Początkująca, ale po uszy zakochana w koniach (proszę o rady)

Hi!Hi! To z rybami podobno tak jest:zdrowa ryba wygląda jak...zdrowa.
Z końmi trudniej.
Myśląc o własnych koniach dobrze jednak o żywieniu coś wiedzieć też.
I o parametrach życiowych. I o pierwszej pomocy .I.... no dużo tego.
Masz cały rok. Ucz się pilnie ile się da. Nie wiadomo kiedy się przyda.
No i czekam na rysunek z kolanem i łokciem 😉
Strzyga problem wzywania weterynarza to inna bajka. Ale będe się upierać, że w rok pewnych rzeczy można się nauczyć.  Można też poprosić kogoś, kto ma doświadczenie o porady na początku. Jeśli koń na codzień ma suche nogi i właściciel czyści konia to zauważy opuchliznę czy temperaturę.
To trochę jak z dzieckiem. Rodzice mają instynkt ew. źródła informacji. Nikt im nie każe praktykować przy cudzych dzieciach latami by mieć własne  😎.
A najważniejsze jest to o czym napisała Ouanta. Odpowiedni wybór konia. Koń nie młodzik, odpowiedniego temperamentu, coś półpociągowego lub prymitywnego. Znam wielu ludzi, którzy mają konie z niewielkim doświadczeniem i o ile "chcą" się uczyć a nie "wiedzą lepiej" to są szczęśliwi i oni i ich konie.
Najważniejsze to chcieć się uczyć i być otwartym na wiedzę.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
10 lutego 2009 14:06
A mnie przeraża jeszcze jedna rzecz - pomysł z agroturystyką - czyli udostępnianiem koni do jeżdżenia innym. Jak osoba, która sama jest zielona, może dawać innym osobom, których poziomu nie umie ocenić - swoje konie do jazdy?

Natko, jeżeli myślicie o czymś takim, to oprócz nauki jazdy konnej czeka was kurs instruktorski - i odradzam bynajmniej zwykły kurs instruktora rekreacji ruchowej, bo teraz to nie znaczy nic - każdy może mieć ten papierek, ale fakt jest taki, że na tym kursie ludzie dopiero uczą się jeździć konno. Żeby ten papier miał sens, najlepiej zrobić pzjtowski - czyli wszystkie trzy odznaki jeździeckie, a dopiero potem kurs instruktora rekreacji, i kolejne stopnie (instruktora sportu, trenera, etc.)

Dam prosty przykład - załóżmy, że macie już wiedzę o opiece, utrzymaniu koni, macie własną stajnię, prowadzicie działalność agroturystyczną. Przychodzi do was całkiem obca osoba (nie umiejąca jeździć), ale oczywiście opowiada wam elaborat o swoich umiejętnościach jeździeckich, a potem życzy sobie, że chce konia w teren (w końcu to agroturystyka). Wy, albo nie oceniacie w ogole jej umiejętności na maneżu, albo nie potraficie tego zdobić (za mała wiedza, doświadczenie, etc. ) i dajecie tego konia - po pierwsze, osoba nie umiejąca jeździć niszcz i narowi wam konia różnymi głupotami, po drugie, swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem może zrobić mu poważną krzywdę (galop bez rozstępowania, powrót na mokry koniu, cwałowanie po pół godziny po kamienistej drodze, skakanie przez jakieś dziwne rzeczy (np. ławkę w parku - odsyłam do wątku "złote rady koniarzy" ;/ ) etc. etc. etc), a nie daj boże, załóżmy że spada, łamie sobie żebra, uderza w głowę - ogólnie robi krzywdę. Niestety, za takie coś możecie zostać pozwani od odpowiedzialności cywilnej i nie wypłacić się do konca życia z odszkodowaniem. I jak już było mówione - w takich sytuacjach rodzice nawet najlepszej przyjaciółki mogą cię pozwać...

To samo może się stać na maneżu, bez odpowiedniego przygotowania osoby prowadzącej zajęcia. Natomiast jako instruktor z wcześniejszym kilkuletnim doświadczeniem jeździeckim masz umiejętności, doświadczenie, przygotowanie pedagogiczne (by wiedzieć, jak tę wiedzę przekazywać), a do tego możesz sobie wykupić oc dla instruktorów.

