Kto/co mnie wkurza na co dzień?

smarcik wczoraj rano dostaliśmy ten przeklęty plan 😵 i muszę przyznać, że jest całkiem fajny - wolne poniedziałki i piątki 🏇 aczkolwiek z tego planu nic nie wynikało, nie było napisane co zdalnie, a co nie, dostaliśmy w nocy dzisiaj info, że 3 przedmioty są stacjonarnie, z czego ja chodzić będą na 2, ale to też dziwna sprawa, bo to jest "do dogadania się z prowadzącym, pewnie wyjdzie kilka zajęć, więc i tak większość będzie zdalna" 😵 poza tym wszystkie wykłady online, a w planie mam wykład, a zaraz po nim ćwiczenia, to co, mamy siedzieć na uczelni i uczestniczyć w wykładzie i iść na ćwiczenia, nie mija się to z celem?
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 września 2020 15:00
A ja z innej beczki ale nadal studia. Wkurzają mnie leserzy.

Studiuje w UK na dziennych i pracuje na pełen etat i ciężko mi znaleźć chwile dla siebie.  No i musiało się tak kuźwa trafić ze w grupce znajomych jest pani leserka która nie dość ze potrafi o 11 w nocy zadzwonić o jakaś bzdurę bo ma wątpliwość co do projektu zaliczeniowego, i potrafi tak pisać codziennie o byle głupotę która może sobie przeczytać z grupy albo z dokumentacji projektu (dwie strony PDF) to jeszcze raz pięknie splagiatowala prace koleżanki i była niezła jazda.

Już nie wspomnę ze panienka na wizie studenckiej siedzi i nie chodzi na większość zajęć mimo tego ze nie pracuje i mogą jej wizę zabrać jeśli nie uczęszcza na zajęcia... a

Starałam się od niej odciąć bo mi tylko dupe zawraca za przeproszeniem. Na każde pytanie odpisywałam późno albo nie wiem albo półsłówka. Prześlizgnęła się na trzeci rok i oczywiście teraz widzę wiadomość jaka specke biorę. Koleżanka potrafi wywabić ze mnie najgorsza wersje mnie bo mam ochotę jej powiedzieć najgorsze moduły na które i tak nie idę żeby ja wkopać ale taka złośliwa to nie jestem bo mam jakaś tam godność człowieka.

Koniec offtopu.

Dla pocieszenia ja powiem z kolei ze u mnie uczelnia wypuściła plan tydzień przed rozpoczęciem roku a rezultaty kampanii wrześniowej w piątek o 22 przed rozpoczęciem roku akademickiego w poniedziałek 😀
dea   primum non nocere
28 września 2020 21:24
Po co w ogóle utrzymujesz kontakt z takim toksycznym człowiekiem? Nie lepiej całkiem olać albo wprost powiedzieć, cytując klasyka, "nie chce mi się z tobą gadać."?
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 września 2020 21:44
Mój M. nadal nie ma planu ani nie wie w której jest grupie  😵
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
29 września 2020 08:55
dea nie utrzymuje, ona sama do mnie wypisuje, ja do niej nigdy. Moje odpowiedzi są zawsze spóźnione (kilka dni), są to półsłówka albo „nie wiem”. Jak widać to nadal za dużo
Koniec końców wyłożyłam jej kawe na ławę - twoje studia, wybierz to co lubisz a nie bazujesz na innych. I z mojek strony koniec rozmowy aczkolwiek chłop mi mówił ze niepotrzebnie się odzywałam  🤦

Jak trzeba będzie to ja zablokuje i tyle 😀
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
27 października 2020 23:10
Czas na gorzkie zale. WKU...wia mnie mieszkanie z innymi ludźmi, jestem na to za stara. Nie mam problemu z 99% współlokatorów. Lubię poznawać nowych ludzi, ich zwyczaje, itd. Ale jak się już ten jeden procent trafi...

Pani X ma grubo ponad 30. Już oglądając lokum wydawała się dziwna, mierzyła wszystko, wracała kilka razy, nie mogła się zdecydować, opóźniała cały proces a potem naciskała właściciela z wprowadzaniem się. Kluczowy fakt to to ze chciała rzeczy przynosić stopniowo.
Nic w tym złego gdyby nie to ze mamy czasy jakie mamy, a to ze pani X ma wolne nie znaczy ze wszyscy inni mogą wokół niej tańczyć, otwierać drzwi itd... ale tu nie chodziło o to.
Właściciel zaproponował ze użyczy swojego auta i pomoze. I tutaj już odkrył w czym pies pogrzebany. X jest zbieraczka. Jej pokoj wyglądał podobno jak jakiś magazyn, nie dało się zrobić kroku tylko trzeba było chodzić bokiem między pudłami. To są słowa właściciela.
Ja widziałam te rzeczy po przeprowadzce. Np pudło z 10 letnim zapasem szamponów Dove. Balsamów z vaseline. I tak można wyliczać. Rzeczy maja nawet metki.

