacjenta.
Jestem przeziębiona, nie jestem naciągaczem. Do NPL wysyła mnie pani z przychodni.
Po lekturze Twoich postów, nie pójdę.
Już kupiłam i zażyłam "zestaw A" , na wieczór nałykam się Gripexu czy czegoś tam podobnego.
Jak nie dam rady wstać wezmę urlop. Teraz wywlokłam się z łóżka i jestem w pracy.
Zarażam każdego, na kogo kaszlnę.
Ale chodzę, czyli wedle NPL z Twojego opisu -jednak jestem naciągaczem.
p.s
a prywatnie nie każdy może pisać L-4 -dzwoniłam, pytałam
Dwukrotnie skorzystałam z ostrego dyżuru w szpitalu. Raz, gdy myślałam, że mam stan przedzawałowy (zostałam super obsłużona po interwencji koleżanki, która jest pracownikiem owego szpitala). Nikt nie pytał się dlaczego nie poszłam do lekarza pierwszego kontaktu. Drugi raz gdy dostałam wysoką temperaturę po powrocie z Turcji, z ohydną raną na nodze. Lekarz pierwszego kontaktu nie przyjął mnie, mówiąc, że takie przypadki leczy się w szpitalu, ze łzami w oczach odwróciłam się kulejąc. Pierwszy raz zrobiło mi się bardzo przykro, lekarz nie udzielił mi pomocy. Na szczęście nie pracuje już w mojej przychodni. W szpitalu zapytano mnie dlaczego nie poszłam do swojej przychodni. Po mojej informacji jak zostałam potraktowana, poproszono mnie o adres przychodni i imię i nazwisko lekarza. Zostałam opatrzona i przepisano mi leki.
Nigdy na siłę nie korzystam z ostrego dyżuru. Zresztą ja mam fajną przychodnię i nie narzekam (oprócz tej jednej wpadki tego gbura).
Jeszcze dodam z mojej poprzedniej wizyty w przychodni:
Bardzo młoda Pani Doktor przesłuchiwała mnie blisko godzinę.
Zgodnie z planem badania. Krok po kroku. I wszystko pisała do karty.
Na koniec zawiesiła się -bo już z połączeniem danych z wywiadu był kłopot.
Mam 3 mm guzek w tarczycy i pani doktor usiłowała mi go wymacać  🤔wirek:
W prostych słowach wyjaśniłam,że należy wykonać badania dodatkowe.
Na to, biedna lekarka pokazała mi pismo szefa NFZ , które jasno określa jakie badania dodatkowe może zlecić lekarz pierwszego kontaktu. Lista bardzo ograniczona. Reszta? Specjaliści. Masakra.
Poszłam sobie sama do pracowni diagnostycznej -zleciłam co tam potrzeba, obejrzałam wyniki . I już.
Kieszeń lżejsza o 300 zł.
Czyli : medice, cura te ipsum
Skąd agresja?
Z bezsilności wobec ludzi i wobec systemu.
Po 8 latach pracy w NPL-ach i 8 latach bezskutecznej walki z ludźmi, którym "się należy". Po 8 latach obserwowania ludzi, którzy zamiast diagnozować się u rodzinnego wolą iść do NPL-u, bo "nie ma kolejek".

Przykład- przychodzi kobieta z dzieckiem w bólami brzucha od tygodnia.
Pokazuje 2 zaświadczenia od lekarzy, że była w tym czasie 2 razy w NPL-u. Pokazuje, że "dziecko dostało raz takie leki, za drugim razem jakieś inne i NIE POMAGA".  😲
Na moje pytanie, "czy była u rodzinnego", patrzy jak na idiotkę i odpowiada "nie".
Rozumiesz?  😲
Ręce opadają.
PO CO ona ma iść do rodzinnego.
Ona woli TRZECI raz przyjść do NPL-u do kolejnego, trzeciego z rzędu przypadkowego lekarza, niż zdiagnozować dziecko u swojego rodzinnego.
Po to jest rodzinny, że to On ma być twoim przyjacielem. o jemu masz pokazywać krosty, pryszcze i pytać go "czemu ja nie mam odporności i ciągle coś łapię". To ona ma znać wszystkie twoje przewlekłe choroby. To on ma wiedzieć na co jesteś uczulona i kiedy miałaś ostatnie rtg klatki. To on ma cię diagnozować, leczyć, pomagać, zastanawiać się nad skierowaniami do specjalistów.
PO TO JEST RODZINNYM.

