teren vs hala, maneż - problem!

CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 stycznia 2009 18:35
A ja mam taki problem z moim koniem. Mam konia terenowca bardziej, na codzień właśnie głównie wyjeżdżamy gdzieś poza stajnie. Stajnie mamy przydomową niewielką i nie mamy maneżu ani innego typowo ogrodzonego miejsca oprócz duzego pastwiska gdzie mogłabym jeździć konkretniej, ale od czasu do czasu zdarza nam się przyjechać do znajomych pojeździć na ich maneżu lub hali. I tu jest mały problem. Bo koń który normalnie w terenach chodzi jak marzenie, robi to czego od niego wymagam, nawet jesli jest to zebrany kłus czy galop, czy to przeskoczymy drzewo - wszystko jest ok. Ale gdy jeździmy po 'zamkniętym pomieszczeniu' - maneżu, hali - to koń od razu staje się trudny w prowadzeniu, twardy w pysku, sztywny, uparty no i jedyna jazda na jaką możemy sobie pozwolić to stęp i kłus  🙄. Nie dość, że koń ścina zakręty, trudny jest w kierowaniu i w ogóle zero reakcji na łydki  🤔 Jeśli chcę przejść do galopu to od razu jest bunt, bryki i barany.
A nawet jeśli uda nam się zagalopować to jest to kilka szalonych fouli które najczęściej mimo wszystkiego kończą się pod bramą wyjazdową maneżu czy też hali  😲

Wiem, że teren to całkiem co innego niż maneż czy hala ale chyba bez przesady.. ? 🙁

Pod koniec ferii czyt za 2 tyg. chciałam wziąć konie i ze znajomymi jechać do pewnej już takiej większej stajni i potrenować. Ale teraz mnie nachodzi pytanie czy warto mi wydawać jest tyle kasy wydawać na coś właśnie takiego.  🤔 Znajomi zapewniali mnie że właśnie tam 'znajde pomoc' itd itp. Ale sama nie wiem.

Pewno powiecie, żebym częściej jeździła na maneze do innych itd. Przerabialam coś takiego w zeszłym roku przez długi okres czasu i największy problem w sumie jest taki że cokolwiek nie żrobie pierwszego dnia, drugiego zawsze jest tak samo, wszystko od początku. Przyklad to dajmy przechodzenie przez drągi, małe skoki - Koń po prostu panikuje.  😫


Jeżei uważacie że temat bezsensowny to możecie skasować. Po prostu chciałam się kogoś poradzić, co i jak i w ogóle ;/.


Jeśli chodzi o inne takie dodatkowe rzeczy to w miare dobrze jeżdżę konno,
a na każdej jeździe jak tylko nam sie udaje to robimy różne ćwiczenia, wolty itd. 
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
27 stycznia 2009 18:51
Radę mam dla Ciebie jedną - "męczyć " na hali/placu aż zaakceptuje, zrozumie, że nic mu tam nie grozi. Jeżdżę jeden taki przypadek, który w terenie idzie jak taran, a na placu rzadko kiedy można się z nią dogadać. Zagalopowanie to rówież szaleństwo i bunt. Któregoś dnia stwierdziłam, że to przetrzymam i nie odpuszczę. Zaczęłyśmy kłus, jak tylko zaczynała pędzić - wjazd na woltę, aż się ogarnęła. Z galopem to samo. W końcu doszłyśmy do jakiegoś porozumienia. Koń ma też niełatwy charakter, jest trudny, nerwowy. Pierwsze drągi próbowała omijać, zamknięta w łydkach, w wodzach nie reagowała, wiła się na boki. Przeszłyśmy raz, drugi, dziesiąty i poszło. Jak obeschnie plac to przypomnimy sobie drążki i zaczniemy pewnie takie same jazdy z cavaletti. Żelazna konsekwencja, tylko tyle. Możesz też próbować jazdy za spokojnym ogonem, żeby Twój zobaczył, że bunt nie ma sensu.
a próbowałaś pojechać najpierw w teren tak dla relaksu, a potem krótka praca na maneżu?
CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 stycznia 2009 19:02
Miszka praktycznie zawsze jak jeżdżę do znajomych do stajni żeby u nich pojeździć to do nich jednak mam jakiś kawałek drogi.. 😉 I zawsze lasem czy polami pierw pojeździmy 🙂


Lanka_Cathar  co do drągów to ona też próbuje omijać jak tylko się da. Po jakimś czasie - przechodzi tak samo jest dokładnie ze skokami. Ale zabawa zaczyna się znów od nowa następnego dnia/razu ;/.