Ale mniejsza o to, właściciel ma miękkie serce i nie chce jej wywalać wiec pomoze. Zorganizował więcej miejsca na te je gramoty, było kilka awantur bo ile razy coś było ogarnięte tak X kupowała/znosiła więcej gratów. No k... ileż można. Na nic rozmowy, bo przy rozmowie „tak tak, tak zrobię” a koniec końców nie. Zawarli nawet zgodę ze właściciel może sprawdzić jej pokoj.

Kłamać tez umie.
Przez COVID oczywiście nie można było przyprowadzać znajomych. Właściciel na kamerze odkrył dwa razy ze kogoś zaprosiła pod nieobecność wszystkich. Mimo tego ze na kamerze widać ze wszyscy z domu wyszli przed wizyta goscia, wyparła się wszystkiego i powiedziała ze to ja XD kogoś zaprosiłam (oczywiście nie będąc nawet na miejscu przez dwa dni) XD

Zmierzam już do końcówki, do tego co się dzieje teraz. Wróciłam z kwarantanny bo X jako jedyna nie chciała żebym izolowała się we własnym pokoju wiec przesiedziałam 2 tyg u partnera. Nie ze byłam chora, po prostu byłam za granica. Ale rozumiem, wiadomo każdy ma prawo się bac. No. Wróciłam dziś wieczorem.
Dziś wieczorem X zalewa grupę mieszkania (ja, właściciel, ona) o tym ze ktoś jej wlazł do pokoju. Ze poprzestawiał rzeczy. Ze ona wzywa policje i co może bo to się przegiecie. Wszystko pisze na grupce zamiast zapukać do właściciela sciane dalej.
Właściciel widzi wiadomości i idzie do niej. Ta jest „zajęta” ale nadal wypisuje swoje zarzuty na whatsappie. I aktualizacje, typu ze policja została wezwana.
X uważa ze właściciel się nad nia pastwi i znęca bo nie chce dopuścić do tego żeby w lokum był syf i graciarnię, umowa o tym ze „X musimy coś z tym zrobić, to nie jest zdrowe” była od dnia nr 1, wiec jak się jej nie podobało to trzeba było spadać.

Wyjaśnienie dzisiejszego „wtargnięcia” - właściciel powiedział jej wcześniej ze przychodzi sprzątaczka do jej pokoju i żeby trochę ogarnęła. Ta nie tylko zostawiła pier...lnik ale i jakieś mokre szmaty na podłodze (pranie?). Sprzątaczka posprzątała, pranie powiesiła i jest awantura.

Wiem ze trochę OT bo to nie jest coś co mnie wkurza na codzień. To jest coś co ignorowałam i miałam z tylu głowy bo mnie nie dotyczy mimo ze te dramaty (kłótnie między X a właścicielem który już trzy razy chciał ja wyrzucać) były za sciana. Dawajcie już te policje bo aż się nie mogę doczekać co za duby smalone będzie nawijać policjantom, a chce iść spać w spokoju. Już ma powiedziane i tak ze ma się wynosić w listopadzie.

Nigdy więcej współlokatorów z dupy. Nigdy.