Właśnie dlatego nie zgodzę się, że nie trzeba umieć jeździć, by opiekować się końmi W TYM WYPADKU. Owszem, jeżeli chce się mieć jednego czy dwa konie dla siebie, wystarczy kilkumiesięczna, podstawowa przynajmniej wiedza + regularne konsultacje z kimś doświadczonym. Ale jeżeli chce się prowadzić stajnię agrotusystyczną, udostępniającą konie innym, niestety trzeba już lat doświadczenia, wiedzy, umiejętności i odpowiednie wykształcenie.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
10 lutego 2009 14:19
... w domu zapakowano folblutce ogłowie z kiełznem na łeb. Na dwa tygodnie non-stop, w stajni, na trawniku...

🤔
rewelacyjny przyklad, chociaz smutny.
Ja mialam watpliwa przyjemnosc pracowania u ludzi, ktorzy kupili konie, nie mieli o nich zielonego pojecia. Rano dostawaly WIADRO suchego chleba (facet mial piekarnie wiec nie chcial, zeby sie marnowalo), po tym pol wiadra owsa. Kopyta mialy przegnite od gnoju... Wytrzymalam tam 2 tygodnie, probowalam jakos reformowac, ale nie dalo sie, bo przeciez oni to tacy mega 'doswiadczeni hodowcy'  🙄 Odeszlam jak kazali mi zajezdzac roczniaka  🙁
dempsey   fiat voluntas Tua
10 lutego 2009 14:27
pewnie że prymitywne / pogrubiane sa najlepszym wyborem jeśli juz to rozpatrywac.

sama znam taką sytuację. kilka lat temu zdjeliśmy takiego pogrubianego trzylatka z wagi rzeźnej. kupca trzeba było znaleźć w dwa dni. moja kuzynka się zgodziła i b. ucieszyła. początkowo miała go tylko odkupić a jakby jej sie nie spodobał to my byśmy go jej podjezdzili i sprzedali dalej. no ale się zakochała i kon został na zawsze.

ona- była na dwóch obozach 20 lat temu. maż - surówka. kon- 3latek surówka. i my jako opiekuni całego zestawu. wsiadaliśmy my, oni uczyli sie podstaw obsługi i troszkę szkolili się na lonży itp.
wydawało się ze bez szans ale... o dziwo po paru miesiącach konia udało się ucywilizować w dużym stopniu. 
okazało się ze gruby mimo wieku ma b. spokojny charakter.  i to uratowało sytuację.
bo z cywilizowaniem włascicieli poszło już gorzej 🙂 z czego do dzis  chyba nie zdają sobie sprawy. no bo co dziwnego we wchodzeniu surowemu trzylatkowi do boksu 4osobową rodziną + duży pies+niedomykanie drzwi. i kazdy głaszce z innej strony. ja tłumacze o zasadach bezpieczenstwa i tp. nudy 😉 a tymczasem - zupełnie wbrew moim słowom - kon spokojny jak pluszak.
i tak ze wszystkim. ile zesmy się natłumaczyli - jak wiazac do płotu, dlaczego nie za wodze, jak prowadzić. a cały czas nasze rady były  odbierane hmm owszem uprzejmie słuchali ale trochę jak jak jakiegoś przewrażliwionego przynudzania... przeciez ten kon nic nie robi.  😵 a nam czasem gęsia skórka wyskakiwała na widok ich działań
i faktycznie skubany zamiast ich podeptać/porwac tranzelki/zwiac 100 razy z otwartego boksu - to nic nie robił 🙂  taki kon.  aha oczywiście stoi w pensjonacie więc nie obrządzaja go (chwała Bogu  :hihi🙂

