System opieki zdrowotnej

Ale nawet jeśli nie rezydentura, na którą ciężko się dostać, a właśnie tryb b) który opisuję, czyli etat w jakimś szpitalu, to wcale przecież nie rozwiązuje problemów.

Bo: nie dostałaś się na rezydenturę z urologii. Bierzesz wiec etat w Płocku na oddziale urologii, bo z czegoś trzeba żyć. No i przecież chcesz być urologiem. A w tym województwie są przewidziane przez Ministerstwo 3 miejsca specjalizacyjne z etatu. A chętnych 8 osób. Ty masz mieszkanie w Płocku, męża, który ma tu pracę. Siedzisz na tym etacie w Płocku, pracujesz a specjalizacji nie zaczynasz. Bo nie ma miejsc przewidzianych. Czekasz kolejny rok z rozpoczęciem tej specjalizacji z urologii. A potem jeszcze kolejny. ( takiego kumpla mam, czekał pracując na etacie 3 lata aż mu pozwolą zacząć specjalizację) Ta trwa 5 lat, więc specjalistą został po 8 latach pracy.

Góra, czyli Ministerstwo, czyli rząd "nie pozwala" wyspecjalizować się lekarzom. Sama specjalizacja jak widać naprawdę JEST skomplikowana i nie chodzi o samą naukę! Nauka to tu najłatwiejsza jest! Logistyka jest do dupy. Za mało jest specjalistów, co widać po kolejkach i po zapracowaniu lekarzy.

[quote author=galopada_ link=topic=30079.msg2731318#msg2731318 date=1511085180]
Dementek, wizyta u fryzjera/kosmetyczki czy wypad do mechanika nie bolą ludzi, mimo że sporo kosztują. Ale zapłacenie takich samych (a często mniejszych) pieniędzy za prywatną wizytę u lekarza - boli. Czemu?
[/quote]
Najczęściej z prostej przyczyny: za usługi medyczne bez względu na to czy korzystam czy nie Państwo pobiera ode mnie haracz co miesiąc. I pewnie nikt by się nie burzył, gdyby za ten haracz dostawał usługi. A tak płacę co miesiąc + muszę leczyć się prywatnie. Leczenie onkologiczne mojego teścia pochłonęło grubo ponad 100 tys a i tak nie udało się. Ale człowiek miał żal, że na badanie na NFZ musiał czekać miesiącami, prywatnie było z dnia na dzień.
bera7, no i właśnie dlatego powstało porozumienie rezydentów rozbudowane do porozumienia zawodów medycznych i protest w celu zwiększania nakładów finansowych na ochronę zdrowia.
% PKB przeznaczony na ochronę zdrowia w Polsce jest dramatycznie niski. Zerknij na wycenę zabiegów/operacji wrzuconych przeze mnie na poprzedniej stronie i na kwotę przeznaczona na jednego pacjenta. Daje do myślenia.

Tunrida niestety temat robienia specki dotyczy mnie coraz bardziej i jestem częściowo przerażona a częściowo wściekła  😵
Wiesz... kiedy opowiadam jak to u mnie wyglądało, to zaczynam ryczeć. Naprawdę. Tyle, że ja miałam tego pecha, że etat w małym mieście w oddziale, a prawie wszystkie staże w Warszawie. 120 km. Tyle ile ja się najeździłam tam i z powrotem wstając na autobus o 4:45  wracając do kilkunastomiesięcznego dziecka wieczorami, to tylko ja wiem. W międzyczasie dyżury w NPL-u w weekendy, praca u rodzinnego wieczorami. Ciągle wszędzie w biegu. Brałam swój urlop latem po to, by siedzieć za rodzinnego na wsi. A on jechał do Grecji.