Zresztą też nie mam możliwości jeżdżenia np codziennie - bo jednak jest ta nauka a mam w tym roku mature. xP.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
27 stycznia 2009 19:06
To moja podopieczna jednak załapała drągi i z nimi nie ma już problemu.

Jak często jeździsz? Czy jazda jest bardzo urozmaicona, tak, żeby koń nie miał czasu na myślenie o odpałach?
kcj90, a jak Ty czytasz zachowanie konia na maneżu? To jest miganie się od pracy (takie: a muuuszę? na pewnoooo?)? Czy jakieś niepokoje, strachy i paniki? A może za mało wygimnastykowania (stąd byłaby sztywność, problemy z równowagą, ścinanie zakrętów)?

Wiele koni tak ma, że zamknięta przestrzeń je wytłumia, odbiera chęć do ruchu naprzód. Na ujeżdżalni nie ma horyzontu, który by "ciągnął", nie ma tak oczywistego celu (jedziemy dokądś, przemieszczamy się), nie ma interesujących okoliczności przyrody. W ogóle jest "bez sensu". To po co się wysilać? I tak nigdzie nie dojdziemy, nic się nie zmieni.

Jeśli chcę przejść do galopu to od razu jest bunt, bryki i barany.
A nawet jeśli uda nam się zagalopować to jest to kilka szalonych fouli które najczęściej mimo wszystkiego kończą się pod bramą wyjazdową maneżu czy też hali


To zachowanie, jakby to powiedzieć, w ogóle mnie w Twoim opisie nie zaskakuje. Dość typowe, że konie, które nie chcą iść do przodu, idą "do góry", często to są właśnie bryki przy zagalopowaniu. Strategia "pobiegnę szybko i człowieka wypłoszę" też się często zdarza - bo się opłaca: co prawda jest trochę wysiłku, ale może choć na chwilę się odpitolą.

Czyli takie "sztuczki" wskazywałyby, że koń na spokojnie szuka strategii, żeby się nie narobić. Że brak mu motywacji. Nie piszesz dokładnie, co koń wyczynia w temacie drągów, ale zrozumiałam, że to też próby ominięcia, niewykonania zadania, uniknięcia pracy?

Jeśli to jest ta sytuacja: koń w sytuacji ujeżdżalniowej traci motywację do ruchu (i w ogóle do czegokolwiek), nie chce mu się, włącza tryb "a właśnie, że bo nie" i "ale po co? co z tego będę miał?", to próbowałabym:
- przyjrzeć się, czy Twoje nastawienie i strategie nie zmieniają się za bardzo na placu, czy sama nie sugerujesz koniowi: plac=praca (a to, że ktoś umiarkowanie entuzjastycznie patrzy na wizję pracy, to ja zrozumieć jestem w stanie)
- pilnować, żeby jazdy na placu były raczej krótkie, z pewnymi urozmaiceniami
- nie "dręczyć" konia licznymi powtórzeniami, nie stosować drylu, nie szlifować. Może w ogóle przyjąć, że szlifowanie to w terenie, a ujeżdżalnia to tylko popisy?
- nagradzać dużo, często i wylewnie. Na pewno przerwami w ćwiczeniach, luzem, może (jeśli stosujesz) to i smakołykami
- nie "popędzać" konia. Dodałam cudzysłów, bo niekoniecznie tempo mam na myśli.
- prosić o mniej, niż w terenie.
- unikaj prób sił, walki (przechytrzenie będzie tu efektywniejsze)
- pamiętaj, że to inteligentne zwierzę :-)