Ktokolwiek doczytał do końca - dziękuje za uwagę
donkeyboy, współczuje. Ja całe życie z kimś mieszkałam i dopiero teraz gdy mieszkam sama czuje sie komfortowo i naprawdę dobrze. Tego Ci życzę. A póki co normalnych współlokatorów
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 października 2020 08:55
Dzięki vanille 🙂 Mi ogólnie nic nie przeszkadza poza panią X, w drugiej kolejności fakt że mam narzucone zasady typu ze nie mogę mieć zwierząt itd. Ale właściciele mieszkan w których mieszkałam ostatnie kilka lat sa naprawdę spoko, a to obiad podrzuca, a to czyms sie podziela itd. nie mogę na nich za bardzo narzekać.
I tak w przyszłym roku zamierzam się przeprowadzić już gdzieś indziej z partnerem bo wtedy już mnie uczelnia nie trzyma, takze aby do lata 🥂
busch   Mad god's blessing.
28 października 2020 19:49
donkeyboy, ja myślę że Waszym największym problemem było potraktować zbieractwo tej pani jako cechę osobniczą czy hobby, kiedy to jest normalna choroba psychiczna którą się leczy. Równie dobrze właściciej mieszkania mógłby przyjąć nieleczącego się schizofrenika i pomagać mu obkleić pokój aluminium, żeby rząd przestał podsłuchiwać - a potem się dziwić że nieleczony schizofrenik nadal odstawa inby mimo obklejonego pokoju 🤣
To samo mnie uderzyło już w trakcie czytania, co Busch. Tak czytam coraz dalej i nie wierzę. No okazało się, że zbieraczka. On jej miejsce organizował... I przeprowadzał te śmieci?! Oo Ja rozumiem miękkie serce, ale trochę się prosił. To jak żula zaprosić do mieszkania i się dziwić, że syf i nie płaci. Przecież tacy ludzie często powodują problemy nie tylko dla współlokatora, tylko dla całego bloku - syf, karaluchy, inne robale, smród i to jest oficjalnie choroba psychiczna, a nie hobby.
Współczuję bardzo, bo pewnie nie miałaś na to wpływu ani prawa głosu, a mieszkanie z kimś chorym psychicznie może się bardzo dać we znaki... Próżno szukać racjonalności w zachowaniach, w których tej racjonalności nie ma, bo są patologiczne.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 października 2020 21:12
Busch nie mam wpływu na to kto się wprowadzi niestety. Masz trochę racji z tym aluminium, ale nie do końca - o tym w następnym akapicie. Sivrite dzięki 🙂 wiem, mimo ze to mnie bezpośrednio nie dotyczy to tez muszę jakoś z nia dzielić korytarz i lazienke (to już osobny temat ile kurwiłam na jej „sprzątanie”)

Ale, żeby wyjaśnić jedna rzecz...
To nie jest tak ze to były smieci, jeśli myśle zbieracz to fakt mam przed oczami chałupę zawalona pudłami, śmieciami i robactwem. Tutaj ten problem był o tyle „dobry” ze nie było syfu wśród przeprowadzanych rzeczy ale był... bezsens. No na co komu karton kilkudziesięciu szamponów, balsamów, kubków, poduszek, te same wielokrotne zestawy  garnków, nic nie używane ... pokoj wyglądał jak nowy jork, nie dało się kroku zrobić bez chodzenia bokiem. Ale to jeszcze przeszłoby gdyby nie to ze lwia cześć tych rzeczy to było jedzenie. Ogrom suchego prowiantu. Z tym magazynem jedzenie to przepis na myszy, a przynajmniej moim zdaniem.

Tzn to było tak, od początku. Wpłaciła zadatek i właściciel obiecał jej pomoc w dniu przeprowadzki. I naprawdę od momentu kiedy zobaczył jej poprzedni pokoj (i to ze te rzeczy sie już w nim nie mieściły i zawaliły korytarz gospodarzy) nie chciał jej w domu ale nie chciał tez zostawić jej na bruku bo w rozumowaniu X takie magazynierstwo to norma, przynajmniej taka się wydawała.
Taka ciekawostka - po jednej z większych awantur właściciel pojechał do jej poprzedniego lokum porozmawiać. Tamci powiedzieli ze wymówili jej wynajem oficjalnie bo „remont” ale prawda była taka ze znosiła coraz więcej i więcej rzeczy. Wiec nikt realnie jej nic nie powiedział, nawet jej znajomi.

Wielokrotnie była zwrócona jej uwaga (przez właściciela) ze to nie jest normalne, ze to choroba psychiczna, ze potrzebuje pomocy terapeuty, ale ona tylko by kiwała głowa ze tak tak albo niedowierzala. Właściciel nie będzie przecież jej szukać terapeuty ale spędził z nia mnóstwo czasu żeby pokazać jak urządzić ten pokoj żeby było „normalnie”. Nawet dostała dodatkowy schowek na swoje graty. Tam tez jej właściciel pomógł układać, bo X mimo tego ze dostała ten schowek, wrzuciła tam jedno pudło i to by było na tyle.