A w pracy na etacie ... miałam obowiązkowe dyżury w oddziale. Z tym, że wiesz jaka była wtedy zabawa? Raz psychiatra, a raz neurolog dyżurowali na obu oddziałach na raz, na zmianę.  Bo było nas za mało. Czyli ja, świeżo 2 lata po studiach, dostałam obowiązkowy dyżur na neurologii. ( psychiatrii się nie bałam) I zwozili mi karetką: krwotoki, udary niedokrwienne, stany drgawkowe padaczkowe, guzy mózgu z narastającym obrzękiem. I ja to miałam leczyć!! Rozumiesz? 2 lata po studiach! Specjalizując się w międzyczasie z psychiatrii. Wyobraź sobie taką sytuację. Na dyżurze dzwoni telefon, odbieram. Mówi pielęgniarka Izby Przyjęć tak "dzwonił anestezjolog z karetki. Wiozą baardzo ciężki udar u młodej osoby na izbę przyjęć. Lekarz ma czekać na izbie przyjęć!". I to JA tam miałam iść.  Ja. Specjalista anestezjolog wiezie i tylko czeka, żeby to tobie oddać ten problem. Czaisz? I z notatnikiem w kieszonce, w którym miałam rozpiskę zrobioną przez koleżankę z neurologii jak mam leczyć, idę na tę izbę przyjęć. Czaisz? A za karetką jedzie zapłakany mąż błagając mnie "pani ratuje moją żonę! Mamy 3-je dzieci! A żona wylew na pół mózgu, nieprzytomna, wgłabia się powoli". Czaisz?
I po swoim zwykłym dniu na psychiatrii, zostajesz sobie na takim obowiązkowym dyżurze na obu oddziałach, ratujesz takie osoby, potem rano zostajesz w pracy na psychiatrii do 15😲0, bo to twój etat.  A potem idziesz od razu po południu do rodzinnego, żeby dorabiać. Bo nie stać cęe na zwykle życie.  I wracasz do domu do dziecka. A za 2 dni pakujesz się i dymasz do warszawy na jakiś staż na 2 m-ce. I tak kr*a w kółko i w kółko.
I słyszysz, że jesteś pazerna, że w dupie ci się przewraca, że każdy ma ciężko. itd itp

Naczyłam się jednego. Wszystko da się przetrwać! Człowiek jest na tyle twardą bestią, że wszystkiemu da radę, jeśli nie ma wyjścia. I tyle.
Tunrida tylko ludzie tego nie rozumieją i chyba nigdy nie zrozumieją. Najgorsze ze mam wrażenie że w Polakach jest tyle zawiści że im się ulewa. Lekarze wyjeżdżający za granicę mówią, że tam czują się doceniani i szanowni za to co robią (już pomijam normalne godziny pracy i pensję).

Moja koleżanka po 1 roku rezydentury zostawala w ubiegłym toku na dyżurze sama na kardiologii (sto lozek) z pododdzialem OIOK. Mówi, że nigdy w życiu się tak nie bała i modliła żeby jednocześnie nie zaczęło się coś dziać 2 pacjentom bo by się nie rozdwoiła.

A co z głośną niedawno sprawa gdzie kobieta urodziła martwe dziecko na podłodze między łóżkami? Na cały oddział ginekologiczny (z pododdzialem położniczym, operacyjnym i jakimstam) był jeden lekarz -  rezydentka. Drugiego albo trzeciego roku. I nie rozdwoiła się. Dla niej zrujnowana kariera i nagonka w mediach,  a ordynator i reszta pracowników przywróceni do pracy bo inaczej nie miałby kto pracować.


Polska - dzień dobry  👿
Nie wiem czy w naszym kraju kiedyś będzie normalnie. Raczej ja tego nie doczekam.
Nauczono nas od stu lat, że lekarz MA DORABIAĆ i niech się odpier**li, bo są tacy co mają gorzej. I już.

A dodatkowo na lekarzy spada wina, że: kasy na leczenie nie ma, że kolejki za duże na badania, że kolejki za duże do specjalistów. Wszystko nasza wina. Bo jestesmy konowały, chamy i chciwusy.
galopada_, ale serio mnie nie obchodzi jakie stawki są za jaki zabieg. Dla mnie jako pacjenta = klienta liczy się stosunek ceny do jakości. Nie stać mnie na auto z górnej półki, jeżdżę tańszym. Nie stać mnie na top fryzjera -stylistę, idę za grosze do lokalnej fryzjerki itd.
Nie jestem przeciw lekarzom, jestem przeciw systemowi, który czaruje, że za kasę zabieraną co miesiąc mamy mieć równy dostęp do opieki medycznej bez względu na status społeczny, a to guzik prawda. Ile jest zbiórek na dzieci?, na chorych ludzi? Masa zalewa internet. U mnie w rodzinie 90% ważnych spraw i tak leczymy prywatnie, bo nikt nie jest w stanie czekać kilka lat na zabieg, który wpływa na jakość życia.
I nie zazdroszczę lekarzom ani kasy, ani pracy. Dziwi mnie natomiast, że dali się wkręcić w ten chory system i w nim funkcjonują. Żadna prywatna firma na takich zasadach nie utrzymała by się na rynku. Bo ludzie pracujący w złych warunkach za niskie stawki uciekają szybko do innej roboty jak tylko nadarzy się okazja.