No i tak myślę - co prawda przyjeżdżasz na maneż z koniem już rozgrzanym, ale nie wpadnij w schemat: przyjeżdżamy na plac i od razu przystępujemy do pracy (koń rozchodzony, czasu nie marnować). Nie wydaje mi się, żeby to pomagało budować pozytywne skojarzenia z miejscem. Może lepiej połazić sobie na luzie najpierw po placu? No i na pewno nie opuszczać placu, jeśli koń jest nadal: niespokojny/nakręcony/"na nie"/... Żeby tego stanu nie utrwalać (nagradzając opuszczeniem ujeżdżalni).
Znów OT/coś dziś mnie na OT bierze/
Teodora:
- jak czytam Twoje posty to zawsze mam jedną myśl: jak to dobrze,że jesteś. :kwiatek:
Jakoś tak wydaje mi się,że rozumiem to co piszesz i trafia mi do przekonania.
Dziękuję .
CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 stycznia 2009 19:52
Teodora dużo trochę tego  😁 a więc po kolei:

- w sumie to bardziej miganie, ale jeśli chodzi o np drągi to już jest bardziej panika. Zawsze wszystko robimy na spokojnie. Nie każę jej opd razu iść na głęboką wodę :P
Jeśli chodzi o gimnastyke to na początku zawsze jeździmy różne figury, przejścia i czekam ąz koń 'złapie kontakt". W stępie ok, w kłusie też tylko też rodzi się tu problem skracania na najdalszej ścianie tak jakby i wtedy najbardziej też się usztywnia  🙄

-dużo dużo nagradzam ;p

- zawsze gdy wchodzimy na 'miejsce pracy' pierw daje jej możliwość swobodnego pochodzenia, powąchania itd.

Zauważyłam, że np na początku koń zawsze idzie chętniej jesli chodzi o kłus. Z bigiem czasu traci chęci i motywacje  🤔 Mimo że robimy właśnie dużo urozmaiceń.

- walka jednak i tak zawsze jakaś tam jest w jakimś tam stopniu. Wiadomo - przy próbach zagalopowania, przy skracaniu na najdalszej ścianie, oraz gdy koń powie stop, dalej nie pójdę'.  - Choć w tym ostatnim to po prostu przejeżdżam kilka kroków stępem, jakaś wolta i znów staram się zakłusować, żeby to nie było takie pójście na rękę..  🙄


Ja po prostu niewiem juz co mam robić  😵

Nasępnym razem wybieram się w czwartek bo jutro nie mogę - macie może jakieś pomysły na ćwiczenia jakie by może pomogły?

No i jeszcze to moje główne pytanie - co z tym wyjazdem? Wiem, że to moja decyzja ale no już sama nie mam pojęcia co robić  😵

Bo po wyjeździe znów nie będzie czasu na tą regularność i częstotliwość, nauka - szkola - matura, i znów czasu na jeżdżenie na maneżu czy hali będzie mało 'osiągalne'  😵
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
27 stycznia 2009 19:59
Jeśli szybko się nudzi w danym chodzie, to może spróbuj dużej ilości przejść stęp-kłus-stęp-stój stój-kłus-stój. Tak, żeby zainteresować konia. Może konia nudzą figury typu wolta, bo wie, że nic więcej nie będzie, a tak będzie musiał się skupić. Jak zauważysz początki znudzenia, to przejdź do kolejnego ćwiczenia.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
28 stycznia 2009 08:09
Ja to widzę tak, że koń po prostu ma "braki" - w terenie zazwyczaj jeździ się na wprost, nie wymaga sie od konia tego samego, co na maneżu. Dla mnie to po prostu brak wytrenowania i niechęć konia (bo raczej woli teren).
Ja też mam problem tylko z jazdą po hali. Koń boi się każdego szmeru dochodzącego z zewnątrz, cały czas nasłuchuje, ciężko jest ją skoncentrować na sobie, czasami jak coś usłyszy to zatrzymuje się a ja czuje jak wali jej serce i cała się trzęsie. Wszystkie galopy kończą się brykami, a drzwi od hali przez które przebija się dołem światło są najgorsze. Na maneżu jest dużo lepiej, czasmi się spłoszy ale takie jej prawo🙂 a mały baranek przy zagalopowaniu to raczej oznaka radości i ogólnie koń skoncentrowany bardziej i mniej bojący.W terenie za to jest wesoła ale to raczej normalne🙂 No i też nie wiem co zrobić...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 stycznia 2009 08:46
ja zauważyłam totalnie zamulenie konia jeśli na hali panuje tłok. Jak jest pusto jest w miarę OK.