Właściciel już trzy razy groził jej wyprowadzka w tym wyrzuceniem na bruk przy okazji jednej awantury. A bo zorganizował jej ze śmieciarze wezmą dodatkowe pudła, a ta „zapomniała” i wyszła z domu na cały dzień. Haha, najlepsze było to ze wracajac przyprowadziła koleżankę (pomimo zakazu bo COVID ORAZ po tym jak wyparła się przyprowadzania kogoś wcześniej na monitoringu. Nawet tydzień nie minął od tego, dosłownie 3-4 dni). Rozegrał się niezły jazgot bo właściciel podlewał kwiaty przy wejściu. Nie wiedziałam już w tym momencie czy ona żyje na innej planecie, czy ma problemy z pamięcią i co się do nieb mówi, czy choroba siadła jej na głowę czy po prostu udaje taka jaka jest żeby sobie wszystkich poustawiać wedle życzenia.

Farsa która odwaliła wczoraj to był jakiś festiwal kozła ofiarnego. PS. ja tez byłam odbiorca tych wiadomości o policji itd. nie tylko właściciel. A właściciel w kilka minut dał jej wypowiedzenie umowy i opier...lił za to ze zamiast przyjsc i porozmawiać (był za sciana w salonie!) to ta wypisuje wiadomości. I ze do mnie tez. Mało tego, właściciel jak człowiek poszedł z nia gadać, ta go zbyła ze „rozmawia przez telefon” i zamknęła drzwi XD ale mimo to jakoś XD pisała te oskarżenia na telefonie dalej.
busch   Mad god's blessing.
28 października 2020 21:56
donkeyboy, nie no wiadomix że Ty nie masz nic do gadania, bardziej się odniosłam do tego, że w Twojej wypowiedzi uderzyło mnie... tłumaczenie tych wszystkich zachowań / opowiadanie o nich jakbyś miała do czynienia ze zdrowym człowiekiem. Nawet teraz piszesz, że to nie były śmieci, a potem opisujesz... śmieci 🤣. Mieszkasz z chorą psychicznie osobą, która nie wygląda jakby miała jakiekolwiek intencje leczenia się, a objawy choroby wpływają na Twoje życie. A Ty piszesz... że ona coś tam obiecywała, nie obiecywała, kłamała czy tam nie kłamała. Twoja frustracja jest w pełni uzasadniona, tym niemniej myślę że powinnaś tak gruntownie przemyśleć, z czym tak naprawdę masz do czynienia.

Szczerze - ja bym się po prostu wyprowadziła jeśli właściciel nie myśli na poważnie o wyrzuceniu jej. Nie ma żadnego powodu, żeby życie z tą panią miało się poprawić.
My bet?
... Ona tego nie kupuje... ona to kradnie🙂 lub przechowuje dla kogoś innego... stąd panika, że ktoś był i pierdololo o policji.

Kłamie? Bo umie.
Zbieracze nie zbierają x takich samych kompletów garnków, nie ten pattern.
Uważaj. Tak 'naprawdę" uważaj. I proponuję kamerkę w pokoju własnym włączaną na ruch i notyfikacja do ciebie przez apkę.

Zrób dobry research - znajomi, praca... praca znajomych...
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 października 2020 23:20
busch właściciel ma jej bardziej dość niż ja (na moje szczęście) i mam nadzieje ze nie będzie ósmych szans, tym razem serio przegięła pale z ta policja a właściciel mieszkania nie chce żadnych problemow, skoro nie chce zrozumienia i prostowania (na które się zreszta zgodziła XD) to niech wypier...la.
Ja powiedziałam właścicielowi ze już dawno bym ja wykopała bo jeśli nie podobają jej się zasady w tym domu to niech szuka innego i tyle.

kotbury może i tak. Nie wiem nawet jak to zweryfikowac. Te rzeczy nawet zaczęła trochę rozdawać jak ja właściciel trochę złamał - jakieś kubki, manele, zapasy płatków śniadaniowych. Potem... zażądała ze chce niektóre z powrotem (ekhem kto daje i zabiera...).
Ona pracuje w szpitalu w administracji. Znajomych ja nie widziałam, słyszałam przy drzwiach i przeprowadzce. Weekendami jej nie ma, jak i mnie zreszta. Ma zakaz znoszenia gratów, mamy kamerę na wejściu a właściciel lubi sobie poczatować. Zreszta on sporo i tak w domu jest, w sumie większość czasie

