Kto/co mnie wkurza na co dzień?

lazuryt00 miałam za sobą pracę w gastronomii i wiem jak kontakt z ludźmi może być wyczerpujący. Usługi, gastro, handel, hotelarstwo - to jest ciężkie doświadczenie. Ludzie w większości nie mają szacunku do innych i potrafią odwalić takie akcje, że wszystkiego się odechciewa.
Natomiast zgadzam się w tej kwestii z Ascaią - Twoje przykłady są... trochę oderwane od rzeczywistości.
Mieszkam sama od ponad dwóch lat i od tego czasu robię tylko i wyłącznie małe zakupy. Jeden pomidorek, trzy banany, ćwiartka chleba itd. Po prostu - życie w gospodarstwie jednoosobowym jest zbyt drogie, bym mogła pozwolić sobie na wyrzucanie żywności, pomijając już kwestie ekologii. Do tego jeszcze wybieram najładniejsze! i najświeższe! no skandal, bo wydłużam kolejkę.

Co do dużych nominałów - sorry not sorry. Bankomaty wydają zazwyczaj 100 i 200złotówki i gdzieś rozmienić to po raz pierwszy muszę.  Raz padnie na Twój sklep, raz padnie na inny. Banknoty te są w obiegu i każdy ma prawo z nich korzystać. Wkurzać możesz się na swojego szefa, że nie zapewnia Ci co rano odpowiedniej ilości mniejszych nominałów w kasie. Ja niejednokrotnie zaczynałam np. zmiany u siebie w barze z samymi 100 i 50zł.I radź sobie człowieku  😉

Mnie wkurza to wieczne poganianie i spieszenie się do utraty tchu. Wiadomo, że większość osób jest w niedoczasie, sama też jestem w wiecznym pędzie, nieogarnięta, ale w Biedronce trzeba płacić i pakować równocześnie mając dosłownie język na wierzchu. Zawsze mam portfel w dłoni, równocześnie pakuje produkty albo przekładam z powrotem do koszyka, wpisuje pin albo odbieram i chowam resztę, równocześnie spieszę się z chowaniem rzeczy, bo jak nie zdążę spakować, to kasjerka kasuje kolejną osobę mieszając zakupiony towar. Powinno być tak, że spokojnie można zapłacić i się spakować. Niestety nie ma tu takich oddzielaczy dla kolejnej osoby jak w dużych marketach.
kenna, o to, to!
Mnie też to denerwuje. Tym bardziej jak widzę starszych ludzi, którzy mają problem z motoryką i wzrokiem. A kasjerka lub kolejny klient lat 20-parę już sapie. Nie raz mi się zdarzało powiedzieć "proszę poczekać, niech pani się spokojnie spakuje". Co nie raz spotyka się z komentarzami osób z kolejki. No ale trudno, może przynajmniej jedna młoda osoba się zastanowi nad tym, może pomyśli o swojej babci czy mamie.
W drugą stronę też się zdarzało - np. powiedziałam grupie emeryckiej co myślę o sarkaniu i przykrych głośnych komentarzach nad uczącą się dopiero kasjerką. Spokojnie, kulturalnym językiem, a pytaniem czy nigdy przez swoje życie nie byli nowi i nie popełniali błędów podczas nauki. I jednak często zdarza się, że grupa pokryje się lekkim rumieńcem i jednak zamilknie.

Moim zdaniem trzeba jednak z ludźmi rozmawiać. I stawać wprost i na głos w obronie "słabszych". Raz za kasjerką, raz za klientem, oceniając tę konkretną sytuację.
Przy czym lazuryt00 wylała z siebie żal, który się w niej nagromadził. Jakoś tak z postów wyczuwam, że była uprzejma, ale zwyczajnie się w niej nazbierało i nie wyżyłą się na klientach tylko tu, na revolcie. Ja Cię lazuryt00 rozumiem i wspieram decyzję :kwiatek: Pracowałam w usługach, imho fatalnych - czyli w hotelarstwie. Gdzie masz być miła i uśmiechnięta nawet jak ktoś ewidentnie okropnie cię traktuje. Cieszę się, że mogłam stamtąd uciec, bo choć byłam świetna ( :emoty327🙂 to dochodziło już do takich sytuacji, że w zasadzie powinny były się skończyć w sądzie 🙄