Po co się zarzynać za 2500 zł? W Niemczech w firmie sprzątającej stawka jest 3 krotnie wyższa.
bera7, właśnie dlatego młodzi lekarze (przy wsparciu starszych) i inne zawody medyczne strajkują. Dla zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną. A wysłuchują jacy to nie są przerni i że jeżdżą super autami. Aktualnie masa ludzi myśli o wyjeździe za granicę -  na zajęciach zostaliśmy zapytanie k to przez prowadzącego i połowa podniosła ręce. Jak napisałam wyżej my też rozważamy wyjazd, ale osobiście się boję.

A hejt za długie kolejki i inne problemy leci w stronę lekarzy bo są najbliżej pacjentów, a nie ministerstwa zdrowia/ministra zdrowia /rządu.
Polski system opieki zdrowotnej pie***lnie i to szybciej niż się władzy wydaje.


A stawki pokazują jasno stopień niedofinansowania.
[quote author=galopada_ link=topic=30079.msg2731382#msg2731382 date=1511109043]
Polski system opieki zdrowotnej pie***lnie i to szybciej niż się władzy wydaje.
[/quote]

Wystarczyłoby, żeby lekarze tylko przez 1 miesiąc nie poszli do innych prac poza swoim podstawowym etatem. Żeby po prostu zwolnili się z innych prac. A nawet nie miesiąc. 2 tygodnie! Tylko tyle. I wszystko leży.
Po co się zarzynać za 2500 zł? W Niemczech w firmie sprzątającej stawka jest 3 krotnie wyższa.

Czasami zdarzają sie ludzie z powołania. Naprawdę zazdroszczę im takiej motywacji.
Mimo wszystko trzeba myśleć też przyszłościowo.
Póki co pracujesz jako sprzątaczka za fajne pieniądze, ale zbliża ci się 40. i co dalej?
Brak dobrego wykształcenia (czy tez brak praktyki w danym zawodzie) i albo ciągniesz do emerytury z pracą fizyczną albo próbujesz się przebranżowić i zaczynasz od zera.
Milla, chyba żadne powołanie nie pomoże, kiedy za swoją pracę nie jesteś odpowiednio nagradzana i motywowana zadowoleniem klienta. Mówi to osoba, która w ciągu kilkunastu lat zmieniła rodzaj wykonywanych prac kilkukrotnie, czasem bardzo skrajnie przeskakując.
Do sprzątania jeździ masę kobiet 50+, ponieważ one mają odchowane dzieci i mogą siedzieć pół roku z dala od domu. Ja bym chętnie pojechała, ale mam małe dziecko i konie.
Jak widać po tym co pisze tunrida, ani wykształcenie, ani praktyka w prestiżowym zawodzie nie dają pewności, że zarobisz godziwą pensję. Bo jednak uważam, że mimo wszystko lekarz powinien zarabiać więcej niż babki z Biedronki 😉
Plusy bycia lekarzem:
- ZAWSZE znajdziesz pracę, nawet jeśli będziesz na emeryturze, nawet jeśli już głupoty piszesz na tych receptach i mało pamiętasz i czasy się zmieniły, to praca się dla ciebie znajdzie
- czasami masz dojścia do leczenia jakby co ( nie powinno tak być, ale jest. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale tak jest. "dla kolegi lekarza znajdzie się miejsce poza kolejką"😉
- jeśli chcesz i masz siły, możesz dorabiać. ( bo lekarzy jest za mało od zawsze!) Kosztem życia osobistego, kosztem swojego zdrowia, kosztem swojej  rodziny, kosztem pacjentów, kosztem popełnianych błędów, ale dorobić można. Bo praca jest. Może akurat tobie się trafi gównianie płatna, może będą beznadziejne warunki pracy, może dojazdy po 100 km, może w tym w czym zupełnie nie czujesz się pewnie, ale JEST. Nie będzie tak, że nie ma pracy.