A NPL- to pomoc lekarska w nagłych zachorowaniach w godzinach, kiedy rodzinny nie przyjmuje.
A ludzie tego nie rozumieją i z tymi wszystkimi pytaniami idą do NPL-u.
Często gęsto w niedzielę, bo akurat po drodze im było.  😵 Książkę by napisał.

Rozumiem przypadki, kiedy nie masz wyjścia i MUSISZ przyjść do NPL-u.
Nie zrozumiem NIGDY podpowiedzi typu- "Idź do NPL-u, bo tam nie ma kolejek !!"
Tunrida- właśnie o tym piszę!
Nie zdiagnozuje u rodzinnego!!! No, NIE! Za Boga Jedynego!
Rodzinny odeśle ją do specjalisty, szpitala -byle dalej.
A tam trafi na terminy roczne lub brak miejsc totalny.
Ludzie idą do NPL z rozpaczy nie ze sprytu.
Szukają LEKARZA , nie chorego systemu.
A lekarz w NPL-u ma do dyspozycji słuchawki, patyczki, ciśnieniomierz i kilka substancji do wstrzyknięcia.
Przy potrzebie jakiejkolwiek natychmiastowej diagnostyki- skierowanie do szpitala.

I przeczytaj jeszcze raz co edytowałam powyżej. Z czym ludzie przychodzą do NPL-u.

Tych, co przyjdą z rozpaczy- ROZUMIEM. Ja oczerniam tych, co przychodzą ze sprytu i głupoty.
A lekarz w NPL-u ma do dyspozycji słuchawki, patyczki, ciśnieniomierz i kilka substancji do wstrzyknięcia.
Przy potrzebie jakiejkolwiek natychmiastowej diagnostyki- skierowanie do szpitala.
I przeczytaj jeszcze raz co edytowałam powyżej. Z czym ludzie przychodzą do NPL-u.

Tych, co przyjdą z rozpaczy- ROZUMIEM. Ja oczerniam tych, co przychodzą ze sprytu i głupoty.

Może właśnie po to ludzie idą? Po skierowanie do szpitala?
Taniu- możliwe. I część wyobraża sobie, że pójdzie ze skierowaniem na izbę przyjęć i tam dostaną wszelkie niezbędne badania, nie kładąc się na oddział, nie?
I znów mamy :
-cwaniactwo ( oszczędność czasu w porównaniu do diagnozowania się u rodzinnego, czy u specjalistów)
-desperacja i rozpacz, gdy okazało się, że diagnozowanie u specjalistów trwa kilka tygodni czy miesięcy.

Z drugiej strony. Lekarz w NPL-u może:
-skierować ( bo przypadek jego zdaniem WYMAGA natychmiastowej diagnostyki)
-nie skierować ( bo przypadek NIE wymaga natychmiastowej diagnostyki i lekarz wie, że pacjent może na spokojnie podiagnozować się te kilka tygodni czy miesięcy)- pacjent często wychodzi obrażony i nie usatysfakcjonowany
- skierować, choć uważa, że NIE ma potrzeby natychmiastowej diagnostyki, ale lekarz chce choremu zrobić dobrze i chce go usatysfakcjonować. Pacjent się cieszy i chwali lekarza, że "fajny gość". A ten fajny gość za 15 minut dostaje telefon od lekarze izby przyjęć z opierdolem typu- " I co ty ku...a kierujesz? Sądzisz, że ja nie mam nic innego do roboty tutaj? Tu jest zapier..l, obrócić się nie można. Z wypadku mi nazwozili, łóżek już nie mam a ty mi kierujesz jakieś pierdy? Opanuj się."

I kto zrobił dobrze? Lekarz Izby przyjęć faktycznie ma zawaloną izbę przyjęć, nie myśli już, myli się. I może zdiagnozuje naszego pacjenta a przy okazji ze zmęczenia pomyli się przy kimś naprawdę chorym i będzie lipa. Albo nie zdiagnozuje naszego chorego, bo złapie nerwa i odeśle pacjenta do rodzinnego do diagnostyki.