więc takie konie mogę polecić. im mniej dopływu gorącej krwi tym lepiej

inna sprawa że ostatnio kuzynka powiedziała mi: "wiesz, jak wtedy (2lata temu) w ciązy sobie chodziłam na spacerki z nim do lasu na kantarze i lonży ( :!🙂 a ty mówiłas że to takie ryzyko i nieoodpowiedzialnosć - to dopiero sobie niedawno uswiadomiłam ze miałaś jednak rację. po tym jak mnie ostatnio przeciągnął po placu" (wreszcie ją przeciągnął  😎 )
no i taka własnie jest wyobraźnia ludzi mających krótko kontakt z końmi. jak widać czasem udaje się bez ofiar, ale to naprawdę kwestia wyjątkowego charakteru konia.
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2009 17:38
przykro bedzie to czytac autorce watku ale i ja jestem zdania ze na wlasne konie za wczesnie. najpierw trzeba duzo czasu spedzic z konmi zeby nauczyc sie co i jak trzeba przy nich robic. jesli chcecie prowadzic wlasna agroturystyke to albo musicie nauczyc sie bdb jezdzic albo zatrudnic na stale jakiegos instruktora ktory zajmowalby sie konmi z siodla (moglby uczyc tez was poza sezonem) i klientami. innego wyjscia niestety nie widze, inaczej chyba predzej czy pozniej albo koniom albo wam stanie sie krzywda. konie to nie kozki czy owieczki (tak samo czesto spotykane w agro), niestety  do zajmowania sie tymi zwierzetami potrzeba naprawde ogromnej wiedzy... zwlaszcza jesli chce sie je trzymac u siebie a nie w pensjonacie.
Moment, moment, mowa cały czas o chłopaku Natki, który agroturystykę chciałby otworzyć.😉

*natka*, dziewczyny wszystko już w zasadzie opowiedziały, pozostaje Ci tylko zastosować się do zaleceń 😉 i.... przemyśleć na "trzeźwo" i spokojnie czy aby na pewno będziecie mieli na to czas i chęci? Czy to wam się nie znudzi? Czy na serio będziecie w stanie podołać obowiązkom? Co w momencie, kiedy oboje będziecie musieli się na rano wyspać a tu nagle się okaże, że koń kolkuje, trzeba czekać na weterynarza, wet utknął w korku, konia trzeba oprowadzać, a jest godzina 23:30....
Własna stajnia to rezygnacja z innych przyjemności w dużej mierze, praca i rezygnacja z długich wyjazdów, błogiego lenistwa, wstawania o późnej porze... Owszem, przecież można mieć stajennego, który wszystko za nas zrobi, ale takiemu stajennemu trzeba zapłacić.
Odnośnie agroturystyki....  w tym przypadku musielibyście szukać koni starszych, już ujeżdżonych, najlepiej takich "rekreacyjnych profesorków", dobrych do nauki dla początkujących, koni cierpliwych i wybaczających.... a na pewno nie będziecie w stanie sami ocenić, czy dany koń spełnia te wszystkie warunki bo:
1) nie umiejąc jeździć, nie sprawdzicie go pod siodłem
2) nie znając się na koniach, nie dostrzeżecie chorób fizycznych, których leczenie może kosztować fortunę no i.... nie dostrzeżecie też "chorób psychicznych". Do agroturystyki na pewno nie będzie nadawał się nieufny koń po przejściach czy nadpobudliwy dominant będący trudny do jazdy.

Może na początek spróbowalibyście dowiedzieć się jak najwięcej o koniach, popracować przy koniach czy wziąć kilka lekcji jazdy? Albo ewentualnie sprawić sobie jakiegoś starszego, spokojnego i cierpliwego konia, któremu wiele do szczęścia nie potrzeba np. hucuła, fiorda albo konika polskiego?

To nie takie hop siup.... Znam szanowne małżeństwo, mające w tej chwili kilka swoich koni i 1 "pensjonatowego".... Ludzie średnio znający się na koniach i raczej niereformowalni.... Jakieś tam podstawy mają, konie nie mają się tak źle, dostają jeść, stoją w czystej stajni, wychodzą na wybiegi....ale od pani usłyszałam, że zdecydowanie "wyleczyła się" z koni i gdyby drugi raz miała podejmować taką decyzję powiedziałaby stanowczo "nie".
Przede wszystkim, przemyślcie sprawę z chłopakiem jeszcze raz, na spokojnie. Nie warto się gorączkować i robić "na już".
wsiedliście na natkę jak na "łysą kobyłę"

wg. mnie wykonała pierwszy WAŻNY krok
= chce sie czegoś DOWIEDZIEĆ!!

*natka* - powiem Ci uczciwie, => voltopiry wg. mnie NIE są dobrym miejscem do czerpania wiedzy...
jak zresztą każde forum czy poradnik netowy,

konie to duże zagadnienie, interesuj sie, czytaj, oglądaj różne ośrodki jeżdzieckie, ucz sie na cudzych błędach, pytaj różnych ludzi, a wyrobisz sobie własne zdanie i będzie dobrze!

