Stajenne "Złote konie"

Pewnie w każdej stajni jest coś w stylu "złotego konia", tzn. którego wszyscy kochają, zawsze chcą na jazdy i w ogóle 🙂 a czy mieliście może takie sytuacje, gdy "złotka" zawiodły? tzn. ze złośliwością, której nigdy nie miał/miała zrzuciła dziecko? Piszcie 🙂
Z niemałą dumą mogę napisać że takim "Złotkiem" jest mój Lordek. Jest oczywiście moim własnym ogonem, nie udostępnianym do jazdy nigdy i nikomu, ale jest takim miłym koniem, że trudno go nie lubić 🙂 Wszyscy nieomalże wiedzą że go niejako "przygarnęłam", więc zyskuje dodatkowe punkty sympatii 🙂 Nawet ma Lordek taki dobrotliwy "błysk" w oku 🙂 W treningu inaczej  🤔 chociaż bardzo się stara, czasem za bardzo, konisko szczere tylko "wesołe" 😉 . Powinnam powiesić czerwoną wstążeczkę "od uroków", i chyba tak zrobię, żeby nie zapeszyć nic, bo chyba jestem troszkę przesądna. Tymczasem wieszam czerwoną wstążeczkę "wirtualnie", a nawet kilka wstążeczek, na wszelki wypadek 🙂

Ja wiem jedno. Jak kon nalezy do tych kochanych /zlotych czy ja je nazwac to wiecznie mu sie cos przytrafia. To kontuzja to choroba, wiecznie cos. A jak mamy doczynienia z konska wredna malpa to nigdy nic mu sie nie stanie. Cokolwiek by z nim nie robic i cokolwiek to zwierze by niebezpiecznego nie wymyslilo.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
04 lutego 2009 22:24
Klami to mój nie pasuje do tej reguły - charakter jak i zdrowie wręcz wybitne (tfu! tfu! tfu!)
Moj tez niestety nie pasuje...
Pan nietykalski, wredny niszczyciel zloscliwy.. a zdrowie niestety roznie bywa.
dempsey   fiat voluntas Tua
04 lutego 2009 22:50
pamietam taką jedną sytuację w wykonaniu mojego konia. był czas gdy zmuszona byłam z powodów finansowych oddac go na miesiąc do rekreacji do znajomej stajni na letni obóz. zrobiłam to bo jazdy prowadziła tam moja dobra znajoma do której miałam zaufanie.
koń to drobny folblut którego przeważnie trzeba pchać na placu. w stajni misio. dzieci go zawsze uwielbiały, i tak też było na tym obozie.
na koniec obozu urządzono bal przebierańców i zabawowe zawody na losowanych koniach. dziewczynki marzyły o wylosowaniu ukochanych koników, w tym mojego folblucika, który dostał ksywę "Czarny Książę"  😉 (eh te dzieciaki). no i wylosowała go pewna młoda dama, sporych rozmiarów i średnich umiejętnosci. wyjechała uszczęsliwiona na "parkur" i zaczeła przepychac konika przez symboliczne przeszkódki, za każdym razem waląć go niemiłosiernie po nerach. z każdą kolejną przeszkodą folblutowi zmniejszała się cierpliwość i coraz bardziej się marszczył....ale dreptał. az w końcu miarka się przebrała, książę stęknął, kwiknął, zadarł ogon, dał z całej siły z krzyża (a potrafi choć krótki), katapultował dziewczę jak najdalej od siebie, a sam  dla odprężenia urządzil sobie małe jednokonne wyścigi dookoła placu. podobno galopował tempem "ile fabryka może", kwicząć i brykająć, na oczach przerażonej dzieciarni. nie dało się go złapać dopóki nie wywalił z siebie całego rozdrażnienia (a znając go mogę sobie to doskonale wyobrazić).
tak czarny książę postapił ze swoimi fanami 😉 pokazując swoją drugą naturę hehe
historyjkę znam z opowieści bo mnie tam nie było ale zawsze się usmiechnę na jej wspomnienie .
Pursat   Абсолют чистой крови
05 lutego 2009 10:29
U nas takim koniem jest Paja. Idealny zwierzak dla początkujących, bardzo pewny i spokojny. Chyba czuje jak siedzi na niej ktoś niedoświadczony, bo wtedy grzecznie podąża za innym ogonem. Nic sobie nie robi z niewprawnych rąk czy łydek. Jak wsiądzie ktoś lepszy, wiele może z niej wycisnąć - przejścia, zagalopowania ze stępa, zwroty, ustępowania. Pod doświadczonym jeźdźcem lubi czasem bryknąć 😉 Nikt nie wierzy, że za młodych lat (teraz ma 14) po pięciu minutach spadał z niej każdy, tak dawała z zadu (notabene miała to chyba po ojcu, on też tak umiał wysadzić z siodła). Została skutecznie oduczona takiego zachowania i teraz to naprawdę złoty koń 😀