A co starszego pokolenia. Ja to wszystko rozumiem, mam zawsze dużo szacunku. Ale nie ukrywam, że znam też takie (zgorzkniałe?) starsze osoby, które na mój szacunek absolutnie nie zasługują. Są zawsze dwie strony medalu. Ja tego jakoś sczególnie doświadczam w komunikacji. Zawsze staram się ustępować - jeśli mogę. Jak wracałam ze szpitala po wycięciu wyrostka z blizną na brzuchu, albo gdy wychodziłam ze złamania nogi (już bez gipsu, ale miałam trudności w chodzeniu) to nie ustępowałam miejsca. Ile ja się wtedy nasłuchałam o niewychowanej młodzieży. Mimo, że bywało, że miałam atrybuty osoby, której te miejsca przysługują (np. kulę, ale jedną; albo pół nogi oklejone).
Tak samo moi sąsiedzi. Nie znam bardziej awanturujących się, rozszczeniowych i chamskich osób od nich. Przeszkadza im WSZYSTKO. A to parka 70+. Są ludzie i są parapety. Bez względu na wiek. Tak samo przy kasie może się trafić ktoś ewidentnie zołzowaty. Moja babcia ma 90 lat i jest w dechę, jest już powolna, czasem coś zapomni. Ale jest taką luźną Ireną, że wszyscy ją uwielbiają. I takim ludziom się kłaniam w pas.
Są ludzie i parapety, bez względu na wiek - 100% racji.

Niestety, pracując w intensywnym kontakcie z ludźmi, można się nasłuchać i naoglądać. Dlatego to takie stanowiska gdzie trzeba włączyć max. empatii i cierpliwości. Nie każdy będzie chciał i/lub umiał pogodzić się ze specyfiką pracy.
Ok, rozumiem, że lazuryt00 się ulało, ale jednak moim zdaniem większość tych zarzutów jest niefair, w przeciwieństwie do tych przytoczonych przez Moon i Averis.



A mnie właśnie wkurza, że różne domowe prace są takie upierdliwe jeśli chce się je zrobić porządnie. Jakieś sprzątania, prasowania, cerowania, odpsiania - jeśli chcesz dobrego efektu to trzeba się nadziubdziać i nawet nie wiesz kiedy mija godzina, dwie, trzy... A końca jakby nie widać... Aaaa!!!
Nie trzeba :P Tylko myślenie trzeba zmienić. Jak ma być perfekcyjnie to wiadomo - pół dnia schodzi 🙄 Czasem mam zajawkę na mieszkanie jak z katalogu, ale ostatnio rzadko 🤣 Zaczynam wyznawać powoli filozofię zen - udaję, że nie widzę bałaganu 😁 😁
Nie chcę takiej filozofii zen! Nie i już! 😉
Z perfekcjonizmu też się już prawie wyleczyłam. Ale jednak fajnie wyjść do ludzi w czarnych spodniach bez Wernowych jasnych kłaków 😉 Czy w stajni lub na spacerze z psem nie wyglądać jak bezdomny z dziurami na szwach. A nie będę wyrzucać dobrego, fajnego ciucha ze względu na jedną dziurkę. Przeprasowane niektórych ubrań ułatwia ich przechowywanie. No a odkurzanie i przetarcie podłóg minimum 2 razy w tygodniu przy psie i kocie jest koniecznie.  A jeszcze akwarium, a jeszcze kwiatki... i wszystko to, nawet przy efekcie "jak Cię mogę" to jednak dzubdzianie.