Drodzy Voltopirowcy -
uderzę w ten ton  😉

podajecie przykłady "amatorow" którzy z braku wiedzy krzywdza konie...
ja znam naprawdę wielu "zawodowców", POMIMO jak by sie wydawało WIEDZY krzywdzą konie -  przy których karmienie chlebem jest jak "mały pikuś" a ich podejście do zwierząt nie nadaje sie na żaden komentarz... takie osoby są i w sporcie i prowadzą pensjonaty i jeżdzą od lat...
brak wiedzy nie świadczy więc o niczym
Dodofon, nikt broń boże nie wsiada!
wszystkie (tu mogę się nieznacznie mylić) posty są w bardzo życzliwym tonie i doradzają dokładnie to co Ty -poglębianie wiedzy, niekoniecznie na tym forum 😉 nie sądze żeby ktokolwiek pisząc w tym wątku miał na celu zrażenie *natki* do koni, wręcz przeciwnie!

Chyba nie uważasz, że rozpoczynanie przygody z końmi od kupna jednego czy nawet kilku koni i postawienie ich w przydomowej stajni, mając o tym całkiem mętne pojęcie i nie mając pod ręką nikogo kto posłużyłby dobrą radą jest DOBRYM pomysłem?
Jasne, że tym koniom nie musi się od razu dziać krzywda. Nie musi, ale może - i właśnie dla tego 'może' chyba nie powinno się takich pomysłów popierać.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
10 lutego 2009 21:27
dodofon, ekhem ma rację - nikt na natkę nie naskakuje, natka chciała zdobyć wiedzę, a wiedza o negatywnych skutkach podjęcia tak powaznej decyzji moim zdaniem jest bardzo ważna. Chłopak natki wraz z nią chce wziąc bardzo dużą na siebie odpowiedzialność - zarówno za konie, jak i za innych ludzi. Więc chyba lepiej wiedzieć, z czym to się wiąże  😉 A niestety tego w żadnych książkach nie piszą... A każda lektura jeździecka moim zdaniem powinna zaczynać się od działu "nie kupuj sobie konia" - wzorując się na jednej z książek kynologicznych, poświęconych szkoleniu psa, napisanych przez Zofię Mrzewińską (polecam 😉 ) - dokładnie jest tam opisane, jak to szczeniak uprzykrza ludziom życie (siusianie w domu, niszczenie butów, przegryzanie kabli, oraz wiele innych przykładów) - i dzięki temu czlowiek najpierw się zastanowi, a dopiero potem psa kupi.

Co do jeszcze jednych negatywnych skutków - posiadając własną stajnię, bez pracownika, niestety nie ma się świąt - nie wazne, że wigilia, że nowy rok, konie jeść dostać muszą. Dodatkowo w sylwestra dobrze jest być w stajni o północy - na wystrzaly konie różnie reagują. No i nie można sobie pozwolic nawet na chorowanie za bardzo.
ushia   It's a kind o'magic
10 lutego 2009 22:30
hmmm
natka - zakochana po uszy jestes i od dziecka marzylas o wlasnym koniku
a czy Ty kiedys na takim koniku jezdzilas? i to nie prowadzona na jarmarku dwa kolka stepem tylko czy wsiadlas na duze, silne, pobudliwe zwierze i probowalas sklonic je do wspolpracy?
bo takich "od dziecka marzacych" to ja mam notorycznie na kursach - tyle ze marzenia nie obejmuja ciezkiej pracy jaka trzeba wlozyc zeby pojechac mniej wiecej w zalozonym kierunku 😉

chociaz mamy na forum przynajmniej jedna kolezanke, ktora kupila sobie nienajszczesliwiej dobranego konia praktycznie nic nie umiejac - dzisiaj jest super, ale droga do porozumienia byla dluuuuga i urozmaicona 😉
ja myślę, że i tak została potraktowana łagodnie (za chęć nauki), bo na starej volcie zostałaby rozszarpana na strzępy.