Lekko niezadowolona Pajka 😁 :

foto by J. Przybylski
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
05 lutego 2009 14:18
Pamiętam jedną siwą kobyłkę kn/oo, która była takim 'złotkiem'. Jednak na koniec turnusu obozowego zaczęła się buntować i wywozić chamsko na prawo. A zagalopowanie na kole kończyło się gigantycznym brykaniem i waleniem z zadu. 🤔wirek:
Spadłam z niej dwa razy, raz z zatrzymaniem się na ścianie stajni, a drugi raz spadłam przez głowę kobyłki 😁

Drugie takie złotko jest w teraźniejszej stajni gdzie jeżdżę jest kobyła kn. Rozchwytywana przez dzieciarnie, mało kiedy mog na niej pojeździć.
Cwaniara straszna, kombinator 'co by tu zrobić by się nie narobić'. Doszło do tego, że jak szkółkowicze nie dawali sobie z nią rady bo wywoziła, albo stawała w miejscu i patrzyła się na delikwenta w siodle z politowaniem to ja [albo mój kumpel] musiałam wsiadać na nią. O dziwo pode mną chodziła dobrze 😁
Moje złotko (2-letni ogierek młp, z bardzo dobrym ruchem), najlepiej zapowiadające się konisko przed odstawieniem zachorował tak, że trzeba było podać antybiotyk, po odstawieniu wykręcił sobie nogę w boksie (teraz jednak boksy są "ulepszone" i już nie ma możliwości), ostatnio obił sobie nogę i kulał jakiś czas. Teraz na szczęście (puk! puk!) jest zdrowy.
A w stajni, do której jeżdżę wakacyjnie złotkiem zawsze jest koń trenera 🙂
mój koń jest złotym koniem. Z wyglądu rzecz jasna  😉
majek   zwykle sobie żartuję
05 lutego 2009 15:12
Tak tak... złotko to zawsze koń trenera.
jak sie ma możliwość pojeżdżenia na takim złotku, jakoś szybko traci się stajenne koleżanki....
Albo ktoś niechcący wyprowadza ci stado kobył obok placu, na którym starasz się nie spaść jeżdżąc na nowym, młodziutkim ogierku-złotku właściciela stajni...
Oj byla taka jedna - daaawno temu - wielkopolska kobyla Peseta po Sort, hodowli kadynskiej, 79rocznik.
Jak ja poznalam, lat miala juz 16. Przewodniczka stada, wysoka, dorodna gniadoszka bez odmian.
Ze swieca w reku szukac tak madrego i pewnego konia. Idealna jako kon czolowy w terenie - nie bala sie niczego, szla jak burza. Przy obsludze olimpijski spokój, na jezdzie anielsko grzeczna, nigdy nie brykala, nie ploszyla sie, nie ponosila. Dobrze ujezdzona reagowala na kazdy sygnal, ale nic sobie nie robila z niewprawnych rak czy lydek.
Temperament pokazywala w jednym momencie - galopujac na czele. Poniewaz w okoliczne tereny sie w zyciu nachodzila, znala je jak wlasna kieszen. Na jednej z tras byl 'staly' odcinek na galop. Jak dojezdzalo sie do tego odcinka, ona juz wiedziala, co za chwile sie bedzie dzialo - jednak nigdy nie wyrywala sama, nie podniecala sie - po prostu spokojnie czekala na sygnal. A gdy sygnal dostala to.... nie bylo konia. Odpalala takie wrotki (przypominam, ze to byla wysoka, postawna klaczucha), ze wszystkie inne konie chcial nie chcial zostawaly z tylu, bo nie mogly po prostu nadazyc. I nie to, ze ona ponosila - ona po prostu z radoscia galopowala swoim tempem. Na koncu odcinka sama zwalniala i przechodzila do stepa.