Ja się jej nie boje 😀 aż wyczekiwałam na te policje wczoraj i się zastanawiałam czy w ogóle rusza dupsko i czy ona w ogóle zadzwoniła naprawdę XD
Ogólnie ja pracuje w home office, jestem tutaj poniedziałek-piątek cały czas, chyba ze się wybiorę do sklepu. Jak wychodze na dluzej niż chwila to zamykam na klucz, dla własnego komfortu. Nie mam nic cennego na widoku, no, powiedzmy raczej ze jeśli coś jest droższego na widoku - dwa komputery i monitory - to i tak nie będzie wiedziała czy to warte zachodu czy nie bo oba to customy bez znaczków w tanich, seryjnych obudowach 😀

Moim zdaniem laska udaje pier..lnieta i próbuje sobie żyć swoimi zasadami w czyimś domu, moja rada dla niej to kupić se swoje cztery katy i tyle. Może nawet cały magazyn od razu 🙂 dla mnie jej zachowanie wyglada na osobę która ma problemy z inteligencja przede wszystkim kognitywna i uczuciowa (wobec życia w spoleczenstwie). Nie rozumie słowa nie. Serio. Jak się wprowadzała to chciała te rzeczy na raty codziennie przynosić, właściciel jej ciagle odmawiał a ta codziennie pisała czy może dzisiaj albo jutro wpaść. I mimo tego ze powiedział NIE i zapraszam na umówiony dzień wprowadzki, ta nadal go nękała 😀 wiem ze z perspektywy właściciela głupota się w to pakować, czerwonych flag było więcej no ale... kto ma miękkie serce ten ma twarda dupe
busch   Mad god's blessing.
29 października 2020 21:05
kotbury, przechowuje sterty szamponów i suchy prowiant dla kogoś??? Dlaczego zbieracz nie miałby akurat trzymać sterty garnków?

donkeyboy, laska udaje pier...lniętą i tak się wczuła w rolę, że zagraciła pokój do poziomu uniemożliwiającego normalne poruszanie się? Brzytwa Ockhama jak nic wskazuje że ona tak "na serio". Ogólnie wg literatury kompulsywne zbieractwo dobrze się paruje z innymi chorobami jak schizofrenia, zaburzenia lękowe, OCD czy OCPD, więc możesz być na dobrym tropie że z jej myśleniem/inteligencją też jest problem. Mówię Ci to po to, że być może dzięki nowej perspektywie trochę lżej Ci będzie wyczekiwać jakiegoś rozwiązania (np. eksmisji tej pani) - nie ma sensu np. zużywać energii mentalnej na zrozumienie zachowań kogoś, kto ewidentnie nie jest w stanie postępować racjonalnie.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
29 października 2020 22:11
Busch no, bo są ludzie którzy robią z siebie kozły ofiarne i maja różne skrzywienia żeby ludzie ich postrzegali jako jedno, a w głowie jest drugie. Np. był taki przypadek pielęgniarki na oddziale noworodków która od dziecka uwielbiała zwracać na siebie uwagę w różne sposoby (np. zakładała bandaże żeby ludzie pytali co jej się stało) aż zaczęła otruwać dzieci i „cudownie je ratować” jak prawie umierały - bo wiedziała co im zrobiła. Nie każde dziecko udało się uratować.

A z pozoru taka niegroźna, prosta dziewczyna, ot troszkę zamotana. Stad ludziom średnio ufam 🙂

A z X nie gadam, nie odpisałam na żadna wiadomość, nie zamieniłam z nia słowa bo po tej akcji nawet nie mam ochoty, niech wylatuje i tyle - lepiej dla mnie. Mam nadzieje ze właścicielowi żyłka pękła i to koniec.
kotbury mogą. Zbieractwo to nie jeden "pattern". Mogą zbierać głównie "śmieci", mogą kupować co chwilę nowe rzeczy, mogą gromadzić jedzenie albo wszystko naraz. A pani ma prawdopodobnie dodatkowo inne zaburzenia, jak napisała busch.
Dokładnie. Ja mam w najbliższym kręgu jednoczesny przykład zakupoholizmu i zbieractwa...

I to wygląda tak, że kupowane są trzy identyczne (bardzo drogie...) sukienki, bo mają tak "niepowtarzalny wzór", że trzeba mieć zapas jakby się zużyły. Albo 12 par takich samych legginsów tylko w różnych kolorach. Albo 38 słoiczków pomidorów suszonych "bo były na promocji" (kuźwa, dwa lata to jedliśmy...).

Mam mnóstwo takich przykładów, jakbym zaczęła opowiadać to ludzie by nie uwierzyli. Nikt z tym nic nie robi, osoba zainteresowana śmieje się ze swojego problemu  😉 wręcz zaśmiewa się do łez.