I idąc na medycynę każdy myśli "jakoś się ułoży", wszak lekarze mleczu pod mostem nie żrą. A furami w dużej mierze jeżdżą ( na kredyty, lub na leasing na firmę  😉 ) ale jezdżą.
galopada tunridaWiecie co, straszne jest to, co piszecie. Nawet nie wiedzialam, ze w polskiej sluzbie zdrowia jest tak dramatycznie patrzac z waszej perspektywy. Tak sie sklada, ze mam u siebie na zajeciach jogi dwoje mlodych lekarzy- oboje laryngolodzy pracujacy w roznych klinikach. Maja w zasadzie wolny kazdy weekend (poza niespodziewanymi operacjami i z rzadka dyzurami "pod telefonem"😉, prace od-do i sa jednymi z uczestnikow, ktorzy sa ZAWSZE. Nie narzekaja na prace, nie sa przemeczeni i wygladaja na zadowolonych z zarobkow. Zycze i wam takiej sytuacji kiedys  :kwiatek:
Odpisze później bo właśnie jestem w trakcie dyskusji na ten temat w domu, ale z tym samochodem był przykład. Sama mam samochód na firmę i wiem jakie są raty leasingu lepszych aut i jeżeli kogoś stać na płacenie 2000 czy 2500 zł miesięcznie za samochód to sory, ale ma kasę 😉 za 1000 zl da się znaleźć fajny, nowy samochód też 😉 ale ja każdemu życzę fajnego samochodu, fajnego mieszkania i uważam, że lekarzy powinno być na to stać wszystko pracując na jednym etacie.
galopada_, bo tego nie można zrozumieć. Z mojego punktu widzenia takie sytuacje jak przez Was opisane nadają się do prokuratury a nie do zrozumienia.
Kolejny absurd.
Pracuję w oddziale psychiatrycznym. Nasz szpital ma system zmianowy ( żeby lekarzy wystarczyło, podobno tak jest lepiej, niż normalnie) więc nie ma dyżurów na oddziale, tylko zwykle, obowiązkowe nocki z grafiku. Ok. Ale jest nas za mało, żeby obsadzić weekendy.
Co zrobić?
Chciałyśmy z dziewczynami wziąć dyżury kontraktowe na te nasze weekendy, by obsadzić pracę. Nie. Dyrektor nie dał. Bo jest prawo, że "lekarz nie może w tym samym miejscu robić na etat i na kontrakt". Zatrudnił lekarki z miasta oddalonego o 120 km. One przyjeżdżają na weekendy. Nie znają pacjentów. Wpadaja raz na tydzień i pilnują. ( plus oczywiście schodzisz na sor, odsyłasz, przyjmujesz)
A my? A my w tym czasie bierzemy dyżury kontraktowe i jedziemy do innego miasta, do innego szpitala, żeby tam obsadzić lukę.
I tak pracujemy ponad normę i tak. Tyle, że nie w jednym miejscu. Prawnie wszystko cacy. A realnie- ktoś pilnuje naszych chorych nie mając o nich pojęcia, a my pilnujemy obcych chorych nie mając o nich pojęcia.
Przychodzą rodziny z odwiedzinami w weekend, chciałyby coś się dowiedzieć. eee...sorki.... ja nic nie wiem
Bardzo mądre, nie? 
takiego kumpla mam, czekał pracując na etacie 3 lata aż mu pozwolą zacząć specjalizację) Ta trwa 5 lat, więc specjalistą został po 8 latach pracy.

Jaki jest cel ograniczania miejsc na specjalizacji i kto to robi?
to są decyzje ministerstwo zdrowia, oni decydują ilu i jakich specjalistów trzeba w danym województwie.
Tylko nie mam pojęcia na podstawie jakich danych podejmują te decyzje. Nie wierzę, by złośliwie i celowo robili źle. W to nie wierzę.
Podejrzewam, że mają złe dane. Myślę, że jeśli poradnie i oddziały na jakimś terenie działają, to ministerstwo wychodzi z założenia, że jest ok. Nie ważne, że ci specjaliści robią na 3 etaty i wymiękają. Ważne, że jest obsada i jakoś sobie radzą. Czyli- starczy takich specjalistów, produkujmy innych. 
tak sądzę, że tak to musi wyglądać
tunrida, jak w każdym ministerstwie siedzą na stołkach ludzie, którzy nie bardzo mają realne pojęcie jak wyglądają problemy danego sektora. Dlatego gdyby dupnęło na chwilę może ktoś chociaż próbowałby ratować sytuację. A ogólnie, to powinien być wolny rynek i miejsca specjalizacji powinna dyktować koniunktura.
Odpisze później bo właśnie jestem w trakcie dyskusji na ten temat w domu, ale z tym samochodem był przykład. Sama mam samochód na firmę i wiem jakie są raty leasingu lepszych aut i jeżeli kogoś stać na płacenie 2000 czy 2500 zł miesięcznie za samochód to sory, ale ma kasę 😉 za 1000 zl da się znaleźć fajny, nowy samochód też 😉