generalnie ja myślę, że jeśli chce sobie konia kupić i miec, to może nawet już JESLI wybierze jej go ktoś rozsądny kto umie i JEŚLI wstawi go do pensjonatu i tam się będzie uczyła, jak się nim zajmować i jeździć pod okiem dobrego instruktora.
Co nie zmienia faktu że ja uważam że pierwsze 2-3 lata najlepiej jest poświęcić na naukę na różnych koniach, o różnym stopniu zwichrowania (no zaczynając od tych łagodnych), zeby potem nie mieć schiz jak ja ze "ja na to nie wsiąde bo to uchem rusza" (no troche wyolbrzymiam, ale wiecie o co chodzi 😉 ) - szczególnie jeśli chce się mieć agroturystykę i czasami trzeba będzie się z różnymi końmi uporać.

dwa to to, że ja bym z koniem na swoje bezwzględnie nie poszła wcześniej niż po roku czytania i intensywnej nauki, bo to nie samochód, tu nie ma "wyjeżdżę 30 godzin i umiem" 😉 miałam kiedyś taką dziewczynkę na nauce jazdy w ramach mojego projektu (był instruktor na jazdach i odbywało się wszystko tak jak na normalnej jeździe, poza tym że ja tlumaczyłam i pisałam z tego sprawozdania 😉 ) i po 15 godzinach na koniu (+ czas na siodłaniu i tak dalej) dziewczynka swobodnie na mojej (średnio spokojnej, ale ludzi nei morduje) kobyle na małej ujeżdżalni sobie stępem/kłusem/galopem pomykała, przy siodłaniu jej pomagałam bo koń dla niej ogromny, robiłam jej testy z wiedzy itp. Przejeździła w sumie ze mną przez kilka miesięcy (5-6) chyba z 80 godzin i nie wiem, czy po takim czasie zostawiłabym ją z moją kobyłą samą na 5 minut (a w obejściu kobyła do rany przyłóż - tylko z siodła czasami nietenteges, ale generalnie kochane dziecko 😉 ), co dopiero pozwoliłabym postawić sobie w przydomowej stajni. Mimo, że wiedziała jak wyglada kolka i jak rozpoznać na którą nogę koń kuleje. Bo to jest za mało. No chyba, że ktoś dysponuje niezłym majątkiem i w razie jakichkolwiek nawet najmnijeszych wątpliwości wzywałby weterynarza.

trzy to wspomniane wcześniej wykształcenie instruktorskie (trenerskie) które pozwoli prowadzić jazdy na agroturystyce, bo zatrudnienie instruktora to są ogromne pieniądze...

tak więc dużo dużo lat pracy przed Wami, życzę żebyście byli z chłopakiem wystarczająco uparci żeby projekt doprowadzić do końca, bo to będzie krew, pot, łzy, obtarcia, niewykluczone ze połamane kości, a na pewno bardzo, bardzo, bardzo dużo pracy (nawet nie zdajesz sobie sprawy ile i jeszcze długo tego nie zrozumiesz) i wysiłku 😉 a przez te lata mozecie pięknie przystosować wybiegi, wybudować ładna stajnię, dobrze przygotować ujeżdzalnie, lonżownik... jeśli tylko po drodze nie zmienicie zdania, a dużo ludzi "odpada" 😉 także czas się na pewno nie zmarnuje

powodzenia, jak jeszcze jakieś pytania - pytaj 🙂 odpowiemy. nie jest to to samo co bycie w stajni i manie tego wszystkiego "na żywo", ale zawsze jak się czegoś nie zrozumie z tekstu napisanego, można dopytać (nie to co w książce, książki nie zapytasz 😉 ). na pewno kursu internetowego jazdy konnej Ci tu nie zrobimy, ale coś tam się można dowiedzieć 🙂
Zgodzę się z przedmówczyniami - nikt na Natkę nie naskoczył. Uświadamianie to też dawanie rad.
Z resztą, natka robi jedną, fajną rzecz -> jak napisała, hamuje swojego chłopaka, bo widać, że to on jest bardziej w gorącej wodzie kąpany.:P
Witaj natko !