A prababcia mojej przyjaciółki zbierała na przykład głównie gazety. Co miesiąc gdy dostawała emeryturę to wysyłała nas do sklepu po pierdyliard magazynów, których oczywiście zapewne nigdy nawet nie otworzyła. I tak robiła od lat. Ale byly tam też rzeczy z promocji, chemia etc. Do mieszkania wchodziło się bezpośrednio do kuchni, gdzie jeszcze było ok no bo wiadomo - tam wchodzą ludzie, listonosz etc, ale pozostałe trzy pokoje to był korytarzyk na środku a po bokach góry rzeczy, po sam sufit. Moja przyjaciółka i my, jako jej koleżanki byłyśmy jedynymi osobami, które ją odwiedziały. Mama przyjaciółki zabierała ją od czasu do czasu do siebie, gotowała jej obiady, które nosiłyśmy dla niej. Ale jak zmarła to nagle znalazły się inne dzieci, inne wnuki i prawnuki i serio grzebały w tych gazetach, wyrywając płyty dvd, próbki kosmetyków, byle coś dla siebie zdobyć. Chyba mieli nadzieje, że odkryją tam jakieś skarby.
Wkurza mnie okres przedświąteczny. Od lat kojarzy mi się jedynie z kłótniami , wrzaskami, aferami o sprzątanie, gotowanie, itp.
Ale w tym roku to już całkowicie mnie dobija i muszę gdzieś się wyżalić bo zaraz eksploduje.
Od miesiąca szukam pracy (stażu od wiosny). Na początku szukałam, pisałam Cv, list motywacyjny, itp. Planuje wyjazd za granice wiec trudniej było o tyle, że musiałam to jeszcze wszystko pięknie przetłumaczyć. Od jakiegoś czasu wysyłam to wszystko. Kilkanaście maili dziennie, do każdego maila muszę modyfikować list pod klinikę, do której aplikuje. Zajmuje mi to sporo czasu ze względu na dodatkową barierę językową. Oprócz tego uczę się języka - posługuje się angielskim ale mam braki ze słownictwem medycznym. Po ponad stu wysłanym mailach mam dwa zaproszenia na rozmowę. Oba w przyszłym tygodniu. Stresuje się niesamowicie. Moja dobra koleżanka studiująca za granicą medycynę po angielsku oferowała mi pomoc i dodatkowo spędzamy sporo czasu i rozmawiamy przez zooma po angielsku, pomaga mi się przygotwać do tych rozmów. O ile moja znajomość angielskiego jest w porządku to mam ogromną blokadę w mówieniu i potrzebuje się porządnie rozgadać.
Poświęcam temu prawie cały mój czas. Oczywiście większosc odpowiedzi, które dostaje na moje maila zawiera informacje, że jest covid i przez to niestety nie będą w najbliższym czasie nikogo przyjmować. Jest to turbo demotywujące ale robię swoje i się nie poddaje.
I co słyszę od mamy? Że jestem śmierdzącym leniem, że nie chce mi się sprzątać, gotować, że siedzę całe dnie zamknięta w pokoju i mam ich wszystkich głęboko w d.. pomijając fakt, że moja mama zatrudnia klilkadziesiąt osób, przeprowadzała mnostwo rozmów o prace, jeszcze więcej widziała listów motywacyjnych i ani razu nawet nie zaproponowała, że mi pomoże, doradzi. NIC. chociaż wie jak mi zależy i nie gadam o niczym innym. Mój brat