Jak wyjeżdżamy w teren zmiana całkowita następuje, koń na najlżejsze pomoce jest czuły, jest energiczny - no po prostu mu się chce.

Żeby konia nie zamulać tą halą staram się pracować częściej na lonży.
- w sumie to bardziej miganie, ale jeśli chodzi o np drągi to już jest bardziej panika.
Jak na drągach panikuje, to pewnie zostaje cofnąć się do etapu, kiedy wszystko było ok... I krok po kroku sprawdzać, gdzie się sypie.

Zawsze wszystko robimy na spokojnie. Nie każę jej opd razu iść na głęboką wodę :P
I dobrze 🙂

Jeśli chodzi o gimnastyke to na początku zawsze jeździmy różne figury, przejścia i czekam ąz koń 'złapie kontakt".
Ok. Gimnastyka ciała ważna 🙂
Ale poza rozruszaniem ciała, trzeba też umysł konia nastroić. Umysł wziąć na kontakt.

W stępie ok, w kłusie też tylko też rodzi się tu problem skracania na najdalszej ścianie tak jakby i wtedy najbardziej też się usztywnia
Czyli widać, że tu jest kolejność emocje>ciało, nie odwrotnie (nie, że się koń emocjonuje i nakręca tym, że traci równowagę). Gdyby chodziło tylko o ciasne zakręty czy coś w tym rodzaju, to nie miałoby takiego znaczenia, czy wyjście blisko, czy dalej...

dużo dużo nagradzam ;p
I dobrze. Choć to nie Twoja opinia się liczy, jakby co 😉 To koń określa, co dla niego jest nagrodą (dla której warto popracować).
Ale ogólnie stara zasada: oczekuj wiele, ciesz się małym, nagradzaj często, to jest ważny, bardzo ważny trop.

Zawsze gdy wchodzimy na 'miejsce pracy' pierw daje jej możliwość swobodnego pochodzenia, powąchania itd.
Tak trzymać.

Zauważyłam, że np na początku koń zawsze idzie chętniej jesli chodzi o kłus. Z bigiem czasu traci chęci i motywacje
To Ci daje jakieś pojęcie, ile koń ma (teraz) w sobie chęci, energii, motywacji, zdolności skupienia, whatever.
Ja bym następnym razem zrobiła jazdę o minutę krótszą, niż ten czas dawany Ci przez konia. Spróbowała zrobić w tym czasie jakieś zadanie, coś odrobinę pchnąć do przodu, zrealizować plan - i skończyć. Niech się koń zdziwi. Niech zacznie myśleć "e, to nic takiego, trochę pracy się wkłada - i laba". Lepsze to, niż żeby miał wizję niekończącej się (subiektywne) pracy. Potem można czas pracy wydłużać, stopniowo.
Ewentualnie można by nie kończyć pracy zupełnie, tylko zrobić jakąś solidną przerwę - labę.