A o lekarzu przyjmującym w NPL-u który kieruje wszystkich, którzy chcą do szpitala pójdzie wśród lekarzy opinia, że to "partacz i że się nie zna na robocie".
Z punktu widzenia pacjenta będzie "fajny gość", a z punktu widzenia innych lekarzy będzie "partacz, który umie tylko skierować na izbę przyjęć".

Bo pacjent widzi TYLKO swój punkt widzenia. I to jest zrozumiałe. A lekarz widzi jeszcze punkt widzenia swój, czyli lekarza. A także punkt widzenia NFZ, który jest jeszcze inny, pomijany tu, a tak naprawdę jest niestety chyba najważniejszy.  🤔 Najważniejszy, bo z niego wynikają wszelkie ograniczenia.
Używasz takich słów jak "cwaniactwo, naciągacze" . A to chyba nie są ludzie zdrowi?
Nie idą z nudów wieczorkiem poudawać chorego. Mało empatii Ci zostało po tych działaniach na niwie systemu.
Może idą z niewiedzy? Ja o NPL dowiedziałam się od Ciebie na forum.
Nie miałam pojęcia jak to działa. Teraz rozumiem. To taka jakby polowa izba przyjęć -jakby kawałek dawnego pogotowia?
Nie rozumiem natomiast , dlaczego moja przychodnia -obwieszona odznaczeniami za najlepszą przychodnię roku, regionu etc. naprzyjmowała sobie więcej pacjentów niż może przyjąć. Nie zatrudni dodatkowych lekarzy?
Może powinni mieć jakiś limit? Kiedy powstawali nie było kolejek.Potem przeniosło się do nich całe sąsiednie osiedle.
Może jakaś rejonizacja powinna być?
Nie rozumiem czemu lekarz weterynarii ma system komputerowy pomagający mu w pracy a w przychodni wszystko lekarz gryzmoli ręcznie.
Z perspektywy chorego to wszystko wygląda inaczej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 stycznia 2011 13:08
CWANIACTWA i naciągania służby zdrowia.


Służba zdrowia naciąga nas jak już.
Wybacz, ale nie rozumiem, dlaczego obrażasz ludzi. Każdy się leczy jak może, w 90% przypadków trafia  NA ŚCIANĘ mało kompetentnych lekarzy, którym jest wszystko jedno, na głupie procedury i na cholernie drogie badania, które można wykonać TYLKO PRYWATNIE, bo przecież służby zdrowia nie stać! Umieraj człowieku jak sobie chcesz, byle z dala od nich.
Tania- bo używam słów, których niepolitycznie używać? Bo piszę o rzeczach nieprzyjemnych? O których mówić jest niepolitycznie?  😉

Waszym błędem jest utożsamianie się z pacjentami o których piszę.
Nie nadużywasz NPL-u? To super. Czyli Ciebie się moje opisy NIE TYCZĄ. Ktoś idzie do NPL-u z konieczności? Bo nie było numerków w przychodni? Bo akurat szef go z pracy nie chciał zwolnić? Super. Nie tyczą się więc go moje opisy.
Piszę o osobach, które NADUŻYWAJĄ pomocy NPL-ów. Nadużywają. Po prostu. Z wygody i cwaniactwa. I takich osób jest cała masa. I ja widzę te osoby, bo starczy że zerknę w książeczkę rumowską, która nadal funkcjonuje w moim rejonie.

