Kącik rowerzysty

cieciorka   kocioł bałkański
21 czerwca 2010 20:37
wiedźma, narzędzia, dętki, pompka obowiązkowa, ale można wziąć jedną na kilka osób, kurtka deszczowa, jasne i ciemne okulary, coś do przebrania się w razie zmiany pogody, mapa, kanapki, chusteczki.
nie wiem, czy wszystko bedziecie wieźć ze sobą i jak mieszkać.
600km to można w tydzień przejachać. że dziś bym nie przejechała to inna sprawa...

Brzask, w tym roku to taki bałagan i organizacja, że nie damy rady przyjechać 😉
Bardzo dziękuję za odpowiedź. 😵
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
21 czerwca 2010 20:52
banan  na spadek formy - serio mega zastrzyk, lepszy od red bulla,
maść na obtarcia dłoni, nawilżająca.. nie ma nic gorszego jak pęcherze. smaruj zawsze i wszędzie, weź ze coś na komary.- uwierz mi  gryza jak diabli podczas jazdy  na trasie.
Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
21 czerwca 2010 21:19
wiedźma, pompki nie musisz mieć w torbie, te małe pompki zazwyczaj (przynajmniej wszystkie ktore ja sprzedaję) sa z uchwytami ktore montuje się pod uchwyt na bidon na te 2 śrubki, tylko jedna rzecz jesli chodzi o te uchwyty, pompka potrafi z takiego wyskoczyć o ile ten uchwyt nie ma dodatkowego zabezpieczenia, dlatego trzeba sobie kupić kawałek rzepa w pasmanterii i ją unieruchomić.

banany zdecydowanie, oprócz tego to co stosuje się na maratonach/wyscigach batony energetyczne.


moze na tak dluga podróz warto zainwestować w jakąs porzadną sakwę?
cieciorka   kocioł bałkański
22 czerwca 2010 07:03
mnie w trasie nie gryzą, nie mają jak siąść- ale coś od słońca się przyda
Zna ktoś może jakiś klub rowerowy/MTB w Krakowie?
Wnioskuje z powyzszego, ze nikt nie zna... Anyway, oto moje cudenko  😍

cieciorka   kocioł bałkański
18 lipca 2010 19:27
a ja potrąciłam dziś w lesie dziecko  😲
naszczęście ono nie ucierpiało  😲
Zgaduję: wbiegło Ci z krzaków prosto pod koła?
Dziewczyny, wróciłam! 😎 Jestem jednak po przejechaniu 1000 km i jestem ledwo żywa, na rower nie mogę chwilowi patrzeć... Wyrobiłam sobie piękne mięśnie na nogach.😉 No i oczywiście przekonałam się do roweru, jako do środka transportu, którym można się dostać wszędzie!
Ps. Jazda po plaży i pchanie roweru przez wydmy to moje najgorsze wspomnienia. 😁
wiedźma, zazdroszczę!!! Gdzie dokładnie byłaś? Jakie odcinki pokonywaliście? Jaki miałaś sprzęt, jak się zapakowałas? Pisz pisz, bo bardzo mnie to wszystko interesuje 🙂 Pogodę chyba trafiłaś fantastyczną?
Mnie z kolei się marzy wyprawa rowerem wzdłuż Renu i Mozeli, może za rok/dwa się uda!

[quote author=wiedźma link=topic=25103.msg655920#msg655920 date=1279651568]
Dziewczyny, wróciłam! 😎 Jestem jednak po przejechaniu 1000 km i jestem ledwo żywa
[/quote]

1000km? WOW, ja tyle robie przez caly sezon, a nie na jednej wyprawie 🙂 Gratuluje! To musial byc spory wysilek 🙂 Gdzie bylas?
przejechałam wczoraj 8 km na rowerze, do stajni.. wróciłam już autem. Masakra, jechałam 40 minut i myślałam, że umrę po drodze, oj ciężko z moją kondycją ciężko. Ale było fajnie, chyba muszę jeździć codziennie 🙂
Gillian   four letter word
20 lipca 2010 22:06
śmigam do stajni codziennie 18 km w dwie strony 🙂 uwielbiam to 😀 nie wiem czemu wcześniej nie używałam roweru 😉 zaczęłam nim w sumie jeździć wszędzie, nawet do miasta po drobne zakupy 🙂 rower to genialna sprawa. Przynajmniej oszczędzam paliwo.