Mimo że robimy właśnie dużo urozmaiceń.
Uważałabym, żeby nie zamienić urozmaicania jazdy w zarzucanie konia coraz to nowymi pomysłami i zadaniami.
Jeśli ten koń jest raczej "unikaczem" pracy, to nadmiar życzeń "ćwicz, ćwicz, stań, rusz, prawo, lewo, kłus, śmus" może go zaciąć i tym bardziej na nie nastawić. No ale to kwestia do wyczucia, nie znam recepty do zawarcia w trzech zdaniach.

walka jednak i tak zawsze jakaś tam jest w jakimś tam stopniu. Wiadomo - przy próbach zagalopowania, przy skracaniu na najdalszej ścianie, oraz gdy koń powie stop, dalej nie pójdę'.  - Choć w tym ostatnim to po prostu przejeżdżam kilka kroków stępem, jakaś wolta i znów staram się zakłusować, żeby to nie było takie pójście na rękę..  🙄
Ja myślę, że ty mniej więcej wiesz już, z czym będzie problem, gdzie się zanosi na walkę. I tam bym się skupiła na rozbijaniu zadań na kawałki. I dopiero jak każdy kawałek działa, to składaniu tego do kupy.

Ja po prostu niewiem juz co mam robić
Eksperymentuj?
I patrz, co działa na tego konia.
Może skrócona jazda. Może dłuższa ale przeplatana totalną labą. Może podziałanie na wyższych obrotach, ale szybko, bez przedłużania. Może zaczęcie od wyciszenia i stopniowe rozpalanie ognika w środku. Itd. Wybierz strategię. Wypróbuj. Oceń, czy pomaga. Jeśli tak, to się jej trzymaj. Jeśli nie, zmień. W końcu znajdziesz klucz do konia.

Macie może jakieś pomysły na ćwiczenia jakie by może pomogły?
Jeśli problem jest z nastawieniem, to żadna ilość ćwiczeń gimnastycznych nie pomoże IMHO.
Trzeba działać tam, gdzie jest źródło problemu.
Spróbowałabym przez jakiś czas skupić się na zamiarze wykonania ćwiczenia (kaźdego) przez konia. Pal sześć wykonanie, niech koń wykrzesze z siebie wolę i chęć. Za to nagradzaj. Za próbę odpowiedzi. Za próbę żywszej odpowiedzi. Możesz też pooglądać, na ile koń jest skłonny np. iść wzdłuż ściany bez korekt co krok. No i, myślę, szukaj tych najbardziej podstawowych elemencików. Jeśli spływa ze ściany, to ignoruje "mur" z uda/łydki. Jeśli bryka przy zagalopowaniu to odpowiedź na sygnał "naprzód" nie działa jak powinna. Taka nuda 😉 Przegląd podstaw.

Możesz też przyjrzeć się waszemu terenowaniu. I może w ramach eksperymentu ułożyć sobie na jakiejś łące znaczniki (choćby gałązki) i tak ograniczyć przestrzeń, dokładnie o wielkości maneżu. I sprawdzić, jak dokładnie wygląda wygimnastykowanie konia, równowaga itd. Pewnie oko można sobie wyrobić, ale mi się zdaje, że jednak trudniej na otwartej przestrzeni ocenić, czy się właśnie wyjeżdża koło 20 czy 22 metrowe. A to może być różnica.
CeraŁ   dużo dużo zmian..
30 stycznia 2009 00:09
Teodora  :kwiatek:  😀 😀
kcj90
jestem ciekawa jak sobie radzicie.
Przy okazji Twojego wątku -dzięki dyskusji- zrobiłam i ja analizę zachowań swojej Tani./też zaczęła wydziwiać/
I zaraz znalazłam błąd w ... sobie. 😡
Poprosiłam o pomoc koleżankę -znacznie lepiej jeżdżącą. Ona wyegzekwowała wszystko czego chciała a czego mnie koń odmawiał pod byle jakimi pretekstami.
Diagnoza była jasna: wożę się zamiast jeździć, nie reaguję w porę,nie nadążam za koniem .
W tym czasie nie traciłam czasu tylko jeździłąm na innym koniu,żeby się jakoś obudzić z letargu.
Do tego dopilnowałam obcięcia owsa.
No i nagle znikły problemy. Oby na dłużej.
Też dziękuję Teo :kwiatek:


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się