Strzyga- Twoje żale, że "bo przecież służby zdrowia nie stać" nie odnoszą się do lekarzy, tylko do systemu !!!
Jak powiedziałam powyżej. Ty jako pacjent widzisz tylko swój problem. Więc oceniasz to tak jak oceniasz. Lekarz widzi każdą sprawę także z innej perspektywy. NFZ-tu.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 stycznia 2011 13:15
tunrida, jak wyżej napisałam, lekarze też święci nie są, najczęściej mam nieprzyjemność spotykania na swojej drodze tępych  i zupełnie niezainteresowanych tym, co się z pacjentem dzieje. Mam takich opowieści setki. na przykład ostatnio było ślisko, starsza znajoma się wywaliła na chodniku, nie mogła zbytnio ruszać ręką, poszła do lekarza i co usłyszała? "proszę altacetem smarować". Kobieta, która nie może prawie ruszać ręką i czuje ogromny ból. Ale nie, nie dostanie skierowanie na prześwietlenie, bo po co jej? Umrze szybciej, będzie służba zdrowia miała jednego CWANIAKA  mniej.
Widzę mój problem, bo chodzi o moje ZDROWIE. I lekarz za nie odpowiada.
Są lekarze dobrzy i są lekarze źli.
Są pacjenci dobrzy i są pacjenci źli.
Są dobre zasady i pomysły nałożone przez NFZ-et a są i złe.
I wszystko.
Ja powyżej pisałam o tych "złych"pacjentach nadużywających wizyt w NPL-u ze swojego wygodnictwa.
Raz zdażyło mi się trafić na "pogotowie" późnym wieczorem, u nas znajduję się na parterze szpitala, napatrzałem się jak wygląda organizacja "słóżby zdrowia" i od tamtej pory częściej modlę się o zdrowie.
Ok 22 okazało się, że założony dzień wcześniej gips pękł dokładnie tam gdzie miał trzymać, stwierdziłem, że nie chce obudzić się ze stopą w gipsie ale w drugą strone więc nie czuje naciągaczem 😉. Okazało się, że jedyny lekarz pojechał 15km karetką i mam czekać, po kilkunastu minutach dołączyli do mnie kobieta z dusznością, bólem w klatce piersiowej, przywiózł ją syn, bo zasłabła i stwierdził, że samochodem będzie szybciej i jakiś 10-latek z ostrym bólem brzucha. Pani kazała nam czekać na lekarza, to czekaliśmy. Karetka przyjechała po godzinie, lekarz przyjął tamtych dwoje. Ich wizyty trwały po ok 2 min, do kobiety zszedł ktoś z inerny, do dzieciaka z dzieciencego. Ciekawe kto byłby winien, jak by ktoś umarł czekając w szpitalu na karetkę.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 stycznia 2011 13:26
tunrida, widzisz, ale ja jakoś nie widzę tej wielkiej winy, cwaniactwa i naciągactwa. To jest przystosowanie się do warunków, które dyktuje służba zdrowia. Jakby  nie było tak kuriozalnych kolejek u rodzinnego, nikt by wieczorem nie zaiwaniał do NPL, a jak masz na wizytę czekać parę dni i odstać parę godzin...
Ja myślę,że ów system i jego niedostatki bywają swoistym alibi dla marnych lekarzy.
A jeśli idzie o tych dobrych, z powołania-obleganych przez pacjentów- nie rozumiem, czemu się nie prywatyzują.
Moja pani doktor w przychodni , a raczej moja ex doktor-bo nie sposób się do niej dostać- mogłaby z powodzeniem wynająć maleńki gabinet i nawet gdyby brała po 20 zł za wizytę-zarobiłaby krocie.
A tak? Narzeka na system, na zarobki, na biurokrację- a trzyma się go rękami i nogami.
I , przepraszam,że to tak ujmę: mam głęboko w nosie narzekanie lekarzy na system. Jak jest taki straszny- nikt ich nie trzyma siłą. A jeśli godzą się na pracę dla NFZ -nie wolno im frustracji rozładowywać na chorych.
Dziecko z bolącym brzuchem to jest natręt i naciagacz? A jego matka to cwaniaczka?
To co ma robić ten lekarz w NPL wedle zasad? To co pani dyspozytorka pogotowia robiła całe lata przez telefon??
Z tego co piszesz całe te NPL to jakieś wywalanie pieniędzy NFZ w błoto. Siedzą tam lekarze i NIE LECZĄ a w karetkach z kolei "leczą" ratownicy medyczni .  🤔wirek:
No......to musiałabyś osobiście posiedzieć troszkę przy mnie w gabinecie.  😉 To byś zobaczyła.

Nie oczekuję, że ktokolwiek z Was zrozumie to o czym piszę, bo cały czas widzicie całą sprawę ze swojego punktu widzenia. I nie ma się czemu dziwić.
Niepotrzebnie w ogóle cokolwiek napisałam szczerze.