Fajnie że napisałaś tutaj i jesteś świadoma tego że nie znasz się na koniach i że długa droga przed Tobą , nie wielu ludzi stać na takie szczere "wyznanie"
Wracając do Twojego pytania , uważam że na początek powinnaś popytać w jakiś ośrodkach jeździeckich o możliwość nauki jazdy oraz warto może by było zapytać gdzieś czy nie potrzebują pomocy przy koniach w zamian za naukę pracy z końmi tj karmienie , czyszczenie , ścielenie ,itp. Dobrze mieć za sobą jakąś praktykę przy koniach zwłaszcza pod okiem kogoś wiarygodnego  kto nauczy Cię bardzo dużo.
Polecam również książki o tematyce jeździeckiej , gazetę "Koń Polski" w której często są ciekawe i interesujące artykuły o hodowli , chorobach , sprzęcie ... no i lekturę tego forum oraz zadawania jak największej ilości pytań , z pewnością wielu zechce na nie odpowiedzieć.
Życzę powodzenia i czekamy na relację 🙂
chociaz mamy na forum przynajmniej jedna kolezanke, ktora kupila sobie nienajszczesliwiej dobranego konia praktycznie nic nie umiejac - dzisiaj jest super, ale droga do porozumienia byla dluuuuga i urozmaicona 😉

Ja jestem taki przykładem.... tzn. nie do konca- przed kupnem konia jeździłam ok. 5 lat w szkółkach, na obozach itp, zajmowałam się końmi. Umialam poruszać się w 3 chodach. Więc taka caałkiem zielona nie byłam.... 🙄 I kupiłam sobie trudnego, znerwocowanego, zielonego konia. Który nie wiem jakim cudem nie zrobił mi większej krzywdy (nie licząc zostawiana mnie na bandzie, deptania, przygniatania do ściany, aaa i 2 razy rozkrwawiła mi nos, parę razy przepaliła rękę uwiązem, przeturlała kopytami po hali i raz przeze mnie przeskoczyła). I może dlatego tak bardzo bronie mojego zdania, że osoby początkujące NIE POWINNY kupować koni, a jeśli już decydują się na konie to tylko wtedy, kiedy mają pod ręką doświadczone osoby.
Bo owszem, u nas już jest ok, mój koń już mnie nie zostawia na ścianie ale prawda jest taka, że mogłam z tego nie wyjść żywo i kupno Libelli bylo jedną z najbardziej nieodpowiedzialnych decyzji w moim życiu.....
Więc tak, ODRADZAM Natce kupna konia.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 lutego 2009 12:07
o ile Natka i jej chłopak są osobami rozsądnymi otwartymi na wiedzę to nie widzę przeszkód by mogli prowadzic w swojej agroturystyce np. oprowadzanki na koniu dla dzieci czy coś w tym stylu.

Oczywiście muszą najpierw nabyć konika który byłby spokojny, godny zaufania, nie za duży, łatwy w obsłudze w sensie bez narowów itp.



ElaPe jeśli zatrudnią osobę znającą się na koniach to owszem, mogą prowadzić oprowadzanki dla dzieci. Jeśli nie- ja bym nie pozadziła mojego dziecka na konia pod opieką zielonej osoby. Nie wiem, może mój koń mnie trochę wypaczył ale ja uważam, że koń jest dużym, silnym i niebezpiecznym zwierzęciem i trzeba mieć doświadczenie żeby się nim SAMODZIELNIE zajmować i zadzać na niego inne osoby (o dzieciach nie wspominając!)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 lutego 2009 12:32
Do obchodzenia się koniem z ziemi nie potrzeba umiejętności jazdy na koniu.

Zatrudniać osobę znającą się - owszem jest to jakieś rozwiązanie - o ile ich na to stać  - i o ile znaleźli by taką osobę i o ile ta osoba byłaby rzeczywiście w miarę rozsądna i posiadająca odpowiednie umiejętności  i o ile potrafiliby właściwie ocenić jej umiejętności.

Koń jest duzy to fakt. Dlatego np. taki szetland byłby na początek  jak znalazł. Może nawet byłby chodzącyw  zaprzęgu to i powozic można byłoby się nim (mówie po właśnym przykładzie - ja zaczynałam od szetlanda właśnie).
Koń to na pewno w perspektywie jakiegoś roku właśnie. Staram się chłopaka z tym wszystkim hamować, no i tłumacze mu by nie kupował konia przez allegro i pod wpływem chwili.

Witaj *natka* 😀
Serce mi się raduje gdy ktoś ma takie podejście do tematu jak Ty.
Za dużo jest koni, które cierpią przez niewiedzę właścicieli.