Jakbyś była zmuszana do robienia dużej liczy godzin w miesiącu w ramach tzw kontraktu to tez miałabyś samochod w wyższym leasingu. Pieniędzy, ktore trzeba przeznaczyć na podatek i tak sie nie widzi. Wiec wielu woli wziac auto w leasing niz płacić co miesiąc podatek. Wielu moich kolegów, ratowników, nie lekarzy, ma ratę leasingu 1500-1900zl. Wcale bogaci nie sa, uciekają od podatku, tych pieniędzy i tak nie mieliby w rece. A kasa jaka zarabiają musi byc przeznaczona ba składki ZUS, ubrania, ubezpieczenia, cos trzeba odłożyć na dwa tygodnie w roku bez dyżurów. Naprawde z zewnątrz tk wyglada jak duża kasa a w rece zostaje mało..
rtk, wiem jak to działa, pracuję na DG 😉
rtk, ale żeby płacić 1500 zł podatku to trzeba zarobić trochę więcej 😉 więc bez przesady. Ja prowadząc DG w innej branży nigdy nie zapłaciłam podatku dochodowego więcej niż 400 zł.
Delikatnie zmieniając temat -

Jakie macie zdanie na temat nowej ustawy o POZ i opiece koordynowanej?
A jaka jest nowa ustawa i co się zmienia?
Dotyczy POZ
Do tej pory dane o stanie pacjenta w ramach POZ były objęte tajemnicą i ochroną danych osobowych. Nowa ustawa, wchodząca od grudnia to w zasadzie znosi. Każdy "podmiot o działalności medycznej" - czyli także spółki prywatne, mają dostęp do danych medycznych. Pielęgniarka POZ może te dane dowolnie przekazywać, np. telefonicznie bez zgody pacjenta.
Opieka w ramach POZ (taki drobny szczegół słowny) będzie teraz koordynowana NAD pacjentem, a nie dla pacjenta.
Spina się to z nową ustawą o medycynie szkolnej, gdzie pielęgniarka szkolna zyskuje dostęp do danych medycznych dziecka, ale także jego rodziców i uwaga ma być obecna na wszystkich radach rodziców i wywiadówkach.
A do 2020 ma nastąpić spięcie tego z systemem aptek. Czyli kontrola czy wykupiłeś receptę, w szkole kontrola czy dziecko dostaje leki ( ma je podawać w szkole higienistka, tak jak ma kwalifikować do szczepień i szczepić).

Zapotrzebowanie na miejsca specjalizacyjne jest zgłaszane przez ośrodki z danego województwa. Czyli jak ordynator powie, że potrzebuje jednego człowieka, to będzie jedno miejsce. Tunrida, to jest straszne co opisujesz z tymi dyżurami 2 lata po studiach.  🙁 Nam też wielu młodych lekarzy mówi, że praktycznie po pierwszym roku specki zostają sami. A potem ktoś powie, że rezydent to ma za duże oczekiwania, bo przecież on jak praktykant dopiero jest.  🙄
kotbury to jest absolutnie straszne i mam nadzieje ze jednak do tego nie dojdzie.

A czytalyscie "Mali bogowie"? Co sadzicie?
busch   Mad god's blessing.
22 listopada 2017 16:20
nerechta, ja czytałam. Po tytule spodziewałam się paszkwila na lekarzy ale się zaskoczyłam. IMHO przekazuje bardzo podobny obraz do tego, o którym mówiły galopada i tunrida w tym wątku. Czyli opisuje jak bardzo obecny system zdrowia jest zepsuty i w związku z tym może i czasami lekarze popełniają błędy czy są niemili ale musieliby być właśnie tymi tytułowymi bogami, żeby im się to nigdy nie zdarzało w obecnym nieludzkim wprost środowisku. Plus temat specjalizacji wnikliwie opisany w całej swej degrengoladzie.

Wg mnie warto przeczytać - co prawda domyślałam się że jest źle i że to absolutnie nie jest wina lekarzy, ich pazerności czy czegokolwiek innego że jest tak źle. Wręcz przeciwnie - ma się jeszcze więcej szacunku do lekarzy bo jeszcze wytrzymują. No ale i tak można naprawdę lepiej zrozumieć perspektywę lekarzy gdy poczyta się trochę "prawdziwych historii".
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
17 czerwca 2018 10:56
Tunrida prawda czy falsz? 😉

nie mam pojęcia. 🙂 Może jakiś pracownik ( lekarz, ratownik, pielęgniarz, sanitariusz) powiesił na chwilę dla jaj, dla zdjęcia. Albo na chwilę dla jaj, albo w ogóle fejk. Nie przeszłoby w realu ani przez pół godziny.  😁
Drzwi sugerują że to gdzieś na parterze, tam gdzie cały dół to IP i SOR. W zasadzie każdy tam może coś na chwilę na drzwiach powiesić, nawet pacjent.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się