No to idę dziubdziać dalej! 😉
Moon   #kulistyzajebisty
06 września 2018 13:24
Wniosek tej dyskusji jest taki, że każdy kij ma dwa końce i w każdej "stronie barykady" znajdzie się spoko ludzi i buraków, o. ;-)
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 września 2018 13:33
W mojej branży niestety codziennie spotykam się z ludźmi, głównie przez telefon, którzy od pierwszego zdania krzyczą, wyzywają, bluzgają, nie można z nimi dojść do porozumienia, nic im wyjaśnić ani wytłumaczyć. Jednocześnie trzeba to znosić i zachować pełen profesjonalizm. Jak przeciągają strunę to zwyczajnie odkładam słuchawkę, a jeszcze wcześniej pouczę ich o skardze. Taka praca dopiero może uświadomić jak można bardzo nienawidzić ludzi.
Polecam wam pracę w barze na plaży. Zwłaszcza na koniec sezonu, kiedy są same starsze osoby. Pracując w maku ponad 2 lata, nie spotkałam się z takim buractwem i cebulactwem, jak tutaj przez ostatnie 2 tygodnie.
Znalazłam zrozumienie i jego brak, to jest normalne  🤣 może faktycznie przesadziłam grubo, ale tak jak amnestria napisała - wyrzuciłam tutaj swoją żółć, bo dla klientów zawsze z uśmiechem i życzliwością. Tylko chcę naprostować jeden argument, który chyba został źle zrozumiany. Nie rozchodzi się o to, że ktoś bierze małe ilości jedzenia, a o fakt iż od wejścia do sklepu słychać krytykę skierowaną w stronę kasjerki, że wolno pracuje, bo ten ktoś musi stać w kolejce. A potem sam tą kolejkę tamuje przez dumanie i niezdecydowanie, oczywiście nadal będąc opryskliwym, że nie umiem jednoczeście kroić, pakować i stepować. Niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć i nie pokroję 5 wędlin, które trzeba zapakować i odłożyć na miejsce, w 30 sekund.

Ot co.
lazuryt00, , to nie tak - zawsze jest mi przykro gdy widzę brak kultury i autentycznie bardzo mnie dotyka jak coraz bardziej ludzie stają się nieżyczliwi względem siebie. I rozumiem, że możesz być rozgoryczona. Sama też często pracuję w bezpośrednim kontakcie z "klientem", więc wiem jak bywa. Po prostu dobrałaś takie przykłady, że dla mnie to czerwona lampka - i w tym kontekście zabrzmiałaś okropnie. Inne przykłady - inny odbiór.

Może jestem przeczulona w temacie złego traktowania osób starszych. Pewnie dlatego, że moi rodzice, ich rodzeństwo się starzeją, chorują, nie są już tak sprawni, tak rzutcy. I martwię się o nich.
Rozumiem pogląd, że na taki pełny, głęboki szacunek trzeba zasłużyć. Że to nie jest samorzutne ze względu li tylko siwą głowę. I zgadzam sie z tym, że wśród seniorów zrobiło się także bardzo dużo buraków i parapetów. Jakoś niestety starsze pokolenie dało się "pociągnąć w dół".
Ale mam jednak coś takiego w sobie by dla seniorów mieć więcej wyrozumiałości. Bo pewnie niejedno przeżyli, bo dotykają ich różne schorzenia (których może na pierwszy rzut oka nie widać, a ich np. toczy codzienny ból), itd. I jednak uważam, że ta siwa głowa pewne względy daje.

A jak widzę zachowanie mojego, wiecznie śpieszącego się pokolenia. Ich dzieci, które nie mają szacunku dla nikogo to... wolę mówić o pewnych sprawach głośno. Tak profilaktycznie.