Oczywiście pomijam fakt, że jeżdżę na 10-letnim modelu juniorskim, który jest dla mnie za mały  😜
Gillian, ile zajmuje Ci dojazd?
Gillian   four letter word
20 lipca 2010 22:39
w jedną stronę około 40 minut, ale jadę raczej powoli bo stara już jestem i męczliwa 😀
hahaha, dooobre, powoli? ja 8 km zrobiłam w 40 minut..
Gillian   four letter word
20 lipca 2010 22:51
kwestia kondycji  😎
mój stajenny (50+) jedzie w 25 minut  🤔
Hiacynta - Jechaliśmy z pod Dęblina (okolice Lublina) do Ustki. Codziennie od 40 do 70 km, chociaż w takim upale miałam czasami ochotę zejść z roweru i się popłakać.😉 I nigdy nie przypuszczałam, że Mazury są tak ''górzyste''! 👀
Mój rower to Giant, nie wiem jednak, jaki to model. Mogę jedynie napisać, że dzielnie dawał sobie radę, dopóki, dopóty nie wjechaliśmy na plażę (rozregulowały mi się przerzutki i łożysko padło :| ). Miałam przypiętą małą sakwę z przodu, w której umieściłam: chusteczki, cukier energetyczny, książkę 😉 (woziłam dla kolegi), chusteczki odświeżające, portfel,tampony i świeczkę, czyli praktycznie tylko część z tego miała zastosowanie praktyczne. 🤣 Przez kierownicę miałam też przewieszony strój kąpielowy, bo o ile w ciągu dnia mieliśmy dostęp do wody, to się kąpaliśmy. Na ręcznikowego wkręciłam kumpla.😉

natchniuza- Jak pisałam już wyżej, z Dęblina do Ustki. Mieliśmy jednak sporo zwiedzania na trasie. Byłam w Forcie Borek, Forcie Mierzwiączka, zamku Liw, nieliczonej ilości kościołach i cmentarzach ( z czego najbardziej spodobał mi się ten w Tczewie i Węgrowie), obozie koncentracyjnym w Treblince (dał mi dużo do myślenia), muzeum kaszubskim w Wejhererowie( ale mi się tam podobało!). Na zamku w Malborku też byłam i jakby to określić... Na Malborku jest szałowo, przewodniczka nudzi zdrowo... {to z naszej piosenki na kolację ;]}



Oczywiście nie miałam jak się nudzić, ponieważ byłam z drużyną harcerską, a że są oni jeszcze szturmową drużyną harcerską... 😍 W skrócie: kiedy zsiadaliśmy z rowerów, przebieraliśmy się w moro i lataliśmy po lesie i po plaży. Wyobraźcie sobie na przykład sytuację, kiedy siedzicie spokojnie na plaży, nagle słychać komendę, całość w szeregu frontem do mnie zbiórka, leci 15 osób w moro, pada komenda 'alarm kąpielowy czas 2 minuty', wszyscy rozbierają się do bielizny, meldują to jednej osobie i następuje komenda ' Na wprost do wody biegiem marsz!'. Miny ludzi- bezcenne. 😁
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
21 lipca 2010 08:38
Ja codziennie do pracy jadę ok 6 km i zajmuje mi to 20-25 min w zależności jak mi się światła na przejściach ustawią.
aaa.. dla rowerzystek z Krakowa... mam genialnego Pana od naprawy rowerów... jakby ktoś potrzebował dam namiar🙂 Pan jest cudowny... w sensie ze super naprawia i niedrogo  🤣
wiedźma  👍
Tusia - jak to wyglada z bezpieczenstwem w Krakowie (Kradna bardzo? Ja niby roweru nigdzie nie zostawiam, ale czasem boje sie, ze ktos mnie zatrzyma i z niego po prostu zsadzi...) i  jak duzo jest sciezek rowerowych?

Tu (w Dublinie) dojazd do pracy (8km w jedna strone) zajmuje mi na nowym rowerze ok 25min w ta i 35min z powrotem (pod wiatr i nieco pod górke). Na góralu bylo to srednio o 5 min wiecej (i znacznie wiekszy wysilek). Hybrydowe/trekingowe rowery to fantastyczny wynalazek 🙂
wiedźma, ale ktos Wam wiozl reszte rzeczy na jakims samochodzie? Bo chyba z ksiazka, swieczka i tamponem sie nie da przezyc calego rajdu? 🙂 Chcialabym kiedys na cos takiego pojechac, maarzenie, ale fizycznie to bym chyba nie wyrobila. A Twoj wyjazd trafil chyba na dodatek na najwieksze upaly, kiedy ja nawet z domu nie chcialam wyjsc, nie mowiac juz o pojsciu na rower 😉
Raczej na pewno mieli transport, inaczej to by pewnie nie dojechali dalej niz na Mazowsze w ten upal 😉
Mnie sie marzy taki wypad z sakwami alpejskimi, kiedy to ma sie wszysciusienko ze soba i jest sie wolnym! Ciezko pewnie jest, ale to tez kwestia rozsadnego zapakowania sie.

Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
21 lipca 2010 11:15
Hiacynta, ja nie mam złych doświadczeń, ale ja mam stałą trasę wzdłuż głównej drogi  ( al.29 - tego listopada) do Rynku. W Rynku  zostawiam rower na zamkniętym podwórku kamienicy gdzie pracuje, oczywiście przypięty. W weekendy jak jeździmy rodzinnie to tez nie mieliśmy na szczęście żadnych przygód. W nocy nie jeżdżę wiec cholera wie, może jest inaczej.
Ścieżek rowerowych jest zawsze za mało, ale mi się akurat trafiło i w mojej okolicy jest ich w miarę, chociaż  i tak zawsze trzeba wydzwonić dzwonkiem jakąś sirotę co lezie ścieżką zamiast częścią dla pieszych, a prym wiodą w tym turyści japońscy  🤣
No i ostatnio coraz częściej spotykam straż miejsca na rowerach, jadącą tymi trasami co ja wiec niech się spróbują do mnie kiedyś przyczepić o cokolwiek  😎
aaa.. dla rowerzystek z Krakowa... mam genialnego Pana od naprawy rowerów... jakby ktoś potrzebował dam namiar🙂 Pan jest cudowny... w sensie ze super naprawia i niedrogo  🤣


Dobrze wiedzieć Tusia...
Marzy mi się nowa damka, taka z koszykiem z przodu🙂 Byłam na hali targowej ale nie maja tam nic fajnego.
Nie znacie kogoś kto handluje używanymi rowerami w Krk?

Hiacynta, ja mam 2 rowery w krk.
Jeden, którego z zasady nie zostawiam nigdzie bez opieki i drugi, wyciągnięty ze złomowiska, któremu zdarzało się nocować na rynku...
A moim zdaniem Kraków robi się coraz bardziej pro rowerowy  😉 Ja na mojej damce, zgrabnie ochrzczonej Kazimierzem jeżdżę wszędzie. Tyle, że większość tras pokonuje ulicą, ale mam taką swoją ulubioną ode mnie (Wrocławska) do Decathlonu koło plazy - przez planty, cały czas nad Wisłą 😉
A łosi co to łażą po ścieżkach rowerowych jest niestety od groma, ale ja dzielnie walczę słownie. Czasem wyprowadzona z równowagi przechodzę na taktykę 'wystraszyć, może się nauczyć' - mam głośny dzwonek i cichy rower, dlatego w wielu przypadkach pomogło. Czekam na dzień aż ktoś zdecyduję się na kampanię 'wynocha ze ścieżki rowerowej'.
Aż sama bym chętnie wydrukowała ulotki i rozdawała je każdemu, kto mi bezczelnie pod koła włazi.
Najgorzej jest w hucie na Kocmyrzowskiej  😎
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
21 lipca 2010 12:03
ita
http://www.roweryholenderskie.com/  tu znajoma kupiła ostatnio i bardzo zadowolona
honey ja do Huty sie nie pcham, tak samo na bulwary.... tłumy dzikie  🤔 a tego nie lubić  😎 Mamy trasę z domu ( okolice Węgrzc) do parku AWF i potem ewentualnie Dąbie chwila nad Wisłą, Ale  jakoś do Tyńca rowerem nie lubię.... ciasno
Co do dzwonka... ja mam piszczący hamulec ( pan serwisant przeczyścił i chwile ciszej piszczał  taki urok, nic nie zrobimy) wiec zamiast dzwonka po prostu hamuje i mnie słychać.. tylko bardziej opornym jeszcze dzwonie  😀iabeł: słownie staram sie nie, bo po cie się będę denerwować i struny głosowe zużywać.
To nie krzykiem trzeba, tylko jakimś ciętym komentarzem - większość nie wymyśli na poczekaniu żadnej riposty. Ja wybieram pogodę bardziej burą i chłodną na dalsze podróże i tłumów wtedy nigdzie nie uświadczysz  😉
W Tyńcu byłam w maju - nikogo na trasie nie spotkałam  😉
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
21 lipca 2010 13:28
honey.. ale z dzieckiem to w bardziej chłodne dni z ryzykiem opadów nie pojadę na wycieczkę gdzieś dalej :/ z chorowitym dzieckiem  🤔
Ja mojego roweru to nigdzie nie zostawiam i trzymam go w mieszkaniu (jeden - a byl to taki zwykly tani góral- juz nam ukradli, a byl przypiety na parkingu podziemnym naszpikowanym cctv...).
Co do sciezek w Krakowie - kurcze, to bedzie dla mnie niezle wyzwanie, zeby sie przyzwyczaic do sciezek chodnikowych - tu w Dub sciezki sa wydzielone z jezdni, wiec nie istnieje problem walesajacych sie pieszych. Ludzie w Polsce rzeczywiscie nie sa przyzwyczajeni do istnienia czegos takiego jak sciezka rowerowa i laduja sie na nia jak na deptak. W takich Niemczech - gdzie sciezki tez biegna wzdluz chodników - kultura rowerowania miejskiego ma dluzsza tradycje i ludzie nie wchodza tam na wydzielona czesc. Wstyd sie przyznac, ale ja osobiscie jestem tak przyzwyczajona do sciezek na jezdni, ze jak odwiedzam Polske/Niemcy to czasem sama wejde na sciezke  😡
Potrzeba tu porzadnej multimedialnej akcji uswiadamiajacej spoleczenstwo!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się