Pamietam moja radosc, kiedy pozwolono mi po raz pierwszy pojechac w teren na Pesecie - to bylo spelnienie moich ówczesnych konskich marzen.

Mam w Wawie jakies zdjecia tej niesamowitej kobylki, jak dorwe skaner to powrzucam 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
05 lutego 2009 15:25
Perła - koń z mojej byłej pracy. Zasuwała po 8h dziennie, chodziła dwugodzinne szaleńcze galopady i szła pod dzieciaki na lonżę. I zawsze słyszałam "Mogę Perełkę?". Gdy przyszedł czas oszczędzania Perły, bo taka spracowana, to zaczęła dostawać szału, gryźć, kopać. Mimo to nadal wszyscy ją kochali. Taki koński pracoholik. Tylko z jedną podstawową wadą  - w terenie nie miała hamulców i nic nie umiała. Typowy rekreacyjny wyrobnik.
a my mamy z kolei taką Maderkę  😉 koń cudowny, chodzi w hipo, lonża, maneże, terenu poprostu koń do wszystkiego. Dla mnie idealna, tyle, że niska(hucułka). Wszytkie dzieci i nie tylko ją kochają. Ale czasami Maderka dostaje różków  😀iabeł: np. potrafi w okresie zimowym strzelić baranka, albo skręcić do środka. Ale nadal wszyscy ją uwielbiają 🙂
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
05 lutego 2009 18:30
Hiacynta, czy TA Peseta nie stała aby w Sopocie?
No my też mamy kilka takich złotek i jesli chodzi o zdrtowie to tez sie nie sprawdza bo akurat te zwierzaki mają i anielskie charaktery oraz cierpliwość a zdrowia im nie brak. Niestety jednym z takich złotek jest ogon na którym obecnie jeżdżę i nie zawsze to, że kocha go tyle ludzi i wszyscy chcą na nim jeździć jest takie dobre ale on też wszystko sobie 'kalkuluje'🙂 I jeśli jezdzi na nim ktoś początkujący to owszem nie zrobi nic, nie bryknie bo to przecież oaza spokoju jest ale widać jaki zwieszony chodzi i robi tylko tyle ile trzeba🙂 Niewiele się stara ale za to dzieci się cieszą bo konik spokojnie idzie, zaś pode mną wszyscy się śmieją bo od razu czuje, że ja to ja i od razu po nim widac większa chęć do życia i wtedy już czasem ma nawet ochotę coś bryknąć i pokazać jaką ma radoche np. ze skoków🙂
U nas takich zlotek jest kilka, ale moim ulubiencem jest kucyk Guiness, który doslownie wyglada, jak miniaturka szajra. Wielka lysina na czole, jedno rybie oko, cztery wysokie skarpety i mocno owlosione nózki...
A jest to niezwykla oaza spokoju. Kiedys pojechalismy w teren z 10 konmi, jeden z nich sie sploszyl i poniosl, pozostale polecialy za nimi, ludzie pospadali, jedynie Guiness stal na srodku pola, niewzruszony calá ta sytuacjá, mrugal tylko oczkami i skubal buta dziewczynki, która siedziala na nim oszolomiona... 🙂
W stajni w której pracowałam przez ostatnie 4 lata tez była taka klacz Dama, kochane konisko nie dość ze co roku dawała źrebaki to każdy chciał jeździć na Damie. Można na nią było wsadzić małe dziecko i ona grzecznie chodziła do okoła maneżu, jak ktoś sie uczył galopowac ja stawałam na kółku i wyciągałam rękę w strone jej zadu i mówiłam "Dama hop galop" ona grzecznie zagalopowywała po czym jak tylko jeździec tracił równowagę przechodziła do kłusika. Do nauki skoków też była rewelacyjna. Dobry jeździec umiał z niej wykrzesać łopatki, ustępowania. Na łydki odpowiadała idealnie nawet pod słabszym jeźdźcem zagalopowywała ze stepa.
Poprostu koń ideał i do tego babcia mojej Rudej
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
05 lutego 2009 21:07
moje zwierzątko jest typowym "złotkiem". stajenne złotko bo prześliczny, bo kary, bo malowany, bo ładnie żebrać potrafi. uwielbiany tylko z zewnątrz boksu, gdyż chłopczynka moja ma facetofobie 🏇na kopach z boksu pracowników wyrzuca, gryzie i dominować próbuje. paru juz pokiereszował. niestety z ich własnej głupoty wyłącznie bo jak się "wie jak naciskać guziki"to koń złoto. na krok człowieka nie puści 😍

ja mam "niestety"szczęście do końskich indywidualistów, którym nie mizianie w głowie. takich chłopców juz wybieram.