Trzeba było napisać, żeby było poprawnie politycznie.  😉 Tak, żeby wyszło, że wszystko jest winą głupich lekarzy. A ci, co nie chcą leczyć długoterminowo w Npl-ach, żeby pacjentom było wygodniej, to gbury, chamy i ludzie bez uczuć. I przecież przysięgę składali i ich psim obowiązkiem jest zadowolić pacjenta zawsze i wszędzie. I byłoby OK. A tak mam za swoje. Więcej szczera nie będę. Obiecuję.

Tania - jeśli dziecko z jakiegoś powodu boli brzuch i ten ból nie mija mimo leków przepisanych przez lekarza NPL-u, to matka POWINNA iść do SWOJEGO lekarza rodzinnego, który powinien znać to dziecko od lat. I powinien wiedzieć wszystko na temat jego poprzednich bólów brzucha. I na temat tego, czy może są jakieś choroby przewlekłe, lub ich podejrzenie. I powinien to dziecko zdiagnozować dokładniej. Zrobić USG brzucha, zrobić może badanie moczu, może jakieś badanie z krwi. Rozumiesz?
Ale nie miał takiej szansy.
Bo matka poszła drugi raz do NPL-u, gdzie jakiś inny lekarz, nie wnikając w przeszłość dziecka zbadał, nie stwierdził stanu zagrożenia i przepisał kolejne coś. Z pewnością każdy z nich informował matkę, że należy iść jutro do rodzinnego.
Ale po co?
Tam są kolejki.
Wolała po 2 dniach przyjść znów do NPL-u. I trafiła tym razem na mnie.
Osobiście, ze swoim dzieckiem, któremu najwyraźniej dolega coś poważniejszego  nie łaziłabym w kółko  namiętnie po NPL-ach, tylko poszłabym do rodzinnego

Tunrida-nie obrażaj się. Dzięki Tobie ja rozumiem jak to funcjonuje.
I teraz sobie uświadomiłam nagle,że WIEM co masz na myśli. I kogo.
Otóż wczoraj pytam mamę jak tam niedziela jej minęła a mama opowiada,że jak zawsze (sic!) poszła po recepty do NPL bo "tam mniejsze kolejki" .
To moja mama jest takim cwaniakiem i naciągaczem, o jakich piszesz.
Ma 82 lata, porusza się o lasce . I jest taka wredna i leniwa, że nie chce się jej powlec do przychodni i spedzić tam drobnych siedmiu godzin. Wykorzystuje system a nawet doprowadza go do ruiny żyjąc i chorując na złość lekarzom.
Chociaż akurat u mamy lekarze z NPL zawsze wypisują recepty bez protestu. Może inaczej rozumieją swoją rolę?
A może nawet mają , o zgrozo,powołanie?  😉
No popatrz. A w przychodni, w której zastępuję rodzinnego 2 godziny jest tak, że to pielęgniarki w okienku od ręki wypisują recepty starszym paniom, żeby nie musiała starsza schorowana kobieta siedzieć bez sensu w klejce do mnie. Jak widać....można.

I z ciekawości...spytaj mamę przy okazji, ilu lekarzy powiedziało jej przepisując te recepty ( bezdusznik by chyba tylko nie przepisał w takiej sytuacji) żeby na przyszłość przedłużała je w rejonie?
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
31 stycznia 2011 13:52
Jeśli mogę się wtrącić.... muszę iść z Zochą do lekarza bo kaszle przeokrutnie, w przychodni mam termin na środę wieczór, Pani  z recepcji odsyła mnie do NPL i chyba dziś wieczorem się tam udam. Ale podjęłam decyzje o wpisaniu Zosi i męża do mojego pakietu Enel -medu w pracy. 140 zł miesięcznie i mam święty spokój. Wkurza mnie tylko to ze już place  ubezpieczenie zdrowotne ale nie mam zdrowia do publicznej służby zdrowia  🙄
Szczerze powiem nawet do tego NPL jakoś głupio mi iść, właśnie wolałabym iść do mojej przychodni, do naszej Pani doktor, która zna dziecko... ale cóż  🤔
Życzcie mi powodzenia dziś wieczorem  😉
Kurde- czyli to panie w przychodniach takie cwane?  😲
Już któraś z Was pisze, że to panie z przychodni odsyłają do NPL-u. Nie lekarze rodzinni !!! Nie! Oni wiedzą, że to ich działka i mówią każdemu, kto się pyta, że "owszem, przyjmą". Panie w okienkach taką robotę robią.
No popatrz. A w przychodni, w której zastępuję rodzinnego 2 godziny jest tak, że to pielęgniarki w okienku od ręki wypisują recepty starszym paniom, żeby nie musiała starsza schorowana kobieta siedzieć bez sensu w klejce do mnie. Jak widać....można.