przyrodni siedzi non stop w pokoju bo zajęcia zdalne (na jednym kompie ogląda a na drugim gra). W ciągu 1,5 roku drugi raz chcą go wywalić za brak postępów w nauce ale nie można nic mu powiedzieć i nic nie może zrobić BO ON SIĘ UCZY. Ostatnio przyszedł list z info, że go wyrzucają. Odwołanie można było napisać do środy. Moja mama o 15 w środę zapytała czy już wysłał to stwierdził ze on nawet nie napisał bo nie wie jak (3 rok prawa). To prawie na rzęsach stanęła i po dwóch godzinach leciała na pocztę z napisanym przez swojego prawnika odwołaniem. On nie pojechał bo przecież on nie ma czasu zrobić prawka (23 lata).
Przedwczoraj afera, że wcześniej to non stop gotowałam a teraz jestem tak leniwa, że nawet gotować mi się nie chce. Od kilku dni w mojej kuchni trwają przygotowania do świat. Mama gotuje jakieś dziwnie mięsa, całe dnie, robi pasztety i cholera wie co jeszcze. Jestem wege od 13 lat. Śmierdzi mi to taką padliną, ze nie jestem w stanie tam gotowac a Tymbardziej jeść. No nie, sorry. I o ile z racji studiów widziałam padlinę w gorszym stadium rozkładu i więcej krwi wszędzie to jednak nie potrafiłabym sobie obok tego wszystkiego gotować. Kurczaka czy inne mięso na luzie przygotowywałam chłopakowi jak z nim mieszkałam. Nie miałam z tym problemu ale No serio to śmierdzi bardzo i robi się w wielkim garze od rana do wieczora. Ale ok, żeby nie było wieczorem zrobiłam ciasto. Jestem na diecie wiec zrobiłam wege fit. Swoją drogą przepyszne. Każdy zjadł po kawałku , stwierdzili, że jakieś takie dziwne i sobie leży i czeka aż ja zjem całą blachę. Ja jem na raty bo się odchudzam. No ale rozumiem, nie każdy takie lubi chociaż reszta rodziny jest otyła, mama ma stan przedcukrzycowy i rozwaloną wątrobę ale wyszłam z propozycja, że zrobię im takie nie fit, tylko niech powiedzą jakie bo ja go jeść nie będę a nie chce żeby się zmarnowało. To usłyszałam „laski bez”. No to ok.
A kocioł się dopiero rozkręca bo w tym roku firma mamy zamknięta wiec wszystko trzeba będzie gotować samemu. Zawsze większość brała z pracy. I o ile lubię gotować to nie w takich warunkach i nie wiecznie z drącymi się ludźmi nad głową.
Serio moja mama jest pedantką, w domu błyszczy. Co to za różnica czy posprzątam łazienkę akurat teraz (podczas gdy koleżanka poświęca mi nieodpłatnie swój wolny czas żeby mnie uczyć języka) czy jutro? Naprawdę w każdym domu jest tak przed świetami? Nie mówiąc już o tym, ze na święta z tego co słyszałam będziemy sami a już teraz jedzenie się nie mieści w lodowce. Już widzę jak to wszystko pójdzie do śmietnika. Bo w moim domu jedzenie nie jest ani trochę szanowane. I wyrzucanie jedzenia wkurza mnie chyba jeszcze bardziej. No serio po prostu żałuje, ze nie mogę wyjechać na święta w jakieś tropiki. I chyba serio zacznę tak robić od następnego roku.