nie mój chłopak, ale jeżdzony to było prawdziwe złotko. wielki, gniady, malowany, wszystko co żyło było przyjacielem koniska. po tym jak pracownik stał koło jego boksu, żeby pogłaskać (i jednocześnie niestety jedząc pączka).  otóż gniady nic sobie z tego nie zrobił i wchłonął pączka jednym dziabnięciem i dostał uroczą ksywę Pączek(w przeciwieństwie do mojeg kilera/mordercy). i ulubionym przez wszystkich Pączkiem do ostatnich chwil pozostał 💃
ja jakoś z nieznanych przyczyn takie konie przyciągam  🤔
każdy koń na którym jeździłam na dłużej najpierw był nielubiany, kiedy zaczynałam na nim jeździć, potem wszyscy chcieli na nim jeździć...

Hitem było kiedy moja powalająco spokojna kobyła, nie bedąc jeszcze moją, poszła do szkółki na jazdę. Gdzieś z boku stały sobie płotki ujeżdżeniowe, a dziewczynka jeżdżąca na kobyle (bez instruktora) postanowiła taki płotek przeskoczyć.
No i przeskoczyła - ino sama. Koń, pozbywszy się dzięki temu jeźdźca, nie przeskakując płotka udał się kłusem do stajni. Toż płotki nie są do skakania 😉

Ostatnio zaś jeździłam na takiej fajnej kucce, która jest dawana małym dzieciom, bo jest bardzo, bardzo spokojna, nie bryka, nie morduje ludzi... 😉
dawno nie miałam takiego rodeo  😁 dobrze, ze kucka nie wprawiona, to i nie do końca wiedziała, jak się człowieka pozbyć, ale pewnie dzieciaczka takimi kickami by się z siodła pozbyła... poza tym ja nigdy nie zapominam w takich sytuacjach do czego służy szyja (do podparcia się) i grzywa (do trzymania się)  😁 😁 😁
Hiacynta, czy TA Peseta nie stała aby w Sopocie?


Dopytam wlasciciela w te wakacje, kobylke znalam z gospodarstwa agro na Mazurach. Zdaje mi sie, ze byla tam "dlugo", ale czy prosto ze stadniny - nie wiem... Takze jest opcja, ze w latach 80tych stala gdzies indziej 🙂
Jutro jade do Polski, poszukam zdjec 🙂
ja jakoś z nieznanych przyczyn takie konie przyciągam  🤔

a ja wrecz przeciwnie 🙄 zastanawiam sie dlaczego 😁
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
06 lutego 2009 13:46
Mój koniuty to takie złotko.
Ciapa, pierdoła dzień dobry i w ogóle, pupka wołowa nie qń.
Nie płoszy się pod ludźmi, a jak już to co najwyżej się trochę "usztywni', albo - wersja extremalna - pójdzie bokiem. Nie uskakuje w bok pod człowiekiem NIGDY! Nawet w terenie w zastępie gdy kilka koni przed nim się czegoś przestraszy i uskoczą w bok. Nie bryka pod ludźmi wcale i w ogóle, a bez ludzia też nieczęsto.
Dość powiedzieć, że na hali 15/15 stałam koniem, a naprzeciwko nas chłop ciął drzewo piłą mechaniczną. Portek tylko zrobił wielkie oczy, co tak głośno.
Kowal mówi, że to cielak, a nie koń.

Tak przynajmniej było do niedawna.
Ostatnio gdy leżałam zmorzona grypą koleżanka (która zawsze na niego wsiada, gdy ja jestem "niedysponowana" jeździecko) wzięła go w teren, a ten zafundował jej rodeo, że aż się upewniała, czy koni nie pomyliła. 🏇

W tym tygodniu był kowal. Mój pierdołek - cielak usiłował kowala skopać, szarpał się i szczurzył. 🤔

Nie wiem, czy tak zima na niego wpływa, czy po 6 urodzinach mu się cosik pokićkało w łebku.

A może gdzieś przywalił głową, jak to ciapa i mu się wszystko odmieniło.


Edit. Hihi z D wołowej zrobiła mi się pupka, hihi


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się