No można. Tylko nie wszędzie.
Miały być takie odnawialne recepty w aptekach -cisza na ten temat.
Oj, długo by pisać.
Ja rozumiem Twoje racje I mojej siostry -nauczycielki. A raczej przyjmuję do wiadomości.
A teraz- jestem chora już na dobre . 🙁
A gdybym mogła poleżeć od ubiegłego czwartku - już bym była zdrowa.
I pewnie wiele osób z mojego otoczenia też.
Tusiu! Powodzenia. Tunrida nie jest z Krakowa, zatem spokojnie. 😉
Pozdrowienia dla Zosi.
Tunrida nie ma już siły wychowywać narodu, bo już dawno doszła do wniosku, że sama narodu w żaden sposób nie wychowa. Więc siedzi w NPL-u ( nie w Krakowie, spokojnie  😉) i swoje robi ze zwieszonym łbem.
Tyle, że jak ktoś bezmyślnie wypali z uśmiechem, że "no chyba nie będę siedziała w kolejce u rodzinnego" to się jej nóż w kieszeni otwiera i tyle. I napisała o tym zupełnie niepotrzebnie w wątku, gdzie są sami pacjenci i nikt jej i tak nie zrozumie.
żeby nie było, ja nie mam do nikogo pretesji, przeraża mnie organizacja tego wszystkiego i ciesze się, że nie posłuchałem, jak przed maturą powtarzali w domu "jak już chcesz studiować coś takiego, to przynajmniej spróbuj na medycyne"
żeby nie było, ja nie mam do nikogo pretesji, przeraża mnie organizacja tego wszystkiego i ciesze się, że nie posłuchałem, jak przed maturą powtarzali w domu "jak już chcesz studiować coś takiego, to przynajmniej spróbuj na medycyne"

Hi!Hi! Ja też tak miałam. Identycznie.
A.   master of sarcasm :]
31 stycznia 2011 14:26
Czy ktos mi wyjasni co to jest NPL bo nie wiem  🙁 :kwiatek:
A co do organizacji...wiecie co? Jak się posłucha ludzi, którzy mieszkali za granicami, to często twierdzą, że dostać się do specjalistów, czy zdiagnozować w tamtejszych krajach, jest jeszcze trudniej. I bywa, że wracali na diagnoistykę do kraju.

Poza tym.... z tego co wiem, to w poprzednich latach nakład obywatela na służbe zdrowia zawsze był za mały, w staosunku do oczekiwań od tej służby zdrowia. I to państwo non stop dopłaca do biznesu.
Jesteśmy przyzwyczajeni, że "nam się należy", a ... no właśnie..często wychodzi, że "może i się należy, ale nie ma jak, nie ma z czego tego dać".

Nie mam pojęcia co należało by zrobić, żeby było inaczej ( gdybym miała, to byłabym w jakim sejmiku, rządzie czy inszym podobnym) ale coś zrobić trzeba. Bo w naszym kraju wymagania odnośnie diagnostyki i leczenia są dużo wyższe niż koszty na to idące. 

A- "NiŚPL"- bo tak brzmi pełna nazwa, to Nocna i Świąteczna Pomoc Lekarska. Jest to twór mający na celu zabezpieczyć pacjenta w przypadku NAGŁEGO zachorowania, w chwili kiedy lekarz rodzinny nie pracuje ( bo lekarz rodzinny pracuje od 8😲0 do 18😲0) czyli- NPL prtzyjmuje z dni zwykłe od 18😲0, a w soboty i niedziele całą dobę.
W NPL-u lekarz, który tam pracuje ma do dyspozycji słuchawki, pieczątkę, pielęgniarkę z podstawowymi lekami w zastrzykach. Jeśli lekarz uznaje za stosowne wystawia recepty lub leczy na miejscu tym co ma w zastrzykach czy tabletkach, lub kieruje do szpitala. Nie ma możliwości diagnozowania innych niż badanie pacjenta.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się