Sytuacja sprzed kilku godzin - w sklepie, w przejściu stoi dwóch chłopaczków, tacy na granicy dziecka i nastolatka (11-12 lat?), mają ze sobą hulajnogi i patrząc na witrynkę stoiska zajmują niby całe przejście. Minęła ich jedna pani, zwróciła uwagę - chłopcy olewka. Druga pani - to samo. Jeszcze... jakby specjalnie... zaczęli tymi hulajnogami jeździć tył-przód. I w tym momencie jedna z hulajnóg wjeżdża pod nogi panu ok. 60 lat. Pan traci rytm, próbując się ratować wpada ramieniem w jedno z chłopców i... mówi "przepraszam"... A gówniarstwo? Nic! Ani pół słowa, ani tych hulajnóg nie wezmą bliżej siebie. Zero reakcji! Więc pan się odwraca i taki bardziej zdziwiony niż wkurzony zapytał "a wy przepraszam nie powiecie?". Chłopcy nie dość, że stwierdzili, że Nie! to jeszcze zaczęli dyskutować, że to on w nich wpadł, że się nie mieści w przejściu (pan nieco tęższy).
No słuchajcie, no nie mówcie, że to jest normalne, dobre i właściwe!
Podeszłam powiedziałam im spokojnie, że to nie jest w porządku zachowanie, że "przepraszam" nie boli, a oni powinni te hulajnogi wziąć na bok. I po prostu nogą jedną z hulajnóg przestawiłam. Jakiś tam efekt osiągnęłam, bo jeden to przepraszam bąknął i ostatecznie zabrali się z tego przejścia.
Kurteczka, często zdarza mi się powiedzieć przepraszam psu, kotu czy framudze drzwi z rozpędu. Nie muszę rozliczać bilansu kto jest bardziej winny.
Wolność i prawa dzieci to jedno, ale bez tzw. dobrego wychowania to jednak zginiemy jako cywilizacja.

PS. Kilka dni przed szpitalem moja Mam miała podobną sytuację z chłopcami w podobnym wieku z hulajnogami w autobusie. Chodziło o ustąpienie miejsca starszej pani o lasce - gówniarstwo odpowiedziało "nie, nie wstanę, i co mi pani zrobi?"  😵
Ascaia, a mnie np. razi określanie młodzieży - gówniarstwem. Zasłużenie czy nie.
Przepraszam za offtop, ale co to znaczy "jak cię mogę"?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 września 2018 18:41
kenna, niedbale, byle jak, niwdbale.
Może źle zapytałam, bo znaczenie można raczej wywnioskować z kontekstu, ale czy można je jakos rozwinac, wytłumaczyć? Że kto kogo może i co może? I czemu to znaczy byle jak? Kompletnie nie rozumiem sensu tego powiedzonka i mnie to wkurza  🤣
amnestria, jak się nastolatek (w tym wypadku bardzo mało-nasto-latek) zachowuje w ten sposób to niestety sam sobie zarabia na takie określenia. Nie używam tego słowa "ot tak". Co więcej - dwa razy kasowałam i pisałam na nowo właśnie te "gówniarstwa" zanim puściłam, ale jednak z pełną premedytacją zostawił. Tutaj w moim odczuciu jest zasadne. 
To tak samo jak padło powyżej "cham", "parapet" czy "burak".

kenna, zabiłaś mi ćwieka. Nie znam etymologii tego sformułowania, a w mojej rodzinie funkcjonuje od zawsze. 
W [url=[[a]]https://sjp.pwn.pl/slowniki/jak%20ci[[a]]ę%20mogę.html]SJP funkcjonuje, ale wytłumaczenia pochodzenia nie ma.[\url]


Averis   Czarny charakter
07 września 2018 13:07
Mam brata w piątej klasie i naprawdę nie wiem, gdzie te straszne rozpuszczone nastolatki. Dzieciaki jak każde inne. Czasami głupsze, czasami mądrzejsze, ale zdecydowanie więcej nieprzyjemności spotkało mnie ze strony ludzi dorosłych. Łącznie z popychaniem i obrażaniem i tym podobnymi przygodami.I jak patrzę po swojej rodzinie i innych 40-50 latkach to pokolenie wychowane w tej wspaniałej przeszłości nie jest jakoś ostoją empatii, dobroci i kindersztuby. Zwykli ludzie i tyle.
lazuryt00, jestem z toba. Tez mam za soba prace z klientem, wiem jak to boli :kwiatek: Moja "zwyciezczyni" to klientka, ktora w trakcie, kiedy bieglam po gasnice, bo toster sie palil zywym ogniem, pociagnela mnie za rekaw ze skarga, ze nie ma kredek dla jej coreczki. Bo kredki wazniejsze od tego, ze jej coreczka moze zginac w pozarze.

flygirl, TAK! Starsze osoby! Niezaleznie od narodowosci! 🤣 Moja rada - nigdy nie mowcie starszemu Anglikowi, ze wam sie pomaranczowa marmolada skonczyla, NIGDY 😁 (zartuje, sporo starszych osob jest bardzo sweet, mozna bardzo przyjemnie z nimi pogadac, no, ale jest taki charakterystyczny typ czlowieka w tej grupie wiekowej, ze naprawde, jakby co, to sie strzezcie :hihi🙂