Eeeh sorry ale musiałam to z siebie wyrzucić.

Edit. A ich szacunek do jedzenia pokazuje właśnie sytuacja sprzed sekundy. Lodówka się nie domyka, od rana coś się gotuje a do domu przyszedł właśnie dostawca z ogromną pizzą farmerską. I serio ja mam dostawać opierdziel, że nie pomagam gotować jedzenia, które za kilka dni wyląduje w śmietniku? Dlaczego oni nie jedzą tego co jest tylko zamawiają? Już pomijając to, ze ja tez jeszcze obiadu nie jadłam. A to ze jestem wege wiedzą od 13 lat 😉 tak wiec No, chyba daruje sobie tą łazienkę i pójdę jednak do stajni.
Sonkowa, odkąd pamiętam, to zawsze opisujesz bardzo szkodliwą i toksyczną atmosferę w domu, współczuję ci bardzo. Wyrwij się stamtąd jak najprędzej, nie wyobrażam sobie tak żyć na co dzień. Nie dziwię się, że cię wkurza. Święta zawsze podkręcają emocje (choć u mnie już coraz spokojniej), ale no, nie wszędzie aż do takiego stopnia.
Sonkowa, Jak dobrze wiesz, każdy ma swoje powody, żeby zachowywać się tak a nie inaczej,
i te powody rzadko są racjonalne; postępowanie też nie.
Może popatrz na to inaczej? Że to ostatnie wasze wspólne święta i wielka szkoda, że przypadają na tak frustrujący czas?
I nie myśl, że mama się powinna domyślać.
Przecież to wszystko co nam napisałaś, powinnaś (ciepło) powiedzieć mamie.
Że teraz absorbuje cię zupełnie co innego.
To nie jest Racjonalne, żadne takie "nawet mi nie pomogła" o ile się nie poprosiło o pomoc.
Bo jeśli się poprosiło, a prośba została odrzucoana/olana - wtedy sytuacja jest znacząco inna, wtedy ty też możesz podchodzić w stylu bez zobowiązań.
Czasem, gdy cię czytam, mam wrażenie, że ciągle masz żal, że chciałabyś aby Kiedyś sprawy się potoczyły inaczej. Ale się tak nie potoczyły.
Twoja mama jest jaka jest. Żadna z Was nie jest w stanie zmienić drugiej, to niemożliwe. Ale dobrze byłoby to sobie wyjaśnić.
Piszę to jako mama dorosłych dzieci. To niepokojący (matkę) czas - czas odlotów (z gniazda). Ogromny stres, a ukryty.
Czasem reaguje się absurdalnie.
Nie znam żadnej rodziny, w której nie byłoby konfliktów. Natomiast stylem ich rozwiązywania rodziny się bardzo różnią.
Wiedzą to wszystko bo jestem raczej szczerą osobą i to wszystko mówię. Ale No niee, bo oni nada tylko widzą „nie pomaga”. I to nie jest mój odlot z gniazda bo odleciałam 6 lat temu. Wróciłam miesiąc temu bo skończyłam studia i czekam aż wiosną będę mogła jechać do pracy (czekam na dyplom). I stwierdziłam, że popracuje i odłożę na wyjazd. Moje koszty życia to koszty związane z koniem i moimi zachciankami wiec No znaczenie łatwiej było mi coś odłożyć niż płacić dodatkowo za mieszkanie, jedzenie, itp w dużym mieście. O ile bylo spoko i nawet się ostatnio z nimi dogadywałam to jak zwykle przed świetami nagle wszystkim odbija palma i jest drama. I taka atmosfera wchodzi zawsze, co rok. I serio jak później po tych kilku dniach kłótni mam usiąść do stołu i udawać jak jest super to mnie na mdłości bierze.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 grudnia 2020 18:05
Sonkowa, święta to najtrudniejszy czas w relacjach. Zagryź zęby, nie wchodź w dyskusje i staraj się unikać punktów zapalnych. Trzymam kciuki.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
19 grudnia 2020 21:00
Ja właśnie z tych samych powodów znienawidziłam Święta. Zawsze tylko sprzątanie, kłótnie, stos żarcia. Ale spoko, kiedyś pójdziesz na swoje i będziesz spędzała Święta jak tylko sobie wymarzysz.
Do czasu, aż zaczną się w to wtrącać dzieci 🙂
Albo i nie. To już nie są czasy, w których posiadanie dzieci jest obligatoryjnym punktem życia każdej kobiety  😉
dea   primum non nocere
25 grudnia 2020 08:31
A u nas fantastyczne święta. Cześć rodziny już po covidzie, reszta zrobiła sobie izolację i mieliśmy jakiś okruch normalności... Doba spędzona razem. To co wyszło, to wyszło, coś tam zamokło na deszczu, coś tam skisło, w moim domu choinka nie ubrana, bo się nie wyrobiłam, ale kit z tym - byliśmy razem i było super 🙂 zero kłótni i pretensji. Święta są dla nas, nie my dla świąt. Tego wszystkim życzę, na święta i na nadchodzący rok, żeby poza pierdołami widzieć to, co najważniejsze, czyli siebie nawzajem. Żeby w święta nie pędzić szaleńczo, tylko właśnie się zatrzymać. Kocham moją rodzinę... że potrafią.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 grudnia 2020 10:14
Po pierwsze, nie każdy musi mieć dzieci, po drugi, nie musi spędzać czasu przy stole, można robić milion innych rzeczy w święta, w tym jechać na fajne wakacje.
halo, na całe szczęście jest teraz milion możliwości spędzania świąt inaczej niż przy suto zastawionym stole po tygodniowym szykowaniu. I cała masa moich znajomych (dzieciatych!!!) spędza je kompletnie inaczej. I o dziwo właśnie często to dzieci dały im kopa, żeby nie szykować sobie horroru świątecznego w imię źle pojmowanej tradycji. Święta to cudowny okres, kiedy faktycznie można pobyć z rodziną, dla której na co dzień nie ma zbyt dużo czasu. I serio nie jest do tego konieczne wyszorowanie domu do stanu akceptowalnego przez Małgorzatę Rozenek ani nagotować kilkunastu potraw. Jak to komuś sprawia przyjemność, to jasne. Ale jak ktoś nie ma na to ochoty to serio jest milion innych możliwości. A dzieciaki bardziej się ucieszą ze spaceru wspólnego po lesie albo gry fajnej razem z rodzicami niż kolejnego rodzaju pierogów na stole czy wyszorowanych fug w łazience.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się