To, że Ty jesteś rozsądna już wiemy. Pozostało jeszcze zreformować Twojego chłopaka.
Czy on w ogóle siedział kiedyś na koniu?
Czy wie czym się różni koń gorącokrwisty od zimnokrwistego?
Często wyobrażenie ludzi o koniach jest takie, że każdy koń to po prostu koń. Jak taka Baśka od woza.
Zaprzęgasz, czy wsiadasz, mówisz "wio" i jedziesz  😉 A jak go zatrzymasz, to będzie stał dopóki znowu nie powiesz "wio"...
Nie mówię, że aż tak jest w jego przypadku, ale mimo wszystko można w prosty sposób go uświadomić i ostudzić zapał.
Wybierzcie się do dobrej stajni na lekcję z dobrym instruktorem. Nie do kolegi, który ma swojego konia.
Do doświadczonego instruktora, to bardzo ważne. Popatrzcie też, jeśli będzie taka możliwość jak jeżdżą inni.
Po jednej lekcji z instruktorem wybierzcie się do kolegi.
Niech twój chłopak spróbuje sam, bez niczyjej pomocy konia wyczyścić, osiodłać, wsiąść i pojeździć stępem i kłusem chociaż chwilę.
Mogę się założyć, że się to nie uda i uświadomi mu jak bardzo nic nie wie.

Hej, hej!
Znalazłam temat w sam raz dla mnie, od dziecka marzyłam o koniu, ale nie mam warunków by go mieć (może kiedyś, dom jednorodzinny, ogród, wydzielony skrawek dla kopytnego, ech, marzenia), swoje marzenia ziściłam w części, praktykując jazdy na końskim grzbiecie, tylko przygoda się skończyła, właściciel sprzedał konie 🙁
Jestem z okolic Krakowa, z Chrzanowa, na koniki jeździłam do Libiąża, czy ktoś mógłby pomóc i polecić stajnię w tych rejonach, a może ktoś tu mieszka?
Czuję niedosyt rozmów o koniach, mam psy, mam kota i fretkę, ale konie to wyższa szkoła jazdy, coś niesamowitego 😍
zezwierzęcona, poszukaj tematu o stajniach w Krakowie albo w małopolsce, powinno coś być.
by zakupić konia najpierw trzeba posiadać dużą wiedzę na ich temat , na temat osprzętu itp. a z tego co przeczytałam ty jej jeszcze nieposiadasz moją jedyną radą jest to byś zapisała się na lekcje jazdy konnej to jest świetna zabawa😀 osobiście jeżdżę 4 lata i jestem na poziomie zawodów - skaczę 90 a z ujeżdżenia umiem zwrot , wycofanie , zbieranie i inne tego typu żeczy 😀
mtl   I M Equestrian
29 marca 2013 20:09
by zakupić konia najpierw trzeba posiadać dużą wiedzę na ich temat , na temat osprzętu itp. a z tego co przeczytałam ty jej jeszcze nieposiadasz moją jedyną radą jest to byś zapisała się na lekcje jazdy konnej to jest świetna zabawa😀 osobiście jeżdżę 4 lata i jestem na poziomie zawodów - skaczę 90 a z ujeżdżenia umiem zwrot , wycofanie , zbieranie i inne tego typu żeczy 😀



Wielkanoc = wolne w szkole  😅 🏇
lovehorses007, otrzymujesz Zlota Lopate roku za odkopanie najstarszego i najbardziej bezsensownego watku na Revolce
lovehorses007, otrzymujesz Zlota Lopate roku za odkopanie najstarszego i najbardziej bezsensownego watku na Revolce


😂 you made my day! 🤣
mtl , ikarina leżę  😂
mtl , ikarina leżę  😂

i kwiczę!  😂
No i proszę! Niech ktoś powie, że się tu źle traktuje początkujących. Ależ myśmy były grzeczne i pomocne.  👀
Zdecydowanie Złota Łopata.

no takie Żeczy no...

ale jest dowód, że młodzież korzysta w wyszukiwarki chociaż 😀 może się nie zna na datach,  nie rozumuje, ale szuka...
Tania skromność przede wszystkim  😁
horse_art też jestem młodzieżą, ale chyba z innego gatunku...  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się