A propos "zlej mlodziezy"

Nasza młodzież jest przywiązana do luksusów. Młodzi ludzie zostali źle wychowani, szydzą sobie z autorytetów, nie powstają na widok starszych

Tak napisal Sokrates 2400 lat temu. "Ta dzisiejsza mlodziez" to kultowy tekst od tysiacleci.
Chyba nikt się tutaj do "wspaniałej przeszłości", oprócz Averis, nie odwoływał.
Ani bezpośrednio to hasła "ta dzisiejsza młodzież".
Konflikty między młodymi a starymi są niejako wpisane w historię ludzkości. Ale mimo wszystko wydaje mi się, że warto wychowywać dzieci w poszanowaniu dla innych i wymagać tego poszanowania od ludzi w każdym wieku.



ushia   It's a kind o'magic
07 września 2018 16:33
tak, ale poszanowania do ludzi w ogole, a nie do poszanowania "bo stary" - to nie znaczy z automatu ze godny tego szacunku

mam w osiedlowym sklepie taka babinke - zaawansowana osteoporoza, ciezko jej sie porusza, ale jak dla mnie nie usprawiedliwia to chamstwa z jakim traktuje sprzedajace
tak samo niepelnosprawni - sorry, to ze masz grupe inwalidzka nie znaczy ze ci wolno WSZYSTKO "bo ja chory"

a niestety takie roszczeniowe podejscie jest nagminne :/
No nie zgodzę się.
Poszanowania do ludzi w ogóle i większej wyrozumiałości "bo stary".
Rozumiem pogląd, że na taki pełny, głęboki szacunek trzeba zasłużyć. Że to nie jest samorzutne ze względu li tylko siwą głowę. I zgadzam sie z tym, że wśród seniorów zrobiło się także bardzo dużo buraków i parapetów. Jakoś niestety starsze pokolenie dało się "pociągnąć w dół".
Ale mam jednak coś takiego w sobie by dla seniorów mieć więcej wyrozumiałości. Bo pewnie niejedno przeżyli, bo dotykają ich różne schorzenia (których może na pierwszy rzut oka nie widać, a ich np. toczy codzienny ból), itd. I jednak uważam, że ta siwa głowa pewne względy daje.

Roszczeniowe podejście, tak jak złośliwość i agresja, występują w każdym pokoleniu.
ushia   It's a kind o'magic
07 września 2018 16:43
tak, ale w mlodszym pokoleniu albo u zdrowych sa pietnowane, a niepelnosprawnych i starszych usprawiedliwia sie wiekiem i choroba - jak Ty na przyklad

i oczywiscie, jak na przejsciu sobie tupta babcia czy dziadek o lasce to jestem wyrozumiala
ale jak mi wlazi przez srodek drogi i pomstuje jeszcze ze "nie ma szacunku, jezdzo jak waryjoty" a o kulach sie pcha na dziko przez dwupasmowke to sorry, ale zero wyrozumialosci
wiek i choroba NIE zwalniaja z myslenia i empatii
A ja jednak mam odmienne uczucia, sam fakt "siwej głowy" to, owszem wyrozumiałość, ale szacunek nie. Tzn nie z automatu.

Jednak częściej widzę narzekanie na młodzież, krytykowanie, chamski stosunek w stosunku do nastolatków (które znowu "życia nie znają", więc też przydałoby się więcej wyrozumiałości) niż w stosunku do starszych. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile widziałam stawania w obronie młodszych osób (z komunikacji miejskiej choćby, nastolatek miał słuchawki w uszach, zagapił się, nie zauważył babci - nie ustąpił; po zwróceniu uwagi od razu się poderwał, niemniej wysłuchiwał przez 10 minut utyskiwania tejże; jedna jedyna kobieta stanęła w jego obronie).

I jak mam być szczera to prędzej młodzież albo już taka starsza młodzież w dresach 😁 była bardziej pomocna i miła niż dziadki, które spotykam na ulicy.
To z moich doświadczeń jest fifty-fifty. Albo i 33,3 na 33,3 na 33,3% 😉 Bo jeszcze oprócz dzieci/młodzieży i seniorów to dochodzą ludzie pomiędzy.
Odniosłam się do wpisu lazuryt.
Szacunek to jest coś, na co się zapracowuje, a nie dostaje z urzędu. Nie ważne, co robisz w życiu i co tobie jest.

ushia, wiesz co, ja to miałam problem dokładnie z tym, co opisujesz w każdej stajni, w której pracowałam. "Bo ja mam DEPRESJĘ". Kurde, ja też miałam i nie zachowywałam się tak roszczeniowo. I zawsze to był TEN hotelowicz, który sprawiał najwięcej problemów i doprowadzał do takich sytuacji, że czasami naprawdę wypadałoby wołać RSPCA.
Ok, jest tylko jeden szkopuł.
Nie ma czegoś takiego jak szacunek do obcej osoby? Do człowieka mijanego na ulicy?
Tak niedawno rozmawialiśmy w wielu wątkach o poszanowaniu godności i PRAWIE DO SZACUNKU - przecież nie dotyczy to tylko naszych znajomych.
Przez ostatnie dwa dni zostałam wyzwana z jakieś 3 razy. W 2 przypadkach z tych 3 te słowa usłyszałam od osoby starszej. Dzisiaj na przykład zostałam zołzą i gówniarą do kwadratu. 😀 Sytuacja jest taka, że rano przychodze otworzyć bar na plaży. Żeby dotrzeć do środka lokalu, przechodzi się przez taras, który jest zamknięty łańcuchem. Ja wchodząc rano i chcąc spokojnie powłączać wszystkie sprzęty itd. zostawiam ten łańcuch zamknięty nadal na kłódkę. Ludzie notorycznie przełażą mi pod nim. A kiedy grzecznie mówię, że ten łańcuch tam nie wisi dla ozdoby, tylko oznacza to, że jest zamknięte i się nie wchodzi, to właśnie w zamian dostaję epitety, że niby chamska i zołza jestem. No ja to chyba z innego świata jestem, ale w moim świecie nie przechodzi się pod łańcuchami, nie przechodzi się przez ogrodzenia i tak ogólnie nie wchodzi się na teren prywatny tak o, po prostu bo się chce.

edit. o i jeszcze lubię jak przychodzę rano, a ludzie mi siedzą na skraju tarasu, który jest w pewnej odległości odgrodzony i są tam worki, które trzymają bar na odpowiedniej wysokości. Pomijam, że ogrodzenie jest już w jednym miejscu zarwane. I nie dociera, że to ogrodzenie po coś tam jest i nie po to, żeby urządzać skoki przez płotki. No dla mnie to jest po prostu brak jakiejkolwiek kultury i obycia w świecie międzyludzkim. Ja to bym pastucha tam najchętniej podłączyła. 😵
Słuchajcie, jeśli chodzi o brak drobnych do wydania, to serio rzadko kiedy jest to zadanie szefa czyli kierownika sklepu... W dużych marketach owszem, ale wszelkie sklepy w galerii itp muszą sobie jakoś radzić. To też środek płatniczy, więc cóż, trzeba szukać 😉
Handel jest ciężki, ale ja osobiście uwielbiam to, mimo że zdarzają się chwile zwątpienia 😉 Wszystko zalezy też od sklepu i klientów, teraz pracuję w New Balance i mam naprawdę w 99% samych przemiłych i kulturalnych klientów, sama przyjemność sprzedawać. Wcześniej pracowałam w taniej odzieżówce, z taką ilością chamstwa jak tam nawet moja kiero się nie spotkała, mimo sporego doswiadczenia w odzieżówce - raz kobieta rzuciła mi majtkami w twarz (chciała zwrócić, a bielizny się nie zwraca), a innym razem gość nas wyzywał od idiotek... Nigdy nie daję się wyprowadzić z równowagi w sytuacji kryzysowej, polecam nie wdawać się w dyskusje i pyskówki, nie zwracać uwagi na zaczepki 🙂
Ascaia, ojacie, ale zes mnie teraz zagiela 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się